ale mam zapłon, co? jak żółw poruszający się w tempie ślimaka. mogę się wytłumaczyć jedynie sklerozą i małą ilością czasu, ale to marne tłumaczenie, bo patrząc na to, ile godzin spędzam na portalu powinnam już być u Ciebie pewnie tysiąc godzin temu
no ale do rzeczy
mnie się ten wiersz wydaje przedobrzony, Miluś, więc nie będę Ci tu wypisywać, że bardzo mi się podoba, ani nic w tym stylu. wolę Ci pokazać, co jest niepotrzebne temu wierszowi, co sprawia, że wydaje się przeładowany, zbyt dopowiedziany. ale zrobię to na skróty. wyrzucę z niego to, co według mnie nie musi być w tym wierszu, a zostawię to, co powinno zostać (oczywiście według mnie tylko i wyłącznie, bo może ktoś inny co innego uzna za ważne
))
epizod
w schemacie kąty zdążyły zarosnąć kurzem
w tajemnicy przed myślami u zbiegu ścian
niedostrzegalnie drżała samotna pajęczyna
śniąc o motylu w dawno zerwanej strunie
fortepianu przyczaił się niewydobyty
dźwięk a-moll
struny durowe milczały
konsekwentnie udając
brak istnienia
w deszczu, śnieżycy, złudzeniu światła
kaloryfer jak kot polował na złotą rybkę
której nie było w kielichu zdarzeń pienił się
czas mrugającej lampki na pulpicie
choć okno zabroniło dostępu
coś ulotnego zachwiało i odeszło
zmieniając ogniskową źrenic
zimowej grze pozorów
przy okazji wyrzucania powersowałam też troszkę inaczej i teraz, gdy czytam widzę, że utworzyły się wieloznaczności przez to, że jedno słowo obsługuje dwie myśli i przez przerzutnie, które również tworzą dodatkowe drogi interpretacyjne. ale to mi wyszło przez przypadek w sumie (albo raczej przez mój prywatny egoizm, wolę, gdy w wierszu jest mniej enterów)
to na razie tyle chyba. gdybyś miała ochotę na mnie pokrzyczeć, to wiesz, gdzie mnie szukać
wyściskuję