Świat jest tym wszystkim, co przypadkowe,
a to, co przypadkowe, nie należy do logiki.
John Barth
Krótka opowieść o premedytacji
To był stary, zaniedbany i w połowie już opustoszały dom. Stał na małym placu, gdzie wokół zapuszczonego trawnika biegł podjazd wybrukowany startą, nierówną kostką. Kilka wykoślawionych schodków prowadziło do wejścia, a z tyłu, od strony podwórza, ciągnął się drewniany ganek, z którego można było wejść prosto do kuchni. Sąsiadów dawno już wysiedlono i tylko zakurzone i częściowo pęknięte okna przypominały o ich nieistnieniu. O zmierzchu dom wyglądał jak jednooki weteran zmagania się z czasem. A w nocy jedynie stukot butów nielicznych spóźnionych przechodniów wyrywał go z nicości...
Mieszkałyśmy na pierwszym piętrze, w wąskim pokoiku, z którego drzwi wychodziły wprost na schody oświetlone mizerną, zakurzoną żarówką. Dobrze nam było razem. Miałyśmy wspólne zainteresowania i wspólną, niewyczerpaną energię do żartów i zabaw. I choć lubiłyśmy imprezy, muzykę, bridża, alkohol i życie towarzyskie, ze studiami też radziłyśmy sobie całkiem nieźle.
– Wiesz co, stara? – powiedziała pewnego dnia moja Przyjaciółka, przypinając sobie treskę do włosów przed wyjściem na koncert. – Ten cholerny wiolonczelista nadal puszcza oko.
– Olej go – poradziłam.
– Czemu? Możemy się zabawić.
– Chcesz go poderwać? – zapytałam.
– Nie. Niech on mnie poderwie. A my mu damy po nosie. Ale na to potrzebuję jeszcze paru koncertów.
– Dobra. Zrobimy składkę. Startuj – przyzwoliłam.
– No i co? Dojrzał? – zagadnęłam po niedługim czasie.
– Jeszcze jak! – roześmiała się moja Przyjaciółka. – Nie może się już doczekać. Ciągle pyta, kiedy mąż wyjedzie...
– Mąż? Czyj mąż?!
– Jak to czyj? Mój!
– Nie wiedziałam, że masz męża – stwierdziłam ubawiona.
– Ja też nie – powiedziała Przyjaciółka i dodała z przekąsem. – Tak jakoś wyszło. Za bardzo się żali na żonę...
– O kurwa! – wymknęło mi się. – Żonaty?!
– Tym lepiej. Zrobimy sobie niezłą zgrywę.
– Może coś z in flagranti? – podsunęłam.
– Dokładnie. A mój Osobisty będzie mężem.
– Zgodzi się? – spytałam ciekawie.
– Jak go znam, to nie przepuści takiej okazji. Posłuchaj, zaproszę go na wieczór, będziemy sami, a ty zakradniesz się przez kuchnię i...
– ... wykręcę korki – podchwyciłam.
– Światło zgaśnie i facet rzuci się do akcji. Wtedy dasz sygnał...
– ... i mąż wejdzie – dokończyłam wesoło.
– Fakt. I wyleczy faceta.
Spojrzałyśmy na siebie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
– Trudno. To już muszę być psem – powiedziałam po chwili. – Zresztą zawsze chciałam mieć psa, to raz go mogę wyprowadzić.
– Zaszczekasz? – popatrzyła na mnie ciekawie.
– Nie. Przywołam. O tak: Toby! Toooby!!! Wystarczy?
– Wystarczy. Nawet nieźle to wyszło – parsknęła śmiechem Przyjaciółka i tak plan został ustalony.
Osobisty zgodził się być mężem, ale mając aspiracje psychologiczne, chciał być mężem liberalnym, dowodząc, że w ten sposób efekt zaskoczenia podniesie się w dwójnasób. Znając go, nie miałyśmy pewności, czy nie wyskoczy wprost z pytaniem – "A jak się panu spało z moją żoną?" – ale cóż, wliczyłyśmy to w końcu w element ryzyka i tak ów dzień nadszedł.
Zapadł zmierzch, skwerek opustoszał i facet przyszedł planowo...
Właściwie mogłaby z tego wyjść całkiem niezła opowieść, gdyby nie to, że życie bardzo rzadko poddaje się jakimkolwiek scenariuszom, woląc kierować się własnymi prawami. Niespodziewanie i w sposób jak najbardziej nieprawdopodobny, w decydującym wówczas momencie wpadł dawny kochanek mojej Przyjaciółki. Nie miał prawa przybyć, mieszkając w innym mieście – a jednak się zjawił.
I wytworzyła się najbardziej kretyńska sytuacja, w jakiej kiedykolwiek brałam udział. W jednym, ciasnym pokoiku, z ogłupiałymi minami, znalazło się nagle trzech różnych facetów – były, aktualny i niedoszły kochanek, a żeby było jeszcze głupiej, każdy z nich był żonaty.
I w ten sposób sprawa się rypła, tyle że mnie do końca życia będzie już prześladował tamten nieistniejący pies...
Cóż, nie gram w szachy, ale od owego wieczoru stałam się prawdziwą ekspertką w wyjaśnianiu, co znaczy sytuacja patowa. I nauczyłam się, że swoich kochanków należy trzymać z daleka od nich samych.
Nie muszę chyba nadmieniać, że nie mam psa.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt