II. Głos Ziemi (Michael Scott) - Joachim
Tłumaczenia » Tłumaczenia prozy » II. Głos Ziemi (Michael Scott)
A A A


- Ląd!... Widać ląd!

Krzyk obserwatora z bocianiego gniazda zgromadził wszystkich na dziobie i sprawił, że spróbowali ujrzeć kształt magicznej krainy, o której tyle słyszeli. To była wyspa, dla której poszukiwań zrezygnowali ze swojej ojczyzny. Ale wczesnoporanna mgła zwijając się i kłębiąc przesłaniała im widok.

Eber Donn, najstarszy z synów Mila, przeszedł na przód statku i wbił wzrok w mgłę. Niski, smagły mężczyzna potrząsnął głową ze zdenerwowania i krzyknął do obserwatora uwiązanego do głównego masztu - Mów!

Erannan, jego najmłodszy brat, ocienił blade oczy złożonymi dłońmi i wpatrzył się w morze, ponad kłębiącą się mgłą.
- Widzę zielony ląd ze złotą plażą i lasami. Dochodzą mnie stamtąd wonie ziemi i drzew.

Eber Donn odrzucił głowę w tył i głęboko odetchnął. Wszystko, co poczuł to zapach soli i woń zbyt wielu ludzi ściśniętych na małej powierzchni.
- Jesteś pewien, że to nie chmura? - nalegał.

Wysoki, siwowłosy mężczyzna stanął przed wodzem. Eber Donn był zmuszony spojrzeć do góry, w bladoszare oczy starszego człowieka.

- To nie sen, nie tym razem - siwowłosy powiedział łagodnie. - Wreszcie osiągnąłeś cel swojej wyprawy.
- Jesteś... pewien? - zastanawiał się głośno.
- Jestem - powiedział cicho Amergin mag.

Eber Donn wciąż nie wyglądał na przekonanego, mimo że Amergin był jednym z powodów, dla którego wybrali taki kurs. Święty mąż obiecał im specjalną krainę, magiczną krainę leżącą w tym kierunku. Krainę, gdzie kiedyś rządził jeden z ich przodków, wódz-wojownik Nemed. Jego lud, Nemedianie, zwyciężyli straszliwych Fomorian, lecz zostali z kolei pokonani przez Firbolgów. Wielu pokonanych zbiegło do kraju na wschód od wyspy Erin, albo nawet dalej na południe, na wielki ląd otaczający Środkowe Morze. Tam wiodło im się dostatnio i znów urośli w potęgę, lecz nigdy nie zapomnieli legendy o krainie Erin. I teraz znów wracali. Wracali do domu.

Amergin spojrzał w chmury, szukając bladego, pomarańczowego krążka.
- Niedługo mgła się podniesie - wskazał na burtę i dodał - wyznacz kurs w tamtą stronę. Będziemy mniej niż cztery długości okrętu od brzegu, gdy mgła zniknie. Przybijemy podczas odpływu i wtedy zejdziemy na ląd.

Eber Donn wyglądał na zdenerwowanego. Przejechał rękoma po idealnie łysej głowie.
- Nie lubię podpływać tak blisko brzegu, gdy nie mamy pojęcia, gdzie się udajemy. Tam mogą być mielizny lub skały ukryte pod wodą.

Amergin podszedł do sterburty i oparł się o nią, wbił wzrok w głębinę, jego niemal bezbarwne oczy nabrały szaro-niebieskiej barwy morza. Przeszedł przez pokład, by spojrzeć z drugiej strony i osłonił oczy przed migotliwym światłem odbijającym się od fal.
- Jeśli utrzymasz kurs - powiedział w końcu - nie natrafisz na żadne przeszkody. Skały są tutaj, tutaj... i tutaj - wskazywał kolejno palcem. - Ale jeśli będziesz utrzymywał ten kurs, to nie będą dla ciebie problemem.

Kapitan już chciał zapytać jak starzec mógł mówić z taką pewnością siebie, ale zadowolił się wykrzykiwaniem rozkazów do załogi. Amergin był jednym z najbliższych przyjaciół ojca i najbardziej zaufanym doradcą. Istniały nawet plotki o tym, że obaj są w jakiś sposób ze sobą spokrewnieni, że być może są nawet braćmi, ale nikt nie miał pewności na ten temat. Pewne było to, że gdyby Mil posłuchał Amergina to żyłby do dziś.

Amergin oparł się o burtę drewnianego okrętu i wpatrzył się w mgłę. Jego głowa przechyliła się w jedną stronę, gdy nasłuchiwał, oddzielał dźwięki morza i wiatru, zacierał je w swojej świadomości, koncentrując się na dźwiękach Innego Świata, królestwa duchów i faerie. Był już stary, dużo starszy od Eber Donna, najstarszego syna Mila. Wiedział, że przypuszczano, iż jest nieuznanym bratem zmarłego króla, lecz Amergin był starcem już wtedy, gdy Mil był noworodkiem. Doradzał ojcu Mila, a potem samemu Milowi, teraz zaś doradzał jego synom. Niektórzy nazywali go druidem, albo czarownikiem, magiem, świętym mężem, ale tak naprawdę nie był żadnym z tych. Mimo że jego ojciec był człowiekiem, to jego matka była jedną z nieludzkich istot zamieszkujących złe lasy. Po matce otrzymał dar długowieczności i jej świadomość istnienia świata nienależącego do ludzi. Amergin nigdy nie nazywał siebie magiem ani magikiem - mimo tego, że był oboma, a nawet więcej - lecz wolał myśleć o sobie, jako o tym, który był w harmonii z duchami i żywiołami. Wszystko miało swoją istotę, duszę... i jeśli ktoś się wsłuchał w ten głos, mógł nabyć ich wiedzę, a wiedza była największą mocą.

Wsłuchiwał się teraz w niezliczone głosy krainy leżącej przed nim. Czuł jej zasoby magii i mocy; głosy były silne, wibrujące, głośne, chętne by szeptać do niego. Rozpoznał zew wiatru i morza, ziemi i powietrza, życia i ducha. Usta starca poruszały się, gdy rozpoznawał magiczną pieśń ziemi. Ujrzyj mnie, szeptały, usłysz mnie, mruczały, słuchaj mnie...

- Jestem wiatrem od morza...
- Jestem falami, które przetaczają się po potężnym oceanie...
- Jestem głosem morza...
- Jestem bykiem siedmiu bitew...
- Jestem ptakiem padlinożercą, który zamieszkuje w ścianie klifu...
- Jestem najzwyczajniejszą kroplą rosy...
- Jestem najpiękniejszym kwiatem ze wszystkich...
- Jestem najsilniejszym dzikiem...
- Jestem najmądrzejszym ze wszystkich łososi...
- Jestem najgłębszym jeziorem w tej krainie...
- Jestem duchem, który doprowadza człowieka...
- Jestem źródłem ludzkich umiejętności...
- Jestem potęgą śmierci...
- Jestem duchem, którego człowiek nazywa Bogiem...

Amergin obejrzał się na Eber Donna, bezbarwne oczy starca były srebrne od wilgoci.
- Więc? - wyszeptał Eber Donn, przestraszony grymasem, który był przez chwilę widoczny na twarzy starca.

Uśmiech Amergina był wyrazem tryumfu.
- To właśnie to miejsce!

* * *

Tak jak przewidział Amergin, znajdowali się mniej niż cztery długości okrętu od brzegu, gdy poranne słońce w końcu wypaliło mgłę. Ląd ukazał im się jako złocista plaża, za którą zaczynał się mroczny i cienisty las. Teraz zapachy roślinności i życia były czyste i wyraziście odczuwalne w powietrzu.

Eber Donn odetchnął głęboko, rozkoszując się bogatą wilgotnością ziemi po suchej i ostrej słoności podróży. Nagle jego oczy wypełniły się łzami: jego ojciec powinien tu być i móc to zobaczyć.
Zgrubiała dłoń Amergina spoczęła na nagim ramieniu kapitana.
- On tu jest z tobą - powiedział delikatnie starzec. - Dopóki ty i twoi bracia żyjecie, on żyje razem z wami. I imiona synów Mila przetrwają długo w historii tej wyspy. Gdyż, nawet za setki pokoleń, ta ziemia należeć będzie do twojego ludu.

- A co z Tuatha De Danann? - Eber Donn skinął w stronę lądu. - Oni teraz rządzą wyspą.
- Każde plemię ma swój czas, świat, w którym mieszka. Tuatha De Danann żyją już dłużej niż wynosił ich czas; świat się zmienia, zostawiając ich, i ich starożytną magię, w tyle. Czerpią swoją magiczną moc z ziemi i morza, używając jej według własnego widzimisię i myśląc, że jest nieskończona, ale to nie jest zasób odnawiający się w nieskończoność. Używali mnóstwo magii w tym świecie. W ciągu następnych stuleci większość magicznej mocy zniknie. W przeciągu tysiącleci zostanie tylko jej najmniejszy ślad. To, co ty i ja akceptujemy, jako normalną część naszego życia wprawi dzieci dzieci naszych dzieci w zdumienie.
- Nie widzę związku, starcze - przerwał mu Eber Donn.
- Sens jest taki, że Tuatha De Danann są słabi i mogą być pokonani... a wtedy kraj Erin będzie należał do ciebie.
Eber Donn przejechał rękoma po łysej głowie i wpatrzył się w ląd. W końcu przytaknął
- Moi przodkowie kiedyś rządzili tą ziemią, to normalne, że powinniśmy tu wrócić - spojrzał bacznie na starszego mężczyznę. - Będzie wojna?
- Nie wiem - Amergin wzruszył ramionami. - Ale nie sądzę, żeby Tuatha De Danann poddali się bez walki.
- To dobrze - Eber Donn znów kiwnął głową. - Gdyby nie walczyli pomyślałbym, że ziemia nie jest tego warta.
- Jest - powiedział Amergin dobitnie - Ta ziemia jest potężna. Słyszałem jej głos, wsłuchiwałem się w jej pieśń.
- Boję się tych Tuatha De Danann - niespodziewanie rzekł Eber Donn. - Gdyż są blisko bogów. Ale myślę, że ciebie, Amerginie, boję się bardziej, bo możesz być demonem.

Starzec ścisnął ramię wojownika, a siła jego chwytu sprawiła, że wojownik skrzywił się z bólu.
- Nie jestem... jestem po prostu mężczyzną, mimo że jestem jednocześnie czymś więcej i czymś mniej niż człowiek.

Najstarszy syn Mila odwrócił się, by ujrzeć jak wysoki, siwowłosy mężczyzna przechodzi przez pokład. Czymkolwiek był Amergin - bogiem lub demonem, czarownikiem, cieniem albo zmiennokształtną zmorą - na pewno nie był zwyczajnym mężem. Gdy się obracał za starcem zauważył jakiś ruch na plaży. Wojownik zgrzytnął zębami w bezsilności. Miał nadzieję zejść na ląd, zanim zostaną zauważeni, ale powinien wiedzieć, że ci przeklęci De Danann będą mieć szpiegów wszędzie. Zapewne otoczyli całą krainę urokiem, który ostrzegał ich, gdy ktoś się zbliżał. Wiedział, że jego sprawa jest teraz przegrana. Lądowanie z wyprawą wojenną na plaży byłoby samobójstwem w tych okolicznościach.

- Ilu widzisz? - krzyknął do Erannana.
- Trzy, bracie.
- Co trzy? - ostro rzucił Eber Donn. - Trzy legiony, trzy kohorty, trzy oddziały? Ilu?

Erannan pochylił się do przodu, by spojrzeć na błyszczącą, łysą głowę swojego brata.

- Trzy, nic więcej. Trzy postacie w długich szatach ze złota, srebra i brązu. Wyglądaj na kobiety -dodał.
- Kobiety? - Eber Donn zaklął. - A więc wiedźmy, przysłane by nas zaczarować.
- Gorzej - powiedział Amergin, cicho podchodząc z tyłu - To są duchy tej ziemi.

* * *

Eber Donn dopłynął do brzegu z Amerginem, wiosłując w małej, zbudowanej z drewna i skóry szalupie. Żaden nie odezwał się podczas krótkiej podróży ze statku na ląd. Obaj koncentrowali się na trzech postaciach w ciemnych płaszczach i kapturach, stojących wysoko na plaży, w cieniu drzew, które wyznaczały granicę piasku. Postacie wydawały się być kobiece, lecz nie sposób było rozeznać, co znajduje się pod płaszczami narzuconymi na szaty ze złota, srebra i brązu.

Piach zachrzęścił pod krypą. Popierając się jedną ręką Amergin wskoczył do chłodnej wody i odepchnął łódź spowrotem na fale.

- Pozwól mi iść ze sobą - powiedział Eber Donn.
Starzec potrząsnął głową - Tylko ja mogę to zrobić. Jeśli mi się uda, obejmiemy te ziemie w posiadanie, jeśli zawiodę to sama ziemia zgotuje naszą przegraną.
- Po czym poznam, że ci się udało? - wołał wojownik, gdy fale wyciągały łódeczkę dalej w morze.
- Będę wciąż żywy - powiedział posępnie Amergin.

Idąc w głąb plaży starzec poczuł moc emanującą od trzech postaci. Była tak silna, że piasek pod jego stopami zwijał się i układał w znaki arkanów, a powietrze miało metaliczny posmak. Amergin poczuł, że włosy na karku, na ramionach i na głowie unoszą się i zaczynają się poruszać wedle własnego uznania, zaś gdy przejechał dłońmi po swojej brązowej szacie, to błękitna iskra przeskoczyła pomiędzy materiałem a końcem jego palca. Nie chcąc podchodzić zbyt blisko do postaci, zatrzymał się i ukłonił każdej z osobna.

- Wasza obecność to dla mnie zaszczyt.
- Witamy was - trzy postacie przemówiły jak jedna, ich głosy były tak pasowały do siebie, że niemożliwym było odróżnienie jednego od drugiego. - Słyszeliście nasz zew?
- Jestem wiatrem od morza, jestem falami, które przetaczają się po potężnym oceanie, głosem morza... - Amergin spojrzał na osobę w środku, kobietę w złotych szatach. Wszystkie trzy potaknęły.
- Słyszeliście nasze wołanie. Są więc między wami ludzie mocy?
- Zostaliśmy wychowani starymi sposobami.
- Czy czcicie ziemię? - tym razem to kobieta z prawej, ta w brązowych szatach, spytała.
- Czy dażycie szacunkiem wody? - spytała kobieta w srebrze, stojąca z lewej.
- Czcimy ziemię, która nas wspiera, dażymy szacunkiem wody, które dają życie. Nasze obrzędy są starymi obrzędami; nasi bogowie i nasze duchy to te z ziemi i powietrza, ognia i wody. Nie bierzemy z ziemi więcej niż byśmy potrzebowali, a co bierzemy staramy się uzupełnić.

Dwie postacie spojrzały na tę stojącą w środku, odzianą w złoto, a Amergin odgadł, że kobiety rozmawiają ze sobą bez użycia słów. Teraz dopiero zrozumiał, że każde jego słowo miało kluczowe znaczenie. Przedtem rozmawiał z duchami i demonami, lecz jeszcze nigdy nie doświadczył takiej mocy.

Kobieta w złotych szatach wystąpiła, gdy dwie pozostałe cofnęły się delikatnie. Gdy zbliżała się do niego, starzec poczuł jak powietrze między nimi iskrzy od energii. Trzymał wzrok spuszczony w dół: spojrzenie w twarz jednej z tych istot oznaczało ślepotę, szaleństwo, lub śmierć.

- Jesteśmy Trójcą, która jest Jednym i Jednym, które jest ziemią. Jesteśmy duchem tego miejsca, esencją ziemi i wody, lasów, jezior, klifów i mokradeł. Jesteśmy ziemią. - Mimo tego, że Amergin stał naprzeciwko tej istoty, to jej głos wydawał się odległy. - Czy twoi ludzie osiedliliby się tutaj?
- To nie są moi ludzie, to poddani Mila, dumnego i dzielnego wojownika, który marzył o tej krainie. Teraz, gdy już go nie ma, jego synowie przysięgli spełnić jego ostatnią wolę: by jego lud wrócił kiedyś na te ziemie. Jego synowie ich prowadzą i, tak, chcieliby osiedlić się w tej błogiej krainie.
- Byli inni przed wami, jedni szorstcy i dzicy, inni łagodni. Tuatha De Danann posiadają teraz tę ziemię. Myślicie, że możecie ich pokonać?
- Możemy spróbować. Są silnym, aroganckim ludem... i być może właśnie ta arogancja może okazać się ich zgubą.
- Nie oddają należnej czci ziemi.
- Tuatha De Danann, Lud Bogini, zniszczyli swoją ostatnią ojczyznę - powiedział delikatnie Amergin. - Boję się, że mogliby uczynić to samo z tą krainą.
- Ten strach jest naszym wspólnym - odziana w złoto postać przytaknęła. - Jestem Banba - powiedziała nagle.
Amergin skłonił się, lecz nie powiedział nic.
- Wiedz, że bogowie czerpią siły ze swoich wyznawców. Im więcej ludzi nam oddaje cześć, tym silniejsi się stajemy.
Starzec znów przytaknął. Wszyscy ludzcy bogowie polegają na swoich wyznawcach. Wiara ludzi pozwala bogom używać mocy.

- Jesteśmy Trójcą, która jest Jednym i Jednym, które jest ziemią - delikatnie powiedziała Banba.- Jesteśmy równe... i teraz chciałybyśmy, by było inaczej. Naturalnym porządkiem jest to, że ktoś przewodzi, a resztą podąża. Przysięgnij starcze, że twoi ludzie nazwą tę krainę na moją cześć, a wtedy wystąpię przeciwko Tuatha De Danann i będziecie zwycięscy.
- One nie mogą wiedzieć - powiedział Amergin patrząc na lewo i prawo, na dwie pozostałe sylwetki w srebrnych i brązowych szatach.
- Nie mogą teraz wiedzieć, inaczej wybuchnie między nami spór, a walka między nami rozdarłaby ziemię. Nazwijcie tę krainę moim imieniem i za każdym razem, gdy wspomniane będzie to imię, będę czerpać z tego siłę.
- Będę zaszczycony, mogąc przekazać moim ludziom, by nazywali ten kraj Banba.

Postać w złotych szatach syknęła z przyjemności i bez słowa wróciła na swoje poprzednie miejsce. Amergin czuł ciężar opadający z jego klatki piersiowej.

Kobieta odziana w srebro, stojąca z lewej strony, podeszła do Amergina Jej magiczna moc była silniejsza, ostrzejsza, a powietrze wydawało się płonąć od energii. Jeśli siła Banby była stałym naciskiem na ciało Amergina, to ta przypominała gwałtowniejsze uczucie, niemal ból.

- Jestem Fodla - powiedziała kobieta bez wstępów.
- Jestem zaszczycony - Amergin wbijał wzrok w ziemię, nie śmiejąc podnieść głowy, by napotkać jej spojrzenie.
- Twoi ludzie mnie potrzebują - powiedziała stanowczo. - Nakaż im oddawać mi cześć, a ja sprawię, że ziemia powstanie i będzie im przychylna. Zgódź się na to, a możesz odejść, będąc pewnym, że ta kraina należy już do was.
- Nazwiemy ten kraj twoim imieniem - powiedział Amergin. - Lecz co z pozostałymi dwoma... co z twoimi siostrami? - zastanowił się głośno.
- Nie mogą wiedzieć - odpowiedziała natychmiast Fodla. Amergin zauważył, że nawet jej głos był ostrzejszy i bardziej przenikliwy niż Banby. Kobieta postąpiła w tył, a mężczyzna poczuł ulgę, gdy odchodziła.

Amergin poczuł obecność trzeciej postaci, odzianej w brązowe szaty, jak zalew ciepłej wody. Było to uczucie delikatne, wszechogarniające i przyjemne.

- Nie wiem czego chciały moje siostry - wymruczała. - Ale domyślam się, że ich prośby były podobne do mojej. Jestem Eriu, a moja prośba jest taka sama... moja oferta identyczna. Oddawajcie mi cześć, a ta ziemia będzie wasza.
- To dumne imię. Tak uczynię. Ta kraina będzie nazywana Eriu - starzec się ukłonił.
- Moje siostry nie mogą wiedzieć.
- Nie będą. Obdarz nas tą ziemią, a w następne dni i noce będziesz słyszeć jak poddani Mila nazywają tę ziemię twoim imieniem.
- To uczyni mnie silną - Eriu przytaknęła, wycofując się.

Amergin poczekał, aż trzy postacie ustawią się tak jak na początku, z Banbą pośrodku, srebrną Fodlą po lewej i brązową Eriu po prawej.

- Jestem Amergin - powiedział głośno - Dałem wam moje imię, więc znalazłem się w waszych rękach. Każdej z was coś przyrzekłem, w zamian każda z was coś mi obiecała. Dotrzymam swojej obietnicy... a czy wy dotrzymacie swojej?
- Dotrzymamy - kobiety odpowiedziały jak jedno.
- Niech tak będzie - Amergin się skłonił - Dni Tuatha De Danann są policzone, niedługo rozpocznie się panowanie synów Mila.

Odwróciwszy się plecami do trzech sylwetek, poszedł w stronę morza. Gdy wszedł do płytkiej wody, odwrócił się przez ramię i spojrzał - ich już nie było. Starzec uśmiechnął się pod nosem: zastanawiał się, co się wydarzy, gdy odkryją, że oszukał je. Zastanawiał się, co pomyślą, gdy odkryją, że poleci każdemu z synów Mila nazywać tę krainę inaczej: Banba, Fodla lub Eriu. Zyskają moc, lecz pozostaną równe.

Pomyślał, że mogą uznać to za właściwe.



Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Joachim · dnia 02.06.2009 17:08 · Czytań: 1090 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty