Noc wdarła się do pokoju Marii prosto przez otwarte okno. Szarmancko poderwała firanki w górę, potem wykręciła piruet na środku pomieszczenia, aż w końcu zatrzymała się tylko na chwilę, po czym podeszła do dziewczyny i dotknęła jej policzka. Wiedziała, że wkrótce Marię zmorzy sen. Dziewczyna nie spała od paru godzin. Nie chciała się poddać błogiemu zapomnieniu, bo wiedziała, że COŚ na pewno by jej się przyśniło. Musiała zatem zmęczyć ciało tak, żeby jej podświadomości nie przyszło na myśl snucie czarnych obrazów, mogących przypomnieć jej o horrorze, w którym odegrała jedną z głównych ról. Uparcie siedziała więc w swym starym, okropnie niewygodnym fotelu - to dodatkowo pomagało w kontrolowaniu opadających powiek.
Jeszcze raz w uszach Marii zadźwięczało echo pisku opon. Na samo wspomnienie przeszył ją dreszcz.
Spotkała się z Pawłem. Po kinie zaoferował, że podwiezie ją do domu. Przejechali jedno skrzyżowanie i wtedy zaproponował zamianę miejsc. Dobrze wiedział, że jest niewprawnym kierowcą, czemu więc wyszedł z czymś takim? Co więcej, czemu ona zgodziła się bez zastrzeżeń? To była prosta droga. Kolejne światła na skrzyżowaniu. Sprzęgło. Jedynka. Sprzęgło. Dwójka...
Głuche stuknięcie wywołało natychmiastowe wciśnięcie przez Marię hamulca. Wyskoczyła z samochodu i wówczas zobaczyła go. Szare futerko w zapadającym zmroku wydawało się niemal czarne, w niektórych miejscach, czerń rozlewała się aż na asfalt. To była krew.
Pod Marią ugięły się kolana.
- Nie, nie, nie, nie, nie - szeptała szlochając bezgłośnie. Paweł podbiegł do niej, a zorientowawszy się w sytuacji zaczął uspokajać.
- Nic takiego się nie stało...
- Nic takiego się nie stało?! PRZEJECHAŁAM KOTA!
- Potrąciłaś...
- No to potrąciłam kota! On nie żyje! - podniosła się wskazując na ofiarę. Kątem oka zaobserwowała drobny ruch. Spojrzała szybko na zwierzę z nadzieją, że może jednak się myliła. Dotknęła go czubkiem buta. Żadnej reakcji. Załamana złapała się za głowę. Panika zakradała się do niej nieubłaganie.
- Jezdyyy... Czemu to Ty go nie przejechałeś? - spojrzała na Pawła - to znaczy, nie potrąciłeś, czemu to musiałam być ja?
Paweł podszedł do niej i przytulił do piersi. Trzymał ją tak głaszcząc po głowie, aż zaczęła się uspokajać.
- Słuchaj, musimy usunąć stąd tego kota, żeby inne samochody go nie porozjeżdżały - przeszukał wzrokiem najbliższe otoczenie. W zapadającym zmroku nie dostrzegł nic, prócz butelki po keczupie i kilku puszek po piwie rzuconych niedbale na chodnik. Nigdzie nie było kosza.
- Masz może jakąś siatkę?
- Tak - wybąkała prosto w jego koszulę - mam reklamówkę z Media Markt. Jest duża - spojrzała na kota - powinien się zmieścić.
Zapakowali ofiarę wypadku do bagażnika i ruszyli na przedmieścia. Oczywiście, tym razem prowadził Paweł. Maria miała jak na jeden dzień wystarczająco wiele wrażeń. Jedna minuta jazdy i jedna ofiara - statystyka nie przedstawiała się zachęcająco. Pocieszeniem, było to, że to kot, a koty mają przecież siedem żyć! Przynajmniej Maria starała się w to wierzyć.
- No to jesteśmy na miejscu – Przed nimi rozpościerała się polna droga prowadząca między polem rzepaku a łąką. Gwiazdy powoli zaczynały się pojawiać na ciemnym niebie obserwując z ciekawością akcję poniżej. Paweł otworzył bagażnik i wydobył z niego saperkę, a zaraz potem kota. Maria wszystko to obserwowała z oczami wielkimi jak spodki.
- Widzę, że to nie jest twój pierwszy raz.
- Maria, takie rzeczy się zdarzają. Oczywiście nie za każdym razem zakopywałem zwierzaka, którego sam przejechałem - tłumaczył wbijając szpadel w miękką wilgotną glebę. Praca szła mu bardzo sprawnie.
- Mogę Ci jakoś pomóc? Chciałabym mieć udział w tym przedsięwzięciu - spojrzał na nią uważnie - jakiś pozytywny udział.
- Przynieś kota.
- Co?!?
- Jeśli nie chcesz, nie musisz, sam to zrobię.
- Nie - zatrzymała go w pół kroku - ja go przyniosę.
- Dobra, a teraz wrzuć go tu - patrzył jak delikatnie Maria umieszcza kota w dole - oj, za mały... trzeba będzie jeszcze trochę pokopać. Poczekaj - Paweł machnął saperką jeszcze parę razy i wówczas kot bez problemu zmieścił się w swoim grobowcu - Ok. Pasuje jak ulał.
Kiedy już zasypali dół, Maria odetchnęła z ulgą. Zrobili co mogli, żeby nikt nie poniewierał ciała zwierzaka. Spoczywa teraz w spokojnej okolicy, a gwiazdy czuwają nad nim...
Coś stuknęło o bok auta. Maria i Paweł zwrócili głowy w jego kierunku, ale nie zarejestrowali żadnego ruchu.
- Chodź, odwiozę Cię do domu. Robi się zimno - Maria dała się zaprowadzić do samochodu.
W kilka chwil po opuszczeniu przez nich polnej drogi, przy świeżo zakopanym dole, pojawiła się tajemnicza sylwetka. Rozejrzała się wokoło, by zyskać pewność, że nie jest przez nikogo obserwowana, a następnie szybko odkopała ofiarę.
- Teodorze, obywatelu, możecie już przestać zgrywać trupa - nagłe poruszenie w dole i szelest reklamówki były wyraźnym znakiem, że polecenie dotarło do adresata.
- Miau! Kapitanie, melduję się.
- Miau! Spocznij. Kocie Stowarzyszenie Do Spraw Badań jest z pana dumne i chce pana odznaczyć orderem za dzisiejszą akcję pod kryptonimem: "Jak ludzie postępują z potrąconymi kotami?", co niniejszym czyni za moim pośrednictwem - tu Kapitan przyczepił do piersi Teodora wspomnianą błyskotkę.
- Miau, super!
- Miau, zgadza się - potwierdził Kapitan - ale następnym razem Teodorze, pamiętaj, proszę o usunięciu wszelkich znaków, które mogłyby Cię zgubić...
- ?
- Butelka po keczupie.
- Ach.
- No i hamuj swój apetyt! Dobrze, że jak Cię walnęli to zwróciłeś trochę keczupu. Gdyby nie to, nie zostałoby Ci nic do wysmarowania się!
- Miau - Teodor nie wydawał się być skruszony - kiedy nie mogłem się oprzeć. Był taki dobry, zresztą szef wie, sam zjadł mi pół butelki.
- No, no! Nie zjadł, tylko testował, a to jest różnica! To był niezbędny test jakościowy materiału specjalistycznego, który miał być użyty w akcji - mrugnął porozumiewawczo do podwładnego - No dobrze. Odmaszerować.
- Eee, Kapitanie, a co zrobimy z tą dziewczyną? Była autentycznie zszokowana tym, co się stało. Może moglibyśmy jej jakoś pomóc?
- Mrr - Teodor spojrzał na niego błagalnie - dobrze, ale działaj tak, żeby nikt nie dowiedział się o nas.
- Miau! Tak jest!
Teodor wyciągnął krótkofalówkę. W słuchawce rozległ się szum.
- Agentka Noc? Jest praca do wykonania. Chodzi o Marię - przerwał na chwilę wsłuchując się w odpowiedź - tak, tak, sen zapomnienia będzie odpowiednim narzędziem! Bez odbioru. Miau!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
GoldKate · dnia 23.07.2009 09:38 · Czytań: 889 · Średnia ocena: 2,33 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: