Cieszyńskie Love Story - Tomasz Gryga
Proza » Groteska » Cieszyńskie Love Story
A A A
Tak się złożyło, że w mieście Cieszynie ni stąd, ni zowąd, powstały dwie osady. Jedną z nich była osada Zalanych, a drugą osada Przepitych. Między osadą Zalanych, a osadą Przepitych stał most, tak że jeśliby ktoś z osady Przepitych chciał przejść do osady Zalanych suchą nogą, musiał iść przez ów most, aczkolwiek zdarzały się w historii przypadki, kiedy to ktoś z osady Zalanych przechodził do osady Przepitych pod mostem. Osada Zalanych miała swoje skarby - rudego kota (bez butów - to nie ta bajka), starego psa (na temat wymiernej wartości owego osobnika nie będę się rozwodził, niech wystarczy to, iż powiem, że ciągle zawodzi i śmierdzi. Ot, taki kaprys natury i psychopatycznych hodowców kwiatów - panów owego ośrodka, którym najwyraźniej nie przeszkadza ów swąd, czy porozrzucane wokół podejrzane psie żarcie, ale o tym później). W osadzie Zalanych żyją piękne kobiety, a spośród nich niewątpliwie najpiękniejszą jest Ariel - ruda, piegowata piękność, która niczym Mała Syrenka pływa sobie w głębinach otaczającej jej rzeczywistości, raz na czas wystawiając głowę z tej kąpieli, żeby użyczyć trochę z uroków windsurfingu.
W osadzie Przepitych zaś obeszło się bez większych rewelacji. No może warto by wspomnieć o kominku, w którym tubylcy czasem pieką szynkę, albo kabanosy, przy którym piją drinki i snują senne marzenia o pięknych kobietach z osady Zalanych. Jednym z dzikich z osady był szczęściarz o rozdwojonej jaźni - Kalafior , tak że raz był poetą, a tak że - roz jok bojko nie to. Kalafior ów, co ni w ząb nie miał nic wspólnego z poezją, ani z popularnym warzywem, zapragnął raz romansu z dziewczyną z obozu Zalanych. Co było dziwne, iż w osadzie Przepitych nie brakowało pięknych kobiet, ale którz zrozumie poetę? Wyszedł więc nad ranem na ów most, który wydzielał granice pomiędzy obiema osadami. Za to jego zdziwienie oraz zachwyt nie miało granic, kiedy na moście ujrzał piękną kobietę z osady Zalanych. Co więcej, ów dziewczę o rudych włosach szło prosto w jego kierunku. Kalafior zbladł. Czy brałem dzisiaj prysznic? - pomyślał. Odpowiedz nadeszła szybko - z drugiej strony mostu - Nie! Nie! I jeszcze raz NIE! - Krzyczał podejrzany głos. Czy myłem dzisiaj zęby? - pomyślał - i tu również w sukurs przyszła odpowiedź zza miedzy - Nie w tym roku! - Dobra, wycofuje się - rzekł Kalafior, i nawet zdążył zrobić pół obrotu, kiedy w eterze rozległ się przemiły głos... - Hej, (Kalafior wyłupił oczy, rozwarłby jeszcze paszcze, ale nie chciał od razu uśmiercić tak pięknego stworzenia) czy masz mój telefon? (Jeszcze nie - pomyślał Kalafior). Bo zostawiłam go wczoraj u ciebie... Kalafior został. Hę? Co proszę? - odpowiedział łamanym falsetem, a kiedy odzyskał już swój normalny głos - było za późno. - No nie pamiętasz? Sam powiedziałeś, że go masz. - Kalafior szybko pobiegł myślami w przeszłość - do poprzedniego dnia, ale za nic w świecie nie mógł sobie nic przypomnieć. Nic, a nic. - No, taki mały? Szary? Z rozwieraną klapką? Na tasiemce? - mówiła jak do idioty szczerozłotowłosa Ariel, a ten ni w ząb nic nie kumał. - Nie pamiętasz? Jedliśmy wczoraj kolację. - Razem? - zapytał Kalafior. - Nie, osobno! - odrzekła Ariel - no jasne, że razem! Nie pamiętasz? - zapytała retorycznie, nie sądząc nawet jak blisko była prawdy. - No jakbym mógł zapomnieć? (Patrzeć jak się obżerasz - pomyślał, kontynuując samobójczą misję Kalafior). - No mówiłeś, że uwielbiasz patrzeć jak się obżeram! - zripostowała wkurzona już trochę Ariel. - Ale wiesz, trochę wczoraj wypiłem i jakoś tak nie kojarzę. - Czyli nie chcesz mi go oddać? - zawołała rozpaczliwie i ze łzami w oczach. - Oczywiście, że chcę, ale nie wiem jak - dobił sytuację Kalafior.
Stali więc tak na moście jak dwa kołki i patrzyli na siebie jak dwa osiołki. - Patrz Stefan - to musi być miłość! - mówiła w podeszłym wieku kobieta do kierowcy w samochodzie, który przejeżdżał obok.
- Patrz wujku jaka fajna reklama! - wołał mały Jacuś do wujka, wskazując na jedyną taką reklamę w regionie nad Żabką, w ogóle nie zwracając uwagi na tych dwoje.
No to co teraz zrobimy? - Zapytał skruszony Kalafior. - Nic. Pójdziemy do
ciebie, a ty znajdziesz moją komórkę. - Taką małą? Szarą? - chciał się upewnić Kalafior. - Tak. Taką małą i szarą i na tasiemce i rozkładaną - odrzekła nieźle wkurwiona już Ariel. - Dobra - skończył nasz amant.
W osadzie Przepitych panował już zmrok, chociaż była dopiero 15.00. Taka pora, taki kraj. Kiedy dotarli na miejsce. Oczywiście Ariel musiała przypomnieć Kalafiorowi, gdzie mieszka bo ten nie zapamiętał. Śnieg przyjemnie prószył w te jakże gorące popołudnie, osadzając się na płaszczyku Kalafiora i oznaczając swój teren, jakby to natura za nic nie chciała ukryć, który z tych dwojga jest bałwanem.
Kiedy dotarli na miejsce w mózgu Kalafiora nastąpiło krótkie spięcie i poprzez rozdwojenie jaźni z bałwana zamienił się w poetę.
Poeta: O ja cię pierdzielę! Co tu robisz Ariel?? Kochanie?
Ariel: O! Możesz pomarzyć.
P: Och! Ja mógłbym się w piekle smażyć! Albo miałem banię!
A: Gdzie moja komórka?
P: Gdzieś tu, tu na stanie!
A: Co? Co? Co ci stanie??
P: Kochanie wpadłaś po swoją komóreczkę? Już, poczekaj, już chwileczkę!
A: (Boże, co za debil).
P: Odsuniemy tu wazonik! O! Już mam twój telefonik!
A: No to oddawaj!!
P: Ach, ty tylko spadaj, dawaj, a może by tak buzi buzi?
A: Dobra, no to cześć!??
P: A może chcesz coś zjeść??
A: Nie, dzięki. Ja już pójdę.
P: No zaczekaj no chwileczkę - moje serce, gołąbeczko!! Przecie dopiero coś przyszła, nie może być byś już wyszła. Toż to ciężka jest rozkminka, może się napijemy drinka?
A: Wiesz co? Ja myślę, że masz już dosyć. Idę. Pa.
P: Ach no nie daj się tak prosić! Może chociaż bigosik??
A: Jadłam spaghetti i już dzięki. Nara.
P: Ależ z nas dobrana para. Ja ci powiem, powiem cosik!
Chwila ciszy.
P: Też nie jestem głodny.
A: Wychodzę.
P: Kiedy wieczorami samotnymi błądzę
Dziesiątkami dróżek, które nigdzie nie wiodą
Wędruję nad przystań, nad bezkresną gdzieś wodą
By utopić w morzu żale, smutki i żądze
Nie znajdując w istnieniu usprawiedliwienia
Wciąż dumnie wbijam w niebo mokre czoło
Z jakąś dziką nadzieją, że dzisiaj nie w koło
Potoczy się historia mojego istnienia
Uplotłem dla cię z marzeń koronę na głowę
By uczynić z ciebie królową mego świata
Lecz, czy zechcesz przyjąć takie oświadczyny?
Wygłosiłem przed tobą bardzo krótką mowę
Pieśń uschła w moich ustach jak ptak, który nie lata
Wiedz, że nie znałem wcześniej takiej cudnej dziewczyny...
A: Kalafior. Przestań. Wychodzę.
I Ariel wyszła. Podążała szybko najbielszymi z dróżek, a miliony myśli kłębiły się jej w głowie. W jednej serca połowie trzymała swoje skarby, a wśród nich świeżo odzyskany telefon, rodzinę, dzikie rejsy, żaglówki, seks na wydmach, którego nigdy nie uprawiała, rudego kota, a w drugiej połowie pomieszkiwał Amor - mityczny bóg miłości w ciele jednego, przystojnego mężczyzny z jej wioski. Wiedziała o tym tylko ona i szczerze dochowywała swojej tajemnicy.
Tymczasem w osadzie Przepitych. - O chu.., du..kur..ci..! Jak 100 TVarzy grabarzy! O TVoje rękawiczki! Co ja teraz zrobię? Bez mojej dziewiczki?? - Myślał kwieciście Kalafior. Ariel poszła, zostawiła mnie samego. Oj, nie zrobiła nic dobrego. Zanim wyszła chwilę stała, a ja tutaj ciała dałem. Zostawiła mnie jak stałem, zostawiała mnie jak chciała. ;(
Cóż, nici z bum! Bum! Telefon non ring, ring.
Czas mijał szybko. Psy łajały bezlitośnie tego roku, który to z resztą chylił się już ku upadkowi. Nowy Rok czekał już w alkowie, jak pocieszny kochanek szukający swojej szansy. Tak się złożyło, iż dnia trzeciego miesiąca pierwszego Roku Pańskiego dwa tysiące dziewiątego, nasza rudowłosa pięknie piegowata, cudowna niewiasta z osady Zalanych obchodziła swój jubileusz. Z okazyji tej w osadzie owej postanowiono wydać przyjęcie. Na przyjęcie owo zaproszona została moc osób i osobistości. Obecność swoją potwierdził prezes wszystkich kaczek szanowny, choć kurduplowaty prezydent RP wraz z bratem. Pierwszy minister nie mógł stać z boku więc również postanowił zgłosić swoją kandydaturę do ręki przepięknej Ariel. Zapomniałem powiedzieć, że to miało być przyjęcie swatne, bo wszyscy życzyli przyszłej pannie młodej mężczyzny...
To nic, że premier miał już żonę. Bo z dziewczynami nigdy nie wie, nie wie się, czy dobrze jest, czy może jest, może jest już źle - jak śpiewał zapomniany już artysta polski Jurek Połomski.
W każdym razie zebrała się niezła ekipa. (Clintonowi już wcześniej odmówiono, ze względu na nie do końca wyjaśnione relacje okołobiurkowe z miss Lewinsky, a Bush sam przyznał, że wyskoczyłby jak półdupek zza krzaka. Kandydatura Putina nie była brana w ogóle pod uwagę ze względu na księcia hiszpańskiego, a tam puta znaczy coś innego niż prezes wszystkich dumnych prezesów. Cóż, pozostała mu tylko smuta. Bin Laden po wcześniejszym stwierdzeniu, że osła ma - obiecał przesłać kilka bombek na choinkę). Zaproszono również kawalerów zza mostu z osady Przepitych. Tak dla zasady. Zjawił się więc i Kalafior.
Osada Zalanych była nieziemsko przyozdobiona. Tak piękne przyozdobienie w pełni docenić może tylko szczerze zalany, lub zdrowo przepity człek. I tak też się stało. Prezek kaczy dziób zakwakał, Donald zawczasu przeżuł gumę. Nie no Donek to się w ogóle nie POpisał. Tutaj cudu nie będzie. Nieważne. Prezes wszystkiego drobiu też się nie poPISał. Ważne, że przyleciał Amor. Z łukiem jak przystało. Strzelać do biednych niewiast. Nawet nie chciał podpisać aneksu do umowy, że będzie celował w serce , a nie w dupę. Ale mniejsza z tym, lecimy dalej.
Amor przyjął hołdy jak prezydent i premier. W końcu był trochę w Hiszpanii i trochę w Stanach, no światowy człowiek, bóg jak uważała Ariel. Wszystko jedno - ważne, że był i że rudopięknowłosa Ariel miała swój sekret.
O oprawę wizualno-dźwiękową zadbać miał quartet Teatr ze Snu, znany gdzieniegdzie pod nazwą Dream Theater, gdzie czarodziej na klawiszach odpierdzielał takie palcówki, że każda wymięknie. Oczywiście drinkiem przewodnim był Orgasm, należ wspomnieć również o Sex on the beach oraz o Malibu z Colą. Kalafior przesłał już wcześniej zapas wódki, wina i piwa, bo miał przeczucie, że tego wieczoru będzie żył w zgodzie z naturą i się przepije, a że w gościach to i zaleje. Przypomniał sobie jeszcze o chipsach oraz paluszkach, ale bądźmy szczerzy - na takie numerki to już było za późno. Nie ważne czy byłby gorolem czy górnikiem i tak by wyszedł na hanysa. O żeś ty! Ale ten Franc Jozef narozrabiał, ale przynajmniej córka była po wierze matki, a syn po wierze ojca, a teraz? Totalny ateizm i anarchia. Czy tę biedną Polkę trzeba rozebrać na trzy - żeby zobaczyć jak jest droga i piękna?? Faszyści i łysi tego nigdy nie zrozumieją.
Dzień chylił się ku wieczorowi, a przyjęcie ku początkowi. Rozbłysły światła, światełka we wszystkich kolorach tęczy. I naprawdę ciężko było przez ten pryzmat światła nie dostrzec urody i wdzięku rudowłosej piękności o cudownie piegowatej twarzyczce, obchodzącej tu swój złoty jubileusz. Złote pierścionki męczyły się po kieszeniach kawalerów chętnych poślubić księżniczkę Ariel. Ale lipa. Ariel była tylko jedna i jedno było miejsce przy jej boku. Chociaż?? ;)
Życie nie pieści, pieśćmy się sami - zdawał się wygrywać na swych organach czarodziej z Dream Theater, kiedy Kalafior podszedł w końcu do najpiękniejszej kobiety tego wieczoru.
- Więc to twój jubileusz? Dzięki za zaproszenie. A, który to już?
- 22. Odpowiedziała lekko zestresowana Ariel. Och! Jakże on działał na
kobiety! (myślała ciągle Ariel o pięknym bogu miłości - Amorze). - Nie zauważyła nawet, że zdania nie zaczyna się od więc, ani tego, iż nie przystoi kobiet pytać o wiek. Cóż - nikt nie jest doskonały, a potęga Amora była wielka - każda wybaczy te małe niedogodności i niezgodności, byleby tylko ON zwrócił na nią uwagę. Nie zwracając na Kalafiora uwagi - król Amor podszedł pewnym krokiem do pięknej księżniczki Ariel i zapytał.
- Zatańczysz? Nie doczekał się odpowiedzi, za to za chwilę był już
z nią na parkiecie.
I wtedy stało się. Po raz pierwszy Amor spojrzał w oczy Ariel i jakby to strzała z jego własnego łuku ugodziła go prosto w serce. I kiedy Kalafior spojrzał na tę parę - Odbył się najokazalszy pogrzeb, jaki kiedykolwiek widziała gmina Renard - jakby to napisała Charlane Harris w swoim - Martwym aż do zmroku. Kalafior miał złamane serce - tak jakby strzała Amora trafiła go rykoszetem. W wyniku stresu i rozczarowania w mózgu Kalafiora nastąpiło spięcie i włączył się poeta.
- Och! Jak dwa wieki długie! Te dwadzieścia wiosen!
Wciąż sztylet wspomnień niosą! Niosą cios za ciosem!
Za głosem serca szedłem, zawsze w jedną stronę,
lecz w posagu dostałem jeno te łzy słone!
Muszę ponieść zapłatę za me wszystkie winy.
Za to, że zbyt długo szukałem tej jedynej dziewczyny!
Och! Ariel spójrz na łzy moje!
Chcesz mi pomóc - pomoże! Jeno szczęście twoje!
Po czym poeta Kalafior umoczył usta w cudownym drinku Depression, własnej produkcji, poszukując ulgi oraz zapomnienia, ucieczki i odwagi. Tymczasem Ariel oddawała się Amorowi bez reszty na parkiecie.
Widząc to Jarosław K. rzecze do Lecha K. - to już koniec. A Lech na to - spieprzaj dziadu! Wtrącając się na to, zaproszony w ostatniej chwili - inny Lech - ten z wąsem - wypowiedział swoją mądrość względem bliźniaków siedzących po jego lewej i prawej stronie. - Bo musi być lewa noga i prawa noga, a ja będę po środku.
Donka za to wzięło na romanse i podbijając do bogini Shivy - jednej z pięknych mieszkanek osady Zalanych, rzecze - Eeee tam, wystarczy trochę pieniędzy! - I dostał w twarz parszywy premier POrażka życiowa, a Lech z wąsem, nie chcąc dostać po ryju od energicznej dość południowej sąsiadki, jako że widziano ich razem, rzecze - Nie szukam następnych pieniędzy za książki, bo te całkowicie prawie udupiłem w sprawach społecznych. Źle się wyraziłem coś... - Utopiłem, a Pani - Udupiłem se pomyślała. Nie - utopiłem, tylko to była taka dykcja zła. ;)
Tymczasem na parkiecie...
Ariel była prawdziwie oczarowana Amorem. Trzeba im było przyznać, iż pasowali do siebie. Jej rude, długie włosy splatały się w tańcu z jego czarnej barwy fryzurą.
- Wiesz co? - zaczęła Ariel - Zawsze myślałam, że będziesz blondynem.
- Co? Blondynem?? - odparł zdziwiony Amor.
- No wiesz, aniołek ze skrzydełkami i z łukiem, i z taką białą czuprynką. - uśmiechnęła się Ariel.
- No, baby. Hm. Zaraz po ślubie mam casting w Anglii na Robin Hooda.
- Aha, to musisz dobrze strzelać z łuku? - postanowiła kontynuować nasza Mała Syrenka.
- Baby, robię to całe życie. - odparł Amor. Jak chcesz baby, to smagnę cię moją strzałą. Tu i ówdzie... Może w między ó(w)dzie! - zaczął świntuszyć Amorek. W sumie trudno mu mieć to za złe. Miłostki to jego całe życie. - Spójrz na łuk - jaki napięty, spójrz na cięciwę - jaka napięta - jak struna! Chcesz baby? Nastroję swoją strunę do twego głosu!
- Wiesz, Amorku. - przerwała mu przed Orgasmem Ariel. - Wolałabym, żebyś odłożył tego drinka jak ze mną tańczysz, a poza tym wolałabym - byś nie nazywał mnie... baby...
- No wiesz. - odrzekł Amor. Najwidoczniej z tą Ariel nie pójdzie mu tak łatwo jak wcześniej przypuszczał. Może obrał złą taktykę? Postanowił być bardziej uwodzicielski. - My name is Blond. Amor 007 James Blond. A tę cudowną ciemno brązową cerę zawdzięczam Quantum of Solarum. - Zakończył z uwodzicielskim spojrzeniem i uśmieszkiem.
- Przecież nie jesteś Blond. - stwierdziła stanowczo Ariel. - Masz ciemne włosy. Farbujesz je? Jak kobiety? - Nie. Tego już dla tak jurnego samca było za wiele! Przyrównać go do kobiety?? Poniosła go więc męska duma i tako rzecze. - Sugerujesz coś? Że jestem transem?? A po chwili, nie wiedzieć czemu, zmienił temat. - Może zjemy coś? - Amor był światowym człowiekiem i to co dla Ariel nie było tak oczywiste, historycy i badacze wiedzieli od dawna - a mianowicie w Starożytnej Grecji częstymi były przypadki obcowania mężczyzn z chłopcami. Cóż, nie będziemy tu niczego insynuować. Każdy ma taką przeszłość na jaką nie zasłużył. Tak więc nasz transik, przepraszam Amor - bóg miłości, jak sądziła Ariel - zaproponował jej coś do zjedzenia.
Powróćmy więc do właściwych wydarzeń i zasiądźmy razem z nimi do stołu, gdzie - o czym warto wspomnieć, spotkać można było nieźle już przepitego Kalafiora.
- Uwielbiam kobiety, które tak jak ty jedzą banana. - Kalafior postanowił nie szczędzić Ariel komplementów w ów wieczór. Ariel nie wiedziała co powiedzieć, w zasadzie nie mogła nic powiedzieć bo Amor wcisnął jej całego banana w usta i ślisko na nią spoglądał. Kalafior postanowił kontynuować ofensywę.
- Ty. Tak ty farbowany. A ile ty masz lat?
- Jakieś dwa tysiące. - odpowiedział pospiesznie, aczkolwiek szczerze Amor.
Ariel zakrztusiła się skórką od banana. Faktem stało się, iż różnica wieku pomiędzy tymi dwojga była w najniższym stopniu dość kłopotliwa. Bo co ludzie powiedzą na taką dziwaczną różnicę wieku? Zastanawiał się Kalafior, zastanawiała się Ariel i zastanawiał się Amor. Ale nic, Ariel postanowiła stanąć w obronie swojego wybranka. - Nie ważny wiek - ważne uczucie. - stwierdziła dumnie. - Nie ważna płeć! - Ważne uczucie! - zripostował Kalafior. Jest! Pamiętam! Pamiętam coś ze szkoły! Faktycznie, jego nauczyciel wspominał o tym jakiś czas, dawny czas temu dla żartu na lekcji fizyki. - Hm. A co ty możesz o tym wiedzieć? - włączył się do rozmowy Amor, wyczuwając drobne zagrożenie. Kalafior popatrzył na niego z wyraźnie zarysowanym znakiem zapytania na twarzy. - Uczucie! - kontynuował swoją mowę Amor - Uczucie to taka piękna rzecz! Człowiek czuje, że żyje! Aż w końcu człowiek za to uczucie chętnie oddałby życie! - Ariel z wielkim przejęciem wysłuchiwała prawdziwej mowy boga miłości Amora. No, teraz już wszyscy obecni wysłuchiwali mowy mistrza! - Miłość! Miłość nie jest jak cymbał brzmiący! - Dobra, wcale nie biorę tego do siebie - odparł Kalafior, zanim reszta zmusiła go do milczenia. Tymczasem Amor kontynuował. - Miłość nie szuka poklasku! Powietrze rozdarte zostało przez burzę oklasków za to znajome ni stąd ni zowąd porównanie. - Dziękuję, dziękuję! - odparł Amor, który był już w swoim żywiole. - Popatrzcie tylko na tych dwoje! - wskazał Amor na Ariel i na Kalafiora. Połączenie marchewki i kalafiora? Toż to banalne. Ja rozumie żeby jeszcze z groszkiem! Z tłumu wyłoniła się dobrze znana wszystkim sylwetka Jasia Fasoli. Amor zgromił Jasia wzrokiem, tak że mr Been zdecydował się na odwrót. - Za to połączenie tej cudnej istoty ze mną - kobiety z bogiem - czyż to nie jest idealne połączenie? - Tak. Jest. - przytaknęła Ariel. Kalafior smutno spojrzał na tych dwoje ze skrywaną zazdrością. - Miłość nie zazdrości! - grzmiał dalej Amor, kiedy odezwał się ktoś z tłumu. - Ty! Stary! Skąd ty bierzesz te teksty?? - A coś ty za jeden? - zripostował szybko Amor. - Ja? - odparł głos - święty Paweł. - Oj. Stary, aleś się trawy upalił! - odrzekł bóg miłości przy akompaniamencie zachwytów wszystkich kobiet. - Ariel jest czysta! - piał Amor. - Patrzcie! Nawet słynny proszek do grania, do prania nosi jej imię! Kalafior, prawie zalany, musiał coś powiedzieć, więc rzecze - a ja ja ja ja się z tobą nie zgodzę! - Co?! - odparła zbulwersowana Ariel. - Wątpisz w mą czystość?? Co? - A wiesz - nawija, rozpaczliwie już Kalafior - a masaż? - Jaki kurwa masaż?!#^#$!! - sprostowała szybko i nader wdzięcznie dziewczyna - Jaki kurwa! Masaż? Zabierałeś się do tego jak pies do jeża!%$##%^!! Kalafior wiedział, że Ariel miała rację postanowił sobie więc odpuścić. Zresztą wytrwałość nie była chyba jego najmocniejszą stroną. Postanowił więc żyć w zgodzie z naturą i się trochę przepić, zalać, wszystko jedno - ważne by nie pamiętać. Amor pewny już swego zwycięstwa - postanowił wykończyć przeciwnika psychicznie i tako rzecze - Co? Walczysz ze mną? Pamiętaj, że już nigdy nie strzelę w twoje serce! - Jakiż on władczy! I okrutny! - krzyczeli goście. Cóż, każdy bóg jest na swój sposób okrutny. Kalafior skwitował całą pseudo rozmowę słowami - Nie pytaj ile piłem, zaliczyłem. Nikt, ani Ariel, ani Amor, ani nikt z zebranych nie mieli pojęcia co Kalafior miał na myśli. Podejrzewam, że on sam również nie. Nieważne.
Rozpłomieniona Ariel odciągnęła (prawie siłą) Amora od gości i od stołu, i prowadziła go wprost w ustronne miejsce. (A wydawała się taka spokojna... - Pomyślał Kalafior zanim mu się film urwał). - Hm. Ariel? - rzecze wysokim, nieco wystraszonym głosem Amor - Gdzie mnie ciągniesz?? - Ciągnę? - rzecze Ariel do boga miłości - Uwierz mi, że jeszcze nie ciągnę... - Dobra, zrozumiałem...
Przyjechała nawet telewizja na owy jubileusz. A tam Zimoch dostał swoją ostatnią szansę - Turku! Kończ pan ten mecz!! - To jest Hiszpan odrzekł Donek, prostując komentatora TV, ale komentator był w swoim świecie i z rozmachem kontynuował - Eleganckie kobiety! W pięknych tutaj toaletach, eleganccy mężczyźni - białe koszule, wspaniałe krawaty! A jednak nie będzie radości! Kończył podjarany komentator, ale nikt go już nie słuchał - jakby zapomniał o powiedzeniu, iż ksiądz dwa razy kazania nie mówi. Oczywiście księdzem nie był, i w jego kieszeni niecierpliwie, a w tym momencie rozpaczliwie brzmiał pierścionek z diamentem, ale cóż zrobić. Miłość jak football - tam piłka jest jedna, a bramki są dwie, jak to mawiał śp. trener Górski, a tu miłość jest jedna serca są dwa. Dwa smutki. Dla Kalafiora o rozdwojeniu jaźni.

Każda historia powinna mieć porządne zakończenie - czy ta mieć będzie? No sami osądźcie. O tym co się stało z Kalafiorem i z resztą gości, co się stało z Ariel i Amorem w alkowie, już spieszę i już wam opowiem.
Był to mroźny dzień. Kalafior jednak nie czuł chłodu. Czuł tylko wielką, rozpaczliwą przepaść, która dzieliła go od szczęścia. Szedł wolnym krokiem, zostawiając za sobą ślady w śniegu jak w gnoju. Podążał na most, zdawałoby się odwiecznie i na wieki dzielący obie osady. Nie podnosił głowy, skupiał się na czubku swojego buta, lecz kiedy dotarł już prawie do połowy, podniósł wzrok. A tam stała ona. Marchewka. Śnieg zawieruszył nagle wszystkie myśli, wszystkie smutki. Obróciła cicho oczy w jego stronę. Widać było, że jej źle. - Co się stało? - zapytał zrozpaczony Kalafior. Milczała. - A chu..du..kur..ci..! - zawył prawie jak do księżyca z bólu. - Mów! Bo z tej udręki jeszcze stanę się warzywem!
- Csii... - uciszyła Kalafiora Ariel. Jej złote włosy i rude piegi jaśniały w popołudniowym słońcu, stanowiąc swoistą anomalię pogodową po środku zimy.
- Wiesz, - powiedziała - wiesz, Kalafior - zrozumiałam, że nie można budować swego szczęścia na czyimś nieszczęściu. To się nie uda. - Kalafior słuchał poruszony. - Chcesz powiedzieć - zaczął - że dla mnie zrezygnowałaś z miłości? Eh, z Amora, aaa... Wszystko jedno. - Tak. I nie. - odpowiedziała tajemniczo Ariel. - Nie zrezygnowałam z miłości. I nie dla ciebie. - Nie rozumie - odrzekł Kalafior i zaiste nie rozumiał. - Nie zrezygnowałam z miłości. Zrezygnowałam z Amora. I nie dla ciebie, tylko dla siebie. - Aha - skwitował krótko, ale Ariel ciągnęła dalej. - Zrozumiałam, że czasami kocham uczucie, nie człowieka, bo on taki nie jest, tylko mi się wydaje, że on taki jest, to znaczy ja chciałabym, żeby taki był, ale on taki nie jest. - Kalafior sterczał z nieciekawą miną i myślał cóż owo wyznanie miałoby oznaczać. W końcu rzekł. - Napaliłem pośrodku nocy w kominku, by patrząc na płonące drewno jak zamienia się w zgliszcza, zapomnieć o tobie i o Amorze, i o wszystkich tych dziwnych słowach i gestach, nieporozumieniach i gierkach. Co właściwie się tam wydarzyło? - Ariel spojrzała na Kalafiora i zaczęła opowiadać swoją wersję...
- Zaprowadziłam Amora do siebie i... No, okazało się, że moja przyjaciółka i on, już wcześniej. No wiesz. - No wiem - nie chciał przerywać zaciekawiony Kalafior, ale mu nie wyszło. - I, i był tam ten pies i goście pobiegli na miasto.
- Zaraz, goście po co goście pobiegli na miasto?? - zapytał zaciekawiony. - Bo tam jakiś czubek napier.. piorunami z wieży. (Okazało, że to był Zeus zaproszony na jubileusz Ariel, tylko mu się przyjęcia popieprzyły). - Co za pies? - zapytał Kalafior, a Mała Syrenka już spieszyła z wyjaśnieniami. - No ten stary, śmierdzący cap, co go właściciele uśpić zapomnieli. Bydle schowało się pod moim łóżkiem i... i... i nie chcę o tym mówić! - Nie krępuj się - odrzekł Kalafior - to bardzo ciekawe. - No, to. Ja nie wiedziałam, że on jest pod łóżkiem, no i Amor zapytał - co tu tak śmierdzi? (Kochany piesek - pomyślał Kalafior). A potem Amor potknął się o jego łapę i wpadł gołym tyłkiem do jego miski z żarciem. Kundel narobił tyle hałasu, że z dołu przylecieli ci psychopaci co to wszędzie kwiatki hodują. No, a oni jako dzieci kwiaty, czy coś z tamtych czasów, mieli trochę inne podejście do miłości to wyrzucili Amora przez okno. - Przez okno! - zakrzyczał rozpromieniony Kalafior. - No i oni powiedzieli, że jak to ta kurwa co myślą to pewnie latać umie. - Nie? Oni tak powiedzieli? I co się stało? - No i odleciał. Ale to nie było jeszcze najgorsze. - A co było najgorsze?? - No to, że kot ptaszka łapał.. Na prawdę nie wiedziałam, że to taki gryzipiórek - dodała skonsternowana Ariel. - Cóż, to po miłości zostało tylko wspomnienie? - skwitował Kalafior. - Nie zupełnie - odpowiedziała dziewczyna, a w głowie Kalafiora zakłębiły się myśli i oczyma wyobraźni widział już Ariel z brzuszkiem, potem z pieluchami i wózkiem. Ariel chyba odgadła jego myśli, bo szybko wydobyła Kalafiora z błędu. - Po Amorze został mi łuk i strzała. - O! Dodał zadziwiony Kalafior, by po chwili namysłu dołożyć - No to teraz ja wezmę łuk, ty weźmiesz strzałę i sobie kogoś upolujemy. - Nie sobie. Mi. Pamiętasz? Jest tylko jedna strzała - dodała rozbawiona Ariel i oboje udali się na zasłużonego drinka.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Tomasz Gryga · dnia 09.08.2009 08:38 · Czytań: 1001 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:74
Najnowszy:wrodinam