Ta historia zaczyna się jak Listopad, nagłym bólem
w miejscu po starym złamaniu. Chrobotaniem zamków.
W zatęchłych szafach. Pośród kartonowych pudełek,
wyblakłych fotografii i spłowiałych listów
o dawno nieaktualnym zapachu.
Babcia Bronka przędzie na drutach długie pacierze.
Opowiada jak wracał w śnie: tak jak wyszedł,
w spodniach i samej koszuli. Jest tamta izba i lampa,
przy której czytała do światła. Wszystkie drogi
były zasypane, nawet ścieżka do studni i wieko,
okrągłe jak ten Księżyc
- dryfował w wiadrze, aż zamarzł,
zarósł setkami igiełek. Mróz
ponacinał szyby i, przecież zbyt twardą skórę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
mariusz wojdak · dnia 04.09.2009 23:27 · Czytań: 972 · Średnia ocena: 4,8 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: