Wyspy Nieistniejącego Czasu - Miladora
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Wyspy Nieistniejącego Czasu
A A A

 

Noch ist die Welt voll Rollen,
die wir spielen... spielt auch der Tod*...
Rainer Maria Rilke
 
Wyspy Nieistniejącego Czasu
 
     – No to wybieraj – powiedział.
Dotknęła palcem mapy. Na oślep. Nawet nie patrząc.
Pochylił głowę.
     – Nieźle – stwierdził. – Wyspa Nieistniejącego Czasu.
     – Kiedy mam wyruszyć? – spytała obojętnie.
     – Jak tylko wyrzucisz trzy wody. – Podał jej złocone kostki.
     – Dwoma kostkami? – zdumiała się. – Na tych kostkach nie ma przecież wody!
     – Spróbuj – zachęcił.
Popatrzyła na niego. Na nieprzeniknioną twarz i dziwne oczy w otoczce drobnych zmarszczek. Musiał być kiedyś pięknym mężczyzną. Kiedyś... zanim czas położył dłoń na jego ciele. Czas... Wyspa Nieistniejącego Czasu... Co to mogło znaczyć?
Ujęła kostki. Miarowym ruchem rzuciła je przed siebie. Zalśniło złoto. Na błękitnym morzu rozstąpiły się fale, latająca ryba przemknęła przez pianę, biały żaglowiec sunął w słonecznym blasku...
Spojrzała. Dwie szóstki.
     – Blisko – powiedział. – Próbuj dalej.
     – Po co? – Wzruszyła ramionami.
     – To twoja szansa – odparł poważnie. – Wykorzystaj ją.
     – Powiedz przynajmniej, co to znaczy? – rzuciła nagląco.
     – To proste. – Uśmiechnął się do niej. – W twojej pamięci każde wspomnienie jest swego rodzaju wyspą w morzu codzienności. Nigdy nie marzyłaś, żeby czas przestał istnieć? Żeby coś trwało w nieskończoność... nie zmieniało się, nie odeszło, nie zblakło? To nie twoja ręka wybrała, to twój umysł podświadomie dokonał wyboru, więc idź za nim... Rzucaj! – polecił.
Zebrała kostki, spojrzała na nie uważniej i nagle dostrzegła w nich odbicie swojej twarzy. Jakby innej, młodszej, niezmęczonej brzemieniem doświadczeń... Rzuciła. Poleciały jak odpryski szkła z rozbitego kielicha... wylało się wino... czerwona perełka zastygła na złocie, spłynęła w dół, na mapę, i na białym piasku zastygła purpurową rozgwiazdą...
     – Coraz bliżej – stwierdził.
Na błyszczącej powierzchni widniała ponownie szóstka. Druga kostka odbiła plamę światła spod lampy, rysunek liczby zamazał się, zniewidoczniał...
     – Wierzysz w sprawiedliwość? – zaskoczył ją nagle.
     – A co to jest sprawiedliwość? – spytała gorzko. – Zresztą może wierzę jedynie w winę i karę?
     – Słuszna uwaga – przytaknął. – Sprawiedliwość to iluzja, jeszcze jedna pułapka wynikająca ze sformułowania pewnych zasad. Jak można bowiem wierzyć w sprawiedliwość, jeżeli nie zna się dalekosiężnych skutków swoich czynów...
     – Ale wy już je znacie – przerwała cicho.
     – My? – zdziwił się. – Powiedzmy, ja. Ale, owszem, znam.
     – I to dlatego rzucam kostkami? – odgadła. – Lecz... czy w nagrodę, czy za karę?
     – Może w imię wątpliwości? – Na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Moich wątpliwości. W tym przypadku twój umysł sam może dokonać oceny. Są w nim jeszcze inne wysepki. Te, o których nie chcesz pamiętać, ani do nich wracać. To też Wyspy Nieistniejącego Czasu. Wszystko zależy od tego, których jest więcej. A wina i kara? One istnieją tylko w tobie. To zaliczka, jaką dajesz za teraźniejszą iluzoryczność osądu.
     – A kim ty jesteś? – spytała spokojnie.
     – W ogóle, czy dla ciebie? – skonkretyzował.
     – W ogóle i dla mnie – odparła.
     – Dla ciebie? Panem Wysp Nieistniejącego Czasu. A w ogóle? Cóż, trudno zdefiniować miliony wyobrażeń, ulotnych pojęć, abstrakcyjnych tez stawianych przez ludzkie umysły. Możesz nazwać mnie Kimkolwiek i będziesz równie bliska prawdy, jak gdybyś nazwała mnie Nikim…
     – A jeżeli nie wyrzucę wody?
     – To znajdziesz się na Czarnej Wyspie – odparł. – Jednej z tych, które tak starannie ukryłaś w podświadomości.
     – To przecież będzie piekło! – rzuciła gwałtownie.
     – Piekło – zgodził się. – Nie wiedziałaś, że zarówno piekło jak i niebo nosimy w sobie?  Trywializując, a raczej mówiąc waszym językiem, czyściec też istnieje. Przypadek Tantala jest tego najlepszym dowodem...  A teraz rzucaj!
Podniosła kostki. Zważyła je na dłoni i rozglądnęła się wokół.
Wysoka, ciemna sala poznaczona była plamami bursztynowego światła... na rzeźbionych stołach leżały zwinięte rulony map, przewiązane złotym sznureczkiem... gdzieniegdzie z mroku wyłaniało się lśnieniem zwierciadło z kryształu... W powietrzu wisiała nieuchwytna i trudna do określenia smuga zapachu – coś jakby balsamiczna woń tlącego się cedru, wanilii z fajkowego dymu, aromat zasuszonej róży... Sala zdawała się nie mieć ni początku, ni końca... Jeszcze jedna Wyspa Nieistniejącego Czasu – pomyślała.
Obok Nikt-i-Ktokolwiek zawisł spojrzeniem na jej wargach.
Poruszyła nimi? Czytał w myślach?
     – Rzucaj – przynaglił.
Jego twarz, schowana w półmroku, nosiła cechy wszystkich mężczyzn świata.
Tylko oczy były własne.
Nabrała powietrza i zanim rozum zdążył uświadomić jej, co zamierza, kostki po-leciały w mrok, przecinając złociście plamy światła, kręcąc się i obracając jak satelity nienazwanych planet. Brzęknęła rozkołysana lampa... w świetlistej smudze blasku kostki zalśniły efemerycznie i uderzając w cel, opadły na ziemię. Zwierciadło pękło, rozsypało się, w iskierkach kryształu odbijając tęczę, rozmigotał mrok, dźwięczące echo powróciło od ścian i umilkło, wessane w ciemność. Nastała cisza. Tylko lampa chwiała się jeszcze... Przysypane okruchami lustra złote kostki powtarzały nieskończoność.
     – Wygrałaś – powiedział cicho.
Odłamki zwierciadła lśniły jak woda koralowych mórz w południowym słońcu... Jak obietnica spełnienia wszystkich nieuświadomionych marzeń...
     – Mogę wybierać? – upewniła się jeszcze.
Skinął głową.
     – Wybieram ciebie – powiedziała.
     – Nie jestem twoją Wyspą – zaznaczył spokojnie.
     – Już jesteś – stwierdziła cicho. – Perłowoszarą Wyspą gdzieś pośrodku drogi... między czarnym a złotym... a może na drodze do raju?
     – Czemu chcesz przeżywać niewiadome, skoro możesz wybrać spełnienie? – zapytał Nikt-i-Ktokolwiek.
     – Bo chcę przeżywać niewiadome spełnienie. Z tobą – odparła. – Wszystko tamto i tak już nie wróci, nawet jeżeli cofniesz mnie w przeszłość... To już nie będzie to samo. Nie wierzę w przeszłość. Chcę poznać przyszłość. Nie potrafię tego określić, ale chcę iść naprzód, przez Wyspy Istniejącego Czasu. Z tobą – dokończyła cicho.
Nikt-i-Ktokolwiek popatrzył na jej twarz, na wyczekujące, zasnute lekką mgiełką zamyślenia oczy i podniósł się z miejsca.
     – Tego oczekujesz? – zapytał.
Wyciągnął ramiona i przytulił ją do piersi.
Szeroki, czarny płaszcz spłynął na jej głowę.
Wtopiła się w ciemność.
_____________________________________________________________
 
     – Nie wiedziałaś, że nie ma Wysp Istniejącego Czasu? – spytał Nikt-i-Ktokolwiek, rozchylając poły płaszcza.
     – Thanatosie... – szepnęła, z głową wciąż na jego piersi.
     – Nie ma – powtórzył. – Czas zawsze jest dokonany. Lub taki, na który się czeka.
     – A jeżeli czeka się w nieskończoność? – spytała.
     – To prawda – odparł. – Wtedy nic, co dzieje się wokół, nie ma znaczenia. Nie istnieje. Tym niemniej, odchodzi w przeszłość...
     – Wszystko, oprócz czekania – dorzuciła cicho. – A ty? Czy też czekałeś kiedykolwiek na coś?
     – Czekałem na ciebie – powiedział. – Długo.
     – I wiedziałeś, co zrobię – stwierdziła ze smutkiem.
     – Nie! – zaprzeczył. – Tego się nie da przewidzieć. Zaskoczyłaś mnie, wybierając.
     – Wielu cię już wybrało – szepnęła.
     – Nie dałem im szansy – przyznał spokojnie. – Tobie, tak. Chciałem zobaczyć, jak postąpisz. I dlatego nie mogę zabrać cię z sobą. Związałaś mi ręce tym rozbitym zwierciadłem. Uwolniłaś wodę – eliksir życia.
     – Jak w baśni? – spytała.
     – Bardziej – powiedział. – To jak nieśmiertelność. Ponadczasowe marzenie o mitycznej Arkadii, które spełniło się w odpryskach lustra…
     – Przez całe życie jesteśmy niespełnionymi kochankami ciebie, Thanatosie – stwierdziła cicho. – Nie można tego zmienić. Jak więc zamierzasz to uczynić?
     – Zostaniesz tutaj – powiedział. – I co noc będziemy rzucać kości. Zaczniesz marzyć o tym, by móc wypowiedzieć życzenie. A kiedy uda ci się wygrać...
     – Nie! Pozostawię to życzenie tobie – stwierdziła. – Nieśmiertelność przecież nic nie daje. Ile trzeba czasu, by nasycić się życiem, zmęczyć, by stępiła się wrażliwość, spowszedniała przygoda, ostygły uczucia... By nawet pamięć szczęścia zatarła się i zblakła... Nie chcę nieśmiertelności. Będę czekać na ciebie. To stanie się moją Wyspą. Wyspą Zapomnianego Czasu…
     – A więc rzucaj – powiedział. – Może uda ci się uwolnić wodę Lety.
     – I to wystarczy? – spytała.
     – Nie. Ale będziesz szczęśliwa – uśmiechnął się lekko.
     – A więc szczęście jest niepamięcią? – spytała zdziwiona.
     – Tak. Szczęście jest niepamięcią wszystkiego, co nie jest szczęściem – odparł poważnie. – Chociaż i odwrotnie, niepamięć też może być szczęściem.
     – Wybieram to pierwsze – szepnęła.
     – Jeszcze nie wygrałaś – przypomniał jej spokojnie. – I możesz nie wygrać.
     – Więc co mam robić? – Spojrzała na niego.
     – Rzucaj – powtórzył, kładąc przed nią trzy złote kostki o lśniących, połyskliwych powierzchniach. – Wystarczy, że wyrzucisz jedną czarną wodę. Wodę Lety...
Zgarnęła kostki w stulone dłonie, pochyliła głowę i zamknęła oczy. A potem, delikatnym ruchem unosząc ramiona, rozwarła palce nad kryształowym kielichem... szkło zaśpiewało srebrzyście... kostki brzęknęły o dno i wino zmieniło kolor, ciemniejąc w atramentową czerń bezgwiezdnej nocy... Nie podnosząc powiek ujęła kielich, strącając parę kropel i  przytknęła go do ust...
     – Nie, nie pij – powstrzymał ją. – Nie musisz. Udało ci się. Wygrałaś. Więc czy teraz mogę wypowiedzieć życzenie? – zapytał cicho.
     – Mów – szepnęła łagodnie.
     – Weź mnie w ramiona – odszepnął – żebym wiedział, jak to jest, kiedy można umrzeć...
Spojrzała mu w twarz, w pociemniałe nagłym pragnieniem oczy, zasnute mgiełką oczekiwania, i podnosząc się z miejsca, łagodnym ruchem objęła jego głowę, przytulając do piersi.
Szeroki, czarny płaszcz spowił ich oboje.
Wtopili się w ciemność.
_____________________________________________________________
 
     – Nie wiedziałeś? Jak mogłeś nie wiedzieć, że te wszystkie Wyspy są przecież tym samym? –  spytała cicho pod namiotem płaszcza.
     – Wiedziałem – powiedział. – Są takie same, bo ich nie ma, nie istnieją, a jeżeli nawet, to tylko w nas i dlatego jednocześnie są zupełnie inne, jak inni jesteśmy my sami. Więc żeby znaleźć się na jednej z tych Wysp razem z tobą, musiałaś wziąć mnie w ramiona, jak przedtem ja ciebie.
     – Thanatosie – szepnęła. – A więc to prawda, że jesteś najbardziej samotnym Nieistnieniem na świecie?
     – To prawda – przyznał powoli, po czym dodał ze smutkiem. – Każda istota, którą zabieram, odchodzi ode mnie. Przemierzam czas i gwiazdy, lecz nic mi nie pozostaje, oprócz pustki.
     – Lecz teraz i ty będziesz miał swoją Wyspę. Wyspę Zapamiętanego Czasu – powiedziała miękko i kojącym gestem przytuliła jego dłoń do twarzy.
     – Dziękuję ci za nią – wyszeptał. – Nikt mi jeszcze tyle nie ofiarował. Lecz czym mógłbym odwdzięczyć się tobie? Za tę chwilę, kiedy byłem śmiertelny i poznając smak szczęścia, umierałem w twoich ramionach... Czym? Powiedz.
     – Zwróć mi kogoś – poprosiła cicho. – Nie przeszłość. Zwróć mi czyjąś przyszłość... wszystkie dni, których nie przeżyliśmy razem, nasze niepoczęte dzieci, wspólne życie, starość, wszystkie plany, marzenia, uczucia, wszystko to, co nie spełniło się kiedyś, bo zabrakło czasu... bo wybrał ciebie...  i przegrał. Zwróć mi...
Nikt-i-Ktokolwiek popatrzył z nagłym smutkiem na jej błagalne, pełne nadziei oczy i zawahał się.
     – Jesteś pewna? – zapytał. – Pewna, że tego właśnie chcesz?
Skinęła głową.
     – I po to sprowadziłaś mnie na swoją Wyspę? – upewnił się. – A jeżeli się mylisz?
     – Wrócisz po mnie. Albo ja wrócę do ciebie – przyrzekła.
     – To już nie będzie to samo – stwierdził spokojnie. – Przegrani nie stawiają warunków, wiesz o tym. Stracisz wszystko. Czy więc nadal tego pragniesz? Pamiętaj, mogę oddać ci czyjeś życie, lecz to nie znaczy, że oddaję ci jego przyszłość. Nie! Nawet jeżeli ty tego chcesz... nie mogę...
     – Więc po co jest życie? – zapytała z rozpaczą. – Czemu istniejemy, czym jest to nasze ulotne, nic nieznaczące trwanie? Czym?!
     – Iluzją mitu – powiedział. – Przemieszczaniem się w czasie, który nie istnieje. Wyspą Usiłowań w strumieniu Niepamięci. Niczym szczególnym ani szczególnie ważnym, a jednocześnie ważnym szczególnie, choć tylko przez chwilę i dla ciebie, jak dla każdego z was... Nie, nie mogę – powtórzył.
     – Więc podaruj mi jego wieczność tutaj... Wieczność Zapamiętanego Czasu – powiedziała błagalnie.
Nikt-i-Ktokolwiek zawahał się.
     – Nie jestem Panem Czasu – stwierdził ze smutkiem. – Jestem Panem Chwili. Tej, która przychodzi raz w życiu i zabiera was z sobą. Ale można ją przeżyć wielokrotnie, chociaż nie do końca. Czy tak chcesz przeżywać? Tylko to bowiem wolno mi komuś ofiarować.
     – Chcę – powiedziała. – Jeżeli będziesz miał jego twarz i jego ciało... Tak, chcę!
     – Zawsze mam czyjąś twarz i czyjeś ciało – odparł łagodnie. – Bo spełnienie u granicy trwania jest spełnieniem ostatecznym, a każda z Wysp to tylko przelotna pociecha pożegnań.
Zamknęła oczy.
Nikt-i-Ktokolwiek uśmiechnął się lekko, jego twarz zaczęła zmieniać się, młodnieć, przeobrażać... rysy złagodniały, zniknęły cienie na policzkach, a potem, uniósłszy rękę, dotknął jej powiek i kiedy spojrzała, nie chciała widzieć już nikogo więcej...
Szeroki, czarny płaszcz opadł z jego ramion i wtopił się w ciemność.
_____________________________________________________________
 
     – I to już wszystko? – spytał Ten-Ktokolwiek-To-Był.
     – Nie – dokończyła z uśmiechem. – To dopiero początek...

 

 

_____________________________________________________
 * Świat pełen jest jeszcze ról, które gramy... gra także śmierć...

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 25.09.2009 10:18 · Czytań: 3402 · Średnia ocena: 4,87 · Komentarzy: 41
Komentarze
msh dnia 25.09.2009 15:52 Ocena: Świetne!
nie mam uwag, przynajmniej negatywnych ) ładna opowieść "bajecznie-filozoficzna". podoba mi się spokój, w którym można się zanurzyć. pozdrawiam serdecznie. msh
Miladora dnia 25.09.2009 16:32
Dziękuję, Msh-siu... - cieszę się, że znalazłeś w tej opowieści coś dla siebie i że niczego nie muszę wyjaśniać... :D (hihi)
wyrrostek dnia 25.09.2009 16:33 Ocena: Świetne!
Uwielbiam nastrój ulotnej zasłony, pod którym można tak wiele powiedzieć, czuć tyle, doganiać marzenia, uświadamiać sobie realia, dochodzić prawdy.
świetne i już :D
SzalonaJulka dnia 25.09.2009 17:56 Ocena: Świetne!
hmm... zmusiłaś mnie do myślenia... a tego nie lubię ;) co wymyśliłam, to już wiesz, więc tylko zostawiam ocenkę :D
Miladora dnia 25.09.2009 18:10
Wiem, Szalonka... ;)
Tym niemniej proszę - wpisz te swoje przemyślenia, bo są dla mnie ważne... wiesz, dlaczego... :D
A poza tym innym też coś mogą dać...
Dziękuję Wu, dziękuję Szalonka... ;)
Samuel Niemirowski dnia 25.09.2009 20:03 Ocena: Świetne!
Wyczytałem w okienku internetowym, na zakładce po lewej:
"Wyspa Nieistniejąc.." i tu się tytuł urywa. Ale myślę sobie, że pewnie Wyspa Nieistniejącego Czasu. Patrzę, wchodzę, a jakże! Czy była to tylko intuicja, nie kobieca, bo męska, czy też może jakaś telepatia - tele uzasadniona kablem telefonicznym i modemem? To trudno stwierdzić. To nie ma znaczenia.

Ale wiesz,
zmęczony jestem. Nie czytam. Rozważania filozoficzne na poziomie ogólnym. Być może trafne, albo nie trafne. Jakoś mnie to nie bardzo w takiej okładce.

Ja tam w sprawiedliwość wierzyć nie muszę, ważne, że będę ją wymierzał - mógłbym sobie powiedzieć.



Bez oceny.

Pozdrawiam.
gabstone dnia 25.09.2009 22:23 Ocena: Świetne!
A ja w tym tekście utonęłam. Jakby nie wyspy to były, a ocean nieistniejącego czasu. Mila, dla mnie jak dotąd Twoje najlepsze opo ma PP. Znajdę czas to wrócę, żeby sie powywnętrzać na temat. Na teraz... Wiesz:)
Samuel Niemirowski dnia 26.09.2009 01:53 Ocena: Świetne!
Uff.... już Nietzsche pisał prościej :)

Nie dla głupich.
Bajdurzysta dnia 26.09.2009 12:41 Ocena: Świetne!
Piękne i trudne, trzeba przyznać. Twój język mnie poraża swoją plastycznością i bogactwem, coś wspaniałego. Nie przepadam za wynurzeniami filozoficznymi, ale Ty Miladoro potrafisz przekonać do wszystkiego. Oczywiście świetnie!
Miladora dnia 26.09.2009 13:00
Dziękuję Samuelu i Bajdurku - sami chyba wiecie, jak trudno czasem zdefiniować i zwerbalizować pewne ulotne myśli, odczucia, jak długa bywa droga do zrozumienia, nawet samego siebie... chociaż stąpamy przecież po tej samej ziemi i wyposażono nas w te same zmysły... ;)
Dziękuję, Gabuniu - za wejście w mój świat i jego odczucie... ;)
Ciekawa jestem Twoich przemyśleń...
SzalonaJulka dnia 26.09.2009 20:45 Ocena: Świetne!
Wg obietnicy wklejam skompilowane przemyślenia z gadulca:
"Pięknie określiłaś te Wyspy - zapamiętane i ukryte przed samym sobą...
Gra natomiast jest losowa, więc zdeterminowana przez los, a w dodatku przez siłę pragnień, które potrafią zmienić wynik na teoretycznie niemożliwy..."
ecce всё :)
Hyper dnia 27.09.2009 02:42 Ocena: Świetne!
To jest piękne i głębokie. Napisałam "to", ponieważ w moim odczuciu to, co stworzyłaś, nie jest tylko opowiadaniem. Jest głęboką wędrówką wgłąb własnego umysłu, dyskusją z samym sobą, z własnym bytem, głębokim przemyśleniem na temat życia i śmierci. Dodatkowo styl, jaki obrałaś, nie daje czytelnikowi innego wyboru, jak tylko zatracenie się w wizji do reszty. Dla mnie jest to najbardziej magiczna treść, jaką odebrałam z Twojej ręki.
Miladora dnia 27.09.2009 02:49
A niech mnie! :bigeek:
Najpierw Szalonej udało się wytłumaczyć mi, co jest w podtekstach, a teraz Hyperek podsłuchał we mnie rozmowę z moim alter ego... ;)
I wreszcie zaczynam rozumieć własne opowiadanie... :D
Wcale nie żartuję, naprawdę nie byłam go w stanie do końca ogarnąć ani zdefiniować... :D
Dziewczyny, duży buziak dla Was... ;)
ginger dnia 27.09.2009 19:17 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
- To proste. - Uśmiechnął się do niej. - W twojej pamięci każde wspomnienie jest swego rodzaju wyspą w morzu codzienności. Nigdy nie marzyłaś, żeby czas przestał istnieć? Żeby coś trwało w nieskończoność... nie zmieniało się, nie odeszło, nie zblakło? To nie twoja ręka wybrała, to twój umysł podświadomie dokonał wyboru, więc idź za nim...
- Rzucaj! - polecił.

Skoro to mówi jedna osoba, to dlaczego taki dziwny zapis? Wybił mnie z rytmu niepotrzebny myślnik.

Cytat:
Zważyła je na dłoni i rozglądnęła się wokół...

To są tylko moje widzi-niedźwiedzie, ale nie znoszę tego słowa. Dużo bardziej podoba mi się rozejrzała... Nie pytaj dlaczego.
I to nie jest zarzut; musiałam tylko powiedzieć, że mnie skręciło :p

Cytat:
Wysoka, ciemna sala poznaczona była plamami bursztynowego światła... na rzeźbionych stołach leżały zwinięte rulony map, przewiązane złotym sznureczkiem... gdzieniegdzie z mroku wyłaniało się lśnieniem zwierciadło z kryształu... W powietrzu wisiała nieuchwytna i trudna do określenia smuga zapachu - coś jakby balsamiczna woń tlącego się cedru, wanilii z fajkowego dymu, aromat zasuszonej róży... Sala zdawała się nie mieć ni początku, ni końca...

Nie rozumiem - dlaczego raz po wielokropku masz wielką literę, a raz małą? Lepiej by to wyglądało, jakbyś to ujednoliciła :yes: I to nie tylko w tym akapicie...
Moim zdaniem rzecz jasna ;)

Albo jestem za głupia, albo za młoda, ale jeszcze nie wszystko do mnie dotarło. Czuję podskórnie filozofię zawartą w tym opowiadaniu, ale jakoś nie chce zbyt wyraźnie dotrzeć ani do mojego mózgu, ani serca. Przepraszam Milciu, ale za wiele tu dla mnie... Przynajmniej na razie...
Boshe... Co za głupoty... Trudno.
Wiedz, że przeczytałam, i język bardzo mi się podobał, i styl - taki spokojny i... Ciepły? Jakoś tak. Uwielbiam Twoje pisanie.
Krystyna Habrat dnia 27.09.2009 22:56 Ocena: Świetne!
Jestem pod wrażeniem Twojej wyobraźni, głębi intelektu i swobody twórczej. Pomysł - niezwykły. Skosztowałam i rzuciłam się na to, jak łakoma dziewczynka na tort. Nie da rady na raz... a raczej: nie wystarczy przeczytać raz. Wiesz dlaczego? Według mnie - skromnego czytelnika - opowiadanie nie może się opierać na tak dużej ilości dialogu. Dokończę tort jutro.
Miladora dnia 28.09.2009 00:29
Dziękuję, Imbirku za wizytę... :D
A teraz po kolei:
1. "...wyboru, więc idź za nim...
- Rzucaj! - polecił."
Dlaczego taki zapis? Bo mówiąc to zawiesił głos, wielokropki stworzyły pewną pauzę, a "Rzucaj..." rozpoczęło następną myśl. Dlatego jest osobno - nie mówił tego na jednym oddechu.
2. Rozglądnęła... w tym kontekście nie pasowało mi słowo "rozejrzała", jest jakby mniej wieloznaczne, bardziej prozaiczne.
3. "Wysoka, ciemna sala poznaczona była..." - zauważ, w którym miejscu są kropki. Ten akapit składa się z pewnych obrazów i każdy kończy się kropką. Dlatego od pewnych momentów zaczyna się nowe zdanie - nowy obraz. Pierwszy obraz to jakby opis sali i jej klimatu. Drugi wprowadza jej zapach potęgujący te wrażenia.
Trzeci obraz to jakby podsumowanie - "Sala zdawała się nie mieć ni początku, ni końca."
To było świadome i przemyślane... ;)
No i nie wszystko może dotrzeć, bo nawet do mnie nie wszystko dociera, tak jakby bohaterowie tego opowiadania szli swoją, pełną niespodziewanych zwrotów drogą, realizując jakieś swoje zamysły, których nie mają zamiaru zdradzać nikomu - prowadzą grę o coś niesłychanie ważnego dla nich... Być może im obojgu to się udało...
To opowiadanie intuicyjne - tak bym je nazwała. To znaczy, że napisało mi się samo i nie pytaj mnie dlaczego. Nie wiem...
A chciałam jeszcze tylko dodać, że dlatego odbiór każdego czytelnika jest dla mnie taki ważny... ;)
buziak, Kaczuszko... :D
Miladora dnia 28.09.2009 00:48
Dziękuję, Sokol... ;)
Nie wiem, czy nie może się opierać tylko na dialogach... próbuję, a raczej piszę, bo czasem same mi się narzucają, różne rzeczy.
Zazwyczaj humoreski, bo zawsze miałam problem z pisaniem rzeczy poważnych, bojąc się, że mogą być zbyt emocjonalne. Trudno mi było po prostu to ocenić. Ale nie chcę mieć etykietki kogoś, kto tylko rozśmiesza... dlatego od czasu do czasu wrzucam i takie teksty, chcąc się przekonać, jaki będzie ich odbiór.
I tak, jak powiedziałam - każdy komentarz jest dla mnie ważny.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Krystyna Habrat dnia 28.09.2009 11:13 Ocena: Świetne!
Cieszę się, że pozytywnie zareagowałaś, bo bardzo się Ciebie bałam.No, żartuję. Po prostu dialogi są dla czytelnika trudniejsze z powodu natłoku myślowego. Podobno człowiek może zareagować świadomie tylko na 2 bodźce na sekundę. Dlatego, aby wysmakować w tekście każdą perełkę, nacieszyć się każdą myślą, skojarzeniem, docenić pomysły i styl, trzeba narrację nieco rozrzedzić. Tak mnie się wydaje, jako odbiorcy. Podnoszę ocenę na 6.
ginger dnia 28.09.2009 11:38 Ocena: Bardzo dobre
2 i 3 to kwestia spojrzenia. Natomiast z 1 bym coś zrobiła... Nie podoba mi się ten myślnik, nawet uzasadniony oddechem. Mimo wszystko uważam, że taki zapis jest zarezerwowany dla dialogu. Może po wielokropku dać kawałek narracji, potem rzucaj od nowego myślnika, ale w tej samej linijce...? Bo ja się pogubiłam.

Opowiadanie bardzo ciekawe. Będę do niego wracała :)
Miladora dnia 28.09.2009 12:01
Dziękuję, Sokol - wiem, że dialogi są trudniejsze dla czytelnika, ale jeżeli się w nie wejdzie, to jest tak, jakby się prowadziło dialog z własnymi myślami. Ja takie dialogi często prowadzę, stąd forma tego opowiadania. Przypuszczam, że większość ludzi to ma. Może ludzie piszący szczególnie nawet, gdyż prawdopodobnie, jak ja, opowiadają sobie w myślach wiele rzeczy.
Tak mi się skojarzyło - gdybyśmy były niewidzialnymi uczestniczkami tej gry, musiałybyśmy nieźle główkować, by ją zrozumieć, nie mając możliwości powrotu do niej i głębszej analizy.
Utwór literacki na szczęście daje taką możliwość, a ja z niej skorzystałam... ;)
I, na litość boską, nie masz powodu mnie się bać... :D
Jeszcze raz dziękuję, że zechciałaś zagłębić się w ten tekst... ;)

Imbirku kochany - ja to rozumiem, ale tym razem jednak zostawię taki zapis. On mi po prostu leży... ;)
bassooner dnia 28.09.2009 13:03 Ocena: Bardzo dobre
ciężkie to... a i na pewno mądre, nie wiem tylko czy nie jestem na to za głupi... ;-)))
Krystyna Habrat dnia 28.09.2009 14:21 Ocena: Świetne!
Uwielbiam teksty głębokie intelektualnie i oparte na niecodziennej wyobraźni, jak Twój. Dlatego stawiam go b. wysoko.
Mam tylko wątpliwości co do nadmiaru fajerwerków myślowych, jakie gromadzą się w każdym zdaniu dialogu. Takie rzeczy łatwiej się wymyśla i pisze (jeśli się potrafi), niż czyta. A pisze się dla czytelników. Nie chodzi o rezygnację z intelektualizmu, o pójście na łatwiznę. Wielu, jak np ja, pragnie właśnie takie rzeczy czytać (inne też).
W.Tatarkiewicz, którego teksty filozoficzne są przystępne i dobrze się je czyta, tłumaczył to tak: aby tekst pisany był zrozumiały, pomiędzy autorem a czytelnikiem musi być wykonana pewna operacja myślowa, wyjaśniająca tekst i on, jako autor, bierze ją na siebie. Inaczej czytelnik może się zniechęcić, że nie rozumie.
To o baniu się było, jak zaznaczyłam, żartem, ale wiem, że potrafisz być bezkompromisowa w bronieniu swych racji. I dobrze.
Daj więcej podobnych tekstów.
Miladora dnia 28.09.2009 14:28
Sokol, kochana - cały szkopuł w tym, że ja to pisałam dla przyjemności, dla siebie i do szuflady wtedy, gdy nie wiedziałam jeszcze o portalu, a więc ponad rok temu... :D
Zdecydowałam się poddać osądowi czytelników nie zmieniając w zasadzie formy tej opowieści, bo chyba było mi żal to przerabiać na coś innego... I stąd ten brak dialogu z czytelnikiem... ;)
Ale - "ancora imparo" jak powiedział Michał Anioł - ciągle się uczę...
Duża buźka za tę rozmowę ze mną... ;)
Jack the Nipper dnia 29.09.2009 13:03 Ocena: Świetne!
No, nie jest to łatwy tekst. Po tej bardzo odkrywczej mysli, wycisnę może coś więcej.

A zatem mamy hazard. Bohaterka rzuca kostkami i tylko jedna kombinacja daje wygraną. Ale co jest nagrodą? Prawo wypowiedzenia życzenia. Kiedy już życzenie jest wypowiedziane, okazuje się być nie do końca zgodne z regulaminem, albo moze krupier jest niewypłacalny?
Albo inaczej - krupier oszukuje od początku do końca. Na 216 możliwych kombinacji 1 wygrywa, więc bleffuje, licząc (z rachunku prawdopodobieństwa ma wszelkie podstawy) że nie padnie wygrana. Myli się jednak i wygrana pada. Co robi krupier? Nie traci pogody ducha, lecz tak manipuluje bohaterką, by ta przekazała nagrodę jemu - w sensie wypowiedziała życzenie zgodnie z oczekiwaniami krupiera. Gdy bohaterka początkowo ma inne zamiary, krupier ogłasza, ze spełnienie pierwotnego zyczenia nie ejst możliwe. To kolejny bleff, naiwna bohaterka nie sprawdza możliwości krupiera, nie powołuje sie na regulamin, nie grozi odwołaniem do wyższej instancji. Przyjmuje, jak pokorne ciele, werdykty krupiera i się im podporządkowuje i to jeszcze w taki sposób, że mysli iz coś od niej zalezy.
Krupier jest przebiegły, udaje że chce przegrać, a w rzeczywistości wygrywa zawsze, Jest odwróceniem Mefistofelesa z "Fausta", który to "Ciągle zła pragnąc, zawsze dobro czynił". Tutaj zaś krupier oszukuje zawsze i udając, ze chce dobra, czyni zło. Kiedy bowiem bohaterka ocknie się ze swojej iluzji kac będzie niewyobrażalny.
Kim zatem jest krupier? Nie może być diabłem, przynajmniej nie w rozumieniu z "Fausta". Nie moze być aniołem, bo czyni zło, więc z definicji odpada. Jest zbyt wyrafinowany na prostego organizatora nielegalnych gier hazardowych w trzy karty.
Kim więc jest? W czyją pułapke wpada naiwna bohaterka? Odpowiedź jest tylko jedna - na podstawie przebiegłości, cynizmu, skłonności do wyrafinowanego zła, kłamstw,, manipulacji czynionych z miłym uśmiechem i pod czarnym płaszczykiem czułości - krupier jest kobietą.
Miladora dnia 29.09.2009 15:19
No nie, de Nipper - po prostu mnie zatkało! :bigeek:
W niewyobrażalnie przystępny sposób opowiedziałeś mi własne opowiadanie. I nie mogę się nie zgodzić z Tobą... ;)
Masz rację...
Ale... jest pewne "ale"... ;)
W konsekwencji bowiem oboje otrzymują to, czego pragną...
A więc oboje grają od początku, maskują się i starają wykorzystać nie tylko atuty, ale i każdą blotkę... ;)
I tak, masz znowu rację - Śmierć może być kobietą... ;)
Przyznaję, że Twoja interpretacja przyprawiła dodatkowym smaczkiem tę historię...
Dziękuję i szczerze podziwiam Twoją wnikliwość... :D
Jack the Nipper dnia 29.09.2009 16:02 Ocena: Świetne!
Zgoda. Oboje wygrywają, ponieważ zachodzi jeden szczególny przypadek - bohetarka nie wybudzi się ze swoich iluzji i pozostanie w nich na zawsze. Co za tym idzie iluzja staje się rzeczywistością, bo nie ma innej alternatywy.
Krupier (pozostanę przy tej nazwie), zawsze wygrywa, także dzięki manipulacji. Bohaterka myśli, że wygrywa i to ją uszczęśliwia. Czy dowie się o tym, że tak naprawdę przegrała? Nie, nie dowie.
Można więc dointerpretować sobie to na religijną modłę, żeby lepiej objaśnić. Bohaterka umiera, by żyć wiecznie ze śmiercią. Teraz są dwie drogi:
Jeśli po zgonie nie ma nic, wówczas faktycznie wygrywa - znajduje się w iluzji (jest martwa) i nigdy sie nie obudzi, a wiec nie zmieni swego stanu położenia, czyli - jak wcześniej napisałem - nie ocknie się i nie dopadnie jej niewyobrażalny kac.
Jeśli po zgonie następuje jakieś drugie życie, wskrzeszenie czy tym podobne - wówczas bohaterka przegrywa, bo zmarnowała życzenie, bo padła ofiarą krupiera z którym chciała być, a nie ejst, gdyż żyje, została wskrzeszona i skazana na samotność bez ukochanego krupiera. Dostaje drugą szansę, ale jak wspominałem - kaca będzie miała przeogromnego.

Jeśli twierdzisz, ze bohaterka też wygrywa, to znaczy że nie żyje już na wsze czasy i nic nigdy nie odmieni jej losu.

Pytanie tylko - czy nie żyjąc, zarówno cieleśnie i duchowo, zdaje sobie sprawę ze swej wygranej?
Miladora dnia 29.09.2009 19:32
I znowu masz rację, de Nipper... ;)
Ale... napisałam wcześniej Imbirkowi:
"tak jakby bohaterowie tego opowiadania szli swoją, pełną niespodziewanych zwrotów drogą, realizując jakieś swoje zamysły, których nie mają zamiaru zdradzać nikomu - prowadzą grę o coś niesłychanie ważnego dla nich... Być może im obojgu to się udało..."
A potem Tobie:
"W konsekwencji bowiem oboje otrzymują to, czego pragną..."
Napisałeś:
"Jeśli twierdzisz, że bohaterka też wygrywa..."
I tego właśnie nie wiem... Otrzymują to, czego każde pragnie, ale czy jest to wygrana, nie wiemy...
I chyba na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi, co Twój komentarz doskonale i w sposób logiczny udokumentował... ;)
Dziękuję, Jack - powinieneś chyba prowadzić warsztaty rozumienia tekstów... gdyby co, to ja się zapisuję... :D
W każdym razie opłaciło się dać to opowiadanie na portal, by wysłuchać takich głosów jak Twój i Twoich poprzedników.
Myślę też, że tak dogłębnej analizy jeszcze nikomu nie zrobiłeś, więc i za to dziękuję, w dodatku pełna podziwu.
Masz naprawdę dużą buźkę za to... ;)
Jack the Nipper dnia 29.09.2009 23:05 Ocena: Świetne!
No to teraz już wszytko mi pasuje - dostaje to co chciała, mysli, ze wygrywa, a jaka jest prawda obiektywna - nie wiemy. I tak może zostać :)

Ten tekst można było skwitować, albo jednym zdaniem, albo się rozwodzić w interpretacjach, do czego się znakomicie nadawał, jak jeden z niewielu tutaj. Nie wiem kiedy znowu się tak rozpisze w komentarzu :lol:

Napisany przystępnie, a jednocześnie dający wiele do myślenia. Brawo :)
Miladora dnia 30.09.2009 03:28
To ja Cię chyba zgłoszę, de Nipper, do rekordów portalowych za - Najbardziej dogłębną analizę tekstu. :D
buziak :D
gabstone dnia 01.10.2009 21:59 Ocena: Świetne!
No to wróciłam. I co ci powiem. Każdy ma swoje wyspy . I każdy dąży, żeby na nie popłynąć. Bo Wyspy Nieistniejącego czasu zamykają się dla mnie w prostych słowach. Miłość, szczęście, pożądanie, pragnienie. Czasem można tak pragnąc śmierci, że uwierzysz, że to dla ciebie najlepsze wyjście. Można pragnąć też niemożliwego, i się spełni. Czym dla mnie jest to opo? Marzeniem. Bo marzenie to walka o niespełnione do tej pory zamierzenia, założenia. Nawet w mistycznym, pełnym złudzeń świecie trzeba założyć, ze rzut kostką odmieni Twój świat. I, ze Wyspy nieistniejącego czasu mogą istnieć dla Nas wszystkich. Wieloznaczność interpretacji pokazuje, ze to opo nie jest proste do odczytania, każdy znajdzie w nim swoja wyspę. Gdyby nie to, że pisałaś je ponad rok temu zaczęłabym szukać alegorii. a na dziś powtórzę, świetne.
Miladora dnia 01.10.2009 23:11
Życie jest pewnego rodzaju grą, a każdej grze nieodmiennie towarzyszą marzenia i nadzieja... Masz rację, Gabuniu - można i często pragnie się niemożliwego. Ale czasem nawet to "niemożliwe" się spełnia... I chociaż za wszystko płacimy jakąś cenę, świadomość tego nie jest w stanie nas powstrzymać...
Dziękuję za te Twoje przemyślenia - wzbogaciły i mnie i ten tekst.
buziaczki dla Ciebie ;)
Arkady dnia 27.10.2009 00:43 Ocena: Świetne!
Coś skradłbym tutaj... I nawet wiem co... A swoją drogą to skąd czerpiesz pomysły. Może zdradzisz mi swoją studnię... Piękne.:D
Miladora dnia 27.10.2009 00:47
To studnia arkadyjska, Kreciku Arkady... :D
Też masz taką... ;)
Dziękuję, Kochany...
herbaciarz dnia 27.10.2009 13:49 Ocena: Świetne!
piękne jest wtedy, gdy treść spaja się z formą w monolityczną całość. Dla mnie piękne.
Miladora dnia 27.10.2009 14:25
Dziękuję, Herbaciarzu... :D
(lubię różne rodzaje herbat... ;) )

Faktycznie, dawno Cię nie było, a teraz wróciłeś i podobno domagasz się wiwisekcji... ;)
Alisana dnia 28.10.2009 13:09 Ocena: Świetne!
Nie jestem szczególnym znawcą literatury, a tym bardziej daleko mi do prawdziwego filozofa, ale zawsze pociągały mnie powieści filozoficzne, w których z dziecinną wręcz fascynacją poszukiwałam odbicia własnych poglądów. Coś mi pozostało z tamtych czasów. Mianowicie uwielbiam teksty tego typu.
Czy temat mi odpowiada? Czy zgadzam się przesłaniem? No cóż, nie do końca, ale nie o to przecież chodzi. Czytało mi się przyjemnie i mimo głębi intelektualnej tego opowiadania zrozumiałam jego ideę (przynajmniej taką mam nadzieję.) Popieram wszelkie pozytywne oceny.
Miladora dnia 28.10.2009 13:33
Dziękuję, Alisano, serdecznie i pozdrawiam z uśmiechem... :D
Nova dnia 11.02.2010 20:25 Ocena: Świetne!
Gdy zaczynasz rozmylać to płyniesz wraz ze słowami...
Głębokie, dojrzałe, pięknie napisane.
Miladora dnia 12.02.2010 02:20
Noviutka - chodzę za Tobą po tym moim strychu i uśmiecham się.
Dzisiaj zwiedziłaś Wyspy i cieszę się, jeżeli coś zabrałaś ze sobą. ;)
Dziękuję.
woda dnia 24.07.2010 09:22
Czytałam na bezdechu... Ty masz swoje "rozmowy" ja Stworzonko... głębia wewnetrzego rozdarcia i tesknota wewnetrznej nieobecności pozwala stworzyć właśnie to czym mnie zauroczyłaś. Masz takie bogate wnetrze.... daj mi jedna ze swoich Wysp.... tę Niezaspokojonego Zapomnienia .... tęsknię.
Miladora dnia 24.07.2010 10:20
Dziękuję, Wodo, za miłą wizytę (woda to jest to, co lubię najbardziej - czy Ty też i stąd jest ten nick?) :D

Każdy z nas ma takie wyspy w sobie, a pisanie pozwala je odnaleźć. ;)
Powodzenia na portalu życzę.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty