Patrzysz na drzewo i widzisz siebie.
Pień to twoje życie, gałęzie - lata, a liście - dni.
Potem drzewo usycha, a ty odchodzisz.
Drzewo
Mieszkałam kiedyś spokojnie w starej, dwupiętrowej kamienicy.
Na podwórzu rosło dzikie wino, oplatając płot i wspinając się po ścianach. Rok po roku patrzyłam, jak sięga coraz wyżej, bujną zielenią spowijając dom. A potem przez okna otoczone ażurem liści zaczęło przesączać się zielonkawe światło. I wtedy pokój wyglądał jak akwarium, w którym w smugach słonecznego blasku pływały rybki przedmiotów.
Jesienią fioletowe grona otaczały framugi i balkon. Zrywałam je po pierwszych rannych przymrozkach, a ich sok granatową barwą plamił dłonie. Po paru miesiącach dojrzewało wino. Miało ciemnorubinowy kolor i bukiet wszystkich odcieni lata, a jego smaku nie można było z niczym porównać.
Z biegiem czasu pędy rozrastały się i gęstniały, zgrubiałe łodygi zaczęły przypominać gałęzie, a po tych gałęziach wspinały się na balkon koty. Któregoś dnia nawet mała myszka zawitała do mojego okna i zjechawszy przewodem nocnej lampki jak po linie, buszowała pod meblami.
A później, piętro niżej, wprowadziła się Baba. Nie była jeszcze stara, najwyżej podstarzała, za to kłótliwa i pełna pretensji. Wszystko jej przeszkadzało. Wino, koty, wilgoć na podwórku, sąsiedzi, a o myszach nie ma nawet co wspominać. Kochankowie opuszczali ją jeden po drugim i Baba wyładowywała złość na lokatorach. Tamtego pamiętnego dnia pokłóciła się z kimś, a potem chwyciła za siekierę i zbiegła na podwórze...
Z godziny na godzinę patrzyłam na obumierające wino. Na tracące sprężystość pędy i zwieszające się bezsilnie liście. Nie mogłam nic zrobić i było mi ciężko na sercu. Po miesiącu dom otaczała plecionka uschłych brunatnych gałęzi, jak stara rybacka sieć nienadająca się już do niczego. I wszystko zaczęło kruszeć.
W jakiś czas potem przyszła wichura. Wtargnęła w uliczkę, przy której stał dom, uderzyła z łoskotem w szyby i zatrzęsła konarami starych drzew, rosnących naprzeciwko. Jeden z nich, zwieszony wysoko nad chodnikiem, nie wytrzymał naporu. Odłamał się od pnia i poszybował z szumem w dół. Wprost na samochód. Samochód Baby.
Nie mieszkam już w tamtym domu. To było dawno temu. Teraz przed moim blokiem rośnie brzoza. Rok po roku patrzę, jak wspina się do okna, coraz wyższa i piękniejsza, i jak dziecku zaznaczam jej wzrost kreską na framudze. A kiedy przechodzę chodnikiem, głaszczę pień. Niedawno na parter wprowadziła się Baba. Nie, nie tamta. Zupełnie inna, chociaż taka sama. Wszystko jej przeszkadza. Brzoza, cień, krzaki i drzewa przed oknem. Z miejsca odpiłowała moją ulubioną gałąź. A potem wycięła drzewa. Pewnego dnia wróciłam do domu i zamarłam. Brzoza świeciła gołym pniem do wysokości piętra. Podniosłam wzrok wyżej...
Już nie patrzę przez okno. Nie zaznaczam kresek na framudze. Przed moim blokiem nadal rośnie brzoza. I nadal głaszczę jej pień, jak głaszcze się okaleczone, ukochane dziecko. Nie wiem, czy długo jeszcze. Baba chce mnie podać do sądu za napaść, a drzewo wyciąć. Podobno zagraża bezpieczeństwu domu, korzenie rozsadzają ścianę, niszczą chodnik...
Jest jesień. Spoglądam na żółknące liście i zraniony wierzchołek.
Mam czas. Poczekam.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt