Gdy już raz umrzesz, nie potrzebujesz
martwić się śmiercią.
Abe Kobo
Awers
Opowieść o dwóch stronach tej samej monety
Istnieją ludzie, z którymi przebywanie potrafi wzbudzić jakiś szczególny rodzaj nostalgicznej zazdrości połączonej z tęsknotą. Ludzie mający pewien wewnętrzny blask opromieniający wszystko, co robią, i niezależnie od tego, czy jest to dobre, czy złe, blask ten sankcjonuje każde działanie, zaciera wszelkie granice, sprawiając wrażenie niewinnej zabawy, nawet gdy zabawa ta zmierza ku granicom perwersji. Gdyż ludzie tacy charakteryzują się rzadko spotykaną formą wyabstrahowanej pierwotnej niewinności, co każe wybaczać im to wszystko, czego sobie wybaczyć najczęściej nie jesteśmy zdolni.
I to właśnie – owo połączenie blasku, wdzięku i niewinności z brakiem jakichkolwiek hamulców czy skrupułów, rodzi w nas tę zazdrość i tęsknotę za czynami, których sami nie mamy odwagi popełnić. Coś, co według naszych norm jest niemoralne czy głupie, w ich wykonaniu potrafi być zabawne i pełne fantazji. I nie ma innego wytłumaczenia, gdyż na wszystko co czynią, rzucają jakiś czar, nieodparcie zniewalający tych, którzy krążą w pobliżu. Nie może ich zbrukać ani skalać żaden postępek, ani żadna przygoda, bo są jak Wenus odnawiająca swoje dziewictwo – czyści, jaśniejący i niewinni. I niezależnie od tego, jak długo pozostajemy pod ich wpływem, wrażenie to nigdy nie przemija. Nie blaknie z biegiem czasu, nie zaciera się – ta pamięć jest wciąż żywa i wciąż zdolna do wywołania w nas tej samej nostalgicznej zazdrości.
Minęło wiele lat od czasu jej poznania. I niewiele mniej od chwili stracenia kontaktu. A wciąż ją pamiętam. Ta dziewczyna była uosobieniem wdzięku, urody i wesołości. Przywodziła na myśl anioły z witrażowych okien, renesansowe Madonny, urocze putta ze sklepień kościelnych, i patrząc na nią żałowałam, że nie mogę być taka sama, a jednocześnie, że nie jestem chłopcem. Cóż w niej było takiego, co nie pozwalało jej zapomnieć? Uroda? Wdzięk? Czy czar jej osobowości, tak zniewalająco niewinnej, młodzieńczej i radosnej? Jej uśmiech, czy jej gesty? A może wszystko naraz? Nie umiem odpowiedzieć i wiem tylko, że chciałam przebywać zawsze w pobliżu, patrzeć na nią, wchłaniać obecność, nasycać się widokiem twarzy, tak jakby część jej uroku mogła spłynąć także na mnie i także mnie uczynić kimś podobnym – na obraz i jej podobieństwo.
Tej dziewczyny nie dało się nie lubić. Jej twarz o jasnej karnacji, okolona równie jasnymi, jakby świetlistymi włosami o falujących pasmach, szaro-niebieskie oczy, którym nawet leciutkie zezowanie nie dosyć, że nie ujmowało, a wręcz przeciwnie dodawało jeszcze jakiegoś pikantnego wdzięku, białe, równe zęby i brzoskwiniowy puszek na policzkach – wszystko to sprawiało niezatarte wrażenie na każdym, kto ją poznawał. Toteż chłopcy uganiali się za nią całymi tabunami. I nie tylko chłopcy. Dziewczyny także krążyły niezmiennie w pobliżu, łaknąc jej przyjaźni. Co trzeba przyznać, dla wszystkich była jednakowo miła i jakoś nie słyszało się, by złamała komukolwiek serce. Przystępna, wesoła i pogodna, może nawet nie uświadamiała sobie istoty swojego wdzięku i wpływu, jaki miała na innych. Dla niej było to tak proste i naturalne jak oddychanie, a czyż zdajemy sobie sprawę z tego, że oddychamy?
Robiła wrażenie osoby, dla której szczęście jest stanem wrodzonym, czymś absolutnie łatwym i nieskomplikowanym, choć niewypływającym bynajmniej z bezmyślności. To była raczej radość życia i emanacja beztroskiej pogody owo coś, co wyczuwało się najbardziej. A wdzięk jej zgrabnego, smukłego ciała harmonijnie korelował z urodą rozświetlonej uśmiechem twarzy. Dla mnie była jak mity greckie, jak Eos Różanopalca, Psyche, Iris i jak Eurydyka. I chociaż o rok młodsza zaledwie, sprawiała, że przy niej czułam się znacznie starsza, brzydsza i poważniejsza, niż w rzeczywistości byłam, bo ja nie umiałam wydobyć z siebie wówczas takiej spontanicznej, beztroskiej wesołości.
Poznałam ją, kiedy w czasie egzaminów wstępnych zakwaterowano nas wszystkie w jednym akademiku. Zjawiła się w towarzystwie swojej przyjaciółki i niewiele dni upłynęło, gdy, ku mojemu zdziwieniu, przyjęły mnie do siebie. Ten okres to była wspaniała przygoda, spotęgowana jeszcze świeżo uzyskaną dorosłością, gorączką egzaminów i podniecającą perspektywą studiów w obcym mieście. Cóż mogło być bardziej ekscytującego niż wyrwanie się z domu, spod kurateli rodziców i życie na własny rachunek, i odpowiedzialność. Poznawanie nowego miasta, nowych ludzi, studencki światek tak specyficznie inny od znanego dotąd świata licealistów – to właśnie nadawało dotychczasowym kolorom życia nowych, nieznanych odcieni. A w tym nowym świecie najbarwniejszą z barwnych była właśnie ona – dziewczyna o uroku i temperamencie, o jakich każdy mógł marzyć.
Zaprzyjaźniłyśmy się, a potem przeżyłam szok. Szok niewynikający bynajmniej z konfrontacji moich norm moralnych z rzeczywistością, lecz spowodowany ogromnym zdziwieniem z kontrastu, jaki zaistniał między ową rzeczywistością a moimi wyobrażeniami, gdyż ona, ta urokliwa boginka, dotknięcie której zdawało się być czystym świętokradztwem, ona właśnie spała z każdym, kto miał na nią ochotę. Z niezmąconym wdziękiem i spokojem przechodziła przez czyjeś łóżka i z jednych ramion do drugich, pozostając wciąż tak samo czysta i nieskalana, jakby nic się nie wydarzyło. A największym zdziwieniem napełniał mnie fakt, że mnie, którą usilnie starano się wychować w poczuciu seksualnego grzechu i wstydu, mnie właśnie nie przychodził do głowy nawet cień myśli, żeby ją potępić. Widocznie moją, choć nieuświadomioną jeszcze całkowicie psychiczną niezależność, popartą dojrzewającym we mnie wolnomyślicielstwem, zachwycił ten brak jakichkolwiek skrupułów czy wyrzutów sumienia. Bo mimo tego, że ja też już przeszłam swego rodzaju erotyczną inicjację, nie potrafiłam tak lekko i beztrosko przejść nad tym do porządku dziennego i temat ten wciąż był dla mnie w pewnym stopniu tabu.
Niezależnie więc od wszystkiego, mój podziw nie zmniejszył się ani odrobinę. A może nawet zwiększył, wzbogacony o uznanie, że miała odwagę robić to, co chciała, a czego ja nie miałabym odwagi uczynić.
A potem spojrzałam na to innymi oczyma. Nie, ona nie spała z każdym, kto jej zapragnął. Ona spała tylko z tymi, na których sama miała ochotę. A że miała ochotę na prawie wszystkich? Może to było kwestią temperamentu, a może szukała i nie znalazła jeszcze tego jednego, jedynego? Nie wiem. Przyznała, że ma chłopaka w swoim mieście i chociaż z jej słów niekiedy przebijała tęsknota, to jednak nawet to uczucie, choć nie mogłam w nie wątpić, nie przeszkadzało jej w zaliczaniu różnych łóżkowych atrakcji na wszystkich innych, że tak powiem, frontach. Więc kim w sumie była? Rzadkim połączeniem Madonny z Mesaliną? Zmysłową niewinnością?
Później jeszcze, z różnych strzępków zdań i fragmentów wypowiedzi, zaczęłam sklejać odpowiedź. Nie było to wcale takie proste i początkowo nie mogłam zrozumieć jak ktoś, kogo w wieku trzynastu lat wprowadzono w świat zmysłów bez udziału jego własnej woli, może mieć jeszcze ochotę na miłość, skoro to pierwsze, przedwczesne doznanie musiało być przecież w jakimś stopniu również pogwałceniem psychicznym. A później zrozumiałam. Pomogła mi w tym, już po paru latach, moja przyjaciółka, która miała podobne przeżycia, i która postępowała z mężczyznami w identycznym stylu.
– Nie rozumiesz? – zapytała. – Kiedy to zdarza się w taki sposób, przestaje ci potem zależeć. Nie ma znaczenia, ile razy jeszcze się stanie, bo i tak zabrano ci już prawo wyboru. Więc rekompensujesz sobie stratę, wybierając innych... a wybierając, nie dajesz siebie, tylko bierzesz. Co zresztą jest całkiem przyjemne...
Minęły lata. Nie wiem, co stało się z moją Madonną-Mesaliną. Straciłam z nią kontakt już na pierwszym roku. Zaczęła mieć problemy ze zdrowiem, a potem przeniosła się na studia do innego miasta. Tam, gdzie przebywał jej chłopak. Kiedy widziałam ją po raz ostatni, była znacznie szczuplejsza, a jej świetliste włosy, zmatowiałe teraz i krótko obcięte, robiły wrażenie lekko przerzedzonych.
Ale niech nikt mi nie wmawia, że to kara za to, jaka była. Tolerancja nie jest szukaniem moralnej satysfakcji.
To zrozumienie.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt