Bezimienny - Izolda
Proza » Obyczajowe » Bezimienny
A A A
1.
Bardzo potrzebował schronić się w czyichś ramionach. Ale nie wiedział o tym. I nie miał też świadomości, że brak mu głasków, nie tylko fizycznych, odczuwalnych na skórze. Zwłaszcza takich, które przekazać można treścią wypowiadanych słów, ciepłem melodii głosu, spojrzeniem akceptujących oczu.
Nie zaznał tego. Znał za to wysoko stawianą poprzeczkę, musztrę od rana i dyscyplinę na dobranoc.
Wiedział co wolno, a czego nie i z niepojętych dla siebie przyczyn łamał wszystkie nakazy każdego dnia. Przekraczał normy, aby dostać krzyk, zniecierpliwienie w gestach szarpiących lub szturchających, popchnięcia w stronę drzwi lub ciągnięcie po schodach kiedy wyrywał rękę. Nie bili go, chociaż upominał się jak mógł przynajmniej o taki rodzaj uwagi. Żebrał o cokolwiek do czego można się przytulić, co zaspokoi potrzebę, której się lękał. W końcu to bez różnicy czy będzie bolało. Czasem musi boleć, żeby dać namiastkę zaspokojonej potrzeby. On budził się w lodówce i zasypiał w ciemnicy. Zwykle był siłą pakowany do łóżka i gwałtownie wyciągany z niego.
Upominał się o swoje tak, jak wyrzuciła mu ruletka podpatrzonych schematów, najczęściej hałaśliwym zachowaniem i krnąbrnością. Pierwszy prowokował bójki i chętnie powtarzał epitety usłyszane w domu. Nie wiedział, że musi to robić, aby otrzymać konieczny pokarm. I nie wiedział, że można w inny sposób dostać to, co zapewnia przetrwanie.

Miał siedem lat i urodził się nie w porę. Matka przez dwa tygodnie nie wiedziała jak dać mu na imię.

2.
Spotkał ją w małej sali, do której wcale nie chciał przychodzić. Przy powitaniu dotknęła jego włosów i wystraszył się, że pewnie zaraz nakrzyczy za to, że przed salą kopał flegmatycznego, rozpieszczonego maminsynka. Ale ona spytała czy denerwuje go, że Marcin tak powoli chodzi i nie odpowiada na pytania. Zachodził w głowę skąd to wiedziała? Pierwszy raz uświadomił sobie, że właśnie to w Marcinie denerwuje go okropnie. Podeszła do niego tak blisko, jak nie był przyzwyczajony i pogłaskała po głowie. Początkowo nie słyszał słów, które wypowiadała, tak skupił się na niespodziewanej przyjemności. Chyba zauważyła to, bo poprosiła, żeby na nią spojrzał i posłuchał.
Zdziwił się gdy powiedziała, że ją też to denerwuje. Ale dodała niestety, że tak samo denerwuje ją, że on przez całą przerwę biega, szturcha dzieci i nie ma czasu porozmawiać z kolegami. A potem pokazała co robi, kiedy ją tak zdenerwują. Wyjęła z szafy miękką gumową piłeczkę, gazetę i plastelinę. Pierwszą ugryzła, drugą zmięła i potargała, a trzecią rozpłaszczyła z całej siły. Kazała wybrać co z tych rzeczy zrobią. Marcin wziął plastelinę i cicho zajął krzesło w kącie pod oknem, a on próbował wszystkiego po kolei robiąc przy tym dużo hałasu i zamieszania. Potem usiadł przed lustrem i zaczął robić do niego miny.
Na koniec zajęć przyglądał się jej długo i nagle niespodziewanie podszedł do Marcina i zepchnął go z krzesła. Powiedziała, że to zabolało nie tylko Marcina, ale ją też.

Był zdeterminowany jak nigdy wcześniej. Chciał zostać zapamiętany, nie wiedział jak wedrzeć się w kolejny dotyk na jego głowie.

3.
Matka wróciła do domu rozdrażniona. Nie umiała sobie znaleźć miejsca, chodziła nerwowo między kuchnią a łazienką. Najpierw pokrzykiwała na niego, żeby szybciej rozkładał książki, potem zaparzyła mocną kawę i piła ją stojąc przy oknie.
Zaczął pisać z nisko pochyloną głową i wysuniętym językiem. Zbliżyła się do stołu, zajrzała mu przez ramię do zeszytu, wyciągnęła rękę i cofnęła ją. Wróciła do okna i nerwowo poprawiała firankę. Znów podeszła i gwałtownym ruchem potargała mu włosy, odsunął się, przestał pisać. Nie zaczęła krzyczeć, powoli pogłaskała ciemną główkę, usiadła obok i razem dokończyli zadanie domowe. Powiedziała, że była dziś w szkole i że pani go pochwaliła. Nie dodała, że ona też dostała zadanie domowe.
Mimo kłopotów z wdrożeniem go w czyn poczuła satysfakcję z wypełnionego obowiązku.
Wieczorem po raz pierwszy bez zaganiania do łazienki i tradycyjnej awantury, pościelił swoje łóżko i położył się bez protestów.

To był drugi z najlepszych dni w jego życiu. Na dobranoc mama powiedziała:
- Zaśnij Piotrusiu.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Izolda · dnia 12.11.2009 10:51 · Czytań: 2954 · Średnia ocena: 3,58 · Komentarzy: 28
Komentarze
Usunięty dnia 12.11.2009 11:50 Ocena: Bardzo dobre
Zbyt piękne, by było prawdziwe. Tak prosto to wszystko nie wygląda. Ale całościowo i syntetycznie potraktowane zaganienie znajduje odzwierciedlenie w realiach behawioryzmu.
Jednak ten edukacyjny i emocjonalny elaborat spodobał mi się na piątkę.
Elwira dnia 12.11.2009 11:53 Ocena: Bardzo dobre
Przeczuwałam, Izo :) Bardzo wzruszające i przemawiające, szkoda tylko, że nieopracowane. Przyjdę kiedyś, jak złapię więcej czasu. Teraz spiszę tylko myśli, które mi się nasunęły.

Po pierwsze, takich rodziców należałoby pozbawiać praw rodzicielskich. Kochają dopiero wtedy, kiedy ktoś dziecko pochwali, a przecież on właśnie dla odrobiny czułości stara się być lepsze. Nigdy nie pojmowałam, jak można łamać osobowość przymusem. Owszem, wymagania trzeba stawiać, ale tak, żeby były odbierane nie jak wymagania, a jak prośby. Nawet dorosły inaczej wypełnia polecenia, jeśli kończą się tajemniczym "proszę", "byłoby mi miło". Cóż, w prosty, obrazowy sposób pokazałaś, skąd agresja w szkołach, skąd dziwaczne zachowania - z brak miłości.

Cytat:
W końcu to bez różnicy czy będzie bolało. Czasem musi boleć, żeby dać namiastkę zaspokojonej potrzeby.


Takie stwierdzenia wydaje mi się troszkę za dorosłe. Do podobnych wniosków może dość człowiek, który coś tam już przeżył, a w odniesieniu do dziecka jest sztuczne. Ale mogę się mylić. :)

Tymczasem pozdrawiam i znikam :)
JaneE dnia 12.11.2009 13:50 Ocena: Bardzo dobre
Transformacja mamy nastąpiła zbyt szybko, w rzeczywistości takie przemiany trwają zdecydowanie dłużej.

Bardzo realna wydaje mi się natomiast postać nauczycielki, być może dlatego, że moja wychowawczyni z podstawówki miała podobne metody radzenia sobie ze złością :)

Stylistycznie bez zarzutu.
zielony konik dnia 12.11.2009 14:43 Ocena: Bardzo dobre
ciepłe, urokliwe opowiadanie, choć jego trzecia cząstka zdaje mi się najsłabsza, bo nie wiadomo dlaczego matka nagle się zmieniła, hm, chyba to, że został pochwalony w szkole, to jeszcze zbyt mały dla niej impuls, a może, choć trego nie piszesz, nauczycielka też jej coś powiedziała....?
ten fragment zdaje mi się niezręczny: "lub ciągnięcie po schodach za wyrywaną rękę."
może lepiej tak: "lub ciągniecie po schodach, gdy próbował wyrywać rękę", bo jak rozumiem chyba to miałaś w domyśle...?
i przyznam też, że średnio przekonują mnie "głaski", czytam sobie zamiaste tego "dotyk lub dotknięcia".
na koniec tylko dodam, że druga częśc jest najlepsza, świetne podejście nauczycielki do ucznia, świetny portret psychologiczny zranionego i zagubionego dziecka :)
pozdrawiam :).
milla dnia 12.11.2009 18:05 Ocena: Dobre
Cytat:
potem zaparzyła mocną kawę i piła stojąc przy oknie.
brakuje mi tu "ją"
hmm, inter na pewno do poprawy.
Czy ja wiem, co powiedzieć? tekst poprawny, ale dla mnie zupełnie bez emocji, jeśli chodzi o temat i styl. nie wczułam się za bardzo. mimo wszytsko, postaci były dla mnie ineco papierowe
buziaki
Izolda dnia 12.11.2009 18:36
Dziękuję Wam bardzo za uwagi i jak zwykle zamieszczam słówko do każdego:

Zadysto – nie spodziewałam się, że osobnikowi głoszącemu dużą niechęć do głębszych emocji spodoba się tak ckliwy tekst. Miło zostać zaskoczonym.
Całościowo i syntetycznie traktując Twoje wypowiedzi może coś masz w sobie z Piotrusia.
Otóż nie w behawioryzmie tkwi sukces, ale w posiadaniu serca rozumianego w szerszym pojęciu niż tylko pompa.

Elwiro – Twój aneks do opowiadania bardzo zacny, dziękuję za niego.
Co do zaznaczonego fragmentu, to nie pochodzi on z głowy chłopca. Tylko kilka fragmentów jest przez narratora z niej wyciągnięte. Większość to jednak fakty przez chłopca osobiście niedostrzegalne.

JaneE – nie napisałam, że matka przeszła transformację, opisałam tylko jedno popołudnie i jego skutki (też nie długofalowe przecież) następnego dnia może zdarzyć się wszystko.

zielony koniku – dzięki Tobie (i Jane) wiem, że muszę w trzecim fragmencie dopisać, że zachowanie matki było związane z zadaniem domowym, które miała odrobić.
Nie chciałam przegadać tej ostatniej części, żeby pozostawić ją ubraną w nadzieję, bo o to chodziło w tej opowieści.
Co do głasków to jest to termin psychologiczny pochodzący z analizy transakcyjnej-
http://www.komunikacja.zafriko.pl/kat/analiza_transakcyjna

milla – przyjmuję z pokorą, Twoje pisanie jest tak diametralnie różne, że nie spodziewam się by moje miało Cię poruszyć, już Ci pisałam, że ja nie lubię i nie umiem wrzeszczeć tekstami.

Przyznaję, że nie mam wystarczającego dystansu do tego opowiadania, bo terapeutka z dwójki to ja. Dlatego wybrałam tę kategorię - dwójkę przeżyłam osobiście. Czasem muszę takie coś naskrobać na upuszczenie pary z własnego imbryka.
Dzięki Wam widzę lepiej niedoskonałości tego tekstu.

Pozdrawiam komentatorów:)
tulipanowka dnia 12.11.2009 20:52 Ocena: Świetne!
Droga Izoldo - prosiłaś, abym pisała dwa zdania komentarza (już jedno mam z głowy ;) ). Bardzo ładny tekst i ważny, bo o głaskach trzeba przypominać.

Na obronę niedobrej matki (bo ojciec ... no właśnie, dlaczego jego nie rozliczasz z braku czułości do dziecka?) mogę powiedzieć, że niektóre dzieci potrzebują głasków tak wiele, że sił nie starcza.
Przykładowo znam dziecko, które ciągle chodzi za swoją mamą dzień w dzień z pytaniem "mogę z tobą spać, mogę z tobą spać ...", a ma już 10 lat.
Inne dziecko cały dzień, by opowiadało bajki z TV, całe cytaty - i choć jego mama ma wyrzuty sumienia, nie jest w stanie słuchać tych bredni.

Ale ogólnie świetny tekst.
Izolda dnia 12.11.2009 22:30
Tulipanowko – bardzo dobre pytanie o ojca.
Tam gdzie jest nagromadzenie problemów emocjonalnych najczęściej okazuje się, że ojciec jest nieobecny, rodzina niepełna lub zrekonstruowana to zaczyna być standard.
Dlatego w tekście ojciec też jest symbolicznie nieobecny.

A jednak umiesz napisać długi komentarz.:)
Dzięki.
Jack the Nipper dnia 12.11.2009 22:54 Ocena: Bardzo dobre
No tak. Dziś podobno sie nie wychowuje dzieci, tylko je hoduje. Znaczy dostaja paszę i maja chodzic spać o tej godzinie, o której zarządca zdecyduje sie zgasic światło. Tu jest dokładnie tak samo. I nagel w to wszystko miesza się, jak Unia Europejska jakas pani pedagog, która wydaje rozporządzenie - od dziś, nie wystarczy dawac paszy i wyznaczac godzinę wylączenia światła, od dziś trzeba do zwierzyny hodowlanej przemawiać i drapac ją za uchem. Więc się drapię za uchem i przemawia, bo kazali, ale bez przekonania, ze ma to jakikolwiek sens.

Być może, byc może, co lepszy hodowca, inteligentny i wrażliwy, zauwazy, ze dyrektywa robiona od serca, a nie "bo musisz" ma sens i wyniki sa lepsze. Dobre i to. Ale tak naprawdę, czy ta forma "przymusu" cos daje? Teraz pasiony jest hodowca...
Izolda dnia 12.11.2009 23:04
Ciebie Jack'u to zawsze przyjemnie posłuchać. Daje, daje.
Co tam hodowcy, najważniejsze, że trzódka lepiej rośnie a i mniej u szyi się wiesza.
Poza tym pamiętaj: nadzieja zawsze umiera ostatnia.
sisey dnia 12.11.2009 23:44 Ocena: Przeciętne
Roku Pańskiego 2009 na dzień pierwszy po św. Marcinie przeczytaliśmy rzeczone pismo i smutek nas opadł bezbrzeżny nad kondycyją autorki. Bo czymże karmi ona nasze oczy? Wpisem jakowymś na bloga (szatański wymysł), moralitetem marnej próby. Cóż z tego, że zamysł słuszny, a i tacy się naleźli bezbożnicy co głowami w zachwycie kiwają, kiedy tu zabrakło spojrzenia dziecięcia. Jakże to pisać się godzi "był zdeterminowany", "ruletka podpatrzonych schematów" etc etc. Pan pomieszał języki, co jest zapisane, a tu dowodnie doświadczamy owego przekleństwa.

Z tego to powodu pozwoliłem sobie na taką formę komentarza, a nie inną. Nudno i gdyby nie "inne czynniki" nie poświęciłbym temu tekstowi mszy. Amen.

z ukłonem sis ey (szczery)
Izolda dnia 13.11.2009 00:04
Upadająca wrażliwość współczesnych poetów żadnego przyczynku nie daje do tekstów, które nie do ich serc kierowane, łazić na msze trzeba tam gdzie rozumie się język sprawowanej, a tam gdzie nudą wieje wychodzi się z kościoła i nie miele jęzorem po próżnicy jak baby co łaciny nie znały.

Jakoż wysoka kultura tak niewdzięcznie ugodzonej postawieniem w jednym rzędzie z blogobojnymi nie pozwala kontynuować odpowiedzi na szczerość rzeczonego i dziękuje mu za wyrazy uznania wcale nie z powodu „innych czynników”.

Idźcie w pokoju.
tulipanowka dnia 13.11.2009 16:55 Ocena: Świetne!
"Tam gdzie jest nagromadzenie problemów emocjonalnych najczęściej okazuje się, że ojciec jest nieobecny, rodzina niepełna lub zrekonstruowana to zaczyna być standard."

zupełnie się nie zgadzam z tezą Izoldy (chyba uprawiasz propagandę, albo tanie podpuchy jak Oke Mani)
Izolda dnia 13.11.2009 18:13
Tanie podpuchy jak Oke Mani?
Nie wiem jakie podpuchy Oke stosuje i czemu nadaremno wzywasz jej imienia pod moim tekstem.
Pracuję z dziećmi, które znajdują się w sytuacji opuszczenia przez ojca, około rozwodowej lub oswajania z ojczymem i takich dzieci niestety jest coraz więcej.
I jeśli chcesz dyskutować na ten temat to zapraszam na pw.
tulipanowka dnia 13.11.2009 20:08 Ocena: Świetne!
dziękuję za propozycję, ale nie chcę dyskutować na temat, na który mam wyrobione zdanie


mordercami dzieci są najczęściej konkubenci matek ;)
Usunięty dnia 13.11.2009 20:12 Ocena: Bardzo dobre
Jak niewiele potrzeba, aby odmienić zło... Piąteczka, bardzo ładnie :yes:
Izolda dnia 13.11.2009 20:14
Do Tulipanowki:
Właściwie to ręce mi opadły.
no comment

kmkmk - dzięki
aGRAFka dnia 13.11.2009 20:54 Ocena: Dobre
W rodzinach bez ojca często chyba jest tak, że matka właśnie stara się dać dziecku jak najwięcej uczucia... ale może myślę stereotypowo, albo przez pryzmat osób, z którymi czasami się stykam...

Ta Pani w szkole musiałaby być chyba jasnowidzącym aniołem- tak szybko postawiła diagnozę, że ma za mało czułości... wiedziała kogo za to winić... i jak zareagować,żeby matka się zmieniła.

Błyskawiczna przemiana matki- moim zdaniem-nierealna...a dodatkowo to, że dzień był "drugim najszczęśliwszym w życiu chłopca"...jakoś do mnie nie przemawia. Bo jakoś mnie rozdrażniona matka, która wraca do domu i nie może sobie znaleźć miejsca mnie, gdybym była Piotrusiem raczej by zaniepokoiła...Gwałtowne potarganie włosów, po czym głaskanie...cóż- nie wiedziałabym czego się jeszcze spodziewać. Racja- zasypianie bez zaganiania jest czymś nowym i jakby fajnym...po rozmowie z matką mógł oczywiście zasnąć spokojnie, poczuć się lepiej...ale sądzę,że mogłaś trochę więcej powiedzieć o tym czasie, gdy mama się przełamała "wypełniła obowiązek"... Może coś źle myślę- ale mamie chyba też nie było dobrze z tym, że miała złe relacje z synkiem... skoro udało jej się sprawić, że dzień był "drugim najszczęśliwszym dniem" w życiu chłopca...Zadaniem domowym było pogłaskanie synka?

Fajny pomysł pokazania, że "głaski" są potrzebne...:)
waikhru dnia 13.11.2009 21:31 Ocena: Dobre
"Miał siedem lat i urodził się nie w porę. Matka przez dwa tygodnie nie wiedziała jak dać mu na imię."

Z całego tekstu tylko to zdanie pozostanie mi w głowie. Cała reszta właściwie już uleciała. Nie podoba mi się drugi fragment - może jestem zbyt mało "lotna", ale miałam problem z określeniem ilości osób w tym pokoju. Początkowo myślałam, że jest tam tylko pedagog i Piotruś, a tu nagle okazuje się, że jeszcze Marcin. W takim razie, jak pedagog mogła przy nim powiedzieć, że denerwuje ją, że on wolno chodzi?! Trochę to mało "pedagogiczne", ale może po prostu się nie znam...

Historia mnie nie poruszyła, styl też jej nie ratuje.

Daję dobry z minusem - za wyżej wymienione zdanie. Gdyby nie ono, byłoby mniej.
Izolda dnia 13.11.2009 22:18
To sobie aGRAFko podyskutujemy.
W rodzinach bez ojca często właśnie ten brak rodzi sfrustrowaną matkę.
To zależy jeszcze od tego dlaczego ona jest samotna.
Poza tym większym problemem jest tzw. psychiczna nieobecność ojca.

Nie trzeba być aniołem żeby trafnie stawiać diagnozy, pierwszy dotyk czasem wystarczy.
Nie jest napisane ile czasu minęło od pierwszego do drugiego „najszczęśliwszego” dnia, czasem to trwa długo.

Bardzo surowo oceniasz matkę, to nie jest błyskawiczna przemiana, to jest właśnie zmaganie się z sobą, jednego dnia na chwilę wychodzi, a następnego znów może legnąć w gruzach.
Piotruś jest przyzwyczajony do rozdrażnionej matki, dla niego nagrodą jest dotyk i poświęcony czas.
Ciąg przyczynowo - skutkowy może być inny niż piszesz. To nie matka przestała zaganiać Piotrka, to on z zaspokojonej potrzeby wykonał to co powinien wcześniej i matka nie musiała go zaganiać.

Ten drugi najszczęśliwszy dzień to też nadanie tożsamości chłopcu poprzez ciepłe pożegnanie go zdrobnieniem jego imienia. Czy wiesz, że „łobuziakom” rzadko kto zdrabnia imiona i przemawia do nich pieszczotliwie.
To jest koło które czasem samo zaczyna się nakręcać, jedno dobre zachowanie skutkuje następnym, tak samo jest ze złym.
„Zadaniem domowym” jest okazać zainteresowanie wyrażone dotykiem i słowem.

Oczywiście ostatnia część jest taka trochę utopijna, dlatego jej bardzo nie rozbudowywałam i zostawiłam miejsce „na poznanie samego siebie” poprzez to co tam każdy z Was wkłada.


Waikhru – to zdanie też jest bazujące na fakcie, tylko nie dotyczyło akurat Piotrusia.
Moja koleżanka leżała na sali poporodowej z kobietą, która odrzuciła swoje dziecko i przez cały pobyt w szpitalu nie „nadała mu imienia”.

Marcin jest zahamowany i musi mieć wiedzę dlaczego jest nieakceptowany w grupie. U Marcina trzeba wyzwalać „naturalną złość” żeby miał jakąkolwiek motywację do pracy. Trzeba go budzić, żeby wykonał najprostsze zadanie i jeszcze doprowadził je do końca.
W jednym wypadku wyciszanie, w drugim stymulacja.
Ale prawdą jest, że nie przy każdym dziecku można się przyznać do tego co w nim złości innych.
Wiem, że w drugiej części może być zamieszanie, ale Piotrek konsekwentnie musiał tam pozostać bezimienny, żeby dopiero symbolicznie matka nadała mu imię na końcu.

Podobają mi się te wszystkie Wasze skrajności w odbiorze.:)
sisey dnia 13.11.2009 22:37 Ocena: Przeciętne
To nawet zabawne, gdy wyjaśnienia zajmują więcej niż omawiany tekst... W poezji bym się poddał i zwinął żagiel.
Izoldo tekst jest lekkostrawny jak cegła zawinięta w gazetę i nic już tego nie zmieni. Nie sposób odmówić Ci wiedzy w tej dyscyplinie, ale czytać to? Apage! :rip:

ściskam sis ey
Izolda dnia 13.11.2009 22:52
Zgodnie z Twoją sugestią od dzisiaj wklejam tylko teksty napisane pod wpływem wysokoprocentowym. :D
Będą i lekkie i nie będę musiała niczego tłumaczyć.
W końcu uczymy się na błędach.

Ale jednak mimo wszystko chwała na wysokościach, że nie wszyscy są w grupie ignorantów.
tulipanowka dnia 14.11.2009 13:07 Ocena: Świetne!
Izolda powiedziała: "Pracuję z dziećmi, które znajdują się w sytuacji opuszczenia przez ojca, około rozwodowej lub oswajania z ojczymem i takich dzieci niestety jest coraz więcej."

a gdybyś pracowała z dziećmi uzależnionymi od hazardu, alkoholu, gier komputerowych - no właśnie - miałabyś inną perspektywę - i wtedy okazałoby się, że inne czynniki mają znaczenie (a nie obecność ojca)

ja właśnie dlatego nie komentuję, że potem wciągam się w dysputy ;)
Izolda dnia 14.11.2009 14:46
Jeśli już musisz pod tekstem to proszę bardzo.
Nigdzie nie napisałam, że nieobecność ojca jest jedynym powodem problemów emocjonalnych, czynniki, które wymieniłaś mogą natomiast być skutkiem takiego czy innego braku bo są przejawem problemów emocjonalnych, a nie ich powodem.
Przypominam Ci, że tekst jest o siedmiolatku i dlatego traktuje o największych problemach tej grupy wiekowej.
Chyba nie zrozumiałaś mojej tezy. Poza tym nie zajmuję się rozwiązywaniem tych problemów, dostrzegam je tylko przy okazji innych trudności, dlatego nie będę się szerzej wciągać z Tobą w tę dysputę.
Usunięty dnia 18.11.2009 14:28 Ocena: Dobre
Heh, ale dyskusja :D

Izu, gdybym nie wyczytała wyżej, że pracujesz z takimi dziećmi, to powiedziałabym, że ta historia jest o tyle mila, co naiwna, ale skoro masz to na co dzień, to pewnie wiesz lepiej. Czy może takie przełomy są na tyle rzadkie, że aż odczułaś potrzebę opisania tego przypadku?

Co do kwestii językowych, to ładnie, przyjemnie. Sisey się nie zna :D Taki mocny dobry.
Izolda dnia 18.11.2009 16:18
Potrzebę opisania miewam owszem, ale na okoliczność odreagowania bezsilności w większości przypadków. Naiwność tego tekstu z pewnościa wynika z faktu, że potraktowałam go też trochę życzeniowo, żeby nie dołował, ale dawał jakąś nadzieję, choćby mnie samej.
Dzięki:)
aGRAFka dnia 27.11.2009 23:18 Ocena: Dobre
Fakt- matka może być samotna na różne sposoby... i może sama ze sobą nie dając sobie rady odreagowywać na dziecku.
Tak się składa, że też mam styczność z dziećmi- i może racja, że "brak dotyku" dość łatwo dostrzec i nietrudno zgadnąć, że ktoś czuje się niekochany... chodziło mi o to, że chłopiec może i poczuł się lepiej na moment ale taki jeden dotyk nie powie wszystkiego- niemniej wiadomo- ile ludzi tyle przypadków, więc nie wykluczam,że tak się rzeczywiście stało jak mówisz w tej historii.

Trzeci dzień nie podoba mi się choćbym nie wiem jak chciała to zmienić... Moim zdaniem dziecko nie poczuje się dobrze, jak sfrustrowan, pokrzykująca, zdenerwowana matka nagle podejdzie i potarga go po głowie... Ja bym pomyślała w takim przypadku,że coś nie gra, bałabym się tego, co może się zdarzyć za chwilę. Chłopiec jest przyzwyczajony do czegoś innego- a do nowości podchodzi się raczej nieufnie...

Oczywiście to wszystko tylko moje zdanie, więc nie musi być istotne. Nadzieja jest potrzebna:)Intencjetekstu popieram:)
Wasinka dnia 04.06.2010 23:06
Witaj, Izoldo :)
Dorwałam Cię znienacka :)
Pierwszy akapit skręcał mi serce bezlitośnie, a jego ostatnie zdanie poszarpało je w strzępy.
W drugim stanęło, oczekując w nadziei. Bo znalazła się wreszcie osoba, która wiedziała, że agresywne zachowanie dziecka wynika z braku czułości i zainteresowania małą, zagubioną, niejako porzuconą istotką, a dzięki temu, że np. bije, zwraca na siebie uwagę. Czuje się przez chwilę ważny. Przytulony.
Trzeci akapit pogłaskał trochę moje wnętrze obietnicą, że może być lepiej. Wiem, że to długa droga, ale ważne, że ktoś próbuje i oby się udało! To poczatek przemiany, jak dla mnie, który nigdy prosty i jednoznaczny nie jest.
Poruszyłaś czułe struny, Izoldo. Serce w kawałkach, ale jednak nasączone zapowiedzią szczęścia Piotrusia.
Pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty