-Jesteś...
-Jestem.
Spotkanie po latach rozjaśniło im oczy. Poplątane historie życiorysów uciekły z twarzy, ustępując miejsca obietnicy wspólnej nocy.
Przygarnął ją mocno do siebie, zanurzył dłoń we włosach. Stali tak parę minut, oślepieni, ogłuszeni sobą. Autobusy odjeżdżały, przyjeżdżały, ludzie mijali ich pospiesznie, obserwując ukradkowo; miłość jest towarem deficytowym, trzeba się jej nachapać, nażreć, żeby potem mieć się czym podkarmiać w puste wieczory i noce.
- Chodź. Na pewno jesteś głodna. – Rozluźnił uścisk.
Budziła się powoli z tego kilkuminutowego snu. Wiedziała, że w rozszerzonych źrenicach ma wypisaną prośbę o miłość. Przebierał dłonią jej drobne palce, prowadząc na obiad.
Zjedli niewiele, popijali tylko czerwone wino. Ich twarze młodniały i nic już nie było w stanie powstrzymać tego, na co się wreszcie oboje odważyli. Natasza - drobna i chmurna – tajała w oczach Krzysztofa, w dłoniach, które obejmowały jej palce.
W drodze do wynajętego pokoju pozwoliła mu się przytulić. Górski wiatr targał im włosy, wdzierał się pod ubrania, wwiercał w ciała.
Garnęła się coraz mocniej do niego; wreszcie od dłuższego czasu oddychała pełną piersią. Zachłystywała się zapachem wiatru i Krzysztofa, który w milczeniu obserwował, jak jej napięta twarz łagodnieje z wolna.
Potem był pokój - zwykły, drewniany. I mrok, który powoli zamazywał wszystko.
Była mu wdzięczna za to, że nie uciekł w banał, w świeczki, muzykę, reżyserię wieczoru, która miała stępić zmysły i wygładzić niedociągnięcia. Po prostu posadził ja na łóżku. Zdjął z palca obrączkę, pierścionek. Odpiął zegarek i wyciągnął z uszu małe kolczyki. Uwolnił z uścisku gumki włosy. I dopiero potem zaczęli ze sobą być. Nie tylko ciałem; cały czas patrzyli sobie w oczy, mówiąc to, czego bali się powiedzieć głośno. Ich spotkanie nie było zdradą – prostackim szybkim seksem, wulgarnym, mlaszczącym dopełnianiem się genitaliów w dziesiątkach wymyślnych figur.
Przy nim poczuła wreszcie to, co było dla niej wcześniej tylko pustym słowem. Namiętność. Do tej pory znała tylko dwa składniki tego uczucia – miłość i seks – które jednak nie składały się na całość równania. Zawsze pozostawała jedna niewiadoma, pustka, której nie potrafiła dopełnić, zdefiniować.
Teraz równanie uprościło się.
Namiętność równała się Krzysztof.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
milla · dnia 23.11.2009 07:41 · Czytań: 1888 · Średnia ocena: 3,61 · Komentarzy: 28
Inne artykuły tego autora: