Klara i Kinga - kmmgj
Proza » Obyczajowe » Klara i Kinga
A A A
Tragiczna śmierć Klary tak wielu ludzi pogrążyła w smutku. Tak wielu ją przecież, tak mocno kochało.
Jak można było jej nie kochać?
Jak pierwsze promienie wiosennego słońca, które ożywiają wszystko na co padają, tak ona wnosiła radość wszędzie tam gdzie się pojawiała. Jednym miłym słowem, delikatnym dotykiem, albo tylko samą obecnością potrafiła rozwiać każdy cień osiadający na ludzkich myślach. Wszyscy ci co nawet jej nie znali, ale tylko widzieli ją z daleka, wiedzieli, że musi być kimś naprawdę wyjątkowym. Nawet z odległości można było poczuć to wewnętrzne ciepło jakie od niej emanowało, to ciepło jakim obdarzała wszystkich sobie bliskich. Ona dzieliła by się tym ciepłem i z obcymi, miała tak wiele dobroci dla każdego. Jednak tylko nieliczni decydowali się szukać u niej przyjaźni, bo było coś co oddzielało Klarę od innych. Jakaś niewidzialna granica, jakiś ogromny mur, bariera, którą tak trudno było pokonać. Coś co dzieli dziecko i rodziców, właściciela i najemcę, pana i sługę - mniej więcej taka relacja była między Klarą i każdym innym człowiekiem. Nie można było zaczepić ją, zagadnąć, nie czując, że popełnia się nietakt. Nie dało się negować jej zdania, nie uznając samego siebie za herezjarchę. Nie można było działać przeciwko niej nie czując, że się grzeszy. Była jak bóstwo, które zeszło na ziemię by pomagać, ale tylko według własnego planu. Tak więc ci, którzy nieostrożnie ingerowali w ten plan, musieli liczyć się z jej potępieniem.
Klarę kochał więc każdy, chociaż tylko nieliczni mogliby się pochwalić tym, że naprawdę ją znają. Nie wiadomo nawet czy z pośród tych kilku, większość nie byłaby kłamcami, albo pyszałkami chlubiącymi się taką znajomością. Bardzo możliwe, że jedyną osobą, z którą Klara była naprawdę blisko była tylko ta nieszczęsna Kinga.
Cóż to była za niezwykła przyjaźń! Chyba trudno by było znaleźć dziwniejszą parę, nawet nie starcza wyobraźni by taką parę wymyślić. Jeżeliby się powiedziało, że Klara była jak słoneczny dzień, a Kinga jak deszczowa noc, to byłoby mało. Klara jak cud, Kinga jak codzienność, Klara jak tęcza, Kinga jak szarość, to wciąż byłoby niewystarczające. A jednak coś łączyło je obie i spajało tak mocno ze sobą, że żadna z nich nie mogłaby samoistnie istnieć. Tam gdzie pojawiała się Klara przynosząc szczęście wraz z nią, jak zaszczuty zabłąkany pies zjawiała się i Kinga, by obdarzyć wszystkich swym psim smutkiem. Szczęście i smutek chodziły razem. Naprawdę dziwna to była przyjaźń. Na zasadzie kontrastu jeszcze wyraźniej widać było te wszystkie, zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne cechy, które je obie określały i odróżniały.
Klara oprócz tego, że zachowywała się jak bóstwo, to jeszcze wyglądała jak bogini. Miała długie, ciemne, gęste włosy, które tak bardzo lśniły w słońcu, iż miało się wrażenie że nie promienieją odbitym, lecz swoim własnym światłem. Nie można było się jednak zbyt długo przyglądać tym pięknym włosom, nawet z daleka. Klara czuła te obce spojrzenia wyraźnie jak dotyk i sama patrzyła na natręta. Nie znalazł się chyba śmiałek, który wytrzymałby przeszywające spojrzenie tych pięknych, czarnych oczu i nie speszył się i nie zabrał wzroku. Bo było coś takiego w Klarze, co nie pozwalało innym ludziom traktować jej jako równej sobie, zawsze wydawała się być lepszą od innych, ponad innymi. Jednak to górowanie nad innymi nie brało się z jakiegoś sztucznego napuszenia, ale raczej z dostojeństwa jej osoby, któremu nikt nie mógłby zaprzeczyć. Po każdym jednak takim mierzeniu się wzrokiem, Klara uśmiechała się, pięknie i szczerze, tym rozładowując chwilowe napięcie całej sytuacji.
Kinga zaś krążyła w oku niej i raziła wszystkich tą arogancją i wręcz bezprzykładnym chamstwem na jaki zdobywała się za każdym razem, gdy nie szanując wyjątkowości Klary zawracała jej głowę swoją przykrą osobą. Bo kimże była Kinga? Była nikim. Szkaradnie chuda, z twarzą pooraną przez trądzik, bądź trąd, bo te pierwsze określenie wydaje się jednak nie dokładne i z tymi koszmarnymi, wiecznie przetłuszczonymi włosami. Normalnie znikała by w tłumie. Normalnie nikt nie chciał by się jej przyjrzeć, albo przemykał by tylko szybko wzrokiem, żeby nie doznać tego niemiłego, estetycznie niepożądanego uczucia jakie mogło powodować dłuższe oglądanie jej twarzy. Każdemu wydawało się jasne, że Kinga jest jak pies wierna Klarze, bo tylko wtedy zwracano na nią uwagę, mogła się wtedy cieszyć odrobiną tego światła jakie promieniując od Klary padało też i na nią.
Były ze sobą zawsze i wydawało się, że Klarze wcale to nie przeszkadzało, że stale musi znosić obecność Kingi. Przecież jeśli by chciała to, przez samą niepospolitość swojej osoby mogła odepchnąć od siebie Kingę, tak jak się odrywa przyczepiony do ubrania rzep. Nie zrobiła jednak tego. Coś je spajało i Klara bardzo dobrze wiedziała, że nie może tego tak po prostu pominąć. Łączyło je coś i nie będzie to do końca prawda jeżeli te uczucie nazwiemy przyjaźnią. Dla nich obu była to raczej jakaś konieczność, ale nie wynikająca z potrzeby serca, lecz z niezrozumiałego również dla nich interesu.
Jasność i cień, piękno i brzydota, finezja i paraliż były razem i już nawet nikt nie wyobrażał sobie by mogły istnieć oddzielnie. Gdy słyszało się ten melodyjny, niosący radość głos pozdrowienia Klary, można się było spodziewać, że za chwilę usłyszy się i ten chrapliwy warkot Kingi, który niezależnie od słów, którymi operował, niósł w sobie tylko chłód. Tak być musiało. Może dlatego by nie uśmiercała ta pełnia szczęścia jaką niosła ze sobą Klara, obok niej musiała być ta okropna Kinga. Może dlatego żeby nie niosło śmierci to okropne zjawisko jakim była Kinga, musiała obok niej być i Klara. Jak ostrze i pochwa, jak trucizna i odtrutka, musiały być blisko siebie, żeby kogoś nie pokaleczyć, żeby kogoś nie otruć.
Klara zawsze gdy się ją spotykało miała ze sobą dobre słowo. Jak magiczne zaklęcia płynęły z jej ust wyrazy tak proste jak dziękuję, przepraszam, jak się masz i wydawało się, że dopiero kiedy ona ich używa zaczynają one coś znaczyć. Ona mówiła też bardzo wiele innych pięknych słów, które cieszyły serce. Zawsze potrafiła powiedzieć komplement, który nie był tylko sztucznym sileniem się na uprzejmość. Wiedziało się, że te piękne słowa nie są puste, bo przecież te krągłe usta nie mogłyby zhańbić się kłamstwem, czy nawet tylko półprawdą. Tych pięknych słów, które sączyła Klara można było słuchać wiecznie i z radością się wtedy robiło wszystko to, o co czasami Klara prosiła. Można było stale spełniać te niewinne zachcianki, byleby tylko dalej można było słuchać tej anielskiej muzyki jej głosu. Nie dało się tak jednak, nie pozwalała na to Kinga. Zabierała ją ze sobą, odrywała od ludzi, a na osobności wydawało się, iż atakuje całą serią wymówek. Jak by byli parą kochanków, jakby Kinga dopatrzyła się zdrady.
Niektórzy mówili… Nie powinno się chyba powtarzać takich bredni… Mówili, że to dlatego, że Klara jest dwulicowa, że wykorzystuje swoje piękno i wdzięk by zdobywać ludzi. Szepcze im do uszu słowa, przed którymi nie ma ucieczki. Otumania, ogłupia, wodzi na pokuszenie, a potem wykorzystuje bezlitośnie tylko w swoich celach. Mówili, że Kinga stąpa krok w krok za nią, bo chroni innych przed Klarą i Klarę przed samą sobą, by kiedyś za mocno nie zapędziła się w swoich podłych planach. Tak mówili. Jednak jak można temu wierzyć? Nie wydaje się przecież możliwe by za tak piękną maską twarzy, mogły się kryć jakiekolwiek złe, zdradliwe myśli. I jeszcze jak uwierzyć w to, że Kinga miała by być stróżem jej sumienia. Gdy się bowiem na Kingę patrzyło to trudno było uwierzyć, że ktoś dał jej, jej własne sumienie na własność. Bo Kinga nie tylko zachowywała się jak bezpański pies, błądząc za Klarą, ale również miało się wrażenie, że tak jak głodny, niechciany pies wbije zęby gdy tylko się od niej odwrócisz. Nie wyglądała Kinga na osobę godną zaufania. Pomimo tego, że była tylko kobietą dzikie rysy jej twarzy mogły wystraszyć nie tylko lękliwych. Jak się na nią patrzyło, każdy mógł wysnuć przypuszczenie, że życie jej nie pieściło, a ona nie pieściła tych, którzy z nią żyli. Jak można było więc mówić, że to ona jest sumieniem tego chodzącego dobra jakim była Klara?
Niektórzy mówią, że za śmiercią Klary… Jednak czy to w ogóle była śmierć, może tylko odejście? Mówią, że za zniknięciem Klary stoi właśnie Kinga. Mówią, że nie wytrzymała tego ciągłego trwania w jej cieniu i musiała w końcu Klarę zabić. Potem zaś nie widząc dalszego sensu swojego istnienia, tak jak cień, który nie może istnieć bez przedmiotu który zasłaniając światło tworzy go, sama też musiała odejść.
Podobno Kinga niedługo przed tym jak widziano je po raz ostatni, obmawiała Klarę. Ostrzegała jednego z licznych fanów urody Bogini, żeby uważał, bo podobno Klara zna się na ludziach jak nikt inny. Podobno zawsze mówi im tylko to, co chcą usłyszeć, a gdy one już mają ją za najbliższą przyjaciółkę, a oni za jedyną miłość, wtedy ona bierze to co chce i odchodzi. Kinga mówiła, że Klara czyta każdego człowieka, tak łatwo jak książkę. Przygląda się ubraniu, gestykulacji, pozie, wyrazowi twarzy i już wie wystarczająco dużo. Potem podchodzi, robi dobre wrażenie i ma już każdego jak na haczyku i tylko powoli skraca żyłkę, z której nie da się uciec.
Tak mówiła o Klarze osoba, którą wielu uważało za jej najbliższa przyjaciółkę. Jak cios nożem w plecy. Cóż może być gorszego, niż taka zdrada kogoś najbliższego? Może właśnie dlatego Klara zniknęła? Może nie mogła się pogodzić z taką nieuczciwością? Czym jednak wytłumaczyć zniknięcie Kingi? Czyżby wyruszyła na jej poszukiwanie? Czyżby chciała ją odnaleźć, żeby błagać o przebaczenie?
To głupie, przecież w te bajki, które wymyśliła Kinga nikt nigdy nie uwierzy. Wszyscy przecież Klarę tak mocno kochali. Jak można by było uwierzyć w te oszczerstwa? Nie zrobiły też one żadnego wrażenia na tym chłopaku, którego Kinga starała się zniechęcić. W dalszym ciągu mówi się o tym i pewnie długo jeszcze nie przestanie się mówić, jak ów chłopak przy dziesiątkach świadków padł przed Klarą na kolana i prosił jedynie o pierwsze spotkanie, tylko on i ona. Tak więc te oszczerstwa, w żaden sposób nie wpłynęły na moc jego uczuć.
Klary nie można było tak po prostu przestać kochać. Ów chłopak nie był pierwszym i nie był też ostatnim, który otumaniony jej urokiem, starał się zatrzymać ją tylko dla siebie. Przeszkodą jednak zawsze była Kinga, bufor nie pozwalający na zbyt bliski kontakt Klary z kimkolwiek. Klara była jedynym skarbem Kingi, czymś czego zazdrościli jej inni i co chciała posiadać na własność, nie dzieląc się z nikim. Może Kinga była też uzależniona, od tego swojego skarbu, może w jej oczach wartość jej skarbu określała również ją samą. Kinga była więc skazana na Klarę, a Klara na Kingę, dlatego kiedy odchodziły to również razem.
Ten chłopak, który przy wszystkich wyznał Klarze miłość stracił bez niej cały sens swojego istnienia. Nie rozumiał jak można dalej być, gdy nie ma się szans patrzenia na ten cud, który stracił. Ów chłopak chciał wylać całą gorycz jaka się w nim wtedy zebrała, chciał wylać też z siebie całe życie, bo nie było mu już potrzebne. Dał goryczy i życiu wolną drogę, pozwolił odejść, otwierając zardzewiałą żyletką żyły na swoim przedramieniu. Tak bardzo nie mógł żyć, po tym jak Klara odeszła, a może to było wcześniej, może było to już po tym jak Klara powiedziała mu, żeby wstał z kolan i jej i siebie nie ośmieszał, bo ona nigdy nie się z nim nie spotka.
Niektórzy mówią, że znikniecie Klary, trzeba łączyć właśnie z tym niefortunnym chłopakiem. Podobno nie mogła już zostać w miejscu, gdzie tak wielkie nieszczęście cały czas łączono z jej osobą. To podłe, że to zdarzenie pozbawiło nas szczęścia, jakim było przebywanie miedzy nami Klary. Dobrze chociaż, że wraz z nią odeszła również i Kinga, dzięki temu nie zachwiała się równowaga piękna i brzydoty, zła i dobra.
Pewnie gdzieś teraz idą obie. Klara przodem, wyprostowana, dumna, jak bogini, która właśnie zeszła z nieba. Idzie pewnie patrząc tylko przed siebie, nie zwraca uwagi na te setki spojrzeń, które jak zwykle oblepiają jej ciało. Nieczuła na innych ludzi, żyjąca tylko sama dla siebie i zadowolona z takiego życia. Za Klarą zaś wolno ciągnie się Kinga, jeszcze bardziej wychudzona, przygarbiona, styrana, wyczerpana, zmęczona życiem, nie chcąca już życia. Jak szkaradny anioł stróż, nieudacznik, który nie potrafi uratować ani swojej pani, ani tych których ona spotyka, a jednak dalej godzi się na taki los. I idą tak obie zwycięstwo i porażka, jasność i cień, piękno i brzydota, finezja i paraliż.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kmmgj · dnia 25.11.2009 08:39 · Czytań: 1121 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 3
Komentarze
Kamyk dnia 25.11.2009 23:10 Ocena: Dobre
Witaj,

Ciekawa charakterystyka porównawcza. Język niebanalny, aczkolwiek wałkujący wciąż jeden temat. Pobudza wyobraźnię.
A teraz do krytyki przystąpię:
Bardzo przeplatasz ze sobą te dwie postacie, Klarę i Kingę, tak, że czytelnik czuję się nimi niemal związany na supeł :) Trochę więcej oddechu jakąś inna postacią, czy przestrzenią by się przydało. Zbyt duże nawarstwienie opisów.

Ale stawiam dobry, bo podoba mi się brzmienie twojej prozy.
tulipanowka dnia 26.11.2009 18:43 Ocena: Bardzo dobre
interesująco napisany tekst, ma długo pozostaje w pamięci
TomaszObluda dnia 29.11.2009 16:12
Cytat:
tak wielu ludzi pogrążyła w smutku. Tak wielu ją przecież, tak mocno kochało.
Tak wielu, tak wielu. Czy to konieczne?
Później ciepło, ciepło, robi się za gorąco.
Cytat:
Nie można było zaczepić ją
To na pewno poprawnie?
Cytat:
Nie wiadomo nawet czy z pośród tych kilku, większość nie byłaby kłamcami, albo pyszałkami chlubiącymi się taką znajomością.
Ale jednak nie zostali kłamcami. A może miało być - nie była kłamcami?
To jakiś tekst filozoficzny? Jakaś parabola? Przerwałem w połowie, bo męczyło mnie te ciągłe charakteryzowanie.

Komentarz - stylistycznie tak sobie. Można by trochę poprawić, chociaż wg mnie nie jest jakoś specjalnie źle.
Treść - nie zrozumiałem.
Nudziło mnie po prostu. Za mało dynamiczne. Nie wiem, za bardzo co to miało być. Jak mówię, nie rozumiem, więc oceny nie dam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty