Opiekunka - sirmicho
A A A
- Dobrze - szepnęłam do słuchawki. - Nic jej nie powiem. Mogą być państwo spokojni.
- Bardzo przepraszam... - zaczęła pani Krysia, ale szybko jej przerwałam.
- Nie, nie ma za co. - Pokręciłam głową, mimo że rozmówczyni nie mogła tego zobaczyć. - Żaden problem, proszę pani. Zostanę i dopilnuję wszystkiego.
- Och, dziękuję. Jesteś wspaniała.
- Dobranoc.

Odłożyłam słuchawkę i wróciłam do pokoiku. Do porozrzucanych na podłodze puzzli, plastikowych lalek i ich drobnych rozmiarów ubranek. W telewizji Tom po raz kolejny zbierał manto od Mamci Dwa Buty, a Jerry śmiał się do rozpuku. Irytująca bajka. Dlaczego to kot jest zawsze zły? Bo chce za wszelką cenę zjeść małą brązową myszkę? Przecież zasłużyła sobie ciągłym dokuczaniem. Chore to jakieś. I czego to niby ma uczyć?

Oj, Tom, jak ja cię świetnie rozumiem.

Pod ścianą stał pokaźnych rozmiarów drewniany domek dla plastikowych dam: trzy salony, dwie łazienki, garaż na parę aut i basen. Żyć nie umierać. A lalki, zamiast korzystać z luksusu, leżały nagie na nieskazitelnie czystym dywanie. Domek za jedyne trzysta pięćdziesiąt złotych i twoje dziecko będzie szaleć ze szczęścia. Przez cały tydzień! Potem kupi się pluszowego misia. W końcu i on trafi w kąt. Tak jak ten tutaj. Brązowy, kudłaty, wielkości Zuzi. Z jednym tylko oczkiem, drugie prawdopodobnie wessała rura od odkurzacza. Siedział, pokryty coraz grubszą warstwą kurzu. Zapomniany, samotny, smutny.

- Zuzia! - krzyknęłam. Sześciolatka uniosła raptownie głowę. - Albo układasz puzzle, albo bawisz się lalkami.
- Układam puzzle - odparła słodziutkim głosikiem, który potrafił skruszyć najbardziej skamieniałe serce. - Kto dzwonił?
- Dobrze, ale w takim razie odłóż lalki na miejsce - powiedziałam, unikając odpowiedzi na pytanie.

Dziewczynka niechętnie wstała od ułożonego do połowy obrazka konia. Chwyciła zabawki w delikatne rączki i ułożyła je w miniaturowych łóżkach. Każdą w oddzielnym pokoju drewnianej willi. Potem okręciła się z gracją i kucnęła przy układance. Taka mała, niewinna. Promyk, słoneczko. Zuzieńka. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niej. Położyłam dłoń na małej główce i pogładziłam po kręconych blond włoskach.
- Grzeczna dziewczynka.
Porządek musi być. Wszystko ma swoje miejsce. Nawet lalki. Równowaga zachowana.

Usiadłam na krześle za plecami dziecka. Patrzyłam tępym wzrokiem w ekran telewizora, na którym animowany kot ślizgał się na łyżwach po zlodowaciałej podłodze mieszkania. Pogrążyłam się w myślach. Jak powiedzieć Zuzi o wypadku rodziców? Jak przekazać małemu dziecku, że rodzice wrócą dopiero jutro i będzie musiała spędzić noc z opiekunką? Jaka, tym razem, będzie reakcja? Znowu wpadnie w histerię? Będzie krzyczeć? Płakać? A może lepiej jej nie mówić? Nie, wtedy będzie jeszcze gorsza. Zdenerwuje się, że mama z tatą długo nie wracają. Potem przejdzie do wyzwisk. Oskarży mnie o kłamstwo, o to, że ją oszukuję. Rozkaże natychmiast wpuścić rodziców, przecież na pewno stoją pod drzwiami i nie mogą znaleźć klucza. Potem zaciśnie swoje drobne piąstki. Zacznie mnie bić, a kiedy rozbolą ją ręce, znajdzie jakiś przedmiot, którym skutecznie je zastąpi. A ja nie będę mogła nic zrobić. Kompletnie nic. A kiedy tylko spróbuję się bronić, dać klapsa czy nawet tylko nakrzyczeć, naskarży rodzicom. Zbiorę reprymendy, nasłucham się, jaka to jestem nieodpowiedzialna. A na koniec nie dostanę żadnych pieniędzy i stracę robotę.

A gdyby tak nie dać jej szansy na złość? Co by było, gdybym wstrząsnęła jej małym, idealnym, beztroskim światem? Co się stanie, kiedy zburzę harmonię, naruszę równowagę? Co zrobisz wtedy? Jak się zachowasz, kiedy powiem ci, że...
- Nie rób tego - odezwał się anemiczny głos.

Kto? Gdzie? Przecież byłyśmy tu same. Rozejrzałam się nerwowo po pokoju. Pusto. Musiało mi się przesłyszeć.
- Zuziu? - zwróciłam się do dziewczynki. Oderwała się od układanki i, obróciwszy głowę, spojrzała na mnie.
- Nie rób tego. - Znów ten głos. Co jest, u licha? Dziecko rozszerzyło oczy i patrzyło na mnie ze zdziwieniem, kiedy ponownie rozejrzałam się po pokoju.
- Mucha? - spytała, choć kompletnie nie zrozumiałam, o co jej chodzi. Jaka, kurwa, mucha?
- Nie słuchaj go - odezwał się inny głos. Było w nim coś nienaturalnego. Towarzyszyło mu swego rodzaju charczenie. Pomruk. - Zawsze jej broni. To już się robi nudne. - Dźwięk dobiegał z telewizora. Zerknęłam na ekran. Tom grał właśnie jakąś klasyczną melodię na pianinie. Nie patrzył jednak ani na klawisze, ani na nuty, lecz prosto na mnie.
- Tak, to ja, miauu.
O kurwa! Przetarłam oczy w nadziei, że Tom skupi się na nutach. Ale on nadal grał, patrząc na mnie. Jego mordkę rozświetlił promienny uśmiech.
- Ale jak? Jakim cudem? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie masz się co dziwić. I nie mów głośno. Dziecko straszysz.
Spojrzałam na Zuzię. Faktycznie, patrzyła na mnie jak na idiotkę.
- Otwarte okno w kuchni - powiedziała Zuzia. Że co? Jakie okno? Zresztą, nieważne. Nie miało to żadnego znaczenia.
- No dalej! - Tom ponownie odezwał się z ciekłokrystalicznego ekranu. - Powiedz jej to.
Nachyliłam się nad dziewczynką i już miałam otworzyć usta, kiedy usłyszałam poprzedni głos.
- Nie rób tego.
- Ach, zamknij się, kupo trocin - wtrącił się Tom. Poderwał się ze stołka i podszedł do lewej krawędzi ekranu. - Zawsze jej bronisz, durniu. Spójrz na siebie. Zobacz, jak cię potraktowała. Olała już dawno temu.
Zerknęłam w kierunku, w którym spoglądała animowana postać. Miś? Pluszowy miś?
- Ale to przecież dziecko - odezwał się brązowy niedźwiadek, zabawnie poruszając przy tym szczęką. - Nie zrozumie tego żartu.
Jakiego żartu? Kto tu żartował? Mam dosyć bycia zabawną i wiecznie grzeczną. Mam dosyć bycia pomiataną.
- Dziecko - powiedział kot. - Rozpieszczone małe gówno. Słodka, że aż rzygać się chce. Wszystko może, wszystko ma. Nigdy nie robi niczego źle, zawsze postępuje słusznie. I rośnie taka zgniłka.
- To nie jej wina! - podniósł głos niedźwiedź.
- Przymknij się wreszcie - wtrącił piskliwy głos, dochodzący z drewnianego domku. - Tom ma rację.
- Tak - zawtórował mu drugi. - Stoisz w tym kącie i o niczym nie wiesz.
- Nieprawda - uparcie bronił się miś.
Chwilę później dołączyły kolejne głosy. Ale już nie starałam się dociec, do kogo należą. Jeden odzywał się z półki wiszącej nad biurkiem, inny krzyczał z ramki ze zdjęciem, kolejny skandował z okolic okna. Największy hałas dobiegał z wnętrza komody. Wychodząc pospiesznym krokiem z pokoju, zauważyłam, że nawet Jezus wierci się na krzyżu. Nie rozumiałam jednak co mówi. Zresztą nie miało to już znaczenia. Postanowiłam.

Podbiegłam do kuchennej lady, zostawiając odgłosy kłótni za sobą. Wyciągnęłam nóż z drewnianego stojaka. Nie, za krótki. Potrzebny będzie większy, z dłuższym ostrzem. O, ten. Z pięknymi ząbkami.

Skierowałam się w stronę pokoiku. Harmider z każdym krokiem stawał się coraz głośniejszy. Wchodząc, miałam wrażenie, że za moment ogłuchnę. Stek zlanych i kompletnie niezrozumiałych słów przelewał się z jednego krańca pokoju w drugi. Zuzia, nieświadoma tego, siedziała przed swoją układanką. Wpasowała właśnie ostatni element - oko konia wypoczywającego na leśnej polanie. W momencie, kiedy brzegi puzzla wtopiły się w całość, rumak uniósł łeb i spojrzał na mnie smutnymi oczami. Zuzia najwyraźniej nie zauważyła ruchu zwierzęcia, bo podskoczyła radośnie i wykrzyknęła:
- Ułożyłam!

Mina szybko jej zrzedła, kiedy zobaczyła, jak przemierzam pokój z nożem w ręku. Stanęłam przed pluszowym misiem, który jako jedyny sprzeciwiał się moim zamiarom, i uniosłam nóż nad głowę.
- Co robisz? - spytał przerażony. - Błagam, nic nie...
- Zamknij się wreszcie! - wrzasnęłam, przekrzykując harmider. Ręka poszła w dół. Ostrze wbiło się w delikatny syntetyczny materiał, by po chwili zatopić się w wypchanym Bóg-wie-czym ciele. Głowa ogromnej zabawki bezwładnie opadła. Wszystko umilkło, jakby uciął nożem. Dosłownie. Żadnego zrób to, nie wolno, to tylko dziecko.

Obróciłam się w stronę dziewczynki. Stała z opuszczonymi ramionami i z zadartą głową patrzyła na mnie. Jej wyraz twarzy mówił wszystko. Lśniące oczy i drżące wargi oznaczały, że wybuchnie za chwilę niekontrolowanym płaczem, zaś zaciśnięte pięści ostrzegały przed eksplozją agresji. I tak się stało. Rzuciła się na mnie, wymachując na oślep ramionami. Odepchnęłam ją jedną ręką. Poleciała ponad metr i przewróciła się na ułożoną przed chwilą układankę. Stęknęła i wymamrotała coś pod nosem.
- Ej, Zuzanno - zaczęłam. Przykucnęła i skoncentrowała się na tym, co chcę jej powiedzieć. Ku mojemu zdziwieniu, słuchała. To idealny moment, żeby zadać ostateczny cios. Wreszcie się odegram na tym bezczelnym, rozwydrzonym bachorze.
- Coś ci powiem, dziecko. - Odeszłam od martwego pluszaka i zaczęłam krążyć po pokoju. Tom usiadł przy pianinie, ale nie podjął gry. Obserwował mnie z zaciekawieniem. - Strasznie rozpuszczona jesteś. Masz zajebiście bogatych rodziców, którzy spełniają każdą twoją zachciankę. Chcesz lalkę? Żaden problem, kochanie. Lalka się znudziła? To nic, słoneczko. Podoba ci się ten miś? - Wskazałam na siedzącego w kącie nieboszczyka. - Jest twój. Po dwóch dniach już ci się nudzi z misiem. Więc może masz ochotę na wesołe miasteczko? Oczywiście, że tak. Obiadek nie smakuje? Skoczymy do McDonalda. Chcesz oglądać bajki? Pewnie, jutro kupimy ci telewizor, żebyś mogła je oglądać non stop. Podarła się bluzeczka? Kupimy coś w centrum!
Dziewczynka patrzyła na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Szlochała i rozglądała się po pokoju, wyławiając wzrokiem przedmioty, które wymieniałam.
- Ja w twoim wieku mogłam jedynie pomarzyć o nowych ubraniach. Nosiłam to, co matce udało się zdobyć. A jak się rozdarło, to chodziłam w połatanym. McDonald? Kurwa, dziewczę, ja ze smakiem wpierdzielałam same kartofle i dziękowałam, że mam co jeść. Do zabawy służyły mi poskręcane ściery. To były moje lalki, a nie jakieś plastikowe gówna za setki złotych.
Zatrzymałam się przy drewnianej willi i zajrzałam do środka. Cukierkowe barbie leżały z otwartymi oczami w łóżeczkach. Cofnęłam prawą nogę, a następnie wyprowadziłam potężne kopnięcie prosto w boczną ścianę domku. Puk, puk. Czy jest ktoś w domu?!
- Co robisz? - zaskrzeczały laleczki.
- Co robisz? - wyłkała Zuzia.
- Układam ci w głowie, kruszynko. - Kolejny kopniak złamał delikatną deskę, a stopa skosiła stojące w sypialni miniaturowe mebelki. Podeszłam do śmiejącego się Toma. Bawi cię to, kocie? Śmiej się, śmiej. Póki możesz.
- Nawet telewizor masz we własnym pokoju. I to nie jakiś tandetny, tylko szczyt najnowszej technologii. - Chwyciłam za lśniącą obudowę Sharpa.
- Nie, miauuu, poczekaj - zamruczał kocur. Ale nie miałam zamiaru na nic czekać. Żegnaj, Tom. Pchnęłam pudło. Odbiornik ześlizgnął się z komody i runął ekranem na podłogę. - Ja nie miałam nawet radia. Rozumiesz? Czy ty to rozumiesz?!
Zuzia trzęsła się ze strachu, nie wiedząc, że najstraszniejsza wiadomość dopiero przed nią. Z zaciśniętych oczu policzkami spływały łzy. W piąstkach, którymi niedawno zadawała ciosy, ściskała kurczowo materiał beżowej spódniczki.
- Ale już jest wszystko w porządku - kontynuowałam z uśmiechem. Teraz. Dobiję ją teraz. - Skończyło się. Rodzice mieli dziś wypadek, wiesz?
Tak, tak, powiedz jej.
- Zginęli na miejscu.
Dziewczynka nawet nie drgnęła. Nadal siedziała skulona, zaciskając piąstki. Nie słyszała? To powtórzę. Podeszłam bliżej i kucnęłam przy niej.
- Tak bardzo mi przykro - powiedziałam z udawanym smutkiem w głosie. - Tatuś i mamusia nie żyją! Nie ma ich! Rozumiesz to?! Trupy! Nie wrócą już do ciebie! - Zaczęłam się śmiać. Drobne dawki spazmatycznego rechotu wplatały się w monolog.

I wtedy stało się coś dziwnego. Ktoś ścisnął moje ramiona, a potem poczułam ból w nadgarstkach, jakby mi je wykręcano. Ale nic takiego się nie działo. Ręce cały czas trzymałam na kolanach. Nagle coś ukłuło mnie w lewe ramię i zaczęłam tracić ostrość widzenia. Wkrótce skulona dziewczynka zamieniła się w delikatną, rozmazaną mgiełkę.
- Nie wrócą... Kapujesz? Nie wrócą... - wyrzęziłam ledwo słyszalnym głosem. A potem pociemniało mi w oczach.

* * *

- Tatuś i mamusia nie żyją! Nie ma ich!
Pod drzwiami kobieta w białym fartuchu czekała na pomoc. Zza rogu wybiegło dwóch, odzianych również na biało, mężczyzn.
- Znów dostała ataku - poinformowała.
- Proszę się odsunąć - polecił jeden z nich i wsunął klucz do zamka. Jak tylko drzwi stanęły otworem, wparowali do środka.
- Rozumiesz to?! - Pacjentka kucała przy łóżku. - Trupy!
Mężczyźni nie czekali ani chwili dłużej i doskoczyli do dziewczyny. Po krótkiej szamotaninie zdołali ją podnieść, wykręcając przy tym ramiona.
- Nie wrócą już do ciebie! - krzyczała, podczas gdy lekarka wbijała igłę strzykawki w jej skórę. Chwilę później dziewczyna opadła z sił, a ciało stało się wiotkie i bezwładne. Pielęgniarze położyli ją na łóżko i cała trójka opuściła pomieszczenie.

Powoli zapadając w sen, wyjęczała jeszcze:
- Nie wrócą... Kapujesz? Nie wrócą...

* * *

- Nie rozumiesz? Tom! - Wrzask Mamci Dwa Buty obudził Zuzię. Zerwała się z krzykiem i przestraszona przebiegła wzrokiem po pokoju. Drewniana willa stała nienaruszona pod ścianą, ani śladu głębokiej rany w ciele pluszowego misia. Na ekranie telewizora Tom po raz kolejny kajał się przed swoją panią. Nie było wściekłej nieznajomej niani.
Zuzia pospiesznie wstała z podłogi i zbliżyła się do brązowego pluszaka. Przytuliła się do niego i przeprosiła. Więc to był tylko sen, zły sen - pomyślała i cmoknęła go w jedyne oko. Wyłączyła telewizor i ruszyła do salonu.

Przy stole siedział ojciec, zagłębiony w stosie papierów. Mama czytała książkę.
- Cześć, skarbie - powiedziała, gdy zobaczyła córkę. - Nudzisz się?
- Właśnie - wtrącił ojciec. - Mam coś dla ciebie, Zuziu. Zostawiłem w aucie.
Dziewczynka uśmiechnęła się, a następnie obdarowała tatusia i mamusię soczystym buziakiem i najmocniejszym uściskiem, na jaki było ją stać.
- Nie chcę - odrzekła. Usiadła na fotelu i z mieszaniną radości i lęku obserwowała rodziców.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
sirmicho · dnia 03.12.2009 09:02 · Czytań: 1688 · Średnia ocena: 3,82 · Komentarzy: 27
Komentarze
Bajdurzysta dnia 03.12.2009 09:37 Ocena: Bardzo dobre
Czyżby to było coś nowego, Sirmicho? Żałuje, że siedzę w pracy, ale w domku tekst przeczytam z pewnością. Tytuł już brzmi zachęcający, a po Tobie spodziewać się można przecież wszystkiego. Pozdrowionka
JaneE dnia 03.12.2009 09:46 Ocena: Dobre
No i zostaw tu dziecko z nianią ;)

Sama nie wiem co myśleć o tym tekście. Stylistycznie oczywiście bardzo dobrze, jednak treść nie do końca mi pasuje. Szczególnie zakończenie, moim zdaniem przesłodzone i sztuczne. Tak nie zachowałaby się 6 latka. :)
Opisujesz Zuzię ( opiekunka ją tak opisuje) jako rozpieszczoną i zepsutą pannicę tylko dlatego, że ona bawi się lalkami zamiast gałgankami zrobionymi ze szmatek, a mimo to gdy dziewczyna prosi ją aby posprzątała lalki mała natychmiast to robi ( nierealne;)) i w ogóle ładnie i grzecznie się bawi.
Ja wiem, że cała scena jest opisana z punktu widzenia chorej kobiety, ale mimo wszystko postać Zuzi mnie nie przekonała.
sirmicho dnia 03.12.2009 13:07
Dzięki Jane za przeczytanie i opinię.

Cytat:
Ja wiem, że cała scena jest opisana z punktu widzenia chorej kobiety, ale mimo wszystko postać Zuzi mnie nie przekonała.


Słusznie... cała scena jest opisana z punktu widzenia chorej kobiety... ale czy ona jest tylko opisana?
Bardzki dnia 03.12.2009 17:31 Ocena: Bardzo dobre
Siermicho coś nie kapuję, wyśniona?
Miladora dnia 03.12.2009 19:11 Ocena: Bardzo dobre
Witaj, Sirmisiu - zaczynam nadrabiać zaległości w prozie... :D
- i ich drobnych rozmiarów ubranek. - trochę mi to nie brzmi
- I czego to ma niby uczyć? - czego to niby ma uczyć (lepszy rytm)
- stał, pokaźnych rozmiarów, drewniany domek - bez przecinków
- kudłaty(,) wielkości Zuzi.
- puzzle, albo - bez przecinka przed albo
- wstała, od ułożonego do połowy, obrazka konia. - bez przecinków
- ślizgał się/Pogrążyłam się/Zastanawiałam się
- sprzedać klapsa, - sugeruję "dać klapsa"
- jej szans na złość? - szansy lepiej brzmi
- męski głos. - nie bardzo pasuje do misia, opuściłabym
- odezwał się anemiczny, męski głos.
Rozejrzałam się nerwowo po pokoju. Pusto. Musiało mi się przesłyszeć.
- Zuziu? - zwróciłam się do dziewczynki. Oderwała się od
- na partyturę, - na nuty (partytura to zapis nutowy wielu instrumentów danego utworu)
- cudem? - pytałam z niedowierzaniem. - spytałam (lepiej)
- Z resztą, nie ważne. - Zresztą, nieważne.
- No dalej(. albo !) - Tom
- zamknij się, kupo trocin - wtrącił się Tom. Poderwał się ze stołka
- anemicznym głosem, - powtarzasz niepotrzebnie
- Tak - wtórował mu drugi. - zawtórował
- Z resztą nie miało - zresztą
- Postanowiłam. - podjęłam decyzję
- Harmider, z każdym krokiem, stawał się - bez przecinków
- nieświadoma (tego), siedziała
- bo radośnie podskoczyła - podskoczyła radośnie
- Błagam, nic nie... - usuń "nic"
- w delikatny(,) syntetyczny materiał,
- zamamrotała coś - wymamrotała chyba lepiej
- Skoczymy do McDonald's. - możesz spolszczyć "do McDonalda"
- McDonald's? - McDonald?
- skosiła, stojące w sypialni, miniaturowe mebelki. - bez przecinków
- poczekaj - zamruczał kocur. - sugeruję "pisnął"
- Z zaciśniętych oczu, policzkami spływały - bez przecinka
- Ktoś ścisnął/ktoś mi je
- pociemniało. - uzupełniłabym "mi w oczach".
- Pod drzwiami, kobieta w białym fartuchu - bez przecinka
- Na ekranie telewizora, Tom po - bez przecinka
- wściekłej nieznajomej niani. - przecież nie była nieznajoma, bo wiele razy już zostawała z Zuzią, tak wynika z tekstu
- zbliżyła się do brązowego pluszaka. Przytuliła się do
- Dziewczynka uśmiechnęła się, a następnie sprzedała rodzicom po soczystym buziaku i najmocniejszym uścisku, na jaki było ją stać.
- Nie chcę - odrzekła. - Mam wszystko, czego mi trzeba. - zmieniłabym "sprzedała"
Zgadzam się z JaneE - zakończenie niezbyt prawdopodobne. 6-latka moim zdaniem nie jest w stanie doznać takiej iluminacji.
Sugerowałabym zmienić zakończenie na mniej dopowiedziane, bo opowiadanie jest naprawdę dobre. Przekombinowałeś, Sirmiś, zaplątałeś nawet nieźle, ale ten dydaktyczny koniec zepsuł pointę. Przemyśl go jeszcze. Poza tym styl dobry i całe opowiadanie jak najbardziej wiarygodne. Ładny kawałek prozy... ;)
Na razie dobry z plusem, ale do negocjacji... :D Bo wrócę...
Buźka
sirmicho dnia 03.12.2009 19:22
Dzięki, Milcia. Poprawkami zajmę się jutro.

No i kurczę, nie mam pojęcia co to "z resztą" się mnie tak uczepiło. Już w którymś z kolei tekście, poprawiacie mi to, a ja usilnie popełniam ten błąd, choć przecież pamiętam, że ma być "zresztą". Nie może mi to wpaść do tego durnego łba.
Izolda dnia 03.12.2009 21:50 Ocena: Dobre
Sirmicho Ty taki sentymentalny idealista? Zadziwiłeś mnie końcówką, zamawiam ten sen dla wszystkich rozkapryszonych i rozpieszczanych, ale Twoje pobożne życzenie zróżowaciło tekst za bardzo, zgadzam się co do tego z przedmówczyniami.
Rebecca De Mornay grała taką opiekunkę i w Twoim tekście obsadziłam ją w mojej głowie w roli głównej.
Do jednego się przychylam, traumatyczne przeżycia mogą zostać wyparte do fazy śnienia i nieuświadamiane powracają też właśnie w ten sposób, choć to teoria przerysowana, w opowiadaniu zafunkcjonowała przyzwoicie.
Trochę mało świeże jak na Twoje dotychczasowe wyczyny, ale przeczytałam bez większego marszczenia brwi.
sirmicho dnia 04.12.2009 11:01
Dzięki Izoldo z komentarz. No tak jakoś się złożyło i napisałem taki sentymentalny tekścik. Nie wiem co mnie naszło.

No dobrze, zmieniłem troszkę zakończenie, niewiele, ale może to poprawi troszkę ten moralizatorski ton (którego zresztą sam nie lubię).

Kurczę, Mila. Już myślałem, że wyłapałaś idealnie co się w tym tekście dzieje, ale:
Cytat:
- wściekłej nieznajomej niani. - przecież nie była nieznajoma, bo wiele razy już zostawała z Zuzią, tak wynika z tekstu

chyba jednak nie:) Tzn z tekstu tak wynika... do tej pory. A później?

Zmiany wprowadzone (prócz sięjozy, którą poprawię kiedy indziej, bo nie mam dziś na nią sił)
bury_wilk dnia 04.12.2009 13:29 Ocena: Bardzo dobre
No, całkiem mi się to podoba; lubię jak światy się przenikają, jak mieszają się czasy, sen i jawa; może nie rozłożyło mnie na łopatki (wiesz, wilki zjadają takie małe, kapryśne dziewczynki ;) ), ale przeczytałem jednym tchem. Napisane dobrze, czepiać się, to chyba na siłę i tracąc płynność, a co za tym idzie przyjemność czytania...
Jack the Nipper dnia 04.12.2009 13:47 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobrze, z wyjątkiem końcówki. To znaczy, fajnie, ze takie pozytywne zakończenie, tylko, ze jakos trudno mi sobie wyobrazić, że male dziecko po koszmarze sennym zareaguje spokojnie i ze zrozumieniem czego doświadczyło, a nie pobiegnie to mamy wyplakać strach.
Tu mi nie gra. Może da sie to zakończenie wyprowadzić innym sposobem?
Bardzki dnia 04.12.2009 17:56 Ocena: Bardzo dobre
Tekst, który spowodował, że musiałem się nad nim zastanawiać przez ostatnią dobę, musi być w mojej ocenie nietuzinkowy. Dlatego, mimo pewny niedoskonałości o których już Ci wspomniałem, zasługuję na ocenę bdb.:)
Bajdurzysta dnia 04.12.2009 20:15 Ocena: Bardzo dobre
BDB, a reszta na PW.
Miladora dnia 05.12.2009 01:13 Ocena: Bardzo dobre
No, Sirmiś... ;)
- brzegi puzzla - brzegi puzzli
- następnie sprzedała rodzicom po soczystym buziaku i najmocniejszym uścisku, na jaki było ją stać.
- Nie chcę - odrzekła. Usiadła na fotelu i z szerokim uśmiechem wpatrywała się w rodziców. - rodzice wpadają na siebie... ;)
I czy musi być "sprzedała"? Sugeruję "obdarzyła rodziców"... ;)
To "sprzedała" brzmi mi jakimś regionalizmem i źle się czyta... :shy:
Już jest lepiej, ale i tak bym na Twoim miejscu zmieniła zakończenie.
Pomyśl jeszcze nad tym... :D
zajacanka dnia 05.12.2009 01:53 Ocena: Bardzo dobre
a następnie sprzedała rodzicom po soczystym buziaku i najmocniejszym uścisku, na jaki było ją stać.

uwazam, ze uzycie tego sformuowania jest celowe i bardzo dobrze oddaje charakter dziewczynki. dzieci sa bardzo wyrafinowane: dobrze wiedza, czego oczekuja rodzice i jakimi metodami zdobywac swoje cele.
ode mnie bdb:)
sirmicho dnia 05.12.2009 11:27
Dziękuję Wam za opinie i oceny. Rafale i Bajdurzysto, dziękuję za PW.

Miluś, dziękuję za kolejne porcje uwag. Zajacanko, Mila ma akurat rację, to "sprzedaje" nie pasuje w tym miejscu. Pasowałoby wcześniej, ale w ostatnim akapicie już nie. Zmieniłem. Z jedną uwagą się nie zgadzam: brzegi puzzla - to jest dobrze. Brzegi jednego elementu.

Końcówki nie zmienię. Jedzie małym moralitetem, może i jest nieco naciągane, ale cóż. Tak zostaje.
Miladora dnia 05.12.2009 12:39 Ocena: Bardzo dobre
No i masz do tego prawo, Simisiu... :D
Zresztą teraz brzmi to już całkiem nieźle.
A co do puzzle, to nie wiem, czy jest już tak spolszczone, żeby mieć liczbę pojedynczą w zastosowaniu do jednego elementu układanki, ale w końcu język rozwija się cały czas, więc się odczepiam... ;)
Aha - lęku, obserwowała - bez przecinka.
- z mieszanką radości i lęku, - nie lepiej brzmi "z mieszaniną"?
buźka :D
Podnoszę ocenę... ;)
sirmicho dnia 05.12.2009 12:54
Cytat:
A co do puzzle, to nie wiem, czy jest już tak spolszczone, żeby mieć liczbę pojedynczą w zastosowaniu do jednego elementu układanki, ale w końcu język rozwija się cały czas, więc się odczepiam...

Jest, jest. Sprawdzałem podczas pisania jeszcze. KLIK

Dzięki za jeszcze ostatnie szlify. Wprowadziłem poprawki. Dziękuję za podniesienie oceny.
przyroda dnia 05.12.2009 19:59 Ocena: Bardzo dobre
Sirmicho...czytając...trochę mnie zdziwiła tematyka jaką obrałeś...ale może to i dobrze...trzeba eksperymentować:)
Cóż...płynnie się jedzie z tekstem, przemyślane dialogi...ta końcówka dobra (nie bardzo wiem co było wcześniej, ale ok.)
Usunięty dnia 11.12.2009 16:38 Ocena: Bardzo dobre
Przyjemnie czytało się opowiadanie. Szkoda, że nie zobaczę go w książce ''Fantasy i pogranicze'', a szkoda :)

Bardzo dobre
TomaszObluda dnia 16.12.2009 18:17 Ocena: Bardzo dobre
Oszustwo!!!Miała być fantastyka. No dobrze. Ten sam sen, ma wariatka i dziecko, w jakiś sposób to jest nierealne, ale narobiłeś smaka całym opowiadaniem, i takie zakończenia? Czytało się świetniem, czekałem finału, a tu strzykawka :(. Jestem niezadowolony. -Bdb- bo mi się podobało, ale jestem niezadowolony.
TomaszObluda dnia 16.12.2009 18:17 Ocena: Bardzo dobre
sirmicho dnia 17.12.2009 12:35
Dziękuję za kolejne komentarze i za poświęcony czas.

[SPOILER]
@Tomasz. Ja Ci dam oszustwo zaraz. A kto mówi, że one obie śnią ten sam sen? Jak dla mnie to jedna z nich w ogóle nie spała. Jest już bardziej fantastycznie?
[/SPOILER]
Wasinka dnia 25.05.2010 11:33
Witaj.
Opowiadanie mi się podoba - bez względu na to, czy jest fantastyką, czy też nie ;) Obie wersje mnie przekonują ;) Zabrzmiało, jakbym była mało wybredna, jednak tak nie jest... Dobrze, że zakończenie jest pozytywne, nie lubię, jak sytuacje, w których w centrum stoi dziecko, kończy się koszmarem (zbyt mnie to poraża jakoś, załamując odbiór). I nie przeszkadza mi, że dziewczynka zachowała się w taki sposób. Myślę nawet, że mimo wszystko, jest to prawdopodobne. Wiadomo, uprzednio wypłakałaby się mamie - chyba że byłaby bardzo zmkniętym w sobie dzieckiem - ale potem, czemu nie? - zmiana możliwa, choć niekoniecznie na stałe ;) .
Parę przecinków mnie zasmyrało, mogę zasugerować, jeśli chcesz :)
Pozdrawiam.
sirmicho dnia 25.05.2010 11:57
Witaj Wasinko.

Dziękuję za poczytanie i komentarz. Oczywiście interesuje mnie wszelka korekta i wskazanie błędów. Z interpunkcją się nie lubimy, ale bardzo staram się ją lepiej poznać. Wszelka pomoc w nawiązaniu z nią przyjaźni będzie doceniona :)
Wasinka dnia 25.05.2010 13:03
Ale fajnie ma ta interpunkcja ;)

Podpowiem więc, bo lubię cementować przyjaźnie :) :

Albo układasz puzzle (,) albo bawisz się lalkami. - przed "albo" nie stawia sie przecinka, ale gdy jest powtórzone - tak

Jak przekazać małemu dziecku, że rodzice wrócą dopiero jutro i będzie musiała spędzić noc z opiekunką. - zamiast kropki znak zapytania bym dała

dać klapsa, czy nawet tylko nakrzyczeć, - zrezygnowałabym z podkreślonego przecinka (czy, jak dla mnie, jest tu spójnikiem rozłącznym, przed którym sie go nie stawia)

układanki i (,) obróciwszy głowę, spojrzała na mnie - wstawiłabym tu przecinek jako wyróżnienie wtrącenia

Co jest (,) u licha?

kompletnie nie zrozumiałam (,) o co jej chodzi.

Zobacz (,) jak cię potraktowała.

wtrącił piskliwy głos, dochodzący z drewnianego domku - przecinek niekonieczny

Nie rozumiałam jednak (,) co mówi.

oko konia, wypoczywającego na leśnej polanie - przecinek zbędny

kiedy zobaczyła (,) jak przemierzam pokój

A jak się rozdarło (,) to chodziłam w połatanym.

A teraz już ni interpunkcja:

co chcę jej powiedzieć, co bardzo mnie zdziwiło - powt.

- Nudzisz się?
- Właśnie - wtrącił się ojciec. - Mam coś dla ciebie, Zuziu. Zostawiłem w aucie.
Dziewczynka uśmiechnęła się, - trochę dużo się, może wyeliminować jedno, np. "wtrącił ojciec"

Na razie tyle. Sugestie tylko.
Pozdrawiam.
sirmicho dnia 26.05.2010 07:49
Sugerowane poprawki wprowadziłem. Choć szczerze przyznam, że nie wszystkie sugerowane przecinki mnie przekonały.

Dziękuję Wasinko za rady i poświęcony czas. Błędy przeanalizowałem i postaram się wyeliminować w dalszej twórczości:)
Wasinka dnia 26.05.2010 09:37
Witaj.
Nie wszystko trzeba brać pod uwagę, co mówi komentujący :) Dawałam wskazówki, które wydawały mi się lepsze dla tekstu (wyrazistości), jednak to Autor decyduje, z których sugestii chce skorzystać. Niektóre zasady są niejako niepodważalne (chyba że decydujemy się na celowe ich łamanie), a niektóre dają spore pole do manewru. Tak było np. ze zdaniem "wtrącił piskliwy głos, dochodzący z drewnianego domku" (przecinek niekonieczny, ale możliwy ewentualnie). Staram się sugerować, co jest zasadą, a daje różne możliwości. Reszta należy do Ciebie, drogi Autorze; to Twoja wizja - i tak być powinno :-)
Pozdrawiam :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty