Młotowiertarka - bassooner
Proza » Groteska » Młotowiertarka
A A A
Oto beton. Beton z wielkopłytowca z zaklętymi w nim miłostkami, awanturami, libacjami alkoholowymi i zgonami. Małe dziureczki w szarej istocie, które widziały już niejedno, od walenia głową, cudzą czy swoją, do zlizywania dżemu, co to wylądował na ścianie wraz ze słoikiem, bo Kaziu zdążył się uchylić, przez owczarka niemieckiego. Trzydzieści siedem kwadratów, pięć osób, w tym jedna ciągle pijana i pies. Samotna sublokatorka i babcia z dziadkiem na emie. Małżeństwo z małym dzieckiem, a obok w kawalerce trzy studentki. Wielkopłytowce słowem. Tu działają. O tak! Beton! Dziewiąte piętro. Przykładają rąsię i kombinują co bardziej się nada; wiertarka z udarem, młotowiertarka, szlifierka kątowa, czy może zwykły pięciokilowy młot i majsel – jak za dawnych czasów.

Godzina 5:45

- Tutaj w łazieneczce młotowiertareczką popracujesz, płytek od chuja, aż do samego sufitu, wszystkie do wymiany, a ja skuję ten strop, będą zbrojenia jak nic, odpalimy gumówkę, nową tarczkę założyłem, szwedzka, super wytrzymała, karzeł odpali wiertarę z udarem – tylko dechą go dobrze zaprzyjcie o ścianę, żeby go nie rzuciło jak ostatnim razem, co to nam prawie przez okno balkonowe nie wyjechał, z siódmego, bo barierek nie było, a ty Zdzichu, ścianę w korytarzu skujesz, caluśką, do samego końca, ino na fazę uważaj! Dzisiaj ładnie się pobawimy, punk szósta odpalmy cały sprzęcior, do dwudziestej drugiej czasu w kurwe...

Słuchasz odgłosów zza betonu. Cisza. Wszyscy śpią. Ale już nie za długo...

Rano, godzina szósta zero, zero odpalamy z kumplami sprzęt: dwie młotowiertarki Hitaczi, udar i gumówka. Pełen synchron, jak w szwajcarskim zegarku. Pierwsze uderzenie: bek bachorów zza ściany. Drugie i trzecie: chmura pyłu i stukanie lasek o podłogę i sufit. Jakiś pies ujada, większejszy chyba, głos ma głęboki i dudniący. Procedura standardowa - podkręcamy ciut obrociki, żeby nas te wszystkie beki i stukania nie wkurwiały. Wszędzie wokoło mieszkają jakieś dziadki na emie albo małżeństwa z małymi dziećmi, a my, nie zważając na to, odkrywamy wciąż nowe zbrojenia, wgryzając się w nie Boszkami i wiertłami udarowymi. Huk, pył, pałer i udar - oto nasze motto!

Do dwudziestej drugiej beton odsłoni swoją istotę, wibracje ogarną byt wewnątrz wielkopłytowca, a Jachowi wyleciała sztuczna szczena. Beznogi karzeł zaparty dechą o ścianę walczy ze stropem, a ja paląc fajkę patrzę na podskakującą po podłodze Hitaczi, o mocy tysiąca watt, piękna maszynka!

Borujemy już bez przerwy od kilku godzin. Kto żyw spierdala z wielkopłytowca gdzie tylko może. Rybiki i faraonki też. Nawet stara babcia z balkonikiem wyszła na spacer, choć ciągle pada... la la la la la la la la la la la la...

Ja pierdolę, cóż za decybelszczywo! Nie gadamy ze sobą wcale bo i tak nic nie słyszymy. Kumpel skuł przez pomyłkę nie tę ścianę, a Zdzichu wjechał wiertłem w fazę. Chuj im w dupę i na pohybel. Karzeł przyciął sobie młotowiertarą wacka. Palę fajkę i patrzę jak leży na podłodze i skomli. Co za robota! Ja pierdolę! Miód, malina i ten saund! Chyba się wzruszyłem...

- W fazę żeś kurwa Zdzichu wjechał, w fazę! i korki wyjebały! a nie „jebana elektrownia, jebana elektrownia”. Łazi i marudzi: „jebana elektrownia, jebana elektrownia”, zamiast iść i sprawdzić. Weź no kawał gwoździa i zmostkuj, nie będę ci teraz po bezpiecznik napierdalał do tej twojej „jebanej elektrowni, jebanej elektrowni”...

Ktoś dzwonił i dobijał się do drzwi, a może mi w uszach dzwoniło? Nie ważne. Nie moja broszka.

Okna otwarte na oścież. Tumany kurzu i wykurwiasty hałas wypływają ogarniając całą okolicę, ba, całe osiedle. Nawet na placu zabaw jakby się wyludniło, a przestraszone bachory z bekiem poszły w mamusiami w miasto. Pies ujada już ze cztery godziny.

- He, he, kurwa, he, he... jak to nie najlepsze? szwedzkie wiertła?! co ty pierdolisz?! najlepsze są i chuj! bankowo..., a młotowiertara ino Hitaczi! żadna inna! pięknie się w beton wgryza i do tego taki zajebiaszczy saund ma. W bunkrach, jak wpadamy w sześciu, siedmiu to ino te się sprawdziły, inne wysiadały, ale nie Hitaczi! Ech bunkry... tam to się borowało...

Karzeł opatrzył sobie wacka papierem toaletowym i taśmą izolacyjną. Lubi tę robotę, a młotowiertarę kocha jak żonę. Ja wolę zwykły udar, ze szwedzkim wiertłem, ma się rozumieć. Punktowo napierdala, a dźwięk przenika przez stropy, aż na kilka pięter. Gumówka też jest dobra, ładnie świszczy i może nie niesie, tak jak udar, ale za to kurzawę robi taką, jak żaden inny sprzęcior, a ja lubię pył. Jak ładnie się pobawimy, to i na kilka metrów nic nie widać, zapylenie w kwadracie sięga, jak to mówią, zenitu.


- Zocha obstrzygła wczoraj swoje pazury u nóg... i dobrze, haczyła już wykładzinę dywanopodobną, którą zakupiłem w Liroju razem ze szwedzkimi wiertłami do betonu i tarczką do gumówki. Promocja była. Nawet wiersz na ten temat napisałem...
- Co? Wiersz napisałeś? Co ty pierdolisz? Tej, wiara! majster wiersze pisze! - zadziwił się Zdzichu.
- A co kurwa, nie wolno mi?! a ty, na ryby jeździsz! i co? siedzisz tam nad tą wodą i patrzysz na nieruchomy spławik! a Zochę to rajcuje i mówi wtedy do mnie: „choć ty mój jebany poeto, zrobię ci laskę” i o to chodzi!
- no dobra majster – dawaj ten wiersz...
- dobra... ino mi się kurwa nie śmiać!

Masz takie ładne stopy,
szczególnie kiedy je wypumeksujesz i obstrzyżesz paznokcie, tymi wielkimi nożyczkami do papieru, co to leżą zawsze na kredensie, koło fajek,
kąsam je wtedy lubieżnie i wkładam do ust,
głęboko, najgłębiej jak tylko się da (bo kiedy ich nie obstrzyżesz to ranią mi gardło),
Nogi też masz ładne –
takie silne i nabite, szczególnie łydki,
lubię jak je zaciskasz na mej szyi i dusisz, aż mi gały wyłażą na wierzch!
Lubię też twoją pupę –
jest taka wielka, twarda i parchata jak pyra i też nabita, jak łydki!
I kiedy wkładam twarz między te pośladki, i nabieram powietrza, i robię „brrrrrrrrr”, to one tak fajnie falują i pierdzą, a ty się śmiejesz „hi, hi, hi”.
Ale najbardziej lubię -
odbywać z tobą stosunek płciowy, nieprzerywany, kiedy mogę zlać się do końca w twoją cipę!


- O! i chuj!
- O w mordę majster! toż to czysta poezja jest! normalnie Szekspir, albo nawet ten... no kurwa... ten na „M”... eee... jak mu tam???... Małysz! Małysz! tera se przypomniałem - triumfował Zdzichu .
- Miłosz! ty kiepie! Miłosz! Małysz to se skacze na mamuciej, a to o Miłosza się rozchodzi! To ten od „Litwo, ojczyzno ty moja...”, bo on z Litwy pochodzi i mu tęskno do niej, bo mieszka gdzie indziej – odparował Jachu, klepiąc się ręką po czole, w której dzierżył swoje dolne uzębienie będące w trakcie toalety przy pomocy kawałka drewienka od futryny.
- No dobra niech będzie, że Miłosz, ale w każdym razie szefie, bardzo mnie się, ta cała poezja, podoba, a najbardziej zakończenie, czysta prawda, takie życiowe - zlać się w cipę i chuj! i o to chodzi! A ty co o tym myślisz karzeł?
- Ładnie szefuńcio, ładnie... ale jest kilka błędów.
- Jakich kurwa błędów? co ty pierdolisz, karzeł? - zadziwił się autor.
- No błędów. Powtórzeń i tak dalej... na przykład; szef powtarza kilka razy słowo „lubię” i zwrot „silne i nabite” i na dodatek pisze wprost, że chodzi o „cipę”...
- A jak kurwa mam napisać?!! pipa? dziura? otwór płciowy?, a może pizda? albo pizdeczka? co?
- No to szef musi widzieć jak? Ale nie można tak wprost pisać, że chodzi o „cipę” lepiej to jakoś zawoalować...
- Za kurwa co mam zrobić??? A może byś tak w ryja chciał?!! hę??? Mi chodzi o cipę, to i o cipie będę pisał i chuj, kurwa, i chuj! Ja nie pomyliłem po pijoku, cyrkowego barakowozu z klatką z lwami, he, he, kurwa, he, he... mądrala, patrzcie go, miał metr dwadzieścia, a jak mu „król lew” giry wyfiletował, że ino same gnaty zostały, to się wzrostowo z lekka zdeklasowało? hę?
- Dobra, dobra szefie – powiedział pojednawczo karzeł – niech szef napisze rozklapiocha i będzie dobrze, humornie i w stylu szefa. O! Stylowo!
- U la la... to mnie się podoba karzeł, dobre to, dobre... roz – kla – pio – cha... roz – kla – pio – cha... - cedził wolno każdą sylabę, zastanawiając się, czy nowe słowo będzie pasować do całości wiersza, w końcu uradowany wykrzyknął - rozklapiocha! – może być – i zacytował ostatni wers: Ale najbardziej lubię odbywać z tobą stosunek płciowy, nieprzerywany, kiedy mogę zlać się do końca w twoją rozklapiochę!
- Orzesz w mordę! szefie! Taa... tera pasi! Rozklapiocha pany! Tego brakowało – rozklapiochy - Jachu ze Zdzichem wspólnie zachwycali się nad nowym słowem i nową wersją poetyckich doznań szefa z żoną.
- Teraz to Zocha będzie, pewnikiem, wniebowzięta, jak jej szef ten wiersz opowie?
- No musowo, ma się rozumieć. Teściówki nie ma, to będę mógł ją troszkę poganiać, po kwadracie, na golasa...
- A co to szefie? Mamuśka do kurortu wyjechała, czy jak?
- O nie nie! Mamuśka, to mi przedwczoraj taki prezent zrobiła jak nigdy...
- Jaki szefie! Jaki?
- A umarła se... tak jakoś z wieczora pewnikiem, bo z rana, to już zimniutka była - jak browarek, co to se od razu otwarłem, dla uczczenia...
- Orzesz ty w mordę, szefie! Co za kobieta! Cud! Cud! No taki suwenir szefie! - Jachu nie mógł się nadziwić – Zdzichu no pomyśl... żeby aż taki prezent sprawić...
- Ale żeby tak od razu umarła? - zastanawiał się karzeł – przecież jeszcze całkiem młoda była, raz, to ją nawet szef chyba z Zochą pomylił, jak gdzieś wyjechała?
- Musisz mi to przypominać?!! Rano się dopiero skapowałem, a co w nocy z nią robiłem – nie pamiętam – pijany byłem... może i lepiej, ale jakoś dziwnie na mnie na drugi dzień patrzyła... uuu... fuj... obudzić się z mamuśką, rano, pod jedną kołdrą... uuu... fuj...
- To może ją szef na śmierć zaruchał?!! He, he... - drwił sobie Zdzichu – stara nie wytrzymała presji chuja i umarła? A może z tęsknoty właśnie za szefa wackiem umarła? Co szefie?
- Prędzej z rozdwojenia jaźni – Jachu też nie pozostawał dłużny - no bo tak; raz to se szefa niby tam przygruchała, wiadomo, w rodzinie zostało, a drugi raz, to ją szef z majslem i młotkiem ganiał po kwadracie... to może ona już nie widziała, czy to miłość, czy nienawiść jest?
- Miłość i nienawiść to bardzo bliskie uczucia są – wtrącił karzeł – stara mogła zgłupieć.
- Że ją z majslem ganiałem, to twoja wina była Jachu! Boś mi ten kawał o teściowej opowiedział, co to powinna ino dwa zęby mieć... no to se go przypomniałem, po powrocie do domu, a że robota skończona była dokumentnie, a i zapłacona, to popilim wtedy tej berbeli gorzelnianej. I po niej to kukły dostałem, no i ją poganiałem trochę, żeby też ino dwa zęby miała... jak w kawale...
- A reszta do wyburzenia, he, he – zaśmiał się Zdzichu – ale żeby od razu z majslem? Nie lepiej było jej po prostu w ryja dać?
- Coś ty?!! - zbulwersował się szef – kobiety nie uderzę, nie ma takiej możliwości, nawet teściowej, a z majslem to wypadek przy pracy był, Jachu winien.
- A co to za kawał, był powodem tego całego zamieszania między młotkiem, teściową i majslem? – zaciekawił się karzeł.
- Ano zagadka właściwie; dlaczego teściowa powinna mieć ino dwa zęby? - dumnie odpowiedział Jachu.
- Ano dlaczego?
- Ano dlatego, że jeden ząb powinien być, żeby było o co piwko otworzyć...
- No... a drugi...?
- A drugi, żeby ją non stoper napierdalał! He, he... kurwa he, he... - i zaczęli wszyscy we czworo ryczeć i pokładać się ze śmiechu.
- Ja nie mogę! – chichotał karzeł. – I co szefie, nie udało się? a gdzie to mamuśka czmychnęła, że jej szef tej zacnej przebudowy, przy pomocy młotka i majsla, nie wykonał?
- A do pawlacza mi się schowała... aż do samego rana nie zlazła na dół!
- Ale jaja, szefie! Bo się posikam!
- To trzeba było od razu starą tam przeprowadzić! Pokój w kwadracie by się zwolnił, a pawlaczyk w sam raz, a i bezpieczny... - Jachu i Zdzichu wciąż nie poprzestawali na złośliwych docinkach.
- Dobra, dobra obiboki! My tu gadu, gadu, beton czeka, a za gadanie nam nie płacą – uciął dalsze dyskusje, zaganiając, leniwe już towarzystwo do roboty. - Dalej, odpalamy maszynki i jedziemy! Zdzichu – boszka, Jachu - udar i strop, karzeł – młotowiertara, tylko se wacka nie przyskrzyń! żebyś mi tu znowu nie wył, jak ten pies z dołu, he, he... o? - zrobił krótką pauzę nasłuchując - jakoś ton głosu mu się zmienił?

- Dawaj Jachu! dawaj! nie pękaj! - Jachu wjechał udarem w zbrojenie, zrobiliśmy zakład, czy da radę, bez gumówki, samą wiertarą się przebić? Łapy już mu powoli mdleją, ale zacięty skurwysyn jest, może dać radę. Od tych wibracji drugi raz szuflada mu z gęby wyleciała. Ale głośno jest! chyba ktoś płacze pod nami, jakaś babcia ponoć, już nie wyrabia – obłożnie chora leży, nie da rady spierdolić.
- Dawaj, kurwa, Jachu! dawaj! chuj z tym wiertłem, najwyżej jebnie!

Prąd nam chuje wyłączyli. Jebana elektrownia. Dziwnie jakoś; pył opadł i w uszach piszczy. Zdzichu coś do mnie gada, ni chuja nic nie słyszę.
- Ni chuja nic nie słyszę! co! aha!
- Jachu wyciągaj młotki i majsle, jedziemy ręcznie!

Napierdalamy we czwórkę młotami i majslami. Pękła szyba w oknie. Erka przyjechała zabrać babcię z dołu. Znowu ktoś walił do drzwi. Karzeł czołga się po podłodze po fajkę, a ja cisnę klocka do szarego, od betonowego pyłu, sedesu. Ale się skefiłem, to po tych bronksach z Biedronki. Pies wciąż ujada, chyba zachrypł, bo mu się szczek czasami urywa.

Chwytam witą majsel, przykładam do betonowej ściany, a w drugą biorę pięciokilowy młot, chwilę myślę, gdzie najlepiej przypierdolić – jakiś punkt zaczepienia, żeby żelazo miało się czego chwycić - tłuc bezsensu, gdzie popadnie, każdy potrafi, ale nie my... widzę mały wyłom w szarej strukturze, tak, to tutaj, naprowadzam majsel, napinam mięśnie, biorę zamach młotem mrużąc oczy. Jeb! jeb! jeb! mam wrażenie, że cała ściana drży, aż po same fundamenty. Jeb! jeb! jeb! ostre kawałki odskakują na bok, iskry to pękające, małe kamyczki uwięzione w murze, daję im wolność...

Włączyli prąd. Do dwudziestej drugiej jeszcze ze trzy godziny. Pora kolacji. Odpalamy cały sprzęcior. Metaliczny ryk wierteł na powrót wypełnia cały kwadrat. Jachu wydudlał już ze trzy wina i zgubił, na amen, sztuczną szczenę. Pies przestał szczekać. Zdzichu zapiera beznogiego karła, dechą o ścianę. Kocham tę robotę...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
bassooner · dnia 22.12.2009 08:18 · Czytań: 1613 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 9
Komentarze
Usunięty dnia 22.12.2009 14:04 Ocena: Bardzo dobre
Szczerze...?
Ni chuja nie wiem co mam Ci pod tym tekstem napissć :confused:
Tak żeby Cię nie skrzywdzić i żebyś w samouwielbienie nie wpadł.
bassooner dnia 22.12.2009 15:30
wiem... dlatego dłuuugo leżał na półce... ;-)))
przyroda dnia 22.12.2009 16:05 Ocena: Bardzo dobre
Bass...co ja tu czytam...ch.j, ch.ja, ch..em pogania:smilewinkgrin:...ten wiersz wpleciony między...ch..je...to kwintesencja wszystkich opisanych robót twórczych...a tytułowa...młotowiertarka...dostanę taką?...w ramach akcji "samoobrona"...
Pozdrawiam...bdb
bassooner dnia 22.12.2009 16:25
ale ino hitaczi!!!
przyroda dnia 22.12.2009 19:39 Ocena: Bardzo dobre
Może być i hikutaczi...hehe byleby skuteczna...jak w przypadku karła;)
tulipanowka dnia 22.12.2009 20:36 Ocena: Dobre
jeśli chodzi o moje wyczucie rynku - na wierszach w stylu dosłownym - zbiłbyś fortunę ;)

słuchanie wiercenia w betonie powinno stanowić karę za przestępstwa ;) (skuteczne odstraszanie)
Usunięty dnia 22.12.2009 22:11 Ocena: Dobre
Orzesz ty w mordę...

Nic nie zrozumiałam z tego tekstu...

Żeby nie było, ze bezsensowny komentarz: raz robisz wielkie litery, raz nie...
iPiotr dnia 22.12.2009 22:19 Ocena: Słabe
pomysł dobry, ale wykonanie kiepściutkie - co to za prole,co na ustach rynsztok, a w głowie literatura. oni wszyscy polonistyke pokończyli i u majstra na zupe zarabiają, a klną, żeby sie nie wydało? jak już stylizujesz to do końca, a tak to ni pies, ni wydra. I pomsłu co zrobić z fabułą też nie widzę. Jak to premier jeden mowił - faceta poznać nie po tym jak zaczyna, a po tym , jak kończy. A koniec to kiepścutki, jakby żywcem wyjety z kiepskiego skeczu Dańca. Dobrze by tekstowi też czasami zrobiło mniejsze zagęszczenie rynsztoka. nie dlatego, że rynsztok, ale że zagaduje tekst. nie chce sie trzeciego chuja pod rząd czytać.
bassooner dnia 23.12.2009 13:49
przyjmuję komentarze na klatę... macie chyba rację - ten tekst to poprawiony wcześniejszy pt. "Chłopcy BOR - owcy" niestety poprawka wyszła chyba na gorsze... ;-(((

jak kto chce to może porównać wersję przed "wiejskim tjuningiem"... ;-)))
http://www.berbela.com/index.php?view=article&catid=36%3Atechnicznieartykuly&id=45%3Achopcy-borowcy&option=com_content&Itemid=54
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty