Czasowstrzymywacz cz.6 (ta o piłce)
25
- NO?! -w słuchawce eksplodował głos pełen nienawiści i pogardy dla gatunku ludzkiego. Paradoksalnie należał do przedstawiciela owego gatunku właśnie.
- Cześć Bracie - powiedziałem. - Mam sprawę... Właściwie to chciałbym Ciebie prosić o pomoc.
- Ta?! A co SIĘ NIBY STAŁO, HĘ?!
Westchnąłem i pokrótce opowiedziałem. Nie lubiłem rozmawiać z Bratem. Wbrew pozorom to, że ciągle krzyczał i obrażał ludzi, nie było wcale najgorsze. Tak, to prawda - od krzyku puchły uszy, a obrażanie rozmówcy ni z tego ni z owego ("ŁADNY MASZ SWETER, DEBILU!") źle wpływało na psychikę, ale to można było jeszcze przeżyć. Problem stanowił brak porozumienia. Do tego wszystkiego dochodziło to, że był agresywny i nie lubił budyniu czekoladowego.
- Pomożesz mi? - zapytałem.
- NIE! - huknął. - MAM WAŻNIEJSZE SPRAWY! TY NIEROBIE!
Rozłączył się. To by było na tyle w kwestii Brata.
Zły, schowałem telefon do kieszeni. Wszedłem do piekarni i od razu owiał mnie wspaniały zapach świeżo upieczonego chleba.
26
"Ważniejsze sprawy" Damiana ograniczały się do oglądania meczów piłki kopanej w telewizji. Tym razem nie było inaczej - ściskając w łapie puszkę napoju energetycznego, Brat patrzył w TV i głośno komentował wyczyny naszych piłkarzy.
- PODAJ! PODAAAAJ!! ŹLEEE! IDIOTA!
Mówiąc szczerze dziwiłem się. Bynajmniej nie mówię tu o jego zdenerwowaniu na złą kondycję naszych piłkarzy - temu, że chłopaki z osiedla grają lepiej niż "profesjonaliści" już dawno przestałem się dziwić. Raczej moje "ździwko" obejmowało całą jego fazę ową grą. Nie łapię, co jest fascynującego w oglądaniu pokaźniej grupy dorosłych facetów uganiających się za jedną, małą piłką.
- STRZELAJ! STRZEEEELAAAJJ! STRZE...! - nagle Damian zamilkł. Patrzył z niedowierzaniem, jak jeden z naszych piłkarzy, mocnym kopnięciem posyła piłkę na drugą stronę boiska. Bramkarz przyjmuję, kapkuje chwilę i - DRAMAT! - strzela samobója! Potem rzuca się szczupakiem w błoto, zakrywając koszulką twarz. Wstaje i palcem wskazującym zaczyna pisać na własnej klacie "Kocham Ewkę!". Publiczność szaleje. Wszyscy piłkarze obecni na boisku i ławce rezerwowych stają i płacząc, klaszczą. Komentatorzy zachwyceni coś bełkoczą, sędziowie robią zakłady. Trener unosi w górę wielki transparent z napisem "Brawo Jerzy! Moja szkoła!" i susząc zęby macha nim w stronę bramkarza.
Po chwili wszystko wraca do normy. Mimo doliczonego czasu, "naszym" nie udaje się odrobić strat.
- Było dobrze. Było dobrze, bo eee... było dobrze - komentuje mecz jeden z piłkarzy naszej reprezentacji.
- Przynajmniej strzeliliśmy honorowego gola - chwali się naszymi sukcesami trener, całkowicie zapominając o istotnym fakcie, że owy "honorowy gol" trafił w naszą bramkę i spotkanie skończyło się z wynikiem 16:0 dla gospodarzy.
- CO?! JAJA SOBIE CHYBA ROBIĄ! - ocenił spotkanie Damian. - TAK BYĆ NIE BĘDZIE! JUŻ JA ICH NAUCZĘ!
Wyciągnął telefon i wybrał numer PZPN'u.
- Halo? - w słuchawce odezwał się znudzony głos.
- CO HALO?! JA CI DOPIERO ZROBIĘ HALO, ŚWIRZE! GADAJ!
Mężczyzna bąknął coś speszony.
- JAK TO "KTO MÓWI"?! DAVID BEKHAM, A KTO?! GADAJ! GDZIE TRENUJĄ TE PATAŁACHY?!
Kilka minut później Brat uzyskał potrzebne informacje. Z głośnym "NARA, FRAJERZE!" odłożył słuchawkę.
Chwilę później wybrał kolejny numer.
- LOTNISKO?! CHCIAŁBYM ZAREZERWOWAĆ NAJBLIŻSZY LOT...
*
Samolot wylądował w Burkinia Faso dwa dni później.
Rośli ochroniarze broniący wstępu na treningi Polskiej Reprezentacji, zdziwili się, gdy zobaczyli malowniczo ubranego typa. Wybuchli śmiechem, gdy typ kazał prowadzić się do trenera. Płakali i przepraszali, gdy typ sprowadził ich do parteru. Potem potulnie spełnili jego prośbę.
*
- What's goin' on?! - prawy prosty rozwiązał wszystkie problemy i odpowiedział na wszystkie pytania trenera. Wiadomo - dobra fanga wyraża więcej niż tysiąc słów.
Chwilę później wszyscy byli zdyszani i spoceni. Wszyscy - prócz Brata - byli też związani.
- SIEMA PATAŁACHY! - krzyknął na powitanie. - NAUCZĘ WAS GRAĆ! TEN TU - trącił butem leżącego trenera - JEST ZA CIENKI!
- He wants to kill me?! - zapytał potrącony płaczliwie. - Why he is shouting all the time?
- CISZA! PATRZCIE CHŁOPAKI, UCZCIE SIĘ! - kopnął piłkę, która w pięknym - naprawdę pięknym -stylu trafiła do bramki.
- Who's this guy? - zapytał oczarowany trener.
- MOŻECIE ROBIĆ NOTATKI - zezwolił Brat i pokazał następną sztuczkę.
W tamtej chwili, wszyscy obecni na boisku pokochali Damiana. Nie tylko zrobiliby notatki, ale nawet napisaliby od nowa encyklopedię i słownik, gdyby poprosił. (co nie byłoby chyba najlepszym pomysłem...) Jedyny problem stanowiły więzy, którymi Brat wszystkich dokładnie owinął.
CDN.
Już niedługo wybije... "Godzina Umarłych". Jak to mówią: "Lepiej uważaj...".
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
AnonimowyGrzybiarz · dnia 04.02.2010 08:15 · Czytań: 1377 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: