Sen czy Kawa - mareman
Proza » Obyczajowe » Sen czy Kawa
A A A
Sen, czy Kawa...

Szef reklamy małego, lokalnego radia w równie małym miasteczku. Oto ja.
Tego dnia, a był on nad podziw piękny, tryskający świeżością zieleni, majowy dzień czułem się nad wyraz źle. Choć interesy radia kwitły, choć uważano mnie za jego lokomotywę, gubiłem siebie w merkantynalnym, prowincjonalnym światku dorobkiewiczów raczkującego kapitalizmu. To rodziło poczucie pustki. Wyrwać gdzieś!
W ciszy biura dał się słyszeć delikatny stukot podnoszonej słuchawki. Wykręciłem numer:
- Kate, popołudnie i troszkę spędzimy razem. Zabieram Ciebie i GPZ-tę gdzieś tam. Oki?
- Chętnie z tobą wyrwę z moralnego smrodu naszego miasteczka – odpowiedział kobiecy, cichy, lekko zachrypiały głos, wydychający papierosowy dym.

Niedawno, pod wpływem impulsu kupiłem wiśniową Kawasaki GPZ-550. Też niedawno, ale troszkę dawniej poznałem rudowłosą malarkę o zielonych, pełnych przyjaznego oddania oczach. Zdobyłem specjalne względy tego strunnokształtnego dziewczęcia. Była ona wówczas radością mego życia, którą teraz pragnąłem sowicie przyprawić motocyklem. Co gorsza, dziewczę ubierało się z gotycka w długie czarne suknie, koronkowe równie czarne koszule, czarny skórzany płaszcz i z bezczelną pewnością siebie głosiło, że to jest właśnie odpowiedni strój na motocyklowe eskapady. Wśród zalet miała dwie istotne. Równie szybko jak we mnie, zakochała się w motocyklu.
*
Jechaliśmy wśród strug ciepłego powietrza. Za nami Sadki, „dziesiątka” opada łagodnym łukiem w dolinę, ocieniona wiekowym, liściastym lasem. Lubię ów odcinek międzynarodowej drogi witający chłodkiem nawet w skwarne dni. Szczególnie upodobałem sobie wtopiony w ową, liściastą zieloność bar „Marek”. Z jego właścicielem łączyło nas życiowe zagubienie, zachwyt nad malowniczym położeniem Wyrzyska, jego urodą. Mieliśmy też wspólną pasję – wędkarstwo. Z górki wrzuciłem luz. Rozluźniony, położyłem GPZ-tkę w szeroki prawy zakręt i już byliśmy przed zajazdem, na obszernym parkingu. Dobry humor umocniła jeszcze wiadomość od pracownika, że szef jest na miejscu. Witamy się patrząc uśmiechniętymi oczami, za chwilę ściskam serdecznie prawicę mego imiennika.
- Marek – zagadnąłem – chcemy spędzić gdzieś nad wodą resztę dnia, może wieczór. Słabo znam te strony. Mamy w motocyklowym kufrze: namiot, grilla, wędki, śpiwory. (Długo kombinowałem, ale w końcu kufer się zamknął). Tęsknię do nieznanego, malowniczego – tu rozłożyłem ręce.
- Też tęsknię do nieznanego – dodaje stanowczo Katarzyna.

Jestem we wspaniałym nastroju, dumny z Kasi, motoru, szczęśliwy perspektywą wspólnego czasu.

- Dobrze, że zatrzymaliście się u mnie. Mam już dosyć dupków z nadętymi portfelami ciągle gdzieś gnających, a co gorsza próbujących mnie poganiać... W zapyziałej, pegeerowskiej wiosce Wiktorówku, znajduje się prawdziwa perła: duże, czyste, rybne jezioro. Do rozbicia namiotu najlepiej nadaje się polana przy lesie. Byłem tam rok temu, z synem, pod namiotem.
- Jak dojechać?
- Przed Łobżenicą, tuż za stacją kolejową skręcić w prawo... z daleka zobaczycie stare, opuszczone gospodarstwo. Potem już tylko piaszczystą drogą prosto.

Kasia raczy się chłodnym czerwonym wytrawnym Cabernet Sauvignon, mnie starcza sok z czarnej porzeczki. Gawędzimy swobodnie kilka chwil. Kulamy się, Kawasaki po wrzuconej dwójce, posłusznie mruknęła. Już słyszę jej miarowy gag. Maszyna w lekkim pochyleniu, na łagodnym wznoszącym łuku, a Cathrin... maluje coś palcami na moich plecach. Często tak robi. Tym razem pyta:

- Zgadnij, co namalowałam?

Delikatnie drapię palcem jej nogę. Proszę, by spojrzała do lusterka i puszczam oczko. Takie nasze motocyklowe gesty. Po każdej wyprawie mamy ich coraz więcej w zanadrzu.

- Namalowałam Ciebie jako samuraja, jak zabijasz kataną wilkołaka.

Asfalt za stacją, wśród intensywnie różnobarwnych pól i łąk – wąski. Dobrze jest być tu motocyklem, nie samochodem. Takie drogi radują. Rozmowa z młodzieżą na przystanku uświadomiła, że przejechaliśmy jezioro. Kółeczko powrotu udaje się. Nadal jesteśmy niepewni, czy znaleźliśmy się n właściwej nitce drogi. Nagle zza kolejnego zakrętu wyłania się rowerzysta. Człek ok. 60 lat, więc z pewnością powie jak dotrzeć nad jezioro. Hamuję podręcznikowo. Najpierw lekko tylny, potem przedni hamulec. Amortyzatory przedniego widelca reagują łagodnym siupnięciem. Zsiadam. Rowerzysta również. Podnoszę przyłbicę:
- Dzień dobry. Może pan mi powie jak dojechać nad jezioro w Wiktorówku.
- Panie, tu jest Wiktorówko i jezioro. – Patrzę na niego z niedowierzaniem, bo pokazał na bagno. Inaczej sobie wyobrażałem wymarzone miejsce.
- Tak wpatrywał się w Ciebie, gdy wsiadasz na motor. Wziął Ciebie za głupka. – peroruje lekko uśmiechnięta Katia.

Ja go też – dodaję w myślach. Tak to jest z miejscowymi. Często są najgorszymi tłumaczami, dla nich wszystko oczywiste.

- Marek, tu jakiś stary dom przekrzykuje pęd strug powietrza moje dziewczę.

Staroświecki dom, z powybijanymi szybami ma pięknie rzeźbione ramy okien. Tuż obok wiekowe zabudowania gospodarcze z intensywnie czerwonej cegły, drewniana stodoła. Droga piaszczysta, chwilami utwardzona, czasem pełna dołków miałkiego piasku. Wyjeżdżam na niewielki piaszczysty wzgórek. Tylne koło buksuje, próbuje ucieczek na boki. Pomagają kontry kierownicą. Wreszcie trawa, delikatna, gęsta, dająca uczucie ulgi. Widok wprawia w osłupienie. Rozległe, okolone lasem, jezioro pełne rybich kręgów. Wszystko to skąpane w arcyciepłej pomarańczy słońca, która już niedługo skulnie się za horyzont. Schodzimy tuż przy brzegu z maszyny. Jakby w pogańskim rytuale, naprzeciw słońca, wyciągam ręce, jednocześnie prostuję grzbiet.
- Kasiu – patrzę, w jej jakże harmonizujące z otoczeniem zielone oczy, opromienioną mistycznym blaskiem gwiazdy twarz – nie będę dziś łowił. Chcę zapatrzenia w ciszy tego miejsca, poznać nieznane, nieoczekiwane...
- J piękne... z głębi... dodaje ona. Maluje bezwiednie gestem swymi długimi, cienkimi palcami bezradna wobec wobec majestatu przyrody.
Chwila ciszy.
- Tutaj... przyroda absolutna doskonałość... Milczymy, a w tej ciszy czujemy Absolut.
- Rozłożymy namiot?
- Jak uważasz – przekrzywia z uśmiechem zabawnie głowę.
- Usiądź na przewróconej sośnie. Przedtem nazbieram chrustu na ognisko. Przygotowałem niespodziankę. Szaszłyki po prowansalsku. (Tu skłoniłem się niczym muszkieter z kapeluszem)
- O.
Chłodno, ale mamy na to swój sposób. Siadamy bliżej i przytulamy się do siebie. Boskość zachodu słońca działa wewnątrz nas.
- Wiesz, darujmy sobie rozkładanie namiotu mówię wstając w półmroku oświetlony blaskiem dogasającego ogniska. – Kusi mnie noc w starym domu.
- Za szaszłyki masz mistrza.

By być jeszcze bardziej przekonywujący składam pocałunek na jej policzku. I... już jesteśmy przy opuszczonym domostwie, ale od strony podwórza. A tu zielsko wybujałe, mego wzrostu, tak, właśnie na podwórku. Zsiadamy. Pcham „Kawę”, która swym ciężarem rozkłada chaszcze na bok. Ustawiam na stópce przy wejściu do domu. Obchodzimy stare zabudowania. Szczególnie wydaje się ciekawa, jakby wkopana w ziemię, ceglana piwnica.
Jak żyło się ludziom w tak pięknym miejscu? Co czuli? Kim byli? Kolej na zwiedzanie domu. Piwnice, przez środek korytarz zakończony po obu stronach dwuskrzydłowymi drzwiami. Po prawej i lewej stronie, po parze drzwi do trzech pokojów i kuchni. Proste i funkcjonalne zarazem. Wszystko to podziwiamy w majestacie powoli zapadających ciemności, pomagając sobie światłem latarki. Kat gładzi łagodnie dłonią starą, złotawą klamkę z lwią głową. Uwielbiam jej spostrzegawczość i ciche formy istnienia. Długo wpatrujemy się w nią. Rzetelnie piękne rzemiosło. W pokoju, który obraliśmy na spoczynek widać jakieś wyrwane rury. Umieszczam je jak najbliżej ściany. Wychodzę na dwór. Zrywam wysokie trawy, układam na kształt chruścianej miotły na ręce. Dokładnie oczyszczam podłogę. Rozkładam koc, śpiwory. Lekko wtuleni czujemy opuszczający nas chłód. Delikatnie opuszkami palców obrysowuję jej prężące się ciało. W milczeniu ona robi to samo z moim.
- Jesteś cudownym atlasem anatomii – słyszę szept.
- Zbyt łatwo pozwalasz sobie na zachwyt.
Wyciszone słowa splatają gęste sieci, którymi łowimy te odrobiny dobra, czułości, których nikt w naszym dotychczasowym trudnym życiu nie zdołał nam odebrać. Kołuję do startu w przestworza poezji, gdy opowiadam o mojej pracy magisterskiej „Postawa kontestacji w poezji Andrzeja Bursy.” Ech wtedy się żyło! Wznoszę się mówiąc o niezwykłej żywotności oksymoronu przez wieki, zwłaszcza o życiu tego środka stylistycznego w poezji kaskaderów literatury. Padają ukochane strofy wyryte emocjami w mej pamięci.
W chmurach ona mówi o subtelności swej kreski, wytężonej pracy nad nią. Lądujemy, gdy przetacza niewspółmiernie kiepską ocenę niektórych jej prac prze grafika po Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Oddalam się w kojąco łagodny półsen.
Cóż – trzeba nam wracać. Na zielono podświetlanym G – shoku trzecia. Pakuję kufer. Odpalam „Kawę”. Ten niezawodny, silny gag rodzi i we mnie poczucie mocy. Reflektor bije w mrok i powoli przejeżdżam przetartym uprzednio szlakiem wśród chaszczy. Już, już z polnej drogi wyłania się asfalt. Międzynarodowa „dziesiątka” pozwala na rozwinięcie możliwości motoru. Chłód doskwiera, ale żadne z nas nawet o tym nie wspomni. Światła stacji benzynowej w Rudzie – skusiły. To barszcz, to spojrzenia w oczy – rozgrzewają. Uśmiechy wraz z nami wychodzą na zewnątrz baru. Ochoczo wsiadamy.
Gdy odchodzi w ciemność nocy przed jej domem robię dwa koła na pustej ulicy, by dłużej patrzeć za oddalającą się sylwetką. A przed oczami wciąż drgająca wzruszeniem uczuć przy pożegnaniu twarz i dreszcz po oplocie delikatnych palców na szyi. Ecce homo. Oto ciche szczęście. 4 km – dom. Poddasze starej, niemieckiej szkoły wśród kasztanowców. Rano budzi mnie złość na rozedrgany budzik. Obieram kurs z sypialni na kuchenny ekspres do kawy ziewając potężnie i drapiąc głowę. Delikatne pukanie. Co? Ein moment! – wołam, próbując trafić na stojąco w nogawkę spodni. Na podłodze list? Tak, dobrze widzę! Czuję zapach jej perfum. Na kopercie: Nie chciałam Ciebie budzić, więc o tu (zakreślenie) pocałowałam kartkę.
Otwieram list:
NAJUKOCHAŃSZY !!!
Kawasaki... Wygięcie dwóch ciał w łuk doskonały. Krzyk wiatru na twarzy... I uderzenie ryku silnika, prosto w wygasły krater ekstazy, rozpalające na nowo... Ciepło pleców... Opętani przez pełnię księżyca. W strugach pędu, gagu silnika – a mimo to czuć się bezpiecznym. Panujesz nad wszystkim. Niesamowite. Usilne pragnienie rozpostarcia duszy, by zamknąć Ciebie tam i byśmy... będąc jednością mogli poruszać się z prędkością światła. Pozostawiając za sobą smugę pełni. Jestem Tobą. Śpiewam Jestem Tobą. Dłońmi na ramionach Twoich. Dłońmi na ramionach Twoich. Jestem Tobą. Jestem... Dziś następny cud się stanie. Cudownie o tym wiedzieć, my Dearest...

Groszki łez szczęścia i delikatna nutka perfum łączą nas mistycznie w powietrzu. Byłaś tu Istoto z Podświadomości! Konwulsjynie ściskam list w dłoni. Szczytowy moment istnienia.......

Mareman

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mareman · dnia 27.02.2010 10:30 · Czytań: 782 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 4
Komentarze
Bardzki dnia 27.02.2010 23:55 Ocena: Dobre
Co prawda ja również, czytając twój tekst, nie dotarłem nad jezioro,ale czytało się całkiem fajnie, a i na końcu trafiłem na miły zakątek.

Pozdrawiam
Nova dnia 28.02.2010 00:26
"z merkantynalnym" z merkantylnym

"gubiłem siebie" gubiłem się

"stunnokształtnego" strunokształtnego

"...rozmowa na przystanku uświadomiła, że..." komu? uświadomiła nam, mnie

"ok. 60 lat" słownie i bez skrótów, albo: około sześćdziesiątki

"...więc z pewnością powie, jak dotrzeć." z pewnością wie, jak...

"Marek, tu jakiś stary dom przekrzykuje strugi powietrza..." Marek, tu jakiś stary dom! - przekrzykuje...

"...pomarańczy słońca, która już niedługo skulnie się za horyzont."
lepiej: wkrótce stoczy się za horyzont.

"Schodzimy tuż przy brzegu z maszyny." Schodzimy z maszyny tuż przy brzegu

"Wyciagam ręce, jednocześnie prostuję grzbiet." lepiej: Wyciagam ręce jednocześnie prostując grzbiet

"...na przeciw słońca wyciągam ręce..." "...opromienioną blaskiem gwiazdy twarz." :confused:

"J pięknie." powinno być "I"

"... wobec wobec majestatu" 2x

"4 km - dom." słownie i bez skrótów

"Ein moment." Ein Moment
a poza tym, nie wspominasz słowem, że akcja ma miejsce w Niemczech, więc powinno być: Chwileczkę. No chyba, że właśnie w ten sposób chciałeś "przemycić" ten drobny szczegół:smilewinkgrin:

"Konwulsjynie" konwulsyjnie

Mareman,
ta romantyczna historia, którą chciałeś opowiedzieć w poetycki sposób, stawała się fragmentami instruktażem jazdy motocyklem. Rozumiem Twój zachwyt i pasję, ale... bez przesady.
Poza tym: ubogi język, niezręczne metafory, kulejący styl obdarły tę wyprawę na łono Natury i Nieznanego / czy Nieznane ma łono? -jest nieznane/ z romantyzmu.
Natomiat co mi się spodobało, to wstawki typu:
"Światła stacji benzynowej - skusiły" "To barszcz, to spojrzenia w oczy - rozgrzewają" ...
Wyczuwam tutaj zalążek ciekawego stylu, więc może powinieneś spróbować w tym kierunku?
Dodam jeszcze prośbę abyś uszanował czas i cierpliwość czytających i komentujących, a tym samym sprawdził tekst przed puszczeniem w obieg, bo za niechlujstwo zostaniesz ukarany brakiem czytelników. :smilewinkgrin:
TomaszObluda dnia 04.03.2010 19:56 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
nad podziw piękny, tryskający świeżością zieleni, majowy dzień czułem się nad
Jedno nad mnie mogłoby być.
Cytat:
Chętnie z tobą wyrwę z moralnego smrodu naszego miasteczka
Co wyrwie? Marchwew, drzewo z korzeniami? Dziwnie to brzmi.
Cytat:
Też niedawno, ale troszkę dawniej
no tak nie może być, tak nawet nie należy mówić.
Cytat:
Była ona wówczas radością mego życia
Mego życia? To jednak w naszych czasach ktoś poza aktorami na scenie, ktoś tak mówi?
Cytat:
Delikatnie drapię palcem jej nogę. Proszę, by spojrzała do lusterka i puszczam oczko.
To w jakim czasie to piszesz? Przeszłym, czy teraźniejszym?
Wiesz doczytałem do tego punktu, wiecej mi się nie chce. I to nie chodzi o styl, bo to dla mnie nie jest tak bardzo istotne, chociaż warto by trochę poprawić. Po prostu jak dla mnie nuda. Czytam i nic ciekawego, a co gorsza nie zapowiada się nic ciekawego. Może rzecz gustu.
mareman dnia 07.03.2010 14:04
Nova - dziękuję za trafne, korektorskie uwagi. Dalej już tylko się z Tobą nie zgadzam. To nie instruktaż jazdy motorem, ale włoskie nim"delektare".Wcale nie widzę nieudolności tego tekstu. List dziewczyny jest ekstra! Na brak czytelników Droga Korektorko nie narzekam, zajrzyj na cyferkę w opowiadaniu OH.
Tomasz Oluda- czasem powtórzenie może być celowym zabiegiem stylistycznym, polecam podręcznik poetyki, wypowiedź nieco archaiczna ma urok delikatnej patyny, w opowiadaniu, w celu zwrócenia uwagi czytelnika można zmienić czas na teraźniejszy... tego uczą na filologii polskiej. Smutno mi,że oboje nie kochacie motocykli, delektujecie się pewnie zamknięciem w puszce, czyli aucie. Żal mi Was szczerze, bo nigdy nie poznacie smaku prawdziwej wolności!!!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty