Most - julanda
Proza » Obyczajowe » Most
A A A
Na dachach wielkiego miasta rosa nie przypomina kropel. Zbiera się w strachu przed brakiem natury w kałuże ciemnego błota. Ptaki o wyglądzie straszydeł próbują pić. Wydziobują zakamarki rynien szukając instynktownie zaspokojenia głodu. Liście drzew tam nie docierają. Ich lot kończy się gdzieś na wysokości niższych pięter, potem przyciąga je ziemia w beton ulic i podwórek.

Spacer z psem to rytuał, w którym nie ma większych zmian, chyba, że ktoś inny go zaburzy i wtedy psy mogą tego nie wytrzymać, skacząc sobie do gardeł. Szłam taką utartą już trasą przez osiedle i park w kierunku rzeki. Most zarywał ciszę hukiem przejeżdżających samochodów. Zimny jesienny wiatr zaciskał kaptur na mojej głowie z wyjątkowym okrucieństwem, w jakimś niebywałym szale! Nie wiem skąd na kamiennym cyplu znalazł się człowiek w czerwonej czapce. Spojrzałam w jego kierunku, zrobiłam to po prostu z ciekawości. Ludzie mnie intrygują. Zawsze się zastanawiam o czym myślą, co robią akurat teraz. Niekiedy moja wyobraźnia cofa się i jakby niechcący widzę zdarzenia z ich życia, potem dociera w przyszłość i pokazuje mi obrazy wymodelowane tak precyzyjnie, że zaczynam odczuwać smutek lub wzruszającą radość. Tak więc patrzyłam teraz na człowieka w czerwonej czapce. Rozejrzałam się, czy przyszedł tu z psem, ale po piasku w zaroślach biegały tylko moje dwa. Więc nie ma psa. Stał nieruchomo i patrzył w wodę. Szkoda, że rzeka jest taka brudna, pływają w niej różne paskudztwa i już dawno uznałam patrzenie w jej nurt za coś przygnębiającego, a niewątpliwie mało estetycznego.

- Przepraszam, masz może zapałki? - Nieznajomy nagle odezwał się w moim kierunku, a więc do mnie, bo nie było tu nikogo innego.
- Nie, zapałek nie mam, mam zapalniczkę - odpowiedziałam i zaczęłam jej szukać w kieszeni, co nie było łatwe, bo w tej właśnie kurtce kieszenie przypominają otchłań, zresztą dlatego nie zabieram ze sobą torebki. Wystarczają mi te kieszenie i tak nic nie mogę w nich znaleźć.

- Proszę! Jest! - wyciągnęłam czerwoną zapalniczkę, którą zdaje się zabrałam koleżance, przypadkiem rzecz jasna, daję słowo, że nie jestem kleptomanką!

- Dziękuję - odpowiedział nieznajomy, a ja zwróciłam uwagę na jego trzęsące ręce. Teraz przyjrzałam mu się bliżej. Był może trochę po trzydziestce. Miał ciemno oprawione oczy i takie niebieskie, że przy tej pogodzie wyglądało to na wybryk natury. Palił teraz papierosa bardzo nerwowo i zachłannie. Podbiegły do nas psy i zaczęły skomleć. Nie łasiły się, nie merdały ogonami, nie warczały, one skomlały!

- Przepraszam, zachowują się dziwnie, nie wiem, co im jest - boisz się psów? - pytałam, ale bardzo niepewnie, bo jakiś niepokojący dreszcz ściągnął moją skórę na całym ciele.

- Nie - odpowiedział jakoś zimno i szorstko.
- To do widzenia... - Było to moje do widzenia, ponieważ chciałam jak najprędzej znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, a najlepiej na moście; nie wiem dlaczego tam właśnie chciałam pójść...

- Pójdziesz na most? - zapytał nagle, a mnie to zaniepokoiło.
- Nie, mieszkam po tej stronie, nie muszę wchodzić na most.- Teraz patrzyłam mu w te niebieskie oczy wzrokiem chyba pełnym ciekawości, bo uśmiechnął się do mnie.

- Proszę mi wybaczyć, ale muszę wracać, psy chyba już mają dosyć spaceru.- Zagwizdałam na potwory, które tymczasem już zdążyły odbiec. Czekały na mnie z pytaniem w ślepiach.

- Wybaczyć, to ważne słowo, ma większe znaczenie... - ja nie umiałem wybaczyć, kiedyś... Teraz chcę wybaczyć i sam potrzebuję wybaczenia...- Wydawało mi się, że chciał jeszcze coś powiedzieć. Przez chwilę też miałam odczucie, że chce mnie dotknąć, odsunęłam się, a właściwie odskoczyłam z uczuciem lodowatego chłodu zmieszanego z wilgocią.

- Ja już wybaczyłem, właśnie wybaczyłem... - Głos mężczyzny stał się teraz ciepły i aksamitny. Widziałam jak jego policzki zaczęły nabierać koloru czapki, którą miał na głowie, oczy zrobiły się jeszcze bardziej niebieskie i miałam wrażenie, że akurat w tej chwili wyszło słońce. Jednak niebo nadal było pochmurne, a mgła, zamiast już o tej porze dnia się rozejść, gęstniała.

- Trudno jest wybaczać, gdy wdajemy się w grę, którą nazwano życiem. - Mówiąc te słowa zaczęłam widzieć samą siebie, jak bezsilnie próbowałam wybaczać sobie i komuś. Całymi latami wryte w serce słowa zakażały ranę, jak zardzewiały nóż. Poczułam sympatię do tego przypadkowego znajomego, ale co mogłam powiedzieć więcej. Jak można pomóc komuś mając świadomość, że jest to wysiłek, który trzeba zrobić samemu. Czasem może pomóc podanie ręki, ale w odpowiedniej chwili i nie każdej ręki. Nie, nie wyciągnę dłoni do tego człowieka, nie chcę przedłużać tego spotkania, dać się wciągnąć w kolejną grę życia, choćby miała być epizodem!

- To przyjdzie samo, wybaczenie przyjdzie samo, trzeba tylko w to wierzyć i cierpliwie czekać... - Było to wszystko, co mogłam mu teraz powiedzieć.

- Mam wrażenie, że to ta chwila, jestem nawet tego pewien... - Mówił do mnie, starając się patrzeć mi w oczy. Pozwoliłam na to i teraz jego oczy, niebieskie jak włoskie niebo i moje, zielone jak jesienny ogród, mieszały się gdzieś w połowie odległości, jaka nas dzieliła. Poczułam szczypanie pod powiekami, odruchowo wytarłam łzę, rozmazując tusz na rzęsach. To mnie musiało obudzić, tak, bo wszystko zdawało się nagle jakieś nierzeczywiste...

Gdy przetarłam oczy, nieznajomego nie było, nie miałam pojęcia jak tak szybko mógł odejść. Rozejrzałam się, psy podbiegły spokojnie, merdając jak oszalałe i skacząc mi na kurtkę.
- Trochę kultury małpidrony jedne! - Strzepywałam z siebie piasek i udawałam rozgniewaną, właśnie tylko udawałam, bo one dobrze wiedziały, że nie umiem się gniewać.

Jednak weszłam na most. Nie wiem dlaczego tam poszłam, przecież miałam wracać. Patrzyłam teraz na rzekę i drugą stronę miasta, dziś słabo widoczną, bo cały horyzont rozmazywały nacieki wilgotnej mgły. Stałam może chwilę, gdy obok zatrzymał się samochód. Kobieta zaparkowała na moście, wbrew przepisom i logice. Blokowała przejazd. Samochody co chwila trąbiły, a kierowcy robili miny, niektórzy jednoznacznie pukali palcami w czoło. Psy przypięłam do smyczy. Były spokojne, tylko Felek jakoś niepokojąco się dławił. Nie lubię bokserów, ale on był znajdą. Znalazłam go w parku. Szczenię w worku wrzucone do wykopanego dołu. Niedaleko jest giełda zwierząt, jego pewnie nie udało się sprzedać. Dobrze, że maluch miał siłę skomleć i do tego jeszcze szczęście. Sąsiad wziął ode mnie Felka. Śmiejemy się, że taki przemytnik ze wschodu! Zabieram go na spacery razem z Hiszpanem. Hiszpan mieszka w sąsiedniej klatce. Jego właściciele mają swoje lata, więc proszą o pomoc, a że wilczysko mnie uwielbia i to z wzajemnością, to tak sobie spacerujemy w tej wesołej gromadce.

Gdy Felek zaczął się dławić, byłam zaniepokojona, te psy to gapy, niewiele trzeba, aby się czymś zadusiły! Chwyciłam więc za pysk i próbowałam zajrzeć do wnętrza, w czym przeszkadzał ślimaczy jęzor.

- Niech pani poczeka, trzeba inaczej. - Kobieta, która tak bezmyślnie zatrzymała się na środku mostu, teraz miałaby zrobić coś sensownego? - Zastanowiło mnie to, ale nie zaprotestowałam, gdy sprytnie złapała Felka za szczękę i wyjęła coś... Patrzyłam jak w tym momencie zrobiła się blada, nawet zielona. Przyglądała się temu czemuś, co od kilku chwil dusiło psa.
- Skąd to masz piesku? - Pytała psa, nie mnie, a pytanie skierowane do zwierzęcia w końcu chyba i tak pozostanie jedynie pytaniem retorycznym. Więc znów, pomimo okazanego przed chwilą sprytu, wydała mi się nierozsądna.

- Proszę mi pokazać, co to jest? Byliśmy na spacerze, tam na dole, na bulwarze. - Sama tłumaczyłam nieznajomej, świadoma, że psy nie mówią.
- To jest...- Pokazała mi dość duży srebrny, tak chyba srebrny, bo był zielony, więc nie inaczej, tylko zaśniedziały, wisior. Zdawało się, że piękna robota i ciekawy wzór.

- On zrobił go dla mnie, oddałam mu go, nie chciałam, może się bałam, poza tym, miałam już wizę, wyjazd był dla mnie ważny. I wtedy on to zrobił, tu, na tym moście...
- Co takiego się stało? Dawno? - pytałam, próbując coś z tego zrozumieć.
- Skoczył, tam do rzeki. Dziś mija piętnaście lat. Czuję się winna, ja tu przyjeżdżam dwa razy w roku, patrzę w wodę, boję się, że kiedyś sama tam skoczę... - Płakała. I ja też. Czy muszę się tak wzruszać, że też ja zawsze trafiam na jakieś historie. Mój demakijaż rozpoczęty tam na dole teraz został ukończony. Cały tusz i cienie spłynęły mi po policzkach i właśnie wcierałam je w chusteczkę, którą ona wyciągnęła z torebki. Kątem oka zauważyłam, że samochód, którym przyjechała miał obce tablice, chyba austriackie.
- Chciałabym, aby mi wybaczył, ale to już niemożliwe...
- Czy myślisz, powiedziałam do niej na ty, myślisz, że takie piękne niebieskie oczy, niebieskie jak włoskie niebo, mogłyby ci nie wybaczyć? - Sama nie wiem, skąd wzięłam te słowa.
- Skąd wiesz, jakie miał oczy? - Czekała na odpowiedź zastygła jak kamień.
- Nie ważne, ale wiem, że ci wybaczył i wiesz, on też potrzebuje wybaczenia...
- Jak to on? -
Myślałam, jak jej odpowiedzieć. Chwilę milczałam.
- Wie, że nie powinien tego robić, że to teraz twoje cierpienie i poczucie winy. Nie pomyślał o tym, nie przewidział. Mówił, że chce wybaczenia...
- Jak to mówił? I skąd ten wisior się wziął? -
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. - można by powiedzieć, że motam się w zeznaniach.
- Tak, widziałam go tam! - pokazałam ręką na betonowy cypel.
- Byłam tam wtedy, jak go znaleźli... - mówiła, jakby do siebie.
Teraz ona wycierała chusteczką resztkę tuszu i cieni, tylko jej nie wytarły się tak jak moje, pewnie były trochę mocniejsze, może droższe. Tak to jest z kobietami, chociażby myślały o czymś ważnym, gdzieś i tak znajdzie się miejsce na sprawy jeszcze większej wagi, jak taki chociażby tusz do rzęs.

Czułam się jak w środku jakiegoś melodramatu, most w mojej wyobraźni zaczął przypominać ten Brookliński, z którym to zbieram pocztówki. Proste, kto ze znajomych tam właśnie wyjeżdża przysyła mi pocztówkę z mostem. Nie raz zastanawiałam się nad fatum, jakie nad nim wisi, a on sam nad rzeką, podobną do tej...
- Nie wiem nic więcej, naprawdę nic. Nie pytaj, przyjmij tylko do wiadomości, że prosi o wybaczenie, że właśnie dziś na nie czeka! -
Chwyciłam smycze i zaczęłam uciekać płacząc, łzy kapały na kurtkę, chodnik, psią sierść. Tyle tego, jakby ta rzeka była we mnie.

Gdy schodziłam z mostu, spojrzałam w kierunku cypla. On tam stał i machał do mnie, ale nie tylko do mnie. Machał też do niej, tam na moście. Gdyby nie ta czerwona czapka, może byłby niewidoczny. Nawet nie wiem, jak miał na imię. Czy chciałam to wiedzieć? Mogłam wrócić, zapytać, jak to nazywam, wdać się w kolejną grę życia tym epizodem. Ale, tym razem już nie. Kolejny raz w moim życiu zdarzyło się coś nie przypadkiem. Teraz chcę wrócić do domu. Wypić herbatę. Nie wiem, dlaczego nie zdziwiłam się, że mgła znikła i wyszło słońce.

- Psy! Powrót!- Spuściłam je ze smyczy, bo doszliśmy do naszego parku.

Piłam już herbatę, gdy dostałam smsa od przyjaciela. Pytał, czy może zadzwonić. Tak!- Odpisałam i podłączyłam telefon do ładowarki, bo ostatnio nikt nie dzwonił i zapominałam, że bateria nie jest pełna.
Godzina życia, godzina gadania minęła bardzo szybko.
- Wiesz, cieszę się, że mi opowiadasz tyle ciekawych historii!- mówiłam do niego z wdzięcznością. - Może kiedyś dodam to do któregoś opowiadania, wiesz, te moje opowiadania składają się z takich obrazów z życia - tłumaczyłam się, czekając na przyzwolenie na wkomponowanie zdarzeń w te fikcyjne.
- Wiesz jak lubię czytać i znajdować w nich coś znajomego - odpowiedział mi szczerze.
- Dzięki, poważnie - to dla mnie ważne!
Chciałam tym razem skończyć opowiadanie, którego pisanie zaczęłam przed spacerem. Chyba zmienię wątek, mam inny pomysł... Nie będę pisać o dachach!


http://www.youtube.com/watch?v=3CZqWu_Po8s
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
julanda · dnia 04.03.2010 08:40 · Czytań: 1467 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 16
Komentarze
Sceptymucha dnia 04.03.2010 09:33 Ocena: Dobre
Jak dla mnie czegoś brakuje scenie, gdy pojawia się kobieta z samochodu i rozmawia z główną bohaterką. Dlatego tylko dobry. Właściwie dlatego, że pozostaje wrażenie niewykorzystanego potencjału tej sceny. Zabija ono całą bardzo dobrość albo i miejscami świetność, która narastała do tego momentu.
Jak poprawić tę scenę?- może powinno zaprzeć dech tej pani, jak zobaczy wisior. W każdym razie chciałbym zobaczyć wyraźnie, że w tej pani zaszła jakaś zmiana.
julanda dnia 04.03.2010 10:30
Pomyślę nad tym Sceptymuszko - :D Pozdrawiam!
Krystyna Habrat dnia 04.03.2010 15:06 Ocena: Świetne!
Mnie zachwyciło! Obraz i nastrój i przesłanie, a szczególnie sprawność pisania. Owa lekkość stylu i adekwatność językowa. Niczego tu za dużo, niczego za mało. :)
Te dachy i ptaki-straszydła to intrygujące wprowadzenie. Tylko czemu ich lot kończy się na niższych piętrach? Kiedyś w Twoim mieście w niedzielne, lipcowe popołudnie jerzyki fruwały stadami obok mojego okna na VIII pietrze pod samym dachem. Ten obraz tak mocno wbił mi się w pamięć, że co najmniej raz już go wykorzystałam w tle jakiejś sceny - jakiej nie pamiętam. Może widziałaś to samo przez okno? :D
julanda dnia 04.03.2010 20:39
Tak Sokolinko, widziałam przez okno, tak jak Ty... Dziękuję za Twoje słowa. Pozdrawiam ciepło. :)
Esy Floresy dnia 06.03.2010 04:43 Ocena: Dobre
Julando, to ja zacznę od tego, że przeczytałam z zainteresowaniem . Znalazłam kilka drobnych usterek także zalecam przede wszystkim młotek;)

Cytat:
Spacer z psem to rytuał, w którym nie ma większych zmian, chyba, że ktoś inny go zaburzy i wtedy psy mogą tego nie wytrzymać, skacząc sobie do gardeł. Szłam taką rytualną trasą przez osiedle i park w kierunku rzeki.


zbyt bliskie powtórzenie

Cytat:
Spojrzałam w jego kierunku, zrobiłam to prostu z ciekawości.


"po prostu"

Cytat:
- Dziękuję - odpowiedział nieznajomy, a ja zwróciłam uwagę na jego trzęsące się ręce. Teraz przyjrzałam mu się bliżej. Był może trochę po trzydziestce. Miał ciemno oprawione oczy i takie niebieskie, że przy tej pogodzie wyglądało to na wybryk natury. Palił teraz papierosa bardzo nerwowo i zachłannie. Podbiegły do nas psy i zaczęły skomleć. Nie łasiły się, nie merdały ogonami, nie warczały, one skomlały!


Cytat:
- Przepraszam, zachowują się dziwnie, nie wiem, co im jest, ale nie boisz się chyba psów?


Cytat:
- To do widzenia...(spacja)- Było to moje do widzenia,


Cytat:
- Pójdziesz na most?(spacja)- zapytał nagle


Cytat:
- Wybaczyć, to ważne słowo, ma większe znaczenie, ja nie umiałem wybaczyć, kiedyś... Teraz chcę wybaczyć i sam potrzebuję wybaczenia...(spacja)-


ma większe znaczenie niż...? Jakoś tak urwana niby myśl, ale brak mi wtedy wielokropka.

Cytat:
-(spacja)Ja już wybaczyłem, właśnie wybaczyłem... - Głos mężczyzny stał się teraz ciepły i aksamitny. Widziałam jak jego policzki zaczęły nabierać koloru czapki, którą miał na głowie, oczy zrobiły się jeszcze bardziej niebieskie i mogłoby się wydawać, że akurat w tej chwili wyszło słońce. Jednak niebo nadal było pochmurne, a mgła, zamiast już o tej porze dnia się rozejść, gęstniała.

- Trudno jest wybaczać, gdy wdajemy się w grę, która nazywa się życie.


znów te sięjączki rosiałaś ;)

Cytat:
- Mam wrażenie, że to ta chwila, jestem nawet tego pewien...(spacja)-


Cytat:
Patrzyłam teraz na rzekę i drugą stronę miasta, dziś słabo widoczną, bo cały horyzont rozmazywał się od nacieków wilgotnej mgły. Stałam może chwilę, gdy obok zatrzymał się samochód. Kobieta zaparkowała na moście, wbrew przepisom i logice. Blokowała przejazd. Samochody co chwila trąbiły, a kierowcy robili miny, jakby chcieli się postukać w głowę. Psy przypięłam do smyczy. Były spokojne, tylko Felek jakoś niepokojąco się dławił.


i znów sięjączki ;)

Cytat:
Gdy Felek tak nagle zaczął się dławić, byłam zaniepokojona,


Skoro akapit wyżej już zaczął się dławić i zostało to zaobserwowane to jakoś nie pasuje mi to kolejne zdanie, że nagle zaczął się dławić.

Cytat:
- Skąd to masz piesku?(spacja)-


Cytat:
Byliśmy na spacerze, tam na dole, na bulwarze.(spacja)- Sama tłumaczyłam


Cytat:
- To jest...(spacja)-


Cytat:
- Co takiego się stało? Dawno?(spacja)- pytałam, próbując coś z tego zrozumieć.


Cytat:
wodę, boję się, że kiedyś sama tam skoczę...(spacja)- Płakała.


Cytat:
Cały tusz i cienie spłynęły mi po policzkach i właśnie wcierałam je w chusteczkę


"wycierałam" chyba brzmi lepiej

Cytat:
- Chciałabym, aby mi wybaczył, ale to już niemożliwe...(spacja)-


Cytat:
- Jak to on?(spacja)-


Cytat:
- Byłam tam wtedy, jak go znaleźli...(spacja)- mówiła, jakby do siebie.


Jak wspomniałam we wstępie przeczytałam z zainteresowaniem, ale powiem Ci, że dla mnie opowiadanie mogłoby się skończyć na tym zdaniu: Tyle tego, jakby ta rzeka była we mnie. Może jeszcze jakoś zaplotłabym tu most, żeby pozostawić czytelnika z nim w głowie. Bo przecież to on tu kluczem jako ten most łączący dwa brzegi rzeki, ale też ten symboliczny, którym jest narratorka pomiędzy światem żywych i umarłych.
To co dalej pojawia się moim zdaniem psuje klimat, jest zbędnym przegadaniem i nie daje tego zawieszenia. - To takie moje czytanie.

Ach, i naprawdę podoba mi się zwrot "małpidrony" - urocze, uśmiechnęłam się do siebie czytając:)

Na tę chwilę oceniam tekst na db. Pozdrawiam cieplutko. :)

ps. 1 I przepraszam za te sięjączki, ale mnie za nie też tępią i jakoś stałam się na nie uczulona szkoda, że nie we własnych tekstach, ach jest ich trochę więcej niż te co wyszczególniłam;)

ps. 2 :bigeek: w życiu nie napisałam jeszcze takiego opasłego komentarza, rozdziewiczyłaś mnie ;)
julanda dnia 06.03.2010 08:19
:)Dzięki Foresko, już wkładam okulary, chociaż to niewiele pomoże:( i poprawiam. Opowiadanie pisałam zanim przyszłam na nauki na PP :D, stąd i wielokropki, których już nie lubię jak i "się", wyłapywane, widać jednak, nie do końca - aż spojrzę, którą wersję podesłałam, bo dałabym głowę, że już tych "siejków" tyle nie było - też małpidrony! Ale zostawiłam tu naturalne dialogi, a w życiu używa się tego "się" nieustannie - u mnie spontanicznie wychodzi tego multum! Naciągamy pismo do granic sztuczności, aby było piękne, a język żywy - mówiony jest zabałaganiony. Jak zaczynam opowiadać coś poprawnie, robi się wokół mnie cisza i wszyscy dziwnie patrzą.
Tu zdanie:" - Przepraszam, zachowują się dziwnie, nie wiem, co im jest, ale nie boisz się chyba psów? " - jest absolutnie stuprocentowym zwrotem, jakiego bym użyła, modelując głos. Chciałam tę naturalność zachować - po przebudowaniu zdania dobrze się czyta, ale spróbuj teraz tę scenę nakręcić do filmu! Porażka! Oglądasz i coś nie pasuje - ja mam tak z wszystkimi polskimi filmami i serialami: są sztuczne - a nie są teatrem, a jedynie tam, według mnie, da się to akceptować. Na podyplomowych (na zajęciach z socjologii polityki) miałam ciekawy wykład o piśmie. Wynika z niego, że pismo jest sztuczne, jak i przekaz, którego nim dokonujemy - jedynie poezja jest wyjątkiem! Czy to oznacza, że mamy pisać poetycznie? ;) Jedno jest dobre: wśród cech, które kształtuje w człowieku pismo jest ta, która nazywa się: abstrakcyjne myślenie i tak cała nasza cywilizacja opiera się na abstrakcji...
Fragment z trzęsącymi się rękami bohatera poprawiałam kilka razy i ciągle mi coś nie pasowało ;))
"ma większe znaczenie" - i tyle, po prostu jest mocniejsze w wartości, tak wydawało mi się poprawnie, ale trzeba przeprowadzić dochodzenie!
Co do nagłego dławienia, było to nagle, bo w sumie w dosyć krótkim czasie i niespodziewanie, więc też bym musiała to zbadać "naukowo" ;).
Tusz był wcierany w chusteczkę, tak sobie wyobraziłam. Wycieranie jest skoordynowane, to było w emocjach - wcierane.

Zakończenie dla mnie musi być. Nie może się urywać na moście. Niech mnie nikt nigdy nie zostawia bez happy endu, bo się pogniewam, nie chcę dopisywać sama, bo nie uwierzę, że tak się stało. Chcę z bohaterką wypić herbatę i odetchnąć:) Myślę, że jednak tego oczekuje większość zwyczajnych czytelników. A to konkretne zakończenie napisałam dla przyjaciela, aby mógł o sobie przeczytać i, aby drugi też przeczytał i... się trochę wkurzył :D Samo życie! Dzięki Folresko! Buziak!
P.S. ;) To teraz już szalej z komentarzami, po tym "pierwszym razie"!
julanda dnia 06.03.2010 09:05
:D Już Floresko - część uwag uwzględniłam, popraweczki są! Ale dzięki nim tak się rozpisałaś:D Teraz to naprawdę przydałyby mi się takie psy i spacer, bo od wysiadywania przed kompem boli grzbiet. No, można jeszcze wykonać kilka kocich! / - grzbietów, ale tu wyjdzie w tekście powtórzenie i znów trzeba modelować zdania. I tak w nieskończoność, a weekend ucieka;)/ :D
I JESZCZE COŚ NAJWAŻNIEJSZEGO! FLORESKO, DZIĘKUJĘ ZA TAKIE TRAFNE ZNALEZIENIE KLUCZA...
A, co do "małpidronów" - myślałam, że to określenie ze Stołecznego Królewskiego Miasta, bo nauczyłam się go od krakowianki ;) A może też coś pokręciłam i tak już zostało :D:D
kamyczek dnia 06.03.2010 21:32 Ocena: Bardzo dobre
I ja trafiłam pod Twoją strzechę, masz Julando bardzo lekkie pióro.
Przeczytałam z zaciekawieniem, wzruszyłam się... :yes:
pozdrawiam
jadwiga30091 dnia 07.03.2010 12:47 Ocena: Świetne!
przeczytałam z za-interesowaniem..bardzo ładnie to wszystko opisałaś..dla mnie końcówka...czegoś tam brakuje..została jakby nieskończona ,tajemnicza,lub celowo tak zrobiłaś,żeby czytelnika zmusić do refleksji i pomyślenia nad własnym zakończeniem..dla mnie bomba..właściwie jestem wzruszona i gratuluje pomysłu..
julanda dnia 07.03.2010 16:03
:)Jak miło Kamyczko i Jadwiniu, że zajrzałyście do prozy :) Cieszę się, że się podobało. Co do lekkiego pióra, tak jakoś pomyślałam, że przecież dziś to już anachronizm - bardziej pasuje określenie, że ktoś ma sprawną klawiaturę w komputerze :D ! Dziękuję i pozdrawiam ciepło!
Izolda dnia 07.03.2010 22:24 Ocena: Bardzo dobre
Ja bym powiedziała, że Twoje palce lekko pieszczą klawiaturę.:D
Podobał mi się ten ponadzmysłowy klimat, bardzo lubię takie łączenie światów. Tylko coś w konstrukcji opadało i unosiło się, taką sinusoidę czułam. Nie wypunktuję Ci tych nierówności, bo raczej odczułam je intuicyjnie niż dostrzegłam namacalnie. Całkiem z tymi odczuciami miałam jak bohaterka z wizją faceta w czerwonej czapce. Niemniej wrażenia po czytaniu bardzo przyjemne.
julanda dnia 08.03.2010 17:13
:)Cieszę się Izoldko, że zajrzałaś! Sztuka pisarska, pomimo mniej lub bardziej lekkich piór i palców nie jest łatwa. Odbiór czytelnika jest tak indywidualny, jak on sam. Niewątpliwie są tajniki, które trzeba poznać, nauczyć się ich tajemnic i umieć zastosować. Nie bez kozery istnieje zapewne w dzisiejszych czasach tyle ofert nauki pisania, od poezji zaczynając, przez kryminały do bardziej wyrafinowanych form. Jeszcze chwila i pisujących będzie więcej niż czytelników:D Już się wiercę, by zainwestować w kurs pisania kryminałów - lekkim piórem zacznę uśmiercać plastycznie opisywanych bohaterów:D
Serio, dzięki Izoldko za poczytanie, ocenę i komentarz! Pozdrawiam!
TomaszObluda dnia 20.11.2010 13:51
Cóż, nie czytam psychologicznych opowiadań na pp zazwyczaj, bo przeważnie są nudne. Prawie zawsze zawierają jakąś głębszą treść, ale mimo to, mnie odpychają, bo nie lubię czytać, opowiadań, w których autor nie opowiada. Tu mnie zaprosiła Julanda, więc przeczytałem i nie żałuję.
Jest tu fajna historia, interesująca, może nie zwalająca z nóg, ale dzięki oprawie, klimatowi i wykonaniu, jest naprawdę ciekawa. Poza tym dobrze się czyta, nie ma przesadnie długich przestojów. Kawełek dobrej prozy, o czymś. :)
julanda dnia 20.11.2010 14:18
:) Cieszę się Tomku, że się nie zanudziłeś. Głupio mi by było polecić Ci do czytania jakiegoś totalnego "gniota", to jak zaprosić na ciasto z zakalcem, jeśli więc nie było źle, to się cieszę niebywale! Dzięki, pozdrawiam!
niks dnia 30.07.2011 22:27
Uwielbiam mosty. To dlatego wybrałam właśnie to opowiadanie (tak, chciałam przeczytać coś Twojego (;!). Atmosfera, którą stwarzasz budując kolejne zdania tej historii wzbudza we mnie jakieś napięcie, oczekiwanie, bezwiednie pokazuje sceny rozgrywające się pod chmurami, w dzień deszczowy, poszarzały, mglisty. Bardzo często łączę rzeczy, które nakłaniają mnie do namysłu z deszczem. Więc jesień jako ta 'aura' bardzo mi tutaj odpowiada. "Most" zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Psychologicznie, niby lekko, a jednak z takim niewidzialnym znakiem 'stop - zatrzymaj się'. Naprawdę warto, byś pisała, bo tworzysz ciekawe krajobrazy i splatasz zdania w taki niepowtarzalny witraż, witraż indywidualnego stylu. Uff, ale się rozpisałam. (;!
julanda dnia 30.07.2011 23:36
Jak miło Niks! A tu pewnie już dawno nikt nie zaglądał! Przyznam się, że lubię to opowiadanko, jeśli wypada lubić swoje, ale myślę nawet, że i trzeba. ;) Pozdrawiam!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty