Między garem a barem - Rohan
Proza » Inne » Między garem a barem
A A A
– Jak popracujesz tutaj rok, to cię nikt na mieście nie ruszy – powiedział brat, który mi robotę załatwił.
Zacząłem o dziesiątej następnego dnia. Z radia poleciała „Dumka na dwa serca”. Ulubiony kawałek kelnerki. Pachniało piwem, niewywietrzonym dymem papierosowym z poprzedniego wieczoru i rozlanym przy maszynach do gier forszmakiem.
– Aby do pierwszego klienta – pomyślałem i poszedłem na zaplecze nastawić wielki gar z kaszą i kośćmi dla dwóch dobermanów szefa. Jeden z ważniejszych barmańskich obowiązków. Drugim najważniejszym było pilnowanie kasy. Dzięki temu miałem zostać pracownikiem doskonałym, a moja kariera zawodowa miała nabrać rozpędu i zmienić moje nudnawe życie.

Po godzinie zapach taniego piwa wywietrzał, forszmak zebrałem dokładnie mopem. Za to z zaplecza zaczął dochodzić swąd z wielkiego gara. Niemytego od zakupu, uzupełnianego jedynie, dzień po dniu, nową porcją pieskiego żarcia.
– Byle do pierwszego klienta – pomyślałem znowu. Oparłem łokcie na barze. Przylepiły się. W myślach wydałem w piętnaście minut cała swoją pierwszą pensję. Nowy Cohen, skompletuje Sapkowskiego i na imprezę w „Koyocie” powinno jeszcze wystarczyć. „Dumka na dwa serca” znowu zaczęła snuć się między ścianami wyłożonymi do połowy wysokości drewnem, co miało dawać wrażenie swojskiej chaty albo domku gajowego. Choć to chyba zbyt odważne stwierdzenie, bo w „Trolu” nawet serwetka do serwetki nie pasowała, kolory ścian były tak przypadkowe, jak numery lotka. W rytm „Dumki” snuła się kelnerka, równie przypadkowa, jak wszystkie inne elementy lokalu. Wycierała stoły, na których i tak zostawały okrągłe ślady po szklankach okraszone dodatkowo mazajami ze ściery. Odlepiłem łokcie i zobaczyłem rzuconą na blat garść drobnych. Nie zauważyłem jak wszedł. Trzęsącą ręką przytrzymał się baru.
– Wina – rzucił.
– Nie stać Pana.
– Szklankę wina – powiedział, a głos trząsł mu się tak samo jak dłoń.
– Nie ma wina na szklanki.
– Wczoraj kurwa było! – dodał zirytowany.
– Nie wczoraj, a rok temu i nie kurwa bo cię wyrzucę, nalej mu piwa – wszystko
w jednym zdaniu dziewczyny po ostatnim obrocie w rytm „Dumki” rzecz jasna.
– Chuj – rzucił mój szanowny pierwszy klient, co odebrałem za zgodę na nalanie piwa.
Złapał szklankę i dłoń momentalnie przestała mu latać. Doniósł do stolika nie roniąc ani kropli. Usiadł. Dowiedziałem się, że wino na szklanki było za poprzedniego właściciela i co jakiś czas w knajpie zjawia się zabłąkana dusza bez orientacji w czasie, która wpada na swoje śniadanie za drobne.

Poszedłem zamieszać w garze. Jak wróciłem, przy barze stał kolejny klient. Nos wciśnięty mocno między oczy, szeleszcząca góra od dresu zapięta starannie pod szyją, wytarta bassebolówka na głowie. Twarz po nieprzespanej nocy, dwie blizny, kilka zmarszczek na czole.
– Dwudziestkę piątkę dla mnie i dla ciebie – zamówił.
Barman pić nie może, ale zanim mu to wytłumaczyłem zza jego pleców zobaczyłem kiwającą się na „tak” głowę kelnerki. Polałem. Wypiliśmy. Zapiliśmy. Potem jeszcze raz i jeszcze raz. W kącie przy stoliku siedział mój pierwszy gość. Rozbudził się po łykach piwa, oczy mu się szerzej otworzyły, złapał kontakt z rzeczywistością, może nawet sobie przypomniał, który dzisiaj mamy. Spojrzał w naszą stronę i po górze od dresu chyba poznał.
– O! Lubartowska przyszła – rzucił.
I nie było jak w filmie. Człowiek z Lubartowskiej nie odwracał się od baru w zwolnionym tempie, nie pytał dlapewności: „Coś powiedział?!” Nie rzucał mięsem w stronę narożnika. Nie próbował zmyślnym zdaniem przestraszyć gościa tłumacząc, że mu urwie jaja, wyciągnie je przez gardło, wydłubie oczy i zje. Nic. Odwrócił się od baru w normalnym tempie, podszedł do narożnika, chwycił szklankę z niedopitym piwem, rozwalił na głowie gościa, dorzucił dwie pięści w twarz. Na odchodne kopnął jeszcze w brzuch. Wrócił do baru i wypiliśmy po kolejce. A wszystko w czasie, jaki potrzebny jest na przeczytanie dwóch ostatnich zdań. Przez jego ramię, wychylające kieliszek, widziałem spływającego po ścianie człowieka, który za trzy słowa, wypowiedziane w bardzo nieodpowiednim czasie, miejscu i przy nieodpowiedniej osobie, znowu zapomniał, który dzisiaj jest i, dodatkowo, jak się nazywa. Przez chwilę jednak było jak w filmach. Za opadającym gościem zostawał na ścianie ślad krwi z rozwalonej głowy. Potem już go nie widziałem, zbyt nisko się osunął i schował za krzesłami. Zrobiło się cicho. Stróżka rozlanego piwa leciała ze stołu na linoleum.
– Bolek jestem – przedstawił się – jak cię ktoś na Lubartowskiej zaczepi, to się na mnie powołaj.
Kazał zadzwonić po taksówkę, na barze zostawił stówę mówiąc, że reszta dla mnie i że mam dzisiaj fart. Wyszedł. Po dwóch godzinach pracy miałem na Cohena, kawałek imprezy w „Koyocie” i chody na dzielnicy Bolka. W takim tempie, do końca dnia powinienem zarobić na całego Sapkowskiego i nie bać się chodzić w nocy po Lublinie. Wziąłem mopa i poszedłem posprzątać po krótkiej wymianie zdania z jednej strony i ciosów z drugiej. Jeden wsiadł do taksówki, a drugi, właśnie podpierając się na krzesłach, łapał pion. Złapał i wyszedł. Do widzenia nie powiedział. Może się bał, że znowu dostanie. Ja się nie bałem. Po czterech kieliszkach z Bolkiem, to on był bardziej moim kumplem. Drugiego w myślach posądziłem o brak wyobraźni. Bo kto widział, żeby wkładać kij w takie mrowisko i to jeszcze przed południem. Przychodzi porządny bandzior do knajpy walnąć z barmanem kilka kolejek, a tu mu taki zupełnie Nikt wypomina skąd pochodzi. Gdzie maniery? Gdzie wychowanie?

Znowu poszedłem zamieszać w garze. Kasza napęczniała, skrawki mięsa dawały się już oddzielić od kości. Zdjąłem gar z gazu, a potem pomaszerowałem z nim przez pierwszą salę baru do drzwi.. Od drzwi po śliskich, zmarzniętych schodach na chodnik. Z chodnika w lewo do bramki. Za sobą zostawiłem cudowną woń jadła, która pod sufitem unosiła się przez następną godzinę. Jak to jest nakarmić dwa duże psy widząc je po raz pierwszy w życiu? Bardzo łatwo. Z takim garem stajesz się ich ukochanym Panem. Merdają na twój widok tym co zostało po ogonach, kibicują ci, kiedy rozważnie stawiasz kolejne kroki na oblodzonych stopniach. Szturchają cię, jak rozdzielasz sprawiedliwie po miskach ich jedzenie. Nachylasz z wysiłkiem gar, gęsta zupa wypełnia miski, ciężar staje się coraz mniejszy. A w tym czasie para wali ci prosto w twarz zostawiając po sobie woń. Zaczadzony wracasz do baru, pachniesz kaszą i mięsem. Stajesz za barem i robisz cokolwiek. Żeby się nie nudzić i żeby widzieli, że coś robisz.

Po wizycie Bolka uznałem, że w zasadzie chrzest bojowy mam za sobą, cieszyłem się, że tak szybko i dalej to już będzie tylko łatwiej. Nie było. Od szesnastej bar się powoli zapełniał. Kto by pomyślał? Ani to centrum miasta, ani dzielnica interesująca, a tu – proszę – gości pełno. Młodzież ze szkoły na wagarach. O koleżankach przyszli poplotkować zwracając szczególną uwagę na rozmiary dup i cycków. A to powymyślać nowe określenia na nazywanie nauczycielki od polskiego. Kobieta pewnie nawet nie wie, jaką zdolną młodzież wzięła pod swoje skrzydła i jakie ta młodzież potrafi epitety i porównania na poczekaniu wymyślać. Po uczniach starsze pokolenie zaczęło napływać. Większość w strojach sportowych, a co bogatsi z narzuconą na dres skórzaną kurtką. Klimat niczym z szatni jakiegoś klubu piłkarskiego, w której akurat rozgorzała dyskusja na temat: „Jak mogliśmy dać sobie strzelić trzy bramki w dziesięć minut?!”.
Jedni przy stolikach, inni przy automatach. Tym przy stolikach piwo, tym przy automatach rozmienianie banknotów na drobne. Pieniądze tych przy stoliku do kasy, a tych przy automatach do pudełka. Herbata dla Henia w jego szklance. Zrobić, zanieść, postawić na automacie, wziąć dwadzieścia złotych, oddać dziesięć dwuzłotówek. Odejść. Nie odzywać się. Nie pytać, jak dzisiaj idzie, bo można skończyć jak mój pierwszy klient. Potem na chwilę do drugiej sali zapytać, czy ktoś czegoś potrzebuje, pozbierać szklanki, policzyć, sprawdzić czy nie kradną. Za bar. Znowu rozmienić banknot na bilon i na zaplecze umyć szklanki. I powrót za bar. Od czasu do czasu delegacje na polecenie jednego, albo drugiego szefa. A to do spożywczego rozmienić pieniądze. A to do zakładu trumien po długi, albo na drugie piętro do burdelu z ciepłym żarciem. I za bar. Nadal jednak przygoda z przedpołudnia biła wszystko na głowę. Do dwudziestej pierwszej.

Zaczęło się zupełnie niewinnie od nalewania kolejnego piwa dla kolejnego gościa. Potem była krótka rozmowa na temat ciężkiego życia. Ot, relacja – barman i jego noszący się na sportowo klient. Ale z tych lepszych, bo i browar droższy zamówił, a na dres miał nałożoną skórę, co wskazywało na podwyższony status majątkowy mojego nowego znajomego. Po dziesięciu minutach uprzejmości z obu stron coś się w naszym świeżym związku zepsuło. Znajomy bez uprzedzenia, pytając jednocześnie, czy nie chce się z nim zmierzyć, złapał mnie za koszulę i zaczął wyciągać przez bar na swoją stronę. Nogi mi się oderwały od podłogi, ręce złapały za blat. Szef tłumaczył – „Jakby się coś działo, zza baru nie wychodzisz”. Do serca wskazówkę sobie wziąłem. Gość wyciąga mnie przez bar. Czyli się dzieje. Szef zabronił wychodzić, więc chwytam się blatu i sumiennie stosuję do zasad. Wiszę i myślę na odpowiedzią. Jak zapytam, na co zmierzyć, to automatycznie zgodzę się na to całe mierzenie. Jak powiem, że nie chcę to zlekceważę potrzeby klienta. Wiszę dalej. Uwiera mnie pod pachami naciągnięta koszula. Łysy łeb patrzy się na mnie i czeka na odpowiedź. Może zapytam o pogodę? Albo czy mu się ostatni „Terminator” podobał? Zbiję go z tropu, to mnie może przynajmniej postawi. Łatwiej się myśli mając jakieś oparcie dla nóg. Wiszę dalej. Sytuacja patowa. Rozglądam się trochę, ale nie specjalnie ktokolwiek zwraca uwagę na moje z klientem docieranie. Przebywanie w stanie nieważkości dobija do pół minuty. Zaczyna mi być wszystko jedno. Pogodziłem się, że będę miał nos jak Bolek i kilka nowych zębów. Byle by mi rąk nie połamał, bo uraz z dzieciństwa po kilku złamaniach został i wstręt do takiej formy okaleczania. Filmów kung-fu dlatego oglądać nie lubię, a co dopiero na własnej kości odczuć. Zbieram się do odpowiedzi. Ustaliłem, że grzecznie przeproszę, że nie specjalnie czuję się dzisiaj na siłach. Jak mnie do tego momentu nie walnie, to jeszcze go poproszę, żeby mnie postawił Usta składam do pierwszego wyrazu.
– Ze mną się zmierz – słyszę od drzwi.
Znajomy mój odwrócił się i poczułem grunt pod nogami. Heniek nie odrywał wzroku od automatu, wrzucał kolejne bilony, dopijał herbatkę. Poprawiłem koszule i dopiero teraz poczułem, że serce wali mi mocniej. Wcześniej nie było czasu, żeby zwracać uwagę na pierdoły. Walczyłem przecież o nos, zęby i kości. Podszedłem do Henia, zabrałem pustą szklankę, rozmieniłem kolejne dwadzieścia złotych. Poszedłem na zaplecze i zrobiłem mu świeżą. Do końca pierwszego dnia w pracy już nic się specjalnego nie wydarzyło,. A nawet jakby, to ja już na śniadanie przyjąłem Bolka, a na kolacje nieudane zacieśnianie stosunków ze stałym gościem knajpy.

Pracowałem miesiąc. Codziennie podobnie i zawsze nudniej, niż pierwszego dnia. Dziewiąta trzydzieści. Autobus. Krótki spacer od przystanku do baru. Nastawianie gara dla psów. Szklanki ze stołów. Mycie, wycieranie. Przewietrzyć, ogrzewanie włączyć, zmienić beczkę, włączyć automaty. Szklanka Henia. Umyć, wytrzeć, postawić w widocznym miejscu. Pierwszy klient. Nie ma wina. Piwo pierwsze, trzecie ósme. Szklanki, umyć, wytrzeć. Zakupy z Makro, kiełbasa, nacinanie żeby się lepiej przypiekała. Sprawdzanie czego brakuje, lista, szef. Rozmienianie, zakład z trumnami, kasa. Gar wyłączyć, przez salę, po schodach, w lewo do bramki. Wódka, kieliszki. Szklanki umyć, wytrzeć. Przynieść kij baseballowy z samochodu klienta, żeby mógł sprawdzić ile są w stanie wytrzymać automaty. Miotła, zbieranie szkła z rozbitego automatu. Szef. Tak, psy nakarmione. Tak, zrobiłem listę. Nie, piwo jest. Nie, nie było. Tak, byłem. Powinno wystarczyć. Do widzenia. Piwo, nalać, pięć piw, zanieść do stolika. Szklanki umyć, wytrzeć. Zapiekanki, dwie, dziesięć złotych. Reszta dla ciebie. Imieniny kolegi drugiego barmana. Wódka, soki, zdrowie kolegi, sto lat. W ramach prezentu godzina w burdelu na koszt szefa. Nie, nie piję, w pracy jestem. Dziewczyny, piwo. Szklanki, przynieść, umyć, wytrzeć. Dzień, wieczór, noc. Trzecia, koniec, szef, samochód, parking, klatka schodowa, czwarte piętro, dom, prysznic, łóżko, zmęczenie, brak kłopotów z zaśnięciem.

Pół roku po tym jak po prostu nie poszedłem do baru, zobaczyłem w "Panoramie" list gończy. Kurcze, gdybym wiedział, że on będzie występował w telewizji. Może bym się wtedy zdecydował i z nim zmierzył.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Rohan · dnia 07.05.2010 09:19 · Czytań: 1007 · Średnia ocena: 2,57 · Komentarzy: 22
Komentarze
Usunięty dnia 07.05.2010 10:36 Ocena: Słabe
Cytat:
który mi robotę załatwił.

załatwił mi robotę

Cytat:
Zacząłem o dziesiątej następnego dnia.

rano czy wieczorem?

Cytat:
Pachniało piwem, niewywietrzonym dymem papierosowym z poprzedniego wieczoru i rozlanym przy maszynach do gier forszmakiem.

nie jestem pewna tego wywietrzania, takie miejsca są zazwyczaj dymem przesiąknięte na amen, próba jego wywietrzania jak dla mnie jest bez sensu

Cytat:
Drugim najważniejszym było pilnowanie kasy.

"najważniejszym" zbędne

Dalej nie wypisuję.

Bardzo szybko doszłam do wniosku, że nie masz pojęcia, o czym piszesz. Moje domysł potwierdził fakt, że Twój bohater pracuje siedemnaście godzin na dobę. Tekst jest dziecinny, schematyczny, banalny i przerażająco nudny. Do tego masz tu mnóstwo drobnych zgrzytów, które w takim nagromadzeniu zniechęcają do czytania. Momentami silisz się na humor, ale wypada to mocno sztucznie. Jestem zdecydowanie na nie.

Myślę, że jesteś młodą osobą, góra szkoła średnia i dużo lepiej by Ci wychodziło, gdybyś pisał o rzeczach, o których coś wiesz.
Elwira dnia 07.05.2010 10:49 Ocena: Przeciętne
Cytat:
powiedział brat, który mi robotę załatwił.

szyk charakterystyczny dla składni niemieckiej...
(...) który załatwił mi robotę...

Cytat:
Zacząłem o dziesiątej następnego dnia. Z radia poleciała „Dumka na dwa serca”. Ulubiony kawałek kelnerki.

zadziwiające, dopiero zaczął pracę, pierwszy dzień i już wiedział jaka piosenka jest ulubioną kelnerki?

Cytat:
moja kariera zawodowa miała nabrać rozpędu i zmienić moje nudnawe życie.

powtórka

Cytat:
forszmak zebrałem dokładnie mopem.

z całym szacunkiem, ale w barach sprząta się po zamknięciu, a nie przed otwarciem, zero obycia z tematem...

Cytat:
Nowy Cohen, skompletuje Sapkowskiego

skompletuję


Cytat:
wszystko
w jednym

dlaczego "w jednym" jest w nowej linijce?

Cytat:
nie pytał dlapewności

?
Cytat:
Zdjąłem gar z gazu, a potem pomaszerowałem z nim przez pierwszą salę baru do drzwi..

w polskiej interpunkcji nie stosujemy poziomego dwukropka

Cytat:
Od szesnastej bar się powoli zapełniał. Kto by pomyślał? Ani to centrum miasta, ani dzielnica interesująca, a tu – proszę – gości pełno. Młodzież ze szkoły na wagarach.

o szesnastej to już jest raczej po szkole, więc po co mowa o wagarach?

Cytat:
Potem na chwilę do drugiej sali zapytać, czy ktoś czegoś potrzebuje, pozbierać szklanki, policzyć, sprawdzić czy nie kradną.

a co przepraszam kelnerka w tym czasie robi? mopuje salę?

Cytat:
ale nie specjalnie

niespecjalnie

Cytat:
Byle by mi rąk

byleby

Cytat:
żeby mnie postawił Usta

brak kropki na końcu zdania
Cytat:
Poprawiłem koszule i dopiero

koszulę
Paskudne braki w przecinkach.
To opowiadanie nie trzyma się kupy. Nie potrafię sobie wyobrazić, że barman maszeruje z garem przez salę, że robi za zmywaczkę, sprzątaczkę, kelnerkę, kasjerkę, chłopca do bicia, posługiwacza w jednej osobie, że wychodzi i zostawia bar, bo musi do pralni... Kto wtedy obsługuje gości? A może zamyka kramik na pół godziny?
Bez znajomości branży i ludzkich umiejętności napisane.
Nie wierzę w ten tekst. Jest zafałszowany.
Mnie nie zachwyca. Pozdrawiam.
Elwira dnia 07.05.2010 12:18 Ocena: Przeciętne
I tak się jeszcze zastanawiam, czy prosty barman, harujący jak robol mógłby się zdobyć na tak wyszukane epitety... Moim zdaniem język bohatera nijak się ma do tego kim jest i co robi.
Usunięty dnia 07.05.2010 12:19
A ja powiem, że jest coś w Twoim pisaniu, co dobrze trafia w moje potrzeby, choć akurat temat barowy wydaje mi się trochę miałki. Idąc za ciosem, połknęłam pozostałe dwa utwory i, mniejsza o niedoróbki stylistyczne tudzież niewybaczalne orty, chyba zostanę Twoją stałą czytelniczką.
Darksio dnia 07.05.2010 14:37 Ocena: Bardzo dobre
Nawet niezłe, a uzasadnienie napiszę za chwilę. Muszę okiełznać BBcode, bo mi nie chce cytować.
Darksio dnia 07.05.2010 14:40 Ocena: Bardzo dobre
No cóż, muszę naokoło, niniejszy BBCode nie ma funkcji cytowania z podaniem autora, no nic.

Lukas Wolf dnia 07.05.2010 14:43 Ocena: Dobre
Gdyby nie fachowcy (i piszę to z szacunkiem dla ich spostrzegawczości), nie zwróciłbym uwagi na pewne niedociągnięcia, typu godz. 16 a młodzież na wagarach. Dla mnie liczy się treść, a ta była niczego sobie. Może temat nie zaciekawy, lecz technika pisania owszem. Co do wypowiedzi Elwiry, zazwyczaj ma celne uwagi, jednak kto zabroni "prostemu barmanowi" bycia inteligentnym i elokwentym?
Mi się podobało. Dobry.
Pozdrawiam:)
Darksio dnia 07.05.2010 15:16 Ocena: Bardzo dobre
Cytat:
Zacząłem o dziesiątej następnego dnia.

Oke napisała: "rano czy wieczorem?"
No, kurczę, przecież jak o dziesiątej - to wiadomo, że rano. Czy może ja nie wiem, że przeszliśmy na czas brytyjski?

Dalej Oke pisze: " Moje domysł potwierdził fakt, że Twój bohater pracuje piętnaście godzin na dobę". - oj pracuje się, pracuje. Wydaje mi się, Oke, że właśnie Ty nie masz pojęcia o pracy w knajpie, ale zdradzę Ci sekret, że przez wiele lat pracowałem w knajpach i wiem, że jesteś w błędzie, nie wytykaj zatem, że autor nie wie o czym pisze.

Cytat:
Zacząłem o dziesiątej następnego dnia. Z radia poleciała „Dumka na dwa serca”. Ulubiony kawałek kelnerki.

Elwira napisała: "zadziwiające, dopiero zaczął pracę, pierwszy dzień i już wiedział jaka piosenka jest ulubioną kelnerki?" - A niby dlaczego nie? Mogła mu powiedzieć np. przy pierwszym "puszczeniu" tego utworu, a autor zwyczajnie nie musiał tego opisać (bo by był krzyk, że pisze o pierdołach, bez związku).

Cytat:
Potem na chwilę do drugiej sali zapytać, czy ktoś czegoś potrzebuje, pozbierać szklanki, policzyć, sprawdzić czy nie kradną.

Elwira napisała: "a co przepraszam kelnerka w tym czasie robi? mopuje salę?" - byłem kiedyś barmanem w pewnej knajpce, ale do moich obowiązków należało również obsługiwanie na sali, a kelnerka miała inną część sali i była równocześnie recepcjonistką. Mała prośba, nie kwestionujcie spraw, na których się nie znacie, tylko dlatego, że wam nie pasują do waszych wyobrażeń, bo autor w powyższych kwestiach uchybień nie popełnił.

Dalej Elwira napisała: "I tak się jeszcze zastanawiam, czy prosty barman, harujący jak robol mógłby się zdobyć na tak wyszukane epitety... Moim zdaniem język bohatera nijak się ma do tego kim jest i co robi". - zapewniam Cię, Elwiro, że może się zdobyć. Czego przykładem jest piszący te słowa Darxx1. Nie powiesz mi raczej, że jestem półgłówkiem, a ja przez pół życia "harowałem" w knajpach. Poczułem się osobiście dotknięty Twoimi słowami.

Jak najbardziej opowiadanie trzyma się kupy, co więcej jest naprawdę dobre. Narracja jest świetna, choć, nie przeczę, troszkę niedopracowana i chropawa. Rohan, wygładź troszkę tekst, zaopiekuj się przecinkami i będzie dobrze. Ja mam jedno małe zastrzeżenie: facet wyciągany zza baru przez "łysego łba" raczej nie sili się na dowcipne riposty, lub zagajenia typu "czy mu się podoba Terminator. On po prostu cały swój umysł angażuje do wybrnięcia z sytuacji i raczej daleki jest od dowcipkowania. Ja w tym miejscu dałbym trochę rzetelnego dramatyzmu. A Was, drodzy komentatorzy proszę o zaniechanie tendencyjności w swoich ocenach, które "spuszczają do ścieku" dobry tekst, tylko dlatego, że opisywane sytuacje nie mieszczą się w Waszych kanonach. Dziękuję i pozdrawiam. Ode mnie bdb.
Usunięty dnia 07.05.2010 15:20 Ocena: Słabe
Darxx, sorry, jeśli ktoś pracuje przez pół roku po siedemnaście(!!!) godzin dziennie, to Elwira ma rację, że nie ma prawa być inteligentny.
Darksio dnia 07.05.2010 15:24 Ocena: Bardzo dobre
No to Ci powiem, że ja pracowałem po dwanaście i więcej godzin przez ostatnie pół życia!!! No to teraz się dowiedziałem, że nie mam prawa być inteligentny. A może faktycznie nie jestem, tylko tak się maskuję, co?
Usunięty dnia 07.05.2010 15:28 Ocena: Słabe
Skoro tak mówisz :)
Darksio dnia 07.05.2010 15:31 Ocena: Bardzo dobre
Ponadto to co napisałaś, Oke, świadczy tylko o Tobie, że nie przeczytałaś uważnie tekstu, ale za to uważnie go skrytykowałaś. Facet w knajpie pracował miesiąc, a pół roku po porzuceniu knajpy zobaczył łysola w telewizji.
Usunięty dnia 07.05.2010 15:33 Ocena: Słabe
Sorki, tekst mnie uśpił więc mogłam takiego szczegółu nie zauważyć. Zwracam honor :)
Elwira dnia 07.05.2010 19:42 Ocena: Przeciętne
darxx, tu komentujemy teksty, a nie podejmujemy dyskusję z uwagami komentujących. Bronić swojego stanowiska powinien autor, to jego działka.
Skoro jednak zacząłeś, proszę bardzo. Zapewniam Cię, że wiem jak wygląda praca w knajpie i pewne rzeczy zwyczajnie nie wchodzą w grę, na przykład łażenie z garem, wychodzenie i zamykanie chyba knajpy na skobelek, bo skoro robił za barmana, sprzątacza, kelnerkę i jeszcze chłopca na posyłki, to innej rady nie ma - braki w personelu najwidoczniej. Ktoś, kto się godzi na taką pracę (to nie jest praca na jednym stanowisku, a na czterech jak naliczyłam), to chyba nie ma czasu na piękne epitety, a już na pewno nie używa ich w celu opisania tej harówki. Nie twierdzę, że jest półgłówkiem, ale inaczej się mówi o niewolniczej robocie, inaczej o motylkach i kwiatkach (chyba).
Poza tym proza nie polega na domyślaniu się, że tak kelnerka coś tam mu szepnęła, czy go wcześniej znała, ale na napisaniu tego. I można to zrobić, tego jestem pewna. Zrobić tak, żeby było precyzyjnie. Bo mnie chodzi o jej brak. Może jeszcze powiesz, że o 16 to młodzież jest na wagarach? Tekst niedopracowany treściowo i tyle. Elementy układanki muszą pasować, a nie rozłazić się na boki.
Darksio dnia 07.05.2010 21:00 Ocena: Bardzo dobre
Nie przekonałaś mnie, Elwiro, lecz co do jednego masz rację. Komentarze to nie jest dobre miejsce do wymiany zdań. Każdy, w końcu, widzi tekst według swojego uznania i opinie nie zawsze są obiektywne. Niniejszym zaprzestaję polemiki. Co do opowiadania, to uważam je za bardzo dobre, klimatyczne, dobrze prowadzone w narracji.
Usunięty dnia 08.05.2010 11:16 Ocena: Przeciętne
Rohan

Elwira już wypunktowała Twoje sprawozdanie z barowej katorgi, nie ma więc sensu powtarzać, co złe i beztrosko kulawe. Tekst jest wyraźnie niedopracowany. Obawiam się, że wkleiłeś go i nie masz zamiaru dokonać w nim jakiejkolwiek korekty. A może sądzisz, że w obecnym kształcie jest doskonały?
sisey dnia 08.05.2010 15:46 Ocena: Dobre
Oj nie kochasz Ty swojego dziecka, wypuszczając je do ludzi w takim kształcie. Brak odpowiedzi na komentarze też o czymś świadczy. Pocieszę Cię, to nie jest beznadziejny tekst, a po dopracowaniu może nawet bardzo dobry. Jako że podstawowe błędy już Ci wytknięto. ja o czymś innym... Nie precyzujesz wieku bohatera ani jego pozycji społecznej. Po analizie skłaniam się ku wersji, że to młody chłopak po liceum, który "buja się" już jakiś czas nie bardzo znając swój cel. Ironiczny, zdystansowany. Jego przemyślenia pokazują, że nie tylko nie cierpi tej pracy, ale gardzi również ludźmi. Nie jest to typ, który powie "a dobra trafiłem do knajpy, pozbieram doświadczenia, poznam ludzi, może coś z tego wyniosę po za stołem do bilarda". Supernarrator w takim wydaniu nie budzi głębszej sympatii, a że podkoloryzowałeś wizję, tak że widać szwy, to nie dziwię sie, że powyżej napisano Ci wiele negatywnych opinii. Przez skórę czuje się pewną arogancje podmiotu, która niebezpiecznie dotyka autora. Łatwo wówczas o zły odbiór i to już na starcie. Postawa barmany w czasie tego "wyjmowania zza baru" znamionuje bardzo młodego osobnika, który nadrabia językiem to czego nie był w stanie zrobić w trakcie bójki/zamieszania. Nie lans to, ale zwykłe bajerzenie. cwaniakowanie. Proszę zwróć tu uwagę, jak zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja gdybyśmy mieli okazję polubić podmiot. A już zupełnie zmienia optykę uczynienie z barmana, powiedzmy czterdziestolatka intelektualistę (tylko tym trzeb by opowiedzieć). Humor jaki proponujesz nie jest zły, jeszcze wymaga szlifu, ale dobrze rokujesz.

siey z działu poezji do dupy, sekcja rymowanki. (jestem przelotem, więc nie nasyłać mafii).
Darksio dnia 09.05.2010 00:11 Ocena: Bardzo dobre
Szkoda tylko, że autor nie pofatygował się i nie odniósł do komentarzy. Przecież wielu z nas poświęciło mu swój czas, który można wykorzystać do innych celów. Tym bardziej, że był na portalu po zamieszczeniu naszych opinii. To stawia zasadność umieszczania komentarzy pod każdym nowym tekstem, pod znakiem zapytania.
Rohan dnia 09.05.2010 00:53
Witam,
autor fatygował się do komentarzy, za każdym razem kiedy, jak zauważył darxxx1, był na portalu po zamieszczaniu opinii. Czas poświęcony na przeczytanie tekstu autor docenia i bardzo za to dziękuje. Błędy interpunkcyjne, ortogoraficzne itp. autor poprawi możliwie szybko. Kiedy tylko znajdzie więcej wolnego czasu. Tych dotyczących składni, czy też "niespójności" autor nie poprawi. Taki był pomysł tego tekstu i tego fragmentu świata, jaki tam został opisany. W którym barman nie jest tylko od nalewania piwa, a wagary są możliwe nawet po 16:00. Jeszcze raz wielkie dzięki za komentarze. Wszystkie.
Darksio dnia 09.05.2010 01:30 Ocena: Bardzo dobre
Autor ma PRAWO!!! Do przedstawiania takiego świata w swoich dziełach, jakie dyktuje mu jego wyobraźnia. Najwyżej czytelnik wybierze inną pozycję, a to jego prawo.
Jack the Nipper dnia 10.05.2010 21:59 Ocena: Dobre
Nie jest to może dzieło wybitne, ale lepiej poczytac o takim barmanie od wszytkiego, niz te pseudo-psychologiczne dyrdymały na róznych portalach, gdzie to barman jest mądrzejszy od doktorów psychologii, jest zabawniejszy niz wszystkie kabarety razem wziete, zarabia więcej niż Bill Gates, a umiejętnosc zrobienia drinka nie tłukąc przy tym kieliszka czyni go równego bogom.
Twój barman jest zwyczajny i bardzo dobrze.
wiewioorka dnia 11.05.2010 20:06
Jeśli chodzi o tekst, skrócić do mininimum szczegóły o szklankach i żarciu dla psów, rozbudować charaktery klientów (każdy pijak to osobna historia na opowiadanie), wygładzić zdania, bo brzmią topornie. A teraz kilka słów na temat pracy barmana. Widzę, że mamy tu sam kwiat polskiej inteligencji, który nie skalał swoich białych rączek pracą fizyczną i odmawia intelektu przedstawicielom proletariatu. Wasza ignorancja sięgnęła dna, która z was chodzi po knajpach, że wie, co tam się dzieje? Żadna z was nie wytrzymała by w takim miejscu nawet tygodnia.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty