Okno c.d. - Miladora
Proza » Obyczajowe » Okno c.d.
A A A

   Stojąc na wprost drzwi, odprowadziła w myślach samochód do najbliższego zakrętu. Zachodzące słońce prześwietlało pokój, kładąc refleksy na szybach i uwypuklając ich fakturę. Podniosła dłoń i dotknęła chłodnej powierzchni. W scenerii tych obrazów zabrakło jednak czegoś, co pozwoliłoby jej na ponowne przejście w stan transu. Rozsunęła szklane tafle i weszła. Pokój był pusty, tylko na podłodze, obok nogi stolika, na którym zostawiła rozpoczętą powieść, leżała zielonkawa żaba z onyksu. Podniosła ją bezwiednie i wracając z książką do hallu, automatycznie odstawiła na najbliższą półkę. Żaba wtopiła się w tło kremowej ściany i zniknęła z jej myśli. Z kuchni doleciał gwizd zapomnianego czajnika, po czym ucichł raptownie.

   Dni płynęły w luksusie niepamiętania o niczym, tak jak ona zagubione w przestrzeni domu i ogrodu, w którym znacznie więcej spędzała teraz czasu, wpatrzona w przeświecające przez liście promienie. Drzewa i krzewy zaczęły zalegać na trawniku coraz dłuższymi cieniami, zmierzch nadchodził niespodziewanie, zastając ją nad tą samą stroną czytanej książki, gdzie zastygłe w połowie dialogu postacie oczekiwały w bezruchu na następną kwestię. Zamykała powieść z westchnieniem.

   Nad domem przetaczały się kolejne chmury, czasem przelotny deszcz ożywiał barwy ostatnich kwiatów, tłumione przez coraz wyżej rosnącą trawę – nakładała wówczas rękawice i wyrywając parę źdźbeł, myślała o zostawionej w kuchni i stygnącej w filiżance herbacie, telefonie, który nie dzwonił od tak dawna, że zapomniała już jakim dźwiękiem przyzywał ją niegdyś, o kończącym się pudełku płatków i braku mleka w lodówce. Zrywała się wówczas, rzucając rękawice na ścieżkę, i wsiadała do auta; kluczyk tkwił jak zwykle w stacyjce – przekręcając go i słysząc cichy pomruk silnika, z uśmiechem, jakby witała kogoś znajomego, wrzucała bieg i ruszała z podjazdu.
Krążyła wózkiem po niezliczonych przejściach, wpatrzona w piętrzące się wokół półki pełne kolorowych produktów, których nie zamierzała kupować, lecz których widok samym chaosem barw i kształtów dawał poczucie przynależenia do  uporządkowanego świata, skąd, jak uważała, została usunięta brakiem jego obecności.
Pojemnik zapełniał się powoli; przystawała, patrząc na kolejne opakowania, pudełka, paczki, torebki – biorąc coś, a gdy kolor nie pasował do palety barw, odkładając ponownie na półkę. Potem, jak gdyby budząc się z letargu, spoglądała z niedowierzaniem na swoje dłonie i wyjmując z kosza butelkę wina, podchodziła do kasy.

   Dom czekał w zapadającym zmierzchu – cichy i spokojny, i tylko przez okno sypialni przeświecał daleki poblask lampy. Pod poduszką zgnieciona lekko fotografia wciąż wabiła nieobecnym uśmiechem kogoś, kto gdzieś tam, w innej rzeczywistości przeżywał własne życie, być może nie pamiętając o przeszłym. W zaciemnionym pokoju nie tańczyły żadne cienie, a ledwo słyszalne tykanie zegara kroiło ciszę na miękkie strzępy złudzeń, z których nie umiała się dotąd uwolnić.

   Za każdym razem, przechodząc przez hall, przystawała przed drzwiami do gabinetu. Najczęściej tafle szyb były matowoszare, lecz czasem przebiegały po nich drobne cienie, sprawiając, że zaczynała rozmyślać nad zagadką ich powstawania i szukać odpowiedzi w koronach drzew chwiejących się za oknem. Słońce bawiło się w chowanego z chmurami, po szybach pełzały pająki, snując siatkę cieni.
Od chwili, gdy wyobraziła sobie scenariusz jego powrotu, czekała na następne obrazy, lecz cienie uparcie wymykały się imaginacji i tylko, jak gdyby kpiąco, rzucały pod stopy wydłużone kształty bez znaczeń.

   Tego dnia jednak, gdy wróciła do domu, hall przywitał ją kłębowiskiem szarości grającej na szybach, a potem zaczęły wyłaniać się z niej sylwetki. Pojawiały się i znikały, jakby przechodząc przez pokój, zobaczyła na moment zamazane odbicie czyjejś dłoni przylegającej do tafli, ręki kładzionej na ramieniu gestem powstrzymywania, później dłonie zaczęły tańczyć w powietrzu i zlały się ze sobą, a ona rozsunęła drzwi i weszła.
Słońce, chowając się w chmurach, wyssało cienie z pokoju; umykały spod jej stóp, znikając za oknem jak ptaki ulatujące w niebo gałęzi. Na podłodze, obok fotela, leżała zielonkawa żaba z onyksu. Popchnięta czubkiem pantofla przetoczyła się powoli i znieruchomiała, odbijając zielonkawym refleksem ostatni punkt znikającego światła.
Wieczorem zakopała żabę w ogrodzie.

   Od tej chwili przestała zatrzymywać się w hallu, a drzwi do gabinetu stały zawsze otworem. Słońce bez przeszkód wpadało do wnętrza, w promieniach tańczyły drobinki kurzu i kiedy wchodziła w ten rozedrgany snop światła, na jej twarzy wykwitał lekki uśmiech. Mijała drzwi, nie obdarzając ani jednym spojrzeniem pustej półki na ścianie, nie kierowała także wzroku w głąb pokoju, który trwał jakby na pograniczu świadomości, gdzieś, gdzie zdecydowała się go umieścić w owej chwili podjętej wówczas decyzji o niepamiętaniu.

   Ale pewnego dnia, u schyłku jesieni, zastała drzwi zamknięte i na próżno usiłowała przypomnieć sobie moment, kiedy jej dłonie na uchwytach zsunęły je, odgradzając gabinet od hallu. Stojąc naprzeciwko, patrzyła na szklane tafle i coś powstrzymywało ją przed otwarciem, wtargnięciem, jak nieproszony gość, w pustkę pokoju za nimi, w tę przestrzeń, w której wtedy wyobraziła sobie dramat mający przywrócić dawną stabilizację i pełnię jej życia. Trwała tak w bezruchu, tafle szyb ciemniały w miarę spływającego na dom zmierzchu, a jej zaczęło się wydawać, że to początek czegoś, co zmierza nieuchronnie do końca jeszcze nieprzewidzianego czynu. Potem za szybą pojawiły się cienie…
Przesuwały się i stapiały ze sobą, a ona stała, patrząc jak w hipnozie, niezdolna do wydania głosu, do wyrwania się spod wpływu rozgrywanego przed jej oczyma spektaklu, który zdawał się konsekwentnie zdążać do wyobrażonego kiedyś przez nią samą finału. Ujrzała wydłużający się cień ręki – oskarżający, nieuchronny, groźny, i wtedy dopiero uzmysłowiła sobie, że to, co rozgrywa się na jej oczach nie jest już złudzeniem. Jedna z sylwetek zachwiała się wyraźnie i powoli, jak w zwolnionym kadrze, zaczęła osuwać się w przestrzeń, a ona odstąpiła od drzwi, sięgając bez namysłu po coś do rzucenia, by przerwać tę ciszę i własną bezwolność, po czym upadła na kolana i skryła głowę w ramionach. Półka była pusta…

 

 

   Gdy wysiedli z auta, pośrednik już czekał z pękiem kluczy w ręce. Kobieta uniosła głowę i otaksowała dom uważnym spojrzeniem.
   – Miał pan rację – skinęła na powitanie – dobrze go odnowiono. Wygląda świetnie… A co ty o tym sądzisz? – zwróciła się do męża.
   – Sprawdźmy, jak jest w środku. – Mężczyzna ruszył ku drzwiom wejściowym, otwartym teraz na całą szerokość.
Kobieta stała jeszcze przez chwilę, spoglądając na zarośnięty ogród. Korony drzew chwiały się w porywach lekkiego wiatru, rzucając na trawnik przelotne, migotliwe cienie. Szyby domu błyszczały w słońcu.
   – Właśnie mówiłem pani mężowi – oznajmił pośrednik, gdy wkroczyła do hallu – że cała stolarka jest oryginalna. Te drzwi, na przykład… – zatoczył ręką wokoło, po czym podchodząc, rozsunął szklane tafle jedne po drugich.
   – A umeblowanie? – spytała kobieta, przekraczając próg najbliższego pokoju. – Ładny gabinet – stwierdziła i podeszła do fotela stojącego przy małym stoliku.
   – Wyposażenie jest nowe, ale, jak pani widzi, dopasowane do stylu i charakteru pomieszczeń – wyjaśnił pośrednik. – Poprzednia właścicielka…
   – A… właśnie – wszedł mu w słowo mężczyzna. – Co z właścicielką? Nie zamierza zabrać niczego?
   – Nie – padła odpowiedź. – Zdecydowała się na sprzedaż, a z tego, co zdołałem zrozumieć wynikało, że z powodu pewnych spraw rodzinnych. Śmierci męża, bodajże…
   – Mieszkała tu sama? – spytała kobieta, przysiadając w fotelu.
   – Owszem – potwierdził pośrednik.
   – To spory dom – powiedziała kobieta. – Ale dla dwóch osób już nie taki duży, prawda? – Odwróciła głowę w stronę męża.
Ten przytaknął. – Jeżeli tylko nie będziesz się czuła samotna, ja nie widzę przeszkód… – zaczął z namysłem.
   – Mąż często wyjeżdża – przerwała mu, zwracając się do pośrednika. – Nie sądzę jednak, by podobne sprawy miały teraz znaczenie... Podoba mi się – stwierdziła i wstała, wygładzając obicie. – A to musiało chyba spaść ze stolika – dodała i schyliwszy się, podniosła leżącą obok fotela zielonkawą żabę z onyksu.
Pośrednik zmarszczył brwi w zastanowieniu.
   – Zapewne... Chociaż przyznam, że nie bardzo pamiętam. Cóż, może zobaczylibyście państwo resztę domu, zanim podejmiecie decyzję? Jak mówiłem, to dość stary budynek… – rozpoczął, zasuwając drzwi za nimi.
Kobieta dotknęła na moment szklanej tafli, po której przebiegały drobne refleksy światła, po czym odstawiła trzymaną w ręce żabę na pobliską półkę. Figurka zalśniła lekko, wtapiając się w kremowe tło ściany.

 



Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 11.05.2010 08:50 · Czytań: 934 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 28
Komentarze
Usunięty dnia 11.05.2010 10:45 Ocena: Dobre
Cytat:
kładąc refleksy na szybach i uwypuklając ich fakturę.

nie rozumiem :|

Cytat:
Rozsunęła szklane tafle i weszła.

aż się cofnęłam do pierwszej części i sprawdziłam, że tam jedna z szyb była stłuczona, czy tu czegoś też nie rozumiem?

Cytat:
zielonkawa żaba z onyksu.

miluś, ale onyks jest czarny, nie chodziło o malachit?

Cytat:
Żaba wtopiła się w tło kremowej ściany

skoro jest zielona, to jak może się wtopić?

Cytat:
zmierzch nadchodził znienacka, zastając ją nad tą samą stroną czytanej książki,

też nie rozumiem

Cytat:
Nad domem przetaczały się kolejne chmury, czasem przelotny deszczyk ożywiał barwy kwiatów, tłumione przez coraz wyżej rosnącą trawę – nakładała wówczas rękawice i wyrywając parę źdźbeł myślała o zostawionej w kuchni i stygnącej w filiżance herbacie, telefonie, który nie dzwonił od tak dawna, że zapomniała już, jakim dźwiękiem przyzywał ją do siebie, o kończącym się pudełku płatków i braku mleka w lodówce.

ja bym to jednak podzieliła na dwa zdania

Cytat:
przekręciwszy je i słysząc cichy pomruk silnika

to "przekręciwszy" mi tu wybitnie nie gra, ja bym dała "przekręcała", konsekwentnie

Cytat:
Pojemnik zapełniał się z wolna

pojemnik?

Cytat:
Potem, jak gdyby budząc się z letargu i patrząc z niedowierzaniem na dłonie, wyjmowała z kosza butelkę wina i podchodziła do kasy.

też nie rozumiem

Cytat:
Pojemnik zapełniał się z wolna, przystawała, spoglądając na kolejne opakowania, pudełka, paczki, torebki… ważyła je w ręce i gdy kolor nie pasował do palety barw umieszczonej już w wózku, odkładała produkt byle gdzie, sięgając po następny.

tutaj też nie widzę uzasadnienia, dlaczego zrobiłaś z tego jedno zdanie, chociaż ja widzę trzy

Cytat:
Otwierając butelkę, potrąciła jeden z kieliszków.

ta cała sytuacja też mi nie gra, czy bohaterka trzyma kieliszki gdzieś na wierzchu? chłopskim rozumem, trzyma się je zazwyczaj na jakiś półkach, więc dlaczego nalewała wino do kieliszka stojącego na półce, zamiast go z niej zdjąć? a w drugą stronę, jeśli go zdjęła wcześniej, to co robiły obok inne kieliszki?

Cytat:
co zmierza nieuchronnie do końca jeszcze nieprzewidzianego czynu

ten czyn tutaj jakoś mi zazgrzytał, nie wystarczyłoby: co zmierza nieuchronnie do jeszcze nieprzewidzianego końca

Miluś, jak na Ciebie, to strasznie dużo rzeczy mi tu nie pasuje, a nie jestem dziś czepialska. Do momentu pojawienia się drugiej żaby, co chwila coś mi zgrzytało. Przy żabie dostałam dreszczy i dałam się wciągnąć w niesamowity klimat domu, który akurat odmalowałaś mistrzowsko, ale niestety na koniec przyszedł wielki ZONK. Czy to jest ostatnia część, czy będziesz pisać dalej? Bo jak dla mnie, to mam wrażenie, ze za dużo przetajemniczyłaś.
Miladora dnia 11.05.2010 11:48
Nie zdążyłam wyjaśnić wcześniej, więc robię to szybko teraz:
Dopisywanie kontynuacji do tekstu skończonego jest paskudnym zadaniem, ale skoro parę osób wysunęło taką sugestię, to postanowiłam się pobawić - tak dla wprawy i z ciekawości, czy w ogóle się da to jakoś logicznie zrobić. :D Zmieniłam kategorię na "psychologiczne" przy okazji. ;)

No to, Oczko - odpowiadam: :D
1. Szyby nie były całkowicie gładkie - miały ozdobne szlify - padające światło mogło uwypuklić więc ich fakturę.

2. w tym tekście jest wytłumaczenie tej "stłuczonej szyby" zaraz w pierwszym zdaniu - "W scenerii tych obrazów zabrakło jednak czegoś, co pozwoliłoby na ponowne przejście w stan oczekiwania. Trans minął. "

3. "Onyks - cenna odmiana chalcedonu o równoległym ułożeniu warstw, na przemian białej i czarnej.
Nazwa pochodzi z greckiego onix i oznacza pazur (paznokieć, racica): nawiązuje do twardości, wyglądu i ostrych krawędzi tego minerału..
Biało-czarny onyks jest często nazywany zwyczajnym, arabskim lub czarnym. Onyks występuje również w kolorze zielonym i białym."

4. Żaba była zielonkawa, nie zielona. Wtopiła się w tło kremowej ścianie jak coś, na co nie zwraca się uwagi, nie dostrzega.

5. Wpatrzona w ogród kobieta nie czytała książki, mimo że ta zapewne leżała otwarta na jej kolanach.

6. Lubię długie zdania. ;)

7. "Przekręcała/wrzucała" tworzy rym - zmiana formy gramatycznej powinna być.

8. Skoro używała wózka sklepowego, to jego część na zakupy można chyba nazwać pojemnikiem, żeby nie powtarzać "wózek" - jeżeli jest inna nazwa, to zmienię. Ale chyba "wózek" będzie najlepiej...

9/10. Te sceny - to migawki z jej życia. Machinalnie robiła zakupy, napełniała wózek, a potem ocknąwszy się, brała jedynie wino i podchodziła do kasy.

11. To też migawka. Pomyśl, dlaczego dwa kieliszki. Logiczne, że musiały stać na stole - niepotrzebne jest opisywanie wyciągania ich z kredensu, bo to niczego nie wnosi. Ta scena jest fotografią pewnej chwili zagubienia - samotności bohaterki.

12. Czynu - bo nie wiedziała tak na pewno, co zrobią sylwetki za drzwiami i co zrobi ona sama.

Oczko - jak się zastanowić, to wszystko tu pasuje. Po prostu trzeba sobie odpowiedzieć, co było projekcją tej kobiety, a co mogło być prawdą.
I czy w ogóle była jakaś prawda albo tajemnica. ;)
Może ta samotna, porzucona kobieta wszystko to sobie wymyśliła?

Buziaki za wizytę i czepialstwo. :D
Usunięty dnia 11.05.2010 12:10 Ocena: Dobre
:]

1. No tak myślałam, ale z tekstu to jasno nie wynika

2. dalej nie rozumiem :|

3. Przyjęłam do wiadomości :)

4. niech Ci będzie...

5. to też nie wynika z tekstu

6. wiem, ale... ;)

7. ale w takiej formie zgrzyta...

8. no nie wiem, dla mnie ciężko nazwać wózek pojemnikiem...

9/10. aaa, to się nie połapałam

11. miluś, ta scena, jak dla mnie najbardziej zgrzyta, to co teraz wytłumaczyłaś jeszcze bardziej mi zamotało, to to się dzieje teraz, czy to tylko wspomnienia?

12. no niech będzie...

Cytat:
Po prostu trzeba sobie odpowiedzieć, co było projekcją tej kobiety, a co mogło być prawdą.

O, i tu leży pies pogrzebany! Ja, jako statystyczny czytelnik, w ogóle nie zauważyłam, że są tu jakieś projekcje. Może powinnaś to jakoś wyraźniej zaznaczyć?
SzalonaJulka dnia 11.05.2010 12:17
Ja jako niestatystyczny, a już na pewno niestateczny czytelnik tez się pogubiłam :( ale jeszcze tu wrócę.
JaneE dnia 11.05.2010 12:42
Muszę podzielić zdanie Oke i Szalonej. Jak zwykle ładnie malujesz, ale tym razem nie do końca wiem co jest na obrazku. Być może przyczyniła się do tego próba czytania w pracy, gdzie trudno o spokój.
Miladora dnia 11.05.2010 12:51
Od tego momentu:
"Dni płynęły w luksusie niepamięci, jak ona zagubione w przestrzeni domu i ogrodu..." - pokazane są pewne sceny z jej życia, a z użytego czasu można domniemywać, że się powtarzały. ;)
1. wynika z pierwszej części.

2. skoro odprowadziła w myślach samochód do pierwszego zakrętu, a potem jest mowa o transie, to można domyślić się projekcji. W tekście jest wzmianka zresztą - "Od chwili, gdy wymyśliła scenariusz powrotu..." - oczywiście, jego powrotu. ;)

5. wynika, ponieważ - "ogrodu, w którym znacznie więcej spędzała teraz czasu, wpatrując się w przeświecające przez liście promienie." - każdemu zdarzyło się chyba, że nie mogąc się skupić czytał wciąż tę samą stronę książki.

8. zmieniłam na "wózek" :D

11. Nie - to migawka - zdjęcie chwili - można domyślać się, że takich chwil było więcej, gdy sięgała po wino i stawiała dwa kieliszki - migawki z ogrodu, sklepu i sypialni są opisane w czasie przeszłym niedokonanym - mówią więc o pewnej ciągłości, kontynuacji - to się zdarzało, nie tylko zdarzyło. ;)

Niestety, nie mogłam wszystkiego wyjaśnić. ;)
Są różne wyjścia - kobieta miała problemy psychiczne i wszystko to sobie wymyśliła: scenariusz powrotu męża, cienie na szybach, nieświadome porzucanie żaby obok fotela... Albo wymyśliła sobie część, a rzeczywistość ją potwierdziła... Czy dom miał jakąś tajemnicę - nie wiadomo. Co mogło się stać, skoro nie rzuciła żabą w szybę i nie stłukła jej - też nie wiadomo. Można jedynie snuć przypuszczenia z faktu sprzedaży domu z powodu "pewnych spraw rodzinnych". Może śmierci męża, której nie była w stanie zapobiec?
Czy pojawiająca się na podłodze żaba miała w tym jakiś udział, czy miało to zwrócić uwagę kobiety na możliwość posłużenia się nią?

Tu każdy musi sobie niestety sam dopowiedzieć tę historię i każde rozwiązanie może być prawdziwe. Choć nie musi. ;)
To pewnego rodzaju "szczur w labiryncie". :D
Szuirad dnia 11.05.2010 15:00 Ocena: Bardzo dobre
Większych problemów ze zrozumieniem nie mialem, choć scena w sklepie i kieliszki nie była do końca dla mnie jasna - pomogły zapiski w komentarzach.
Cechą tekstu (dla jednych urokiem dla innych wadą) jest ta mołoprzejrzystość, trzeba trochę wysiłku i skupienia by sie nie zgubic. Ale to musi być dawkowane osobiście nie lubię za często wracać do kilku wczesniejszych zdań. Związane jest to rowniez z uzyciem zdań wielokrotniezłozonych. Z drugiej strony odpowiada mi taki nastrój tajemniczości i niedopowiedzeń, zwlaszcza, gdy jest ujety bogatym językiem. W komentarzach pojawia sie kwestia kontynuacji. Oczywioście jest zawze możliwa, ale to raczej wąska furtka niż szerokie wrota. Pewna część została zamknieta. Myslę, ze mozna raczej na tej kanwie coś stworzyć, co by współgrało. Ale czy koniecznie?
Wasinka dnia 11.05.2010 15:18
Witaj, Miladoro.
Do części drugiej przywiodła mnie część pierwsza. Tak naprawdę podobało mi się zakończenie tamtej opowieści i zdziwiłam się, że napisałaś ciąg dalszy. Ale rozumiem - sugestie czytelników. Druga część również jest w moim guście, choć przychodziły mi inne obrazy, kiedy kończyłam część pierwszą. Jakoś wyobrażałam sobie, że inaczej wszystko się potoczy... Ale od czego jest Autor? - żeby zaskakiwać! :D Ogólnie podoba mi się spokojno-niespokojny klimat, tajemniczość, niedopowiedzenia...
W pierwszej i drugiej części dostrzegłam parę rzeczy do poprawienia (w tej - chyba cztery przecinki i jakieś zdanie może), ale myślę, że to wynika z nieuwagi małej :)
Piszę tę opinię jako czytelnik (nie twórca, bo moje pisanie ma dość mało zwolenników :) , jak się okazuje ;) ).
Pozdrawiam serdecznie :)
Miladora dnia 11.05.2010 16:51
Dzięki, Szu... :D
Tamten tekst, jak wyjaśniałam już, był skończony. Ten - to zabawa, w tym także zabawa z czytelnikami i ich wyobraźnią. Moją także. Bo jak napisać następną część tak, by nie trzeba było tłumaczyć tajemnicy domu? ;) Tak jak poprzednia - ta część również napisana jest w formie pewnych scenek, mających dać wyobrażenie o stanie psychicznym bohaterki. I niech każdy sam sobie dopowiada... ;)
Na pewno już nie będzie kontynuacji, bo opowiadanie wpadłoby w schemat albo absurd. :D

Wasinko - dziękuję za wizyty i mam prośbę. Jak coś nie gra, to punktuj, bo ja mam inklinacje do stawiania nadmiaru przecinków i cały czas z tym walczę. Więc raczej nie jest to wina nieuwagi, tylko takich skłonności, niestety. ;)
Nie przejmuj się, że masz (jak piszesz) "mało zwolenników swojego pisania" - to przychodzi z czasem. Ja na początku też nie miałam.
Gdy dajesz się poznać ludziom, komentujesz i bierzesz udział w życiu portalowym, to zaczyna Cię czytać więcej osób. To normalne. ;)
Ja w każdym razie będę. :D

Buziaki dla Wszystkich...
Wasinka dnia 11.05.2010 19:08
Zatem punktuję, jak prosisz, ale nie będzie tego dużo:D Nie wnikam w styl i koncepcję pisania, żeby nie burzyć Twojego indywidulnego odczuwania tekstu (jejku, nie wiem, czy to zrozumiale zabrzmiało...).

"Stojąc na wprost drzwi (,) odprowadziła w myślach samochód",

"i wyrywając parę źdźbeł (,) myślała" (w zasadzie po "i" też powinien być przecinek, ale dla estetyki tekstu można go pominąć, myślę, co zresztą robisz parę razy),

"kolejne opakowania, pudełka, paczki, torebki... (W)ażyła - sugerowałabym wielką literę,

"nalała wina i wypiła, odchylając głowę" - zrezygnowałabym z "odchylając głowę"; jest tak oczywiste, że może warto pominąć (sugestia),

"kieliszek ze srebrzystym dźwiękiem rozbił się na posadzcze i ten krystaliczny odgłos" - sugestia: "i ten" zamienić na spójnik "a",

"gdzieś tam, w innej rzeczywistości (,) przeżywał" - jeśli postawiłaś przecinek po "gdzieś tam", to trzeba też po "rzeczywistości,

"słońce, chowając się w chmurach (,) wessało",

"gdzie zdecydowała się go umieścić w tej jednej chwili podjętej wówczas decyzji o niepamiętaniu" - wiem, o co chodzi, ale jednak zdanie brzmi już chyba zbyt zawile (mimo że lubię zawiłości ;) ),

"stojąc naprzeciwko (,) patrzyła na szklane tafle",

"co zdołałem zrozumieć (,) wynikało".

Dziękuję też, Miladoro, za dobre słowo.
Aha, jeśli lubi się długie zdania, to, niestety, przecinki stają się wybawieniem...
Pozdrawiam :)
Miladora dnia 11.05.2010 22:43
Dzięki, Wasinka - zabawne jest to, że część tych wypunktowanych przecinków sama wyrzuciłam przy dodawaniu tekstu, w ramach samo-ścinania. :D
Tak więc poprawiam, oprócz tego - "co zdołałem zrozumieć wynikało", bo to akurat powinno się czytać na jednym oddechu i ten sugerowany przecinek przeszkadza mi.
Nie zamieniam także "i" na "a", bo zmienia sens zdania.
Kieliszek można wychylić prawie nie odchylając głowy - tu odchylanie było mi potrzebne do podkreślenia, że nie zareagowała na zachwianie się kieliszka.
Buziak :D
Izolda dnia 12.05.2010 21:09 Ocena: Dobre
Tym razem wypuścili Cię ze swoimi podszeptami w maliny. Odgrzewane kotlety rzadko kiedy mają taką moc rażenia jak pierwowzór. Tu zrobiło się zbyt detektywistycznie. Można podziwiać konstrukcje słowne, ale dociekać co pozaplatałaś przerasta również mnie. Powiem tak: wyszedł Ci ciężki sequel (jeszcze się taki nie urodził który seqelem by komuś dogodził), podziwiam samozaparcie i dobrą wolę spełniania zachcianek czytelników.
Miladora dnia 13.05.2010 00:08
Dzięki, Izoldzia... :D
Nie wpuściliby mnie w maliny, gdybym nie była taka ciekawska i sama w nie nie wlazła. ;)
Tak czy owak, ja miałam zabawę w pisanie, a czytelnicy teraz mają co ścinać. :D
Wydawało mi się, ze zostawiłam wystarczające wskazówki, jak to odczytywać, ale fakt - w mojej głowie siedzę tylko ja sama.
Tym niemniej, nie żałuję napisania tego tekstu, bo może kiedyś pobawię się jeszcze z obiema częściami... ;)
Buziak
SzalonaJulka dnia 13.05.2010 11:45
Wracam tu, pełna dobrej woli, ale niestety zgadzam się z Izoldą.
Bez Twoich podpowiedzi nie dotarłabym do sensu opowiadania, nie wiem też, czy chciało by mi się aż tak nad tym głowić, bo w przeciwieństwie do części pierwszej, malowane obrazy pozostały dla mnie tak rozmazane, że nie wciągnęły opowieść.
Buziaki :)

PS. Skoro twierdzisz, że jesteś w malinach, to może jakaś malinowa opowieść? ;)
Miladora dnia 13.05.2010 12:48
Prawdę mówiąc, ciekawe, czy udałoby mi się z nich wyleźć logicznie. :D
SzalonaJulka dnia 13.05.2010 13:13
heh, aż się boję... wychodzi Miladora i mówi:
"Jak mało malin! a jakie czerwone
By krew. – Jak mało – w którą pójdę stronę?"
...a potem ręka, noga, mózg na ścianie...
:lol:
Miladora dnia 13.05.2010 13:19
To byłoby bardzo dobre zakończenie... :lol:
Jack the Nipper dnia 13.05.2010 22:44
Trochę za cięzkie. Nie to, że na siłe pisane, ale kwiecistość opisów mnie przytłoczyła na początku. Wszystkie są potrzebne?

Potem ten dialog bardzo dobrze ożywił akcję.

Co do żaby - skoro ją zabrała na dół, to zabrakło mi motywu, ze żaba sobie po prostu poszła i gdzieś tam w innej bajce zamieniła się w pieknego księcia/cudowną ksiezniczkę (niepotrzebne skreślić). Ale to takie moje herezje ;)
Miladora dnia 13.05.2010 23:22
Witaj, de Nipper... :D
Zabrała żabę do ogrodu... może wyrzuciła, może zakopała... w każdym razie nie miała czym rzucić... O ile to wszystko było prawdą...
Czy było i co było, skoro żabę znalazła obok fotela inna kobieta - nie wiadomo. Tu każdy musi sobie sam dopowiedzieć resztę.

Zgadzam się, że ciężkie - próbowałam oddać możliwość zaburzeń psychicznych właścicielki domu... ;)
Dziękuję za "herezyjną" wizytę. :D
andro dnia 16.05.2010 08:49 Ocena: Bardzo dobre
Ja bym zmienił teraz tytuł. Albo dał podtytuły do dwóch części. I tak druga nazywałaby się "Okno - Żaba z onyksu".
A może Żaba z Onyksu? Bo to brzmi tak bardziej filozoficznie, coś jak Erazm z Rotterdamu ;)
Bdb za warsztat, Miladoro. Poziom zagmatwania zdjął ocenę z najwyższej półki...:smilewinkgrin:
Krystyna Habrat dnia 16.05.2010 13:11 Ocena: Świetne!
Wracając na PP, cieszę się, że mogę czytać takie teksty. Lecę teraz na kawę, a potem przeczytam jeszcze raz i dopiszę więcej. Nara 6.
Miladora dnia 16.05.2010 21:34
Dzięki, Andro - cóż, jeżeli nie można czegoś logicznie wytłumaczyć, to należy posiać wątpliwości - czyli zagmatwać. :D

Dzięki, Sokolko - ja się chyba też napiję. :D
Krystyna Habrat dnia 17.05.2010 10:16 Ocena: Świetne!
Wracam. Przeczytałam ponownie i naprawdę ten tekst mi się bardzo podoba. Z pozoru nastrój jak z mego ulubionego Bunina, ale to tylko pozory, bo w tym wszystkim więcej tajemniczości, niedopowiedzeń, niepokoju. I dobrze, że nie wszystko wyjaśnione tak kawa na ławę. Mój czytelniczy instynkt mówi, że ten tekst ma być właśnie taki. Ma niepokoić niejasnym poczuciem innej, nieokreślonej, rzeczywistości, która kryje się pod pozorami niby sielankowej codzienności. I jak ładnie to napisane! Brawo!
Miladora dnia 17.05.2010 13:07
Dziękuję, Sokolko - pięknie to wytłumaczyłaś. ;)
"Inna, nieokreślona rzeczywistość" - właśnie to stwierdzenie daje mi satysfakcję z tej słownej zabawy.
Buziaki :D
Marco Petrus dnia 07.06.2010 02:26 Ocena: Świetne!
Dziękuję Milu za kontynuację tematu - naprawdę czekałem...
Dużo już powiedziano przede mną, może się powtórzę...

Wprowadzasz do znanych już wnętrz i obrazów nowe sytuacje, następne niedopowiedzenia, dalsze tajemniczości...
To dobrze buduje atmosferę i niepokoju, grozy właściwie, i takiej tajemniczości, za którą zaczyna się tęsknić, przewidywać, snuć domysły...
Wyobraźnia sama próbuje szukać wytłumaczeń i podpowiedzi, zarówno co do akcji, jak i detali.
(ś)
Chętnie poczytałbym dalej... :)
Miladora dnia 07.06.2010 02:46
Dziękuję, kochany Marco. :D

Ja też bym się chętnie dowiedziała, jakie znaczenie mogła mieć owa żaba z onyksu i czy wszystko rozgrywało się na płaszczyźnie psychologicznej, czy też miało jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości...
Może kiedyś coś mi się nasunie...?
Zobaczymy... ;)

Buziaki serdeczne :D
Kazjuno dnia 12.06.2020 08:12 Ocena: Bardzo dobre
Początkowo statyczny właściwie opis życia kobiety wciągnął mnie, a nawet zachwycił i dziwiłem się sobie, że scenografią tak potrafisz intrygować, Potem wydawał się już trochę nużący. Ożywiłaś akcję wyjazdem po zakupy, lecz w trakcie ich dokonywania niewiele zaczęło się dziać, choć czułem dramat samotności bohaterki i zasygnalizowane jej oczekiwanie, że być może pojawi się mąż (rekowalescent po postrzale), co może popchnąć dramaturgię na inne tory. Tym razem tajemnicze znalezienie na podłodze żaby z onyksu, później jej zakopanie w ogrodzie jakoś nie wywołało we mnie wrażenia dziania się czegoś niesamowitego.
Natomiast fajnie ucięłaś dramat samotności bohaterki. Pośrednik wspomniał o jej śmierci, co miało jakby nieistotne znaczenie dla nowych nabywców domu. Tym razem podniosłaś ważność onyksowej żaby, zwłaszcza w kontekście zapowiedzi przyszłej właścicielki, która mówiła o częstych i długich wyjazdach męża.
Oho... - pomyślałem. - więc historia zaczyna zataczać koło. Pewnie mężuś przebywający często i długo poza domem może mieć także kochankę(?). W takim razie ów piękny dom z "zamieszkującą w nim onyksową żabą" jest siedliskiem złowieszczych demonów. I tak zostawiłaś mnie z kolejną zagadką...
Wybacz, że ośmieliłem się na szczyptę krytyki, ale dzielę się odniesionym wrażeniem.
Może mam nienajlepszy poranek. Wczoraj dwukrotnymi podejściami do tenisa i ogólnorozwojówki odpompowałem krew od mózgu, co na pewno nie wpłynęło na dzisiejszą jego bystrość. Jestem senny i nawet kawa ledwo dobudziła szare komórki.
Łudzę się, że pomoże przeczytana przedśniadaniowa tabletka, bo zamierzam opisać ważny zwrot w życiu bohatera poprawianej i dokańczanej powieści.
Aha, Milu, czuję się trochę zakłopotany, że namawiam Cię na czytanie Gnębicieli i Krzywdzonych, Po twoich korepetycjach znalazłem roje interpunkcyjnych błędów, czasem utyka też styl - co staram się szlifować. Na razie jeszcze poprawek nie nanoszę do tekstów w PP.

Have a nice day, Milu... ( Tym zwrotem kończymy - czasem po dwa razy, a czasem i trzy - codzienną bliźniaczą korespondencję. Awansowałaś więc do grona moich bliskich. Choć nie mam pojęcia, czy to Ci pochlebia/?/).
Miladora dnia 12.06.2020 13:59
Kazjuno napisał:
Oho... - pomyślałem. - więc historia zaczyna zataczać koło.

W zasadzie właśnie to miałam na myśli, Kaz. :)
Ale w sumie nie jestem zbyt zadowolona z tej kontynuacji. Jest jakby na siłę. Ale tak bywa, gdy koniecznie chce się dopisać ciąg dalszy.

Kazjuno napisał:
Choć nie mam pojęcia, czy to Ci pochlebia/?/).

Have a nice day, of course. :)

Dziękuję za przeczytanie i komentarz. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty