na razie nie ma tytułu cz. 2 - wrota do piekiel - wrota do piekiel
Dramat » Tragedia » na razie nie ma tytułu cz. 2 - wrota do piekiel
A A A
W innej sytuacji ulotnilibyśmy się stąd, ale była piątkowa noc, my pod wpływem alkoholu. Nie straszne nam spotkanie z policjantami, zawsze można powiedzieć, że przed chwilą się tu zjawiliśmy. Procenty już prawie wypite, bez obaw.
Usiedliśmy ponownie na ławkę. Wcześniej wspominałem, że nic się nie działo tamtej nocy, a tu raptem dwie nieoczekiwane sytuacje, których byliśmy uczestnikami. Jeszcze została jedna.
Zza rogu wybiegła postać ubrana na czarno z kapturem zarzuconym na głowę. Na pewno jakiś koleś, można było się domyślić po posturze. Biegł pokracznie niczym kaczka. Wymachiwał rękoma na wszystkie strony, rozgarniając gęste powietrze, jakby owo wymachiwanie dodawało mu animuszu.
Zbliżył się do nas. Zobaczyliśmy jego uśmiechniętą mordę i wtem poznaliśmy. Tak, to on - Miechu we własnej osobie.
- Nie widzieliście mnie – rzucił z pewnym wysiłkiem.
Nie zdążyliśmy zapytać, o co chodzi, ponieważ pognał w stronę śmietnika i jak nurek, dosłownie, wskoczył do środka. Uśmiechnęliśmy się mimo woli, wyglądało to komicznie.
Zza winkla wychynęły kolejne postacie. Było to trzech gości w dresach, o aparycjach trollów. Mogli śmiało aspirować na stanowiska w fabryce klocków lego, gdyż wyglądali podobnie do wyrabianego tam produktu.
- W którą stronę pobiegł – warknął do nas jeden z „dżentelmenów” .
Chwilę na nich patrzyliśmy. Niespokojny osiłek w białym dresie, zagroził:
- Gadać pedały, bo sklepiemy michy.
Czyż nie wspaniały okaz, który można opisać jednym słowem, troglodyta.
-Tam pobiegł – odezwaliśmy się razem i wskazaliśmy przeciwny kierunek, w którym pocisnął Miechu.
- Macie szczęście – powiedział wściekłym głosem.
- Dzięki wam – oznajmiłem szybko, aby mnie słyszeli, ponieważ zbierali się w ponowną pogoń – rdzennym mieszkańcom naszego miasta, w strojach ludowych, czujemy się bezpieczni chodząc po ulicach. – Nie wyczuli na szczęście ironii w moim głosie.
Stali tak chwilę, z grymasem na twarzach, przetwarzając tę informację. Spojrzałem na Małego i pomyślałem, że jak zaraz nie pobiegną, będziemy w tarapatach, bowiem mój przyjaciel niebawem wybuchnie niepohamowanym śmiechem. Szczęście nam dopisało. Odwrócili się na piętach i pognali we wskazanym przez nas kierunku.
Gdy byli dostatecznie daleko, Mały zarechotał. Dołączyłem do niego. Patrzyliśmy jeszcze chwilę za nimi.
- Piękny eufemizm na dresiarzy – podsumował mój przyjaciel. – Ale mieli miny, myślałem, że zaraz nadmiar informacji rozpierdoli im te tępe baniaki.
Popatrzyłem na niego rozbawiony i odpowiedziałem z udawaną trwogą w głosie:
- To było niebezpieczne! Mogłem spowodować, że ich generalskie omnibusy mogły się rozpieprzyć w jebaną układankę puzzle, a tego byśmy nie chcieli.
- Otóż to, kto by wtedy bronił niewinnych i uciśnionych – wykonał zamaszysty gest, pokazując wszystko dookoła.
Ponowne salwy śmiechu wydostały się z naszych gardeł. Popatrzyliśmy w stronę śmietnika. Krzyknęliśmy do Miecha, że może wychodzić. Po chwili pojawił się z niefrasobliwym wyrazem na twarzy. Wygrzebał się w końcu z pewnym trudem, strzepnął z siebie resztki jakichś papierków i podszedł do nas.
Przedstawiał swoim zewnętrznym wyglądem obraz nędzy i rozpaczy. Był chudy jak patyk, włosy miał potargane i przetłuszczone, a na całej twarzy, trudne do zidentyfikowania ciemne plamy, wokół których wyskoczyły małe strupki. Pod oczami wielkie podkowy, co zapewne świadczyło, o wielu nieprzespanych nocach. Miał dwadzieścia lat. Słyszałem, że ćpa, ale wtedy nie zdawałem sobie sprawy, iż jest to stadium uzależnienia.
- Dzięki chłopaki – podziękował. – Te barany myślały, że mnie złapią – jego wzrok stał się na chwilę nieobecny, po chwili wrócił do normalnego stanu. – Nie mieli jednak szans przy mojej szybkości, czyż nie? – spytał z pewną siebie skromnością.
Popatrzyłem na niego w skupieniu. Musiał być na zejściu, ponieważ oczy chodziły mu na wszystkie strony, niczym wolne elektrony. Bez przerwy drapał się po przegubie. Gdyby ktoś obcy go zobaczył, pewnie by się do niego nie zbliżył, gdyżby uważał, że ma do czynienia z człowiekiem chorym.
Wyciągnąłem z kieszeni pakiecik z marihuaną i zapytałem:
- Chcesz zapalić? Lepiej się poczujesz, bo muszę ci powiedzieć, że nie wyglądasz za ciekawie.
Grymas bólu bądź coś w tym rodzaju, pojawił się na jego twarzy.
- Fatalnie się czuję – przyznał.
Zapaliliśmy wszyscy. Miechowi najwyraźniej pomogło. Jego wzrok stał się mniej paranoiczny. Nie drapał się już bez przerwy.
- Niezłe zielsko – powiedział. – Dawno takiego nie paliłem.
Miał rację, towar był rewelacyjny. Miałem pewnego kumpla, który zajmował się dilerką, tylko i wyłącznie marihuany, przy czym stawiał na jakość gandzi, a co za tym idzie, zadowolenie klientów.
- Za co cię tak ścigali? – zapytał Mały.
Miechu wyciągnął z kieszeni nowiusieńki model nokii, podał nam telefon do rąk, abyśmy zerknęli.
- Jak ty to zrobiłeś? – spytałem zdumiony, po czym dodałem z powątpiewaniem. – Chyba nie wyciągnąłeś im go z kieszeni.
Pokręcił głową
- Poszedłem do nocnego, po jakiś alkohol. Te matoły stały przede mną. Jeden z nich wyciągnął komórkę i zaczął z kimś rozmawiać. Obserwowałem go chwilę i pomyślałem… – zrobił krótką pauzę zastanawiając się nad czymś albo, jakby szukając właściwych słów. – Gdyby tak wyrwać mu go z ręki i dać strzałę.
- Zajebaliby cię w tym sklepie, jeżeli by ci się nie udało – wtrącił Mały.
- Właśnie tego się obawiałem, ale nadarzyła się inna okazja. Idiota położył telefon na ladzie, podając ekspedientce pieniądze. Byłem dosłownie za nim, a tamci zajęci czymś innym, pewnie rozszyfrowywali, co pisze na etykietach alkoholu. Także nie czekając długo, wyciągnąłem rękę zza jego pleców i pochwyciłem telefon.
- I co dalej? Zauważył to? – byłem ciekawy jak się wydostał ze sklepu.
- Myślałem, że się nie zorientuje tak szybko – odparł. – Wychodziłem już ze sklepu, gdy ten krzyknął do swoich towarzyszy, żeby mnie łapali. Pieprzony burak złapał mnie za rękaw i rozerwał mi bluzę - zademonstrował jak to wyglądało i pokazał dziurę na boku. - Resztę znacie.
Miechu na pewno źle zrobił kradnąc własność tego delikwenta. Byłem w tej kwestii neutralny, wiedziałem, że ja się do czegoś takiego nie posunę, choćby nie wiem co. Miałem dopiero się przekonać, jak słowa potrafią być ulotne.
Przypomniałem sobie, że mieliśmy udać się na miasto, dlatego spytałem:
- Idziemy na imprezę?
- No jasne.
- Jak chcecie to chodźcie do mnie – powiedział Miechu.
Wzruszyłem ramionami. Było mi, w tym momencie obojętne, gdzie się udamy.
- Czemu nie… – przesunąłem wzrok na Małego.
- Szczerze to nawet mi się nie chciało dryfować na miasto.
Miechu podrapał się po głowie w zamyśleniu.
- Wstąpimy na chwilę do wieżowca. Muszę coś załatwić… sprawa nie cierpiąca zwłoki – dziwny, efemeryczny skurcz wykrzywił mu prawą stronę twarzy.
- Wypadałoby skoczyć do nocnego – zakomunikowałem. – Nie mamy już żadnego alkoholu.
- Nie martwcie się tym, mam u siebie trochę wódki. Powinno starczyć.
Tak więc, poszliśmy raźnym krokiem do tego wieżowca. Wybraliśmy okrężną drogę tak, byśmy nie spotkali "kolegów" Miecha. Zastanawiałem się chwilę w jakim celu chce tam iść. Nie przyszło mi nic do głowy, w związku z czym porzuciłem tę myśl. Przypomniałem sobie młodzieńca, którego wcześniej poczęstowaliśmy piwem.
- Znasz może młodego chłopca o imieniu Janusz? – zapytałem Miecha.
- Nie wiem, całkiem możliwe. Czego pytasz?
- Spotkaliśmy go, tego wieczoru.
- Naćpanego klejem jak messerschmitt – dodał Mały.
Miechu klasnął w dłonie.
- Ach, tego Janusza – powiedział, a następnie prychnął. – Mały pieprzony sadysta.
Popatrzyłem na niego z pewną urazą, oczekując wyjaśnień. Dlaczego takim tonem i z taką pogardą mówi o chłopaku, który stracił kontakt z rzeczywistością.
- Nie patrz tak na mnie – kontynuował. - Pod tą maską zagubionego chłopca, któremu powinęła się noga, kryje się wyrachowany mały gówniarz.
- Nie rozumiem – przyznałem.
- Nasłuchałem się o nim paru historii. Jednej sam byłem świadkiem – oznajmił i ciągnął dalej. – Pewnego razu, chodziłem po osiedlu bez żadnego celu. Zauważyłem go zza drzewa. Pochylał się nad czymś z zapalniczką. Z początku nie mogłem dostrzec, co też on tam wyrabia. W końcu zobaczyłem leżącego kota, który nie mógł się ruszyć. Oczywiście zapalniczka płonęła dużym ogniem, jego but spoczywał na grzbiecie kota, a na jego ustach błąkał się uśmieszek. Głupi skurwiel - tym epitetem, gniewnie zakończył swój wywód.
Szliśmy dalej. Nie odzywaliśmy się jakiś czas. Musiałem przetworzyć tę wiadomość, prawdę powiedziawszy byłem wstrząśnięty, w związku z czym zapytałem:
- Może się pomyliłeś?
Pokręcił głową i odparł pewny siebie:
- Na pewno nie.
- Jak zareagowałeś?
- Goniłem go jakiś czas, ale gówniarz jest szybki.
Mały westchnął i zadał retoryczne pytanie:
- Czego nikt mu nie pomoże?
- Pojebany dzieciak i tyle – skwitował Miechu.
Nie potrzebnie pytałem, o tego Janusza. To co usłyszałem było wstrętne i jakże podobne do zachowania młodocianych socjopatów. Jeżeli mu nikt nie pomoże, zapewne wkroczywszy w wiek dorosły, zwierzęta przestaną odgrywać dla niego znaczącą rolę. Jego apetyt na zadawanie cierpienia będzie coraz większy, a małe kotki nie wystarczą do jego zaspokojenia. Konkluzja nasuwa się oczywista, jego celem staną się ludzie. Odegnałem od siebie te myśli.
- Zapalmy trochę gandzi.
- Jasne – odpowiedzieli.
Przystanęliśmy obok obmalowanego graffiti kiosku. Miejsce śmierdziało uryną, ale dawało dużo ciemności. Zapaliliśmy. Wokół nas rozszedł się słodkawy zapach marihuany. Dobrze było wchłaniać tę woń zabijającą smród wokoło. Wyszliśmy odurzeni z ciemności, na chodnik oświetlony latarniami i udaliśmy się w dalszą „wycieczkę” do wieżowca. Rozluźniliśmy się znacznie. Przestałem w ogóle myśleć, o Januszu.
Noc była piękna. Byłem zachwycony konstelacją gwiazd na niebie. Majestatycznie lśniły dając obietnicę słonecznego jutra. Wiaterek lekko powiewał, szeptał mile do ucha. Cienie, niczym strażnicy zamierzchłej pieczary, pilnowali królowej nocy, która swą ciemnością dawała poczucie bezpieczeństwa… Marihuana i rozmyślanie po niej.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
wrota do piekiel · dnia 16.05.2010 09:51 · Czytań: 968 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 8
Komentarze
Esy Floresy dnia 16.05.2010 11:24
:O Co to robi w tabelce wierszy?:confused:
Usunięty dnia 16.05.2010 11:30
Coś się chyba na portalu zamieszało, bo TRAGEDIA to podkategoria prozy, a tekst wrzuciło do wierszy. Trzeba będzie poprosić Sagitariusa o pomoc, bo ja nie wiem, co z tym zrobić, niestety.

To jakiś błąd w systemie chyba, bo tekst jest sklonowany i w wierszach i w prozie ;)
wrota do piekiel dnia 16.05.2010 11:49
O kurczę:) nawet nie zauważyłem hmm to co teraz?
Usunięty dnia 16.05.2010 12:06
Nic, czekamy spokojnie na Sagitariusa, on będzie wiedział, co z tym zrobić, tak myślę :)
Lukas Wolf dnia 17.05.2010 10:29
Pisane wartko, czyta się ok, ale temat...:uhoh: Pozatym, jeśli ktoś jest narkomanem i jest szarpany za bluzę przez trzech kolesi, którzy walczą o swoje, to raczej ma małe szanse na ucieczkę.
Pozdrawiam
wrota do piekiel dnia 17.05.2010 13:35
Dzięki za komentarz:)

Jeden koleś go szarpał, tak dla sprostowania:p E tam ciężko dałby radę, gdyby wiedział, że dostanie niezły wpier.....:)
Darksio dnia 17.05.2010 14:53 Ocena: Przeciętne
Wybiła godzina - ścina się rodzina,
Brat brata lub ciotkę, a kuzyn kuzyna.
wrota do... jestem. :)

Cytat:
W innej sytuacji byśmy się stąd ulotnili, ale była piątkowa noc, my pod wpływem alkoholu.

Trochę to zdanie dziwnie brzmi. Coś jest z szykiem nie tak, wyczuwasz? Proponuję: "W innej sytuacji ulotnilibyśmy się stąd, ale była piątkowa noc, a my pod wpływem alkoholu". - lepiej?

Cytat:
dwie nieoczekiwane sytuacje, w których byliśmy uczestnikami.

których byliśmy uczestnikami, wyrzuć "w".

Cytat:
Jeszcze jedna została, po której zdarzyło się to, co nie powinno się zdarzyć.

To zdanie całkiem bym wyrzucił, jest dość dziwne.

Cytat:
rozgarniając gęste powietrze, jakby ów wymachiwanie dodawało mu animuszu.

owo

Cytat:
Tak to on, we własnej osobie, Miechu

Zmieniłbym szyk: "Tak, to on - Miechu we własnej osobie".

Cytat:
i jak nurek, dosłownie, zanurkował do środka

nurkujący nurek, może tak zwyczajnie "wskoczył"

Cytat:
wychynęły trzy kolejne postacie. Było to trzech gości w dresach

Pierwsze "trzy" możesz spokojnie wyrzucić.

Cytat:
Czyż nie wspaniały okaz, który można opisać jednym słowem, troglodyta.
- Macie szczęście – powiedział wściekłym głosem troglodyta.

Z jednego troglodyty zrezygnuj.

Cytat:
Odwrócili się na pięcie i pognali we wskazanym przez nas kierunku.

Wszyscy trzej obrócili się na jednej pięcie?

Cytat:
Mogłem sprokurować, że ich generalskie omnibusy mogły się rozpieprzyć w jebaną układankę puzzle, a tego byśmy nie chcieli.

sprokurować:
1. «tendencyjnie dobrać fakty, by komuś coś zarzucić»
2. pot. «przygotować, sporządzić, zorganizować coś»
Nie wydaje mi się zbyt fortunnym to określenie. Po prostu "spowodować"?

Cytat:
nowiusieńki model noki

nokii

Cytat:
Wybraliśmy okrężną drogę tak, byśmy nie spotkali jego ofiar

teraz to już raczej prześladowców, ponadto ofiarą był ewentualnie tylko ten "od komórki"

Cytat:
W końcu zobaczyłem leżącego kota, nie mogącego się ruszyć

Niezgrabne to zdania z dwoma imiesłowami blisko siebie. "W końcu zobaczyłem leżącego kota, który nie mógł się poruszać.

Cytat:
Zakończył wywód epitetem skurwiel, ociekający gniewem.

Następne brzydkie kaczątko. (swoją drogą ciekawy jestem jak się "ocieka gniewem";). "Skurwiel - tym epitetem, gniewnie zakończył swój wywód"

Moje wrażenia: piszesz bardzo nierówno, wygląda to tak jakby autor miał rozdwojenie jaźni. Przykład:

Cytat:
- Piękny eufemizm na dresiarzy – podsumował mój przyjaciel. – Ale mieli miny, myślałem, że zaraz nadmiar informacji rozpierdoli im te tępe baniaki.

To wygląda jakby wypowiedź zaczynał dr Jekyll a kończył mr Hyde.
No i niestety rozciągasz to swoje opowiadanie jak gumę od majtek, robi się z tego telenowela. "Ścieśniaj, ścieśniaj".
wrota do piekiel dnia 17.05.2010 16:59
Dzięki bardzo za komentarz:)
Teraz mam, co poprawiać.
Piszę nierówno, może z tego względu, że zawsze skupiam się na jednej rzeczy, a o drugiej zapominam. Przypuśćmy czytając zwracam większą uwagę na powtórzenia, a o szyku zdania zapominam, coś w ten deseń. Ciężko mi jest to wszystko pogodzić, ale jak ktoś powiedział "rutyna czyni mistrza" czyż nie??:)

Właśnie jeśli chodzi o telenowelę i "ścieśnianie". Hm chyba nie jestem w stanie tego teraz skrócić, bo już napisałem sporo i wszystko wydaje mi się na swoim miejscu i nie chcę tego zepsuć, rozumiesz mnie?:) Teraz wkleiłem dłuższy tekst i zapewne jeśli go przeczytasz, to dopiero zauważysz telenowelę:p ale cóż mam poradzić:D Chociaż już się wydarzy coś lepszego itd:p

Zabieram się za poprawianie:)

- Piękny eufemizm na dresiarzy – podsumował mój przyjaciel. – Ale mieli miny, myślałem, że zaraz nadmiar informacji rozpierdoli im te tępe baniaki.

Na razie to zdanie jednak zostawię ponieważ ha podoba mi się:p
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty