Marian, cz. 2 - Eugeniusz Znaczygienek
Proza » Długie Opowiadania » Marian, cz. 2
A A A
- Przyniosłam ci mandarynki – powiedziała Maryla, wyciągając owoce z siatki i kładąc na szafce przy łóżku.
- Jak to mandarynki? – zdziwił się Marian. – Przecież wiesz, że jestem uczulony!
- No tak, wiem. Ale chciałam ci zrobić przyjemność…
- Mandarynkami? Przyjemność? Kto się zderzył z autobusem, ja czy ty?
- Bo jak mamusia leżała w szpitalu, to zawsze lubiła, jak jej mandarynki przynosiłam i tak jakoś… sama nie wiem. Bałam się. Ta przepowiednia… No, nie machaj ręką, sam mnie najpierw wystraszyłeś! Ale już po wszystkim. Dobrze, że skończyło się na złamanej nodze i paru siniakach. Jeszcze tylko ta operacja i… A może pan lubi mandarynki? – Maryla obróciła się do pacjenta na sąsiednim łóżku.
Niespodziewanie sąsiad energicznie zsunął się z łóżka, stanął niemal na baczność i wyciągnął zdrową lewą rękę w stronę Maryli. Nie czekając na gest z jej strony, pochwycił dłoń kobiety i głośno cmoknął.
- Anatol jestem – przedstawił się.
- Maryla – odpowiedziała wyraźnie zdumiona Maryla.
- Moje uszanowanie szanownej pani. Oczywiście, mandarynki to moje ulubione owoce. Jestem niezmiernie zobowiązany.
- Och, cieszę się, że się nie zmarnują. Wie pan, mój mąż dostaje po nich wysypki, ale też je lubi.
- Dopilnuję, żeby nie dostał wysypki – Anatol był niezwykle szarmancki.
- Dziękuję panu, panie Anatolu, jest pan wyjątkowo uprzejmą osobą.
- Przy tak uroczej kobiecie każdy mężczyzna bezwiednie staje się dżentelmenem.
Maryla zachichotała jak nieopierzona nastolatka. Marian, któremu wcale nie podobała się ta konwersacja, chrząknął, by odwrócić uwagę Maryli od Anatola. Bezskutecznie.
- Będę niezwykle zobowiązana, jeśli będzie miał pan oko na mojego męża. To niby duży mężczyzna, ale czasem zachowuje się jak dziecko.
- Maryla, możesz podać mi szklankę wody?!
Maryla wreszcie odwróciła głowę do Mariana. Sięgnęła po szklankę i podała ją mężowi. Nie obyło się jednak bez komentarza.
- Jak mężczyzna chory, to jakby się świat walił. Szklankę ma na wyciągnięcie ręki, ale sam jej nie weźmie, tylko się rozczula nad sobą. Nie mówię, że z każdym tak jest, panie Anatolu, ale z moim zawsze tak samo… Marian, czy ty się dobrze czujesz? – Mina Mariana sprawiła, że Maryla znów poczuła niepokój. – Znowu ci się śniło?
- Nie.
- Całe szczęście. To znaczy, że co się miało stać, już się stało. Ale ty, Marian, nie kuś losu. Ty się lepiej zmień na przyszłość.
- Jak to zmień? To znaczy, kim mam być?
- Bądź sobą, ale… chodzi mi o to, żebyś nie myślał tylko o tym, żeby się nażreć, nachlać, naoglądać… Jest jeszcze sfera duchowa…
- Mam być inny w łóżku??
- Och, tobie tylko jedno w głowie!
- O, przepraszam, sama wymieniłaś trzy inne rzeczy, na których mi zależy.
- I właśnie w tym problem – myślisz tylko o sprawach przyziemnych. Niczym nie różnisz się od małpy. Zastanawiałeś się kiedyś, po co ty w ogóle żyjesz?
- Znowu chcesz mnie wysłać na filozofię? – W tym momencie Marian przeraził się nie na żarty.
- Nie, chociaż wciąż uważam, że studia by ci nie zaszkodziły. Powiem wprost: uważam, że to był znak, że powinieneś pojednać się z Bogiem.
Zapadła cisza. Maryla sondowała wzrokiem, jakie wrażenie wywarły jej słowa. Marian delektował się ulgą, jaką odczuł. Po chwili, zupełnie już rozluźniony, odpowiedział:
- Próbowałem. On nie chce.
- Nie bluźnij! – Maryla aż podskoczyła na taborecie. – Opamiętaj się. Jeszcze jakieś większe nieszczęście sprowadzisz na siebie, albo i na mnie.
- Na ciebie? Przecież ty bogobojna jesteś.
- Tak, ale nie potrafiłam wpłynąć na ciebie. Jeszcze mnie za to jakaś kara spotka. Ale już ja się za ciebie wezmę, jak tylko wrócisz do domu. Panie Anatolu…
- Jestem, pani Marylo! Czy mogę w czymś pomóc?
- Niech pan przypilnuje, żeby mój mąż pomodlił się dziś przed snem. A jak się będzie buntował, może go pan nakarmić mandarynkami.
- Pani życzenie jest dla mnie rozkazem – odparł Anatol, wpatrując się w dekolt Maryli jak zahipnotyzowany.

- Jakbym miał obie ręce zdrowe, to bym pana załatwił jedną ręką – burknął Anatol ssąc zakrwawiony palec.
- Jakbym miał obie nogi zdrowe, to bym tak panu dupę skopał, że siadałby pan na jajach! – Marian nie pozostawał dłużny. Splunął śliną zmieszaną z krwią z palca Anatola i wydłubał spomiędzy zębów włókno mandarynki. Przy okazji podrapał się po kości jarzmowej. Poczuł, jak pod paznokciami chrupią strupki. Chwilę później swędzenie pojawiło się na podbródku, potem na karku, wreszcie na łopatce. Jednak niepokój poczuł dopiero, gdy świąd przeniósł się na złamaną nogę, głęboko pod gipsem, dokąd Marian nie miał dostępu.

Obudził się wcześnie. Pod dłonią wyczuł widelec, z którym zasnął. Z wciąż zamkniętymi oczami wsunął sztuciec pod gips. Tak, jak się obawiał, widelec okazał się za krótki. Swędzenie nasiliło się, aż przez całe ciało przeszedł dreszcz. Otworzył oczy i omiótł wzrokiem szafkę w poszukiwaniu plastikowego noża, który powinien był ostać się jeszcze po wczorajszym obiedzie. Jednak zamiast noża, dostrzegł Anatola przechadzającego się nerwowo po salce.
- Ha, więc już pan nie śpi! – zauważył spostrzegawczy Anatol. – To dobrze, bo trzeba działać.
- Śpię. Proszę mnie nie budzić – warknął Marian. W bezsilności zaczął drapać się po gipsie.
Anatol wyciągnął przed siebie rękę. W dłoni trzymał cienki, długi patyk.
- Radzę współpracować…
- Dawaj pan! O co chodzi?
Anatol zbliżył się. Marian energicznie wyrwał mu patyk, gdy tylko znalazł się w zasięgu jego rąk. Nie chciał ryzykować, że tamten nagle zmieni zdanie.
- Jest źle. I to wszystko przez pana!
- Dlaczego przeze mnie?
- Pańska żona to przepowiedziała. Mówiła, że sprowadzi pan na wszystkich jakieś nieszczęście. I stało się.
- Co się stało?!
- Strajk!
- Strajk? Jaki strajk?!
- Pacjenci odeszli od łóżek.
Zapadła cisza. Marian z lubością drapał się patykiem po łydce i minęła dłuższa chwila, nim słowa Anatola dotarły do jego świadomości.
- Wszyscy?
- Z wyjątkiem łamistrajków – Anatol z pogardą wydął wargi, świdrując złowieszczym wzrokiem Mariana.
- A co ja niby mam zrobić?!
- Sam sobie napytał pan biedy. Niech pan teraz coś wymyśli. Wokół pana krąży fatum. Trzeba było się pomodlić.
- Leję na to wasze fatum – powiedział Marian i natychmiast pożałował słów, gdyż poczuł silnie podwyższone ciśnienie w pęcherzu. – Niech pan mi poda kaczkę.
- To może paciorek…
W tej chwili otworzyły się drzwi od salki i pojawiła się w nich jakaś rozczochrana głowa.
- Uwaga, obchód! – syknęła.

Ordynator stał wyprostowany jak struna. Jedną rękę założył do tyłu, w drugiej trzymał kartę pacjenta. Marian pod kołdrą sikał do kaczki, którą podała mu uczynna pielęgniarka.
- Stolec był? – zapytał doktor.
- Nie, ale będzie – odpowiedział zupełnie szczerze Marian.
- Pan czeka na operację? Niepotrzebnie.
- Naprawdę?! Znaczy, wszystko się zrośnie?
W euforii Marian zapomniał o swędzeniu i o stolcu.
- Zrośnie, zrośnie…
- I z nogą będzie wszystko w porządku! – bardziej stwierdził, niż zapytał rozradowany Marian.
- Wszystko. Tylko będzie krótsza.

- Powiedzieli, że w ramach funduszu to oni mogą najwyżej stwierdzić, co jest. A na operację kasy już w tym roku nie ma, więc jak chcę mieć równe nogi, to muszę bulić z własnej kieszeni! – Marian starał się być twardy, ale w końcu uległ i kułakiem starł łzę z policzka.
Mężczyźni w milczeniu przyglądali się Marianowi, przebijając wzrokiem kłęby dymu z papierosów. Nikt nie potrafił otworzyć wypaczonych okien, więc w salce można było powiesić siekierę.
- Panowie, chcę się przyłączyć, słowo honoru. Dla mnie to nic nowego. Za komuny już strajkowałem, potem jeszcze parę razy. Raz nawet głodowałem, mam doświadczenie. Mogę nawet hol blokować.
Siedzący pośrodku największy z mężczyzn, przywódca strajku, pociągnął łyk herbaty z blaszanego kubka, potem zaciągnął się papierosem. Wyglądało na to, że chce coś powiedzieć, ale wciąż milczał. Anatol nie wytrzymał:
- Ja niewierzącemu nie wierzę! To może być wtyczka. Niech się wypcha mandarynkami.
- Ty, Anatol, wiary do tego nie mieszaj – odezwał się wreszcie przywódca. Zaciągnął się jeszcze raz bardzo głęboko. Niezwykle długo wypuszczał dym, pozostawiając Mariana w niepewności. Płuca musiał mieć pojemne, choć z pewnością już nadgryzione przez tytoń. – Weźniem go na spróbę – rzekł w końcu.
Marianowi spadł kamień z serca. Nikt nie zaprotestował, choć Anatol skrzywił się z niesmakiem. Pan Walek, który siedział po prawicy przywódcy, wstał, rozprostowując kości.
- Idę się wylać – powiedział, dając w ten sposób znać, że zebranie się skończyło. Zmiął w dłoniach puszkę po piwie i rzucił do kosza. Nie trafił. – Ty, Anatol, znajdź jakieś kule dla Mariana. A ty, Boguś, posprzątaj ten chlew.
Przywódca nic więcej nie powiedział. Nie musiał, miał od tego pana Walka. Cały czas patrzył jednak intensywnie na Mariana, jakby chciał mu rzec: „Tylko nie próbuj żadnych sztuczek, synku”.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Eugeniusz Znaczygienek · dnia 20.06.2010 08:21 · Czytań: 856 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Wasinka dnia 20.06.2010 21:09 Ocena: Bardzo dobre
No, no... To ci dopiero sytuacja szpitalna :) I te mandarynki :lol: ze stolcem...

Opowiadasz ciekawie i płynnie, tekst nie nuży, przeczytałam ciurkiem z zinteresowaniem. I z uśmiechem. Ukazujesz nam tu rzeczywistość z humorem i nieco w krzywym zwierciadle. Podoba mi się :)

Drobne potknięcia interpunkcyjne, wymienię, jeśli takowe życzenie :)

Tymczasem dwie małe uwagi na szybciutko:
- Monika zachichotała jak nieopierzona nastolatka. - czy nie powinna być Maryla?

- W tej chwili otworzyły się drzwi od salki i pojawiła się w nich jakaś rozczochrana głowa.
- Uwaga, obchód! – syknęła. - nie jestem pewna, czy głowa może syknąć :) Wiem, że to taki sympatyczny skrót, jednak akurat w tym miejscu mi zgrzytnęło (może: "syknął jej właściciel"; do właściciela można dodać też jakiś zabawny przymiotnik - to sugestia tylko :) )

Pozdrawiam :)
Eugeniusz Znaczygienek dnia 20.06.2010 21:27
Jasne, że Maryla. Chodzi mi ciągle po głowie Monika z innego tekstu. A ta głowa niech sobie syczy.
Usunięty dnia 20.06.2010 23:33 Ocena: Bardzo dobre
No, jestem. Faktycznie, czyta się płynnie (choć zacięłam się na słowach "Jak bym", bo nie wiem, czy nie pisze się tego łącznie???). Zdążyłam się trochę rozczarować brakiem tego pierwiastka nadprzyrodzonego z części pierwszej, ale zaraz zrobiło się w zamian surrealistycznie. Tyz piknie. Poczekam, może ciąg dalszy wyjaśni te prorocze sny. Tak, czy owak, czekam na kolejne części. ;)
Dialog stolcowy rozwala. :D
Pozdrawiam.
Eugeniusz Znaczygienek dnia 21.06.2010 09:09
Chyba jednak "jakbym"
Wasinka dnia 21.06.2010 09:15 Ocena: Bardzo dobre
Dzisiaj już mi nie zgrzyta z syczącą głową. Masz rację :) Syknęło mi nie z tej strony, co powinno :lol:

Propozycje:

Ta przepowiednia… (N)o (,) nie machaj ręką

gest z jej strony, pochwycił jej dłoń

Marian, czy ty się dobrze czujesz? – (M)ina Mariana sprawiła

To znaczy (,) kim mam być? (tTo znaczy, że kim mam być?)

Znowu chcesz mnie wysłać na filozofię? – (W) tym momencie Marian

-Pani życzenie jest dla mnie rozkazem – odparł Anatol (,) wpatrując się w dekolt Maryli - brak spacji przed "pani", przecinek

Jak bym - Jakbym

burknął Anatol (,) ssąc zakrwawionego palca

Swędzenie nasiliło się - się nasiliło

Jednak (,) zamiast noża

W dłoni trzymał cienki (,) długi patyk

Jaki strajk (?)!

Anatol z pogardą wydął wargi (,) świdrując złowieszczym wzrokiem Mariana

Cały czas patrzył się jednak intensywnie na Mariana, jakby chciał mu rzec: „(T)ylko nie próbuj żadnych sztuczek, synku”. - "się" bym wyrzuciła; wielka litera

Pozdrawiam :)

Edytowane
P.S. Pisałam komentarz razem z Tobą i nie widziałam Twojej odpowiedzi do Ipirangi. Na pewno "jakbym", zwróciłam też na to uwagę w "propozycjach". Pozdrawiam.
Eugeniusz Znaczygienek dnia 21.06.2010 18:46
Wasinka, bardzo dziękuję za tak wnikliwą analizę ortograficzno-interpunkcyjną. To przerażające, jak dużo błędów można popełnić w tak krótkim tekście (a są i inne, które mi wytknięto gdzie indziej - "ssąc zakrwawiony palec", zamiast "zakrwawionego palca";). Cóż, człowiek uczy się całe życie, a i to mu nie wystarcza :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty