Stoję na krawędzi, ale nikt tego nie zauważa. Krzyczę, lecz nikt nie słyszy mojego wołania. Robię kolejny krok w przepaść, a oni jeszcze mnie popychają. Skaczę, a oni ... oni nawet nie spojrzeli w dół.
Powinnam byś szczęśliwa. Niby wszystko mam. Ludzie mówią, że zazdroszczą mi takiego poukładanego życia. Ale czy ono jest poukładane? Nie wiem. Dla mnie wszystko już straciło sens. Może mam zbyt wysokie wymagania. Jak myślisz? Na pewno niejedna osoba byłaby na moim miejscu szczęśliwa, ale ja nie! Czegoś ciągle mi brakuje. A problem leży w tym, że nie wiem czego.
Czuję taką pustkę. Wiesz co to znaczy ... pustka? Niby wszystko, a jednak nic. Chciałabym kiedyś wypełnić tę lukę. Tylko czym? Wiesz jak się czuję? Czuję się taka przeźroczysta i bezbarwna, a nikt nie chce wziąć do ręki kredek i mnie pokolorować. Jestem taka małoważna. Co mówisz? Dla Ciebie nie? Tez mi pocieszenie! No dobra, powiedzmy, że dla Ciebie się liczę, ale chyba dla nikogo więcej. Bo widzisz, ja nie wiem czym jest szczęście. Zawsze wiedziałam, że powinnam być szczęśliwa, lecz nigdy nie doświadczyłam tego uczucia. Boję się. Boję się o siebie, bo jak tak dalej będzie, to ja chyba przemienię się w nicość. Wolałabym tego uniknąć, niestety jest już za późno. Nie, wcale bym tego nie chciała, ale co ja mogę poradzić. Nic nie mogę zrobić.
A wszystko zaczęło się tak niewinnie, szesnaście lat temu. Wtedy to pewna, piękna i elegancka kobieta, poczęła śliczne dzieciątko - mnie. Wszyscy moi krewni robili wrażenie zadowolonych z tego faktu, na pewno nie można powiedzieć, że byli specjalnie szczęśliwi. Tak naprawdę to za bardzo nie pamiętam mojej matki i nie mogę przypomnieć sobie3, jak wyglądała. Bardzo rzadko ją widywałam. I tak było od zawsze. Wychowywali mnie całkiem obce osoby. Tak po prostu musiało być . matka musiała przecież zająć się swoimi interesami. A jak nawet już skończyła, to potrzebowała napić się dla relaksu uspokajającego drinka. A ojciec...on nie widział poza sobą, był jeszcze gorszy od niej. Zresztą oboje byli siebie warci. Tak ... byli, ale o tym opowiem Ci później. Nie, nie teraz. Na razie zbyt mocno boli.
Kiedy zaczęłam chodzić do szkoły, wszystko zaczęło się psuc w świecie, który miałam obowiązek uważać za utopię. Ze szkoły odbierała mnie sąsiadka. Zaraz, jak ona miała na imię? Tak, pani Jola. Miała taką ładną, niebieską sukienkę. Ubierała ją zawsze ciepłe, niedzielne popołudnia i brała mnie na krótki spacer. Do tej pory tańczy, ubrana w ten błękit, między drzewami w mojej głowie. Wierzysz mi? Akurat. Ale to nic. Jestem przyzwyczajona do tego, że nikt nie daje wiary moim słowom. Nawet matka.
Koszmar zaczął się gdy miałam dziesięć lat. Wtedy on pierwszy raz przyszedł do mojego pokoju. Nie, nie płaczę. Jestem twarda jak skała. Muszę taka być, żeby się mnie tutaj wszyscy bali. Ja jestem ofiarą? Tak sądzisz? To Twoje zdanie. Tak, mogę mówić dalej. Tak więc, zaczęło się gdy miałam dziesięć lat, potem zdarzało się coraz częściej. Bardzo długo milczałam, wstydziłam się powiedzieć o tym komukolwiek, a wtedy on rósł w siłę. Chciałam z tym wszystkim skończyć. Chciałam skończyć ze sobą. Powiedziałam matce o tym, co robił mi ojciec. Zwróciłam się do niej o pomoc, potrzebowałam jej. Wiesz co ona mi odpowiedziała? Powiedziała, że jeśli chcę kupić tą bluzkę, to nie muszę tak bezczelnie kłamać. Miała do wyboru: zaufać córce lub ją odtrącić. Ona wybrała. Wolała się napić niż pomóc własnemu dziecku! Wszystko ciągnęło się jeszcze przez kolejne kilka miesięcy. Miałam tego dość. Załamałam się. Pewnego dnia pani Jola zobaczyła, że coś ze mną nie tak. Nie miałam wyboru, musiałam komuś powiedzieć. Pani Jola, jako jedyna mnie rozumiała i chyba jedyna mnie rzeczywiście kochała. Nawet raz mnie obroniła, jednak on był silniejszy i zrobił jej to samo co mi, a potem wyrzucił na ulicę. A matka? Matka siedziała nieprzytomna na fotelu obok. Nawet nie podniosła powieki, kiedy wołałam o pomoc.
To był ostateczny cios, w dodatku zadany mi w plecy. Miałam czternaście lat. Postanowiłam zakończyć ten koszmar raz na zawsze. Jednak nie od razu. Poczekałam jeszcze jakiś tydzień. Tak, byłam pewna i świadoma tego, co miałam zamiar zrobić. Zadajesz takie pytania jakbyś była z policji. Pewnego pięknego dnia, dokładnie pamiętam ten dzień, nawet znam na pamięć datę, bo to był najpiękniejszy dzień w moim życiu, rodzice wyszli na jakiś bankiet w firmie matki. Ja na nich cierpliwie czekałam. Siedziałam w swoim pokoju z nożem w ręku. W tym samym, w którym przez lata cierpiałam w samotności. W błyszczącym ostrzu przewijały się obrazy jakby wyjęte z horroru. Niestety, to nie był film tylko prawdziwe życie - moje życie. W końcu wrócili. Oboje byli zmęczeni, a w dodatku matka, jak zwykle, pijana. Wiedziałam, że pójdzie niezwykle łatwo. Po cichutku zakradłam się do ich sypialni. Poszło szybko. Jeden zamach i po wszystkim. Poczułam nieopisanie wielką ulgę, kiedy sprawdzając czy oddychają, nie usłyszałam nic, jedynie głęboką ciszę. Wiesz co? Tak naprawdę to im zazdroszczę. Uwolnili się od poczucia winy i wyrzutów sumienia. Chociaż nie jestem pewna, czy takie potwory mogą mieć sumienie. Teraz ja muszę się borykać z trudnymi i bolesnymi wspomnieniami. To ja nadal cierpię w samotności. To ja ciągle nie wiem czym jest szczęście. Czy żałuję? Ich nie, ale żałuję tych zmarnowanych tutaj lat. Bo chciałabym być kiedyś szczęśliwa. Tak po prostu SZCZĘŚLIWA ... może kiedyś, kiedy mnie stąd wypuszczą i gdy zacznę całkiem nowe życie, znajdę to, czego szukam.
Dlaczego mówisz, że nie zdążę? Przecież tak naprawdę mnie nie znasz. A tak w ogóle, to po co ja Ci to wszystko mówię? Tak, masz rację, bo nikomu innemu nie mogę. Nikomu. Jesteś jedyną, która mnie słucha. Co mówisz? Głośniej, proszę głośniej, ledwo Cię słyszę. Nie jesteś osobą? Co Ty opowiadasz? Jesteś żyletką w mojej dłoni? Możliwe. Już nie rozróżniam kto jest kim. Widzę tylko postacie w mojej głowie. Też je widzisz? Nie? Szkoda, bo pani Jola tak ładnie wyglądała. Co robisz? To boli! Odsuń się od mojej ręki. Słyszysz? Przestań! Mówisz, że tego chcę, nie, nie wiem, nie mam pojęcia czego chcę. Co? To będzie najlepsze rozwiązanie? Skoro tak sądzisz. Może Ty wiesz lepiej. Jesteś moją jedyną przyjaciółką. Nie zostawisz mnie, prawda? Nie słyszę! Mówisz coś, ale nie słyszę. Co się dzieje? Oczy mi się same zamykają. Tak, masz racje, zasypiam. Życzysz mi miłych snów? Dziękuję, bardzo to miłe. Jest mi tak wygodnie. A co to? Jakaś farba? Nie? To co? Krew? Jak to? Czyja jest ta czerwień? Moja? Nie, to nie możliwe! Ja po prostu chciałam być kiedyś szczęśliwa...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
yuka · dnia 29.02.2008 23:17 · Czytań: 613 · Średnia ocena: 3,33 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: