Stała na krańcu drogi, wpatrując się nieustannie w ziemie. Wróciła tam… Wróciła, choć obiecywała sobie, że nigdy tego nie zrobi. Zbyt wiele wspomnień łączy się z tym koszmarnym miejsce.
Była tam sama, z własnymi myślami, własnym żalem, smutkiem. Było jej ciężko poradzić sobie z tym pragnieniem poczucia jego zapachu, oddechu na własnej skórze, delikatnego dotyku. Nie umiała nic z tym zrobić. To było silniejsze od niej samej. Choć chciała o tym zapomnieć, nie mogła. Najwspanialsze chwile, jakie z nim spędziła wracały, nie dając jej chwili wytchnienia.
To była ich ulubiona uliczka, którą najczęściej spacerowali. Zresztą, to tam po raz pierwszy się spotkali, spojrzeli sobie głęboko w oczy i nie odzywając się ani słowem, minęli się, nie mogąc powstrzymać się od mimowolnego uśmiechu. Już wtedy coś między nimi zaiskrzyło.
Dla niej ta sytuacja była jedną z najbardziej przez nią wyczekiwanych. Pragnęła, by móc się w kimś zakochać nie zamieniając słowa. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doznała, nawet nie wierzyła, że „miłość od pierwszego wejrzenia” istnieje, bo przecież takie rzeczy spotyka się wyłącznie w filmach. Teraz zrozumiała, że się myliła. Może jeszcze się nie zakochała, ale poczuła w sercu to ukłucie, tak silne, ale bezbolesne. Wręcz przeciwnie… Kojące.
Następnego dnia wracając ze szkoły, ponownie weszła w tą samą uliczkę, co wczoraj, z nadzieją, że i dzisiaj spotka jego. Minionej nocy nie myślała o nikim innym, jak o przystojnym nieznajomym. O jego błękitnych oczach, powalającym uśmiechu i zapachu, który mógł zastąpić jej powietrze. To nim pragnęła wypełniać swoje płuca, nim pragnęła oddychać. Ta woń przypominała dziewczynie zapach prawdziwego mężczyzny. Była mocna, ale jednocześnie delikatna, ostra, ale zarówno łagodna, inna, ale zarazem zwyczajna, nie różniąca niczym od pozostałych.
Dla niej, on właśnie taki był. Taki sam jak ten zapach. Mocny, silny, ale delikatny, ostry, stanowczy, ale i łagodny, inny… Mający w sobie to coś.
Ale… mijały kolejny dni. Ani razu go nie widziała. Powoli traciła już nadzieje. Przestawała się łudzić, że jest on jej przeznaczeniem. Mimo to, stała tam samotnie, wyczekując tej chwili, w której jeszcze raz będzie mogła spojrzeć w te niebiańskie oczy, w których każda, bez wyjątku, dziewczyna pragnęłaby utonąć na wieki.
Chciała już wracać do domu, gdy na końcu drogi dostrzegła… przystojnego, czarnowłosego nieznajomego. Widząc go zesztywniała, poczuła przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Jej oczy, zielone, zaczęły się świecić, ręce drżeć, a usta… lekko wygięły się, tworzyć niepowtarzalny, oszałamiający uśmiech.
Wspólnie stawiali kolejne kroki, z każdą kolejną chwilą, zbliżając się do siebie jeszcze bardziej. Ona myślała tylko o tym, jak ma się zachować, co powiedzieć. On… nie martwił się niczym. Wyglądał na bardzo pewnego siebie, co również w nim ją „kręciło”.
- Cześć – jego głos zabrzmiał bardzo poważnie.
Dziewczyna zarumieniła się, zastanawiała się, co ma odpowiedzieć.
- Cześć – powiedziała nieśmiało.
Oboje stali w milczeniu, co moment na siebie zerkając.
- Wybacz, ale… - zaczęła mówić.
- Nie przepraszaj mnie – przerwał. – Nie masz za co. To ja powinienem to zrobić. Widziałem jak na mnie czekasz, a nawet nie odważyłem się tobie pokazać. Przepraszam.
W jej głowie zapanowała kompletna pustka. To był pierwszy raz, kiedy usłyszała od chłopaka tak szczere wyznanie. Odebrało jej mowę. Miała ochotę zemdleć.
Robiło się coraz później. Na szarawym niebie można było już dostrzec białą taflę księżyca, a gdzieniegdzie niewielkie gwiazdki. Dziewczyna uwielbiała nocą przesiadywać na powietrzu i patrzeć w „gwieździsty raj”. To ją uspokajało, skłaniało do przemyśleń, motywowało do życia.
- Lubisz patrzeć w gwiazdy? – zapytał, stojąc tuż obok niej.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy, które można było zaliczyć do jednych z cudów świata, lekko się uśmiechając.
- Kocham to robić, bo wiem, że gdzieś tam, wysoko, jest moja mama. Wiem, że patrzy na mnie i pilnuje – powiedziała, ponownie spoglądając na niebo.
- W takim razie, jak zareagowałaby na to? – zapytał, stając tuż przed nią.
Nie czekając chwili dłużej, powoli zbliżył swoje usta do jej ust. Dziewczyna czekała ta ten moment. Czekała aż w końcu poczuje jego oddech na własnym ciele, poczuje jego delikatny dotyk na szyi, poczuje jak się rozpływa. Stało się. Jego wargi musnęły namiętnie jej. Ona, choć starała się, nie potrafiła powstrzymać dreszczy, jakie przeszły po całym jej niewinnym ciele.
Jego dłonie powoli osuwały się ku dołu, łagodnie dotykając pleców. To było jej najczulsze miejsce. Subtelnie musnęła go językiem po wardze. Oddała mu pocałunek.
Spojrzeli na siebie pytająco.
Po chwili oboje kiwnęli głową, gdzieś w środku mówiąc „tak”.
Całymi dniami, nocami pisali do siebie. Rozmawiali o wszystkim. Ani ona, ani on nie mieli żadnych tajemnic. Niczego przed sobą nie ukrywali. Ostatnimi czasy spotykali się coraz rzadziej, a wszystko z powodu szkoły. Rozpoczął się okres egzaminów. Ale oni nie potrafili tak żyć. Musieli się zobaczyć.
Cicha, spokojna uliczka. Nikogo więcej oprócz nich. Chłopak i dziewczyna… mocno wtuleni w siebie, jak gdyby nadszedł czas ich rozstania. Obok dróżki ulica. Opustoszała, pełna głębokich dziur, uskoków.
Nagle słuchać głośny ryk motoru. W oddali niczego nie widać, choć słońce mocno świeciło. A zaraz potem cisza… Wszystko działo się tak szybko. Pędzący pojazd wyłaniając się zza białej kurtyny, z piskiem opon stara się wyhamować przed tragedią, która była nieunikniona. Ostatni moment… Dziewczyna upada na ziemię, odepchnięta przez swojego ukochanego. Jej serce zamarło. Usłyszała huk… A potem milczenie, które przerywa dopiero jej śmiertelny odgłos płaczu. Już nic nie jest takie same.
W koło plama krwi, a w niej dwaj mężczyźni. Jednym z nich był ON.
Została sama. Bez jego oparcia, uczucia. Stała tam, modląc się o jego powrót, który nigdy nie nastąpi.
- Pragnęłam miłości… Prawdziwej, szczerej i wiecznej. Dostałam ją. Pragnęłam mężczyzny… Silnego, kochającego, odważnego… Byłeś nim. Pragnęłam szczęścia… Trwałego. Nie mam go… Teraz stoję tu. W miejscu, gdzie umarłeś… Za mnie. To było moje przeznaczenie, a ty je zmieniłeś. Dlaczego? Wylałam mnóstwo łez, bo tak bardzo pragnęłam, żebyś wrócił. Ale ciebie już nie ma. Odszedłeś… Byłeś ostatnią osobą, dla której chciałam żyć. Bez ciebie… To nie ma sensu. Pragnę śmierci… Krótkiej, szybkiej i bezbolesnej. Zrobię to.
Dziewczyna chwyciła w rękę pistolet ojca, który przyłożyła sobie do skroni. Po policzku spływały jej łzy. Bała się. Bała się odebrać sobie życie, darowane jej przez matkę i ojca. Bała się… Żalu.
- Kocham cie… - wyszeptała, po czym załadowała broń i…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
pasieczny14 · dnia 02.07.2010 07:45 · Czytań: 931 · Średnia ocena: 2,2 · Komentarzy: 11
Inne artykuły tego autora: