Hej
Wydaje się, że od ostatniego razu coś się zmieniło. Słowa postanowiły poważnie wziąć swój los w nóżki, brzuszki, ogonki i poszły, a właściwie chyba prędzej skakały, na casting
Wygrały czasowniki. Dostały wiele ról, epizodów w filmie, etiudzie psychologicznej i angaże do pantomimy. Na ekranie mija kadr za kadrem z monologiem-wierszem z offu, a para mimów, rzecz jasna, bez dźwięku odtwarza obrazy wg scenariusza-wiersza, ale postacie zachowują się podobnie - warianty różni tylko ten off, który komentuje fabułę. Spotykają się ona i on lub ona i ona, lub on i on (z daleka nie widać, kim są bohaterowie). Zamazane sylwetki. Jedna z nich chyba kiwa głową (przyzwala), druga zaczyna się trząść. O, pierwsza zaraz też. Im dalej, tym mniej wyraźne sceny: jedna osoba coś przygarnia, ale nie wiem co, dzieli włos na czworo, kiwa głową potakująco, jakby chciała powiedzieć: tak, tak, rozumiem; o coś pyta, ale nie wiem, o co, bo głos nie przebija się przez offowy monolog, a w pantomimie, oczywiście, niczego nie słyszę. Itd., a w końcu ludzie idą w nie wiem co. The end.
Może komu innemu tyle wystarczy, by zaczął myśleć, czy tych dwoje go obchodzi, czy nie i dlaczego. Mnie się to nie udało. Nie zdążyłam przywiązać się do bohaterów przedstawień.