Wyciągam instrument i zaczynam grać. Z początku prosta, skoczna melodia – wygrywane przeze mnie nuty poruszają jej ciałem, jak sznurki poruszają marionetką. Potem przechodzę na coraz głębsze tony, w końcu zaczynam grać Pieśń Wodnika – i to już nie jest marionetka. Nuty poruszają nią, lecz poruszają bardziej płynnie, bez niepotrzebnych szarpnięć, widać po niej, że poruszają nie tylko jej ciałem, każdym jego nerwem, ale też sercem. W tym momencie zamyka oczy, by móc skupić się tylko na tańcu.
Po chwili również zamykam oczy. Melodia wchodzi do mojego krwiobiegu i zlewa się w jedno z biciem pulsu, krążąc coraz bliżej głównego tematu pieśni. Z zamkniętymi oczami, lecz nadal widzę ją, słyszę stukot stóp na leśnym poszyciu i w jakiś niewyjaśniony sposób wyczuwam ruchy jej ciała. To zaczyna budzić we mnie niepokój. Jest zbyt cudowne, nie powinno trwać. W jednej chwili przerywam grę. Otwieramy oczy jednocześnie, patrząc na siebie przez dłuższą chwilę, jak dzieci wyrwane nagle ze snu.
- Dlaczego przerwałeś? - w pierwszej chwili jest zaskoczona, dopiero później pojawia się na twarzy wyraz rozczarowania.
- Sam nie wiem – wpadam w konsternację. Właściwie dlaczego? - to było zbyt głębokie...
Rzuca na mnie wściekłe spojrzenie, po czym ucieka w las, z zasznurowanymi ustami i złożonymi w kamienie piąstkami. Od tego czasu nie widziałem jej już więcej.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Rzygacz · dnia 28.08.2010 09:12 · Czytań: 609 · Średnia ocena: 1 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: