Rozstaje - Wasinka
Proza » Długie Opowiadania » Rozstaje
A A A
– Nie widziała pani może takiej małej, drobnej blondynki?
Znowu. Długowłosa kobieta na końcu drogi. I pytanie – zawsze jednakie. Początkowo odpowiadałam z uśmiechem, który miałam zarezerwowany dla każdego zabłąkanego przechodnia, pytającego o drogę czy ulicę albo o jeszcze inny potrzebny natychmiastowo obiekt, zakamuflowany pośród drzew małego miasteczka. Potem jednak do uśmiechu dołączyło zmarszczenie brwi, powtarzalność sytuacji bowiem zaczęła wprowadzać niejaki zamęt w codzienności, choć przecież rutynowy bieg zdarzeń powinien raczej uspokajać, budować poczucie słodkiej stabilności. Nic z tego. W moim wzroku coraz swobodniej rozsiadać się poczęła zaintrygowana podejrzliwość, by w końcu zaprosić również do wspólnej biesiady, tymczasem blady jeszcze, lęk. W parę pytań później przydreptało westchnienie, utopione w cichej pobłażliwości. Wymyśliłam sobie, że musi to być kobieta lekko niespełna rozumu, i tak postanowiłam ją traktować.
Wielkoduszny uśmiech, spojrzenie delikatnej przychylności i ewentualnego zrozumienia, jeśliby go w ogóle oczekiwała – oto zestaw, którym zamierzałam kwitować pytanie. I... przyzwyczaiłam się. Może niesłusznie. Może powinnam pomyśleć czasem o kobiecie na końcu drogi i zagłębić serce w jej zmęczonych, niezidentyfikowanego koloru oczach, a nie zapominać niemal od razu, kiedy tylko ją minęłam, prześlizgując się powierzchownie spojrzeniem po smutnej twarzy. Twarzy, w której igrał dziwny przestrach, i tylko on czasem do mnie przychodził, w najgłębszych snach. Budziłam się wówczas z bezbrzeżnym uczuciem pustki, mając przeświadczenie, że nigdy już się niczym nie zapełni.
Dzisiaj nieznacznie drgnęłam, gdy do uszu przybiegł stłumiony głos, w którym dosłyszałam po raz pierwszy gorącą iskrę drgającego w upale przygnębienia. Kątem oka dostrzegłam zrytą głębokimi zmarszczkami twarz, a w koleinach czasu płynęło skamieniałe zmęczenie. Może kobieta nie jest szalona, tylko potrzebuje pomocy? Zdruzgotana nieszczęściem, jakiego nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, staje przy drodze i czeka w nadziei, że los przywiedzie człowieka potrafiącego dojrzeć jej rozpacz, który będzie wiedział, co zrobić, bo ona już się zupełnie zagubiła.
Odwróciłam szybko głowę, zobaczyłam już jednak tylko długie włosy, stapiające się z korą przydrożnych buków. Myśli o kobiecie rozmyły się tak samo szybko, ruszyłam więc dalej, wychodząc z piaszczystej ścieżki wśród wybujałych krzewów i traw, by postawić wreszcie nogi na twardej, ziemistej powierzchni. Poczułam się znacznie pewniej i, spoglądając na zegarek, żwawym krokiem pomknęłam ku budynkowi przedszkola, gdzie niemal codziennie, na osiem godzin, lokowałam czteroletnią córeczkę.
Stała już w drzwiach, gdy dotarłam do odpowiedniej sali. Wyciągnęła drobniutkie rączki i przytuliła alabastrową buzię do mojej piersi, w której kołatało, popychane dziwną trwogą, serce. Ciało opętał przez chwilę dreszcz niepojętego lęku. Zawsze po dłuższym niewidzeniu, kiedy brałam ukochaną istotkę w ramiona, niepokój obejmował mój umysł i ściskał go mocno niczym obcęgi. Patrzyłam na bladą twarzyczkę i tak kruche, jakby za chwilę miało się rozpaść na kawałeczki kryształków, niemal przezroczyste ciało. Wielkie, rozgwieżdżone jak nocne niebo oczy wpatrywały się we mnie uważnie, sięgając najodleglejszych głębi, znając każdy niepokój, głaskany teraz malutkimi aksamitnymi dłońmi czterolatki. Miałam wrażenie, jakby anioły powierzyły mi tę małą istotę, która przyszła na świat niemal niezauważenie pewnego pochmurnego ranka. Leżałam wtedy zniechęcona i pełna odrazy do mającego pojawić się lada chwila chłopca. Nie chciałam go. Pragnęłam z całej siły dziewczynki! Ale nosiłam ów ciężar pod piersią, nosiłam i płakałam. On także na pewno mnie skrzywdzi... Nie krzyknęłam ani razu, nie napięłam żadnego mięśnia, a dziecko i tak wydostało się na zewnątrz bez pomocy cesarskiego cięcia. Bez niczyjej pomocy. A mnie było wszystko jedno. Do czasu, gdy usłyszałam krótkie słowo. Dziewczynka!
Przytuliłam mojego aniołka, dziękując za pomyłkę lekarza. Byłam na konsultacji tylko dwa razy, gdyż po oznajmieniu, że urodzę chłopca, nic nie było w stanie zmusić mnie, bym zainteresowała się własną ciążą.
Szłyśmy, trzymając się za ręce, jak najbliżej siebie, by poczuć wreszcie swoją obecność naprawdę. Perlisty głosik haftował powietrze, a ja uspokajałam myśli pętlące się w skołatanej głowie. I wtedy znowu to zobaczyłam. Moją córkę bawiącą się wesoło z małym, smutnym chłopcem. Wyrzucającą szybko słowa, które niczym lśniące perełki z jej oczu wirowały wokół przypadkowego kolegi, a ten jaśniał coraz mocniej, zatapiał się w wartkim potoku słonecznej radości dziewczynki.
Rzuciłam szybkie spojrzenie na Lilijkę, której rączkę trzymałam w dłoni, ale nikogo przy mnie nie było.
Chwilowe przerażenie zatargało wszystkimi wnętrznościami, żołądek ścisnął się w jedną parzącą kulę strachu, lecz patrząc na córkę rozmawiającą z chłopcem, podskórnie wiedziałam, że wszystko toczy się ustalonym torem, że tak właśnie być powinno. Uspokojona przysiadłam obok na ławce i zasłuchałam się w beztroskie trajkotanie dzieci. Wyglądały jak dwa koliberki, machające szybko skrzydełkami, rozrzucające wokoło intensywne barwy turkusów i szmaragdów. Wsłuchiwałam się w każde słowo, wyłapywałam najsubtelniejsze dźwięki czarujących treli, nagle jednak uświadomiłam sobie, że nic nie rozumiem. Pojmowałam całą duszą osobliwość ich spotkań, ale umysł nie chciał pojąć tego, co się dzieje i tego, co być może powinnam wreszcie usłyszeć. Przecież chłopca znałam już od dosyć dawna, a moja mała Lilijka, miałam wrażenie, od jeszcze dłuższego czasu. Tylko jak to możliwe?
Córeczka włożyła nagle w moją dłoń rączkę melancholijnego chłopca i, wraz z niespotykanym dotąd ciepłem, poczułam równocześnie bezgraniczny smutek. Patrzył na mnie spokój nocnego morza, w którego głębinach tliły się gwiazdy przylepione przez niebo. Zerknęłam w oczy mojego dziecka i zobaczyłam drugi morski pejzaż. A w nim uśmiech i słodką jasność, podczas gdy u chłopca - ukryty gdzieś w odmętach wody żal, ból i zagubienie. Jakby ktoś porzucił go już dawno temu i nie zamierzał odnaleźć.
Stopniowo zaczęłam przywiązywać się do przyjaciela córeczki, a on coraz częściej bywał na placu zabaw i nie czekał już, jak niegdyś, w piaskownicy, lecz biegł ku nam z pogodnym wejrzeniem. Zaczęłam nawet za nim tęsknić, gdy dzień mijał bez nostalgicznego uśmiechu i kiedy nie znajdowałyśmy go w tradycyjnym już miejscu.


– Nie widziała pani może takiej małej, drobnej blondynki?
Spojrzałam po raz kolejny w twarz zagadkowej kobiety. Była bardziej szara niż ostatnio, bardziej znużona i posępna. Uzmysłowiłam sobie, że podczas każdego spotkania jej głos staje się cichszy, a postać silniej skurczona i jakby wypłowiała, ponadto skojarzyłam, niejako mimochodem, że nadal nie mam pojęcia, jakiego koloru są jej oczy, błądząc w niejasnym przeczuciu, że stają się coraz ciemniejsze, bardziej zgnębione i swą melodię zaczęły już w nich wygrywać pierwsze nutki prawdziwego szaleństwa. Przystanęłam więc raptownie, by zajrzeć w sam środek tajemnicy. Zadrżałam. Wolałabym nigdy nie spojrzeć w te oczy!
Pobiegłam po córkę szybciej jeszcze niż zwykle. Już nawet nie musiałam wchodzić do budynku, gdyż oboje siedzieli na jednej huśtawce i machali do mnie na przywitanie. Radośnie majtali nogami, śmiejąc się głośno. Ale oczy mojej córki nie były już tak jasne. Im bardziej gasły gwiazdy w jej spojrzeniu, tym intensywniej błyszczały oceany chłopca. Uśmiechnęłam się ciepło, całując włosy na czole Lilijki.
– Mamusiu, nie widziałaś może takiej smutnej pani?
Zdrętwiałam. Przerażenie pochłonęło mnie całkowicie. Panika zmroziła nogi, które zastygły w bezruchu, a ja nie byłam w stanie oderwać ich od ziemi.
Kiedy wreszcie oprzytomniałam, porwałam córeczkę na ręce i czym prędzej rzuciłam się do ucieczki. Zdążyłam jeszcze zauważyć bezgraniczny ból w oczach chłopca, ból, który na zawsze miał już tam pozostać.
Desperacko pędziłam na oślep, oby jak najdalej od dojmującego przerażenia zniewalającego ciało, myśli i umysł. Odwróciłam jeszcze głowę. Stał. Tak samotny i bezbronny. Oczy przygasły. W niewolniczym amoku znowu zaczęłam biec, by schronić się nareszcie w bezpiecznej otchłani kamienicy, wtem jednak poczułam szarpnięcie, jakby czyjaś twarda i silna dłoń popchnęła mnie w przeciwnym kierunku. Nie zastanawiając się dłużej, chwyciłam chłopca za rękę i pociągnęłam za sobą. Skryłam się w domu wraz z dwoma małymi istnieniami, których oczy zaczęły przepełniać mnie coraz większym niepokojem.
Lilia gasła. Jej przyjaciel promieniał. Ileż razy próbowałam wyrzucić chłopca z naszej przystani, ale coś, czego nazwać nie potrafiłam, wstrzymywało każdy krok skierowany przeciw niemu. Tkwiliśmy w czarnym, zimnym i wilgotnym bunkrze domniemanego schronienia, a moje dziecko umierało. Wyszeptało jeszcze któregoś ranka: „Janek”, i opadło bezsilnie na poduszkę.
Czterolatek czuwał przy niej niezmordowanie, oczy skrzyły się perłami, opadającymi obficie na bezwładne ciało najdroższej mi istoty, a ich blask niknął niemal natychmiast po dotknięciu delikatnej skóry. Jednak z jakąś niezrozumiałą dla mnie siłą trzymał ją przy życiu, wyszarpywał śmierci i walczył o duszę. Czasem patrzył na mnie przeciągle, wnikając głęboko, jak niegdyś Lilijka.
Strach tłamsił wszystko, czym byłam, trwoga ściskała kurczowo każdy mięsień, by w końcu powalić na ziemię, a córce odebrać szansę na przetrwanie. Wyczerpana, nie potrafiłam podźwignąć nawet powieki. Nie wiem, jak długo trwałam w otępieniu. Ale któregoś wieczoru poczułam, że Janek unosi moją głowę, a potem, z jakąś nadludzką determinacją i siłą, której nigdy nie pojmę, przeciąga ku córce.
Leżała niczym filigranowa laleczka z porcelany – bez ruchu i oddechu. Na chwilę otworzyła oczy, a ja ujrzałam w nich wszystko. Ciemne, już bez migoczących punkcików, kwiliły smutkiem i nadchodzącym nieistnieniem.
Poderwałam się z podłogi ubrana w nowe siły i, tuląc chłodne ciałko córki, która była dla mnie całym życiem, stanęłam w progu. Wiatr prawie zdmuchnął nas ze schodów, jakby chciał przyspieszyć niepewne kroki, zatrzaskując równocześnie otwarte na oścież drzwi, te zaś zamknęły się z potwornym hukiem budzącym już wszystkie, uśpione koszmarem, zmysły.
Ściskałam drobne ciałko tak silnie, że krew poczęła w nim drgać silniejszym rytmem, a skupione na mej twarzy oczy uśmiechały się z lekka, mówiąc wszystko, co pragnęłabym usłyszeć. Skręciłam na polną ścieżkę, zewsząd otoczyły nas poplątane krzewy i wybujałe zielska. Nasza ulubiona droga do przedszkola... Wiedziałam, że idziemy nią ostatni raz... Stąpałam powoli, zamknięta w pragnieniu, by pozostać tu na zawsze – z moją najdroższą kruszyną. Spoglądając przed siebie, błagałam, by okazało się, że nie mam racji i wszystko jest urojeniem przewrażliwionego umysłu. Stanęłam w połowie drogi i patrzyłam przed siebie, trzęsąc się jak w malignie, nie potrafiąc zapanować nad samowolnymi uczuciami, które brutalnie rozpychały każdy zakątek mojego bytu, przekształcającego się stopniowo w nicość.
Stała tam. Na skraju naszej ścieżki. Nie ruszyła się z miejsca, jak zawsze. Czekała. A ja myślałam tylko o ponownej ucieczce, która byłaby przecież – teraz już to wiedziałam na pewno – śmiercią dla mojego dziecka. Jaśniejące oczy Lilijki zaczęły prowadzić mnie ku kobiecie, stanowiącej dla mnie w tej chwili uosobienie zła i mej zrozpaczonej histerii.
Tkwiłyśmy naprzeciw siebie, jej oczy dziękowały, moje – nienawidziły. Wyciągnęła ręce, ale odsuwałam się do tyłu, aż plecy natrafiły na pień drzewa. Podeszła, by dotknąć Lilijki, i zobaczyłam, jak oczy małej jaśnieją, a gwiazdy poczynają perlić się niczym rosa o poranku. Pozwoliłam odebrać sobie całe życie, czułam, jak kobieta odrywa powoli, lecz stanowczo, każdą cząstkę mojego ciała, jak rozrywa na strzępy duszę, a serce, oszalałe w nieokiełznanym buncie, obija się o kontury ciała.
Odchodziły, a ja patrzyłam niczym opętana bestia, szamocząca się sama w sobie i rozdzierająca się od wewnątrz, z oczyma utkwionymi w jeden punkt. Ciało nie było w stanie pomieścić tyle rozpaczy, zaczęło dygotać, czułam, jakby miało zaraz rozerwać się na kawałki, prężąc się w niemocy.
Dziki skowyt, jaki wydobył się z mojego gardła, gdy zobaczyłam kobietę z ukochaną Lilijką znikającą pośród drzew w mglistej poświacie wieczoru, rozszarpał na strzępy serce, duszę, ciało. Upadłam na kolana, uderzając głową o twarde podłoże, płacząc i wijąc się w cierpieniach, których nie miałam już siły przetrwać. Spazmy wstrząsające resztkami ciała i krzyki raz po raz wyrywające się w spokojną ciszę nadchodzącej nocy przygniotły mnie do ziemi, z której nie chciałam już powstać. Ból smagał bez litości i jedyne, o czym potrafiłam myśleć, to o jak najrychlejszej śmierci, bo pewna byłam, że przyjść musi, nie wyobrażałam sobie bowiem, jak mogłabym przeżyć taki bezmiar roztrzęsionego bólu, który zniszczył wszystko poza sobą samym.
Wtem poczułam dziwne ciepło w dłoni. Jak niegdyś, kiedy pierwszy raz dotknęłam rączki małego Janka. Uniosłam głowę i ujrzałam rozgwieżdżone niebo. Chłopiec uklęknął, by opowiedzieć mi historię drobnej istotki, która zjawiła się w pustce nieszczęścia matki, wiedząc, że kiedyś będzie musiała odejść.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Wasinka · dnia 30.08.2010 09:17 · Czytań: 3353 · Średnia ocena: 4,81 · Komentarzy: 91
Komentarze
Elwira dnia 30.08.2010 11:14
Cytat:
Znowu. Długowłosa kobieta na końcu drogi. I pytanie – zawsze jednakie.

zrobiłabym z tego jedno wypowiedzenie albo osobno dała tylko Znowu.

Cytat:
przypadkowego przechodnia(,) pytającego o drogę czy ulicę


aliteracja, strasznie za pepciło :)

Cytat:
powtarzalność sytuacji bowiem zaczęła wprowadzać

szyk: zaczęła bowiem wprowadzać (lepiej i płynniej czytać)
Cytat:
wprowadzać niejaki zamęt w codzienności, choć przecież rutynowy bieg zdarzeń powinien raczej uspokajać, wprowadzać

powtórka

Cytat:
wzroku coraz silniej rozgaszczać się poczęła zaintrygowana podejrzliwość,

szyk: poczęła się rozgaszczać

Cytat:
przestrach, i tylko on czasem do mnie przychodził, w najgłębszych snach.

zapisałabym to tak: przestrach. I tylko on czasem do mnie przychodził - w najgłębszych snach.

Cytat:
Budziłam się wówczas z bezbrzeżnym uczuciem pustki, mając przeświadczenie, że nigdy już się niczym nie zapełni.


2 razy się mając uczucie, że nigdy już jej nie zapełnię

Cytat:
w którym dosłyszałam po raz pierwszy

szyk: po raz pierwszy dosłyszałam

Cytat:
jest szalona, tylko potrzebuje pomocy? Zdruzgotana nieszczęściem, jakiego nawet nie jestem

powtórka

Cytat:
los przywiedzie człowieka(,) potrafiącego


Cytat:
zobaczyłam już jednak tylko długie włosy(,) stapiające się z korą przydrożnych

już bym wyrzuciła albo jednak, bo za dużo tego dobrego jest obok siebie

Cytat:
stapiające się z korą przydrożnych buków. Myśli o kobiecie rozmyły się tak

2 razy się

Cytat:
ciało opętał przez chwilę dreszcz niepojętego lęku.

opętał na chwilę
Cytat:
uciskał go mocno(,) niczym obcęgi.


Cytat:
rozgwieżdżone(,) jak nocne niebo oczy wpatrywały się we mnie


Cytat:
wydostało się na zewnątrz(,) bez pomocy cesarskiego cięcia.


Cytat:
Przytuliłam mojego aniołka do siebie

do siebie - zbędne

Cytat:
uspokajałam myśli(,) pętlące się w skołatanej


Cytat:
Moją córkę(,) bawiącą się


Cytat:
które(,) niczym lśniące perełki z jej oczu(,) wirowały


Cytat:
na córkę(,) rozmawiającą z chłopcem,


Cytat:
Uspokojona(,) przysiadłam obok


Cytat:
Wyglądały jak dwa koliberki(,) machające szybko


Cytat:
Uzmysłowiłam sobie, że podczas każdego spotkania jej głos staje się cichszy, a postać silniej skurczona i jakby wypłowiała, ponadto skojarzyłam, niejako mimochodem, że nadal nie mam pojęcia, jakiego koloru są jej oczy, błądząc w niejasnym przeczuciu, że stają się coraz ciemniejsze, bardziej zgnębione i swą melodię zaczęły już w nich wygrywać pierwsze nutki prawdziwego szaleństwa.

za długie to zdanie, spróbuj jakoś podzielić, bo gubi się sens

Cytat:
przerażenia(,) zniewalającego ciało,


Cytat:
Na chwilę otworzyła oczy, a ja ujrzałam w nim wszystko.

w nich?

Cytat:
Poderwałam się z podłogi(,) ubrana w nowe


Cytat:
hukiem(,) budzącym już wszystkie,


Cytat:
dotknąć Lilijki, i zobaczyłam

ten przecinek bym wyrzuciła

Cytat:
patrzyłam(,) niczym opętana


Cytat:
się na kawałki, prężąc się w niemocy.
Dziki skowyt, jaki wydobył się

3 razy się

Cytat:
ukochaną Lilijką(,) znikającą pośród drzew


Cytat:
wijąc się w cierpieniach, których nie miałam już siły przetrwać. Spazmy wstrząsające resztkami ciała i krzyki raz po raz wyrywające się

2 razy się

Cytat:
zniszczył wszystko(,) poza sobą samym.


Opowiadanie bardzo poetyckie, wzruszające i metaforycznie ładne. Chociaż niemal od początku wiedziałam, że kobieta będzie chciała odebrać córkę, że to właśnie jej szuka, a chłopiec jest tym niechcianym dzieckiem.

edit: Urwało część komentarza. :(

Przeczytałam z przyjemnością, ciesząc się pięknym doborem słów i swoistego rodzaju tajemnicą, która unosząc się w powietrzu, wciąż pozostała zamglona. Sama muszę sobie poukładać to, co tam się wydarzyło, sama rozwiać mgłę. Bardzo ciekawy nastrój tekstu i niepowtarzalny klimat.
Pozdrawiam.
Darksio dnia 30.08.2010 11:24
Witaj, Wasinko.
Twoje opowiadanie wstrząsa czytelnikiem. Od początku do końca zmusza do wniknięcia całą duszą do świata przez Ciebie opisywanego. Wywiera w odbiorcy silne wrażenie nieuniknionego spełnienia się fatum. Styl w jakim opisujesz rozterki wewnętrzne bohaterki jest bardzo plastyczny, wprowadza nastrój wielkiego niepokoju, osacza czytelnika i wręcz przygniata ciężarem tematu. Piszesz tak przekonująco, że każdym nerwem uczestniczy się w wydarzeniach, a rosnąca atmosfera niepokoju nie opuszcza aż do końca. Uzmysławiasz, że istnieje coś, co nazywamy przeznaczeniem i, często o nim zapominając, nie zdajemy sobie sprawy z jego roli w naszym życiu. Masz świetne pióro i tak sobie pomyślałem, że mogłabyś stworzyć niezły thriller psychologiczny.
Jestem pod wielkim wrażeniem.
Pozdrawiam serdecznie.
Wasinka dnia 30.08.2010 11:27
Dziękuję, *Elwiro*, za uwagi. Przemyślę każdą. Czasem "się" powtórzyłam, ale tak mnie nie kłuło, ale "przetrzepię" tekst jeszcze raz, to i może do przecinków się przekonam, bo jakoś mi w tych miejscach nie chcą siedzieć ;)
Szyk - sprawdzę. A powtórzenia na pewno wyrzucę.

Dziękuję za przeczytanie i czas poświęcony na uwagi, by tekst ulepszyć.

Zaskoczenia dla Ciebie nie było... Ostatnio zarzucano mi zbyt wiele niedopowiedzeń, może teraz skręciłam w ścieżkę w nadmiar - ale dopowiedzeń.
Pozdrawiam :)

Edyt.
Dziękuję, Elwiro, za ostanie słowa. Atmosfera zatem podążyła w dobrym kierunku. Bardzo się cieszę, że trafiła...
Wasinka dnia 30.08.2010 11:38
Witaj, *Darksiu*. Pisaliśmy chyba w tym samym czasie :)
Bardzo dziękuję za Twoje słowa. Ogromnie budujące jest to, że tak sugestywnie tekst na Ciebie podziałał. To dla mnie bardzo ważne.
Posyłam uśmiechy :)
zawsze dnia 30.08.2010 11:48
Dzień dobry, Wasinko. Zawsze tworzyłaś takie ciepłe światy i myślałam, że to recepta, by przyciągnąć czytelnika i przekonać go do tego stopnia, że nie chce z nich wyjść. Tu jest inaczej. Przepięknie zbudowałaś atmosferę pustki, rozpaczy, a może i narastającego obłędu, które każą wprost współodczuwać z narratorką. Tak sobie myślę - czy oczy tej spotykanej co dzień kobiety nie były odzwierciedleniem oczu matki?
Obudziłaś we mnie coś uśpionego. Dziękuję.
Wasinka dnia 30.08.2010 11:57
Dziękuję, *Spalonko*, za wizytę i ciepłe słowa.
Oczy kobiety... - owszem. Jest tu wiele płaszczyzn. Prznajmniej to było moim zamiarem...

Przyjemnie mi na sercu, że przyciągnęłam i obudziłam.
Pozdrawian serdecznie ;)
bosski_diabel dnia 30.08.2010 12:13
Tak wyrażonej pustki, niemożności...nie czytałem już dawno, dotyka rzeczywistością za każdym słowem, przecinkiem,tekst robi swą sugestywnością wrażenie od początku do końca. Ta jakby ponura rzeczywistość ma wg mnie jakieś głębsze przesłanie, nieodwołalną konieczność spełnienia, które istnieje.Jestem pod wielkim wrażeniem tym bardziej, że klimat nie jest mi obcy, pozdrawiam
Wasinka dnia 30.08.2010 12:17
Niezmiernie dziękuję, *bosski diable*, za opinię, i to w dodatku tak przychylną. Niezwykle budują takie słowa.
Rzeczywistość nie zawsze chce odkryć swoje tajemnice...
Pozdrawiam cieplutko :)
kamyczek dnia 30.08.2010 12:34
Rzeczywistość nie zawsze chce odkryć swoje tajemnice, ale... jeśli już odkrywa Twoim piórem, Wasinko, robi to "bez znieczulenia". świetny tekst, jestem pod wrażeniem.
pozdrawiam:)
Wasinka dnia 30.08.2010 12:45
Bardzo dziękuję, *Kamyczku* - za opinię tak smakowitą i za zbłądzenie w prozę...
Pozdrawiam serdecznie :)
Izolda dnia 30.08.2010 17:44
Czuję jakbym pół tony węgla zrzuciła do piwnicy pod presją przystawionego mi do skroni karabinu. Umordowałaś mnie swoim tekstem potwornie.
Mój błąd, bo za wolno go czytałam i za bardzo przeżywałam. Ale on tego wymagał, bo gdybym się prześliznęła wzrokiem, pewnie mniej domysłów bym natworzyła, a tak... poszły konie po betonie.

Czytam na razie i odbieram z perspektywy organizmu rozleniwionego wakacyjnym wygładzeniem zwojów, zupełnie nie wciągnęłam się jeszcze w kierat i dlatego będę wybrzydzać w innym stylu.
Pierwsza moja refleksja jest taka: ciężkie tematy warto opisywać prostym stylem, wówczas mniej męczą. Styl masz barwny, kwiecisty, zadania rozbudowujesz, liany wewnątrz nich plączesz i w rezultacie w połączeniu z bardzo trudnym, metaforycznie ujętym tematem, powstaje bardzo ciężki tekst. Opowiadanie dla czytelnika zaawansowanego i ambitnego. Mój spełzły od słońca mózg jest wykończony po Rozstajach.

Kiedyś Jack napisał mi, że mam zdania zbudowane, jakbym z linii prostej i półokręgu chciała skonstruować romb. Przyznaję, że dziś przypomniałam sobie te opinię, czytając niektóre Twoje.
Np.:
"W moim wzroku coraz silniej rozgaszczać się poczęła zaintrygowana podejrzliwość, by w końcu zaprosić również do wspólnej biesiady, tymczasem blady jeszcze, lęk."

"Patrzyłam na bladą twarzyczkę i tak kruche, jakby za chwilę miało się rozpaść na kawałeczki kryształków, niemal przezroczyste ciało."

Piękne zdania, poetyckie, wśród innych równie skomplikowanych zdań spowodowały, że musiałam je cofać do początku, bo lęk i ciało zepchnięte na koniec zdania zrobiły się zbyt oderwane. Nie dałaś odsapnąć ani na chwilę.

Możliwości masz, że ho, ho, rozwodnij czasem jakimś prostym, banalnym zdaniem opowieść, żebym mogła złapać oddech, zwłaszcza, jak masz w planie ściskać jeszcze mózg przenośnią i potężnym kalibrem tematu.

Zrzuć, dziewczyno, moje marudzenie na karb depresji powakacyjnej, bo to piękne, naprawdę piękne i przejmujące opowiadanie.


PS. Może trochę przeholowałam z długością, ale na kimś muszę się rozkręcić i wiem, że Ty to zniesiesz. (nie wiem jak Mila, bo ona jest następna w kolejce :rol:).
Wasinka dnia 30.08.2010 18:05
Witaj, *Izoldo Srogolica* :)
Nie przypuszczałam, że tekst mój może aż tak wymęczyć. Wybacz :) Nie dałam nawet chwili na oddech? Jak daję, to inni twierdzą, że wodolejstwo...
Dziękuję serdecznie, że pobiegłaś na moje Rozstaje, choć ciężko było przeskoczyć ;) Twój komentarz, wbrew pozorom, sprawił mi olbrzymią radość. Dziękuję. Szczerze. I biorę go za dobrą monetę.
Pozdrawiam ciepło i jeszcze raz dziękuję :)
Krystyna Habrat dnia 30.08.2010 18:16 Ocena: Świetne!
Zupełnie nie wiem co napisać. Zatem najpierw powiem, ze daje Ci ocenę: świetnie. Potem, że jako matka nie lubię tekstów, gdzie coś złego dzieje się dziecku. Dlatego rozgrzeszałam swoje pociechy z niechęci do "Antków", "Janków muzykantów" i "Dziewczynek z zapałkami". Nie lubiłam "Króla olch". Jednak Wasinko, Twój tekst ma inne walory. Trudno coś dodać do wcześniejszych komentarzy, ale smutek jest tu pokonany poprzez piękno i mądrość. Te ostatnie, niby wyświechtane określenia, tym razem bardzo tu pasują.
Izolda dnia 30.08.2010 18:18
Wreszcie mi ktoś sprawił prawdziwą przyjemność, bo ciągle tylko Izold Złotowłosa (zemdlić może).
Nie martw się, nasza Babcia powiedziała, skończywszy 80-tkę: - Teraz dopiero wiem, jak piec sernik. (Choć przez pięćdziesiąt lat piekła pyszny). Myślę, że z proporcjami wodolejstwa i upychania figur stylistycznych utrafisz szybciej niż Ona.:D
Wasinka dnia 30.08.2010 18:22
Witaj serdecznie, *Sokole*, jakże dawno Cię nie było...
Bardzo dziękuję za przychylne słowa, mimo że nie do końca temat jest Ci miły. Mnie również "bolą" teksty o krzywdach dzieci, odczuwam to niemal fizycznie. Jednak tutaj, pod warstwą smutku i przygnębiającej rozpaczy, rodzi się coś dobrego, optymistycznego. Zakończenie wszak ma wydźwięk pozytywny, czyż nie? Wśród wielu płaszczyzn kryje się światełko... Czasem i samo "przeznaczenie" troszczy się o nas... mimo że musi się wypełnić.
Miło mi było Cię gościć i usłyszeć Twoją opinię :)

Dziękuję, *Izoldo*. Może kiedyś wreszcie utrafię ";)
Poke Kieszonka dnia 30.08.2010 18:33
:)Wasineczko kochana, a co! i ja Ci zrobię niespodziankę kreśląc parę słów, bo to, że czytam Ciebie nie powinno być wątpliwością, ale dziś wyjątkowo chcę to podkreślić:yes:Wasineczko on taki do przeżycia w każdym kawałeczku, ma w sobie ogrom czucia, i dużo poezji:yes:Widok znajomy mój o tak to ujmę:yes:Serdecznosci z mojej kieszonki:):):)
Wasinka dnia 30.08.2010 18:50
Oj, *Poke*, jakaż cudna niespodzianka :) Bardzo mi miło też przy okazji dowiedzieć się, że i do innych tekstów moich zawitałaś.
Tak, również myślę, że to tekst do czucia. Kiedy piszę, przeżywam równocześnie... ale najważniejsze, żeby działało na Czytelnika, a na Ciebie zadziałało - więc raduję się w duszy.
Temat smutny (choć z nadzieją w tle), tym bardziej mi przykro, że znajomy Tobie...
Dziękuję za odwiedziny i komentarz, jak również za serdeczności, które i ja do Twojej kieszonki pragnę włożyć :)
Miladora dnia 30.08.2010 19:11
No nieźle, skoro Izolda naostrzyła sobie pióro na Tobie, Wasineczko. ;)
Blady strach padł na mnie. Ale zniosę to po męsku, skoro Ty zniosłaś ciupaskę naszej Góralicy. :D

No to teraz też się przyczepię. :D

- W moim wzroku coraz silniej rozgaszczać się poczęła zaintrygowana podejrzliwość, by w końcu zaprosić również do wspólnej biesiady, tymczasem blady jeszcze, lęk. – myślę, że słowo „tymczasem” lekko tu bruździ. Zmieniłabym szyk:
- W moim wzroku coraz silniej rozgaszczać się poczęła zaintrygowana podejrzliwość, by w końcu zaprosić również do wspólnej biesiady, blady jeszcze do tej pory, lęk. – słowa „rozgaszczać się” brzmią mało wdzięcznie.

- Może powinnam pomyśleć czasem o kobiecie na końcu drogi i zagłębić serce w jej zmęczonych, niezidentyfikowanego koloru oczach, a nie zapominać niemal od razu, kiedy tylko ją minęłam, prześlizgiwać się powierzchownie spojrzeniem po smutnej twarzy. – może bardziej spójnie byłoby:
- Może powinnam pomyśleć czasem o kobiecie na końcu drogi i zagłębić serce w jej zmęczonych, niezidentyfikowanego koloru oczach, a nie zapominać niemal od razu, kiedy tylko ją minęłam, prześlizgując się powierzchownie spojrzeniem po smutnej twarzy.

- gdy do uszu przybiegł stłumiony głos, - a nie lepiej „dobiegł”?

- Wyciągnęła drobniutkie rączki i przytuliła alabastrową buzię do mojej piersi, w której kołatało, popychane dziwną trwogą, serce, a ciało opętał przez chwilę dreszcz niepojętego lęku. – przeanalizuj to zdanie, bo jest niespójne. Koniec w tej formie gramatycznej nie znajduje specjalnego uzasadnienia w porównaniu z początkiem.

- Wyrzucającą szybko słowa, które niczym lśniące perełki (z jej oczu) wirowały wokół przypadkowego kolegi, - co mają słowa do perełek z oczu? Usunęłabym „z jej oczu”.

- rozumiem/nie chciał zrozumieć

- … niebo. (…)uśmiech i słodką jasność, podczas gdy u chłopca (miejsce tego) zastępował – „tego” wpada na „niebo”. Niezręcznie brzmi zresztą „miejsce tego” – pokombinuj.

- śmiercią dla mojego dziecka. Jego jaśniejące oczy zaczęły – „Jego” – dziecka, ale lepiej byłoby dać imię w tym miejscu. „Jaśniejące oczy Lilijki…”, ponieważ poniżej masz „jej” i „jego/jej” wpada na siebie nieco

- Ból smagał bez litości (i) jedyne, o czym potrafiłam myśleć, - jest bardziej spójne z „i”

- Chłopiec uklęknął, by opowiedzieć mi historię drobnej istotki, która zjawiła się w pustce nieszczęścia matki, wiedząc, że kiedyś będzie musiała odejść. – dlaczego uklęknął? Moim zdaniem zbyt dopowiedziałaś zakończenie.

Jakie mam pierwsze wrażenia po przeczytaniu?
Nie wiem czemu przypomniał mi się klimat opowiadań Stefana Zweiga. Może ze względu na pewną retro kwiecistość stylu? Podobny emocjonalizm? Ale to nie zarzut.

Natomiast odniosłam wrażenie w paru miejscach, jak gdybyś chciała zebrać wszystkie najpiękniejsze słowa świata, by ich tu użyć, a potem nie mogłaś się zdecydować, co zostawić, a co usunąć. Przez to tekst został nieco przedobrzony. Zdania tej długości, jeżeli nie są czytane z uwagą i dbałością o interpunkcję, tracą logiczny sens. Ta dbałość wymaga wysiłku, zaś wysiłek zaczyna zabijać klimat i emocje.
Zdanie Jacka, które Izolda tu przytoczyła, doskonale to oddaje. Osobiście poszłabym na większą prostotę wykonania, bo pomysł jest naprawdę bardzo dobry i oryginalny.
Natomiast przemyślałabym zakończenie. Ostatnie zdanie rozczarowało mnie, jeżeli mam być szczera, bo nie chciałam cukierka wyjaśnień.
Chciałam pozostać z niedosytem. ;)

Buziaki i uciekam w te pędy. :D

PS. Zapomniałabym - masz całkiem sporo przypadkowych rymów. ;)
Wasinka dnia 30.08.2010 19:48
Witaj, *Milu*, ale mi się oberwało :shy:
Przemyślę wspomniane przez Ciebie zdania, jak i tekst cały.
Jeśli chodzi o zbieranie najpiękniejszych słów świata i potem zostaiwnie ich wszystkich ze względu na niezdecydowanie... Może rzeczywiście tak to wygląda. Jednak w każdym moim tekście jest chyba w takim razie podobnie...
Zakończenie, cóż, często zarzucano mi zbytnie niedopowiedzenia, ale czy tutaj zupełnie dopowiedziałam... Na pewno coś wyjaśniłam, jednak może nie do końca... Przemyślę i to.
Dziękuję za odwiedziny i szczere słowa.
Pogrzebię jeszcze, lecz chyba już nie dzisiaj.
Pozdrawiam serdecznie :)
Miladora dnia 30.08.2010 21:02
Wcale Ci się nie oberwało. :D
Ja obrywam gorzej przy każdym odcinku. :D

Dlatego tak się starałam, żeby mój komentarz "odwetowy" był naprawdę konstruktywny. ;)

A to, że jestem szczera, to prawda. :D
Nawet do samego Pana Boga bym się przyczepiła, gdyby zrobił błędy w kazaniu. ;)

Nie martw się - Góralica przerobi mnie pewnie na siekankę. :lol:
Buziaki - to bardzo dobre opowiadanie. I lubię długie zdania...
zajacanka dnia 30.08.2010 22:04
Witaj Wasinko,
ja krociutko tylko powiem, ze klimat niesamowity stworzylas w tym opowiadaniu. Poczatkowa obojetnosc wobec spodziwewanego chlopca, radosc, rozdarcie pozniejsze - wszystko gleboko i mocno wdziera sie w glowe. Postac starej kobiety, szalonej niemal - jak odbicie w lustrze, z naszymi pragnieniami i tesknotami... Bardzo udany tekst.
Pozdrawiam cieplo
Wasinka dnia 30.08.2010 22:42
*Milu*, uwagi do Twoich fragmentów dotyczą pierdółek, a nie ogółu (stylu) ;) Izolda nie zrobiła u Ciebie aż tak wielkiej siekanki, co? Tylko troszkę powtórzeń...


*Zajacanko" olbrzymie dziękuję Ci posyłam. Za klimat, wdzieranie się w głowę i bardzo udany tekst. Jestem wdzięczna i cieszę się, że tak go odbierasz.
Pozdrawiam cieplutko :)
Krzysztof Suchomski dnia 30.08.2010 23:48 Ocena: Świetne!
Zwala z nóg. Klimatem trochę przypomina mi film "Inni" z Nicole Kidman. Nie było tam tajemniczego pałacu w pobliżu? :)
Świetna stylizacja na tekst przedwojenny z tą, dziś tak tępioną, wszechobecnością przymiotników oraz dużą ilością zdrobnień. Smakowite.
Wasinka dnia 31.08.2010 09:00
Witaj, *Krzysztofie*. Bardzo dziękuję za wizytę.
Pałac... cóż... może to wszystko działo się właśnie w tajemniczym zamku... :)
Jest mi niewymownie przyjemnie, że tekst zrobił wrażenie. I za docenienie stylu. Naprawdę.
Pozdrawiam serdecznie :)
dante77 dnia 31.08.2010 16:40 Ocena: Bardzo dobre
Zgadzam się z Krzysztofem. Udało Ci się zbudować podobny klimat.
Ciekawy pomysł i bardzo dobre wykonanie.
Wasinka dnia 31.08.2010 17:06
Dziękuję, *Dante*.
Miło Cię widzieć w moim tekście. I że się podoba.
Pozdrawiam ciepło :)
Wasinka dnia 31.08.2010 21:43
*Milu*, pogrzebałam nieco. Na razie zostawiam jedynie "tymczasem" (chyba ze słabości ;) ) i "przybiegł". Co do perełek z jej oczu -pomyślę, bo chodziło mi właśnie o powiązanie z punkcikami (gwiazdami) błyszczącymi w oczach Lilijki, o których wcześniej była mowa.
Chłopiec uklęknął, dlatego że matka rzucona na kolana była, więc "doklęknął" do niej.
Czy za bardzo dopowiedziane zakończenie? Myślę, że tekst sam się dopowiada, a to tylko coś w guście podsumowania. Ale może kiedyś zdecyduję się wyrzucić np. ostatnie zdanie, kończąc na rozgwieżdżonym niebie.
Dziękuję za wskazanie niezdarnostek. Nad rymami podłubię innym razem może... :uhoh:
Pozdrawiam ciepło :)
Krystyna Habrat dnia 01.09.2010 20:09 Ocena: Świetne!
Miła Wasinko! Nie przejmuj się, że zrobiłaś trochę błędów. Podejrzewam, ze zrobiłaś je rozmyślnie, żeby wszyscy mogli się cieszyć, że i Ty nie jesteś bezbłędna. Jakie to dla nas wciąż błądzących pocieszenie. Cieszymy się więc pięknym Twoim tekstem i... "błądkami".
Wasinka dnia 01.09.2010 20:48
Dziękuję, *Sokołku*, za Twoje słowa. Chyba zawsze się coś znajdzie do doszlifowania :) I tak myślałam, że Mila da mi większy wycisk. Błędy błędami, a tak naprawdę chodzi o styl i treść - taka krytyka jest chyba najbardziej bolesna... :shy:
Pozdrawiam Cię ciepluteńko :)
sisey dnia 02.09.2010 13:59
Witaj, w końcu i ja dotarłem. Przeczytałem wszystkie komentarze i z większością się zgadam. Wróć, z mniejszością, czyli tymi krytycznymi.
Nie rozumiem czemu prozaiczka ucieka w poezję i to marnych lotów? Wyczulony jestem na takie chwyty, właśnie z powodu częstego kontaktu z liryką. Solidny pomysł, godny na powieść grozy, a ubrałaś go w ręcznie dziergane koronki. Przyznaję bez bicia, że wręcz przebijałem się przez tekst, wciąż walcząc miedzy odczytem interpunkcji, a treścią. Ktoś wyżej chwali, że to taki przedwojenny styl. Przyjmuje takie stwierdzenia jako żart i nie bardzo rozumiem, czemu przy tym całym bogactwie językowym, przyjęłaś właśnie taką przestarzałą konwencję. Pastisz, próba czego? Przez chwilę można się pobawić stylizacją, sam tak czynię w wierszach, ale nie traktować tego jako drogi i wyznacznika oryginalności. Kochana, Deotyma dawno już zmarła, żyjemy tu i teraz i jeżeli nie jest to w zamyśle powieść historyczna to wracaj.

Wiem, że ostro. O tym co ładne, łatwiej pisać, ale ktoś musiał i z drugiej strony to obejrzeć.

pozdrawiam, sisey

edit: przepraszam za byki, jakiś wredny chochlik
Wasinka dnia 02.09.2010 14:05
Dziękuję, *Sisey*, za Twoją opinię. Cenię szczere słowa.
Będę miała o czym pomyśleć.
Pozdrawiam, dziękując, że przebrnąłeś :)
lech dnia 10.10.2010 19:08 Ocena: Świetne!
Wasinka - co za wzruszające opowiadanie. Jestem tylko ojcem, a tak wiele podobnych bohaterce uczuć pozwoliłaś mi uświadomić. Pomimo całego dramatu tego utworu potrafiłaś utrzymać go w klimacie łagodnego smutku. A przecież w takich okolicznościach o banał nie jest trudno, tu jednak go niema. Dajesz czytelnikowi przestrzeń na współczucie i strach, że może to być także udziałem każdego...
Tak naturalnie kochamy życie, a już szczególnie w małych dzieciach.
Raz w życiu, było mi dane trzymać w ramionach martwe dziecko. Te same uczucie, że jest ono tylko porcelanową lalką, zawładnęło w owym czasie moją przerażoną śmiercią wyobraźnią.
Doprawdy tym opowiadaniem potrąciłaś wiele strun na harfie naszych człowieczych uczuć.
Pozdrawiam serdecznie
Lech
Wasinka dnia 10.10.2010 19:16
Bardzo dziękuję, *Lechu*, że zajrzałeś w moje "Rozstaje". Śmierć dziecka (nie tylko własnego) to jedno z najbardziej dramatycznych przeżyć, jakich możemy doznać w życiu. Przykro mi, że takie uczucie stało się Twoim udziałem.
Pomimo ciężkiego tematu chciałam dodać tutaj też troszkę optymizmu i wiary w życzliwość Przeznaczenia (które jednak musi sie dopełnić).
Pozdrawiam serdecznie, dziękując za wzruszający komentarz.
Szuirad dnia 15.10.2010 15:01
Gdy w drugiej linijce zobaczylem wyraz "jednakie" przysiadlem bliżej monitora, czekając na językowe ciekawostki. Znalazłem (ukłony za język) ale jednocześnie wyblakły one w kontekście emocjonalnego nokautu. Większości domysliłem się (choć bez szczegółów) przed dotarciem do ostatniej kropki, ale to nie miało znaczenia. Tak... jak widać pogodzenie się z rzeczywistością bywa strasznym przeżyciem
A co na to powiedziałby Salomon?
pozdrawiam
Wasinka dnia 15.10.2010 15:56
Witaj, *Szuiradzie*. Cieszy mnie Twoja wizyta.
Ach, nie wiem, cóż Salomon mógłby odpowiedzieć... Może... na przeznaczenie rady nie ma? Tak po prostu?
Tekst nie miał zaskakiwać, wzięłam pod uwagę sugestie, że u mnie zawsze za dużo niedopowiedzeń (choć tak je lubię :p ), których rozwikłanie doprowadzałoby do zaskoczeń ewentualnych...
Szkoda, że słowa wyblakły :shy: , ale w kontekście pozytywnego dla tekstu nokautu (chyba...) ;)
Bardzo dziękuję Ci za opinię i że mój tekst znalazłeś.
Pozdrawiam serdecznie.
Szuirad dnia 15.10.2010 18:19
Chciałbym być dobrze zrozumiany. Do Twojego tekstu najpierw nastawiłem się pod kątem językowym, ale zostałem powalony uczuciami. A że język jest świetny, stąd "ukłony" co prawda w nawiasach, może dlatego nie rzyuciły się w oczy :).
To, ze się domysliłem w niczym też nie przeszkadzało, bo uchwycony w koła młuyńskie uczuć i emocji czekałem na rozstrzygnięcie. A poza tym czym innym jest "domysł" a czym innym przystanięcie przy ostatniej kropce i wchłonięcie całego tekstu takiego, jakim uczynił go Autor.
Wasinka dnia 15.10.2010 18:36
Szuiradzie, tak właśnie chciałam rozumieć Twój komentarz, ale... nie śmiałam... Tym bardziej dziękuję za powrót, jestem wzruszona.
Pozdrawiam raz jeszcze :)
green dnia 16.10.2010 14:56
Wstrząsnęłaś mną Wasinko.

Dla mnie to opowiadanie magia. Porażające.

Dziękuję Ci pięknie.
Wasinka dnia 16.10.2010 18:02
To ja Tobie dziękuję, *Green*.
Bardzo się cieszę, że Cię widzę i że tekst podziałał.
Pozdrawiam słonecznie :)
Jeff_Moon dnia 24.10.2010 20:51 Ocena: Świetne!
Wasinko pięknie zbudowany nastrój ;););)

Tekst chwyta tam coś w środku... :;););)

Pozdr. ;)
Wasinka dnia 24.10.2010 20:53
O, *Jeffie*, jak szybciutko odnalazłeś moje rozstaje po tak długiej przerwie na portalu. Dziękuję za wizytę, ciesząc się, że coś chwyciło i że nastrój...
Pozdrawiam słonecznie :)
Jeff_Moon dnia 24.10.2010 20:58 Ocena: Świetne!
Trzeba nadrabiać zaległości ;);)
julanda dnia 26.10.2010 21:21 Ocena: Świetne!
Wasinko, ja tu zupełnie przypadkiem, to przez recenzję Sokolinki, chciałam się przyjrzeć Twojemu avatarowi i trafilam na tekst... Z czytaniem z ekranu idzie mi kiepsko, tylko skanuję, a że widzę świat w obrazach, przypomniało to fotoplastikon; czy zdajesz sobie sprawę co namalowałaś? To przecież dzieło, z użyciem wyjątkowej techniki i koloru. Uwielbiam oowiadania: czytać i pisać (okrutnie lubię je pisać, ale nie mam kiedy, może za dwanaście lat, jak nie przesuną wieku emerytalnego). Powieści u mnie mają marnie, nudzę się w okolicy trzydziestej strony. Opowiadanie ma moc, jak dobry trunek. Twoje ma taką moc! Pozdrawiam!
Wasinka dnia 27.10.2010 00:30
*Julando*, ależ niespodzianka! Jakże dobrze, że mój awatar Cię zainteresował ;)
Bardzo dziękuję za Twoje słowa, niezmiernie mi aksamitnie na duszy, że tekst ma według Ciebie moc. Mam nadzieję, że uda Ci się napisać opowiadanie, skoro tak lubisz to robić. Tymczasem jednak pląsasz w poezji, i to bardzo zgrabnie :)
Posyłam słoneczne uśmiechy :)
julass dnia 06.11.2010 01:15
to jestem pierwszy raz pod tobą;)
oczywiście znalazłem "rodzynek"
Cytat:
A w nim uśmiech i słodką jasność, podczas gdy u chłopca - ukryty gdzieś w otmętach wody żal, ból i zagubienie.

odmętach


nawet nie wiem co sensownego napisać teraz... lubię jak tak mi myśli biegają podczas czytania... i to w różnych kierunkach...
podobało się:)
Wasinka dnia 06.11.2010 10:27
Oj, rany, rany :D A już miałam nadzieję, że wszyscy zaakceptują tę formę... B) Powiem Ci w sekrecie, że nie lubię formy "odmęty", bo kojarzy mi się z mętami, a "otmęty" zupełnie inaczej... subtelniej nieco, bardziej pasująco do tekstu, z czeluścią właśnie. Muszę wymyślić jakowyś inny odpowiednik, żeby się z błędem nie kojarzył jednak... :)
Cieszę się, że się podobało pierwszy raz pode mną ;) i że myśli biegają.
Dzięki wielkie za wizytę. Pozdrawiam z deszczową jesienią za oknem :)
julass dnia 06.11.2010 10:56
otóż słowo odmęty właśnie od mętów pochodzi bo jak można sobie nad wodą zaobserwować na powierzchni zawsze jakieś tam męty pływają a idąc w głąb toni od tychże mętów się oddalamy... "od męty" pewnie było wyrażeniem pierwotnym które to wyrażenie poprzez wieki zatraciło przerwę międzywyrazową stając się odmętami:)
"ot, męty" bardziej by mi do powierzchowności lustra wodnego pasowało:)
Wasinka dnia 06.11.2010 11:02
Wiem, że od mętów. I to właśnie niefajne jest.
:)

Ale, racja, etymologia... jestem za ";)
Kaprys słowny eliminuję.
julass dnia 06.11.2010 11:59
miło ze mogłem cię zaspokoić... etymologicznie;)
Wasinka dnia 06.11.2010 12:34
Etymologię lubię i zawsze za nią podążam w zasadzie, tu był wyjątek, jednakowoż błąd to błąd (żaden zgrabny neologizm ;) ), a kaprys do worka i w odmętach niech się pławi.
Dzięki za zaspokojenie... dywagacyjne ;)
julass dnia 06.11.2010 12:49
polecam się na przyszłość jakbyś była w potrzebie;)
Wasinka dnia 06.11.2010 13:42
Zatem wykorzystam... ofertę w potrzebie ;)
Dzięki :)
szpilka dnia 11.12.2010 16:39
umiesz wciągnąć - ale nie przepadam za łzami, a tu się wyciskają...

świetny tekst! chociaż długi jak dla szpilki :lol:

co do błędów itd. itp. nie mam pojęcia - czytałam w hipnozie :yes:

serdecznie.
Wasinka dnia 12.12.2010 13:35
Dziękuję, Szpilko, za odkurzenie tekstu.
Cieszę się, że tekst wciągnął, mimo że nie lubisz, jak Ci się łzy wyciska... ;)
Miło mi, że tekst świetny, mimo że za długi... ;)
Czytałaś w hipnozie... Jeśli spowodowanym historią tutaj spisaną, to dla mnie komplement.
Dziękuję raz jeszcze.
Słonecznie pozdrawiam :)
wyrrostek dnia 04.01.2011 14:18 Ocena: Świetne!
Zacząłem nadrabiać zaległości i miałem szczęście trafiając na Twój tekst. Jego poetyka zachwyca. Głęboko mnie wciągnął. Odczytywałem go wolno przejęty smutkiem w jednej, wyłącznie realistycznej warstwie - jest tak sugestywny!
Pozdrawiam noworocznie. :)
Wasinka dnia 04.01.2011 15:44
Bardzo dziękuję, Wyrrostku, za odnalezienie tekstu :). Niezmiernie mnie cieszy, że wciągnął i zachwycił... Jestem wdzięczna za przeczytanie i opinię tak miłą.
Pozdrawiam również noworocznie, a do tego dołączam uśmiech :)
Bajdurzysta dnia 19.02.2011 20:09 Ocena: Świetne!
To szczęście czytać takie teksty:)

Podczas lektury miałem przed oczyma postać Julianne Moore - aktorka ta, jak żadna inna - moim zdanie - potrafi wcielić się w postać matki przeżywającej ból i rozpacz po stracie dziecka. Oddałaś tak precyzyjnie wszelkie emocje, że szczerze mówiąc nie mogę pozbierać szczęki z podłogi.

Co prawda łezka mi nie spłynęła, ja raczej nie z tych:) Ale musze przyznać, że zakończenie wywołało u mnie gęsią skórkę. Jestem takim człowiekiem, że mimo widocznych sygnałów nadciągającej tragedii, ja do końca wierzę, że można jeszcze jej uniknąć.
Nie uniknęliśmy... niestety.

Długość zdań potęgowała u mnie wrażenie pustki, rozpaczy. Nie przeszkadzały mi, wręcz przeciwnie - delektowałem się nimi. Pozdrawiam:)
Jonasz dnia 19.02.2011 20:21 Ocena: Świetne!
Zabrał ją anioł, Wasinko. Sama była aniołem...
Piękne i wzruszające opowiadanie. Zadrżało mi serce, gdy czytałam o odejściu tego dziecka. Może dlatego, że opowiadanie przypomniało mi twarze wszystkich małych istotek, które odeszły na moich oczach.
Wasinka dnia 20.02.2011 01:06
Bajdurzysto, czytałam sobie właśnie pierwszą część Twojej "Basi", nie wiedząc, że zawitałeś w moje "Rozstaje". Zbieg okoliczności... hm :)
Bardzo dziękuję za tak pozytywny odbiór tekstu. A jeśli wywołał gęsią skórkę, to już tym bardziej mi przyjemnie...
Czy tragedia na końcu... Tak... jednak to nie jest w sumie negatywne zakończenie...
Dziękuję też za docenienie stylu :)
Pozdrawiam księżycowo.


Jonaszko, tak, anioły...
Miło mi, że zajrzałaś i uznałaś tekst za piękny i wzruszający. Przykro mi, że przypomniały twarze innych małych istnień, których już z nami nie ma...
Pozdrawiam z księżycem:)
Usunięty dnia 02.03.2011 20:33
Ujmę to w następujący sposób - przedziwnie ten tekst się czyta. Z takim "nerwem", zmuszającym do pewnego "biegu" aby zobaczyć, co jest na końcu drogi. Odczytałam w nim smutek, ale myślę, że nie do końca... Pozdrawiam
Wasinka dnia 02.03.2011 20:44
Dziękuję, Amso, za zajrzenie. To dobrze, że był "nerw", bo to znaczy, że tekst trochę podziałał :)
Smutek... na pewno, jednak pod nim coś innego się zrodzi(ło)...
Pozdrawiam z uśmiechem.
Usunięty dnia 02.03.2011 20:58
Tak to właśnie odebrałam, -:). Zapomniałam dopisać, że tekst mi się bardzo podobał, właśnie ze względu na to, że wymusza taki specyficzny rytm czytania. Cieszę się, że ukradłam w pracy chwilkę, żeby tu zajrzeć. -:) Pozdrawiam
Wasinka dnia 03.03.2011 08:24
Ja również się cieszę i dziękuję serdecznie :)
aGRAFka dnia 13.03.2011 00:09
dosłyszałam po raz pierwszy gorącą iskrę drgającego w upale przygnębienia.
Trochę nie wiem jak można słyszeć gorącą iskrę;)
ale historia świetna...wzruszająca...
Wasinka dnia 14.03.2011 08:32
Ech, a jednak ona usłyszała, z całą pewnością ;)
Dziękuję za miłą wizytę i pozdrawiam słonecznie :)
Adela dnia 27.04.2011 19:20 Ocena: Bardzo dobre
Wasinko, pierwszy raz czytam Twój tekst. Hmm spodziewałam się i smutku, i refleksji, ale chyba to opowiadanie przeszło moje oczekiwania. Dziwne, oryginalne, a przewrotna "akcja" nadaje opowiadaniu takiego toru, że po lekturze nie wiem, co napisać. Ja się zawsze wzruszam, kiedy bohaterom - dzieciom dzieje się coś dziwnego i smutnego.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Wasinka dnia 27.04.2011 21:31
Dziekuję, Adelo, za Twoje wzruszenie. I ja nie lubię, gdy tematem opowieść są dzieci, którym dzieje się krzywda. Ale tutaj Lilijka nie cierpi, odchodzi tam, skąd przybyła, a za to czegoś nauczyła kobietę... I Jaś zdobył matkę...
Dziękuję raz jeszcze za przeczytanie i pozdrawiam ciepło.
CelinaDolorose dnia 10.05.2011 14:29 Ocena: Świetne!
Text niezwykle poruszający. Wstrząsnął mną do głębi.
Przeczytałam na jednym wdechu, a z każdym kolejnym zdaniem serce rozrywało mi się na strzępy.
Wspaniałe opisy i porównania- tak lubię ;)
Dopracowana do perfekcji strona psychologiczna protagonistki sprawiła, że zupełnie zmarginalizowałam jej szaleństwo, a także okrucieństwo w stosunku do syna. Wstyd mi się przyznać, ale odepchnęłam go od siebie tak samo, jak ona. Porwała mnie jej rozpacz tęsknoty za dzieckiem, którego nigdy nie miała, a które miało być dla niej ratunkiem.
Tylko wariat potrafi siłą sugestii uwięzić nas we własnym świecie i całkowicie sobie podporządkować. - Wspaniale wczułaś się w rolę niezrównoważonej psychicznie kobiety. Do teraz myślę, czy powodem jej zachowania była depresja spowodowana osobistym dramatem?
Chylę czoła przed twoim talentem!
Zauroczyłaś mnie, nie tylko stylem pisania i ideą utworu. Przede wszystkim jestem pod wrażeniem tego, że uległam całkowicie twojemu wpływowi, tej manipulacji odbiorcą ;)
Wasinka dnia 10.05.2011 22:02
Ojej, jakaż niespodziewana wizyta :)
Dziękuję bardzo, Celine, Twój komentarz mnie poruszył. Spojrzałaś na tekst od jeszcze innej strony, a chciałam właśnie, by można było zgłębić go na w różnych kontekstach. Także i przyczyny zachowania bohaterki można rozpatrywać pod różnymi kątami.
Niezwykle przytulnie jest usłyszeć, że dałaś się zmanipulować ;) , że udało się zauroczyć, że tekst wstrząsnął i poruszył. Talent? nie wiem.... ale jestem wdzięczna za te słowa.
Księżycowego wieczoru życzę i pozdrawiam z uśmiechem.
TomaszObluda dnia 18.06.2011 12:47
Cytat:
Nie chciałam go. Pragnęłam z całej siły dziewczynki! Ale nosiłam ów ciężar pod piersią, nosiłam i płakałam. On także na pewno mnie skrzywdzi...
:@ Nie lubię tej postaci. Chora kobieta.
O boże :( Przeczytałem, bo składam Ci hołd jako maratonce, ale wierz mi było ciężko. Nie lubię takiego pisania. Nieźle napisane, bo inaczej bym nie dał rady skończyć. Miliardy porównań i przymiotników, z kosmosu. Z kosmosu bo o gwiazdach itd. Nic nie zrozumiałem. Tak, wiem o jakichś uczuciach, o poszukiwaniu siebie, o pustce, egoiźmie. Ale fabuły nie zrozumiałem. Nie wiem o co chodziło.
Pozdrawiam :)
Wasinka dnia 18.06.2011 13:06
Dziękuję zatem, Tomaszu, że złożyłeś mi hołd jako maratończykowi, tym bardziej że rozumiem poświęcenie. Trzeba było sobie wybrać krótszy tekst, biedaku ;)
Jestem wdzięczna, że Ci się chciało i że wyraziłeś swoją opinię. Naprawdę.
Oczywiście, że kobieta nie jest do końca normalna, bo pokaleczona na maksa... Ale dlatego właśnie przytrafia jej się to, co się przytrafia, i coś niecoś, być może, się w niej choć trochę wyprostuje...
Bardzo dziękuję za wizytę i pozdrawiam słonecznie :)
Wasinka dnia 18.06.2011 13:06
Ach, te podwójne kliknięcia... :)
OWSIANKO dnia 14.07.2011 15:42 Ocena: Świetne!
Wasinka

Jak wiesz, niezbyt często komentuję, co sprawia wrażenie, że mało czytam, ale Twoje teksty – „jak najbardziej owszem”. Dołączam więc do silnej grupy zachwyconych, w czym nie będę odosobniony, bo tak sobie miarkuję, że liczba zwolenników Twojego pięknego pisania wkrótce zacznie rosnąć jeszcze szybciej.

Pozdrawiam
Wasinka dnia 14.07.2011 16:12
Owsianku, zrobiłeś mi niespodziankę niespodzianą zaprawdę.
Nie dość, że stary tekst, to jeszcze takie słowa... Jestem wdzięczna za tak pozytywne spojrzenie na moje pisanie, jestem poruszona (a zarazem zdumiona...).
Bardzo dziękuję i pozdrawiam z szerokim uśmiechem.
annaG dnia 16.08.2011 15:54 Ocena: Świetne!
Powiem tak; zalogowałam się specjalnie dla Twojego tekstu. Potrafisz stworzyć klimat, w którym niejeden odnajdzie coś dla siebie.
Jestem molem książkowym i co dziwne, nie cierpię prozy z prostego powodu, bo się kończy:sourgrapes: a kończy się przeważnie nagle i bez rozwiązania, tu wyczuwam rozwiązanie i zawieszenie jak oddech na jeszcze. Czekam na jeszcze /pomijam nawet formalne błędy stopujące tekst nieznacznym przegadaniem i inwersje, po których musiałam przewinąć do tyłu/ Zdobyłaś czytelniczkę.

Dama molowa;)
Wasinka dnia 16.08.2011 16:24
Bardzo miło mi gościć, Aniu. To niezwykle przytulnie usłyszeć, że ktoś się zalogował dla mojego tekstu... Zdaję sobie sprawę z niedoróbek, ale jeśli mimo to znalazłam Czytelniczkę, to cieszy bardzo.
Pozdrawiam z uśmiechem Damę molową :)
Elatha dnia 11.10.2011 10:48
Wasinko, stworzyłaś poruszające opowiadanie. Głęboko przeżywane emocje ukazują intymny, kruchy świat bohaterki, w którym króluje lęk. Jej cierpienie jest namacalne. Naprawdę zrobiło mi się smutno... Niezwykły tekst, gratuluję.

Pozdrowienia z deszczowej krainy :).
Wasinka dnia 11.10.2011 11:17
Witaj, Elatho, przyjemnie czytać takie słowa.
Wdzięcznie dygam i pozdrawiam kolorami jesieni (również skąpanymi w deszczu) :)
Bajdurzysta dnia 25.10.2011 10:24 Ocena: Świetne!
Witaj Wasinko,
raz jeszcze odwiedziłem Twoje rozstaje i muszę powiedzieć, że wrażenie jakie odniosłem po lekturze skłania mnie do tego, by wszem i wobec oznajmić: poproszę o książkę, ażebym mógł, po wielokrotnym rzecz jasna przeczytaniu:), postawić ją na półce między książkami moich mistrzów: V. Woolf i I. McEwana.
Lektura tego tekstu była emocjonalną burzą. Dziękuję:)
Wasinka dnia 28.10.2011 20:56
Oj, Bajdurzysto, ależ wzruszył mnie Twój komentarz...
Dziękuję bardzo, tak przyjemnie na duszy, gdy moje pisanie trafia do kogoś... :shy:
Pozdrawiam srebrzystością księżyca.
Ela Samek dnia 12.02.2012 17:21
piękny "tekst" Wasinko:) pięknie piszesz:)

Serdecznie pozdrawiam:)
Wasinka dnia 12.02.2012 21:38
Dziękuję, Elu, za zajrzenie niespodziewane i słowa miłe.
Pozdrawiam z księżycem za pazuchą :)
mruczol dnia 19.04.2012 14:09 Ocena: Świetne!
Wasinko!
Ja tam polonistka jestem, ale podczas czytania Twojego tekstu, błędy przestały dla mnie istnieć (a czepiam się ich barrrdzo). ;);)
Rewelacja! Bardzo mi się podoba. Wciąż jeszcze jestem "po drugiej stronie rąbka tajemnicy" :bigeek::smilewinkgrin::bigeek: i wrócić stamtąd nie mogę... Chociaż nie lubię takich klimatów! Wolę na wesoło, optymistycznie i kolorowo. :D:lol::D A tu, proszę! Jednym tchem i to jeszcze ze szczytową fascynacją...
Mam jedno pytanko. Czy ja się mylę, czy Twoje teksty urwały się w 2010 roku? Wiesz, ja zakręcona jestem. :confused: Jak każda szanująca się polonistka. Ale chciałam przeczytać Twoje ostatnie opowiadanie i wyszło mi właśnie to...
Cmokaski ogromne.
Z życzeniami dalszych sukcesów twórczych,
Aśka ;):D;)
Wasinka dnia 20.04.2012 22:37
Witaj, Aśko, w przepaściach archeologicznych ;).
Skoro błędy przestały istnieć, to tylko się cieszyć. Bardzo mi ciepło na duszy, że tekst przemówił.
A jeśli chciałaś przeczytać ostatnie opowiadanie, to trafiłaś dobrze. Tymczasem bowiem mogę zaoferować tylko Rozstaje i to, co wcześniej od nich ;).
Dziękuję serdecznie, Szanująca Się, Zakręcona Polonistko :).
mruczol dnia 21.04.2012 14:33 Ocena: Świetne!
Wasinko,
nie wydałaś już może czegoś?
Poczytałabym sobie jakiś dłuższy tekst...
Jakby co, daj cynk na priva.
Pozdrawiam serdecznie,
Aśka ;):D;)
ipsylon dnia 25.03.2013 23:16 Ocena: Świetne!
Poruszające opowiadanie, w ciekawy sposób opisałaś zmianę nastawienia do długowłosej kobiety. To niepokojące, jak szybko oswajamy się z cudzym cierpieniem, dopóki nie dotknie nas samych.
Pozdrawiam :)
Wasinka dnia 26.03.2013 22:10
Jakże dziwnie czytać znowu komentarze do swoich tekstów... I w dodatku z miłymi słowami.
Wdzięczna jestem, Ipsylonie, za wizytę w moich starociach.

Pozdrawiam z księżycowym uśmiechem.
Usunięty dnia 14.01.2014 11:29 Ocena: Bardzo dobre
Rozdwoiłam się. I aż zerknęłam na kilka wcześniejszym komentarzy, żeby sprawdzić, czy to tylko ja szukam dziury w całym. Ale jednak coś tam się pokryło.

Z jednej strony przenikasz do kości opisami przeżyć wewnętrznych (daje się wyczuć świetną znajomość materii, zarówno z punktu widzenia kobiety, jak i matki). Sam pomysł też jest bardzo fajny. Na tyle, że nawet ja, która wolę stać twardo na ziemi, odkrywałam kolejne obrazy z niemałą ciekawością. Do tego ten piękny poetycki język.

Ale jest też druga strona medalu, o której wspomniała chociażby Izolda. Momentami nie jest łatwo. Fabuła sama w sobie wymaga zmarszczenia czółka, a Ty nam sprawy nie ułatwiasz. Na niektórych zdaniach spaliłam całego papierosa, także coś jest na rzeczy. Chociaż nie uważam, że należałoby rozrzedzać tekst mniej ambitnymi wstawkami. Czasem wystarczyłoby poszatkować przydługiego tasiemca na krótszy, a kilka razy zauważyłam, że odbiór psują zwykłe przecinki.

Kilka momentów wyłapałam dla przykładu:
Cytat:
by w końcu za­pro­sić rów­nież do wspól­nej bie­sia­dy, tym­cza­sem blady jesz­cze, lęk.

tu wywaliłabym przecinki, bo trochę zmylają czytelnika i długo trzeba szukać logiki; i może zmieniła 'tymczasem' na coś innego: dotychczas?

Cytat:
Kątem oka do­strze­głam zrytą głę­bo­ki­mi zmarszcz­ka­mi twarz, a w ko­le­inach czasu pły­nę­ło ska­mie­nia­łe zmę­cze­nie.

tutaj też coś nie działa; może: dostrzegłam zrytą głębokimi zmarszczkami twarz, której koleinami płynęło skamieniałe zmęczenie

Cytat:
w któ­rej ko­ła­ta­ło, po­py­cha­ne dziw­ną trwo­gą, serce.

wywaliłabym przecinki

Cytat:
jakby za chwi­lę miało się roz­paść na ka­wa­łecz­ki krysz­tał­ków, nie­mal prze­zro­czy­ste ciało. Wiel­kie, roz­gwież­dżo­ne jak nocne niebo oczy wpa­try­wa­ły się we mnie uważ­nie, się­ga­jąc naj­od­le­glej­szych głębi, zna­jąc każdy nie­po­kój, gła­ska­ny teraz ma­lut­ki­mi ak­sa­mit­ny­mi dłoń­mi czte­ro­lat­ki. Mia­łam wra­że­nie, jakby anio­ły po­wie­rzy­ły mi tę małą isto­tę

przy szybkim czytaniu wpadają na siebie

Cytat:
jak naj­bli­żej sie­bie, by po­czuć wresz­cie swoją obec­ność

Cytat:
Rzu­ci­łam szyb­kie spoj­rze­nie na Li­lij­kę, któ­rej rącz­kę trzy­ma­łam w dłoni, ale ni­ko­go przy mnie nie było.

znowu mały bałagan; której rączkę trzymałam dotychczas/do tej pory w dłoni

Cytat:
i mej zroz­pa­czo­nej hi­ste­rii.

nie gniewaj się, ale określenie 'zrozpaczona histeria' trochę mnie rozśmieszyło; z mocno naciągnięte

A tak na marginesie. Nigdy nie powiedziałam, że nie lubię Twoich tekstów. You know what i mean.
Wasinka dnia 14.01.2014 12:13
Morfino,
dziękuję.
Ten tekst to staruszek i miałam nad nim jeszcze posiedzieć, ale często mam tak, że gdy wpadam w takie poetyckie (jak to sisey nazwał - niskich lotów) uniesienie, to potem mnie to drażni i pociachałabym każde zdanie. Z drugiej strony - Rozstaje to bardzo dziwna opowieść - długo we mnie siedziała, pisałam ją w głowie codziennie, gdy przemierzałam taką właśnie trasę, o której tu mowa (ścieżka i te sprawy), byłam w niej tak głęboko, że dziwiłam się, gdy nagle dostrzegałam, że ktoś coś do mnie mówi, o coś pyta na ulicy itd. A potem usiadłam i spisałam ją (dłuuugo później) w chmarze wrzeszczących dzieciaków i porykujących dorosłych. Taka była, z tymi wszystkim naleciałościami przymiotnikowymi itp. A dlaczego o tym piszę. Bo starałam się siebie dojrzeć (od dojrzewania) do zmian, skrócenia, obcięcia, pozostawienia czystej fabuły, wyrzucenia wieeeeelu słów. I ciągle mi w tym przeszkadza wspomnienie tej mojej drogi i pełnej głowy od tych słów właśnie. Ech.

Z przecinkami się zgadzam, że zrozpaczoną histerią również jak najbardziej, z resztą zdań pomyślę, jak wrócę to tego tekstu bliżej.
Dziękuję.

Na marginesie. Nie miałam dokładnie tego na myśli. Ale może i w tej swojej innej też się pomyliłam, nie wiem. Nie przypuszczałam, że możesz się odnaleźć w tak konstruowanych tworach, myśląc raczej, że doceniasz ewentualnie warsztat, ale nie że trafiam w upodobania i potrzeby wewnętrzne. Gust i te sprawy. ;)


Pozdrawiam zadziwiona dlugością komentarza odpowiadającego pod własnym tekstem. :)
darek i mania dnia 14.01.2014 13:26
Nie mam zarzutów do tekstu. Przecinki dają mi czas na przemyślenia. I tak wolno czytam aby myślenie nadążało. A te dopowiedzenia sprawiają że treść jest dla mnie zrozumiała

Cytat:
– Nie wi­dzia­ła pani może ta­kiej małej, drob­nej blon­dyn­ki?
-
lepszego poczatku sobie nie wyobrażam bo od razu jestem sam ciekaw

Cytat:
Kątem oka do­strze­głam zrytą głę­bo­ki­mi zmarszcz­ka­mi twarz, a w ko­le­inach czasu pły­nę­ło ska­mie­nia­łe zmę­cze­nie. Może ko­bie­ta nie jest sza­lo­na, tylko po­trze­bu­je po­mo­cy?

-jak tu obrazowo jest .

Cytat:
Wy­glą­da­ły jak dwa ko­li­ber­ki, ma­cha­ją­ce szyb­ko skrzy­deł­ka­mi, roz­rzu­ca­ją­ce wo­ko­ło in­ten­syw­ne barwy tur­ku­sów i szma­rag­dów. Wsłu­chi­wa­łam się w każde słowo, wy­ła­py­wa­łam naj­sub­tel­niej­sze dźwię­ki cza­ru­ją­cych treli, nagle jed­nak uświa­do­mi­łam sobie, że nic nie ro­zu­miem.
- ale tu poetycko się zrobiło u dzieci.

dalej to już czytałem zniecierpliwiony co dalej z Lilijką. To że wolała peelka dziewczynkę urodzić a nie chłopca bardzo mnie smuciło bo czułem, że może ta Lilijka zgasnąć a urodzi się Janek. A najlepiej jakby w jakimś punkcie zatrzymali się i byli.
Piękne, poruszające opisy, nieosiągalnie zapisane tak jakby to sama autorka przeżyła to wszystko autentycznie. W sumie to pewnie tak, wtedy jak pisała to opowiadanie. treść bardzo przypadła do gustu. Co mi tam błędy, styl itd których nawet nie zauważyłbym gdyby były bo myśli i żywe postacie - tylko cztery były tu całym światem. Bardzo przeżyłem ten tekst....A może odżyła we mnie historia mojej czteroletniej Magdalenki - znaczy Mani obawa że ją tracę .. aby wtopić się bardziej w miłość troskę. Wiem, zbyt subiektywnie oceniam i głos się łamie
Wasinka dnia 14.01.2014 13:44
Darku i Maniu, gdzieżeś się przybłąkał w te rozstaje odległe! ;)
Ale niespodzianka. Rzadko piszę, więc dwie wizyty (wcześniej Morfina, teraz Ty) pod moim tekstem to istna rozpusta dla mnie.
Bardzo dziękuję za Twoją opinię i odczucia. To dla mnie duża satysfakcja, gdy tekst działa.
Tyle przyjemnych słów, że aż trudno dopowiedzieć.
Dziękuję.

Pozdrawiam pośród stycznia pachnącego przedwiośniem, czekając na śnieg.
Ciepłe pozdrowienia dla Mani.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty