Serducho - Natasza_Dz
Dla użytkownika » Piekło » Serducho
A A A
Na krzakach dzikiej róży pojawiły się zielone owoce. Zielone owoce wśród zielonych liści. Za niedługo przybiorą czerwony kolor, będzie można wycisnąć z nich pomarańczowy miąższ i zjeść. Jeśli ktoś lubi. Polna droga. Po prawej stronie łąka, po lewej stronie las. Łąka pachniała ziołami. Kolorowy, kwiecisty dywan. Zerwałam kilka delikatnych dzwonków i niezapominajek. Niezapominajki miały maleńkie błękitne i różowe kwiatuszki. Słyszałam świerszcze i szum strumienia. Podeszłam do wysokiej brzozy, dotknęłam jej nagrzanego słońcem pnia. Powietrze pachniało lasem, ziemią. Chciałam nazrywać nieco dziurawca, jednak znajdywałam tylko pojedyncze, wystające z trawy kikuty. Dawno nie było tak cicho. Spojrzałam w górę – ani jednej chmurki, z lewej strony drzewa sięgające nieba.

Ścieżkę przecinał strumień. By iść dalej musiałam go przekroczyć, przejść po śliskich kamieniach, pokrytych porostami. Na drugim brzegu wił się padalec. Minęłam go i ruszyłam w głąb lasu. Cudownie, myślałam, całe moje życie zostało w tyle, w dole, teraz mogę zacząć od nowa, stać się kimś innym. Przyoblec nową skórę, a starą zrzucić jak wąż. Czemu nie? Moja przeszłość była jak czarno biały film bez napisów. Albo nawet czarno czarny. Chciałabym udawać, że mam amnezję, żeby nie musieć odpowiadać na pytania, udawać, że nic nie wiem.
Nuciłam piosenkę. Minęła mnie grupa turystów, z dużymi, przeładowanymi plecakami. Zgodnie ze zwyczajem przywitali się ze mną. Mieli czerwone, spocone twarze, mokre, przyklejone do czoła włosy.

Szłam przed siebie leśnym szlakiem. Niechcący wystraszyłam jelenia. Usłyszałam tylko szelest deptanych gałęzi i zobaczyłam jego masywne ciało, migające między drzewami. Spadł na mnie pająk. Miał taki żółty odwłok, był śliczny. Wędrowałam tak godzinę, aż znalazłam się na drodze. Stał tam złocisty chłopak i naprawiał łańcuch przy rowerze. Co jakiś czas odgarniał z czoła złociste włosy. Spytałam czy mogę mu pomóc. Powiedział, że da sobie radę. Po chwili już jechał przed siebie, a ja patrzyłam za nim. Skądś go znałam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd.
Gdy wracałam przez wioskę do domu spotkałam Antka, który był już wtedy mocno szalony. Opowiedział mi o swojej wizycie u papieża. I o tym, że dostał od papieża magiczny zegarek. Wyciągnął go nawet z kieszeni, żeby się pochwalić. Nie chciałam z nim rozmawiać, więc zbyłam go czymś i ruszyłam dalej. W malutkim kościółku odbywało się wieczorne nabożeństwo. Słyszałam śpiewy. Pod sklepem stało trzech pijaków, polewali tanie wino do plastikowych kubków.

-O, kiedy przyjechałaś? - odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Mateusza. Uścisnął mnie serdecznie.
-Wczoraj. Ale na chwilę tylko. - zmierzył mnie wzrokiem.
-Co dziś robisz? Może skoczymy na piwo?
-Jasne. - nie potrafiłam mu odmówić, w końcu był kiedyś, dawno dawno temu moim najlepszym przyjacielem. Tylko o czym będę z nim rozmawiać? Nie mam przeszłości, którą można by opowiedzieć.
W domu pachniało świeżym chlebem, macierzanką. Dom był spokojem. Ciszą. Schronieniem. Pomyślałam o filozofii Levinasa, o którym pisałam pracę magisterską. Domostwo daje człowiekowi schronienie przed żywiołami. Levinas i jego etyka... Gdyby każdy myślał jak Levinas świat byłby wspaniałym miejscem. No cóż. Pozostaje wzruszyć ramionami. Ubrałam krótką, czarną sukienkę i buciki na obcasie. Oglądałam się w dużym lustrze, byłam piękna. Moje ciało było zgrabne, nie za chude, zawsze byłam nieco zaokrąglona, kobieca. Duże piersi i szerokie biodra, kiedyś było to moją zmorą, chciałam się odchudzić, stać się płaska, bezkształtna. Kiedyś. Teraz podobała mi się moja kobiecość. Pomalowałam rzęsy i narysowałam czarną kreskę na powiece. Oceniłam swój wygląd na zadowalający i wyszłam zabierając jeszcze małą torebeczkę.

Usiedliśmy na zewnątrz, kupiliśmy po piwie. Za głową Mateusza migotały liście akacji. Można było z nich wróżyć, jak ktoś chciał. Mateusz opowiadał mi o swoim życiu. O tym jak o mało nie zabił starszej kobiety, jak handlował w akademiku ukraińskim alkoholem, jak uciekał przed policją, ale poślizgnął się na oblodzonej drodze, upadł i go złapali. I dostał mandat. O imprezach, na których wypił tyle, że ho ho, i rzygał, że ho ho. Że go skądś wyrzucili. Że do miejskiej fontanny wlał całą butelkę ludwika. Że poznał dziewczynę, ale nie chce z nią być, ale się z nią spotyka, bo nie wie jak jej to powiedzieć. Ja słuchałam tych opowieści, może nieco znudzona. I wtedy chłopak, którego spotkałam na wycieczce do lasu przysiadł się do nas. Okazało się, że są dobrymi przyjaciółmi. Że jeżdżą na rowerach po Bieszczadach i prowadzą wspólnie blog rowerowy, albo raczej fotoblog. Że jeżdżą też po innych miejscach. Właściwie to jeżdżą wszędzie na rowerach. Byli w Rumunii, byli tu i tam. Nie będą się chwalić, dadzą mi adres blogu, tam jest wszystko, dużo zdjęć, zabawne opisy. Drogą szła kobieta, niosła pod pachą czarną kurę. Kura gdakała głośno, wyrywała się.

Niebo było granatowe. Chłopcy zaproponowali, że odprowadzą mnie do domu. Mieszkałam właściwie pod lasem, bałam się sama tam iść w nocy. Zwłaszcza, że można się było natknąć na wilki, tak słyszałam. Złocisty chłopak nazywał się Ernest. Był przystojny, od razu wpadł mi w oko. Piękne, szaro – zielone oczy, apetyczne usta. Zaproponował, że zaprowadzi mnie do miejsca gdzie rośnie dziurawiec. Mieliśmy się tam wybrać następnego popołudnia. I nie mogłam się doczekać tej wyprawy. Było w nim coś przyjemnego, coś co sprawiało, że mogłabym się zakochać, tak od razu, już, bez żadnych zbędnych ceregieli.
-Rzadko tu przyjeżdżasz. - gdy szliśmy już w to obiecane miejsce próbował nawiązać ze mną rozmowę.
-Rzadko. - nad moim ramieniem przeleciała duża ważka. Ernest szedł przy mnie, był dużo wyższy niż ja, miał umięśnione łydki – od roweru, pomyślałam. Czy spodobałam się mu? Czemu zaproponował mi ten spacer?
-Ty pewnie też skoro tak sobie jeździsz tu i tam.
-Sam nie wiem. Ciągle jestem w ruchu, to można powiedzieć, że wszędzie jestem tylko chwilę. - ubrałam się w ładną sukienkę w kwiaty, czy po to, żeby mu się spodobać? Czy ja chciałam z nim flirtować? Było w nim coś pociągającego. Miał takie przenikliwe spojrzenie.
-Ja chyba tu zostanę na dłużej. Podoba mi się, kocham góry, kocham tą ciszę.
-Mówisz jak stara kobieta. - zarumieniłam się, nie było to miłe – To znaczy, w naszym wieku ludzie chcą żyć, bawić się, a nie zaszywać się w górach.
-Aha, czyli uważasz, że jestem jak staruszka? Dzięki, wiesz. - zirytowałam się.
-Mogę mówić do ciebie babciu? - najwyraźniej chciał mnie sprowokować. Zaśmiał się. - Nie gniewaj się, po prostu to niespotykane.
-Potrafię być żywiołowa i spontaniczna. To że chcę odrobiny spokoju nie oznacza, że jestem sześćdziesięciolatką!
-Dobrze, udowodnij to! - patrzył na mnie z góry tym swoim tajemniczym, przenikliwym wzrokiem. I co miałam zrobić? Zjeść surową rybę prosto z rzeki? Pobiegać na golasa? Naprawdę, miałam ograniczone możliwości oraz mało czasu na myślenie. Pocałowałam go. A on przycisnął mnie do siebie mocno. Całowaliśmy się gwałtownie i namiętnie, jego ręce głaskały moje plecy i miałam ochotę by głaskały całe moje ciało. Położyliśmy się na trawie. Pocałował mnie w szyję. Delikatnie ściągnął ramiączko mojej sukienki, obsypał mnie subtelnymi pocałunkami, jego usta muskały mnie jak płatki róży. Było to tak przyjemne, że nie zwracałam nawet uwagi na kłącza wbijające mi się w plecy. Dotknął ręką mojej piersi. Czułam, że robię się coraz bardziej wilgotna, że otwieram się coraz bardziej.
-Nie ruszać się! - obok nas stanął olbrzymi mężczyzna i celował do nas z myśliwskiej strzelby. Ernst powoli odsunął się ode mnie, dyskretnie poprawiłam ramiączko sukienki. Tak bardzo się bałam, serce podeszło mi do gardła. Olbrzymi mężczyzna celował w nas z myśliwskiej strzelby, miał ogromny brzuch, wylewający się ze spodni. Długą, rudą brodę. Ernest ostrożnie wziął mnie za rękę. Ogromny mężczyzna celował w nas z myśliwskiej strzelby!
-Wstawać! - miał małe oczka, mocno przekrwione. - Wstawać! - powtórzył i wskazał nam kierunek w którym mamy iść. Myślałam, że zwariuję. Nigdy w życiu się tak nie bałam. Ernest sprawiał wrażenie opanowanego. Ja miałam w głowie natłok myśli, które pewnie nawet nie trzymały się kupy, chaos, po prostu chaos. Przypomniało mi się jak byłam małym dzieckiem i bawiłam się z kuzynką. Nad brzegiem rzeki robiłyśmy magiczne mikstury z mięty.

Szliśmy w głąb lasu. Może godzinę? Może dwie? Straciłam całkowicie poczucie czasu. Mdliło mnie ze strachu. Chciałam położyć się i udawać martwą. Albo uciekać. W końcu doszliśmy do małego, drewnianego domku. Kazał nam wejść do środka. Znaleźliśmy się w dużym pokoju, pachnącym wilgocią, trawą. Pokój miał dwa okna i drugie, białe drzwi. Na jednej ze ścian był plakat z Sylwestrem Stallone w roli Rambo. Od razu zauważyliśmy postać siedzącą w fotelu. Kobieta, koło czterdziestki. Miała biała skórę jak mleko, gdzieniegdzie widać było błękitne sieci żyłek. Duże, czarne oczy obserwowały każdy nasz ruch. Ubrana była w białą suknie. Bałam się jej, było w niej coś przerażającego. W jej czarnych oczach była otchłań, coś niewyobrażalnego, wieczność. Mężczyzna ze strzelbą stał za nami. Czułam jego ciężki oddech.
-Wypuśćcie nas! - Ernest krzyknął. - O co wam chodzi?
-Właściwie to chodzi nam o nią. - kobieta wstała. Podeszła do szuflady, długimi, kościstymi palcami wygrzebała z niej szkatułkę. Otworzyła ją i zbliżyła się do mnie. Mdłości narosły.
-Weź to. - w szkatułce było serce. Niewielkie. Nieruchome.
-Nie chcę! - na samą myśl pojawiał się u mnie odruch wymiotny.
-Dajcie nam spokój. - Ernest patrzył na kobietę.
-Weź to. - powtórzyła. A ja nie miałam innego wyjścia. Wyciągnęłam zimny mięsień ze szkatułki. Miękki i zimny. - A teraz to zjedz. - kiwnęła przy tym głową. Mężczyzna przyłożył lufę do mojej skroni. Ugryzłam. Powoli przeżułam. Nie myślałam o niczym, jeden wielki chaos, chęć ucieczki. Jedna wielka paranoja. Gdy po sercu została już tylko wilgotna plama, kobieta zabrała szkatułkę.
-Dobrze. Teraz możecie wrócić.

Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. A o tym wydarzeniu nie mówiliśmy nigdy. To się nie zdarzyło. W pewnym momencie zaczęło mi się wydawać, że był to tylko chory sen. Ernest wyjechał na kolejną rowerową wyprawę, tym razem celem było Nordkapp. Ze mną działo się coś dziwnego, coś co ciężko oblec w słowa. Było to jakieś uwolnienie, nowa siła. Przeszłość przestała istnieć. Nie rzucała już na moje teraz krwawego cienia. Byłam czysta.
Gdy w końcu Ernest wrócił znowu się spotkaliśmy. Poszliśmy na spacer. Wieczorem wspięliśmy się na dach stacji PKP i patrzyliśmy w rozgwieżdżone niebo. Pocałował mnie, miał słodkie, ciepłe usta. Dotykał mnie po całym ciele. I kochaliśmy się, skryci przez ciemność nocy. I byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi.


Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Natasza_Dz · dnia 12.09.2010 10:10 · Czytań: 633 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
Elwira dnia 12.09.2010 14:07
Na początku bardzo ładne obrazy poetyckie. Widziałam tę łąkę, czułam jej zapach, ciepło. Późniejsze spotkania już mniej pociągające, chociaż z kolei posunęłaś troszkę akcję do przodu. Zapachniało zwyczajnością. Obraz zjadanego serca mnie obrzydził i pozostało pytanie po co? Czy miał to być ten moment przemiany bohaterki? Wolę jeśli jest to proces, a nie kanibalistyczne wydarzenie.

Styl masz niezły, chociaż w kilku miejscach zabrzmiało trochę sztucznie, na przykład: dotykał mnie po całym ciele. To wygląda, jakby ona i jej ciało były autonomiczne, a tak nie jest. Zauważyłam też początki ciekawej zabawy stylem, ale nie pociągnęłaś jej przez cały tekst. A szkoda, mogłoby być ciekawie.
Pozdrawiam.
melchior dnia 12.09.2010 21:43
myślę że moment ze zjadanym sercem nie był potrzebny , radził bym pomyśleć nad alternatywą, reszta obiecująca .pozdrawiam
Natasza_Dz dnia 13.09.2010 22:36
Dziękuje za przeczytanie i miłe komentarze :) zastanawiałam się nad tym momentem z sercem i może faktycznie usunę i zmienię. Miało być tak jakby symbolicznie.
Pozdrawiam
Natasza_Dz dnia 13.09.2010 22:36
Dziękuje za przeczytanie i miłe komentarze :) zastanawiałam się nad tym momentem z sercem i może faktycznie usunę i zmienię. Miało być tak jakby symbolicznie.
Pozdrawiam
JaneE dnia 15.09.2010 11:33 Ocena: Bardzo dobre
Masz intrygujący styl. Bawisz się zdaniami, wplatasz z pozoru niepasujące słowa, zmieniasz szyk.
Podoba mi się :)
Historia ładnie poprowadzona, faktycznie trochę zgrzyta ten fragment z sercem, ale reszta bez zarzutu.

Pozdrawiam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty