Telefon - MANDRIK
Proza » Miniatura » Telefon
A A A

Szybkim krokiem przeszła przez cały pokój zerkając uważnie w duże lustro. Strzepnęła niewidoczny pyłek ukrywający się na ramionach i poniżej kolan, potem jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie , oceniając z uwagą delikatny makijaż. Poszperała w torbie sprawdzając zawartość, chwyciła z wieszaka cienki płaszcz i zdecydowanie ruszyła wzdłuż korytarza, nacisnęła majacząca w półmroku mosiężną klamkę, przekroczyła próg, odwróciła się przyciągając drzwi do siebie i przekręciła klucz dwa razy. Dla sprawdzenia szarpnęła klamką jeszcze raz, klucz wrzuciła do wszystko-mieszczącej torebki i ruszyła przed siebie skacząc po kilka stopni schodów, by zatrzymać się nagle na półpiętrze.
- Dzień dobry – zawołała kiwnąwszy głową w kierunku otyłej i mocno wiekowej kobiety, opartej na drewnianej lasce.
- Dzień dobry, kochanie – odpowiedziała zagadnięta dysząc ciężko, ale z uśmiechem, trzymując kurczowo wytartą poręcz.
- Wychodzisz, a ja do ciebie – dodała z lekkim przekąsem.
- Pani do mnie? – ze zdziwieniem podniosła czarne brwi.
- Do ciebie Emilko, do ciebie – kobieta westchnęła jeszcze mocniej niż dotychczas – Ty jesteś młoda i nie masz czasu dla starej kobiety.
- Pani Aniu - Emilka powiedziała zaskoczona. – Jak można tak myśleć?
- Spieszysz się, biegniesz zapewne do kawalera, a ja cię zatrzymuję – starsza kobieta stuknęła końcem laski w drewnianą podłogę półpiętra, co wywołało biegające po ścianach dudniące echo. – Najlepiej, tym razem wrócę do siebie, a jak będziesz miała czas, to pogadamy.
- Proszę chociaż zdradzić o co chodzi – Emilka zaproponowała, nerwowo zerkając na zegarek. – Jeżeli nie jest to sprawa bardzo ważna, zdążymy porozmawiać jak wrócę. Dobrze, pani Aniu?
- Dobrze, dobrze dziecko – kobieta sapnęła ciężko – chociaż, czasami można nie zdążyć – dodała już poważniej. - Jak byłam młoda, też myślałam, że zawsze jest czas na rozmowę z kimś starszym, ale nie wiedziałam, że czas mija szybciej niż nadzieja.

- Jednak poproszę cię o coś – dodała podnosząc wzrok w kierunku dziewczyny, przestępującej nerwowo z nogi na nogę. - Dawałaś mi kiedyś taki dobry środek przeciwbólowy, więc jeżeli byś mogła, tę samą tabletkę, bo głowa mi pęka.
- Pamiętam, pani Aniu – Emilka rozpoczęła szybkie przeszukiwanie własnej torebki.
– Tabletki powinny tu gdzieś być – mruknęła trochę zła, zerkając na zegarek – Chyba zostawiłam je w mieszkaniu – dokończyła łamiącym się głosem.
- Nie przejmuj się Emilko – starsza pani ruszyła w kierunku schodów – Wrócę do siebie, tak będzie najlepiej. Nie będę już zawracać ci głowy. Stare kobiety są po prostu nudne.
- Pani Aniu – dziewczyna złapała ją za rękę. – Zaraz przyniosę, mam czas – powiedziała przytłumionym głosem – Mam dużo czasu. Przyniosę, proszę zaczekać.
Wbiegła na piętro, skacząc po kilka schodów. Zatrzymała się dopiero przy drzwiach, wykopała z torebki klucz i przekręciła zamek.
Przeleciała korytarz zerkając na półki przy lustrze, potem na stolik przy drzwiach i wreszcie zauważyła żółte pudełko, wciśnięte pod stertę gazet.
Zadzwonił telefon.
Przekopała torbę nerwowo, złapała komórkę i nacisnęła zielony przycisk.
-- Słucham, Emilka – powiedziała podtrzymując aparat brodą i podniesionym ramieniem. Wolną ręką sięgnęła po pudełko z tabletkami z pod gazet. - Robert to ty?
Twarz rozjaśnił uśmiech i poczuła falujące ciepło toczące się od ucha po czubek palca u nogi.
- Gdzie jesteś, kochany? – zapytała czując własne drżenie głosu.
Podeszła do lustra, popatrzyła na lekko podkręcone, prawie czarne włosy dotykające obudowy telefonu. Słuchała uważnie zerkając na swoje odbicie.
- Oczywiście, czekam na ciebie – powiedziała zbliżając usta do mikrofonu komórki - Dobrze wiesz, że tęsknię za tobą i czekam na każde spotkanie.

Westchnęła, kiedy połączenie zostało przerwane, przysunęła telefon do ust i pocałowała, lekko dotykając aparat ustami.
Znowu spojrzała w lustro, obciągnęła za krótką koszulkę wyraźnie odsłaniającą opalony brzuch, jeszcze raz zerknęła na zaciśnięty w dłoni telefon i ruszyła korytarzem w kierunku wyjścia.
Nacisnęła majacząca w półmroku mosiężną klamkę, przekroczyła próg, odwróciła się i przyciągając drzwi do siebie przekręciła klucz dwa razy. Dla sprawdzenia szarpnęła drzwiami, klucz wrzuciła do wszystko-mieszczącej torebki i ruszyła przed siebie skacząc po kilka stopni schodów, by zatrzymać się nagle na półpiętrze.
-Tabletki – szepnęła – zostały na stole.
Spojrzała przez ramię w kierunku biegnących w dół schodów, potem w górę, na klatce panowała zupełna cisza.
- Pani Aniu – szepnęła przed siebie, błagalnym głosem – Ja już nie mam czasu. - Może głowa przestała boleć? – Pytanie zadała w półmrok korytarza z nadzieją nie otrzymania odpowiedzi.
– Na pewno przestała, więc już idę - powiedziała pewniej i ruszyła w dół, po stromych schodach.
Ciężkie drzwi, skrzypiąc pod naporem wyciągniętej ręki, rozwarły się na rozgrzane powietrze i szum żyjącego miasta. Posłusznie wciągnęła do płuc wilgotny zapach mieszanki spalin, potu, perfum, głosów i świergotu przestraszonych ptaków, by po chwili wahania ruszając przed siebie, stać się udziałowcem rozpędzonego życia.
Szła zdecydowanym krokiem, zerkając czasem na dłoń zaciskającą telefon. Kątem oka zauważała mijających ją mężczyzn, lubiła omiatanie wzrokiem naciągniętej koszulki, ślizgających się oczu po odsłoniętym fragmencie jej opalonego brzucha. Niebo grzało rozpromienionym słońcem niosąc delikatne podmuchy, które czesząc nieśmiało jej grzywkę najwyraźniej zabawiały się kiwającymi kosmykami.

Podniosła głowę i zza przymrużonych powiek, dostrzegła przechodzącą przez ulicę kobietę. Rozpędzone samochody zasłaniały ją i odsłaniały, mimo to można było zauważyć, jak postawiła stopy na przeciwległym chodniku.
- Mama? – zawołała w kierunku znikającej w tłumie. Mówiąc to zatrzymała się tak nagle, że idący tuż za nią uderzy ją z impetem.
- Niech pani postara się włączać światła stopu – zauważył rozcierając własne ramię.
- Przepraszam – Emilka mruknęła na odczepnego wyciągając głowę w kierunku, gdzie przed chwilą zniknęła nieznajoma. Szukała jej biegając wzrokiem po okoliczych postaciach, próbowała wyłowić słuchem znajomy stukot kroków z pomiędzy kłębiącego się szumu miasta.

Zadzwonił telefon i poczuła wibrację w zaciśniętej dłoni.
- Słucham – powiedziała przysuwając telefon blisko ucha. - Tak to ja. Dzisiaj mam wolne. – Ostatnie zdanie podkreśliła stanowczo.
Śpieszący się przechodnie omijali ją w ostatniej chwili, starając się uniknąć potrąceń. Nie zwracała na to uwagi przyciskając aparat do ucha.
- Nie mogę dzisiaj przyjść do pracy, bo umówiłam się i nie mogę nic odwołać. Po za tym mam wolne.
Rozmawiała nie przestając obserwować przeciwległego chodnika. Cała uwagę skierowała na poszukiwanie postaci, która zniknęła tam przed chwilą.
- O Jezu.. – jęknęła ciężko – rozumiem, że mam niepowtarzalną szansę, ale akurat dzisiaj nie chcę z niej skorzystać .
Zaczęła chodzić w miejscu przechylając głowę raz na lewo, raz na prawo nie odrywając telefonu od ucha. Przechodnie omijali ją, patrząc ze zdziwieniem, jak kręciła się w kółko machając wolna ręką.
- Rozumiem, ale jestem umówiona i nie mogę tego odwołać. - Podeszła kilka kroków i wtedy zauważyła kobietę, która niedawno zniknęła między przechodniami. Tym razem widziała bardzo wyraźnie pochylone plecy i opuszczoną rękę z kiwającą się torebką.
- Mama? – zawołała podnosząc wysoko głowę.
Idąca kobieta stanęła i wydawało się, że nasłuchuje.
- Mama? – powtórzyła nie zważając na głos z telefonu. - To nie do pana i zadzwonię jutro – ostatnie słowa skierowała do mikrofonu, zbliżając usta jak najbliżej – Właśnie przyjechała moja mama, więc dzisiaj nie mogę – dodała szybko naciskając klawisz z czerwoną słuchawką.
- Mama? – nie była pewna, jeszcze nie widziała twarzy i kobieta była za daleko.

Trzymając telefon w zaciśniętej dłoni ruszyła w kierunku ruchliwej ulicy, po której samochody mijały się pędząc z naprzeciwka, ze szczególnym warkotem.
Tamta kobieta ruszyła przed siebie, nie oglądając się.
Znowu widać było jej pochylone plecy i dyndającą torebkę trzymaną w zwisającej dłoni.

Emilka podbiegła do krawędzi jezdni i kręcąc głowa raz w lewo raz w prawo próbowała wypatrzeć lukę umożliwiającą pokonanie potoku pędzących pojazdów i przedostanie się w ten sposób na drugą stronę ulicy. Wyciągała szyję obserwując odchodzącą kobietę i nagle podjęła szaloną decyzję. Unosząc rękę z trzymanym w dłoni telefonem wykonała zdecydowany skok między jadące pojazdy. Nie zwracając uwagi na pisk hamulców, kilka niecenzuralnych okrzyków i gwizdek policjanta, ruszyła za co raz bardziej oddalająca się nieznajomą kobietą. Biegła podnosząc rękę najwyżej jak mogła lawirując między zatrzymującymi się pojazdami w kierunku przeciwległego chodnika.

Zadzwonił telefon.
- Halo, słucham – powiedziała do mikrofonu.
Kręciła głową w lewo i w prawo starając się nie zderzyć z samochodami.
– To ty kochanie? – zapytała i zaraz poczuła to wspaniałe ciepło. – Nie mogę teraz rozmawiać – krzyknęła wskakując na chodnik. - Tak, będę wieczorem. Teraz nie mogę. – Szła już spokojniej, ale nadal wypatrywała kobietę. - Mówiłeś, że przyjedziesz na cały dzień. Nie masz czasu? – Zatrzymała się trochę zła i kiedy spojrzała przed siebie, znowu zobaczyła plecy oddalającej się kobiety. - Jest – zawołała - nie mogę teraz, bo przyjechała do mnie mama – powiedziała do słuchawki, ale głos w telefonie zabrzmiał z powątpiewaniem. - Tak, moja mama. Zwykle, każdy ma mamę i ja też. Właśnie przyjechała do mnie. Zadzwonię wieczorem. – Zdecydowanie nacisnęła przycisk z czerwoną słuchawką i natychmiast ruszyła biegiem rozglądając się nerwowo.
Mijali ją przechodnie, niektórzy ze zdziwieniem zauważali roziskrzone oczy szukające nerwowo kogoś w śpieszącym tłumie, na niektórych twarzach pojawiała się ciekawość, na innych zaś widoczna chęć pomocy.
Przyśpieszyła znacznie omijając idących wolniej, podskoczyła nawet kilka razy, by zerknąć nad głowami idących.

- Napijesz się kawy, czy herbaty? – zapytała wygładzając dłonią, rozłożoną serwetkę.
- Poproszę o kawę – odpowiedziała spoglądając na twarz tak dawno nie oglądaną. Było na niej więcej zmarszczek niż pamiętała.
- Pracujesz jeszcze?
- Oczywiście, kochanie – zapytana wzruszyła ramionami. – A co bym robiła cały dzień w domu?
- Rozmawiała z mężem – uśmiechnęła się – Chyba nie masz go dosyć?
– Nie mam, chociaż często się kłócimy. Mimo wszystko łączy nas małżeństwo – powiedziała stukając palcem o szybę na blacie stolika.
- Oczywiście, pijesz do mnie? – Chrząknęła po ostatnich słowach najbardziej znacząco, jak umiała. – I zapewne masz na myśli Roberta. Wiem, że go nie znosisz.
- A co to za przyszłość z żonatym mężczyzną? – usiadła wygodniej o wąskim krześle – Czy wiesz co będzie jutro? Czy możesz na niego liczyć? –
- Robert mnie kocha i przyjdzie dzień, że zostawi żonę i wtedy staniemy się małżeństwem. Myślę, że będziesz zadowolona – powiedziała to głosem zdecydowanym nie patrząc na jej twarz.
Nie poczuła aprobaty, spojrzała więc na kelnerkę, która przechodziła właśnie między stolikami unosząc wysoko srebrzystą tacę z dzwoniącymi filiżankami. Rozmowa nie kleiła się, zdania padały przypadkowe, pojawiały się skrywane pretensje pozbawione intymności przez natarczywy szum miasta, połączony ze stukotem kroków przechodniów wkradających się pomiędzy ich problemy.

- Starałam się zawsze szukać kontaktu z tobą, ale było to trudne, bo często nie chciałaś. – Szła wolno spoglądając na twarze przechodniów, mówiąc głosem poważnym, ale niezbyt głośnym, na tyle by być zrozumianą. – Nie potrafiłam nigdy odżałować, że nie chciałaś uczyć się muzyki.
- Nie miałam zdolności, ani ochoty – odpowiedziała stanowczo – szczególnie nienawidziłam skrzypiec.
- Ojciec marzył, że będziesz koncertować na scenach świata.
Przymknęła oczy podnosząc twarz w kierunku nieba.
– Wielkie sceny i pieniądze czekały na ciebie, ale ty wolałaś szukać szczęścia w pracy fotomodelki. Powiem ci szczerze, nawet się za ciebie trochę wstydzę.
- Ty zawsze się mnie wstydziłaś. Jak byłam mała, a ty jeszcze bardzo młoda i już pracująca, zostawiałaś mnie babci, bo nie chciałaś pokazywać się z dzieckiem. A jak byłam starsza, kazałaś mi mówić do siebie po imieniu, a nie mamo, co by cię postarzało – powiedziała to z lekkim uśmiechem wchodząc na szerokie stopnie prowadzące na taras.

- Nie byłaś łatwym dzieckiem – przeszła w kierunku metalowych schodków, prowadzących na szczyt trampoliny i rozpoczęła wspinaczkę, trzymając się kurczowo zardzewiałych szczebelków. Zerkając w dół, ku siedzącej na obrzeżu basenu, wspięła się na sam szczyt, a tam głosy docierały już bardzo wyraźnie.
- Tata zawsze chciał, bym była taka jak on, dlatego że nie mieliście syna – powiedziała zanurzając stopę w chłodnej wodzie, której dotknięcie wywołało zmarszczki, rozbiegające się, we wszystkich, możliwych kierunkach.
W odbiciu zobaczyła stojącą na szczycie trampoliny kobietę chudą z pofałdowaną skórą, poruszaną co chwilę odbiciem w lustrzanej wodzie, dzięki lekkiej bryzie wywołanej podmuchami ruchów zachodzącego słońca.
- Ojciec starał się, ale mu nie wyszło – odpowiedziała.
- Miałam być taka, jak on ? – zapytała zaczepnie.
- Chciał, byś pracowała w orkiestrze – powiedziała to i rozłożyła ręce szeroko, jak najszerzej mogła, stąpając wolno w kierunku zakończenia trampoliny, aby zatrzymać się na samym brzegu z wygiętymi palcami stóp dopasowanymi do krawędzi.
- I tak jak on, spędziła bym całe życie w kanale? Cha, cha! - zaśmiała się złośliwie.

W tym momencie kobieta wyskoczyła w powietrze, kilka obrotów i skierowała się w kierunku lustra wody.
- Szkoda, że nawet nie potrafiłaś uszanować instrumentu - powiedziała przelatując obok – rozbiły się spadając z haczyka na podłogę. To tak jak całe twoje życie – dodała uderzając głową w taflę wody co wywołało rozbryzgi we wszystkie strony świata.
- Ojej, zamoczysz mi włosy – zawołała biegnąc w kierunku stolika z parasolem - Usiądźmy tutaj, może nas osłoni od tego, nagłego deszczu .
Niebo, rzeczywiście zaciągnęło i wraz z porywami chłodnego wiatru pojawił się drobny opad.
- Proszę o kawę – zawołała w kierunku kelnerki .
- Już podaję – odpowiedziała młoda dziewczyna lawirując między stolikami. Po chwili zjawiła się z zamówieniem.
Kiedy kelnerka odeszła, zapytała mieszając czarny płyn - Nie jest ci chłodno?
- Nie, zupełnie ciepło – odpowiedziała.
- Z gołym pępkiem, czy zima, czy lato? Załatwisz sobie pęcherz i nerki – nie dawała za wygraną podnosząc filiżankę do ust – Chociaż wiem, że wszystko wiesz lepiej.
Zadzwonił telefon.
- To ty? – zapytała i zaraz spojrzała przepraszająco – Wybacz, to Robert-
- Znowu on? – mruknęła – nie może pobyć z żoną?
- Nie mów tak – odpowiedziała ze złością, przykrywając dłonią mikrofon telefonu . – On mnie kocha – dodała i odsunęła dłoń – Nie mogę teraz, mówiłam ci. Dzisiaj nie mogę. Przyjedź za tydzień – powiedziała z żalem w głosie.
- Dlaczego nie można normalnie jak ludzie, tylko w ukryciu i przypadkowo? – nie dawała za wygraną. - Nie chciałaś się uczyć muzyki, ojciec biegał za tobą, aż w końcu urwały się z haczykaskrzypce i wszystko się skończyło.
- Przestań, daj mi porozmawiać – znowu przysłoniła mikrofon telefonu – Przestań mówić o tych skrzypcach.
- Nie mogę przestać, bo zmarnowałaś sobie życie – kontynuowała – popękało, jak ten instrument, prezent od twojego wuja. Jak mogłaś tak o niego nie dbać. Boże, a tak sobie marzyliśmy.
- Błagam cię – poprosiła nie zdejmując dłoni z telefonu – nie chcę słyszeć, o tych skrzypcach. Chcę porozmawiać z Robertem .
- Skrzypce upadły, jak ty – szepnęła.
- Nie spadły – krzyknęła prawie – Ja je rozbiłam, bo ich nienawidziłam!
- Co ty pleciesz dziewczyno? – wstała uderzając pięścią w stół - Zniszczyłaś, ten piękny prezent od wuja, rozbiłaś go z premedytacją?
- Tak, zniszczyłam te ohydne skrzypce! – także wstała zakrywając mikrofon. - Chwileczkę, Robert! – Krzyknęła odsłaniając na chwilę – Jeszcze chwilkę ! – Dalsze słowa skierowała przed siebie – Rozbiłam te skrzypce, po tym jak wujek wsadził mi rękę pod spódnicę. Rozbiłam na jego głowie!

Przez moment zaległa cisza.
Kelnerka biegająca w oddali zdawała się nie słyszeć padających słów.
- Kłamiesz ! - matka szepnęła chwytając torebkę – Ty zawsze byłaś małą żmiją i bawiło cię okłamywanie i ojca i mnie.
- Nie kłamię! Dobierał się do mnie kilka razy, ale w końcu nie wytrzymałam – powiedziała już spokojniej i spojrzała na telefon. Zapomniała zasłonić mikrofonu, chociaż w słuchawce panowała cisza.
- Halo, Robert – zawołała w kierunku aparatu – odezwij się – prosiła mikrofon. – Nie zostawiaj mnie. Przepraszam za to co słyszałeś. Robert! Kiedy przyjedziesz?
Cisza nie zamierzała odpowiedzieć.

Zerknęła dookoła niespokojnie, siedziała sama, a na stoliku stała filiżanka z niedopitą kawą. W uszach brzmiały ostatnio wypowiedziane słowa.
- Gdzie jesteś? – zapytała szeptem rozglądając się uważnie. W ogródku kawiarnianym było cicho i pusto, posadzka lśniła od niedawnego deszczu, odbijając zapalane kolejno światła latarń przeciw komarom.
Wstała poszukując w torbie portmonetki.
- Już zapłacone – odezwała się kelnerka, wycierając stolik obok.
- Kto zapłacił? – zapytała zaskoczona. Włożyła na ramiona płaszcz czując lekki chłód.
- Pani zapłaciła – odpowiedziała kelnerka nie przerywając sprzątania.
- Ja? – zrobiła dwa kroki i zatrzymała się. – Kiedy?
- Przed chwilą – kelnerka wzruszyła ramionami i szybkim krokiem udała się w stronę zaplecza restauracji. Zaległa cisza bardzo bogata w bzykanie komarów.
Emilka ruszyła wolno w kierunku szumiącego miasta. Mijała gęste drzewa nadzwyczaj zielonego parku, szła trzymając w jednej garści telefon, a drugą dłonią zaciskała przy szyi narzucony płaszcz.

Ciężkie drzwi skrzypiąc pod naporem wyciągniętej ręki rozwarły się i przywitało ją stęchłe wnętrze klatki schodowej. Wciągnęła do płuc wilgotny zapach schodów, potu, perfum i głosów, dobiegających zza pozamykanych drzwi.
- Dzień dobry – zawołała kiwnąwszy głową w kierunku otyłej, mocno wiekowej kobiety, opartej na drewnianej lasce.
- Dzień dobry, kochanie – odpowiedziała zagadnięta dysząc ciężko ale z uśmiechem, trzymując kurczowo wytartą poręcz.- Wychodzisz, a ja do ciebie – dodała z lekkim przekąsem.
- Pani do mnie? – ze zdziwieniem podniosła czarne brwi.
- Do ciebie Emilko, do ciebie – kobieta westchnęła jeszcze mocniej niż dotychczas – Ty jesteś młoda i nie masz czasu dla starej kobiety.
- Pani Aniu - Emilka wydawała się jeszcze bardziej zaskoczona. – Jak można tak myśleć?
- Dawałaś mi kiedyś taki dobry środek przeciwbólowy, więc jeżeli byś mogła, daj mi tabletkę, bo głowa mi pęka, Emilko.
- Pamiętam, pani Aniu – Emilka rozpoczęła przeszukiwanie własnej torebki. – Tabletki powinny tu gdzieś być – mruknęła trochę zła, zerkając na zegarek – Chyba zostawiłam je w mieszkaniu – dokończyła łamiącym się głosem.
- Nie przejmuj się Emilko – starsza pani ruszyła w kierunku schodów – Wrócę do siebie, tak będzie najlepiej. Nie będę już zawracać ci głowy. Stare kobiety są po prostu nudne - dodała wzdychając.
- Pani Aniu – dziewczyna złapała ją za rękę. – Zaraz przyniosę, mam czas – powiedziała to przytłumionym głosem – Mam dużo czasu. Przyniosę. Proszę zaczekać! – Wbiegła na piętro, pokonując po kilka schodów. Zatrzymała się dopiero przy drzwiach, przekopała torebkę, znalazła klucz i przekręciła zamek.
Przebiegła przez korytarz zerkając na półkę przy lustrze, potem na stolik przy drzwiach i wreszcie zauważyła żółte pudełko wciśnięte pod kilka gazet.
Zadzwonił telefon.
Przekopała torbę nerwowo, złapała komórkę i nacisnęła zielony prostokącik.
- Tata? – powiedziała zaskoczona.
- Tak Emilko, to ja córeczko – usłyszała głos w słuchawce – miałem do ciebie dzwonić wcześniej, ale nie chciałem cię martwić.
- Co się stało? – czuła niemiłe dreszcze między czubkiem głowy, a palcami nóg – Dawno nie dzwoniłeś .
- Wczoraj umarła mamusia. Tak mi przykro, Emilko.






K O N I E C
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MANDRIK · dnia 21.09.2010 09:08 · Czytań: 1061 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 20
Komentarze
Usunięty dnia 21.09.2010 13:40
Cytat:
Szybkim krokiem przeszła przez cały pokój zerkając uważnie w duże lustro. (...) klucz wrzuciła do wszystko-mieszczącej torebki

Wiesz, ja bym to wszystko zapisała jako "Wyszła z mieszkania", bo totalnie nie widzę sensu w takim rozwlekaniu czegoś, co jest nieistotne.

Cytat:
- Do ciebie Emilko, do ciebie – kobieta westchnęła jeszcze mocniej niż dotychczas – Ty jesteś młoda i nie masz czasu dla starej kobiety –

I w tym momencie widzę, że nie czytasz komentarzy, albo olewasz to, co ludzie w nich piszą, wiec dalsze komentowanie sobie odpuszczam. :)
MANDRIK dnia 22.09.2010 00:59
Usunięty dnia 22.09.2010 08:14
Ale wiesz, jak dostajesz jakieś porady, a następne opowiadanie wrzucasz z tymi samymi błędami, to ja nie widzę w tym najmniejszego sensu.
MANDRIK dnia 22.09.2010 20:19
Almari dnia 26.09.2010 21:19
Musiałam was pokasować, bo zrobił się offtop. :) Oke jak tak ładnie ktoś prosi to należy mu pomóc. Taki użytkownik, który łaknie krytyki jest jak balsam na naszą zmęczoną duszę. ;)

Pozdrawiam i proszę więcej nie offtopować.
Usunięty dnia 26.09.2010 21:24
Mandrik, to zrobimy tak: jak tylko wyczyścisz ten tekst z myślników na końcach dialogów (i wszystkie przyszłe też), to dostaniesz bardzo ładny i rzeczowy komentarz :)
MANDRIK dnia 27.09.2010 23:08
Poprawiłem, ale nie otrzymałem.
Kłamczucha.
Usunięty dnia 27.09.2010 23:10
Pod tekstem masz przycisk "edytuj". Możesz zastąpić tekst już poprawionym albo poprawiać na tym, który Ci wyskoczy. Powodzenia :)
MANDRIK dnia 28.09.2010 19:59
:pB):D:@
MANDRIK dnia 29.09.2010 21:23
Usunięty dnia 29.09.2010 21:27
A czego ma ta pomoc techniczna dotyczyć? Najlepiej napisać pw do któregoś z administratorów z opisaniem/przedstawieniem problemu ;)
MANDRIK dnia 01.10.2010 20:22
MANDRIK dnia 01.10.2010 20:26
Wiktor Orzel dnia 05.10.2010 07:43
Kodowanie zastosowane na portalu jest uniwersalne, i ewentualne problemy z wyświetlanie polskich znaków to tylko i wyłącznie wina źle ustawionego kodowania w przeglądarce.

Pozdrawiam.
MANDRIK dnia 06.10.2010 23:07
.
MANDRIK dnia 07.10.2010 01:49
MANDRIK dnia 07.10.2010 01:52
.
MANDRIK dnia 07.10.2010 02:13
Usunięty dnia 07.10.2010 08:23
Chyba jednak tych myślników nie wyczyściłeś... A na pewno nie wszystkie.
MANDRIK dnia 07.10.2010 20:54
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty