Izolda,
Dla mnie kobieta ma być kobietą, bo z niepokojem przyglądam się tym, które kobiecości się boją.
Z mojego punktu widzenia to raczej kobieta, która wynika z tekstu/z słów wygląda tak, jakby się bała, że jeśli nie przerysuje własnej kobiecości, to kobiecego w niej ktoś nie zauważy.
Sama dostrzegam inne zagrożenie, obserwując odwrócenie ról płciowych, które postępuje w coraz szybszym tempie.
Dla mnie odwrócenie ról = zagrożenie, tylko i wyłącznie wtedy, jeżeli nie ma związku z chęciami człowieka. Czyli, jeśli kobieta przejmuje męską rolę, np. pod presją społeczną: uważa, że "musi", bo tak wypada w dzisiejszych czasach lub "męskość" wymusza na niej partner, który akurat lubi ostre i profesjonalne, i ma gdzieś, że trafił na kobietę, której bliższe są inne modele. Tak samo z mężczyzną, który, wbrew własnym cechom i pragnieniom, przejmuje role kobiece, z ciśnienia społecznego (chce być trendy w środowisku, które "kocha partnerstwo" czy co tam kocha) lub z innych przymusów czy strachów.
Natomiast, kiedy tak kobieta, jak mężczyzna zamieniają się rolami z własnego wyboru, chęci, to nie widzę w tym
zagrożenia, tylko właśnie - wolny wybór, do którego mają wg mnie prawo.
Opisuję różne kobiety i wyposażam je w cechy, kompletnie nie drżąc i nie bojąc się, że czegoś kobiecie współczesnej nie wypada.
Między innymi z tego, co wyżej, może wynika, że nie miałam (mówiąc o przezmysłowieniu) na myśli "wypadania" czy "niewypadania", lecz jedynie dążenie do względnej równowagi, harmonii rozmaitych aspektów osobowości, tak żeby "kobiecość" nie rozrastała się do jakichś rozmiarów monstrualnej niewinności i nie przytłaczała pozostałych przestrzeni wewnętrznych.
Rzecz jasna, to każdego prywatna sprawa, czy wybiera harmonię z umiarkowania czy daje przewagę jakiejś jednej właściwości. To ja po prostu wolę zmierzanie do zachowania proporcji. I o tym mówiłam. Rozumiem jednak, że ktoś może woleć inaczej niż ja.
o wiele bardziej niż próby wbicia szpili, nie bardzo wiem za co (do których się odnosisz, chyba, że źle zrozumiałam).
Heh, zabawnie odwróciła się sytuacja w zestawieniu z komentami pod
Gradientem nieba Cecerona. Jeśli chodzi o moje intencje, w mojej opinii pod Twoim tekstem miało być bez żadnych szpil
Po ślepiach. Ano rąbnęło. Kontrast mnie uderzył, między stylistyką kobiecości, a tym (dla mnie, oczywiście, bo nie wiem, jak jest w ogóle) nagłym wtrętem/łupnięciem służbowego żargonu.
Propozycje: np. jak u Miladory *zaspokajasz - wtedy będzie standardowy związek gramatyczny. A poza "zaspokajasz", to może być różnie, w zależności od potrzeb
tekstu i jego bohaterki.
Np.
Dlaczego nie widzisz mojej najważniejszej potrzeby?
Dlaczego nie nakarmisz mojej najważniejszej potrzeby?
Dlaczego nie ugasisz mojej najważniejszej potrzeby?
Dlaczego nie uciszysz mojej najważniejszej potrzeby?
Dlaczego nie ukoisz mojej najważniejszej potrzeby?
Dlaczego nie uśpisz mojej najważniejszej potrzeby?
Dlaczego nie ukołyszesz mojej najważniejszej potrzeby?
Dlaczego nie uspokoisz mojej najważniejszej potrzeby?
Dlaczego nie troszczysz się o moją najważniejszą potrzebę?
Dlaczego nie dbasz o moją najważniejszą potrzebę?
Dlaczego nie pielęgnujesz mojej najważniejszej potrzeby?
itd. itd.
Nie wiem, jaki precyzyjnie cel przyświecał temu "zabezpieczasz". Między innymi zresztą dlatego mi się słowo nie podoba. Wolę określenia bardziej precyzyjne.
Dobrego, Izolda.