Widmo - Izolda
Proza » Miniatura » Widmo
A A A
Było jeszcze ciemno, a Marta już mijała drewnianą budkę, w której sprzedają bilety wstępu na szlak. O tej porze chatynka stała pusta. Dziewczyna uszła niewiele, gdy zaczęło powoli się rozwidniać. Chłód poranka przeszywał ją aż do kości, nie zważając na niego, skupiała się na swoich krokach i szumie wody płynącej wzdłuż drogi, którą przemierzała. Na spróchniałym mostku przywitało Martę słońce. Przez chwilę wrzucała kamyki do górskiego, rwącego potoku i obserwowała, jak światło słoneczne, wyłaniające się znad grani, rzuca refleksy na wodę. Opuszczając mostek, kilkakrotnie obejrzała się za siebie. Przez chwilę dreptała bardzo wolno, powłócząc nogami, aż nagle coś, co zaświtało w jej głowie, kazało przyspieszyć kroku. Ruszyła zbyt szybko, nie patrząc pod nogi, potykając się o wielki, wystający kamień. Upadek okazał się groźny. Ze stłuczonego kolana ciekła krew, a obdarte z naskórka dłonie piekły. Wytarła chusteczką żwir, który wbił się w skaleczone ręce, i zbagatelizowała bolące kolano. Nie zwolniła, jedynie baczniej obserwowała, gdzie stawia stopy. Plama na spodniach była coraz większa, ale dzielna uznała, że prędzej czy później rana przyschnie. Pozostałą część doliny pokonała, od czasu do czasu śliniąc szczypiące dłonie. Pod nosem śpiewała:

Na parapecie wsparta,
siedzi w niebieskiej sukni,
nazywa się na pewno,
na pewno Marta
lub może jeszcze smutniej...*


Następny odcinek szlaku był gęsto zarośnięty kosodrzewiną, mimo to wznoszące się coraz wyżej słońce, zaczynało razić w oczy. Kiedy jedna z gałązek musnęła ją po szyi, wykrzywiła twarz w grymasie, ale nie zatrzymała żadnej z następnych, atakujących ją igieł. Wprost przeciwnie, poddawała się im niejako specjalnie, zbaczając ze ścieżki, żeby iść jak najbliżej kosówki. Poza jej granicami przysiadła na wielkim głazie. Siedziała tak bez ruchu, z zadartą głową, obserwując szczyt - cel wyprawy.

Po przeszło godzinie dotarła na przełęcz. Wysoka ściana rozpościerała przed Martą swoją potęgę. Przytuliła się do stromizny, opierając głowę jak w ramionach matki. Zimna i wilgotna skała przyniosła rozpalonemu policzkowi ukojenie. Dziewczyna przykleiła całe ciało do kamiennej płaszczyzny i dyszała jak uciekające przed pościgiem dzikie zwierzę. Ból był odczuwalny przy każdym ruchu klatki piersiowej. Piekło w tchawicy, a zemdlałe od szybkiego marszu nogi zaczęły drżeć. Zdjęła plecak, by dać odpocząć ramionom i jeszcze mocnej przywrzeć do mokrego granitu. Mogła zrobić kilka przystanków i inaczej rozłożyć siły na ostatnim odcinku przed przełęczą, ale nie chciała. Jej celem było zmusić organizm do tak dużego wysiłku, by poczuć ból, który teraz przetaczał się przez ciało. Był Marcie potrzebny i właśnie po te fizyczne odczucia tu szła. Zagłuszały na chwilę inny rodzaj cierpienia, które rozlewało się w jej głowie i podbrzuszu. Rozgrzana skóra twarzy w kontakcie z chłodną powierzchnią kamienia dawała niepowtarzalne odczucia. Z przełęczy wiało orzeźwiającym podmuchem i oczy Marty załzawiły, chociaż wydawało się jej, że w najbliższym czasie nie będzie już w stanie wyprodukować ani jednej łzy. W kącikach oczu poczuła pieczenie i gorączkowo poszukiwała chusteczek. Nie znajdując ich, zrezygnowana otarła oczy rękawem, po czym przysiadła na kamieniu, by wyjąć butelkę z wodą. Upiła łyk, który skojarzył się z odczuciami płynącymi od skały. Chłód. Wnętrze dziewczyny wypełnione było przenikliwszym chłodem niż ten, który odbity miała na policzku i zatrzymany w przełyku.

Ruszyła w stronę szczytu, majaczącego na wyciągnięcie ręki. Wiał tak mocny wiatr, że musiała przytrzymywać się skał. Wspinała się ostrożnie. Przysiadając od czasu do czasu na załomach, gładziła palcami zimny kamień. Im była wyżej, tym bardziej ogarniał ją spokój. Im intensywniejszą miała zadyszkę, tym większą odczuwała satysfakcję. Jest mocna, poradzi sobie, zdobędzie cel - myślała. Kilkakrotnie wydawało się Marcie, że to już wierzchołek i tylko parę kroków dzieli ją od odpoczynku. Gdy okazywało się, że to złudzenie i trzeba wyjść jeszcze wyżej, wyjmowała butelkę z wodą i upijała łyk. Zawsze tylko jeden. Wreszcie dotarła do celu i głęboko odetchnęła, stojąc przy punkcie wysokościowym.

Była na szczycie sama. Turyści dopiero budzili się i jedli śniadania, nieliczni wchodzili na szlak.
Wyprostowana, podziwiała krajobrazy. Widziała pasma gór na wprost siebie, doliny były zasłonięte przez chmury, przetaczające się pod stopami. Mogła zobaczyć tylko to, co powyżej miejsca, na które się wdrapała, cały świat został za nią, teraz przysłonięty nie wołał, niczego już nie przypominał. Słońce grzało delikatnie w plecy. Była tylko ona, niebo, szczyty i spokój, który wypełnił miejsce pustki, którą tu niosła. Wdychała głęboko świeży powiew mocnego wiatru. W dolinach mówią, że tak duje na wisielców. Popatrzyła na obłoki przed sobą i zadrżała, a wzdłuż kręgosłupa popłynęła kropla potu.

Na chmurach spostrzegła cień w tęczowym otoku. Swoją glorię. To był znak, który ją ostatecznie wyciszył i upewnił. Tak zatem ma być. Właśnie dostała potwierdzenie. Widmo. Jej mnich pojawił się i czekał. Pomachała do niego i odmachał. Poczuła się usprawiedliwiona i rozgrzeszona. Poprawiła plecak, zamknęła oczy i rozpostarła ręce.

Marta nie wróciła z gór, a jej ciało nigdy nie zostało odnalezione.



Widmo Brockenu – zwane też mamidłem górskim lub zjawiskiem Brockenu. Po raz pierwszy zaobserwowano je ze szczytu Brocken w górach Harz w Saksonii – stąd nazwa. Zjawisko polega na odbiciu własnego cienia, w otoku tęczowego koła, na chmurze, która odgrywa rolę ekranu, jeśli znajdziemy się między nią a słońcem. Powstała niby-legenda w Tatrach, że zobaczenie mamidła zwiastuje niebezpieczeństwo śmierci w górach, ale po trzykrotnym ujrzeniu widma zły czar pryska.

/źródło - Zofia Radwańska-Paryska, Witold Paryski: Encyklopedia Tatrzańska; Warszawa 1973/



* Marta (słowa J. Brzechwa, muzyka G. Turnau)
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Izolda · dnia 14.10.2010 08:56 · Czytań: 1264 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 26
Komentarze
bury_wilk dnia 14.10.2010 11:38 Ocena: Dobre
"Na obłoku spostrzegła cień w tęczowym otoku." - może to widmo z boku, a może plamka na oku? :p :D

Izis moja miła... było trochę czaru, trochę uniesienia i trochę romantycznej nostalgii, ale tak szczerze mówiąc to jakoś nie za wiele. Gdzieś ten górski majestat mi znikał co chwilę (może za widmem?) i nastrój wtedy siadał. A po tym rymie na końcu... cóż, może to moja wina :)
Samo nawiązanie do "niby-legendy" bardzo mi się podoba, acz zabrakło iskry.

p.s. kiedyś, setki lat temu napisałem tekst jak to koleś włazi na górę i potem z niej skacze... Twój jest o lata świetlne lepszy :D
Izolda dnia 14.10.2010 11:55
się rymłam:D
Ale już zamieniłam kłębowiska miejscami.
(i teraz mi powiedz wilczy zboku, gdzie ta plamka na oku?)
Dzięki.
Wasinka dnia 14.10.2010 11:55
Właśnie miałam napisać, żebyś zmieniła obłok na chmurę. Odświeżyłam i... zmienione... Dziwy...
Legenda o cieniu (widmie) zawsze robiła na mnie wrażenie i wywoływała dreszczyk. I zawsze myślę o niej, gdy jestem w górach. Mnicha... uwielbiam... (skojarzył mi się...).
Ale wrócę jeszcze, muszę się skupić bardziej... Wybacz, że tak wpadłam tylko...
bury_wilk dnia 14.10.2010 12:25 Ocena: Dobre
Na chmurach spostrzegła cień w tęczowym otoku. Swoją glorię. Nie miała już Izi łzy w oku. Popadła w euforię :p
Miladora dnia 14.10.2010 13:01
Izydo górska, Wilczek ma poniekąd rację, że klimat miejscami siada. ;)
Trochę to szybko leci... Może dłuższe zdania dałyby lepszy efekt?

W pierwszym akapicie pozmieniałabym jeszcze trochę formy gramatyczne, żeby nie brzmiało jak wyliczanka czynności, które wykonuje Marta. Albo przynajmniej zmieniłabym rymujące się słowo na jakiś synonim o innej końcówce.

- skupiała/przemierzała - kroczyła (i nie ma rymu)

- wrzucała/obserwowała/obejrzała - sugestia:
Przez chwilę wrzucała kamyki do górskiego, rwącego potoku, obserwując, jak światło słoneczne, wyłoniwszy się znad grani, rzuca refleksy na wodę.

- Opuszczając mostek, kilkakrotnie obejrzała się za siebie. Przez chwilę dreptała bardzo wolno, - "oglądnęła" może? I może połącz zdania?:
- Opuszczając mostek, kilkakrotnie oglądnęła się za siebie, drepcząc przez chwilę bardzo wolno i powłócząc nogami, aż nagle coś, co przemknęło jej w głowie, kazało przyspieszyć kroku. - "zaświtało" nie bardzo pasuje

- Ruszyła zbyt szybko, nie patrząc pod nogi(,) i potknęła się o wielki wystający kamień. - i potykając się... (brzmi płynniej)

- Ze stłuczonego kolana ciekła krew, a obdarte z naskórka dłonie piekły. - daj czas dokonany - pociekła krew, a dłonie zapiekły. Miała spodnie na sobie, więc ta krew nie mogła tak od razu pociec - może uplastycznij trochę tę scenę? Dodaj jakieś wewnętrzne odczucia Marty, jakąś myśl?

- Plama na spodniach była coraz większa, ale poszkodowana uznała, że prędzej czy później rana przyschnie. Pozostałą część doliny pokonała, od czasu do czasu, śliniąc szczypiące dłonie. Pod nosem śpiewała: - "poszkodowana" brzmi jak z raportu policji. Nie buduje nastroju. Dałabym też - "zanuciła".

- Dziewczyna przykleiła całe ciało do skalnej ściany i dyszała jak uciekające przed pościgiem, dzikie zwierzę. - może:
- Dziewczyna przykleiła ciało do skalnej ściany, dysząc jak uciekające przed pościgiem zwierzę.

- Piekło w tchawicy, a zemdlałe od szybkiego marszu nogi zaczęły drżeć. - może:
- Tchawica piekła, a omdlałe z wysiłku nogi zaczęły drżeć.

- Jej celem było zmusić organizm do tak dużego wysiłku, by poczuć ból, - może inaczej, żeby "zmusić" i "poczuć" nie wpadało na siebie?:
- Jej celem było zmuszenie organizm do tak dużego wysiłku, by poczuć ból,

- Rozgrzana skóra twarzy, w kontakcie z chłodną powierzchnią kamienia, dawała niepowtarzalne odczucia. - bez przecinków moim zdaniem

- oczy Marty załzawiły, - łzawiły

- W kącikach oczu poczuła pieczenie i gorączkowo poszukiwała chusteczek. - może:
- W kącikach oczu poczuła pieczenie i gorączkowo zaczęła szukać chusteczek.

- Upiła łyk. Łukiem skojarzeń - wpada na siebie, więc połącz:
- Upiła łyk, który łukiem skojarzeń połączył się z odczuciami płynącymi od skały. - odczucia płynęły od skały? Może - połączył się z odczuwalną wilgocią płynącą/bijącą/tchnącą od skały (coś w tym sensie)

- przytrzymywać się skał. Wspinała się ostrożnie. - "się" wpada na siebie

- sama/śniadania/Wyprostowana, - tak, wiem. Mam fioła na punkcie rymów, ale niestety one odzierają z klimatu ;)

- pod jej stopami. - pod stopami (wiadomo, że jej)

- Mogła zobaczyć tylko to, co (widniało) powyżej miejsca,

- Wdychała głęboko świeży powiew mocnego wiatru. W dolinach mówią, że tak duje na wisielców. Spojrzała na obłoki przed sobą i zadrżała, - może inaczej?:
- Odetchnęła głęboko świeżym powiewem mocnego wiatru. W dolinach mówią, że tak duje na wisielców. Popatrzyła na obłoki przed sobą i zadrżała,

- kropla potu/tęczowym otoku. - wpada na siebie - w tęczowej otoczce

- Jej mnich, pojawił się i czekał. - bez przecinka

- Poprawiła plecak, zamknęła oczy i rozpostarła ręce. - skoczyła z plecakiem? Ja bym skoczyła bez.

- Marta nigdy nie wróciła z gór, a jej ciało nie zostało odnalezione. - sugestia:
- Marta nie wróciła z gór, a jej ciało nigdy nie zostało odnalezione.

Izka - to może być bardzo dobra opowieść, ale przejdź na trochę dłuższe, bardziej opisowe zdania. Wtedy tempo zmaleje i zrobi się lepszy klimat. ;)

Wasinku - przepraszam, bo pewnie chciałaś zrobić czystkę Izuni. Na razie daj jej może chwilkę na przemyślenia i poprawki, co? ;)
Dobierzesz się do niej trochę później. :D

Buźki, Nimfo Góralska. :D
Izolda dnia 14.10.2010 13:13
Miladoryjo, patronko ścinek - z plecakiem spada się szybciej (więc zależy jak się komu spieszy:D).
Ostatnie zdanko sobie poprawię łod razu, a resztę przeżuję i pomyślę.
Bardzo trudno jest unikać -ała, bo wszystkie -ąc, - wszy i inne insekty, tak naprawdę sprzyjają sztucznności. Pracując nad stylem, który ma unikać powtórek odchodzi się od naturalnego Sabałowego bajania i po jakimś czasie tekst zaczyna się robić taki "czysty" jak to dziś Wasinka napisała u Oke. Coś za coś, ja wybieram często potknięcia na rzecz naturalności.

Dzięki za ciężką pracę drwala.:D
Miladora dnia 14.10.2010 13:37
Ano spada się szybciej... :D
Ale ja wybrałabym swobodę spadania i długość lotu. ;)

A co do Sabałowego bajania, to powinno być płynne, rozlewne, gawędziarskie i klimatyczne. Łączenie krótkich zdań w dłuższe i bardziej opisowe na pewno dałoby lepszy efekt.
Tekst nie musi być sterylnie czysty. Cała sztuka w tym, żeby napisać go tak, by był czysty stylistycznie, a nie robił wrażenia wyjałowionego. ;)

No to po tym wyrębie możesz teraz uprzątać pieńki i gałęzie. :D
Izolda dnia 14.10.2010 14:29
Dwie gałęzie przyklej mi, bo załzawić to czynność jednorazowa, a łzawić sugeruje powtarzalność. Natomast nucić, to śpiewać samą melodię, a Marta używała słów. Czasem Twoja piła rozpędza się nadmiernie.
green dnia 14.10.2010 15:36
Powiem Ci Iz, że mną to opowiadanie wstrząsnęło.

Najpierw się z nią potknęłam, później zmęczyłam wspinając i razem z nią spadłam.

Nie szalej za bardzo z poprawkami przynajmniej dla mnie :)

ono jest świetne.

Pozdrawiam.
Miladora dnia 14.10.2010 15:47
Izunia - tu chodziło mi o konsekwencję czasów: ;)

Masz:
- Z przełęczy wiało orzeźwiającym podmuchem i oczy Marty załzawiły,

Mogłoby być:
- Z przełęczy wiało orzeźwiającym podmuchem i oczy Marty zaczęły łzawić - ale "zaczęły" byłoby chyba powtórzeniem. Sprawdź. ;)

Ja się nie przyczepiam bez kozery. Jak coś haczy, to haczy. ;)

Śpiewanie nie zapowiada raczej problemów psychicznych w tym przypadku. Dla mnie ono brzmi zbyt radośnie, dlatego zasugerowałam zmianę. ;)

Buźka
Izolda dnia 14.10.2010 16:07
Zielonomi - będę szaleć bardzo umiarkowanie tym razem;)
Wstrząśniętej, niezmieszanej bardzo dziękuję.

Milu - oporniki mi się jakieś włączyły, chyba elastycznie podejdę do ścinki, widocznie jakaś nieuległa faza mnie opętała.

Istnieje typ ludzki śpiewający w każdym stanie ducha. Tylko z różnicą: na całe gardło albo pod nosem. Donoszę, że w tym jestem pokrewną duszą z bohaterką, więc nie wytrzepałam tego z rękawa.:D
Jack the Nipper dnia 14.10.2010 17:36
Nie wiedzieć czemu skojarzyło mi się z „Piknikiem pod wiszącą skałą”. Może tylko przez to zniknięcie, a może przez coś więcej. Całkiem ładny obrazek, jednak jak dla mnie to za mało widma w widmie.
Wasinka dnia 14.10.2010 20:29
Witaj, Izoldo.
Czytając Twoją opowiastkę, pomyślałam o życiu, tak ogólnie i po prostu (ach, tak banalnie właśnie) jak o takiej górze, po której musimy się co dzień wspinać. A kiedy już osiągniemy szczyt, jest nam dobrze... Docieramy do wyciszenia, spokoju, by na końcu spotkać widmo – kostusię słodką, która rzeknie: Pora na cię...
A potem pomyślałam o tym biednym pojedynczym człowieku, o Marcie, przeżywającej swoje dramaty...
Smutna historia. Prawdziwa jednak.
Pomyślałam też o tym, że niektórzy ludzie uzależniają swe decyzje od znaków, które wysyła, według nich, przeznaczenie (los), których szukają i... znajdują.

Moje sugestie:

Było jeszcze ciemno, a Marta już mijała drewnianą budkę, - jeszcze i już nie zagrały mi tu ładnie, chyba że to celowe zestawienie (Było jeszcze ciemno, jak Marta mijała drewnianą budkę)

Chłód poranka przeszywał ją aż do kości, nie zważając na niego, skupiając się - dałabym kropkę po kościach (a jeśli chcesz dłuższe zdanie zachować, to proponuję: Chłód poranka przeszywał ją aż do kości, jednak nie zważała na niego, skupiając się...)

obserwowała (,) jak światło słoneczne

nie patrząc pod nogi (,) i potknęła się o wielki (,) wystający kamień

wbił się w skaleczone ręce (,) i zbagatelizowała

ale dzielna uznała – ja bym dała, zamiast „dzielna”, po prostu „dziewczyna”

od czasu do czasu, śliniąc szczypiące dłonie – bez przecinka

następnych, atakujących ją igieł – wg mnie przecinek zbędny

Wysoka ściana rozpościerała przed Martą swoją potęgę. Przytuliła się do niej – brzmi, jakby Marta przytuliła się do potęgi

plecak, by dać odpocząć ramionom (,) i jeszcze

oczy Marty załzawiły – dodałabym „nagle” (oczy Marty załzawiły nagle)

W kącikach oczu – może: w ich kącikach?

Upiła łyk. Łukiem – łyk i łuk nie brzmią zbyt dobrze tak blisko siebie wg mnie

Wnętrze dziewczyny wypełnione było przenikliwszym chłodem – „przenikliwszym” zamieniłabym na bardziej przenikliwym

wchodzili w szlak. – na szlak

nic już nie przypominał – może lepiej, w zależności, co chciałaś przekazać: świat niczego już nie przypominał lub o niczym już nie przypominał

Marta nie wróciła z gór, a jej ciało nigdy nie zostało odnalezione – zastanawiam się, czy bez imienia tutaj, zdanie nie miałoby silniejszego wydźwięku, i tak: Nie wróciła z gór, a jej ciała nigdy nie odnaleziono (subiektywnie).

To tyle tymczasem. Wybierz sobie, co uznasz za sensowne dla Twojej koncepcji i odczuć.
Pozdrawiam z księżycem w tle.
Izolda dnia 14.10.2010 21:39
Jack - dzięki za słowo.

Wasinko - złoto-srebrna, dziękuję bardzo za sugestie. Zrobię kompilację z uwag Twoich i Mili i co się wpasuje w moją wizję wykorzystam.
Bardzo jestem rada z obrazu widma-kostusi, przemawia do mnie.
Krzysztof Suchomski dnia 14.10.2010 23:47
A ta Marta to góralka, czy ceperka?
Góralka, by się o byle kamień nie wykopyrtnęła. Chyba. No a z kolei cepry to się na tych mnichach, czy inszych widziadłach nie znają.
Gdyby była z Poznania, to by zdjęła plecak. Bo po co niszczyć. ;)
Izolda dnia 15.10.2010 20:25
Krzysztofie - oczywiście, że ceperka, przecież górale po Tatrach nie chodzą, dosyć mają widoków z okna. I niejeden ceper zaskoczyłby Cię znajomością zarówno topografii jak i legend górskich.
Pozdrówka.
Usunięty dnia 16.10.2010 09:50
Cześć Iz :D Ja tu tak na luzie, czystek robić nie będę :) Bury ma bardzo podobny tekst :D Tylko Twój jest bardziej na poważnie :) Też tak trochę po łebkach poleciałaś, ale obrazek całkiem ładny. Ja bym jeszcze tylko dodała trochę zapachów :) Pozdro :]
Krystyna Habrat dnia 16.10.2010 12:58 Ocena: Bardzo dobre
Opowiadanie prawie bardzo dobre, a mogłoby być jeszcze lepsze, gdyby wzmocnić końcowy efekt, który jest najważniejszy, najdziwniejszy, najwspanialszy, a tu spada. Podkreślam: spada efekt końcowy. Nie wiem, jakby to ulepszyć.
Po kolei:
istnieje ponoć zasada, że o sprawach niezwykłych należy pisać bardzo zwyczajnie i na odwrót,: przedstawiając sprawy zwyczajne trzeba nadawać im jakąś niezwykłość. Ty, Izoldo, poszłaś tą drogą, co nawet do Ciebie niepodobne. Dajesz zwykłe zdania, zwykłe opisy i odczucia i już się wyczuwa, ze to nie będzie takie proste, jak na początku wygląda, jak się zapowiada. Ten podskórny niepokój można już po trosze ujawniać. Tutaj jest to dziwne skaleczenie i krwawienie po potknięciu. To niepokoi. Tak ma być.
Zdanie: "Łukiem skojarzeń..." wg mnie należałoby uprościć, bo niepotrzebnie kwieciste, ale to skojarzenie pozostawić, bo dobre. I pogłębia tajemniczy, nieokreślony niepokój.
Jeszcze coś: dlaczego ona idzie sama? I tak rano? To też coś znaczy.
Wg mnie zjawisko "Widma z Brocken" nie jest tak powszechnie znane, żeby wystarczało dać jego opis w uwadze dopełniającej. To powinno znaleźć się w tekście głównym. Jako np refleksja Marty, gdy dostrzega to, co zna z opowieści lub podręczników, i wygląda dokładnie tak samo. Oczywiście ten opis ma być nienaukowy, a taki, jak czuje to Marta. W moim "podręczniku" gloria to te barwne pierścienie. Zacytuję, choć Twoje wyjaśnienie jest wystarczająco kompetentne. Zresztą kto jak kto, ale Ty Góralka, znasz się na tym.
"Widmo z Brocken. Jest to rzadkie zjawisko świetlne, występujące jedynie wtedy, gdy obserwator, oświetlony przez nisko położone Słońce, znajdzie się na szczycie góry. Wówczas jego cień pada na warstwę mgły lub chmur. Cień ten bywa otoczony barwnymi pierścieniami powstałymi, jak w przypadku tęczy, na skutek załamania światła na kroplach wody. Barwne pierścienie nazywa się glorią. Znacznie powiększony cień wygląda jak zjawa lub widmo. Po raz pierwszy zaobserwowano to zjawisko na szczycie Brocken.." Ale podoba mi się znaczenie glorii, takie, jak ty mu nadałaś. Jak myśli Marta.
Mam jeszcze jakiś niedosyt, ale może przyjdzie mi później do głowy, o co chodzi. Wg Mnie nie poprawiaj za dużo, tylko przemyśl zakończenie.
JaneE dnia 16.10.2010 15:20
Dla mnie mogłoby pozostać beż żadnych poprawek. Czasem zbyt wypieszczony tekst traci coś cennego, swoją autentyczność. W drobnych błędach i potknięciach widać duszę autora, emocje, które targały nim w trakcie pisania. Tak właśnie tu jest. Widzę ciebie próbującą wczuć się w postać swojej bohaterki.

Legendę o widmie, słyszałam wielokrotnie, podczas wędrówek po Tatrach. Ale dopiero teraz, po przeczytaniu twojej historii, będę spoglądać w chmury z odrobiną obawy i ciekawości zarazem.

P.S Od pierwszych zdań, trasa, którą szła Marta, skojarzyła mi się ze szlakiem na Ornak.

Pozdrawiam ciepło
Izolda dnia 16.10.2010 19:59
Oke – poleciałam po łebkach? Wywaliłam trochę opisów, bo mi się wydawało, ze jak ona idzie sama, to to będzie przynudzać, bo nic się nie dzieje tylko szlak, szlak i szlak. A tu się teraz powtarza konkluzja, że za szybko.
Z kolei co do zapachów, to ograniczyłam wszelki odbiór przyrody, bo myślę, że dziewczyna musi być skupiona i nie może się rozpraszać.

Sokole – masz z końcówką rację, ona mi tak skoczyła szybko, bo się bałam popaść w sentymentalizm, rozgadywanie ostatniej sceny mnie mdliło, dlatego tak wyszło jak wyszło, co nie oznacza, że jeszcze w tej końcówce nie pomajstruję.
Cieszę się z tego komentarza, bo pierwsza wyeksponowałaś to, co ja podskórnie czułam pisząc. Mianowicie nie chciałam z tego robić przesłodzonej, klimatycznej opowiastki i dlatego unikałam długaśnych zakręconych zdań, których zabrakło Mili. Właśnie ze względu na podtekst, który towarzyszy tej wędrówce postawiłam na siermiężne opisy.

Jane E – bardzo mnie podtrzymuje na duchu, to co piszesz Ty i Sokol o korekcie tego opowiadania. Przyznam się szczerze, że lubię przyjrzeć się ścinkowej robocie, ale dawniej byłam wobec niej mniej krytyczna. Zdarza się, ze niektóre sugestie trafiają do mnie od razu i poprawiam, ale w tym wypadku oglądałam proponowane zdania i one dla mnie różniły się indywidualnym stylem pisania, a nie moimi wyraźnymi potknięciami. Wybrałam sobie kilka sugestii, z którymi się zgadzam, ale nie aż tyle ile mi zaproponowano.

PS. Cieszę się że sobie coś dopasowałaś, mam nadzieję, że uda się tu zobaczyć wiele tras, w zależności od doświadczeń czytelnika.

Pozdrowienia z podziękowaniami za wszystkie trzy wizyty.:D
Wasinka dnia 16.10.2010 20:12
Świadomość Autora polega na tym, że wybiera tylko to, co nie kłóci się z jego wizją i odczuwaniem. W niektórych przypadkach warto skorzystać tylko z sugestii interpunkcyjnych, poprawnościowych czy dotyczących zrozumienia ewentualnej myśli. Oczywiste jest, że styl winien podkreślić to, co dzieje się w środku, dodawać treści do treści.
Pozdrawiam księżycowo :)

PS
złoto-srebrna?
Izolda dnia 16.10.2010 20:46
Wasinko - cieszę się, że to rozumiesz:)
Bo dla mnie księżyc raz jest srebrny, a raz złoty, no nie mogę się zdecydować.
green dnia 16.10.2010 21:05
Izolda bo Ty w całej krasie kobietą jesteś, to jak masz się zdecydować... i to jest piękne! ;)
Szuirad dnia 08.12.2010 15:02
Czy jest to osobliwa forma samobójstwa?

"Na chmurach spostrzegła cień w tęczowym otoku" - przyznaję, że dopiero później zorientowałem się, że chodzi o cień Marty a nie kogoś/czegos innego.

"a jej ciało nigdy nie zostało odnalezione." jakoś bardziej pasuje mi "ciała nigdy nie odnaleziono"

Wyłapałem też, tak się wydaje pewna niekonsekwencję. Jeżeli na szczycie od całego swiata oddzielała ja warstwa chmur to wczesniej, choćby na spróchniałym mostku słońca być nie powinno. Jak pamietam ze swoich wędrówek szło sie w cieniu, czasem w deszczu, potem człowiek przebijal się przez warstwę chmur i dopiero słońce uderzało mnie po oczach. W tym przypadku Marta nie mogła obserwować szczytu. Może w jej przypadku byłoby to ciekawsze, bardziej niesamowite, nieodgadnione.

"Mogła zobaczyć tylko to, co powyżej miejsca, na które się wdrapała, cały świat został za nią, teraz przysłonięty nie wołał, niczego już nie przypominał." - przemawiający kawałek, swiat zamkniety, inny rozdział, warstwa izolacji z chmur tłumiaca wszystko pod stopami. Piekny to widok, zdarzyło mi sie to kilka razy, choć w Zachodnich Tatrach, bodajże Jarząbczy Wierch - najbardziej pamietam. Wtedy człowiek jest już jak w niebie. A czekolada jak smakuje....

Nie znałem legendy, w Twojej opowieści nie ma szczegółów zjawiska, ale kiedyś coś podobnego widziałem. Nie Pamietam w jakiej to części Tatr było, ale schodzac, między skalami zobaczyłem tęczę w kształcie koła . Co prawda niebo było czyste i wszystko gdzieś na zboczu się działo, ale widok był niezapomniany.
A Marta? Pewnie płynie gdzieś nad dolinami a kolano i ból wszelki przeminął... ten w podbrzuszu też.
Czy ona gdzieś tam nie spotkała się z jakąś małą istotką, która nie zdążyła wydać pierwszego krzyku?

Pozdrawiam
DZ
Izolda dnia 08.12.2010 20:21
Wyłapywaczu niekonsekwencji, odpowiadam Ci:
W opowiadaniu panuje wietrzna pogoda. Przypomnij sobie, jak szybko przesuwają się chmury przy takiej. Czasem nie trzeba nawet tyle czasu, żeby wyjść na szczyt, bywa, że siadasz tylko żeby zjeść śniadanie, a po nim już masz zmianę pogody. Dlatego w dolinie mogło świecić słońce, a na szczycie już było zachmurzone. Czasem jest też tak, ze chmury wiszą po jednej stronie grani i nie przetaczają się na drugą, więc turystka mogła przyjść z tej słonecznej.
A poza tym zaczynałeś kiedyś wycieczkę tak wcześnie rano, żeby załapać się na wschód słońca? Bo Tatry mają to do siebie, że przy zmiennej pogodzie tylko rano można załapać się na trochę słoneczka, a potem nawiewa tego szarego paskudztwa. Zresztą odwrotnie bywa też.

Jesteś naprawdę uważnym czytelnikiem i podoba mi się, że spostrzeżen nie zachowujesz tylko dla siebie, a dzielisz się nimi hojnie.
Szuirad dnia 08.12.2010 21:13
OK z pogodą przyznaję rację, zmienna jest.
Z reguły mieszkałem w Nowym Targu ale i tak z kumplem na szlaku byliśmy przed otwarciem budek z biletami. Na Rysy ruszyliśmy o czwartej rano, zaczynajac na długiej asfaltówce do Morskiego Oka, zwykle wracaliśmy wraz zachodem a prawie zawsze werzesień to bywał.
I bywało, ż3e szare paskudztwo zostawało pod stopami
Ale w Tatrach nie byłem już parę lat :( ostatnio troche Karkonoszy zdeptywałem.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty