Liczenie jabłek - tulipanowka
Proza » Obyczajowe » Liczenie jabłek
A A A
Zaczęło się od wyjazdu do Retkowic. Chciałam odwiedzić koleżankę, ale – już nie pamiętam dokładnie – albo jej nie zastałam, albo gdzieś wyszła i jej matka powiedziała, że za godzinkę wróci. To już bez znaczenia. Liczy się fakt, że wybrałam się na spacer po okolicy. Wtedy zaczepił mnie Gerard. Nie znałam go wcześniej. Przedstawił się i zaczął coś opowiadać. Nie spytał, czy może ze mną iść. Po prostu zaczął iść obok i mówił do mnie. Był miły, kulturalny. Pomyślałam, że może akurat dokądś konkretnie zmierza i właśnie tą samą ścieżką, którą ja szłam. Słyszałam, że ludzie na wsi są bardziej bezpośredni. No, w każdym razie nie naskoczyłam na faceta, żeby się odczepił. On gadał, ja słuchałam i tak sobie szliśmy. Potem zaczął wtrącać pytania wymagające ode mnie odpowiedzi „tak” lub „nie”. Jako że nie było to dla mnie zadanie szczególnie fatygujące – odpowiadałam. I tak konwersacja zaczęła się rozwijać. Weszliśmy na polną drogą pomiędzy polami pszenicy. W pewnym momencie Gerard zaproponował, żebyśmy usiedli i odpoczęli. Akurat mijaliśmy - nie wiem jak to się nazywa, bo chyba nie zagajnik - grupę drzew liściastych. Usiedliśmy na trawie i wtedy on zapytał.
- Jakie masz majtki?
Tak mnie zaskoczył, że w pierwszym momencie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. A po chwili – nie myśląc nawet, czy to wypada, czy nie – w myśl zasady „raz kozie śmierć” postanowiłam nie być gorszą i również go zaskoczyć.
- Uważam, że żeby tak spytać wprost o majtki, to trzeba być bardzo, bardzo odważnym. To mi straszliwie imponuje, bo widzisz ja się wszystkiego boję. Takie chroniczne pobudzenie doprowadza mnie do wyczerpania psychicznego i mam zbyt częste napady nastrojów depresyjnych. Chciałabym, żebyś się mną zajął, zaopiekował. Chciałbyś?
Kiwnął głową – co odebrałam jako zgodę – i zaczął mnie rozbierać. No i znowu dałam się zaskoczyć! Nie chcąc być dłużną wyskoczyłam z czymś szokującym.
- Uważam, że aby tak rozbierać nieznajomą dziewczynę, to trzeba być bardzo, bardzo śmiałym. To mi się niezwykle podoba, bo ja o wszystko potrafię się obrazić. Nie mogę się przemóc, żeby to zwalczyć, gdyż tak głęboko czuję się dotknięta. Chciałabym mieć kogoś takiego jak ty, którego moje obrażanie nie będzie zbytnio poruszać. Ty też? Podobam się tobie?
Gerard zaczął mruczeć coś w stylu „yhy, mmy” – co jednoznacznie brzmiało jako akceptacja.
I tak się zakochałam.

Nie wiedziałam, że Gerard jest właścicielem wielkiego sadu z jabłkami. Nie zakochałam się z wyrachowania, co niektórzy dają mi do zrozumienia. Gdybym wiedziała wcześniej kim jest, to w życiu bym się z nim nie zadała. No, ale stało się. Skąd mogłam przypuszczać, że włócząc się po polach spotkam pieszo chadzającego bogacza, przed którym drży cała gmina; człowieka, od którego kiwnięcia palca zależy być, albo nie być wielu osób?
Gerard jest największym, okolicznym pracodawcą. Pracy brakuje, ludzie są biedni, zdesperowani, mają dzieci na utrzymaniu, więc godzą się na wyzysk i złe traktowanie.
Wszyscy mówią, że tak jest wszędzie i że na tym polega kapitalizm. Moim zdaniem to strasznie niesprawiedliwe, ale ja jestem przecież przewrażliwiona – Gerard nie musiał mi tego mówić, bo o swoim zwichrowanym odbiorze rzeczywistości wiedziałam już wcześniej. Nie żebym była socjalistką, ale czy kapitalizm nie mógłby być kapitalizmem w uczciwym wydaniu? Gerard ma cztery nowe, ja tam się nie znam, ale nawet jego znajomi tak mówią, odjazdowe fury, a swoich pracowników wozi upchanych jak śledzie, gorzej niż bydło, w rozklekotanych półciężarówkach. Traktuje ich z wyższością, wręcz pogardą.
- Gminne głupki. Trzeba ich za mordę trzymać, muszą czuć, kto tu jest szefem, bo inaczej kradną i partaczą robotę. Płytkie, bezmózgie patałachy. Tylko kierując twardą ręką i stale nadzorując można ich przymusić do solidnej pracy.
- To czemu tak mało im płacisz? – pytam.
- Takie prymitywne czynności może wykonywać każdy – odpowiada Gerard, a po chwili zmienia temat. – Niunia lepiej się tym nie kłopocz. Jesteś moją żoną i obiecałem ci, że przy mnie zamartwiać się nie będziesz. Może pójdziesz coś namalować?
Tak. Jestem żoną Gerarda i jestem z nim niezwykle szczęśliwa. Bardzo mnie kocha i ja go bardzo kocham. Jest dla mnie dobry, czuły, opiekuńczy i w ogóle fantastyczny pod każdym względem.
Jest tylko jedna rzecz – nie wiem jak to nazwać – może bardziej sposób zachowania, które musiałam w sobie zmienić wiążąc się z Gerardem. Upraszczając on kieruje się logiką, że słabszymi od siebie, pomiata. Z dwojga złego „czy on ma mną pomiatać”, czy „ja nim”, wybrałam tę drugą opcję. Dlatego co jakiś czas muszę stawiać go do kąta, uderzyć (w sensie nie tylko metaforycznym, ale i fizycznym), albo oświadczać, że się wyprowadzam (oczywiście zawsze z wstawką „Bardzo cię kocham, ale swoim zachowaniem nie pozostawiasz mi innego wyboru, więc żegnaj ukochany. A wiesz, że bez ciebie umrę, ale czy to cię w ogóle obchodzi?”).

Nie chodzi tylko o to, że Gerard nie znosi przegrywać i źle by się czuł, gdyby ludzie komentowali, że żona go zostawiła (czyli, że coś mu nie wychodzi). Wizerunek jest dla niego niezwykle ważny, ale jest coś więcej.
Gerard brał w młodości narkotyki. Leczył się i wyszedł z nałogu. Nawet mówi, że dobrze iż to go spotkało, ponieważ dzięki temu doświadczeniu dojrzał, rozwinął się psychicznie, nauczył się radzić sobie z problemami. Pokonując traumę, która go niszczyła, zyskał wewnętrzna moc, wiarę w siebie i dobre samopoczucie.
To wszystko prawda, ale ja czuję (i Gerard też ma tego świadomość), że on musi mieć zajętą – jak to nazwać - jakby przestrzeń emocjonalną. Tam nie może być próżni, bowiem w przeciwnym wypadku, coś złego się stanie: destrukcyjne myśli, może powrót do nałogu. Gerard tę przestrzeń wypełnił mną, także w tym najbardziej szalonym wydaniu.

Maluję obrazy przedstawiające fantastyczne światy wypełnione symbolicznymi przedmiotami, a potem objaśniam Gerardowi ich znaczenie. Właściwie to więcej czasu zajmuje interpretacja, niż samo tworzenie. Mąż się wciągnął w zabawę i opowiada, co on czuje widząc obraz. Ot taka zabawa w kreatywność. O swoich uczuciach wstydziłby się powiedzieć wprost, a tak mówi o obojętnym obrazie - nie mniej jednak uwalnia się od psychicznego napięcia. Zaznaczam, iż nie uważam, że moja sztuka ma wartość uniwersalną i ponadczasową, ale na potrzeby naszej miłości jest wystarczająca.
To jest właśnie źródło mojej siły, a Gerard sile się podporządkowuje. Uzależnił się. Stanowię treść, którą wypełnia egzystencjalną pustkę. Dlatego, ja nie muszę się ograniczać w wyrażaniu swojej złości. Nie może mnie szantażować swoimi muchami w nosie, gdyż oberwie trzy razy mocniej.

Przykładowo wczoraj wieczorem. Gerard siedział przed komputerem i liczył jabłka (liczeniem jabłek nazywam wszelkie jego biznesowe sprawy). Wykąpałam się i poszłam do łóżka. Leżę z piętnaście minut i nic.
- Idę spać – zawołałam.
Nie odpowiedział. Może nie usłyszał, bo był w drugim pokoju? Chociaż nie chciało mi się wstawać, to wstałam. Stanęłam w drzwiach jego gabinetu i powiedziałam:
- Gerardzie bardzo cię proszę, żebyś mnie utulił do snu. Potem możesz wrócić do liczenia jabłek.
W ogóle nie zareagował. Wróciłam do łóżka. Leżąc i czekając postanowiłam, że odtąd będę spać w ciepłych piżamach, bo w kusych koszulkach jest mi zbyt zimno. Minął kolejny kwadrans, a Gerard nie przychodził. „Czy ja tak wiele wymagam?” – pomyślałam. Chciałam tylko żeby przyszedł i chwilę ze mną poleżał, i przytulił. Poza tym jest taka reguła, że jak się grzecznie prosi, to odmówić nie wypada. Moja cierpliwość kończyła się, aż się wyczerpała.
Wstałam. Chwyciłam słownik wyrazów obcych w twardej oprawie. Z marsową miną wkroczyłam do gabinetu męża. Podeszłam do Gerarda i z całej siły walnęłam go słownikiem wyrazów obcych w twardej oprawie w głowę.
- Co ty sobie wyobrażasz? W ogóle się mną nie zajmujesz – poskarżyłam się uderzając Gerarda raz jeszcze słownikiem wyrazów obcych w twardej oprawie w głowę.
- Jesteś nienormalna!? – Gerard często mnie o to pyta (retorycznie).
Wyrwał mi słownik z rąk i rzucił go na podłogę. Objął mnie tak, a właściwie ścisnął, żeby unieruchomić mi ręce.
- Niunia, co się dzieje? – spytał wydłubując z uszu zatyczki, albo słuchawki.
Rozpłakałam się.
Dopiero jak emocje opadły, wyjaśniliśmy sobie nieporozumienie. On nie słyszał mojej prośby, a ja nie wiedziałam, że miał zatkane uszy. Z tego wszystkiego poszliśmy do łóżka się pocieszać. Mimo tego kazałam mu przytaknąć, że jego wina jest większa, bo nie powinien siedzieć w domu w słuchawkach, wcześniej mnie o tym nie uprzedzając. Przytaknął.
„Mógł przytaknąć wyłącznie dla świętego spokoju” – pomyślałam dzisiaj rano. Żeby wyjaśnić powstałe wątpliwości wsiadłam do najnowszego samochodu, ciemnozielonego (rozróżniam je po kolorze; nie znam się na markach) i wjechałam nim w ścianę. Przód auta rozgnieciony i o to mi chodziło. Jak Gerard wróci to zobaczę, jak zareaguje. Mam nadzieję, że pozytywnie zda ten test. Żaden samochód nie może być ważniejszy niż ja.

***

No i dupa – muszę przekląć. Właśnie się dowiedziałam, że był wypadek samochodowy. Zginęło dziewiętnastu pracowników sezonowych. Jechali zbierać jabłka. Strasznie mi ich żal.
Gerard jest wściekły. Uważa, że winny jest kierowca (pajacem go nazwał), bo po co wyprzedzał przy złej widoczności. Ale media już się mężem interesują. Zarzucają mu brak troski o pracowników. Ja tam jestem przewrażliwiona, ale inni? Przecież to w naszym kraju powszechne i normalne zjawisko.
Taka tragedia, a ja akurat dzisiaj musiałam Gerardowi rozwalić ciemnozielone auto. Będzie mu przykro. Zamiast go wspierać, ja go poddaję dziwacznym próbom. Po prostu jestem stuknięta.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 17.10.2010 10:20 · Czytań: 684 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty