I.Falcones - Katedra w Barcelonie - Krystyna Habrat
Publicystyka » Recenzje » I.Falcones - Katedra w Barcelonie
A A A
ILDEFONSO FALCONES – KATEDRA W BARCELONIE.
/recenzja/

katedra_w_barcelonie.jpgautor - Ildefonso Falcones
tytuł - KATEDRA W BARCELONIE
tytuł oryginału - La Catedral del mar
Wydawnictwo Albatros - lipiec 2010r
tłum z hiszp. Magdalena Płachta
str.704
powieść oparta na dokumentach historycznych
I.Falcones - współczesny, żyjący, pisarz hiszpański.

Ta obszerna powieść, licząca 704 strony, opowiada o czasach pierwszej połowy XIV wieku, kiedy w Barcelonie budowano katedrę poświęconą Matce Boskiej. Ildefonso Falcones, współczesny pisarz hiszpański, prawnik z wykształcenia, opiera się na dokumentach historycznych, ale pisze bardzo współcześnie. Podchodzi do tematu w sposób historiozoficzny, stara się zrozumieć przyczyny poszczególnych faktów z ówczesnych dziejów oraz ich następstwa. Zamieszcza w książce dużo rozważań, dlaczego coś tak właśnie się stało. Wyjaśnienia tego typu wkłada w usta swoich postaci, co nawet czasem wywołuje zdziwienie, że ta osoba mogła mieć takie mądre przemyślenia. Ale ogólnie jest to bardzo interesujące, bo, pomijając pewne uproszczenia, traktuje się tę powieść, jako poważną, a nie romans czy drugorzędne czytadło.

Zanim jednak dochodzimy do samej katedry poznajemy przekrój ówczesnego społeczeństwa Hiszpanii i to od strony najgłębszych przeżyć wewnętrznych występujących tam postaci. Dowiadujemy się jak żyli, mieszkali, co jedli, czym się cieszyli i martwili. Poznajemy dużo biednych ludzi i trochę bogatych, jako że tych ostatnich zazwyczaj mniej.
Główną postacią jest zbiegły ze wsi chłop Bernat Estanyol i potem jego syn: Arnau. Jest i jego przybrany brat Joan i tragarze portowi, budujący własnymi siłami katedrę. Są tu Żydzi, których dotyka pogrom. Są kobiety upadłe.

Autor przyjmuje punkt widzenia ludzi ubogich, tych z nizin, zawsze krzywdzonych i poniżanych. Patrzy na świat ich oczami. Ale, co ciekawsze, ci biedacy pomimo niedostatku, ciężkiej pracy i nadmiaru cierpień, wcale nie są ubodzy duchem. Przeżywają drobne radości, kochają, miewają złamane serca, a co najważniejsze: pociechę, siły do życia, nadzieję, znajdują właśnie w uniesieniu religijnym.

Dlatego najciężej pracujący tragarze portowi z Barcelony własnymi rękami budują katedrę dla Najświętszej Panny. Z daleka dźwigają na budowę olbrzymie głazy i są przekonani, że Matka Boska im w tym pomaga i ujmuje ciężaru. Wierzą w to tak mocno, że ten nadludzki wysiłek znoszą z uśmiechem. Nawet mały Arnou, biedny sierota, zostaje przekonany, że figurka Matki Boskiej zastępuje mu jego własną matkę, a ptaki przenoszą jej wiadomości od niego. To najpiękniejsze strony tej książki.

Czytelnika napawa otuchą i wzrusza przedstawienie tego, czym dla (biednych i chyba nie tylko) ludzi może być wiara, jak ułatwia i upiększa żywot, nadaje temu wszystkiemu sens i uskrzydla.

Gdyby ta powieść była tylko o tym byłaby jednowymiarowa i banalna, ale jest tu też druga strona medalu, i to bardzo obszerna: ta mroczna, szczególnie, że autor patrzy oczami ludzi z nizin, tych poniżonych.
Kiedy dobiega końca budowa katedry, w kaplicy, którą najbardziej tragarze-budowniczy ukochali i miała być ich własna, pojawiają się szybko herby jaśnie wielmożnych i ich sarkofagi. Wkrótce widać, że ta powieść jest tak o miłości (w różnych odmianach), wierze i nadziei jak i o wszech panującej, straszliwej nienawiści. Co ciekawsze nie tych biednych do bogatych, którym powinni zazdrościć, ale na odwrót: bogatych do biednych. Ci, co mają wszystko, bogactwo, władzę i zaszczyty, nie potrafią się tym zadowolić. Nie cieszą ich bale, polowania, wykwintne potrawy, stroje, ale wciąż męczy ich nienawiść, do tych, których sami krzywdzą. Nieustannie pałają chęcią zemsty i to jest motorem wydarzeń.

Od pierwszych stron powieści bogaty ziemianin z premedytacją krzywdzi swego poddanego, Bernata, bo nie udało mu się zagarnąć jego ziemi. Widać bogatemu zawsze mało. Ale bogaty ma też kaprysy, jak nie ziemię, to zabierze biednemu świeżo poślubioną żonę, korzystając z prawa pierwszej nocy. Zniszczy ją, jego i ich dziecko. Dlaczego? Dla kaprysu? Tylko czemu ten kaprys tak krwiożerczy i długotrwały? Czemu w tym tak duża komponenta nienawiści?

To pytanie można stawiać w całej książce. Najpierw nienawiścią pała ziemianin i to się przeniesie w dalsze dzieje. Potem nienawidzi biednego Bernata jego bogacący się szwagier, choć podstawą jego bogactwa jest podwójny posag żony, jaki dzięki niemu otrzymał, i choć Bernat pracuje dla niego, jak niewolnik. Dalej nienawiść tą dziedziczy druga żona szwagra. Nie wiadomo dlaczego? I cała rodzina. Bez żadnego powodu. Bezinteresownie. Nienawiść opętuje i innych bogaczy, a w końcu duchownych z inkwizycji... Mechanizm ten ukazany poprzez introspekcję jednego z nich, Joana, który przecież nie powinien tak, bo ma długi wdzięczności wobec tych, którzy biednemu sierocie umożliwili karierę.

Tak, nienawiść, niczym zaraza, może być strasznym motorem w dziejach ludzkości, ale chyba w czarnych jej opisach autor nieco przesadził. Czyni to książkę mroczną, pełną okrucieństwa, chwilami odpychającą. Autor jakby lubował się w ponurej stronie życia, a bazuje na kronikach z tamtych lat. Na szczęście oprócz tego okrutnego szaleństwa, jest w powieści miejsce dla miłości, miłosierdzia i mądrości. Miłość bywa czasem dobra, czasem ułomna, grzeszna, która prowadzi do tragedii lub z niej się wywodzi. Pokazane są też kulisy osiągania bogactwa, jak ktoś z samego dna nędzy może stać się bogaczem, obywatelem obdarzonym zaszczytami, co teoretycznie możliwe, ale nieprzekonywujące. Jednak ten motyw jest dobry dla poprawienia samopoczucia czytelnika zmęczonego ponurymi opisami cierpienia i emocji negatywnych: nienawiści i zemsty.

Całość rzucona na ciekawe tło historyczne. Są tu więc barwnie opisane wojny, jest pogrom Żydów i plaga ówczesnych czasów zaraza morowa. Poznajemy przepisy prawa, według których ci ludzie żyli i cierpieli, oraz życie codzienne wsi i miasta. Niemal wyczuwa się językiem i nosem potrawy, jakie jadali, świeżo pieczony chleb i dokuczliwość głodu. Autor ukazuje nam wiele typów ludzi: od prostych i bogobojnych do opętanych straszliwymi namiętnościami. To mocno nakreślone, wyraziste postacie, zaskakujące swoistą logiką postępowania. Mamy też możność poznania od podszewki innych uczuć: wdzięczności, miłosierdzia, tęsknoty...

Dużo w tej powieści biedy, cierpienia, okrucieństwa i smutku. Aż za dużo. Jednak przed zniechęceniem do lektury ratuje jej druga strona, ta pozytywna: wiara i nadzieja ludzi biednych. Dzięki temu ich życie nabiera innego wymiaru, innego sensu. Oni żyją uczciwie i pomagają sobie nawzajem, a czytelnicy ich kochają i wynoszą z lektury otuchę. To mi się bardzo w książce podoba, bo mnie bardziej interesują zwykli ludzie niż władcy. Właśnie ci ostatni i cała ówczesna klasa panująca ukazani są w książce raczej zdawkowo, jednowymiarowo, trochę, jak z bajki o królu, i choć są, nie jest ważne, jak się nazywał ten lub inny. Natomiast przeżycia tych z nizin są przedstawione plastycznie i pogłębione psychologiczne. Każdy zresztą wynajduje w książce to, co jego najbardziej interesuje. Odnoszę wrażenie, że Falcones, jak przystało na współczesnego pisarza, miał więcej serca do biednych i łatwiej było mu wymyślić właśnie ich losy.
Tak, mnie samą zaskoczyło, że autor opisuje wydarzenia z punktu widzenia biedaków i dlatego ci wychodzą mu bardziej plastycznie niż wyższa warstwa społeczna. Może wynika to z zebranych dokumentów, gdzie dużo było faktów o karaniu biedaków za byle co, często śmiercią. Dużo też o panującym wtedy prawie, bardzo niesprawiedliwym dla niższych warstw. Np chłop, jego żona i ziemia, były całkowitą własnością pana i mógł robić z nimi co chce. Zabierał ziemię, wobec żony chłopa korzystał a prawa pierwszej nocy, wedle swego widzimisię wyznaczał chłopu kolejne prace, daniny i kary nieraz ze skutkiem śmiertelnym. Istniało też prawo, że zbiegły chłop, jeśli przetrwał w Barcelonie rok i jeden dzień, stawał się wolny. Dlatego pan tak zajadle takiego poszukiwał i potem się mścił. Pewnie dlatego sympatia autora, wywołana współczuciem, skierowana jest do tych biedaków. I dlatego ich życie opisuje tak ładnie, gdy możnowładców raczej w uproszczeniu.
Mimo, że powieść ta ma 704 strony i tyle w niej złych emocji i cierpienia, czyta się ją szybko, bo trzyma w napięciu i ma w sobie jeszcze to coś, co pozwala pokochać pozytywne postacie i przeżywać z nimi ich ból, trud, ale też pozytywy: wdzięczność, miłość i uniesienia religijne. Właśnie te pozytywy najbardziej wciągają czytelnika.

Wiele w tej powieści rozmaitych wątków i spraw do przemyślenia. Chociażby to, do czego może prowadzić nienawiść, którą my współcześni jesteśmy ostatnio epatowani, bo zalewa nas z każdego dziennika telewizyjnego, z każdej byle gazety. Cała książka pomimo swej dużej objętości trzyma w napięciu i dzięki sprawnej narracji czyta się ją szybko i z wypiekami na twarzy.
Polecam, naprawdę warto przeczytać, choć nie jest to miła książka do poduszki.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 21.10.2010 23:03 · Czytań: 3823 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 11
Komentarze
Pi dnia 21.10.2010 23:50
mhm... już się czytało :) ze swej strony polecam gorąco inną powieść Falconesa. świeższą. "Ręka Fatimy", bo o niej mówię to rozłożona na kilkadziesiąt lat historia Morysków czyli hiszpańskich muzułmanów w XIV - XV wieku (nie jestem pewien). rozdarty główny bohater. między dwie kobiety, między dwie ojczyzny, między dwie religie. lektura - cymuś :)
Miladora dnia 22.10.2010 02:52
Sokolku - tak na szybko teraz, bo już późno, mam pierwszą sugestię. ;)
Daj, proszę, bardziej przestrzenną informację o książce.
Coś w tym rodzaju:

Autor – ......
Tytuł oryginalny – ........
Tytuł polski – ........
Język oryginalny - .......
Tłumacz – ........
Kategoria - Literatura piękna
Forma – powieść
Wydawnictwo - .......
Data wydania - .......

Taka informacja bywa istotna dla moli książkowych (i nie tylko). ;)
Może też parę słów o autorze we wstępie, bo ktoś może nie wiedzieć, czy to współczesny pisarz, czy też nie i kim jest właściwie. Wystarczy parę słów.

Buźka i zmykam na razie. :D
Krystyna Habrat dnia 22.10.2010 10:54
Oj, pani profesor, jak ja nie cierpię naginać się do jakichś reguł, zasad... Z zasad uwzględniam tylko moralne... no i logiczne oraz arytmetyczne, bo już nawet prawom fizyki nie dowierzam. Gdybym w swoim czasie potraktowała poważnie reguły ortograficzne, byłabym teraz solidną nauczycielką języka polskiego, a wybrałam zawód dający więcej swobody i fantazji. Poprawki wprowadzam ze względu na szacunek do Twojego dobrego serca i trudu, jaki wkładasz w poprawianie. Wiem, że tak trzeba.
Miladora dnia 22.10.2010 12:27
Sokolku - to dla dobra czytelników. :D

Przecież dla nich piszesz, prawda? ;) :D
Miladora dnia 23.10.2010 00:29
No to wracam, by dokończyć komentarz. ;)

Temat "techniczny" mamy z głowy, więc coś o treści recenzji.

Według tego, co przeczytałam, jest to głównie powieść o uczuciach. Takie odniosłam wrażenie ogólne.
Natomiast innym wrażeniem było jakby zawieszenie opisu książki w swego rodzaju próżni historycznej.
Nie każdy zna dzieje Hiszpanii, zwłaszcza w tym okresie - połowie XIV wieku, a nie znając, nie potrafi wyobrazić sobie ani realiów życia ludzi, ani mechanizmów rządzących ówczesnym światem.
W takim kontekście wzmianka o wojnach, pogromach Żydów, zarazie morowej nie rzuca żadnego światła na scenę, na której rozgrywa się akcja. Stąd wrażenie wyrwania treści z pewnych ram i zawieszenia jej w pustce. Jeżeli o mnie chodzi, lubię na wstępie dowiedzieć się, na jakiej arenie dziejowej toczą się ludzkie historie - kto wtedy panował, jaka była sytuacja polityczna, gospodarcza, jakie układy. Na ten temat wystarczyłoby dać parę zdań zaledwie i sytuacja stałaby się jasna.
I tego mi zabrakło, Sokolku. ;)
Może byś dodała te parę zdań, żeby historia stała się pełniejsza i bardziej wyraźna w odbiorze? ;)

Buźka, a książkę chętnie przeczytam, tylko muszę trochę czasu na to znaleźć, niestety. ;)
Krystyna Habrat dnia 23.10.2010 20:26
Nie wymagaj więcej niż jest w samej książce. Wiesz, mnie bardziej interesują zwykli ludzie niż władcy, szczególnie, że ci ostatni ukazani w książce raczej zdawkowo, jednowymiarowo, trochę, jak z bajki o królu, i choć są, nie jest ważne, jak się nazywał ten lub inny. Natomiast przeżycia tych z nizin są ukazane plastycznie, pogłębione psychologiczne. Każdy zresztą wynajduje w książce to, co jego najbardziej interesuje. Odnoszę wrażenie, że Falcones miał więcej serca do tych biednych i łatwiej było mu wymyślić właśnie ich losy.
Miladora, nie upieraj się przy określonym schemacie recenzji, bo całe lata czytywałam miesięcznik "Nowe książki" i inne pisma literackie, skąd czerpałam informacje, co warto czytać. Gdyby zamieszczane tam recenzje nie były różnorodne, barwne, zaskakujące, nie zachęciły by do czytania, ani ich, ani polecanych książek.
Oczywiście nie można pójść śladem Słonimskiego, który pisywał recenzje teatralne, nie uczestnicząc czasem w spektaklu. Raz o sztuce pt "Kartka papieru" napisał coś takiego: To już nie kartka, a cała rolka...
Miladora dnia 24.10.2010 14:29
Cytat:
Nie wymagaj więcej niż jest w samej książce. Wiesz, mnie bardziej interesują zwykli ludzie niż władcy...


Nie wymagam. W książce zapewne jest naświetlone tło polityczne i społeczne.
To od recenzenta wymagam krótkiego wprowadzenia w czasy, w których rozgrywa się akcja powieści. ;) Bo mnie to osobiście interesuje.

Cytat:
Miladora, nie upieraj się przy określonym schemacie recenzji,


Nie upieram się przy schemacie - upieram się przy podawaniu podstawowych wiadomości, mogących lepiej wprowadzić w klimat książek. I pozwalam sobie przypomnieć Ci słowa z recenzji "Zielonej Wyspy":
"Zatem teraz recenzja będzie pełna, bo oprócz zalet książki pokazuje jej stronę ujemną, jak powinno być w prawidłowo skonstruowanej recenzji,"
Wykazałam już, że nie jest to warunek sine qua non recenzji.
Recenzja jest osobistym odbiorem przez recenzenta jakiegoś utworu - prawda. Recenzent wybiera środki i sposób przekazania swoich wrażeń.
Ale... Pisze dla czytelników.
I dlatego powinien zapewnić im podstawowy zasób wiedzy o danym dziele. Stąd pewien schemat.
Inaczej nie jest to recenzja na dobrą sprawę. Nie zostawia bowiem czytelnikom ogólnego pojęcia o jakimś dziele, tylko garść zawieszonych niejako w próżni myśli. ;)

Buźka :D
Krystyna Habrat dnia 25.10.2010 17:47
E tam, nie zgadzam się.
Miladora dnia 25.10.2010 17:51
:D
Szuirad dnia 06.11.2010 00:00
Witaj

NIe wiem, czy i kiedy sięgnę po te książkę, ale to z przyczyn zupełnie nie związanych z recenzją. Choc ona jako taka daje mi podstawowe informacje o książce. Nie przepadam za literaturą iberyjską (choć miło wspominam Ruiza Zafona - ale zmeczył mnie nieco), po drugie ksiązka jest dość długa inne pozycje już czekają w kolejce. Ale te wszystkie decyzje, wnioski wypływają bezpośrednio z Twojej recenzji. Widzę też, ze bardzo podkreslasz rolę uczuć, emiocji i namiętności. Bez nich nie ma akcji, nie ma życia one stanowią o smaku tekstu. Jak wnioskuję z Twojego tekstu autor zupełnie inaczej potraktował grupę społeczeństwa bogatego i tych z nizin. Odnoszę wrażenie, ze ci ostatni zostali opisani (przez autora a nie przez Ciebie) zbyt idealistycznie. Źli bogacze i biedni dobrzy biedacy. Zbyt czarno biały popdział jak dla mnie. Chyba, że źle odczytałem przesłanie. Myślę, że w każdej grupie znajdzie się podobna ilość czarnych owcy
Na pewno jest pozycja szeroko ujmująca realia i głębię tamtych ludzi i czasów - napisałać, że autor opiera się na dokumentach, co sugeruje dbałość o tło historyczne
I włączając się nieco w powyższe komentarze, jak dla mnie informacji jest dość, być może nawet zbyt dużo wnikania w historię głłównych bohaterów. Kolejną rzeczą, którą zapamiętam z Twojej recenzji to faktm, ze napewno nie jest to książka przeciętna
pozdrawiam
Krystyna Habrat dnia 06.11.2010 12:22
Dziękuję za wszystkie komentarze, a jeśli nie poprawiam od razu każdego przecinka, to tylko dlatego, ze chwilowo czytam jednym okiem i to bez odpowiednich okularów, więc szybko się męczę. Muszę poczekać miesiąc lub dwa. Natomiast mogę pisać przy pomocy komputera, bo monitor mam daleko, więc to robię, choc niedokładnie.
Witaj Szuirad,
Tak , mnie samą zaskoczyło, ze autor opisuje wydarzenia z punktu widzenia biedaków i dlatego ci wychodzą mu bardziej plastycznie niż wyższa warstwa społeczna. Może wynika to z zebranych dokumentów, gdzie dużo było faktów o karaniu biedaków za byle co, często śmiercią. I dużo o panującym wtedy prawie, bardzo niesprawiedliwym dla niższych warstw. Np chłop, jego żona i ziemia, były całkowitą własnością pana i mógł robić z nimi co chce. Zabierał ziemię, wobec żony chłopa korzystał a prawa pierwszej nocy, wedle swego widzimisię wyznaczał chłopu kolejne prace, daniny i kary nieraz ze skutkiem śmiertelnym. Istniało też prawo, ze zbiegły chłop, jeśli przetrwał w Barcelonie rok i jeden dzień, stawał się wolny. Dlatego pan tak zajadle takiego poszukiwał i potem się mścił. Pewnie dlatego sympatia autora, wywołana współczuciem, skierowana jest do tych biedaków.
Mimo, że książka ma 704 strony i tyle w niej złych emocji i cierpienia, czyta się ja szybko, bo trzyma w napięciu i ma w sobie jeszcze to coś, co pozwala pokochać pozytywne postacie i przeżywac z nimi ich ból, trud, ale też pozytywy: wdzięczność, miłość i uniesienia religijne. Właśnie te pozytywy wciągają czytelnika.
,
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty