Pragnę wody, abym mogła się obmyć,
Pragnę ognia, abym mogła się ogrzać,
Chcę powietrza, abym mogła oddychać,
Wonnej ziemi, abym miała gdzie spocząć.
Gdzieś nad miastem krzyk się dziki unosi,
A deszcz ciągle uderza o szyby...
W dali pies- wierny stróż głośno szczeka,
A w ogrodzie umiera maciejka.
Niebo szare od chmur zadeszczonych,
Ziemia szara od słońc zachmurzonych,
Ogień świateł nad miastem jak zorza,
A deszcz ciągle uderza o szyby.
Ciało brudne i lepkie i ciepłe,
Wypalone pod deszczu pieszczotą,
Oddech ciała jest zgniły i wstrętny,
Ciało ciała jednoczy się z ziemią.
Usta ciała są ciche jak cisza
I rozpływa się ciało na deszczu,
rozrywane zębami potopu,
pożerane przez myśli ukwiały.
Chmury-ciało-deszcz-ciało i chmury,
słońce-ciało-ziemia-słońce-płomień,
Zapaliło się ciało od deszczu,
A deszcz bębni i bębni o ciało.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
beltrani · dnia 29.10.2010 13:29 · Czytań: 625 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: