trzymam w dłoniach jak nierdzewną relikwię
z ostatniej wieczerzy, blaszany kubek.
po kolei pijaliśmy z niego zdrowie
tych co na morzu. woń dymu z ogniska
wytrawnie mieszała się z pinot noir.
w ustach osiadał smak trufli i ziemi,
gryzł się kurczak po chińsku duszony.
wykopki kończyły ziemniaki z żaru
brudzące nam dłonie zwęgloną skórką.
powiedziałeś ; „ na razie przyjacielu,
wiosną się znowu spotkamy na grillu.”
na skrzyżowaniu w niekontrolowany
poślizg wpadłeś, czołówka z tirem. teraz
w tym miejscu krzyż rozpościera ramiona.
było mokro. pogrzeb odbył się wczoraj.
łzy rozcieńczyły mi herbatę, którą
z naszej „blaszanki” samotnie już piłem.
29.10. 2009 r
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Crassus Vetus · dnia 06.11.2010 17:56 · Czytań: 2136 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: