Dramat intelektu - Krystyna Habrat
Publicystyka » Recenzje » Dramat intelektu
A A A

stp1.jpgStanisława Przybyszewska – LISTY. TOM III (grudzień 1927 – październik 1933)
Opracował, wstępem i przypisami opatrzył Tomasz Lewandowski.
Z jęz. niem. przełożył Antoni Weiland
Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1985.
Tomasz Lewandowski – DRAMAT INTELEKTU. Biografia literacka Stanisławy Przybyszewskiej. Wydawnictwo Morskie. Gdańsk 1982.

O Stanisławie Przybyszewskiej dowiedziałam się wcześniej niż o jej słynnym ojcu i Młodej Polsce. Jako dziecko uczyłam się czytać na oprawionym roczniku „Tygodnika Illustrowanego” (pisownia ówczesna) z 1933 roku, który jakimś cudem przetrwał zawieruchę wojenną i kilka przeprowadzek. Kładłam się z tą wielką księgą na dywanie, a liczyła 1034 stron (w prenumeracie - numeracja ciągła) i studiowałam zdjęcia, które mnie zaintrygowały. Na przykład budowany wtedy w Rio de Janeiro olbrzymi posąg Chrystusa-Króla z rozłożonymi rękami, otoczony rusztowaniami z malutkimi ludzikami u stóp.

Nieco wcześniej na str. 803, kroczy sztywno, jakby połknął kij,  z dumnie zadartą głową w białej peruce i oczami wzniesionymi do nieba, cały w bieli, straszny Robespierre. Grał go K. Junosza-Stempowski. To były zdjęcia z premiery w Teatrze Polskim dramatu Stanisławy Przybyszewskiej „Sprawa Dantona”. Odpychający Robespierre dobrze wbił mi się w pamięć, Danton jakoś mniej, bo jego zdjęcie było mniejsze i wyglądał bardziej po ludzku. Bliżej poznałam ich później z innych książek i lekcji historii. Pół wieku po premierze tej sztuki sfilmował ją Andrzej Wajda w kooprodukcji polsko-francuskiej i wtedy autorka na moment wyszła z cienia zapomnienia. Tak, pomimo niezwykłej umysłowości i powagi tematyki, jaką się zajmowała, pozostała niedoceniona. Jej los przypomina los Norwida, którego dopiero długo po śmierci odkryto i doceniono.

Stanisława Przybyszewska była nieślubną córką malarki, Anieli Pająkówny i sławnego króla młodopolskiej bohemy Stanisława Przybyszewskiego, o czym więcej dowiedziałam się z książki Ewy Kossak – „Dagny Przybyszewska. Zbłąkana gwiazda”.

Później przeczytałam: „Dramat intelektu. Biografia literacka Stanisławy Przybyszewskiej” autorstwa Tomasza Lewandowskiego. Autor przedstawia tło historyczne tamtej epoki oraz społeczne i psychologiczne uwarunkowania, jakie wywarły piętno na życiu i twórczości Przybyszewskiej. Analizuje dogłębnie jej umysłowość, zainteresowania, uzdolnienia oraz działalność twórczą w postaci: artykułów, korespondencji i dramatów z czasów rewolucji francuskiej. Wtedy postać tej niezwykłej intelektualistki do reszty mnie zafascynowała. Ale zarazem przestraszyła. Oddać swe życie we władanie intelektu? To kuszące. Ale jakże niebezpieczne.

Na koniec udało mi się kupić z przeceny III tom „Listów” Przybyszewskiej z okresu: grudzień 1927 – październik 1933 roku, w opracowaniu Tomasza Lewandowskiego. Są tu listy do Iwi Bennet, jej przyrodniej siostry, córki Dagny i Przybyszewskiego.

Nie wiem, czy łatwo zdobyć teraz którąkolwiek z tych pozycji, ale pragnę gorąco zachęcić do poszukania ich w bibliotekach. Warto poznać nie tylko życie, ale też niezwykłą umysłowość oraz twórczość tej wybitnej, a niedocenionej, postaci i zamyślić się nad jej losami.

Barwne dzieje krakowskiej cyganerii z przełomu XIX i XX wieku są powszechnie znane. Dużo tam nieszczęśliwej miłości, alkoholu, tragicznych śmierci i twórczości, co znajduje odzwierciedlenie w historii literatury. Króluje Stanisław Przybyszewski i jego piękna żona z Norwegii – Dagny. Kochał się w niej wcześniej malarz Edvard Munch. Dotąd malowane jego ręką portrety Dagny, z burzą rudych włosów, wiszą w muzeum w Oslo i kuszą złodziei. Bywają wykradane, ale wracają.
W Krakowie uwiecznia twarz Dagny Wyspiański. Jesienią 1900 roku odbywa się słynne „ludomańskie” wesele poety Lucjana Rydla z wiejską dziewczyną z Bronowic, inspirujące Wyspiańskiego do stworzenia sztuki o takim tytule. Przed premierą czyta ją obojgu Przybyszewskim. "Wesele" dotąd pozostaje w repertuarze teatrów i spisie obowiązkowych lektur szkolnych. Sfilmował je też A.Wajda.
W Dagny kocha się beznadziejnie Boy- Żeleński, lekarz, tłumacz, współtwórca kabaretu „Zielony Balonik”, ale i ... posępny, bogaty młodzian, Emeryk. To on wkrótce w dalekim Tbilisi do niej strzeli. To wydarza się w maju 1901r. 1 października tego samego roku rodzi się w Myślenicach nieślubna córka Przybyszewskiego, Stanisława.

W barwnym korowodzie wcześniej opisanych postaci ledwo daje się zauważyć jej szary, niepozorny, żywot. Wychowuje ją samotnie kochająca matka, malarka. Wozi za granicę, dba o jej edukację, ale w Paryżu umiera nagle, gdy Stasia ma zaledwie jedenaście lat. Odtąd, pomimo opieki dalszej rodziny, pozostaje osamotniona.

Od małego zadziwia, niezwykłą w jej wieku, umysłowością. Mając dwanaście lat gra na skrzypcach i fortepianie, zna francuski, niemiecki, zaczyna mówić po angielsku, nieźle maluje. Ma poważne zainteresowania, skłonność do refleksji i syntetycznych skojarzeń. Cechuję ją dowcip i ironia. Niestety również niechęć do ludzi, a właściwie lęk przed nimi, na co niechybnie miało wpływ jej sieroctwo i brak ojca. Zostaje nauczycielką, wcześnie wychodzi za mąż i zamieszkuje w Gdańsku, gdzie jej mąż uczy rysunków w szkole, ale po dwóch latach umiera na serce.

Odtąd Stanisława mieszka samotnie w ponurym mieszkaniu przy szkole, gdzie jeszcze pracuje, otoczona książkami, przymiera głodem, ale pisze. Dniami i nocami. Pisze poważne artykuły i prowadzi rozległą korespondencję, dzięki czemu poznajemy bliżej jej wielki intelekt. Tworzy dramaty z okresu rewolucji francuskiej: „Dziewięćdziesiąty trzeci”; „Sprawa Dantona”; ”Thermidor”. Tylko tak wielkie tematy uważa za godne jej twórczości. Zafrapowało ją to już w dzieciństwie, gdy mieszkała z matką w Paryżu i obejrzała w muzeum eksponaty związane z tą epoką. Zapragnęła zrobić z tego sztukę, by zainteresować ojca, słynnego Przybyszewskiego, który się jej losem nie bardzo przejmował.
Trzeci tom „Listów” obejmuje korespondencję Przybyszewskiej z lat 1927-1933 do Ivi Bennet, jej przyrodniej siostry. Ivi, niewiele starsza córka Dagny i Przybyszewskiego, po tragicznej śmierci matki wróciła do dziadków w Norwegii i jej życie potoczyło się, można rzec: szczęśliwie wśród kochającej rodziny. Odkąd później nawiązały ze sobą kontakt, traktowała Stasię życzliwie i wspomagała finansowo.
W którymś momencie Stanisława spotyka się ze sławnym ojcem. On daje jej niewiele: ot, zasmakować narkotyków. To staje się powodem jej szybkiego upadku. Nie nawiązuje się między nimi bliższa więź, bo patrzy na to krzywo zazdrosna żona Jadwiga, którą odebrał Kasprowiczowi i dla której porzucił Dagny. Jakże pogmatwane te ich dzieje! Ile w nich smutku! Ile dramatu!
Odtąd Stanisława już tylko pisze i zatruwa się narkotykami. Na moment zaznaje sławy, gdy w 1931 roku wystawiają we Lwowie „Sprawę Dantona”, a w 1933 w Warszawie. Ta jej  sztuka na temat mechanizmów władzy, rewolucji i polityki została przez krytykę doceniona. Niestety schorowana autorka nie ma okazji zobaczyć swych dramatów na scenie. Co gorsze, one szybko schodzą z afisza. Są zbyt poważne, a publiczność łaknąca rozrywki, woli coś z podkasanej Muzy.

Stanisława umiera 15.VIII 1935 roku w Gdańsku, mając niespełna 34 lata.

Smutne życie, ale jakże niezwykła umysłowość.  Ten tekst ma właśnie pokazać, jak bardzo mi imponuje umysłowość Przybyszewskiej i ubolewam, że tacy ludzie pozostają niedocenieni, żyją w biedzie, osamotnieniu i szybko się o nich zapomina. Pojęcie "bieda" ma szerszy kontekst niż tylko finansowy, a ja używam go w znaczeniu psychologicznym, jako odpowiednik cierpienia psychicznego, bo moja bohaterka niewątpliwie dużo przecierpiała, choć sublimowała to poprzez swą twórczość.


Przybyszewska wcześnie zapragnęła wywalczyć sobie piórem miejsce na Parnasie. Niestety zajmowała się poważną tematyką i bardziej jej pasowały rzeczy wielkie objętościowo, co nie ułatwiało startu na tej drodze. Narzekała, że nie potrafi pisać krótkich historyjek do prasy, od czego należało zacząć, a „Nie każdy talent nadaje się do celów żurnalistyki.” Na próżno studiowała styl modnych nowelistów, np O Henry’ego. Uczyła się na pamięć jego krótkich, błyskotliwych, historyjek, by zrozumieć ich konstrukcję i sposób narracji. Jednak nie potrafiła ich naśladować.

Zasłynęła za to krytycznymi wypowiedziami w sprawie literatury. W roku 1928 Irena Krzywicka głośnym artykułem „Jazgot niewieści, czyli przerost stylu” zaatakowała ówczesną prozę kobiecą za jej minoderię, histerię, manieryzmy i wyszukaną liryzację. Przeciwstawia temu zintelektualizowaną prozę Prousta, T. Manna i G.H. Wellsa. W odpowiedzi Maria Kuncewiczowa broni stylu metaforycznego. Sprzeciwia się jej właśnie St. Przybyszewska. Ona metaforyzm określa jako; „precjozyzm”, który grozi regresem w oryginalności pisarskiej. Literaturę w stylu lirycznym z tematyką stanów emocjonalnych i życia osobistego bohaterów umieszcza na poziomie średnim, ze względu na brak wartości poznawczych i estetycznych. Jeszcze niższy poziom to: ”zdroworozsądkowa reprodukcja szarej codzienności, poddawana tendencyjnym ocenom.”(...) ... pisarz ma kształtować nowe życie, uniwersalizm, antyindywidualizm i scjentyzm” (cyt. za T.Lewandowskim).
Z "Listów" Przybyszewskiej można dowiedzieć się, jak kształtował się jej talent, jak również poznać jej rozważania na temat powołania pisarskiego, procesu twórczego i problemach stylu, kompozycji oraz osobowości pisarza, np. jego nadwrażliwości. Dużo pisze o swych lekturach i co sądzi o: Conradzie, Prouście, S.Undset, Londonie i innych. Prousta nazywa grafomanem, „Klasycznym przykładem nieuzdolnionego talentu”. Donosi, że z ulgą odkłada jego lekturę. Jednak go czyta, bo ogólnie stawia wysoko, ceniąc jego bystrość i głębię obserwacji.
Informuje zarazem o swych codziennych kłopotach z dymiącym piecem i niedzielnej samotności. Ciekawe są jej spostrzeżenia psychologiczne, choćby rozważania o bezinteresownej złośliwości ludzi głupich. Przykładem jest policjant na filmie pałujący biedaka, oraz poznany w realu strażnik więzienny. Jaką on miał „radochę”, kiedy mógł jej odmówić papierosów, bo i aresztu dane jej było zaznać. Skarży się na redaktorki przygotowujące jej tekst, że przestawiają przecinki, bo im się zdaje, że wiedzą lepiej, gdzie je stawiać. Ciekawe, kto miał rację.
Analizuje też obszernie styl prozy swego ojca oraz własny z jego trudnościami i przemianami.
„Tak, w przeciągu ostatnich dwóch tygodni problem się rozwiązał; dawno rozpoczęta powieść, przy której jak zwykle utknęłam (i co dalej???), po raz pierwszy w życiu dała się doprowadzić do punktu kulminacyjnego, a potem logicznie i prawidłowo zakończyć. Po raz pierwszy potrafiłam powieść rozpracować do końca, podzielić na sceny – odcinki, czarno na białym napisać w postaci dyspozycji. Teraz piszę i gładko zbliżam się do logicznie nieodzownego zakończenia. Tutaj w grę nie wchodziło ani szczęście, ani natchnienie. Jest to więc obowiązująca odpowiedź na moje życiowe pytanie.” (Listy, t. III, str 120).

A oto, co pisze o swoim powołaniu:
„ Co się tyczy mojego wzbraniania się przed pracą – no, wiesz przecież: musiałabym wówczas dla skromnej, choć stałej pensji zrezygnować z treści mojego życia (...), z jedynego sensu mojego ziemskiego bytu; z pracy, do której mam talent, do której jestem stworzona. Tak jak gdyby chciało się użyć mikroskopu jako młotka; nie wbijałby dobrze gwoździ, byłby więc złym młotkiem(...). Dokładnie to samo stałoby się ze mną (...) skoro tylko rozpoczyna się codzienna pańszczyzna, kończy się tworzenie.” I dalej: „ Pracowałam (zawsze 6-10 tygodni) w czterech biurach. Za każdym razem byłam najgorszą urzędniczką w moim dziale. Uważano mnie za niezupełnie normalną, za półidiotkę – bo nigdy, przenigdy nie potrafiłam nauczyć się tego, czego wymagano.” (Listy , t. III str 218 - 219)
Jak widać Przybyszewska próbowała pracować i w szkole i w biurze, ale wszędzie kiepsko sobie radziła. Gorzej od przeciętnej urzędniczki. I nie zagrzała nigdzie miejsca. To wynika z pewnej prawidłowości psychologicznej, że osoby genialne, czy choćby tylko wybitne intelektualne, nie radzą sobie w prostej sytuacji zadaniowej, bo doszukują się w niej czegoś mądrzejszego, bardziej skomplikowanego, a zadania zbyt łatwe ich śmiertelnie nudzą. W tym górują "nie orły". Dlatego do prostych prac biurowych czy fizycznych nie wolno dawać osób o wysokim intelekcie. Zasypiają (intelektualnie a nawet dosłownie) i np na suwnicy mogą spowodować wypadek. Stąd płyną zasady doboru ludzi na właściwe stanowisko. Nie każde, ale np zagrażające wypadkiem.
Podobnie jest z interpunkcją, na którą Przybyszewska narzeka, że jej redaktorki przestawiają. Analogicznie w biurze projektów niewielu inżynierów nadaje się do wielkiej pracy koncepcyjnej, wielkich projektów wstępnych, gdzie potrzebna niezwykła wyobraźnia i odwaga, by narzucić innym swą twórczą wizję. Natomiast inni projektanci (oczywiście również inteligentni i rzutcy) będą lepsi (i bardziej zadowoleni), robiąc do jego wstępnego projektu: projekty uzupełniające, wyliczenia, sprawdzanie poprawności, co tamtego już nudzi. Reasumując: nie ma tu ścisłego podziału i życie jest bogatsze niż teoria.
Przybyszewska w Listach często analizowała swe powołanie pisarskie i predyspozycje twórcze.
"I jeszcze ten pech, że moje literackie uzdolnienia są tak piekielnie niedostępne, trudne. Tak, gdybym miała lekkie uzdolnienia do żurnalistyki, do zabawnych short stories, do podniecających powieści miłosnych - ale nastawiać się właśnie jedynie na najpoważniejsze zjawiska ludzkie, a z powodu trudnych tematów zmuszonym być do pracy tak rozpaczliwie powolnej - to źle. Jestem zmęczona jak pies. Teraz jest godzina ósma rano; o 21.30 rozpoczęłam pracę -10 1/2 godziny. Piękny, złoty, straszliwie zimny poranek." (Listy, t.III str.237)
Czemu tak właśnie ułożyło się jej życie warto poszukać odpowiedzi w tych właśnie polecanych wyżej książkach. Ale czy pozna się to tak do końca?
Jej losy kojarzą mi się z losami Haliny Poświatowskiej, która też wcześnie owdowiała, a po operacji serca, pełna apetytu na życie, chciała czerpać jego urodę pełnymi garściami. Studiowała najpierw w Ameryce, potem filozofię na UJ, pisała wiersze, podróżowała, chodziła po górach wbrew zaleceniom lekarzy. W końcu wyczerpała swe siły życiowe i zmarła po kolejnej operacji serca, mając zdaje się też 34 lata. Przybyszewska natomiast głosiła: „Życie moje, bez rozrywek, bez towarzystwa, bez erotyki, bez możności luksusowych wydatków jest bogatsze od życia 99 procent ludzi. Tyle radości, zachwytów i wstrząsów, co ja w ciągu miesiąca, nie dozna każdy w ciągu swojej całej egzystencji”.
Poświatowska miała chyba więcej radości życia. Nie zasklepiała się w swej introwersji, a biegła ku ludziom i światu. Natomiast Przybyszewska była nazbyt poważna i mądra. Co gorsza: bała się świata i ludzi, bo po kolei traciła najbliższych. W końcu okopała się w swoim intelekcie i na innych patrzyła z tego punktu widzenia, czyli z góry. Miała poczucie swej niedostępności.

Mnie Stanisława Przybyszewska bardzo imponuje, bo intelekt to jest coś, co cenię w ludziach najbardziej. Jej listy są pasjonujące.
Pozostawiła po sobie trzy wymienione wcześniej dramaty ze "Sprawą Dantona" na czele oraz powieści i nowele, ogłoszone częściowo z rękopisów w tomie "Ostatnie noce Ventose'a".
Dużo ciekawych postaci wiąże się z kręgiem, z którego wywodzi się Stanisława. Przybyszewski, Boy, Wyspiański, Kasprowicz i nawet w dalekiej Norwegii Munch. Towarzyszą im ciekawe kobiety: Dagny, Aniela Pająkówna, i mniej znana Jadwiga, żona Kasprowicza, która odeszła do Przybyszewskiego. Jeszcze wspomniana wcześniej publicystka Irena Krzywicka. Wreszcie trzecia żona Kasprowicza Marusia, z domu Bunina. Ją też poznałam z w/w „Tygodnika Illustrowanego”. Przyciągała uwagę jej twarz w burzy czarnych loków i obok zdjęcie Harendy, jeszcze wtedy nieocienionej zielenią. Pisząc później pracę magisterską: „Geneza pomysłu twórczego”, poznałam jej „Dzienniki”. Ta kochająca żona, troskliwie wynosząca męża na piedestał, z pasją utrwalała dla potomności informacje, jak powstawały kolejne utwory jej męża, Jana Kasprowicza. Skąd brał się pomysł, jaki towarzyszył temu nastrój emocjonalny. Zachwyciła mnie geneza „Hymnu Święty Boże”. Szkoda, że to wykracza poza ramy tego tekstu.

Wszystkim piszącym polecam gorąco „Listy” Stanisławy Przybyszewskiej i jej biografię w opracowaniu Tomasza Lewandowskiego pt. „Dramat intelektu”, bo to kopalnia wiedzy o literaturze, twórczości i o tamtych czasach. Warto zastanowić się, dlaczego Stanisława Przybyszewska była tak nieszczęśliwa i szybko zapadła w cień zapomnienia. Dlaczego, podobnie jak Norwid, długo pozostała niedoceniona. To właśnie dramat intelektu.
Tu muszę wtrącić anegdotę z książki Tischnera o wybitnym fizyku, inżynierze, który na Syberii skonstruował aparat rentgenowski. Niestety ludzie tam nad Kołymą tego nie docenili. Bardziej potrzebowali zwyczajnych lusterek. Fizyk zajął się więc ich produkcją. Jego talent, wykształcenie i pozytywne wysiłki zostały zmarnowane.
Dramatem jest też to, że obecnie tak mądre i wartościowe książki  kupuje się z przeceny, albo są one w ogóle nieosiągalne. Sama kupiłam  z przeceny Andrica, Manna, Bunina i innych. Czyżby byli mniej warci niż autorzy produkujący na pęczki bestselery, co według niektórych krytyków jest wyznacznikiem wartości? Co to będzie dalej z literaturą zwaną "piękną"?
Powiało pesymizmem. On czaił się już od samego tytułu. Nie zachęci do polecanych książek. Raczej odstręczy. To wbrew mojej intencji.
Udowodnione jest, że wszelkiej pracy twórczej sprzyjają pozytywne stany umysłu: radość, zadowolenie, atmosfera rozrywki i zabawy, poczucie szczęścia!! W radosnym nastroju łatwiej przychodzą do głowy nowe, ciekawe pomysły twórcze, odkrycia, rozwiązania artystyczne.
Tak bywa w pracy naukowej jak też artystycznej, a więc i literackiej. Podobno ośrodki inwencji twórczej w naszym mózgu są zlokalizowane blisko ośrodków radości i ten pobudzony pobudza z kolei inwencję, inspiruje pomysłami.
 Podsumowując, powiem tylko, że każdy pisarz, choćby początkujący,  ma nie tylko zabawiać czytelnika, ale przede wszystkim dostarczać mu pożywki intelektualnej i artystycznej.    Powinien też być przewodnikiem czytelnika w trudnej drodze życiowej. Chyba   tego  oczekuje  każdy czytający od autora, gdy bierze jego książkę do ręki.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 07.11.2010 12:01 · Czytań: 4507 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 11
Komentarze
Miladora dnia 08.11.2010 16:10
Bardzo bogata w szczegóły recenzja, doskonale obrazująca ówczesną bohemę i postacie z życia Przybyszewskiej.
Rozumiem, że można ulec urokowi tamtego okresu, mimo że we mnie, na przykład, nie wzbudza on takiej sympatii.
Mam pytanie - podajesz datę urodzenia S.P. 1-go września. Ja znalazłam 1-go października. Która jest więc właściwa?
Aha - wpadło mi w oko to zdanie:
- W którymś momencie Stanisława nawiązuje też kontakt ze sławnym ojcem , ale on daje jej niewiele: posmakować narkotyków - to "posmakowanie narkotyków" brzmi źle moim zdaniem, ujęłabym to inaczej. Są też ze dwie niepotrzebne spacje przy znakach interpunkcyjnych.
Tyle z uwag technicznych.
Co do samej postaci Przybyszewskiej i dramatu jej życia, to myślę, że złożyło się na to zbyt wiele rzeczy.
Ale sama głębia intelektu nikomu jeszcze nie zapewniła szczęśliwego życia. Do tego potrzebna jest jeszcze odpowiednia psychika.
Możliwe, że tak szybka śmierć męża pozbawiła ją gruntu pod nogami, inna sprawa, że wolała żyć z zasiłku i na łasce przyrodniej siostry i chyba nie tylko jej, niż starać się o niezależność. Jej tragedia polega chyba na nieumiejętności przystosowania się, na rezygnacji. Bo co komu z tego przyszło, że zmarła w wieku zaledwie 34 lat?
Mnie osobiście interesuje, dlaczego dała się wciągnąć w zażywanie morfiny. Owszem, skoro podsunął jej ten narkotyk ojciec, w którym do pewnego czasu była szaleńczo zakochana, to staje się to zrozumiałe.
Ale potem? Dlaczego brnęła w to i brnęła?
Dlaczego nie działał instynkt samozachowawczy, odpowiedzialność względem swojego talentu?
Możliwe, że należała do gatunku ludzi-straceńców. Przez karty historii przewinęła się już niezliczona ich liczba.
Szkoda tych ludzi, bo mogli zrobić lepszy użytek ze swojego życia...

Rozumiem, że wiele rzeczy składa się na taki dramat, ale niestety nie darzę jej specjalną sympatią.
Może dlatego, że tyle młodych i fantastycznie uzdolnionych ludzi umarło nie z własnej winy, a ona w gruncie rzeczy zmarnowała swoje życie i talent.

Ale recenzję przeczytałam z dużym zainteresowaniem, Sokolku.
Widać, że wiesz co i o czym mówisz.

Buźka. ;)
Krystyna Habrat dnia 08.11.2010 17:01
Miladora, masz świętą rację. Zmarnowała sobie życie. A ilu zdolnych zmarnowało się podobnie przez alkohol i narkotyki. W "posmakowaniu narkotyków" miała być ironia.
Ale mnie Przybyszewska imponuje intelektem, bo to jest coś co mnie najbardziej imponuje. Dla mnie jest ona typowym przykładem osoby wyrastającej intelektem ponad przeciętność. Tacy często nie mogą się przystosować i źle kończą, albo ich walory umysłowe nie zostają w pełni wykorzystane. To ludzie, którzy idą w swym powołaniu za daleko. Taki był Van Gogh...........i wielu innych.
Datę urodzin jeszcze sprawdzę, ale w moim źródle jest taka.
Czemu tak właśnie ułożyło się jej życie warto poszukać odpowiedzi w tych właśnie polecanych książkach. Ale czy pozna się to tak do końca?
Jej losy kojarzą mi się z losami Haliny Poświatowskiej, która też wcześnie owdowiała, a po operacji serca żyła pełnią życia, pisała wiersze, podróżowała, aż wyczerpała swe siły życiowe i zmarła po kolejnej operacji serca, mając zdaje się też 34 lata. Przybyszewska podobne osiągała swą pełnię, choć w biedzie, osamotnieniu i narkotykach, bo tworzyła a to było dla niej najważniejsze.
Miladora dnia 08.11.2010 20:54
A wiesz, że mnie się też Poświatowska nasunęła? Ale jako całkowite przeciwieństwo Przybyszewskiej.
Halina wiedziała, że nie będzie żyć długo, jej mąż także. Chciała więc nacieszyć się życiem w całej pełni. Wykorzystać je. Nie uciekała od niego.
Natomiast ciekawi mnie, jak dalece na to, co napisała Przybyszewska miał wpływ narkotyk.
Zacytowałaś:
"Życie moje, bez rozrywek, bez towarzystwa, bez erotyki, bez możności luksusowych wydatków jest bogatsze od życia 99 procent ludzi. Tyle radości, zachwytów i wstrząsów, co ja w ciągu miesiąca, nie dozna każdy w ciągu swojej całej egzystencji".
Myślę, że się okłamywała w pewnym stopniu. Rozumiem twórcze uniesienia, kiedy nic nie jest ważne, ale potem przychodzi spadek poziomu emocji i zaczyna się depresja. Ona niwelowała ją morfiną, przeżywając złudną euforię. Nie walczyła, jak Poświatowska - uciekała od rzeczywistości.
Prawdę mówiąc słowa o życiu bogatszym od 99% ludzi brzmią mi fałszywie i w jakiś sposób megalomańsko.
A to, co napisała o Prouście: "Czy wystarczy napisać 23 grube tomy absolutnie o niczym, aby zostać powitanym jako geniusz XX wieku?" - czy nie było pewnego rodzaju zazdrością?
Na marginesie, ilu utworów w ogóle nie ukończyła?

Czasem przechodzę obok domu na rogu Karmelickiej i Siemiradzkiego, gdzie na parterze mieszkał Przybyszewski z Dagny i myślę, jak szybko wszystko mija i co właściwie z tego pozostało.
Gdybyś chciała dodatkowo zagłębić się w ten okres, to polecam pięknie wydaną przez "słowo/obraz terytoria" książkę "Dagny" Aleksandry Sawickiej - pracę doktorską autorki.
Krystyna Habrat dnia 09.11.2010 10:55
Miałaś chyba też rację co do daty urodzin SP, bo tak jest w XIII - tomowej Encyklopedii. Już poprawiam, nie chcę jej postarzać aż co cały miesiąc.
W nocy przyszła mi myśl, co różniło Przybyszewską od Poświatowskiej.
Ta druga miała więcej wdzięku i radości życia. O urodzie nie wspomnę. Robiła wrażenie na mężczyznach. Nie zasklepiała się w swej introwersji, a biegła ku ludziom i światu. Pragnęła czerpać urodę świata pełnymi garściami. Pomimo przestróg lekarzy, chodziła nawet po górach, co przepłaciła pogorszeniem się stanu serca. Polecam jej biografię, napisana przez poetkę Małgorzatę Szułczyńką: "Nie popełniłam zdrady". Autorka, z którą korespondowałam, zmarła przedwcześnie w podobnym wieku, co jej bohaterka.
A gdzie można znaleźć opracowanie p. Sawickiej? W bibliotekach. Chętnie poznam.
Miladora dnia 09.11.2010 12:35
Przybyszewska była piękną kobietą jednak. Szkoda...

bi.gazeta.pl/im/6/7283/z7283146N,Stanislawa-Przybyszewska.jpg

Sawicką można chyba jeszcze kupić, bo to wydanie z 2006 roku. Być może jest także w bibliotekach. Jako ciekawostkę podam Ci, że autorka, zafascynowana postacią Dagny, tylko w tym celu nauczyła się języka norweskiego i obecnie mieszka w Oslo, pracując na tamtejszym uniwersytecie.
Krystyna Habrat dnia 09.11.2010 20:08
Miło, że dołączyłaś zdjęcie. Na tym samym, ale mniej wyraźnym, nie widać było jej pięknych, myślących oczu.
Usunięty dnia 10.11.2010 22:21
Spodobało mi się zwłaszcza ostatnie zdanie, że dramatem jest to, iż dobre książki są nieosiągalne. Raziło mnie kilka słów w tym tekście, szczęśliwa, szczęśliwie. I odniosłam wrażenie, że chcesz mi przekazać, że szczęście zależy od pieniążków, bo jak napisałaś siostra przyrodnia Stasię finansowała i zdawało się, że jest szczęśliwa:rol: A ja myślę, że chyba to szczęście jest w środku człowieka. Owszem za coś żyć trzeba, internet opłacić, prąd, itd. Ale nie zrozumiałam po co te wywody o tej biedzie. Może była szczęśliwa, tylko problem z psychiką miała. Za dużo tu tej biedy w tej recenzji. Tak jakby ludzie biedni nie mogli być szczęśliwi. Czasem bywa odwrotnie:) Razi mnie też porównanie z Poświatowską, że Stasia się zabijała a Halina nie. Myślę że Halinka też się zabijała. Jak sobie przypominam, dostała przecież jakieś stypendium za granicą i zabijała się po operacji serca siedząc po nocach w książkach, choć nie musiała. Ale dzięki temu przeczytałam "Opowieść dla przyjaciela":).
Dziękuję Sokole. Jak tylko znajdę chwilę to poczytam panią Przybyszewską. Mnie jednak, takie problemowe osoby bardzo interesują. Nierzadko geniusze, jak napisałaś. Bez takich świat byłby ubogi i mało ciekawy.
julanda dnia 11.11.2010 20:00
Trochę wolnego, więc zaglądam, aby poczytać. Rozpisałaś się Sokolinko, a ja czytam i zaczynam być autentycznie "wściekła" - na życie. Bo mi miejsca w "domu", jak to nazwać tę niepewną przystań, nie wystarczyło i książki wylądawały w bibliotece, między innymi te, o których tu wspominasz. Prosiłam, aby zostały, może kiedyś na emeryturze znalazłabym czas, niestety, poszły w świat. Dobrze chociaż, że panie w miejskiej bibliotece witają miło i przyjmują kolejne paczki. Takie już jest to życie, wtedy i teraz. Pozdrawiam ciepło.
Krystyna Habrat dnia 11.11.2010 20:58
Ardo, przejrzałam tekst i nie znalazłam nic, co usprawiedliwiało by Twoją tezę, co do tych "pieniążków". Cały mój tekst ma pokazać, jak bardzo mi imponuje umysłowość Przybyszewskiej i ubolewam, że tacy ludzie pozostają niedocenieni. Pojęcie "bieda" ma szerszy kontekst niż tylko finansowy i ja używam go w znaczeniu psychologicznym, jako odpowiednik cierpienia psychicznego, bo moja bohaterka niewątpliwie dużo przecierpiała, choć sublimowała to poprzez swą twórczość. Dla uwypuklenia tego dodaję wzmiankę o uczonym z Syberii, opisanym przez. ks. Tichsnera.
Ale dziękuje Ci za zainteresowanie i przeczytanie tego tak chyba męczącego tekstu oraz uwagi.
Julanda: ja z braku miejsca też oddawałam książki naukowe i lżejszego kalibru do biblioteki, póki nie zobaczyłam, że oni się tym tak bardzo nie cieszą. Teraz zawożę je walizkami do antykwariatu i tam, jeśli nie zgubią, to ogólnie płacą mi 2-5 zł za sprzedany egzemplarz. Kapią tak już kilka lat. Pocieszam się, że komuś może się to przyda. Jednak każdej mi żal.
OWSIANKO dnia 19.01.2011 16:17
Sokol

Recenzja świetna i kropka. Po takich tekstach staje się jasne, że biografia autora pomaga zrozumieć jego dzieło.
PS. Mila napisała w komentarzu:” wolała żyć z zasiłku i na łasce przyrodniej siostry i chyba nie tylko jej, niż starać się o niezależność.” Z opinią tą nie zgadzam się, gdyż było akurat odwrotnie: ceniła swoją niezależność, bo życie na cudzej łasce odrywałoby ją od pracy twórczej. To tak, jakby mieć pretensję do Kafki, że nie chciał zrozumieć swojego ojca.
Krystyna Habrat dnia 20.01.2011 11:28
Owsianko, dziękuję bardzo. Podzielam Twoje zdanie. No..., co do tej niezależności.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
Jacek Londyn
12/04/2024 13:25
Dzień dobry, Apolonio. Podzielam opinię Darcona –… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty