Trzeba się cenić - Elwira
Proza » Groteska » Trzeba się cenić
A A A

Marysię poznałam w liceum. Była niebanalna i zdecydowanie wyróżniała się spośród tłumu idealnie przeciętnych uczniów naszej klasy. Nie chodzi mi o zawsze związane z tyłu głowy włosy w kolorze podstarzałej pomarańczy, bądź liścia, który nie do końca zdecydował czy zostać żółtym, czy może jednak przybrać barwę brązowawą; nie o piegi, zdobiące nos i górne partie policzków; nie o wyblakłe brwi oraz rzadkie rzęsy; nawet nie o mocną, przysadzistą sylwetkę, ale przede wszystkim o otaczający ją zapach, charakterystyczny dla okolic publicznej toalety. Nie, nie to, żeby Marysia nie używała mydła! Nigdy nie zauważyłam, żeby miała brudne uszy albo szyję. Nosiła nawet w plecaku dezodorant, chociaż nie wiem czy go używała. Ona zwyczajnie tak pachniała, tak pachniał jej pot, zeszyty, dom, chusteczki higieniczne. Cóż, ponoć każdy człowiek został przez los obdarzony jedyną, niepowtarzalną wonią. Najwidoczniej dla wybrańców przeznaczono olejki eteryczne lepiej wyczuwalne, ale za to z dolnej półki estetycznej. Bywa i należy się z tym pogodzić.

Marysia mieszkała na wsi. Nie to, żebym ja była wielkomiejską panią, ale nigdy nie czułam lęku przed jazdą tramwajem i nie traciłam orientacji w terenie, gdy tylko przeszłam na drugą stronę ulicy. Bo czym się różni chodnik po prawej stronie od tego po lewej? Przecież życie, a konkretniej trasa ze szkoły na stację kolejową, nie jest polityką! Dla Marysi strona chodnika nabierała rangi niemal kluczowej i jej zmiana mogłaby się skończyć zabłądzeniem, katastrofą drogową albo czymś jeszcze gorszym, o czym nawet nie chcę wspominać. Za to ona lepiej ode mnie grała w kosza i szybciej biegała. Tak, mimo swojej korpulentnej postury, była świetna na wuefie. Nie musiała nawet chodzić na SKS – praca w polu, używanie roweru, jako środka transportu oraz codzienne przemierzania na „autonodze” trasy z domu na stację i z powrotem, zrobiły swoje. Tak już jest w przyrodzie, że nikt nie może być do końca felerny ani do końca idealny. Ja tam nie mam nic przeciwko takiemu układowi. Wolę być nawet niepozorna, niż wyróżniać się z otoczenia piskliwym głosikiem, niemodnym i do bólu skromnym ubiorem oraz zakładaniem białej, maminej bluzki z okazji Dnia Kobiet. Marysia obrała drogę nieprzeciętności. Zadziwiające, że w świecie Mandaryny i Dody takie „okazy” jeszcze istnieją.

Pomimo mało zachęcającego wyglądu oraz niemiłego zapachu, była w klasie lubiana. Kiedy dziś zastanawiam się nad tym fenomenem, dochodzę do wniosku, że każda dziewczyna obok niej czuła się ładną, a każdy chłopak miał od kogo spisać zadanie domowe. A nie, Marysia nie była typem kujona, pewnie dzięki temu dało się z nią jakoś żyć. Uczyła się raczej przeciętnie, ale cechowały ją skrupulatność, sumienność oraz poczucie obowiązku. Lepiej lub gorzej, ale lekcje odrabiała, a kiedy miała problem z angielskim, to zawsze ktoś jej pożyczył zeszyt. Ostatecznie, czego się nie robi za „odbębnione” zadania z matmy i chemii? Trzeba sobie pomagać, jak to w szkole.

Tylko czasami Marysia smutniała. Powiecie, gorsze dni może mieć każdy? Pewnie tak, ale jej gorsze dni, a właściwie chwile, zaczynały się zawsze po ostatnim dzwonku dnia. Wtedy dziewczyny spotykały się w szatni za swoimi sympatiami, chłopcy biegli adorować koleżanki z młodszych klas i cały świat zaczynał chodzić parami, ewentualnie czworo czy sześciokątami, ale obowiązywała zasada, że liczba kątów musi być parzysta. Po lekcjach zapominano o „nieprzeciętnej i w sumie dobrej kumpeli”. Marysia zawsze pozostawała nieparzysta. Czasem jakiś chwilowy singiel dotrzymał jej towarzystwa w drodze na stację, innym razem – ktoś z grzeczności oddał chwilę z ukochanym, ale na pierwszy rzut oka było widać, że dziewczynie jest zwyczajnie przykro.

Kiedyś miała naprawdę złą chwilę i postanowiła się komuś poskarżyć. Padło na mnie. Tego dnia po raz pierwszy zrozumiałam, jak bardzo może boleć samotność. Nigdy wcześniej ani nigdy później nikt nie opowiadał o niej z takim żalem. Właściwie nie bardzo wiedziałam, jak mogę pomóc koleżance. Nie potrafiłam kłamać, że, w myśl zasady „każda potwora znajdzie amatora”, i ona kiedyś dostanie swój przydział. Zwyczajnie w to nie wierzyłam, bo chłopak musiałby być pozbawiony zmysłu wzroku i węchu, o słuchu nie wspominam, bo nad piskliwym głosem można zapanować.
– Trzeba się cenić – powiedziałam ni z gruszki ni z pietruszki.

– Co? – zdziwiła się Marysia.

– Trzeba się cenić, bo... bo miłość jest piękna. Nie można jej darować byle komu. Czasem lepiej poczekać...

I tak dalej... I tak dalej... Sprzedałam dziewczynie stek sloganów, powtarzanych mi przez babcię. Może one były mądre, ale zupełnie nieżyciowe. A ona uwierzyła i jeszcze mi podziękowała. Od tego dnia często powtarzałam: Pamiętaj, Maryś, trzeba się cenić. Chyba pomagało, bo rzadziej widziałam smutek na jej twarzy.

Po maturze licealne przyjaźnie straciły na mocy. Zapomniałam o Marysi oraz jej problemach, zaczęłam studia, zmieniłam tryb życia, planowałam założenie rodziny. Kiedy jednak zadzwonił telefon, a słuchawce usłyszałam znane nazwisko, pamięć przywołała obraz pomarańczowych włosów i niepowtarzalnego zapachu. Zostałam zaproszona na parapetówę. Wcale nie chciałam iść, jakoś mi się nie uśmiechało odnawianie szkolnych znajomości. Zwyciężyła ciekawość. Bo Marysia nie należała do osób zamożnych, a tu nagle – kupiła mieszkanie, w którym urządza imprezę dla kolegów. Zadziwiające.

Kilka dni później stawiłam się pod wskazanym adresem – nowoczesny blok, domofon, czyściutka klatka schodowa... Przyznam, że pozazdrościłam. Drzwi otworzyła mi niewysoka, dobrze zbudowana kobieta. Pachniała markową wodą toaletową, a na jej głowie pyszniła się burza ciemnobrązowych, modnie przyciętych włosów. Gdyby nie wyblakłe brwi i piegi na twarzy – nie rozpoznałabym szkolnej koleżanki. Ona natomiast nie miała wątpliwości, kim jestem. Rzuciła mi się na szyję, wyraziła radość ze spotkania, zaprosiła do środka. Tu kolejny powód do zazdrości – mieszkanie trzypokojowe, pięknie urządzone, wyposażone w najnowszy sprzęt gospodarstwa domowego, drogie meble... Pod wonią odświeżacza powietrza niknął nawet „marysiowy” zapach.

Gospodyni z dumą oprowadziła mnie po dobytku, zademonstrowała telewizor, zajmujący pół ściany, wannę z urządzeniem do masażu, zaproponowała nawet, żebym została na noc. Była niezwykle miła i serdeczna.

– Maryś, ale skąd to wszystko? – zapytałam, bo ciekawość jednak mnie zżerała. – Wygrałaś w totka?

– Wygrałam bardzo mądrą przyjaciółkę – odpowiedziała dumnym głosem.

– Nie rozumiem?

– Pamiętasz, jak mi mówiłaś, że trzeba się cenić?

– I?

– Widzisz, ja tak zrobiłam. Wyceniłam siebie na pół miliona.

Zakrztusiłam się pitą właśnie herbatą.

– Co? – zapytałam pomiędzy jednym a drugim kaszlnięciem.

Marysia poklepała mnie w plecy, nakazała unieść ręce.

– Dziś niewiele kobiet potrafi cenić swoje ciało – wytłumaczyła, kiedy doszłam do siebie. – Zresztą, przecież ty mi to powiedziałaś. Widzisz, faceci są gotowi wiele zapłacić za prawo pierwszeństwa.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, co Marysia zrobiła. Za darmo, z miłości żaden jej nie chciał, a znalazł się taki, który zapłacił za to, że przed nim nie miała innego. I to nieźle zapłacił. Cóż z tego, że dziewczyna została sama, kiedy pięknie się urządziła, wyrwała ze wsi, za którą nigdy nie przepadała i teraz jest wielką panią? Przecież taka sytuacja ma same plusy – nie trzeba prać skarpet, wycierać ze stołu kółek po kawie i myć brudnych kubków.

A ja, głupia, oddałam się za darmo, facetowi, którego do dziś kocham i razem ledwie wiążemy koniec z końcem...

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Elwira · dnia 16.12.2010 09:36 · Czytań: 2484 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 55
Komentarze
Usunięty dnia 16.12.2010 10:39
Elwirko, wiesz, gdzie tkwi podstawowy błąd tego opowiadania? Nie sprawdziłaś, ile na rynku kosztuje dziewictwo :)

Z jednej strony fajnie wypada motyw zrozumienia słów: "trzeba się cenić", ale z drugiej strony, całe opowiadanie wypada "szkolnie", no i z tym dziewictwem straszna skucha...
Elwira dnia 16.12.2010 10:49
Oke, sprawdziłam, ale z faktycznej ceny nic bym nie wykrzesała, musiałam przerysować :) No nic nie poradzę, musiałabym zrobić z niej kilkuletnią dziwkę albo niezłą krętaczkę, żeby się tak zaopatrzyła. Dlatego jest w groteskach, chociaż zamysł był trochę inny.
Usunięty dnia 16.12.2010 10:51
Oj nie, na groteskę to nie wygląda na pewno... Raczej na coś, co ostatnio omawialiśmy w temacie o niedouczeniu :)

Może mogła sprzedać nerkę, albo jakiś inny organ? Za to są chyba wyższe stawki :D
Elwira dnia 16.12.2010 10:56
Ale to rozbijałoby moją koncepcję, że nikt jej nie chciał za darmo.

Groteska jest oparta na zderzeniu komizmu z tragizmem, a tu w pewnym sensie tak jest.
Usunięty dnia 16.12.2010 11:02
No tak, ale ta koncepcja niestety leży u podstaw... Wyobraź sobie, co by Ci napisał na ten temat Zaduś :)

Może, gdybyś to cofnęła w czasie? Kiedy jeszcze internet i seks nie były na wyciągnięcie ręki?

Ja się przyznaję, że nie zauważyłam przed czytaniem, że to jest w kategorii "groteska". Elementy poważne zbyt tu górują nad komizmem, który właściwie jest tylko domniemany.
Elwira dnia 16.12.2010 11:08
Przyznam, że o Zadusiu nie myślałam, raczej o kimś innym :) Pomysł miał być oparty na narracji pierwszoosobowej i to było celem nadrzędnym.
Cytat:
Groteska (z wł. grottesca) – kategoria estetyczna, charakteryzująca się połączeniem w jednym dziele (literackim, plastycznym, muzycznym, tanecznym, dramatycznym itp.) jednocześnie występujących pierwiastków przeciwstawnych, takich jak m.in. tragizm i komizm, fantastyka i realizm, piękno i brzydota. Utwory groteskowe charakteryzują się najczęściej niejednorodnością stylistyczną, obecnością kategorii absurdu, elementów karnawalizacji i atmosferą dziwności.

Myślę, że tę cenę można podciągnąć właśnie pod absurd i nierealność. Właśnie w dzisiejszym świecie, kiedy wszystko mieć można. A komiczny miał być przede wszystkim wygląd Marysi, widocznie mi się nie udał.
Usunięty dnia 16.12.2010 11:19 Ocena: Przeciętne
Elwirko. Nie obraź się na mnie proszę, ale jak dla mnie nic odkrywczego w Twoim tekście nie ma. Banalnie to opisałaś. Temat skromnych dziewic ze wsi był już znany pół wieku temu. O przepraszam! - dużo więcej lat temu, już nie mówiąc o Pani Dulskiej i Hance i innych bohaterkach choćby nawet Różewicz pisał o takiej jednej co to do miasta wyjechała, ale on pięknie pisał. Przepraszam zapomniałam tytułu tego opowiadania. Żona za darmo również temat znany i powszechny, natomiast jakby to ująć w kategoriach co tak naprawdę jest za darmo i czy w ogóle za darmo? bo tak naprawdę każdy czuje potrzebę przynależności do kogoś i czegoś za którą się płaci. Jakbyś jakieś wnioski wyciągnęła dla czytelnika to już by było coś. A tak? Bez refleksji, tanio i bez polotu. Do gazety brukowej jak najbardziej.
szara eminencja dnia 16.12.2010 14:13
Cytat:
a każdy chłopak – miał od kogo spisać zadanie domowe


Ten myślnik za bardzo nie pasuje. Czytasz, czytasz, nagle "jebut"... potknięcie o wystający kamień (myślnik), patrzysz "co za cholera... a... kamień, no dobra" i czytasz dalej ;)

Ogólnie - sympatyczne

PS. pół miliona za cnotę nieatrakcyjnej dziewczyny? :uhoh:
Usunięty dnia 16.12.2010 14:30 Ocena: Przeciętne
Elwirko. Dziękuje za przypomnienie co to jest groteska. Jeśli znajdziesz chwilę to ja zapraszam do mojej pracy licencjackiej.;) niestety ciągle coś dodaję i zmieniam i poprawiam oczywiście dzięki temu cudownemu Portalowi, który mnie motywuje do pracy.
Pozdrawiam:)
Elwira dnia 16.12.2010 14:33
Ardo, jeśli Ty widzisz tu jedynie problem skromnych dziewic ze wsi, to faktycznie, tekst jest napisany fatalnie, a jeśli Dulską nazywasz skromną dziewicą... I skąd Ty tu wzięłaś żonę (czy padło takie słowo)? Moim zdaniem tekstu albo nie przeczytałaś albo nie zrozumiałaś.

A tak na marginesie, zarzuć tytuł groteski, która pobudza do refleksji. I powiedz mi, od kiedy literatura ma czytelnikowi wykładać moralizatorstwo kawę na ławę? Niech sam pomyśli :) Taka moda była w oświeceniu, ale się zmyła, podobnie jak Hanka i Dulska - czołowe skromne dziewice literatury polskiej :)

Jedyne o co mogę się obrazić, to o to, że komentujesz tekst, którego nie przeczytałaś.

garrapata, myślnik usunę, mam nadzieję, że się nie potłukłeś :)
Dobra Cobra dnia 16.12.2010 14:36 Ocena: Bardzo dobre
Elwiro,

Bardzo przyjemnie się to czyta.

Jedyna moja wątpliwość: nazwa roweru jako środka transportu: "autonoga". Sam żem zapalonym rowerzystą i przenigdy nie słyszał żem takiego określenia. "Auto" wskazywało by raczej na coś związanego z automatycznym napędem, ew. silnikiem...

Ot, tak se napisałem... bo reszta bardzo miła.

Pozdrawiam
Dobra Cobra dnia 16.12.2010 14:38 Ocena: Bardzo dobre
garrapato, pół miliona za nieużywane dziewictwo to niska cena. Z tego, co kiedyś czytałem, prawdziwa cnota na Zachodzie chodzi nawet drożej.
Usunięty dnia 16.12.2010 14:53
No muszę to napisać: autonogami, czyli na pieszo :)

Cobro, przejrzyj polskie fora erotyczne, jeśli nie wierzysz, kilka tysięcy to maks i to pod warunkiem, że dziewczyna jest atrakcyjna i młodziutka :)
Elwira dnia 16.12.2010 14:54
Ardo, a cóż ja miałabym robić z Twoją pracą licencjacką?

Dobra Cobro, zaszła pomyłka, rower - środek komunikacji, autonoga - chodzenie pieszo, oczywiście w formie żartobliwej, ale nie ma to związku z rowerem (taki mój wymysł). Zaraz zerknę czy tam nie ma przecinka.
Usunięty dnia 16.12.2010 15:01 Ocena: Przeciętne
To ja przepraszam z tą żoną, Elwirko. Rzeczywiście. To przez ten katolicyzm.;) Wezmę to pod uwagę:D
Niestety mnie ten tekst nie rozbawił i dlatego myślałam o czymś głębszym. Tytuł taki ładny, aż zachęca do czytania i co widzę?
Panienka sprzedała cnotę za jakąś sumę i dalej jakaś pani za darmo oddała się facetowi, którego do dziś kocha. no i co z tego?. Chyba nie za darmo, bo on też ją mam nadzieję kocha. Ale co to jest? Informacja? Pełno takich w ogłoszeniach tekstów. No nie jestem zachwycona, bez względu na wszystko. Jestem z tym tekstem na nie.
Elwira dnia 16.12.2010 15:02
Oke ma rację. Dałam żurawia w te fora, trafiłam nawet na jakąś aukcję. Ale jak jest na zachodzie to nie wiem.

Kiedyś czytałam, że Azjaci potrafią dużo zapłacić, ale czy teraz też to trudno powiedzieć, bo to nielegalne.
Elwira dnia 16.12.2010 15:09
Zaraz, z miłości to też za darmo (chyba?), bo przecież nie za miłość. Chyba nie wiem o co Ci chodzi.
Inaczej tego tekstu nie mogłam zakończyć, właśnie dlatego, że zostają zestawione dwie postawy. Jedna cenienie uważa za zatrzymanie dziewictwa dla tego jedynego, druga - za odpowiednie wycenienie, obie natomiast sądzą, że "się cenią". :rol:
Groteską mylicie z humoreską.
szara eminencja dnia 16.12.2010 15:15
Cytat:
garrapato, pół miliona za nieużywane dziewictwo to niska cena. Z tego, co kiedyś czytałem, prawdziwa cnota na Zachodzie chodzi nawet drożej.


Dobra Cobro... a jak wygląda "używane dziewictwo"? :smilewinkgrin:
Zdaję sobie sprawę, że dziurkę można ładnie załatać, ale czy to można nazwać używanym dziewictwem? Co najwyżej z odzysku albo po regeneracji :D
Usunięty dnia 16.12.2010 15:19 Ocena: Przeciętne
I niech się cenią. Ceńcie się kobiety, mówię wam, bo was inni nie docenią:D
Pozdrawiam wszystkie kobiety i skromne dziewice i te bez cnoty.:D
Ale rozkręciłaś Elwirko towarzystwo. Niestety ludzie lubią czytac o podobnych informacjach. To ja już dziś nie muszę zaglądać do brukowca;) Super :D
Elwira dnia 16.12.2010 15:27
Ardo, teraz to już przeginasz.
Brukowiec opiera się na plotach, biciu piany i szukaniu taniej sensacji, w tym fotografowaniu włosów pod pachami gwiazd. Brukowiec to "Fakt", Super Ekspres", kolorowe pisemka. Używaj tylko te słowa, które znasz i rozumiesz.
Nie życzę sobie takich insynuacji. Tekst może Ci się nie podobać, możesz go nie rozumieć, możesz go nawet nie czytać (co też zrobiłaś) ale bez takich porównań, proszę.
Usunięty dnia 16.12.2010 15:43 Ocena: Przeciętne
Przepraszam Elwirko. Już zamykam temat brukowców tutaj.
magdam dnia 16.12.2010 18:39
Nie jestem ZA, raczej przeciw.
Elwira dnia 16.12.2010 19:05
To nie są wybory samorządowe. Proszę pisać komentarze zgodne z regulaminem.
JaneE dnia 16.12.2010 22:36
Przez myśl by mi nie przeszło, że można dostać kasę za dziewictwo
(nawet jeśli suma była przesadzona) - ależ ja naiwna jestem ;)

Dobrze napisany tekst ( dla mnie odkrywczy;)). Lubię twój styl, a po kilku trudnych kawałkach, które tu dziś przeczytałam, coś lekkiego, było miłą odmianą.:)

Pozdrawiam ciepło
Dobra Cobra dnia 16.12.2010 23:21 Ocena: Bardzo dobre
Ostatnie zdanie Twojego opowiadania jest bardzo!
gabi dnia 17.12.2010 07:36 Ocena: Bardzo dobre
Miałam w liceum koleżankę podobną do bohaterki opowiadania. Była przedmiotem kpin. Jej losy potoczyły się jednak zupełnie inaczej. Banalnie i nieciekawie.
Atutem tekstu jest właśnie pomysł na dalsze dzieje nieatrakcyjnej dziewczyny - zaskakujące, prawie niemożliwe do uwierzenia, że tak mogło się stać… Nie ma więc tutaj mowy o banale.
Dobrze się czytało, chwilami z rozbawieniem,:D
ale zakończyłabym na słowach –
i to nieźle zapłacił.
Pozdrawiam serdecznie :):)
Elwira dnia 17.12.2010 09:22
Jane, dzisiaj wszystko jest na sprzedaż, niestety. Nie wiem, na ile legalnie i co na to prawo, ale takie są fakty. Dowiedziałam się o tym wertując blogi w celu zebrania materiału dla Ingi i jakiegoś obczytania się ze stylem. Później nie miałam problemu ze znalezieniem for i aukcji. A najgorsze jest, że właśnie cenę ostro przerysowałam. No cóż, takie czasy. ;)

Gabi w prozie? Aż przetarłam monitor. Wiesz, ja nie miałam takiej koleżanki. To zwykła karykatura, ponoć w rysowaniu takowych jestem niezła, więc spróbowałam opisać. Trochę to nie wyszło, ale cieszę się, że dało czytać i wyciągnęło z okowów poetkę.

Pozdrawiam gorąco czytelników z ten mroźny poranek.
Darksio dnia 17.12.2010 10:15
Witaj, Elwi.
Nie razi mnie zawyżona kwota za unikatowy towar, jakim dzisiaj jest dziewictwo. Toż to w końcu fikcja literacka. Fikcja... Do pewnego stopnia, ponieważ bardzo trafnie opisujesz alienację Marysi i jej perspektywy (a raczej ich brak). Już dawno wyrosłem z wieku szkolnego, ale doskonale pamiętam, że takich osobników jak Marysia było całkiem sporo. Temat jest więc ponadczasowy. Druga sprawa, to to, że być może niezamierzenie udało Ci się dotknąć dość ważnego i wbrew pozorom bardzo powszechnego problemu społecznego. Kobiet, a raczej dziewczyn (dziewica po dwudziestce to już duża rzadkość), chcących sprzedać cnotę jest mnóstwo. Przeważają szesnastki, siedemnastki. Dzieki Twojemu opowiadaniu czytelnicy uświadomią sobie skalę problemu (co widać na przykładzie JaneE).
Mimo pozornej lekkości, Twoje opowiadanie dotkneło całkiem ciężkiego wagowo drugiego dna. Czy to było świadomie przez Ciebie zamierzone - nie wiem. Ale świetnie to Ci wyszło. Zderzenie lekkiej konwencji z poważnym problemem. To jest to co lubię w literaturze.
Pozdrawiam.
Elwira dnia 17.12.2010 10:32
O trudnych sprawach trzeba pisać lekko, bo inaczej będzie niestrawnie. Forma została wybrana świadomie, chociaż wcale się w niej mocna nie czuję. Zresztą, nie czuję się dobrze w małych formach, bo nie pozwalają na "wygadanie". ;)

Co do samego problemu sprzedaży dziewictwa - był powszechny już dawno, tylko wchodziło to w pewien rytuał i dawało kobiecie posag na cale życie. U japońskich gejsz na przykład. Trochę tym torem poszłam. Ale chciałam też pokazać dwie różne postawy, z których żadnej nie potępiłam, wybór został otwarty.

Bo czy dziś, kiedy kasa, markowa metka i grubość portfela mają decydującą wartość można się dziwić młodym dziewczynom, które pracy znaleźć nie mogą albo mogą - na promocjach za 8 zł na godzinę, do tego szkoła, odpoczynek, jakieś życie towarzyski... Kiedyś było chyba jakoś łatwiej. Można było sprzedać makulaturę, zebraną od sąsiadów, butelki i był za to konkretny gorsz, a i rodziców było stać na większe kieszonkowe. Ale to już problem społeczny do pomyślenia przez rząd, który tylko podatki potrafi podnosić...

Bu, rozgadałam się.

Pozdrawiam.
zawsze dnia 17.12.2010 22:38
Czytałam to w dniu premiery, teraz skomentuję. Pod tekstem padło już wiele słów, z niektórymi się muszę zgodzić, ale przede wszystkim chcę zakomunikować, że faktycznie dobrze przeczytać coś napisanego lekko i wprawnie.

Fikcjaliterackafikcjaliterackafikcjaliteracka... Czyż jako piszący nie mamy do niej prawa? Miałam wrażenie, że to nasz przywilej, szczególnie przy okazji groteski. Nie jesteśmy dziennikarzami, mającymi wiernie przekazywać realia. Nie zawsze.
gabi dnia 18.12.2010 07:59 Ocena: Bardzo dobre
Zdziwiłaś się Elwirko? To prawda – rzadko zaglądam do prozy. Powód – brak czasu.
Ale przecież i Ty mnie odwiedzasz. Odnoszę nawet wrażenie, że trochę się już znamy i nadajemy na podobnych falach.
Radosnych, nastrojowych Świąt Bożego Narodzenia dla Ciebie i Twojej Rodzinki!:):):)
Gabi
Elwira dnia 18.12.2010 11:13
Zawsze, przecież to wszystko jest fikcją, nie ma Marysi, nie było takiej sytuacji, ale jest w społeczeństwie przekonanie, że dziś wszystko można kupić. I chyba taka powinna być literatura - blisko problemów ludzkich, ale jednocześnie - fikcyjne. Bo brudnej prawdy mamy dość w mediach.

Gabi, zdziwiłam się, bo tu panuje trochę sztuczny podział na poetów i prozaików. Sama czasem komentując poezję, czuję się jak bombowiec. Wlatuję, kręcę nosem, bo trafiam na gniota, a wszyscy się dziwią, co ja tam właściwie robię. Co robię? Lubię czasem poczytać wiersze i nie muszę ich przecież od razu pisać.

I na wzajem - rodzinnych uśmiechniętych i gorących, chociaż białych świąt. :D
Krystyna Habrat dnia 18.12.2010 15:06 Ocena: Bardzo dobre
Od początku wyczuwa się, że to przerysowana groteska, napisana poprawnie, ale czegoś mi tu brak. Jakiegoś pazura? sama nie wiem. Znam Twoje lepsze teksty. Obawiam się, że nieprzyjemny zapach od razu stawia czytelnika w negatywnej pozycji. I jeszcze pytanie, które może niepotrzebnie skwitować problem: czemu koleżanka nie dała bohaterce kilku praktycznych rad co do higieny i kosmetyki, ale wtedy nie byłoby opowiadania. Sam pomysł i wykonanie b.dobre.
Elwira dnia 18.12.2010 16:27
Sokół, ale koleżanka nie była brudna, w sensie - myła się, tylko zwyczajnie tak pachniała, a na wrodzony zapach nic się nie poradzi, pozostaje morze perfum :)

Oczywiście, że znasz moje lepsze teksty, bo to jest pierwsza próba groteski w moim wykonaniu,. trudno, żeby wyszło nie wiadomo co :)

Pozdrawiam.
Krystyna Habrat dnia 18.12.2010 16:39 Ocena: Bardzo dobre
O tej higienie powiedziałam tak z rozpędu. W takiej sytuacji nie zawsze prawidłowo rozpoznaje się przyczynę. Wiem, ze czasem bywa tak po pewnych lekach. Tak było z pewną panią, która dotąd pozostała moim idolem. Świetnie uczyła, ale pewnie już wtedy chorowała. I nie było tak co dzień. Panią tą często wspominam, ale ten niemiły aspekt dopiero w tej chwili mi się przypomniał. Choć dzieci bywają nietaktowne i złośliwe (szkoła podstawowa) nikt nigdy o tym nic nie mówił. Aż mi teraz dziwno.
Ale dobrze, iż próbujesz różnych form. To wyrabia pióro.
Elwira dnia 18.12.2010 17:01
Hm... To chyba znaczy, że ta pani bardziej zasługiwała na szacunek niż na złośliwe uwagi. Miała autorytet. Miło, że tacy ludzie jednak byli i są, miejmy nadzieję, że będą ;)
Krystyna Habrat dnia 18.12.2010 20:16 Ocena: Bardzo dobre
Jeszcze tylko drobiazg, oczywiście zgadzamy się obie, że zupełnie inną rolę odgrywa zapach w kontaktach damsko-męskich. Nawet ten nieuchwytny, a co dopiero wyraźniejszy a niemiły. Zasugerowałam się wcześniej, że jednak po metamorfozie wyglądu i, jak piszesz: ""marysiowy" zapach zginął".
Elwira dnia 18.12.2010 20:22
Ale on zginął w woni odświeżacza powietrza. T miało sugerować, że Marysia nadal jest sobą, ale umie pewne mankamenty tuszować - nijakie włosy ufarbowała, obcięła, zapach zniwelowała, może nawet zmieniła myślenie. Tylko pobiegło nie tymi torami co należy :) Bo przecież gdyby o siebie zadbała, na pewno znalazłaby sobie faceta. Nie była głupia, miała jakieś tam zaparcie i niepodły charakter, skoro lubiano ją w szkole.
W sumie to ja nie chciałam, żeby ona była brudna i zła, chciałam, żeby była karykaturą szarej myszki, która chce być przebojowa, ale nie wie jak.
Krystyna Habrat dnia 19.12.2010 12:07 Ocena: Bardzo dobre
Odebrałam to zgodnie z twoimi zamiarami. Przedstawiłaś ją bez zarzutu. Bohaterka prawie pozytywna, która da się lubić, gdyby nie drobny, ale odpychający defekt, co spowodowało jej kolejne wykrzywienie w drodze życiowej.
Jest bardziej wiarygodna niż niektóre dziewczyny z "Rozmów w toku" E.Drzyzgi w TVN. Nieraz patrzę na nie, słucham, i nie wierzę uszom, że można myśleć i tak.
Pozdrawiam.
Elwira dnia 19.12.2010 12:21
U Drzyzgi to jest chyba jednak szukanie taniej sensacji i częściowe reżyserowanie. Robiłam kiedyś reportaż o programach tego typu, więc trochę nie naoglądałam. To ma się sprzedać, a jak - nakręca reżyser.

Nie oglądaj tego, Sokole, szkoda czasu :)
Pozdrawiam.
Krystyna Habrat dnia 19.12.2010 18:39 Ocena: Bardzo dobre
Za późno, już się tyle naoglądałam, że wydaje mi się, iż poznałam świat od drugiej strony. Tym bardziej, że niemal równocześnie poznałam podobne realia dzięki pracy zawodowej. Wychowałam się w Ostrowcu Św. i Stalowej Woli (teraz coś 75 tys mieszkańców) i tam coś podobnego wytykano by palcem. Tak kształtowane zasady mają nawet nazwę: "moralność opłotka", bo tam stają kumoszki oplotkowujące innych.
A ja nie mam tutaj płota.
Wasinka dnia 21.12.2010 11:58
Witaj, Elwiro.
Czytało się zgrabnie, historia... pouczająca - bym nawet rzekła. Nieźle odzwierciedla realia, abstrahując od ceny za dziewictwo.
Nie odczułam owej opowieści jako groteski. Nie mam na myśli definicji, tylko takie moje zwyczajne odczuwanie tej formy. Chyba sama cena mi nie wystarczyła, by ją tak zakwalifikować.
A końcówka... przygnębiająca bardzo, lecz coraz bardziej realna... gorzko smakująca.

Pozdrawiam i świąt pełnych uroku i bliskości życzę :)
Elwira dnia 21.12.2010 16:40
Pouczająca wyszła przypadkiem :) widać jednak, to czytelnik pozwala tekstowi żyć i daje mu świeżość. :)

Dziękuję i również życzę pogodnych, uśmiechniętych, pełnych rodzinnego ciepła świąt.:D
Szuirad dnia 21.12.2010 21:14
Witaj
Duzo już napisano komentarzy. Po ich przeczytaniu musialem wrocić do tekstu, bo się nieco pogubilem :)

Może lepiej faktycznie było w tekście nie wstawiać konkretnej ceny. Zdominowala ona na pewien czas dyskusję, odsuwając ważniejsze aspekty, ale z drugiej strony nigdy nie wiadomo w którą strone to popłynie.
Z uwag technicznych rozumiem, że pierwsza część opowiadania była oddzielona latami od końcówki i dlatego nie pasują mi w pierwszej "czasy Mandaryny i Dody" widziałbym chyba w tej drugiej części - to tak do chronologii.

Kiedyś bodajże De Mono śpiewał, że "wszystko jest na sprzedaż", kiedyś to znaczy, chyba nie tak znowu dawno, czyli problem jest głębszy i dotyczy szerszego zakresu.

Luźno i lekko a jednocześnie o poważnej sprawie - groteska

pozdrawiam swiątecznie
Elwira dnia 22.12.2010 09:24
Czasy mandaryny to ostatecznie też nie dziś :) Doda co prawda przetrwała i się rozwinęła, ale jej czasy to też te sprzed siedmiu lat. Zadziwiające, jak ten czas nam sę kurczy i zlewa...
Ale zobaczę, może uda mi się jakoś to zmienić.
Cieszę się, że widzicie w tekście coś poza nieatrakcyjną dziewczyną, bo tak naprawdę, to był tylko pretekst do pokazania, że wszystko jest na sprzedaż, a reszta to już kwestia ceny. Czy warto? Na to już czytelnik musi sobie sam odpowiedzieć.

Rodzinnych świąt życzę :D
Jogi_Ber dnia 04.01.2011 11:09
Elwiro,

w tekście jest pewna nieścisłość, moim zdaniem. Jeśli narratorka rzeczywiście uważałaby, że warto "się cenić", to nie powiedziałaby "Sprzedałam dziewczynie stek sloganów, powtarzanych mi przez babcię. Może one były mądre, ale zupełnie nieżyciowe. A ona uwierzyła i jeszcze mi podziękowała. " Natomiast Ty tłumaczysz, że "jedna cenienie uważa za zatrzymanie dziewictwa dla tego jedynego, druga - za odpowiednie wycenienie, obie natomiast sądzą, że "się cenią". [Roll] " Według mnie ten wniosek jest trochę niezgodny z kontekstem, tak czuję jako czytelnik.

Pozdrawiam,

Magda
Elwira dnia 04.01.2011 12:25
Komentuj tekst i to, co w nim jest, a nie komentarze oraz wydarte z nich zdania. W tekście jest napisane: Sprzedałam dziewczynie stek sloganów, powtarzanych mi przez babcię. Może one były mądre, ale zupełnie nieżyciowe (...)
A to jednoznacznie określa, że bohaterka uznaje ich mądrość, ale też pewną podstarzałość. Uważa się za nowoczesną, chce taka być, a w ostateczności i tak oddała się z miłości. I nieistotne, czy on zostanie jej mężem. Może nie, bo przecież nie ma tam ani słowa o tym, że założyła rodzinę, a tylko o tym myślała. Natomiast Marysia zinterpretowała babcine mądrości inaczej.

Pozdrawiam.
Jonasz dnia 18.02.2011 16:23
Witaj, Elwiro:) Sporadycznie jestem na tym portalu i nie jestem w stanie poznać twórczości wszystkich jego użytkowników. "Historia z przecinkiem" skłoniła mnie do sięgnięcia po Twoją twórczość. Powyższy tekst mniej przypadł mi do gustu niż "Świat w pastelach Ingi". Dobry tekst sam się obroni... nieprawdaż? Pozdrawiam serdecznie:)
Elwira dnia 18.02.2011 16:42
He, he :) Czyli nieważne, co mewią, ważne, żeby mówili ;) Chyba zacznę się częściej wykłócać, może czytelników ściągnę.

To, że jedno Ci się podoba mniej a coś innego bardziej to jest akurat normalne. Nawet u ulubionych pisarzy rozróżniamy "podobanie" tekstów. Tym bardziej, że mnie samej Pastele bardziej pasują.

Pozdrawiam również.;)
Jonasz dnia 18.02.2011 17:07
No właśnie:) Normalne... Tematy szkolne obmierzły mi, ale Ty przedstawiasz je w ciekawy sposób, czytałam więc z chęcią. Momentami trąciło dydaktyzmem, ale tak już jest, gdy "starzy" dochodzą do głosu:) Nie jestem miłośniczką Coelho, ale Twój tekst odesłał moje myśli do "11 minut". Nie wiem dlaczego:)
Jonasz dnia 18.02.2011 17:11
Zastanawia mnie również podejście Twoich bohaterek do męża - prawie zawsze jest to pozbawiony romantyzmu samiec. Hm...
Elwira dnia 18.02.2011 19:34
Przyznam się, że Coelho nie czytałam nic, chociaż chyba nawet w domu coś tam mam, więc podobieństwo jest przypadkowe, o ile w ogóle jest. Natomiast co podejścia do męża, to jednak oceniasz przez pryzmat jednego tekstu, tego, który jest na PP. W powieści, która niebawem ukaże się drukiem jest to zupełnie inna relacja, nawet chyba trochę przesłodzona. W dostępnej na rynku "Brance" też jest romantyzm. W dostępnej na portalu "Białej rumbie" też jest inne podejście. W "Pastelach" postawiłam na inny rodzaj związku, ale nie znaczy to, że nie będzie zmysłowo. Celowo trochę zmieniłam tematykę, bo przylgnęła do mnie łatka "słodkopiszącej".Tylko nie do końca wiem czy dalej publikować, bo czytelników jest niewielu, więc chyba nie ma sensu Was zamęczać.
Bardzki dnia 12.04.2011 14:48
Elwiro przeczytałem twoje opowiadanie i mam mieszane uczucia. Nie bardzo rozumiem dlaczego ten utwór miałby być groteską. Przede wszystkim brakuje mi komizmu. Czy opis niedoskonałości drugiego człowieka jest komiczny? Jest jak najbardziej. Często spotykamy go zwłaszcza w skeczach. Ale ten jest suchy niczym deklaracja podatkowa. Krok po kroku opisujesz Marysie, ale wyczuwa się w tym drwinę i chłodny dystans. Prawdziwym dramatem jest to, że ona tego w ogóle nie dostrzega dwuznacznej postawy narratorki. W ogóle?A może jednak. To ona tak naprawdę drwi sobie z "mądrości" koleżanki. Widocznie ją przejrzała. Czy taka drwina jest śmieszna? Co kto lubi. Tyle krytyki.

To co mi się bardzo spodobało w opowiadaniu to bardzo umiejętne przedstawienie charakteru obu postaci. W tak krótkim tekście jest to sztuka nie lada. Wysoko oceniam opowiadanie, ale w kategorii innej niż deklarujesz.

pozdrawiam Rafał :)
Elwira dnia 12.04.2011 21:57
Groteska wcale nie musi być komiczna, w przeciwieństwie do humoreski. Groteska może wcale nie być śmieszna, tak jak ta, w przeciwieństwie do satyry. Wiem, że rzucenie tu nazwiskiem Gombrowicza w porównaniu z moim tekstem jest nieadekwatne, ale on własnie jest dla mnie mistrzem groteski, chociaż mało jego tekstów jest śmiesznych.

Nie mniej cieszę się, że tekst Ci się spodobał.
Pozdrawiam.;)
Usunięty dnia 03.12.2013 19:57
Myślę, że odbiór tego tekstu został zmiażdżony przez sklasyfikowanie go jako groteski. Bo na pewno masz rację, tłumacząc naleciałości tego gatunku, ale czytelnik spodziewa się czegoś innego. Nie ukrywam, że ja również.
Nie oczekiwałam, że będę tarzać się ze śmiechu po podłodze. Bardziej, że opadną mi łapki (a nawet głowa), a ryjek wykrzywi, błagając o litość i natychmiastowe zaprzestanie serwowania kolejnych absurdów tego świata. Nic z tego. Zobaczyłam tekst napisany szalenie poprawnie (i pewnie ciekawie, gdyby był wciśnięty na inną półkę) i nic poza tym.

Cytat:
cho­ciaż nie wiem(,) czy go uży­wa­ła.

Cytat:
a słu­chaw­ce usły­sza­łam znane na­zwi­sko

a w słuchawce
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty