- Ten Wąż to jednak całkiem sympatyczne Stworzenie.. Nie doceniałam go, hmmm...- myślała, wracając do niewielkiego, aczkolwiek przytulnego mieszkania, ulokowanego na obrzeżach Ogrodu. Weszła do przedpokoju, jednym ruchem rozwinęła Swoją ulubioną kwiecistą chustkę i kątem oka rzuciła na telefon. Czerwona dioda sygnalizowała zapisaną w pamięci wiadomość.
- Ech... To pewnie znów Zeus... Czy on nie może zrozumieć, że mam obowiązki i nie mogę wciąż przebywać na Olimpie? - Westchnęła. - A poza tym nie odzyskałam jeszcze figury po zimie. - Zasępiła się. - Jak mogę paradować w samym bikini przy tej małpie Afrodycie?
W zamyśleniu przeszła do dużego pokoju, blask zachodzącego słońca rysował przedziwne kształty na ścianie za fotelem, ale nastrój nie pozwalał Jej na zachwyt takimi Cudami natury.
- Czy to aby na pewno w porządku? - Niepokój wdzierał się do Jej Duszy. - Miałam nie ingerować w ich Życie, ech... ale nie radzą sobie, zwłaszcza z Uczuciami gorętszymi niż przyjaźń. Nigdy nie byłam dobra w formowaniu Serca.
Z każdym słowem miała coraz większą ochotę na czekoladę nadziewaną Ambrozją i nawet widmo kpiącej Afrodyty nie stało Jej na przeszkodzie , by sięgnąć po kilka kostek upragnionej słodyczy.
- Wąż sobie poradzi, już on tam coś wymyśli. Przecież przyjaźni się z Ewą... Zrobią razem tak, że wszyscy będą zadowoleni.
W tym momencie usłyszała charakterystyczny świergoczący dźwięk dzwonka telefonu.
- O nie... - Jako Wszechmocna dobrze wiedziała, z kim będzie za chwilę rozmawiać.
Poczłapała do przedpokoju, w odbiciu wielkiego lustra skontrolowała wygląd fryzury i podniosła czerwoną słuchawkę.
- Halo?
- Cześć o Bogini! - rzucił pewnie Zeus ze swoją typową nonszalancją.
- Ach, to Ty... - Skrzywiła się. - Nie nazywaj mnie Boginią, nie lubię być porównywana do tych olimpijskich Rozpustnic.
- Skarbie, co się dzieje, skąd te humorki?
- Nie Twoja sprawa, zajmij się lepiej swoim Światem, a właściwie to się od niego odczep. Nie dość Ci krzywdy tej upośledzonej Antygony?
- Przecież wiesz, że przesadziliśmy wtedy z Nektarem... - Z radością przyjęła speszenie Zeusa. - No to jak Mała, wpadniesz do nas?
- Kiedy? - Sama nie wiedziała, po co zadała to pytanie, w końcu znała każdą odpowiedź.
- Zawsze. Mamy całą Wieczność! - Wykrzyczał, aż dało się to usłyszeć bez potrzeby przykładania ucha do słuchawki aparatu. Pomyślała, że zabawa musiała się już całkiem dobrze rozkręcić.
- Dobra, a co mi tam. Będę za kilka chwil.
Odłożyła ciepłą od dotyku Jej smukłej dłoni słuchawkę.
- Dlaczego zawsze muszę martwić się o innych? - Pomyślała buntowniczo. - Nie ma głupich!
Stanęła przed otwartą szafą.
- Całego Świata nie Zbawię... Teraz mam poważniejsze problemy... Czerwona czy zielona... Hmmmr...
A było to dnia późnokwietniowego, gdy wieczór chylił się już ku zachodowi.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
pani jeziora · dnia 10.05.2008 10:07 · Czytań: 855 · Średnia ocena: 3,25 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: