Matrioszka - tulipanowka
A A A
Dawno, dawno temu żył sobie mężczyzna o imieniu Henryk (to właśnie przez niego wszystko się stało, to co się stało).
Henryk przeczytał kiedyś esej, którego treść mocno utkwiła mu w pamięci. W szczególności zapamiętał tezę, że człowiek jest podobny do matrioszki (rosyjskiej zabawki ze wstawionymi jedna w drugą lalkami o coraz mniejszych rozmiarach). Od tego momentu mężczyzna w ten sposób zaczął patrzeć na drugiego człowieka. „Jak daleko można się posunąć w poznaniu i zrozumieniu innej osoby?” - zastanawiał się. Starał się otwierać, odkręcać, a czasem rozłupywać jedną skorupę po drugiej, by sięgnąć do samego dna jestestwa. Zazwyczaj okazywało się, że po otworzeniu ostatniej spotykał już tylko puste wnętrze (ale mniejsza z tym).
Istotniejsze pytanie brzmi: „Po co Henryk to robił?”
Otóż z wrodzonej ciekawości, bowiem był człowiekiem wyjątkowo wścibskim.
Ponadto jego zainteresowania miały również, w mniemaniu Henryka, pozytywny, gdyż praktyczny efekt uboczny. Świetnie wpływały na wyniki jego pracy. Mężczyzna zajmował się tworzeniem gier komputerowych. Specjalizował się w grach bardziej od strony fabularnej, chociaż i z grafiką radził sobie zupełnie nieźle. Akurat w jego czasach rynek obfitował w bardzo wielu wybitnych grafików, a wymyślaczy nieoklepanych historyjek już nie (Wiadomo: popyt, podaż i tak dalej, najbardziej opłaca się być specjalistą w dziedzinie, w której jest mało specjalistów, a ci specjaliści są niezbędni do realizacji projektów. I dlatego właśnie Henryk zajmował się bardziej fabułą niż grafiką).
Henryk stosunkowo szybko doszedł do przekonania, że jednym z przyśpieszaczy otwierania psychologicznych martioszek jest małżeństwo. „Ten akt bardzo zbliża ludzi” - myślał sobie. Dlatego żenił się wielokrotnie, a potem rozwodził. Uwielbiał nastrój uniesienia, ekscytacji i wzruszenia towarzyszący ślubom, które poprzedzały wcześniejsze wstydliwe zwierzenia i rozmowy z narzeczonymi o planach na wspólne życie, aż do śmierci. W okresie okołorozwodowym natomiast czuł się zadziwiony, a często wręcz zszokowany jak jego dotychczasowe delikatne partnerki przeistaczały się w spragnione zemsty złowrogie bestie. Uważał wszystkie te doświadczenia za cenne i emocjonujące, więc warte przeżycia.

Któregoś razu Henryk poznał uroczą Yasmenę. Żeby nie tracić czasu na zbędne ceregiele szybko się jej oświadczył i rychło wzięli ślub. Jak zwykle odbyła się piękna uroczystość. Dla urozmaicenia panna młoda wystąpiła w ciemnym, galowym mundurze. Mogła tak zrobić, ponieważ była komandosem, czyli wojskowym, a wojskowi mogą brać śluby w mundurze. Jest to fajne rozwiązanie, ponieważ oszczędza się na stroju, a przy zyskuje się na większej „pompie”. Zgodnie ze służbowym ceremoniałem oddział reprezentacyjny uhonorował młodą parę salwą z karabinów. (Henrykowi marzyły się armaty, dlatego w jego komputerowej grze na wiwat strzelano z armat, a nie karabinów).
W kościele zjawiło się także kilku generałów, którzy po mszy pogratulowali Henrykowi szczęścia. Mężczyzna tak się wzruszył (a właściwie dowartościował), że z radości zaprosił generałów i osoby im towarzyszące na ucztę i zabawę weselną.
Ten moment okazał się ważny w życiu Henryka. Henryk poznał właściwych ludzi; ludzi, którzy wiedzieli więcej. Mężczyzna zaczął poszerzać swoją wiedzę o wszechświat równoległy, poznawać tajemnice, z których istnienia dotychczas nawet nie zdawał sobie sprawy. Jako osoba z natury wścibska mężczyzna w nowej sytuacji czuł się jak ryba w wodzie. Zaczął powoli rozumieć, co i dlaczego się dzieje, kto tak naprawdę rządzi państwami i w ogóle całą Ziemią, kto decyduje i o czym, kto pociąga za sznurki, co jest prawdziwym zagrożeniem i jak się z nim walczy. Poznawał finezyjne mechanizmy manipulacji masami, jak i pojedynczymi osobami. To go ogromnie fascynowało, nawet bardziej niż nowatorskie gażety i broń, którą produkowano wyłącznie dla wojska i tajnych służb.
- Henryku, wydaje mi się, że moi współpracownicy i przełożeni są dla ciebie ważniejsi niż ja – powiedziała pewnej nocy Yasmena. - Chciałabym, żebyś z tym skończył. Zamiast mnie kochać, ty ciągle rozmyślasz o światach równoległych.
- Zrozum potrzebuję niesamowitych informacji – odparł Henryk. - Dzięki nim mogę tworzyć wirtualne wszechświaty równoległe, czyli gry. To moja praca. Sama wiesz, że pieniądze są najwa... bardzo ważną rzeczą. Kiedy urodzisz dziecko, wtedy wyrzucą cię z roboty i kto nas wszystkich razem będzie utrzymywał? No, jak myślisz, kto? Ja oczywiście. Dlatego właśnie muszę zadbać, by moje pomysły były lepsze, oryginalniejsze od konkurentów. Trzeba myśleć perspektywicznie, rozumiesz?
- Tak, masz rację – kiwnęła głową chociaż bez przekonania.

Następnego dnia Henryk zniknął bez śladu. Yasmena bardzo się przejęła. Najpierw pomyślała, że mężowi coś się stało: wypadek samochodowy, albo coś w tym rodzaju. Po dwóch tygodniach poszukiwań doszła do przekonania, że pewnie Henryk poznał jakąś panią i wspólnie z nią spędza miło czas gdzieś w górach.
- Wkrótce ci przyśle papiery rozwodowe – powiedział jeden ze znajomych pracowników ze świata równoległego, którego zadaniem było zasugerowanie Yasmenie pożądanego toku myślenia.
- Skąd to wiesz? - dopytywała się kobieta ze łzami w oczach.
- Nie wiem, zgaduję – uśmiechnął się zagadkowo. - Reguły prawdopodobieństwa. Czego innego można się spodziewać po mężczyźnie, który żeni się osiem razy?
- Dziewięć – poprawiła kolegę Yasmena
- Tym bardziej.

Żeby nie pogrążyć się w rozpaczy kobieta wybrała się na zagraniczną egzotyczną wycieczkę.
Turyści wraz z przewodnikiem maszerowali przez las. W pewnym momencie Yasmena odłączyła się od grupy (poszła się za większą fizjologiczną potrzebą). Później chciała dołączyć do reszty, jednak kompani znikli jej z oczu. Postanowiła ich dogonić, ale bez specjalnego pośpiechu.
Szła samotnie i jakoś było jej tak wszystko jedno. Rozmyślała o swoim zaginionym mężu i snuła w głowie dołujące scenariusze. Nieświadomie pomyliła ścieżki i wkroczyła do wąwozu.
Wąskie dno wąwozu wypełniało gliniaste, spękane podłoże. Urwiste, skaliste zbocza porastały krzewy, a wyżej powyginane, karłowate drzewa.
Nagle Yasmena zwróciła uwagę, że nad górami krążą smugi kolorowego światła. Obok niej natomiast przesuwały się kilku i kilkunastokilogramowe kamienie.
- Kamienie powinny się toczyć, a nie przesuwać – szepnęła sama do siebie.
- Prawda, że ciekawe zjawisko? - usłyszała głos w swojej głowie.
- To na pewno da się wytłumaczyć naukowo. Może wiatr i wilgotna powierzchnia? A światła to może zjawisko w rodzaju zorzy polarnej?
- To cuda. Ty to wiesz. Czujesz moją obecność, prawda? - zabrzmiał głos.
- Czasem czuje się czyjąś obecność. Tak funkcjonuje mózg. Jak podrażni się prawą skroń, można sztucznie wywołać wrażenie boga – przypomniała sobie treść zastrzeżonej publikacji „Sztuka manipulacji”.
- Pap cię wkręca. Każda zaawansowana technika istotom prymitywnym wydaje się magią. Chciałabyś dowiedzieć się więcej? Zrozumieć? - odezwał się drugi głos. - Jest wiele pytań przekraczających granice ludzkiej wyobraźni. Oferuję ci odpowiedzi na pytania nigdy przez ludzkość nie zadane. Wiedzę, mądrość i zrozumienie. Chcesz tego?
- A czy wśród tych mądrości znajdzie się odpowiedź na pytanie, dlaczego Henryk mnie opuścił?
- Oczywiście, że tak.
- Nie słuchaj kusiciela. On chce cię zniszczyć. On chce zniszczyć ludzkość – odezwał się pierwszy z tajemniczych głosów.
- Nie wierzę w szatana i boga. Nie żyjemy w średniowieczu – mruknęła Yasmena.
- Widzisz ten wielki głaz, który właśnie cię minął? - spytał drugi głos. - Zaraz zatrzyma się przy owocującym krzewie. Zjedz owoc, a wtedy przeniknę w głąb ciebie i poznasz odpowiedzi na nurtujące cię zagadki.
- Yasmeno, nie rób tego. On cię zniewoli. Zgubisz siebie i ludzkość – odradzał pierwszy głos.
- To jakaś kpina. Od tego rozmyślania o Henryku i jego zaginięciu, zaczyna mi się roić pod czachą – westchnęła kobieta.
- Zjedz owoce – nalegał drugi głos.
- Nie jedz ich – wtórował pierwszy głos.
- O dojrzałe jeżyny – szepnęła Yasmena i zaczęła zrywać i zjadać owoce. - Smaczne - pomyślała.
Kiedy obskubała cały krzak, nagle zrobiło się jej jasno przed oczami (jakby rozbłysk światła) i zaczęła rozumieć.
- Henryk nie rzucił cię dla innej kobiety, ani dla faceta – wyjaśnił drugi głos. - Zawsze lubił przygody i fascynowało go nieznane. Zaczął żyć w świecie równoległym, współpracować z autentycznymi władcami Ziemi, dlatego musiał zerwać wszystkie dotychczasowe kontakty. Nie chciał cię zostawiać, ale musiał wybierać. Po prostu wolał zgłębiać wielkie tajemnice i obcować z najnowocześniejszą z ludzkich technik. Stać się kimś faktycznie ważnym i wpływowym. On ma duży pęd do sławy i wielką potrzebę poczucia bycia kimś lepszym od innych, wyjątkowym. Swoje dobre samopoczucie buduje na pozytywnych opiniach najbardziej liczących się ekspertów. Marzy by zostać zapamiętanym na wieczność. Ha, ha, ha... Nieśmiertelność jest możliwa, ale nie na waszym białkowym poziomie. (...) Diabły, demony, czy bogowie – wiele mamy imion. Jesteśmy istotami gazowymi, bezpostaciowymi. We wszechświecie takie formy życia są stosunkowo częste.
- Nie rozumiem – mruknęła Yasmena.
- Cały czas uproszczam, żebyś mogła zrozumieć. Obniżam poziom do twojej, ludzkiej logiki. Jestem Uni, niby ten zły. Sama jednak doskonale wiesz, że dobro i zło jest względne. Nie zasiedliłem cię, żeby bezmyślnie odebrać ci życie i możliwość decydowania o sobie. Lubię ludzi, ale sam też chcę żyć. Czyż ludzie nie hodują zwierząt, aby zabić je i pożywić się ich ciałem? Wy ludzie także poświęcacie życie innych istot, aby sami żyć i mnożyć się. To zupełnie normalna reakcja.
- Jesteś we mnie? - spytała.
- Tak. Uni jest w tobie – odpowiedział pierwszy głos. - Uni są pasożytami. Żywią się energią procesów myślowych, jak również twoim fizycznym ciałem. On wyżre cię od środka. Jesteś kobieto zgubiona.
- On jest Papem – odezwał się drugi głos, czyli Uni. - Papowie sami zniszczyli swoją rodzimą planetę, gazowego olbrzyma. Potem zaczęli panoszyć się po kosmosie i kolonizować planety. Na jednej z nich odkryli białkowe życie na bazie węgla i wody. Spodobał im się produkt końcowy, czyli człowiek. Traktowali was jak maskotki, domowe zwierzaczki, pupilki...
- Uni są istotami gazowymi, innymi niż Papowie przerwał pierwszy głos, czyli Pap. - Jednak można powiedzieć, iż na gruncie rozwoju cywilizacyjnego i komunikacyjnego jesteśmy podobni. Uni również podróżowali w kosmosie i trafili na planetę, którą myśmy wcześniej skolonizowali. Chcieli zrobić Papom na złość...
- Wcale nie – obruszył się Uni. - Po prostu ludzie byli wysokoenergetyczni i chcieliśmy się nakarmić. Nie udawaj świętego. Papowie też uważają ludzi za istoty prymitywne. Widzisz Yasmeno to jest tak, jak wy traktujecie psy i świnie. Ludzie hodują świnie dla kotletów, a psy dla towarzystwa. Papowie zaliczyli ludzkość do psów, a Uni do świń. To nie jest wielka filozofia, ale banalna estetyczna preferencja. Żadna różnica. Sama obiektywnie zauważ, że ludzie to prymitywnie stworzenia, skoro nawet człowieczeństwa odmawiają sobie wzajemnie.
- Chodzi ci o obcych? Humanoidy z innych planet? - spytała Yasmena.
- Nie, jeszcze ich nie poznaliście - kontynuował Uni. - Chodzi mi o obcych w sensie ludzi innej narodowości. Człowiek ma zachowywać się fair wobec drugiego człowieka, tyle że definicja człowieka jest ograniczona do ludzi jednej narodowości. Niewolnik nie jest człowiekiem. Kobieta i dziecko nie są pełnowartościowymi ludźmi i dlatego można je traktować gorzej, protekcjonalnie, jak zwierzęta.
- Teraz już tak nie jest. Świat się zmienił – zauważyła Yasmena.
- Tak na marginesie, wiesz kto wymyślił patriarchat w ludzkim wydaniu? Ci świętobliwi Papowie. Oni zauważyli, że ludzkie samice są bardzo ciekawskie, o czym świadczą liczne fakty. To kobiety faworyzowały mężczyzn inteligentnych i pomysłowych, nawet kosztem innych cech jak zdrowie, uroda, siła, sprawność, wiek czy płodność. To wy podnosiłyście poprzeczkę. Dzięki wam ewolucja ruszyła tak gwałtownie. Dlatego Papowie podjudzali mężczyzn by tłamsili kobiety i traktowali je lekceważąco. Oni woleli ludzi w wydaniu słodkich kretynów.
- Pielęgnujemy różnorodność życia – Pap włączył się dyskusji. - Nadmiar wścibstwa ludzkości nie służy. Co ci z mądrości i wiedzy, którą masz dzięki Uniemu? Zginiesz i zainfekujesz swoje dzieci, które też zginą. Utraciliście raj na swojej rodzimej planecie, a wkrótce stracicie Ziemię. To Papowie zasiali życie na tej planecie, na Ziemi, żebyście mogli sobie tutaj pożyć.
- Papowie się nami bawią, a Uni nami żywią – rozważała głośno Yasmena. - Papowie nie chcą, żebyśmy byli mądrzejsi, bo wiedza doprowadza nas do zagłady. Uni jest wszystko jedno i gotowi są nas oświecić za cenę zgody na ich pasożytnictwo. Okropne! Wszechświat jest okropny. Kosmici są okropni.
- Nie tragizuj – upomniał Uni. - Moim zdaniem lepsza świadoma śmierć i poznanie prawdy, niż długie życie w kłamstwie i ułudzie.
- Dla istot na ich poziomie to wcale nie jest oczywiste. Im wystarczy poczucie szczęścia od czasu do czasu – mruknął Pap. - Yasmeno nie oceniaj Papów negatywnie. My chcemy dla ludzkości dobrze. Po prostu ludzie nie są i najprawdopodobniej nigdy, to znaczy baaaardzo długo nie będą gotowi na przyjęcie wiedzy o wszechświatach. Sama zobacz, co robicie na Ziemi? Zmieniacie świat ze szkodą dla was samych. Nie potraficie być ponad drobne interesiki jednostek. Dla pieniędzy gotowi jesteście do oszustwa i zbrodni. Pieniędzy, które pozwalają na luksusowe, wygodne życie pełne chwilowych przyjemności i nic więcej. Jedni kłamią, że lek jest dobry, inni, że żywność zdrowa, jeszcze inni, że usługa korzystna, a jeszcze kolejni, że materiały nietoksyczne i nieszkodliwe. Jedni drugich wprowadzają celowo w błąd. Nie jesteście moralni nawet względem własnego gatunku. Żeby dokuczyć jeden drugiemu gotowi bylibyście zniszczyć całą galaktykę.
- A mimo to nas lubicie? - zapytała kobieta.
- Papów śmieszy wasza egzaltacja. A najbardziej wszelkie konflikty na tle wiary w gazowo-energetyczne istoty – wytłumaczył Uni.

***

Papowie widząc, że wielu ludzi, począwszy od Yasmeny, mniej lub bardziej świadomie dało się zainfekować Uni i przez to stracili swoją niewinność (czyli rozkoszną umysłową głupotę, która tak bawiła Papów), postanowili ukarać ludzkość.
- To my, kierując się dobrocią i wspaniałomyślnością wobec marnego białkowego życia, a w szczególności ludzi, znaleźliśmy im planetę do zamieszkania. Za to oni czym się odpłacili? Woleli słuchać Uni niż Papów.
Dlatego Papowie namówili grupę ludzi, żeby zniszczyć skażoną grzechem Ziemię. Fundamentaliści i maniacy religijni faktycznie przyczynili się do zniszczenia warunków umożliwiających egzystencję człowieka na Ziemi. Homo sapiens wymarł.

Natomiast Papowie posiali białkowe życie na kolejnej planecie.
- Człowiekowate pieszczochy są takie urocze, nieprawdaż. Dajmy im szansę raz jeszcze. Tylko trzeba zapobiec eskalacji wścibstwa.
- Nadmierną, niepożądaną ciekawość możnaby genetycznie powiązać z autodestrukcyjnymi zachowaniami i wewnętrznym cierpieniem.
- I fizycznym też.
- Najlepiej, żeby takie osobniki same siebie eliminowały we wczesnych stadiach życia.
- Najważniejsze by w ostatniej matrioszce człowieka znaleźć tylko pustkę, ewentualnie strach przed śmiercią, a w żadnym razie pasącego się w najlepsze Uni.


Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 11.01.2011 10:03 · Czytań: 982 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Usunięty dnia 16.01.2011 01:12
Podobało mi się jak zwykle. Masz widzę swój styl. Ostatnie zdania super.
Pozdrawiam:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty