Ujęcie 3
...i pedały
Jadą, jadą!!! - jak krzyczą chłopcy z Manieczek.
Na samym przedzie zawodnik rumuński w żółtej koszulce na japońskiej kolarzówce, Shimano chyba. Patrzący z boku widzi go krótko, bo tylko miga. W pozycji embriona, z kaskiem z nalepkami, z mocą tornada wąską ulicą, to w jeden, to w drugi zakręt się kładzie, to znów się na prostej prostuje i pedałuje. Patrzy za siebie, za plecy, a już następny zawodnik na prostą wypada, a zara za nim cały peleton się skrada.
Każdy, z patrzących z chodnika, i facet z kamerą się zastanawia nad tym patrzeniem, tą mową ciała świadczącą za przodownika zmęczeniem. Są nawet przecieki.
Już jeden z goniących - więc z tych, co z nich peleton się składa - słucha, słucha, bo mu trener szepcze do ucha, że ten z miarami z helikoptera mówi o przybliżeniu, a ten, co z boku przodowca, lidera filmuje, komunikuje, że coraz to większy smród potu czuje.
Jest więc nadzieja, że jak do mety trzy kilometry, to coś się pozmienia.
Kibice krzyczą z chodnika, kolory, balony, oczopląs oczu, kilku nie trzyma moczu, siksy piszczą, gwiżdżą, piżdzą ... No, robi wrażenie to całe pędzenie.
*
Ale nie na Franku, ani na "O", ani na "I"-dziewczynie. Zwyczajnie nie mają kolarzy w polu widzenia.
Dziewczyna portfel zapina, poprawia włosy, na siatkę patrzy spokojnie, gdzie ma kupione coś do jedzenia.
Franek spogląda na to z drugiego chodnika, smakuje, miarkuje od góry; kozackie lica, mini spódnica, noga (już postawiona na asfalt, na jezdnię już wkracza, do pokonania szeroka ulica).
Tymczasem "O"-gruby się drapie po głowie. Coś jakby przeczuwał w sobie. Czy jasnowidzenie, czy gada z Bogiem, czy jakieś szmery, okrzyki za rogiem...
I oto motor zza sklepu wypada! Sie kładzie, z kolanem przy ziemi, brrrrym, a za nim... zawodnik wiodący prym!
Dziewczyna, o ja pierdole, na środku ulicy stoi! Blada. Oczy wielki strach mają. "I" ani do tyłu, ani do przodu. Se myśli, bo tak, czy srak, będzie łup, trach.
No, ale nie było tak źle, bo motor wyrobił, dziękować matce, bo z takim impetem, to dupe* by rozpołowił.
Ale jeszcze rower. Co z nim?
Już uspakajam, wyjaśniam, że on jest jeden, da rade, jej nie zajebie, no ale co z tymi, co za nim jadą? Z tą tnącą powietrze szerszeni gromadą!
Tym kłopotem zajmiemy się potem.
Rumuńczyk, lider, wziął ją - inaczej niż motor - od przodu. Świsnął jej przed oczami, jak wiatr, bez większych skutków, a prawdę mówiąc - jeden krok więcej i brak stanika, to by pozbyła się sutków.
Z tym wszystkim mniejsza, nie czas na dywagacje, bo oto pojawia się cały peleton, zima wiosną, szpital, zjebane wakacje.
"I" trzeba by uczcić minutą ciszy, bo jakby była zwyczajną dziewczyną, to bez wątpliwości, trysnęłaby krew, posypały się kości. A tak są żarty i miłe wspomnienia, bo żaden zawodnik nie trafił, ŻADEN. Gud baj, dowidzenia.
*
Można tu jeszcze wspomnieć już na spokojniej, że dwa kilometry za peletonem jechał ktoś jeszcze; taka męczyzna, łamaga - zawodnik Polonii Warszawa.
On chyba już nie dla sportu, a nawet (tak patrząc na jego minę), to chyba też bez przyjemności, szusował pomału, się rozglądając, czy myśląc, czy marząc... To mało istotne, bo on nie ma szans, on zginie, a nasza "I" - już w domu, już przeszła przez jezdnię, na drugą stronę. Już jest bezpieczna, radosna, bajeczna. Pomogło to nic nie robienie, a także modlitwy do Matki, bo jej się upiekło, a tylko sie, oj bułki sie wysypały z siatki.
No, ale mogła wyglądać jak to pieczywo pocięte na różne sposoby, bo wzdłuż i w paski, przez szparkę, jak nożem do smarowania... a była żywa, cała, wspaniała i stała przed Frankiem.
I się uśmiechała.
Wnikliwy czytelnik może tu teraz zapytać "na chuj ja to piszę?", więc odpowiadam; żeby nikt mi nie sapał, że bez sensu gadam, że lecę z materiałem, nie wiedząc sam, co mówić chciałem. Pomału.
Napisać to wypadało, bo nikt by mi nie uwierzył, że "I"- kobitka młoda, była tak chuda, że pod prysznicem mijała ją woda! "I" ilekroć do łazienki się wybierała i siebie kąpała, suchutka wychodziła cała. I niech mi ktoś powie, czy to woda była sucha, a może kurwa "I" tak stać umiała, że woda jej nie trafiała!?
_____________
* Chodzi oczywiście o kobietę. Ogonek przy tym pominĘ, bo piszĘ tak, jak mi wchodzi na ślinĘ.
Ujęcie 4 (chyba ostatnie)
... za pieniądze
Do opisania sceny spotkania użyto specjalnych sił, masy sprzętu, najnowszej techniki i środków przekazu: rymy i rytmy, metafory, rowery, motory, wulgaryzmy i zabajony. Wykorzystano łączność radiową, śmigłową, migową i komórkową, moce metafizyczne oraz fale paranormalno-oralne. Całość powstała w wyjątkowych okolicznościach i za cudzesy, czyli za z Unii Europejskiej pieniądze.
W tym miejscu pragnę zaznaczyć, tudzież ostrzec zarazem, iż podobne zabiegi się będą powtarzać, bo środków jest zatrzęsienie. Ludzi o słabych nerwach uprasza się o zaniechanie, nie czytanie, wypierdalanie.
Kamera 4 poszło
- Oja! - wykrztusił Franek. - Ojacie!
- Widziałeś to?! - "I" zagadała.
- Oja! - potwierdzenie dostała.
- Ty też? - "I" teraz "O" zapytała.
- No. Mocne. Idę o stówe, że pójdzie na tube.*
"I" w tym momencie aż podskoczyła na duchu oraz cieleśnie. Kariera w TV albo na necie to to, o czym marzyła, za czym chodziła i śniła. To po to jej były kastingi, po to nosiła stringi, po to salony urody, agencje mody, kursy tańca, lody... (A wcześniej, jak była mała i jeszcze chodziła do podstawówki, to na wsi mieszkała i rączką doiła krówki.)
- Wiem, czego chcesz.
- Wiessssz?
- Wiem, wiesz? - "O" znów prorokował .
Dziwne miał oczy. Szalono-intrygujące, prześwietlające, coś jakby więcej widzące.
- Chcesz robić w reklamie - rzekł głosem głębokim, dudniącym z efektem echo vibrato.
- Eeej.
- Ej? No, co ty na to? Powiem ci niunia coś jeszcze. Ja ci załatwię. Chwila, moment, pozbieram te bułki i czekaj tu na mnie.
- Okej.
"I" już do "A"-bohatera na uszko, czule, tak jakby już teraz łączyła ich jakaś szczypta uczucia miłości:
- Ty, a co temu?
- Hmmm. Nie wiem. A serio byś chciała?
- Nooo.
- Jak Gruby coś mówi, to mówi. Nie kłamie przeważnie. On zna te ryby we filmach robiące, reklamach i teledyskach. Jak chcesz, to z nim gadaj. Poważnie.
"I" zakochała się teraz. To było widać w jej oczach od razu, choć nie wiadomo do dziś, czy w "A", czy w "O", czy w tym, co "A" mówił, czy w tym, co "O" prorokował. A może we wszystkim się zakochała? Może poczuła, że świat ją ukochał? Że kocha ją "O" i "A", że każdy pokocha?
Zostawmy ją jednak z jej uczuciami. Spójrzmy natychmiast, co dzieje się za nią, za jej plecami:
"O" zbiera bułki, banany, a serek smakuje trochę tylko, choć całkiem dobry, smakowy, homogenizowany, ale tak jak te bułki - też rozjechany, się rozlał, jest rozbabrany.
Smutny to widok, tym bardziej jeszcze, że w tym momencie, hop, i mamy Warszawę Polonię na łuku, zakręcie.
Męczyzna ów leci, jak pocisk ze ostrej broni! Dwa kilometry do mety, to goni.
Gruby podnosi wzrok. Szok. Kolarz głupieje i nawet nie skręca. "O" daje krok w bok... w lewo, na prawo, prosto... Nie wie (zdecydować nie może) i już jest za późno. Dwa metry! "O" nie odskoczy, nie zdąży. Zamknijcie oczy.
___________
* http://pl.youtube.com/res...e&search=Szukaj
Sprawdźcie, może Gruby przegrał.
***
C.D.miał N.astąpić, ale sam już nie wiem...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
valdens · dnia 10.05.2008 13:22 · Czytań: 796 · Średnia ocena: 3,75 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: