Od tamtego dnia czułam się zmieniona. Podejrzewałam, że jestem w ciąży. Nie chciałam pracować. Kuba przynosił raz w tygodniu pieniądze. Chyba zaczął się domyślać, że nie potrzebuję kupnego żarcia, ale i tak czasem zabierał mnie do jakiejś knajpy. Wtedy też w moim życiu pojawili się Skrzatowie. Obiecywali mi opiekę. Kuba ignorował ich. Jego racjonalny umysł wolał wypierać ze świadomości stworzenia, które wmówiono mu, że nie istnieją.
Pomagali mi odnowić łazienkę, pomalowali pokój. Żeby nie drażnić Kuby, mówiłam, że to ja się nudziłam. Skrzatowie nie mieli nic przeciwko temu. Zadowalała ich sama czynność i to, że czuły się potrzebne. Niewiele mówili, dlatego czułam się przy nich dobrze. W domu pojawiły się myszy. Ich Specjalne Myszy do Specjalnych Zadań. Wytłumaczyli mi, że ludziom łatwiej jest znieść w kuchni widok gryzonia, niż Skrzata.
Względem tych myszy miałam mieszane uczucia: trochę się ich brzydziłam, a trochę miałam na nie apetyt. Chronione, karmione i trenowane przez Skrzatów były w doskonałej kondycji. Koty nie ruszały ich, chociaż widziałam, że zarówno myszy, jak i mali ludzie wzbudzają w nich resztki instynktu łowieckiego.
Sąsiedzi Z Dołu nie zgłaszali żadnych problemów z gryzoniami. Podejrzewam, że Skrzatowie im też pomagali, zwłaszcza że Adam był ostatnio jakiś słabszy. Ewa smutniała, kiedy zdarzało mi się o niego pytać, bo coraz rzadziej wychodził z domu, więc mi się też robiło przykro.
Kuba był szczęśliwy. Kiedyś powiedział, że nigdy nie myślał, że skutkiem pobicia może być takie wyprostowanie losów. Opowiedział mi całą swoją historię. Skrzatowie uwielbiali, kiedy rozmawialiśmy. Zbierali się na brzegu łóżka, siadali, wpatrując się w nas. Wypełzali z kątów, w tych swoich kubraczkach koloru kurzu, właściwie kurz zastępując, bo dzięki nim przecież miałam w mieszkaniu czysto, jak nigdy dotąd.
Kuba wyznał, że właściwie nie musiał tak zarabiać na życie, ale było najłatwiejsze dla młodego mężczyzny w pełni sił. Po jakimś czasie zaczęło go to nudzić. A podobno na mój widok coś się w nim zmieniło:
- Byłaś jak z bajki, z tym miedzianym hełmem na głowie i wielkimi, czarnymi ślepiami. Brzydka, ale moja. Wierzysz?
- Ja mam wierzyć, a ty nie chcesz w nich uwierzyć? - wskazałam na Skrzatów.
- To też w tobie kocham, że dostrzegasz rzeczy, których nie ma i że dla ciebie one istnieją. Nie zmieniaj się. - Pocałował moje ramię i przytulił twarz do płaskiego jeszcze brzucha:
- Jedyny skrzat, w jakiego wierzę, jest tutaj.
Uśmiechnęłam się z trudem. Jak miałam mu wytłumaczyć, że to dziecko też umrze przed czasem? Że nie mogę być matką dla małego człowieka? Że zawsze będzie ono zbyt psie albo zbyt ludzkie, aby mój organizm go nie odrzucił?
Powiedziałam o tym Skrzatom. Najstarszy z nich, Dżi, zniknął na kilka dni. Nawet martwiłam się, bo nie wiedziałam, czy Skrzatowie też umierają, ani jak długo żyją, a jego bracia nie chcieli mi nic powiedzieć o nim.
Wrócił z kawałkiem jakiejś szmatki. Miała zielony kolor, a kiedy położył mi ją na dłoni, okazało się, że jest niesamowicie delikatna. Dżi rzekł:
- Załóż na nadgarstek. To sieć pajęcza, zmiękczana, barwiona i zaprawiona ziołami. Wszystko to razem zawiąże cię w sobie, żebym donosiła. Kiedy nadejdzie ten właściwy moment, ściągniesz ją i dziecko się urodzi. - Pomagał zawiązać mi szmatkę na ręce. Kiedy skończył, uśmiechnął się:
- Dobrze, że nie jesteś grubsza, bo trwałoby to dłużej. A tak jesteś już bezpieczna, Roksa.
Zbliżyłam swoją twarz do jego:
- Dlaczego to dla mnie robicie?
Wzruszył maleńkimi ramionkami w tak bardzo ludzkim geście:
- Bo w nas wierzysz. Jesteś inna. - Pocałował mój policzek i, jakby tym zawstydzony, uciekł do mysiej dziury.
Kuba przyszedł wieczorem i nie pytał o moją nową ozdobę. Był wyjątkowo smutny i nie umiałam dociec, o co chodzi. Usiadłam tylko przy nim, objęłam jego głowę i czułam całe to zamieszanie, które powstało w nim. Nie potrafiłam spytać o powód. Może sama bałam się odpowiedzi, w końcu ludzie mają tak skomplikowane życie wewnętrzne, że nie byłabym chyba w stanie tego pojąć.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
soczewica · dnia 09.03.2011 23:00 · Czytań: 1249 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: