Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.1 - Elatha
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.1
A A A
Pomysł cioci Edwiny, żeby jechać do mało znanego miasteczka Wyndham, położonego gdzieś w Górach Tremaine pojawił się całkiem niespodziewanie. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że potrzebuję wyciszenia i nowych lepszych doznań, wydaje mi się całkiem ciekawy. Jednak, gdy moja nieco roztargniona ciocia oznajmiła mi, że razem z nami pojedzie również jej ulubiony asystent, Alexander Bryce – mój były chłopak, zaczynam powątpiewać w swoje szczęście. Niemal mam ochotę przyjąć propozycję wyjazdu w najodleglejszy zakątek dżungli, byle tylko nie ujrzeć znów Alexa. Tym razem moskity przegrywają.

- Czy akurat on musi z nami jechać?! – pytam ciocię Edwinę, gdy pomagam jej pakować ogromne ilości ubrań przewidziane, na co najmniej rok wyprawy. – Nie możesz zabrać Claire?
- Claire wychodzi w czerwcu za mąż! To już za cztery tygodnie! – burczy potrząsając głową, której niekwestionowaną ozdobą jest misternie ułożony kok z miedzianozłotych włosów. – Zresztą Alexander jest moim ulubionym asystentem.
- Ciociu, wiesz przecież, że nie jesteśmy parą od dwóch miesięcy! – próbuję zrobić smutną minę, ale ona tylko wzrusza ramionami i pakuje dalej jakieś frywolne fatałaszki. – A właściwie, po co ci te koronki? Jedziemy w góry. Tam sprawdzi się cieplejsza bielizna.
- Effie, nie interesuje mnie, z kim sypiasz. Chyba, że ten ktoś stanowi dla nas zagrożenie – ciocia Edwina stara się wybrać spośród stosu seksownych halek kilka odpowiednich. – Swoją drogą, gdybym była młodsza, to sama zainteresowałabym się Alexandrem. Jest naprawdę pociągającym mężczyzną. Ciesz się, przynajmniej dostarczył ci wielu wrażeń w sypialni.
- O tak! I po za nią również – mruczę przypominając sobie ekscesy Alexa, które w końcu wyczerpały moją cierpliwość.
- Skończmy ten temat. Biedak pewnie dostał czkawki – ciocia posyła mi przyjacielski uśmiech. – A co do twojego drugiego pytania. Tam, gdzie się wybieramy przyda nam się również coś seksownego, a nie tylko te bawełniane majtasy. Właściwie Effie, co wiesz o wampirach?
To pytanie wyraźnie mnie zaskakuje, Widząc moją minę, ciotka tylko głęboko wzdycha i pakuje wszystkie halki. Jestem pewna, że znowu słono policzą nam za nadbagaż, skoro stale ciągniemy ze sobą ten mebel, który ona nazywa kufrem podróżnym. A co ja wiem o wampirach?
- Gryzą – mówię spokojnie wytrzymując wymowne spojrzenie ciotki.
- Coś jeszcze?
- Gryzą do krwi.
- Coś bardziej twórczego?
- Bardzo twórczo gryzą do krwi! – rzucam nieco zła tym przepytywaniem.
- Effie! – ciocia marszczy brwi i nalewa do zdobionego kieliszka wina własnej roboty. – Twoja ciotka jest szanowaną badaczką kultur! Ty jesteś moją prawą ręką! I chcesz mi powiedzieć tylko tyle, że wampiry gryzą?!
- A nie gryzą?! – posyłam jej spojrzenie pełne mojego uroku osobistego.
- Gryzą, ale za to jak! – jej głos wydaje mi się rozmarzony. – Wampiry są estetami. Lubią patrzeć na zmysłowe i piękne kobiety, które noszą wyrafinowaną bieliznę!
- Do tego jeszcze fetyszyści – dodaję kolejną cechę do mojej wiedzy o wampirach, ale widząc mordercze spojrzenie ciotki szybko się poprawiam. – Ciociu, nigdy nie spotkałam wampira. Nie wiem, jakie są. Moja wiedza jest czysto teoretyczna. Wszystko, co o nich wiem usłyszałam od ciebie!
- To dlaczego mi wmawiasz, że one tylko gryzą? – wyraźnie już uspokojona przeszukuje dalej swoją garderobę w poszukiwaniu odpowiedniej sukni wieczorowej. A ma ich mnóstwo. – Wiesz o nich więcej, niż niejeden „ekspert”! Radzę przejrzeć notatki przed wyjazdem i wszystko dobrze zapamiętać.
- Jedziemy do wampirlandii – bardziej stwierdzam, niż pytam. – Wspaniale.
- Nie marudź, moja droga – ciotka obejmuje mnie czule. – Tylko proszę, weź ze sobą coś seksownego. Na różne okazje. Nie będziemy tylko pracować.
- Alex wie, gdzie jedziemy?
- Wie, aczkolwiek nie tyle, co ty – ciotka wzdycha. – Jedzie z nami, ponieważ dotarcie do Wyndham wymaga pewnych umiejętności.
- Chyba nie będziemy skakać ze spadochronem?! – przerywam jej przerażona. – Wykluczone! Nigdzie nie jadę! Ostatni taki skok niemal przypłaciłam życiem!
- Wiem, kochanie – ciotka drży przypominając sobie tamtą wyprawę. – Wyndham leży wysoko w górach, ale ma własne lądowisko. Dostęp jest jednak utrudniony. Potrzebujemy dobrego pilota.
- Dobrze – oddycham z ulgą. – Teraz rozumiem, dlaczego on leci. Tylko powiedz mi ciociu, jaki jest cel naszej wyprawy?
- Tego na razie sama nie wiem – zamyśla się na moment. – Mój dawny przyjaciel poprosił, żebym niezwłocznie przyjechała. Nie wiem, o co chodzi, ale skoro skontaktował się ze mną, to musi być bardzo ważne. A ja winna mu jestem przysługę. Wierzę, że wspólnie sobie poradzimy ewentualnymi problemami. Może znów zechcesz używać swoich zdolności...
- Chyba nie zabierasz mnie tam tylko z tego powodu?
- To jeden z wielu powodów, moja droga – z trudem zamyka kufer. - Nie martw się, nic ci nie grozi.
- To już sama ocenię – mówię szykując się do wyjścia. – Jadę na zakupy. Muszę kupić coś seksownego.
- Świetnie – jej uśmiech jest niezwykle ujmujący i promienny. – Nie obawiaj się, że przesadzisz z frywolnością.
- Mówisz, jakbyś miała zamiar wyswatać mnie z wampirem.
- Ja nie muszę tego robić. Sama nabierzesz na jakiegoś ochoty. Udanych zakupów. I pamiętaj, że wieczorem musimy spakować jeszcze wiele rzeczy. Jutro wylatujemy.
- Do zobaczenia, ciociu – uśmiecham się wychodząc z chłodnego domu wprost w ramiona ciepłego majowego popołudnia.
- Też coś – Edwina Shanley wzdycha lekko i przysiada na brzegu wygodnego fotela. – Swatać ją z wampirem. Jeśli już to z kilkoma...

Zakupy wyraźnie poprawiają mi nastrój. Nie mam oporów przed nabyciem seksownych strojów, aczkolwiek niektóre z nich wydają mi się nazbyt frywolne. Mimo to kupuję je, mając nadzieję, że Alexander Bryce zobaczy mnie w nich i gorzko będzie żałował rozstania. Ganię się za takie myśli. Chyba już całkiem oszalałam.

Pierwszy etap podróży minął całkiem przyjemnie. Linie lotnicze, którymi najpierw podróżowaliśmy dostarczyły mi wielu wrażeń. Obserwowanie ludzi zawsze mnie pociągało. Zresztą wolałam skupić się na tym, niż na odpieraniu nachalnego spojrzenia Alexa. Nic nie mogłam też poradzić na to, że szary, damski garnitur, który założyłam wygląda tak kusząco. Zwłaszcza, jeśli nie zakłada się pod niego oficjalnej bluzki, tylko gorset. Szpilki, zmysłowy makijaż i luźno spięte, kasztanowe włosy dopełniły całości. Mój strój zdecydowanie bardziej pasuje kobiecie działającej w świecie biznesu, niż badaczce kultur. Nie przejmuję się tym. Nawiązywałam kontakt wzrokowy z przechodzącymi mężczyznami, ale siedząca obok ciocia wyraźnie ich onieśmielała. Żaden nie zaczął ze mną rozmowy.
Po wylądowaniu szybko odbieramy stosy naszych bagaży i udajemy się na inny pas, by dalej kontynuować podróż śmigłowcem, którego pilotem jest Alex.
- Interesujący strój, jak na podróż w Góry Tremaine - zaczepia mnie, gdy sadowię się na tylnym siedzeniu maszyny, zostawiając go z przodu w towarzystwie cioci Edwiny. – Liczysz na to, że pierwszej nocy skusisz jakiegoś wampira?
- Świetna myśl! – podejmuję rzucone wyzwanie. – Pozwolę się posmakować, a potem to samo zrobię z nim, albo nimi.
- Nimi? – dziwi się. – Zamierzasz przespać się z całym miastem?
- Tylko z tymi, którzy będą mnie interesować! – rzucam z figlarnym uśmiechem zapinając pasy i zatrzaskując tylne drzwi. Oczywiście żartuję, ale on nie wie o tym.

Góry Tremaine ledwie majaczą na horyzoncie, gdy lądujemy na jakimś małym lotnisku, żeby uzupełnić paliwo. Nie sądziłam, że ten etap podróży potrwa tak długo. Z drugiej strony czuję narastający niepokój, gdy myślę o zamieszkaniu z wampirami. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to jeden z wielu oryginalnych pomysłów cioci. W końcu nazwisko Ryann zobowiązuje. Wprawdzie ciocia nie wróciła do swojego panieńskiego nazwiska po śmierci wuja Edmunda, ale nie zmienia to faktu, że w jej żyłach krąży krew Ryannów.
Z ulgą przyjmuję fakt, że ruszamy dalej. Odpowiadanie na zaczepki mechaników wyraźnie mnie nuży. Za to Alex ma doskonały ubaw, choć widzę w jego oczach iskierki zazdrości. Wolę mu ich nie wypominać, mając nadzieję na bezpieczne dotarcie do celu. To on w końcu trzyma stery. Jestem pewna, że okazja, by mu się odpłacić jeszcze się nadarzy.

Słońce kryje się już za postrzępionymi szczytami gór, gdy docieramy do Wyndham. Alex osadza maszynę tuż przy niewielkim budynku, który zapewne służy, jako miejsce odpraw. Zaraz jednak przypominam sobie, że ciocia nic nie wspominała o zabraniu dokumentów. Kilkaset metrów dalej stoją nieduże hangary, w których garażowane są chyba małe maszyny. Nic innego zresztą nie może tutaj wylądować ze względu na zbyt mały obszar płaskiego terenu. Nikt nie wychodzi, żeby nas przywitać, czy choćby odebrać bagaże. Alex gdzieś znika. Chwilę później wyjeżdża zza budynku wózkiem bagażowym.
- Nikogo nie spotkałem po drodze, Edwino – mówi zeskakując bez trudu z pojazdu. – Jesteś pewna, że wiedzą o naszym przylocie?
- Oczywiście – ciocia chowa telefon do kieszeni. – Zaraz ktoś tu przybędzie. Mieli jakieś małe problemy.
- Zajmę się rozładunkiem. Sam – posyła mi wymowne spojrzenie zielonych oczu. Są takie piękne. – Effie już się niecierpliwi na spotkanie z wampirami.
- Moich bagaży nie musisz zdejmować – rzucam jadowicie mocując się ze swoją walizką. – Dam sobie radę!
- Jasne! – próbuje dotknąć mnie niby przypadkiem, ale skutecznie się wywijam. – Kobiety walczyły o swobodę ruchów, a ty sama zakułaś się w gorset! Myślisz, że to skusi wampira? Mnie to nie kręci!
- Co takiego? – spoglądam na niego z ukosa. – O co ci chodzi?
- Twój strój – posyła mi wymowne spojrzenie. – Jest taki oczywisty.
- Słucham? – ciężko oddycham, po tym, jak poradziłam sobie z walizką, a teraz patrzę na kolejną równie okazałą, co pierwsza. Potrzebuję skupienia. Tymczasem Alex wciąga mnie w jakąś swoją grę. – Co ci nie odpowiada w moim stroju?
- Wygląda tandetnie!
Walizka w hukiem ląduje na wózku. A chwilę później kolejna i następna. Kiedy kończę ze swoimi bagażami, czuję, że mam wypieki na twarzy i oddycham zbyt głośno, by rzucić jakąś wyrafinowaną ripostę. Mam zamiar utrzeć Alexowi nosa. Na szczęście ciocia wchodzi już do budynku, a na horyzoncie nie ma nikogo innego. Rozpinam guziki żakietu i nieco odchylam jego poły, by poczuć orzeźwiający chłód górskiego powietrza na skórze. Koronkowy czarny gorset nieco prześwituje, ale idealnie spełnia swoje zadanie. Alex głośno przełyka ślinę, gdy przechodzę obok niego i zmierzam do drzwi. Zabieram ze sobą tylko podręczną torebkę.
- Sam jesteś tandetny – szepczę chichocząc cicho. Jestem pewna, że mnie nie usłyszał.

- Lenn, a ty chciałeś jej pomóc – głęboki głos przerywa panującą wokół ciszę. – Niepotrzebnie.
- A gdyby coś jej się stało? – odzywa się po chwili ktoś inny.
- Pozwoliłbym jej posmakować mojej krwi – śmiech brzmi złowrogo. – Zresztą gdyby coś się działo, już dawno byś tam był.
- Nie możesz sam dać jej swojej krwi, Fredriku, – mówi tamten – albo wszyscy, albo nikt.
- Dajcie już spokój! – z ukrytych w mroku drzew odzywa się trzeci zniecierpliwiony wampir. – Znowu ominie nas przyjęcie.
- Edanie, Strażnicy rzadko chodzą na przyjęcia – dwie postacie dołączają do reszty. Głos jednej brzmi cicho i dostojnie. – Zapomniałeś o tym?
- Nie, Samuelu, nie zapomniałem – Edan uśmiecha się do swoich myśli. – Philippie, a ty, co powiesz o niej?
- Nic – piąty wampir patrzy tęsknie w stronę, gdzie przed chwilą było jeszcze słońce. Jego głos jest pozornie chłodny. – Czas na nas. Musimy się przygotować. Nasze rzeczy chyba już przeniesiono do domku w ogrodzie.
- Tak, na pewno – Edan wzdycha przeciągle. – Znowu nie mamy gdzie mieszkać.
- Wkrótce wrócimy do Strażnicy – Lenn poprawia broń na plecach. – Pamiętajcie, że to także jej dom.

W samą porę udaje mi się zapiąć guziki marynarki, gdy ni stąd ni zowąd pojawia się przede mną ciocia Edwina w towarzystwie mężczyzny. Wampira.
- Moja droga, pozwól, że przedstawię ci mojego bliskiego przyjaciela, sir Gilleabart Mac Clamer – pięknie akcentuje wszystkie słowa. – Gill, przyjacielu, to moja wspaniała siostrzenica, o której tyle ci opowiadałam, Effie Ryann – Mohr.
- To dla mnie zaszczyt powitać pannę Effie w naszym skromnym mieście – odzywa się ujmując moją dłoń i składając ledwie wyczuwalny pocałunek na niej. Jego dłonie są zimne. - Proszę was o wybaczenie, drogie panie. Mieliśmy małe problemy z dotarciem do lądowiska, dlatego nikt nie odebrał od was bagaży.
- Mam nadzieję, że już wszystko w porządku. – Mimo, że wampir jest dla mnie miły, nie do końca przekonuję się do niego. Coś mnie w nim drażni. – I proszę mówić mi Effie.
- Bardzo mi miło – skłania się głęboko. – Problemy udało nam się już zażegnać. Zapraszam was na powitalne przyjęcie, ale najpierw zapewne zechcecie się odświeżyć i zmienić stroje.
- Z przyjemnością, Gill – Edwina ujmuje siwowłosego mężczyznę pod ramię i razem kierują się do wyjścia. – Dziękujemy za zaproszenie.
- Przygotowałem wam ten sam dom, co zwykle – mówi otwierając drzwi przed ciocią. – Moja droga, jeśli masz jednak inne życzenie, to wiesz, że u mnie zawsze znajdziesz gościnę.
- Kusisz już na wstępie – ciocia Edwina śmieje się radośnie. – Pomyślę nad tym.

Słyszę jej wesoły szczebiot nawet z tego miejsca, gdzie stoję. Opanowuję emocje i uświadamiam sobie, że nie taki wampir straszny, jak opowiadają. Jeszcze bardziej się cieszę, gdy zdaję sobie sprawę, że nie jestem podatna na zauroczenie. Mam nadzieję, że inne wampiry też nie będą miały nade mną tej przewagi. Kiedy dostrzegam wchodzącego Alexa odwracam się i podążam za ciotką.

Nie przyglądam się dobrze jasno oświetlonemu rynkowi, przez który przejeżdżamy. Przypominam sobie z notatek, że życie w Wyndham nadal koncentruje się wokół rynku stworzonego na planie kwadratu. W czterech ćwiartkach dumnie rosną Drzewa Pamięci, które przypominają mieszkańcom o dawnych wydarzeniach. Środek zajmuje posąg założyciela, Ferrisa Ryanna. Miasto posiada cztery drogi. Wschodnia i Północna kończą się ślepo, ale Południowa i Zachodnia są przejezdne. Z tego, co pamiętam, Zachodnia prowadzi do lądowiska. O Południowej nie wiem nic.

Dom, w którym mamy zamieszkać znajduje się na końcu Wschodniej Drogi. Wygląda na duży i wygodny. Przygotowano mi sypialnię na piętrze z widokiem na ogród, który już zdążył pogrążyć się w mroku. Alex chce zająć pokój obok mojego, ale okazuje się, że pomieszczenie jest remontowane. Zły idzie na drugi koniec korytarza. Godzinę później wszyscy jesteśmy już gotowi do wyjścia. Do naszej dyspozycji zostawiono samochód, który poprowadzi Alexander.
- Proszę was o opanowanie. I błagam, nie kłóćcie się! – ciocia Edwina daje nam ostatnie instrukcje przed wejściem do okazałej rezydencji sir Gilleabarta Mac Clamera. Jest odrobinę niespokojna. – Wprawdzie jesteśmy tutaj gośćmi i nikt nas nie zaatakuje, ale znacie ich obyczaje. Czasami są przewrażliwieni.
- Rozumiemy, ciociu – ściskam jej dłoń. – Nie martw się. Poradzimy sobie.
- Właśnie – Alex wzdycha i pogrąża się w myślach.

Tego wieczoru przedstawiono nam chyba całe miasteczko. Boję się, że zapomnę te wszystkie tytuły i skomplikowane nazwiska. O dziwo, za każdym razem jednak wiem, jak mam się do kogoś zwrócić. Jeszcze bardziej dziwi mnie fakt, że w mieście oprócz wampirów mieszkają zwykli ludzie. Nie jest ich wielu, ale na przyjęci są wszyscy. Niektórzy tworzą rodziny z wampirami. Na przykład Dolan Culley i jego żona Brit. On jest starszym wampirem, ona kobietą w średnim wieku. Widać, że łączy ich miłość. Dolan jest chyba leśnikiem, a Brit doskonale piecze. Te wszystkie słodkości, które widzę na stołach są jej dziełem. Dyskretnie obserwuję wampirzycę Esyld, która czule obejmuje swojego ukochanego, Bradena. Są młodzi i bardzo zakochani. Inni mieszkańcy wchodzą w bliskie relacje tylko ze swoim „gatunkiem”. Blathmac i Ida Bowie są miłymi ludźmi w sile wieku. Zajmują się ogrodami w Wyndham. Z Iborem i Dairine Seoirse nawet nie mam okazji porozmawiać. Małżonkowie pilnują kilkorga swoich dzieci, które dokazują, gdy tylko rodzice odwracają głowy.
Po części oficjalnej przechodzimy do ogrodu, gdzie czekają na nas stoły zastawione wybornymi smakołykami. Z przyjemnością poznaję miejscową kuchnię, która bardzo mi odpowiada.
Jestem pewna, że po tak sytej kolacji nie tknę już niczego. Ciotka Edwina gdzieś wyszła w towarzystwie sir Gilleabarta. Alex, na którego towarzystwo wprawdzie nie liczę, również zniknął z jakimiś wampirzymi ślicznotkami. Uśmiecham się zachęcająco do gości, ale nikt nie podejmuje ze mną rozmowy. Dziwi mnie to, ale uznaję, że po prostu nie chcą być nachalni. W końcu ruszam oświetloną alejką w głąb ogrodu zwabiona szmerami wody. Jak na majowy wieczór w górach jest nadzwyczaj ciepło. Chwilę później moim oczom ukazuje się staw oświetlony dekoracyjnymi lampionami. Zarzucam jednak na ramiona szal, który przezornie zabrałam, gdyby ciocia Edwina uznała moją suknię za zbyt wyzywającą. Tyle, że ona na mój widok tylko kiwnęła głową z aprobatą. Za to Alex był wyraźnie zazdrosny i już tego nie ukrywał. Na szczęście tutaj jestem sama. Tak przynajmniej mi się wydawało, dopóki nie słyszę zbliżających się kobiecych głosów. Siadam na ławce i czekam na rozwój wydarzeń. Dwie wampirzyce idące ocienioną alejką i zaaferowane rozmową nie widzą mnie. Obserwuję je z wielkim zainteresowaniem.
- To śmieszne, że ona jest taka ważna! – słyszę wyraźnie drwiący głos. – Mamy być dla niej miłe! Tak powiedział!
- Och, Sophie – drugi nieco piskliwy, chichocze cicho. – Przejmujesz się człowiekiem? Ona przegrywa z nami na każdej płaszczyźnie!
- Na każdej oprócz jednej, Madeleine – wampirzyca oplata wokół wskazującego palca kosmyk ognistoczerwonych włosów. – Powinniśmy rzucić jej wyzwanie...
- Oszalałaś?! – kobieta patrzy na przyjaciółkę z błyskiem w oku. – Dzięki temu nic nie uzyskamy. Żaden ze Strażników nie będzie nasz. Nigdy.
- Ale mogłybyśmy im pokrzyżować plany. Wtedy ich misterny plan legnie w gruzach!
- A my razem z nim! – Madeleine kręci głową nie bacząc na to, że burza blond włosów przysłania jej twarz. – Czujesz?
- Tak – wampirzyca wysuwa kły i przesuwa po nich językiem. – Kogóż my tu mamy?
Wampirzyce podchodzą bliżej i otaczają mnie. Nie mogę już swobodnie wstać. Ich bezczelne spojrzenia taksują mnie od koniuszków upiętych włosów, aż po czubki pomalowanych na czerwono palców stóp. Wyraźnie nie są zachwycone tym, co widzą. No cóż, jestem od nich wyższa, mam złocistą opaleniznę i żyję. Mimo ich bladej skóry uważam, że są bardzo ładne. Bardzo ładne i martwe.
- Witam – grzecznie mówię próbując wstać, ale popychają mnie tak, że znowu siadam na ławce, mając za plecami tylko taflę stawu. – Jestem Effie Ryann – Mohr.
- Wiemy – blondynka oblizuje swoje bielutkie, nazbyt wystające kły i wciąga głębiej powietrze. – Myślę, że mogłaby nam zasmakować. Co ty na to, Sophie?
- Wprawdzie nie jest dziewicą, ale może być – wampirzyca wzrusza tylko ramionami uważnie nasłuchując. – Wygląda też na czystą.
- Przepraszam, ale ja tu nadal jestem – rzucam w ich stronę marszcząc delikatnie brwi. – Nie nabierajcie apetytu na mnie. Nie zamierzam być waszą późną kolacją!
- Nikt cię nie pyta o zdanie – Madeleine nachyla się tak, że jej pełne piersi wyglądają, jakby zaraz miały wysunąć się z sukni. – To nasze miasto i my decydujemy o konsumpcji gości. Zwłaszcza ludzkich gości.
- Polecam Alexandra Bryce’a – uśmiecham się szeroko nie okazując zaniepokojenia, jedynie moje lekkie udawane roztargnienie. – Myślę, że wam zasmakuje!
Wampirzyce spoglądają po sobie lekko zdziwione, ale najwyraźniej wierzą w moje słowa, co daje mi małą przewagę. Liczę na to, że ktoś zacznie mnie szukać. Problem w tym, że Alex będąc na moim miejscu kazałby wampirzycom zrobić mi to samo, czego ja życzyłam jemu. A ciocia Edwina gdzieś przepadła. Zapewne odnawia kontakty towarzyskie z sir Gillem.
- Mówisz o swoim towarzyszu, tym zielonookim brunecie? – Sophie ostrożnie podejmuje temat. – Skąd wiesz, że dobrze smakuje?
- Och, moja droga – niedbale macham dłonią, ciesząc się z faktu, że stoją przede mną dwie mało rozgarnięte amatorki krwi. Za to nadal szalenie niebezpieczne. Postanawiam kłamać tyle, ile pomieszczą ich słodkie wampirze główki. – Nie raz go smakowałam! Ale pamiętajcie, by użyć ziół. Bazylia i oregano będą doskonałe. Wtedy dopiero poznacie cały bukiet jego smaku!
- Jesteś żywa? – wampirza blond piękność mocno szczypie mnie w nagie ramię, co wywołuje odpowiednią reakcję.
- Auuuć! – teatralnie krzyczę robiąc przy tym naburmuszoną minę. – Nie musiałaś mnie szczypać! Zaraz pojawi się siniak! Jak ja będę wyglądała?! Oczywiście, że jestem całkowicie żywa!
- Pijesz ludzką krew! – Sophie wygląda na zdezorientowaną. – Ludzie tak nie robią!
- Wy też ją pijecie! – rzucam oskarżycielsko, ale tak by pojęły, że czuję się urażona. – Dlaczego ja nie mogę?
- Ona jest jakaś dziwna! – wampirzyca Madeleine podejrzliwie na mnie patrzy. – Może nie jest człowiekiem? Zauroczę ją...
- To nie działa na mnie – wzdycham smutno. – Jestem człowiekiem, ale szkoda waszych mocy, żeby mną manipulować. A mogę was spróbować?
- Nie!!! – dwie wampirzyce zgodnie odwrzaskują, patrząc z lękiem na niewinnie uśmiechającą się „ofiarę”.
- Ach tak – marszczę brwi czując, jak moja moc wzbiera, co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej każe się poważnie zastanowić nad przyczyna takiej reakcji. – To ja wam teraz coś pokażę...
Bez większych problemów udaje mi się wedrzeć do umysłów wampirzyc. Jestem zdumiona, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie zastanawiam się długo, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Rozkazuję im wypełnić pierwsze polecenie, jakie przychodzi mi do głowy. Moc się cofa. Nawet nie wiem, co siedzi w głowach tych dwóch istot. Jednego jestem pewna, z sir Mac lamerem na pewno nie udałoby mi się zrobić tego, co z tymi dwiema. Dziwne uczucie. Wstaję i delikatnie odsuwam na bok zauroczone wampirki.
- Życzę wam przyjemnej kąpieli w stawie – mówię kierując się w stronę domu. – Tylko pamiętajcie, by zdjąć suknie.
- Tak, pani... – dwa głosy brzmią jakoś bez życia. – Tak zrobimy, pani...
- Świetnie – chichoczę znikając za zakrętem.

Strażnicy ukryci między pobliskimi drzewami dziwią się, że dwie wampirzyce nie wyczuły wcześniej ich obecności. Przez kilka minut napawają się widokiem baraszkujących w stawie kobiet, którym nie przeszkadza nawet obecność wodnych żyjątek.
- Wy też to widzieliście? – Edan próbuje się nie roześmiać. – Mogę jako pierwszy dać się jej zauroczyć? Wy będziecie mnie oczywiście ubezpieczać.
- Zastanowimy się – Fredrik de Bran posyła towarzyszowi ironiczne spojrzenie. – Jeśli również z tobą jej się uda, to czeka nas lepsze widowisko, niż z tymi dwiema. Ona jest całkiem interesująca, jak na człowieka.
- Owszem – wampir z uznaniem myśli o nowym gościu.
- Obaj pragniecie tylko ją uwieść! – Lenn Amargein mruży piwne oczy na znak poirytowania. – Myślicie, że tak łatwo wam pójdzie?
- Lenn ma rację – z mroku wyłania się wysoki wampir z ciemnymi włosami sięgającymi ramion, od którego bije majestat wielu przeżytych wieków. – Ta kobieta zapewne nic nie wie o naszym istnieniu. Mało tego. Ona nie ma pojęcia, że ma do nas dołączyć. Każdy z nas pragnie jej ciała, krwi i myśli, ale wystarczy jeden nieopatrzny ruch i nasz plan legnie w gruzach. Jestem za tym, by podejść do niej z łagodnością.
- Słowa Samuela brzmią mądrze – piąty Strażnik, Philippe Cass zeskakuje bezszelestnie z drzewa i dołącza do pozostałych. Jego kruczoczarne włosy rozwiewa wiatr, ale on nie dba o to – Do niczego nie możemy jej zmusić. Tylko za jej przyzwoleniem możemy jej dotknąć i zawrzeć przymierze. Jest dla nas zbyt cenna, by ją stracić.
- Tak, macie rację – Fredrik ma niewinną minę, ale jego myśli dalekie są od grzczności. – Ja jednak nie byłbym takim optymistą, jak wy. Gdyby sojusz miał dotyczyć tylko któregoś z nas, myślę, że nie stanowiłoby to dla niej aż takiego problemu! Ale egzystowanie i zawarcie więzi krwi z każdym Strażnikiem może ją przerosnąć.
- I dlatego chcesz jeszcze bardziej jej to utrudnić? – Lenn posyła mu surowe spojrzenie, na które tamten nawet nie zareagował.
- Każdy z nas ma rację – wtrąca się Philippe chcąc szybko zakończyć tę rozmowę. Wyczuwa nadciągających gości, których zainteresowały nocne kąpiele w stawie. – Zachowajmy ostrożność i baczniej przyglądajmy się tym dwóm wampirzycom, bo mam dziwne przeczucie, że będą chciały się zemścić na Effie.
- Ładne imię – Edan sprawdza położenie skrzyżowanych na plecach mieczy i znikna w gąszczu drzew.
- Tak, rzeczywiście – Lenn patrzy pytająco na Samuela. – Wiesz, co może oznaczać?
- To stare imię, które nadawano kobietom cieszącym się dobrą reputacją – wampir błądzi myślami gdzieś w odległej przeszłości. – Nie spotykałem go zbyt często.
- Nic dziwnego. Niewiele jest takich kobiet – Fredrik poprawia starannie uczesane włosy w kolorze jasnego orzecha, które opadają mu na czoło. – A nasza Effie powinna zmienić imię.
Pozostali nie komentują jego słów. Wiedzą, że czasami pod tą ironiczną maską ich przyjaciel skrywa też bardziej jasne emocje.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Elatha · dnia 09.04.2011 10:20 · Czytań: 962 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 7
Komentarze
Usunięty dnia 09.04.2011 21:57 Ocena: Dobre
Dostrzegam humor i doceniam, bo to nie łatwe. Opowieść rozwija się całkiem interesująco, rytm jest wartki i płynny. Są pewne potknięcia stylistyczne, i wydaje mi się, że wątek Alexa jest zbyt punktowany, bo trochę drażni, ale to może być, i pewnie jest, tylko moje subiektywne wrażenie:smilewinkgrin:. Poza tym, będę śledzić ciąg dalszy, bo może nie będzie to typowy horror... Pozdrawiam.
Usunięty dnia 09.04.2011 21:57 Ocena: Dobre
Elatha dnia 10.04.2011 10:39
Amsa, dziękuję za komentarz :). Dzisiaj przyśnił mi się sen, w którym nikomu moja twórczość nie przypadła do gustu :(. Twoje słowa jednak sprawiły mi ogromną przyjemność :). Co do Alexa. On w ogóle jest irytującą postacią :p. A czy będzie to typowy horror? Według mnie nie będzie, ale to moje zdanie. Ta książka ma już kolejne dwie części :). Życzę zatem wytrwałości. Pozdrawiam wiosennie.
Usunięty dnia 11.04.2011 10:11 Ocena: Dobre
Widzę, że autorzy cierpią na tę samą przypadłość senną:smilewinkgrin:. Rozumiem, że Alex jest irytującą postacią, ale mnie chodziło raczej, że irytuje on bardziej w sposobie pojawiania się, niż postaci. Ale jak już napisałam to może być czysto subiektywne. Z zainteresowaniem poczytam następne części, mając nadzieję, że to nie typowy horror, bo tych nie lubię, a czarny humor jak najbardziej. Nie zniechęcaj się, bo jak na razie idzie Ci całkiem nieźle... Pozdrawiam
Usunięty dnia 11.04.2011 10:14 Ocena: Dobre
Zapomniałam dodać, że wszystkie historie, jakie do tej pory czytałam, z ciotką w tle bardzo mi się podobały, i ciotka Edwina też chyba jest ok. -:)
Elatha dnia 11.04.2011 11:23
Amsa, chyba nie do końca odgadłam Twoje sugestie związane z Alexandrem. Jego sposób pojawiania się: za często, za rzadko, nie ta kolejność, zbyt enigmatycznie przedstawiony? Będę bardzo wdzięczna za dokładniejsze wyjaśnienia. To mi bardzo pomoże :).

Co do ciotki Edwiny - lubię intrygi :D.

Pozdrawiam :).
MaximumRide dnia 31.07.2011 13:12
,,Wierzę, że wspólnie sobie poradzimy ewentualnymi problemami.,,

poradzimy Z ewentualnymi

No i mamy część pierwszą.
Jak narazie jest zabawnie i miło. Ale już wiemy, co bedzie dalej.
Od początku jest ciekawie.
To ja idę dalej...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty