Empire, cz.12. Gra w milczenie - Adela
Proza » Długie Opowiadania » Empire, cz.12. Gra w milczenie
A A A
Dzieciństwo ma w sobie niezwykłą moc zabijania nudy. Ulubionej zabawy się nie zapomina, tak jak jazdy na rowerze. Mnie i moją młodszą siostrę cieszyło wszystko: wycinanie z kolorowego papieru lalek i umocowywanie ich na drewnianym patyczku. Stroiłyśmy się w stare suknie babci, skakałyśmy w gumę lub organizowałyśmy wystawy rysunków. Niewątpliwym osiągnięciem była trasa dla najszybszych samochodzików świata, zbudowana z kaset video. Szczyciłyśmy się nią całą jesień. Dzieciństwo wspominam jak wygrany na loterii los. Spędziłam tysiące godzin na beztroskich uciechach. Małe radości i niewielkie rozczarowania tworzyły harmonijną układankę, której nie sposób dziś namacalnie odzyskać.
Ja i siostra miałyśmy dwie ulubione zabawy: teatrzyk kukiełkowy oraz "Grę w milczenie".

Gdy mrok powoli ogarniał dom, mama przychodziła do pokoju i, przykrywając nas po uszy kołdrą, gasiła światło. Kiedy znikała w odchłani korytarza, wskakiwałam do łóżka siostry, rozpoczynając seans nocnych pogaduszek i chichotów, co drażniło mamę. Zza drzwi unosił się jej ciężki głos, proszący o ciszę. Udawałyśmy, że nic nie słyszymy, kontynując nocne zwierzenia. Wtedy mama ponownie wkraczała do pokoju, stanowczym tonem nakazując, abyśmy spały. Tak powstała "Gra w milczenie".
Wymyśliłyśmy, że aby zasnąć, musimy zacząć milczeć.
Zasada zabawy była bardzo prosta: która z nas pierwsza wydobędzie z siebie jakikolwiek dźwięk, zobowiązana jest oddać następnego dnia 50 groszy zwyciężczyni.
Grę rozpoczynałyśmy od rymowanki:
Raz, dwa, trzy.
Milczę ja,
milczysz ty.

Kilka razy próbowałyśmy oszukiwać. Łaskotałyśmy się lub szarpałyśmy za rękawy pidżamy, w wyniku czego jedna z nas wybuchała śmiechem albo zapiszczała, co oznaczało przegraną. Z czasem "Grę w milczenie" zaczęłyśmy traktować jako wyzwanie, nabierając wody w usta nawet w dzień. Mama nie mogła wyjść z podziwu, a nawet martwiła się, gdy z dziecięcego pokoju nie dochodziły żadne głosy.
Po niedługim czasie zauważyłam, że siostra zaczyna bez najmniejszych problemów wygrywać. Potrafiła nic nie mówić niemalże godzinami. Różniłyśmy się od siebie. Ja byłam energiczną dziewczynką, lubiącą być w centrum uwagi, ona natomiast - cichą i skromną. Tylko we wczesnym dzieciństwie podążała za mną, ale szybko zorientowała się, że impulsywny sposób życia nie jest jej bliski. W przeciwieństwie do mnie, buszującej po płotach i drzewach, jej trudno było przeskoczyć wąski rów.

Zdarza się, że ludzie o nią pytają. Odpowiadam, że nie była dziwakiem. Chodziła własnymi ścieżkami, dużo czytała i niejednokrotnie sprawiała wrażenie głęboko zamyślonej, jakby znajdowała się gdzieś bardzo daleko. Pamiętam, kiedy w białej sukience przyjmowała pierwszą komunię. Do dziś noszę w sercu obraz skupionej, dziecięcej twarzy, skierowanej w stronę ołtarza. Mogę jedynie przypuszczać, że już wtedy usłyszała wołanie Jezusa.
Niedługo po jej pierwszej komunii do parafii przyjechały zakonnice. Mama zabrała nas na mszę, po której siostra wyznała, że pragnie nosić taki sam strój, jak one; chciałaby mieć sznur i różaniec. Wyśmiałam ten pomysł. Uważałam, że zakonnice wyglądały okropnie. Kojarzyły mi się z ogromnymi, tuptającymi w miejscu czarnymi niedźwiedzicami, z główkami podrygującymi w rytm poloneza.

Przeoczyłam czas, kiedy w siostrze dokonywała się decyzja wstąpienia do klasztoru, a stało się tak dlatego, że byłam zbyt zajęta własnym życiem. Podczas gdy ona uczęszczała na rekolekcje lub pracowała u sióstr w zakładzie opieki dla upośledzonych dzieci, piłam piwo nad rzeką. Gdy modliła się i kontemplowała, tańczyłam na dyskotekach, a kiedy odmawiała z prababcią różaniec, czytałam opowiadania Hłaski i wiersze Wojaczka. Czułam żal, że to ona z nas dwóch była tą rozważniejszą i mądrzejszą. Nie zdawałam sobie sprawy, jak długi i ciężki przebyła szlak. Nie miałam bladego pojęcia, że Bóg przez cały czas żłobił w jej umyśle charakterystyczny rys, mający na celu wybranie jedynej ścieżki spośród wielu.
Myślę, że nasza prababcia była pierwszą osobą, która dowiedziała się o planach siostry.

Prababcia pamiętała czasy dwóch wojen światowych. Podczas pierwszej była dzieckiem, podczas drugiej - zamknęła się z pięcioletnią córeczką w stodole, kiedy przez wieś przechodził "front rosyjski". Przeszłość prababci odnalazłam w snach. Uciekałam przed SS, szukając kryjówki w lasku lub przydrożnym rowie. SS znajdywało moje schronienie. Trzech lub czterech żołnierzy podnosiło karabiny, wypuszczając serię strzałów. Budziłam się mokra od potu, z poszczypaną klatką piersiową.

Nasza rodzina od zawsze widziała w prababci ostoję, ponieważ tylko ona potrafiła z anielską cieprliwością każdego wysłuchać. Znała tajemnicze wyjścia z życiowych labiryntów i codziennie modliła się za wszystkich. Była pobożna, ale i bardzo dowcipna. Wydawało się, że pod maską zeschniętej, zmarszczonej skóry kryje się radosna trzydziestoletnia kobieta. Prababcia, mimo podeszłego wieku, pomagała w domowych obowiązkach - zamiatała podwórko, porządkowała rzeczy lub pastowała buty. Jej pokoik był skromnie wyposażony. Pod ścianą stało nieduże łóżko, a naprzeciw okna znajdowały się stare kredensy. Ściany niewielkiego królestwa kontenplacji zdobiły obrazy: Jezusa Miłosiernego i Czarnej Madonny z dzieciątkiem. Nad drzwiami wisiał krzyż.

Najpiękniejsze łąki cicho usychają. Najtwardsze pnie drzew bez słowa skargi padają od grzmotu pioruna na błotnistą glebę. Tak i prababcia pokornie przyjęła przeznaczenie. Umarła tuż po ukończeniu przez siostrę liceum, co (jak mniemam) przyczyniło się do ujawnienia sekretu. Po pogrzebie oznajmiła rodzicom, że rezygnuje ze zdawania egzaminów na studia pielęgniarskie na rzecz wstąpienia do klasztoru Sióstr Klarysek. Gdyby któreś z nich miało słabe serce, zapewne po otrzymaniu tej informacji dostałoby zawału. Zupełnie inaczej wyobrażali sobie przyszłość młodszej córki. Był to przygnębiający czas. W każdym kącie domu wyczuwało się dziwny powiew, jakby śmierci, ale to nie była ta sama śmierć, która zabrała prababcię. Tamta pachniała dymem, unoszącym się ze zgaszonej gromnicy. Tym razem to siostra powoli umierała dla tego świata, by narodzić się w Bogu i w nim pozostać. Powietrze przesiąkło zapachem ulatniającym się z płonącej kościelnej świecy.

Podczas ostatniego wieczoru obecności siostry w domu zastałam ją w pokoju prababci, w którym spędziła wiele lat skupiona na modlitwie. Siedziała na łóżku, przeglądając stare fotografie. Z profilu była bardzo podobna do mnie: ten sam lekko zakrzywiony rzymski nos, cienkie brwi i wysokie czoło. Kiedy zauważyła, że stoję w drzwiach, uśmiechnęła się najszerzej, jak tylko potrafiła. Ten radosny wyraz twarzy przypomniał mi o zabawach pod czujnym okiem prababci i Miłosiernego Jezusa. Nie potrafiłam pojąć, że właśnie w nim znalazła jedynego oblubieńca i zdecydowała zamknąć się w świętych ramionach. Z nieokrzesaną siłą zakiełkował we mnie lęk, a plecy stały się twardym podłożem dla raz po raz przechodzących dreszczy. Byłam rozgoryczona. Oczami wyobraźni widziałam drapiący obłoki mur, który oddziela siostrzany los. Już wtedy miałam prawie stuprocentową pewność, że nigdy nie zamówię w piekarni sernika na sobotę z okazji jej odwiedzin. Nasze dzieci nie będą bawić się razem w berka na podwórku, podczas gdy my popijałybyśmy kawę na tarasie.
Moje serce tonęło w morzu sodomy i gomory, natomiast jej, jakimś niewytłumaczalnym cudem, znalazło się na suchych deskach Arki Noego.
Przełykając kulę powietrza, usłyszałam swój głos:
- Ja również staram się poznać prawdę i nie wiem... od dłuższego czasu wątpię, że prawdą jest Jezus.
Na te słowa drgnęła, smutniejąc.
- Pół godziny temu widziałam w telewizji rozradowaną matkę z małym dzieckiem - rzekła. - To mi w pełni uświadomiło, z czego rezygnuję. Dar powołania to ogromna łaska i wielka tajemnica dla duszy, która go doświadcza. Też tego nie rozumiem.
- Wierzę ci. - Ukryłam twarz w dłoniach, nawilżając je łzami.

Odtąd życie mojej siostry miało spalać się przed Bogiem i dla Boga. Nadal tego nie rozumiem.

cdn.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Adela · dnia 13.04.2011 09:04 · Czytań: 949 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Komentarze
czarodziejka dnia 13.04.2011 10:07
Zawsze wydawało mi się, że jeżeli ktoś z rodziny poświęca swoje życie Bogu to reszta się cieszy - tym tekstem dałaś mi inny pogląd na taką sytuacje.
Zaciekawiłaś mnie więc czekam na siąg dalszy.

Cytat:
wycinanie z kolorowego papieru lalek, podklejanie na papierze z bloku technicznego


-powtórka i jakoś ten fragment wydaje mi się nieskładny

Cytat:
powietrze stawało się coraz to ciemniejsze,


- czy jest potrzebne, jakoś przy czytaniu zahamowało mnie. I jak powietrze może stawać się ciemniejsze?
pozdrawiam:)
Usunięty dnia 13.04.2011 17:56 Ocena: Bardzo dobre
Wspomnienie - piękne, nostalgiczne, bez sentymentu -:). Urywki z życia - prawdziwe bądź niekoniecznie, ale pełne emocji. W Twoich tekstach, dostrzegam rys smutku, i nadzieję na radość. Pozdrawiam :lol:
Adela dnia 13.04.2011 20:06
Czarodziejko, dziękuję za lekturę i wskazówki, które przemyślę. W 'Empire" zamieszczam życie: szare, bądź mieniące się tęczowymi barwami, czasami smutne, innym razem dziwne i zaskakujące. Dążę do tego, aby te teksty miały zwartą, ciekawą formę, jak również, aby czytelnik mógł w nich znaleźć coś dla siebie, lub dostrzec inny (niż miał dotychczas) pogląd na daną "kwestię". Oczywiście zapraszam do odwiedzin i krytyki:).
Pozdrawiam,
A.
Adela dnia 13.04.2011 20:41
Amso, dziękuje za wizytę. Cieszę się, że dostrzegasz w moich tekstach to, co chcę przekazać. To wiele dla mnie znaczy.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Usunięty dnia 13.04.2011 23:16
Rozczuliłaś mnie tym tekstem Adelo. Jak ja lubię takie wspomnienia, a ta prababcia fantastyczna i tak ładnie opisałaś zaraz łąkę, która cicho usycha i pnie drzew bez skargi padające od grzmotu. W jednym tylko coś nie bardzo wyszło, jak prababcia umarła, zaraz po tym, jak siostra skończyła liceum, a potem piszesz, że oznajmiła rodzicom. Tak, jak by babcia zmartwychwstała i ona mówiła rodzicom. Różne rzeczywiście są reakcje rodziny na decyzję pójścia bliskiej osoby do klasztoru. Ale to powołanie jest najważniejsze, choć nie każdy to rozumie. Czasem rodzice mają jakieś oczekiwania, liczą na wnuki, pomoc nawet na starość, a tu masz Bóg i inny świat.
Podobało mi się. Ponieważ też miałam kiedyś podobne plany jak Twoja siostra, ale natury nie oszukasz;) :D
I tak sobie teraz przypomniałam pewne siostry, które mówiły tylko po angielsku, a ja kiedyś je odwiedzałam i pomagałam zmywać i roznosić biedakom zupę, a że w średniej szkole miałam tylko niemiecki, więc zapytałam jedną z nich: - Co to znaczy again?
- Jeszcze raz - usłyszałam. To ja znowu: again.
- Jeszcze raz - ona na to. No i w tym momencie spojrzałyśmy na siebie i parsknęłyśmy śmiechem.
pozdrawiam serdecznie:)
Wasinka dnia 15.04.2011 10:38
Bardzo przyjemny fragment. Przeczytałam z chęcią, naprawdę. Dobry temat, sposób pisania jak zawsze mi przylega.
Klimat i styl - masz to w Empire.

Małe sugestie na przekąskę:

Ulubionej zabawy nie zapomina się, tak jak jazdy na rowerze. - zmieniłabym szyk, skoro przecinek postawiłaś w tym miejscu: Ulubionej zabawy się nie zapomina, tak jak jazdy na rowerze.

cieszyło cokolwiek - bardziej mi pasuje "wszystko" (lub coś w tym kierunku), zamiast "cokolwiek"

Niewątpliwym naszym osiągnięciem była trasa - wyrzuciłabym "naszym"

oraz Grę w milczenie - zapisywałabym "Grę w milczenie" albo grę w milczenie (za każdym razem tak samo)

mama przychodziła do pokoju, i przykrywając nas po uszy - przecinek trzeba by przesunąć po "i" do pokoju i (,) przykrywając

Kiedy zniknęła w odchłani korytarza - walka czasów: znikała

że aby zasnąć (,) musimy zacząć milczeć

która z nas pierwsza wydobyła z siebie jakikolwiek dźwięk, zobowiązywała się - zmieniłabym tu czas: która z nas pierwsza wydobędzie z siebie jakikolwiek dźwięk, zobowiązana jest

Raz, dwa trzy.
Milczę ja (,)
(m)ilczysz ty. / - jeśli masz w wyliczance interpunkcję, to warto dostawić przecinek i potem małą literą proponuję

Adelko, na razie tyle, bo muszę zmykać nagle.
Pozdrawiam ze słońcem.
Adela dnia 16.04.2011 11:19
Ardo, bardzo dziękuję za lekturę, pokrzepiające słowa i bonus w postaci śmiesznej historyjki.
Jeśli chodzi o treść: Śmierć prababci mogła w siostrze powzbudzić pragnienie, które od dawna pielęgnowała w sobie. "Naocznie" uświadomiła sobie, że właśnie nie ma życia bez śmierci, wszystko marność itp, więc nabrała odwagi i w końcu podjęła ostateczną decyzję, co zrobić z własnym życiem.

Pozdrawiam serdecznie,
A.
Adela dnia 16.04.2011 11:24
Wasinko, jesteś złota, baa rubinowa:) Bardzo dziękuję za sugestie. Gdy tylko znajdę czas (mam nadzieję, że jak najszybciej) zajmę się deserem poprawkowym:)

Pozdrawiam serdecznie,
A.
Wasinka dnia 17.04.2011 14:26
Jestem znowu, jak obiecałam :)

jedna z nas wybuchała śmiechem, albo zapiszczała – bez przecinka

ona natomiast - cicha i skromna – cichą i skromną

sposób życia nie jest jej bliski. W przeciwieństwie do mnie, buszującej po płotach i drzewach, jej trudno było przeskoczyć wąski rów. Zdarza się, że ludzie pytają o nią. – masz tu zaimeczki jej/jej/nią, jednak nie wpadły mi nazbyt w uszy; może wystarczy zamienić szyk w ostatnim zdaniu, żeby „nią” nie było na końcu…

taki sam strój (,) jak one

wybranie jedynej ścieżki spośród wielu dróg – trochę owo „dróg” przeciąża zdanie (subiektywnie), więc przeczytałam „wybranie jedynej ścieżki spośród wielu / lub / wybranie jedynej ścieżki spośród tak wielu

dwóch światowych wojen – dałabym „wojen światowych” jako nazwę zwyczajową

podczas drugiej (-) zamknęła się z pięcioletnią córeczką

Przeszłość prababci odnalazłam w snach, w których uciekałam przed SS – sugerowałabym zrobić tu dwa zdania: Przeszłość prababci odnalazłam w snach. Uciekałam przed SS

ponieważ tylko ona potrafiła, z anielską cieprliwością, każdego wysłuchać – zrezygnowałbym tu z przecinków

Znała tajemnicze wyjścia z labiryntów życiowych problemów i codziennie – proponuję: Znała tajemnicze wyjścia z życiowych labiryntów i codziennie

przyczyniała się do czegokolwiek, co można nazwać pracą – „czegokolwiek” tutaj nie pasuje (wg mnie)

Najtwardsze pnie drzew, bez słowa skargi, padają od grzmotu – rozważyłabym, czy przecinki są tutaj potrzebne, według mnie płynniej i intensywniej byłoby bez nich

co (jak mniemam) przyczyniło się do ujawnienia pewnego sekretu – „pewnego” tutaj zdaje się być zbędne, bo przecież wiemy, o jaki sekret chodzi (wszak do tego zmierzała narratorka)
ukończeniu przez siostrę liceum, co (jak mniemam) przyczyniło się do ujawnienia pewnego sekretu. Po pogrzebie siostra oznajmiła – powt. Siostrę/siostra trochę wpada na siebie

uśmiechnęła się najszerzej (,) jak tylko potrafiła

a plecy, stały się twardym podłożem dla, raz po raz, przechodzących dreszczy – przegoniłabym stąd wszystkie przecinki, bo tną zdanie, zabierając mu wymowę (tak ja to odbieram)

drapiący chmury mur – nieco wpada na siebie ów murmur

Jak to zrozumieć? – subiektywnie proponuję: Nadal nie rozumiem.

Przyznam, że z przyjemnością przeczytałam ten fragment jeszcze raz. Z chęcią zobaczyłabym Empire na papierze w księgarni.

Pozdrawiam w słoneczku.


Aha, jeszcze tu: Raz, dwa (,) trzy.
Adela dnia 18.04.2011 15:03
Wasinko, nie wiem jak Ci sie odwdziecze:). Stokrotne dziekuje, jak tylko wroce do domu najpierw - podkurzam, a potem zabiore sie za poprawki.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty