Historyjka pedagogiczna - Miladora
Proza » Miniatura » Historyjka pedagogiczna
A A A

Najtrudniej płynie się pod prąd
utartych poglądów.

Historyjka pedagogiczna
 

     Lubię dzieci i jestem, jak mi się wydaje, całkiem niezłą nauczycielką. Przynajmniej po rezultatach swojej pracy sądząc. Ale to z pewnością nie wszystko. Lubię też wiele innych rzeczy, od muzyki, literatury i sztuki począwszy, a na żartach, zabawach, sporcie i… dobrym kielichu kończąc. A dlaczego nie? Przeżywanie życia na różne sposoby zapobiega nudzie, starzeniu się, mizantropii, a nawet sklerozie, jak myślę. Dlatego zazwyczaj jestem pogodna i uśmiechnięta. Nie muszę wyżywać się na uczniach. Mam na to inne, bardziej przyjemne sposoby.

     Mam także tajemnicę. A może raczej pasję, choć ja nie nazywam tego w ten sposób i nie roszczę sobie żadnych pretensji do bycia ekspertem w owej dziedzinie. Dla mnie to po prostu gra wyobraźni i podróże w czasie.

     Otóż, zbieram kamienie. Zwykłe kamienie z różnych stron świata. Z różnych miejsc, sławnych lub zupełnie nieznanych, i nie ma znaczenia, czy są piękne, oryginalne czy też najzwyczajniej szare. A przy okazji jeszcze inne ciekawostki i co mi tam w ręce wpadnie. Muszla z Tasmanii, glony z wybrzeża Antarktydy, kawałek drewna cedrowego wyrzuconego na brzeg Spitsbergenu… wszystko jest ciekawe. Mam „różę” Sahary i kamień z Zielonego Wzgórza, pąkle z Falklandów i koralowiec z Wenecji, glinianą skorupkę z amfiteatru w Aleksandrii, ząb morsa, kości wieloryba, a o trylobitach i amonitach już nawet nie wspomnę.    
A potem biorę takie coś do ręki i myślę: Różowy granit z Rio de Janeiro… trzymam w dłoni dwa i pół miliarda lat historii Ziemi albo: Złoty Dom ten kamyk widział uczty Nerona lub: Ciekawe, kto w Australii wydobył ten opal…

     Może szkoda, że jestem tylko amatorką i o niektórych kamieniach zdążyłam już zapomnieć, skąd pochodzą. Ale mam tego tyle… Zresztą dbam o nie na swój sposób. Co jakiś czas myję wszystko i suszę, a potem ponownie rozkładam na glinianych talerzach i zwyczajnie cieszę się nimi. Tylko najcenniejsze chowam do pudełek. Wystarcza mi, że są, i że zawsze mogę popatrzeć na nie, gdy zechcę.

     Pewnie dlatego nie mam bzika, że, jak powiedziałam, cenię jeszcze inne rzeczy. Książki, przede wszystkim. To też wspaniała gra dla wyobraźni. Wchodzi się w książkę i wszystko widzi swoimi oczyma, tak jak dyktuje intuicja. A poza tym to także opowieść o ludziach, którzy je napisali. Poznajesz ich i zaprzyjaźniasz się lub nie, lubisz bardziej czy mniej, a niektórych wręcz nie znosisz. Jak żywe osoby.

     Ale wracając do rzeczy, czyli do szkoły, skusiło mnie kiedyś. Chciałam być uczynna. Geografka robiła wystawę, z Muzeum Geologicznego pożyczyła różne eksponaty, dzieci przyniosły swoje zbiory i pomyślałam: Czemu nie? Może być ciekawie.    Koleżanka z radością przystała na pomysł, więc sporządziłam opisy, zapakowałam, co miałam najlepszego, i przyniosłam. Zajrzała do pudełek, przeglądnęła karteczki i pojaśniała. Zrobiło mi się miło.
     – A gdzie wizytówka? – rzuciła.
     – Wizytówka? – roześmiałam się. – Po co wizytówka?
     – Jak to, po co? – zdziwiła się szczerze. – Niech uczniowie zobaczą, że wuefista też może mieć jakieś zainteresowania.

    Cóż, chciała dobrze, tylko że ja od tamtej pory już nie zdradzam swoich pasji nikomu. Jest mi głupio, że wyłamuję się ze świadomości zbiorowej, i że ktoś, być może, musiałby zadać sobie trud zrewidowania poglądów. Lecz bynajmniej nie czuję się obrażona.
     W końcu to nie ja wystawiłam sobie świadectwo.
 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 13.04.2011 21:00 · Czytań: 1314 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 32
Komentarze
Nil dnia 13.04.2011 21:21
W sumie całkiem zgrabny opis postrzegania osób pracujących fizycznie jako istot nie posiadających żadnych zainteresowań poza tym co dziś w tv. Jednak dla tego kontrastu dałabym nie nauczycielkę wuefu, ale murarza, hydraulika lub stolarza ;).
Adela dnia 13.04.2011 22:13
Interesujący styl i lekkie pióro i pomysł ciekawy, ale jednak nie odnalazła w tej historii nic dla siebie.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
zajacanka dnia 13.04.2011 23:34
Witaj Mila,
czytajac, wyobrazilam sobie Ciebie przy wiosennych porzadkach, jak ze szmatka w jednej i z kamieniem w drugiej rece, zastygasz nieruchomo, wspominajac miejsce znalezienia danego okazu. I po sprzataniu... Jest pomysl na miniaturke! I oto ona. Ale, jak to z historyjkami pedagogicznymi, nie wszyskim sie spodoba.
Pozdrawiam, oderwana od mycia okien :)
Miladora dnia 13.04.2011 23:58
Dziękuję, kochane Dziewczyny. :D

Sprawdzam, czy takie "coś" jest coś warte. ;) Sama nie mam specjalnego przekonania do tej miniaturki, więc odbiór osób postronnych jest mile widziany. :D
Możecie się pastwić do woli. ;)

Pewien mój znajomy miał zwyczaj udawania się do księgarni w roboczym kombinezonie stolarza, z petem w ustach. Zgaszonym, rzecz jasna.
Sięgał po ambitną literaturę, po czym nieodmiennie spotykał się z reakcją: "Radzę coś lżejszego. To z pewnością byłoby za trudne dla pana". Miał z tego niezły ubaw.
Faktem jest, że wszystkim nam zdarza się myśleć stereotypami.

Buźki nocne. :D
OWSIANKO dnia 14.04.2011 01:30
Matadora

Temat, forma, przesłanie, wszystko razem jest jak zwykle wybornie dopasowane do moich odczuć. O myśleniu stereotypami można bez końca. Dlatego wolę myśleć o szewskim wtorku i księciu gubiącym trepa z dyni.

Pozdrowieniowy całusek od eremity
Miladora dnia 14.04.2011 01:45
Dzięki, Owsianek, i chociaż ostatnio w prozie przeszłam na "ględzenio-gawędzenie", bo na bardziej ambitne "dzieła" poezja mi fantazję zeżarła, to doceniam Twój lojalny udział w moich poronionych pomysłach. :D

Nocny buziaczek od Grochówki. :D
(To ta od ziarnka grochu, przed której łożem książę zgubił trepa z dyni, uciekając przed Kopciuszkiem w pewien szewski wtorek) ;)
Cnego!
SzalonaJulka dnia 14.04.2011 09:00
Uśmiechnęłam się szeroko przy puencie opka :D
Tytuł jednak postrzegam jako totalnie przewrotny - skoro narratorka rezygnuje z poszerzania horyzontów uczniom i skazuje ich na utwierdzanie się w myśleniu stereotypami, to chyba nie do końca pedagogiczne?
A swoja drogą temat mi bliski, no bo śpiewający zootechnik? a fuuu...

Buziek poranno-kawowy :D
Miladora dnia 14.04.2011 10:35
O, Szalonka. :D
Raczej z poszerzania horyzontów dorosłym. ;)
Dzięki za zjedzenie pedagogicznego gniotka do kawy. :D

Buźka niemal poranna.
Nathien dnia 14.04.2011 15:04
Ostatnia kropeczka przyniosła mi duży uśmiech :) Bardzo ciekawy tekst, życiowy i właściwie nie mam się, do czego przyczepić.
Pozdrawiam więc tylko cieplutko :D
Miladora dnia 14.04.2011 16:16
Dzięki, Nathien, za uśmiech. :D I buziak dla Ciebie. :D
Krzysztof Suchomski dnia 14.04.2011 16:48
Puenta jest boska, droga "Pani od wu-efu". Będę rechotał, za każdym razem, gdy sobie o niej przypomnę.
Ale zrób "cuś" z dwoma, trzema pierwszymi akapitami - trzymają nóżki razem i rączki na kolankach, jak na rozdaniu świadectw.
Buziaczek gimnastyczny.
Miladora dnia 14.04.2011 17:02
Cuś, czyli z większym jajem, drogi Krzysiu? ;)
Mam rozwalić tę buzię w ciup i rączki w małdrzyk? :D
Jasne, spróbuję. :D

Buźka na raz dwa trzy cztery. :D
Krzysztof Suchomski dnia 14.04.2011 17:08
Cytat:
Cuś, czyli z większym jajem, drogi Krzysiu?

Nawet dwoma. Wielkanoc za pasem.
Darksio dnia 14.04.2011 21:31
Witaj, Rami.
Jak dla mnie, to aż do pointy, tekst nieco jednostajnie monotonny. Takie sprawozdanie ze swoich zainteresowań. Jednakże zakończenie uświadomiło (przypomniało) istnienie stereotypów, które mimo iż działające w przestrzeni szuflady ludzkiej psychiki, znikad się nie biorą. Większość bowiem grupy reprezentatywnej dla danego stereotypu w pełni uzasadnia jego istnienie, a tylko nieliczne wyjatki są odstępstwem od reguły.
Pozdrawiam.
PS. Ja również w swoim, że tak powiem, "środowisku" nie przyznaję się do "odmiennych" zainteresowań.
Podpisano: "stolarz".
Miladora dnia 14.04.2011 22:03
Witaj, Darksiu. ;)
Jeżeli pointa ma zaskakiwać, to tekst powinien być spokojny na początku - tak pomyślałam, ale nie znaczy to, że mam rację.
Mnie samej czegoś w tym brakuje i Krzyś słusznie zauważył, że za grzeczne to jest. Pójdzie do przemyślenia od nowa.
Masz rację - do tworzenia stereotypów przyczyniają się liczne jednostki o podobnych cechach, występujące w obrębie danej grupy.
Lecz powinniśmy chyba każdą jednostkę widzieć odrębnie, jako osobnego człowieka. Nie robimy tego, niestety, a przynajmniej sporo ludzi tego nie robi. Z wygody, czy z braku zainteresowania drugim człowiekiem? Różnie bywa, prawda?
Buźka i nie znikaj na długo, dobrze? :D
Podpisano: "normalna inaczej". :D
Szuirad dnia 15.04.2011 17:27
Hej
Stereotypy... Ten dokladnie jest mi dość bliski. Nauczycieli generalnie uznaje się za , delikatnie mowiac "pracujacych inaczej" - tyle wolnego !
a wuefista jest szczególonie pietnowany, w końcu to tylko pan/pani od fikołkow.
A powiastka bliska dlatego,że rodzice i teściowei byli nauczyciel;ami a żonę mam wuefistkę :)

pozdrawiam
Krystyna Habrat dnia 15.04.2011 19:49
Pani geografka najwyraźniej nie znała Józefa, jakby to "nasza" Ania z ZW określiła.
Miladora dnia 15.04.2011 20:24
Witajcie, kochani. ;)

Szu, to prawda, co piszesz. I jestem przekonana, że w życiu byś nie uznał swojej żony za mniej inteligentną tylko dlatego, że "pracuje inaczej". ;)
Sokolko - nauczyciele to nigdy niewyczerpany temat. Sama chowam o nich sporo różnych anegdot i sporo wspomnień. I całą galerię postaci.
Bardzo różnych.

Dziękuję Wam za podzielenie się myślami. :D
Buźki.
Wasinka dnia 16.04.2011 00:34
No taka to właśnie historyjka. Taki anegdotek.
I oczywiście, że napisana sprawnie. Ale...
Na początku zaserwowałabym nieco więcej werwy (czy też jaj wielkanocnych, jak to się marzy Krzysiowi), potem robi się ciekawiej. W "podsumowaniu" myślałam o tym, że bohaterka raczej nie będzie się chciała obnosić z faktem bycia wuefistką, ale poszłaś jednak w innym kierunku.
Pozdrawiam z księżycem w kieszeni :)
Miladora dnia 16.04.2011 01:05
Wiem, wiem, Wasineczko - ikry brakuje. :D
Jakiegoś kawioru. I szampana. :D
Mam zamiar przerobić i dopracować, bo teraz przynajmniej wiem, czego tu brak.
Dlatego dziękuję wszystkim za opinie i jak najbardziej się zgadzam. Nie potrafiłam sama rozgryźć, co jest nie tak.

Buźka. :D
Wasinka dnia 16.04.2011 08:38
Aha, Milu, i zapomniałam napomknąć, że wpada mi na siebie sądząc/kończąc/sądzę.
I już zmykam. Słonecznego dzionka :)
Miladora dnia 16.04.2011 10:56
Racja, Wasinkowa - poprawiam z miejsca. Dzięki. :D
julanda dnia 17.04.2011 13:55
Czytam i tylko myślę, że życia nie wystarczy, miejsca i czasu. Smutno mi się zrobiło, chociaż nie było to intencją opowiadania. Za szybko się dziś żyje, w wyścigu donikąd, nie siadam już przy stole, zjadam posiłki w biegu, nadszedł czas wyrzucania i oczyszczania. A tu pamiątki z historią. Co później? Kilka lat temu, gdy odwiedziłam rodziców powiedzieli mi, że już nie będę mieć kłopotu, kiedy odejdą, wyrzucili wszytsko... Łzy stanęły mi w gardle. Tyle drobiazgów, których nie wolno mi było dotykać..., wszystko na śmietniku, tylko po to, abym nie miała kłopotu.
Miladorko, uchyliłaś opowiadaniem drzwi do właśnie takiej refleksji. Przepraszam. Ale, cieszę się, że przeczytałam. Mogłabym wiele takich, czyli książkę.
Pozdrawiam!
Miladora dnia 17.04.2011 15:16
Dzięki, Kocia - jeżeli ten, w sumie dość banalny tekst, otworzył jakieś okienko z przemyśleniami, to dobrze. ;)
Wiem, o czym mówisz, a z drugiej strony nam pozostawiono nieuprzątnięte "strychy" jeszcze po dziadkach i nadal nie możemy tego ogarnąć. Za dużo i za mało jest jednocześnie, a w dodatku może się zdarzyć, że gdy zabraknie czasu, dołożymy do tego jeszcze swoje pokolenie.
Myślę, że decyzje, co jest, a co nie jest pamiątkami, powinno się wspólnie podejmować. Tylko kiedy, w tym całym zagonieniu, prawda?

Buźka i zacznij opisywać swoje pamiątki. ;)
Bardzki dnia 18.04.2011 15:37
Droga Miladoro. dzięki twojemu esejowi przez moment odbyłem podroż w czasie i znowu stanęły mi przed oczami szkolne lat. Pamiętam swojego wuefistę; wysokiego pana w średni wieku. Pewnego rzazu, gdy graliśmy w kosza, jeden z kolegów właśnie podbiegał pod tablicę, by wykonać rzut, gdy nagle od tyłu zaszedł go inny, chcący wytrącić mu piłkę. Gdy ten pierwszy podskoczył do góry, by trafić do kosza, jego ugięte łokcie silnie cofnęły się, uderzając przeciwnika. Ten osunąwszy się na podłogę, złapał się za gardło po czym zaczął zwijać się w bólu, charcząc i siniejąc na twarzy. Zamarliśmy w bezruchu. Zanim ktokolwiek z nas zareagował do leżącego szybko podbiegł wuefista. Ułożył go na plecach, lekko odginając głowę do tyłu. Następnie delikatnie, dwoma palcami złapał go za grdykę i ostrożnie wbitą wyciągnął z tchawicy. Po chwili chłopak doszedł do siebie. Koniec końców wszystko dobrze się skończyło grdyka nie została uszkodzona. Gdy kolega wrócił ze zwolnienia jeszcze jakiś czas miał niezłą chrypkę. Pamiętam , że będąc uczeniem rożnie postrzegałem nauczycieli. Największy szacunek czułem przed nauczycielami matematyki, która mi słabo „szła”, lecz szacunek do tego akurat wuefisty był innego rodzaju.. Niezależnie od tego, że to co zrobił należało do jego obowiązków, a niesienie pomocy było częścią jego wiedzy zawodowej stał się dla mnie bohaterem. Nie wiem czy dobrze opisałem to zdarzenie z punku widzenia fizjologi, ale pamiętam, że wywarło na mnie ogromne wrażenie. Według mnie właśnie nauczyciel WF - u jest najbardziej predysponowany do walki ze stereotypami, bo to on krzyczy do dzieci wyżej, szybciej, nie odpuszczaj przecież dasz sobie radę.

Pozdrawiam Miladoro i gratuluje kolejnego, dającego wiele do myślenia, udanego eseju. Twój wierny czytelnik Rafał.
Miladora dnia 18.04.2011 20:36
Serdeczne podziękowania, Rafale. :D
Miło mi Cię znowu zobaczyć.
Znałam wielu fajnych ludzi z kręgu sportowców i, niestety, także wielu mniej fajnych - obiboków i leserów, "rzucających skórę" i kompletnie nieodpowiedzialnych. Różnie więc bywa, ale dobrze jest mieć dobre wspomnienia o nauczycielach. W końcu dużo im się zawdzięcza, jak by nie było. A sport pozwala na wyrabianie w sobie odporności także psychicznej. Starożytni mieli rację.

Buźka za Twoją opowieść. :D
PawelP dnia 01.05.2011 18:55
To wspaniałe jak zaciekawiłaś mnie opowieścią o kamykach :) . Tak myślałem dopóki nie przeczytałem do końca. Później myślałem jeszcze lepiej. :)
Pozdrawiam

Za to "Rytuałem" mnie zgnębiłaś. :p
Miladora dnia 01.05.2011 19:16
Witaj, Pawle - miło Cię zobaczyć pod tekstem.
Nie chciałam Cię zgnębić, ale nie można pisać tylko pogodnych historyjek - sam wiesz. Za nudno by się w końcu zrobiło. ;)
Dziękuję i pozdrawiam.
Kazjuno dnia 25.05.2020 11:26
Żeby zadość uczynić woli wymagającej redaktor, która udoskonala moją pokancerowaną powieść, odpuszczam czytanie powieści Mertseger. Trochę żałuję, bo zaczęła wciągać.
Rozległość twoich, Milu, zainteresowań potwierdza walory terapii, stosowanej, by nie popadać w ponuractwo. Nie tylko starsi wiekiem mogą korzystać z twojej receptury na "wieczną młodość", także młodzi staruszkowie, że tak ich określę. A takich pogubionych pesymistów, dostrzegam wśród młodych obojga płci, niemało.
Cytat:
Lubię też wiele in­nych rze­czy, od mu­zy­ki, li­te­ra­tu­ry i sztu­ki po­cząw­szy, a na żar­tach, za­ba­wach, spo­rcie i… do­brym kie­li­chu koń­cząc. A dla­cze­go nie? Prze­ży­wa­nie życia na różne spo­so­by za­po­bie­ga nu­dzie, sta­rze­niu się, mi­zan­tro­pii, a nawet skle­ro­zie, jak myślę. Dla­te­go za­zwy­czaj je­stem po­god­na i uśmiech­nię­ta. Nie muszę wy­ży­wać się na uczniach. Mam na to inne, bar­dziej przy­jem­ne spo­so­by.

Przesłanie zawarte w powyższym cytacie jest dość proste: Chcecie żyć z uśmiechem na twarzy? Szukajcie w sobie pasji, a tych życie oferuje nieograniczoną gamę.
Tu skupiłaś się na kolekcjonerstwie. Czemu nie? Fajnie opisałaś kamyczki i inne artefakty, które zapewne zainspirowały Cię do pogłębiania wiedzy o minionych kulturach, religii, wierzeniach, co później było i jest kanwą do pisania różnorodnych utworów literackich, a te wydźwignęłaś na poziom wzbudzający najczęściej respekt. Historyjką pedagogiczną uzewnętrzniłaś, że prapoczątkiem wszystkiego, co skanalizowało się w pasji pisarskiej, mogło być właśnie opowiedziane kolekcjonerstwo (choć jako domorosły psycholog, rzecz jasna, mogę być w błędzie).

Nie byłbym portalowym gadułą, gdybym odmówił sobie opowiedzenia anegdoty o własnych prapoczątkach pisarstwa.

Otóż w ogólniakach byłem nędznym uczniem. Z dwóch liceów wyrzucono mnie i brata za spożywany alkohol i papierosy palone na długich przerwach, używanie wulgaryzmów i różne inne przywary jak nieuctwo, niesubordynację i inne, o których lepiej zapomnieć. Oblaliśmy za pierwszym razem matury (ja pisemną z polskiego).
Jedynymi nauczycielami, którzy nas lubili byli wuefiści, zwłaszcza, że w ostatni ogólniaku na wuefie był boks, a my trenowaliśmy w klubie.
Lecz to nie wuefista odkrył moją pasję, która przyczyniła się do pisania. Powtarzając maturalną klasę, totalnie ignorowałem szkolny program. Moją pasją było uczenie się francuskiego. Chowałem pod ławką podręczniki do nauki tego języka, uczyłem się słówek, robiłem ćwiczonka, pod nosem coś mamrotałem.
Przedmiotu Wiedzę o Polsce i świecie współczesnym nauczał dyrektor szkoły absolwent Uniwersytetu Jagielońskiego - nałogowy alkoholik, były major AK. Prawdopodobnie załamało go ubeckie śledztwo, zaczął "sypać" czyli został zdrajcą i konfidentem. Na pewno przyznał rację dziejową komunizmowi za co awansowano go na dyrektora. - jak się później domyślałem.
Raz w tygodniu odbywała się "prasówka" - polegała, a przynajmniej miała polegać - na analizowaniu artykułów prasowych z Trybuny Ludu (najczęściej) i prezentacji ich doniosłości. Chyba cała klasa miała zeszyty z powklejanymi wycinkami z gazet, bo dyrektor najsurowiej egzekwował wiedzę polityczną. Ja nie miałem nawet takiego zeszytu i spokojnie ucząc się języka, liczyłem, że po pijaku jakoś mnie pominie.
- Junosza Piotrowski do odpowiedzi! - usłyszałem. - No... co tam przygotowałeś?
Poderwałem się i nie było mi do śmiechu. Kurwa, drugi raz oblać maturę? - trochę się wystraszyłem, bo mina dyra nie wróżyła nic dobrego.
Trzymałem pod ławką przyniesiony z Empiku Paris Match - ilustrowany francuski tygodnik z artykułem, który mnie zaciekawił i próbowałem go przetłumaczyć.
Nagle mnie olśniło. Przecież czytam artykuł polityczny!
- Opowiem o artykule z Paris Match'a - "Le Chinois ont la bombe atomic i deux miliones des soldates" (Chińczycy mają bombę atomową i dwa miliony żołnierzy).
W szkole nie uczono francuskiego.
Kiedy dyrektor usłyszał płynną francuszczyzną przeczytany tytuł i później coraz bardziej rozkręcające się moje wymądrzenia, na temat, w istocie braku zagrożenia dla głównych nuklearnych potęg, bo Chińczycy nie dysponowali jeszcze nowoczesnym bombowym lotnictwem ani groźnymi rakietami - rozdziawił zapijaczoną gębę i siedział jak sparaliżowany.
- Stop! - wrzasnął wreszcie. - Bardzo dobrze. Celująco - przerwał mi. - To jest przynajmniej prasówka na poziomie uniwersyteckim.
Z pogardą rozejrzał się po klasie.
- A wy! - wyrzucił z siebie z nienawiścią. - Wystękujecie mi tu jakieś nudne brednie. Ech, że ich nie nazwę...
Od tego czasu, co tydzień musiałem wygłaszać prasówki. Opowiadałem o ciekawostkach z życia Hitlera, działaniach agentów wywiadów . Nigdy się nie przygotowując, trajkotałem jak katarynka i dzieliłem się tym, czym zaraził mnie ojciec, mianowicie, zainteresowaniem wiedzą polityczno - historyczną. Kiedyś podglądnąłem w szkolnym dzienniku w rubryce przedmiotu WOP swoje oceny. Widniał tam rząd ocen "bardzo dobry", jedynych jakie chyba w życiu udało mi się dostać.

Przeto nie dziwota, że pisząc, często skrobię coś o polityce, bo ta wysupłała we mnie pokłady gadatliwych złóż.

No to nagadałem się, że hej. Przepraszam, dzisiaj to przegiąłem. Wszystko przez treściwą pigułkę.

Pozdrawiam serdecznie, Kaz :)

PS Skłamałbym, jeszcze parę "piatiorek" dostałem na wydz. architektury z rysunku i historii architektury.
Miladora dnia 25.05.2020 13:25
Kazjuno napisał:
Przesłanie zawarte w powyższym cytacie jest dość proste:

Nie doszukiwałabym się przesłania, Kaz, bo jest tylko mało znaczącym tłem. :)
Pomiędzy prawdziwym kolekcjonerem a kimś, komu zwyczajnie podobają się kamyki, jest duża różnica. Nie zbierałabym ich, gdyby nie to, że w rodzinie miałam znanego geologa, który przywoził je ze wszystkich stron świata. To także była, że tak powiem, przyjemność uboczna. I nigdy nie miała związku z pisaniem.
Zawsze chciałam umieć dobrze pisać, a kurek w zasadzie odkręciła moja córka, o czym już kiedyś powiedziałam. W dodatku zaczęłam mieć dostęp do komputera, no i powstały różne portale literackie, dając okazję do tego, by móc pokazać swoje teksty, co dodatkowo zainspirowało mnie do tworzenia. Na PP weszłam dlatego, bo zorganizowano konkurs na bajkę. "Kwiat paproci" jest nadal w moim profilu - to była pierwsza wygrana. :)
https://www.portal-pisarski.pl/czytaj/4997/kwiat-paproci

Kazjuno napisał:
Raz w tygodniu odbywała się "prasówka"

Pamiętam - też je miałam, a Wiedzę o Polsce itd. zdawało się na maturze. Jak ja tego nie lubiłam. :)

Dzięki za dzisiejszą wizytę i powrót do przeszłości. :)
Miłego dnia.
Kazjuno dnia 25.05.2020 14:00
Więc dobrze, że asekurancko napisałem o domorosłym dociekaniu psychologicznym:
Kazjuno napisał:
(choć jako domorosły psycholog, rzecz jasna, mogę być w błędzie).


Na maturze o Wiedzy o Polsce itd. wylosowałem niefortunne pytanie. Coś o organizacji pegeerowskiej spółdzielczości (nie miałem o tym pojęcia). Stałem spocony i coś zacząłem stękać i pieprzyć od rzeczy. Wtedy ocknął się z pijackiej drzemki, siedzący w środku komisji egzaminacyjnej dyro.
- Bardzo dobrze - przerwał krępujące milczenie, bo belfrowie już mieli mnie dość i chcieli się pozbyć mnie ze szkoły, a zasłużyłem na pałę w czarnej obwódce. - Proszę wpisać bardzo dobrą ocenę - zawyrokował pijak.
Dyrektor był jedynym zdrajcą i komunistycznym szpiclem, którego darzyłem szczerą sympatią.

Miłego popołudnia.
Miladora dnia 25.05.2020 14:14
Kazjuno napisał:
(choć jako domorosły psycholog, rzecz jasna, mogę być w błędzie).

Więc nie baw się w domorosłego psychologa, bo żeby rozgryźć jakiegoś człowieka, trzeba znacznie więcej niż zjedzenia beczki soli, której na dobrą sprawę nie zaczęliśmy jeszcze jeść. :)

Miłego dnia, Kaz - ty gaduło. :)))
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty