Miło mi, że się wiersz spodobał. I ma rację
she Cat, najprościej byłoby ostatni wers wycięć. Może kiedyś zrodzi się inna pointa
Zdradzę tymczasem, skąd mi się wzięło takie zakończenie. Poszedłem mianowicie ścieżką podpatrywania przyrody, "mrówczego wyroju" w tym przypadku.
Moje obserwacje tyczą tylko jednego gatunku, najpopularniejszej chyba u nas mrówki czarnej, jaką spotykamy czasem zarówno w ogródku, jak i na ścieżce czy chodniku. W ciepły, zwykle burzowy (czerwcowy?) ranek po księżycowej pełni, kiedy pomiędzy chmurami pojawia się jasny prześwit, wylatują jednocześnie w różnych miejscach roje skrzydlatych mrówek. Jeśli zaświeci w tym czasie słońce, wydaje się, jakby obierały kurs w jego kierunku.