___ 2
Wracał z sądu w dobrym nastroju. Rozprawa przebiegła szybko i bez zbędnych pytań ze strony sędziego. Widocznie uznał, że nie warto się trudzić klejeniem czegoś, co rozpadło się na drobne kawałki.
Dojeżdżał do skrzyżowania Władysława IV ze Świętojańską. Po chwilowym rozpogodzeniu znowu się zachmurzyło i zaczął padać deszcz. Początkowo kropiło nieznacznie, ale gdy zatrzymał się na czerwonym świetle, z nieba lunęła nagle ściana wody. Przełączył wycieraczki na najwyższy bieg, ale i tak ledwo nadążały ze zgarnianiem wody. Czekając na zmianę świateł rozglądał się dookoła zadowolony, że siedzi sobie w suchym i przytulnym wnętrzu samochodu i nie musi moknąć tak jak ta dziewczyna, w kusej sukience, o długich, platynowych włosach. Stała na przystanku, usytuowanym tuż za skrzyżowaniem i z całkowitą bezradnością odprowadzała wzrokiem autobus linii „190”, z którego prawdopodobnie przed chwilą wysiadła. W ręku trzymała potężną torbę, która ciągnęła ją do ziemi. Jak na ironię ten przystanek nie posiadał zadaszenia i była skazana na totalne przemoknięcie bo –jak się przekonał patrząc we wsteczne lusterko- na horyzoncie nie było widać żadnego autobusu.
Zapaliło się zielone światło. Jacek ruszył gwałtownie i po trzech sekundach zatrzymał się w zatoczce, tuż obok dziewczyny. Szybko wybiegł z samochodu i nim dziewczyna zdążyła zorientować się, co jest grane, siedziała już obok niego w samochodzie , a jej torba spoczywała w bagażniku.
- Gdzie cię podwieźć? – zapytał ruszając z przystanku.
- Świetnie, że się zatrzymałeś! Już myślałam, że się rozpłynę w tym deszczu, tak nagle szurnęło z nieba… Jak wysiadałam z autobusu to ledwo mżyło, a tu nagle taka zlewa… chyba spadło na mnie całe morze.
- Całe jak całe, ale tak z połowa… To gdzie jedziemy?
- Na Redłowo, na Cylkowskiego.
- Tak? No to super bo ja mieszkam nieopodal i właśnie jadę do domu.
- Jeszcze raz dzięki, że się nade mną zlitowałeś! Pomyliły mi się autobusy i zamiast w „119” wsiadłam w „190”.
- Ale od „119” i tak miałabyś jeszcze spory kawałek pod górę –zauważył Jacek, który trasy komunikacji miejskiej miał opanowane niemal do perfekcji.
- Coś mi się musiało widocznie pomylić. Przyjechałam do ciotki, w Gdyni jestem drugi czy trzeci raz. Zamierzam zdawać na Uniwersytet Gdański, na zarządzanie.
- O, to już egzaminy za pasem!
- Tak, jeszcze zostało mi klika dni na szybkie powtórki.
- No, ale chyba nie zamierzasz spędzać całych dni z książką za pan brat? Jeszcze przeforsujesz szare komórki i odmówią ci posłuszeństwa na egzaminie – roześmiał się.
- Faktycznie, lepiej się nie stresować przed tym wszystkim, ale nie znam tu nikogo, a sama nie lubię chodzić po dyskotekach.
- W zasadzie znasz już mnie. Jestem Jacek.
- Marta. Czy mam przez to rozumieć, że oferujesz mi swoje towarzystwo?
Uścisnął delikatnie zgrabną, wypielęgnowaną dłoń i jednocześnie rzucił na nią przelotne spojrzenie. Miała piękne, niebieskie oczy, które wpatrywały się teraz w niego zachłannie, tak jakby oceniała go jako samca, który mógłby zadowolić ją seksualnie. Ocena musiała wypaść pozytywnie, bo zauważył ostro zarysowane sutki pod jej przemoczoną sukienką. Nie nosiła biustonosza, a samochodzie panowała na tyle wysoka temperatura, że to zjawisko nie mogło być wywołane zimnem. Na pewno była warta grzechu, nie tylko z racji swojego imienia. Ale dziś, po pobycie w sądzie, wyjątkowo nie miał ochoty na flirt, choć dziewczyna dawała sygnały, jest zainteresowana małym tete a tete.
- Jasne, z największą przyjemnością! Tylko nie myśl, że oczekuję jakiegoś rewanżu z twojej strony. Po prostu mam dobre serduszko i lubię pomagać innym. Zwłaszcza młodym, pięknym kobie-tom… No, jesteśmy na miejscu –samochód zatrzymał się przed klatką czteropiętrowego bloku. – Tu mieszka twoja ciotka, a ja w tamtym białym wieżowcu – wskazał ręką kierunek.
- Całkiem blisko! Pewnie będziesz mi zaglądał w okno!
- Niestety, moja kawalerka jest usytuowana po przeciwnej stronie bloku. Ale za to z mojego okna widać morze. Gdyby nie ten kawałek lasu to pewnie słyszałbym jego szum…
- To fantastycznie! Muszę się kiedyś wprosić do ciebie. Bardzo lubię oglądać wschód i zachód słońca nad morzem!
- A mówiłaś, że jesteś w Gdyni trzeci raz?
- Owszem, ale nie zapominaj, że mamy ogółem 512 km wybrzeża.
- Jasne, jest mi wstyd! Jak dyplomowany marynarz mógł palnąć taką gafę.
- Jesteś marynarzem? Myślałam, że taksówkarzem.
- To dłuższa historia. Opowiem ci przy okazji.
- Trzymam cię za słowo! A póki co, dzięki za podwiezienie. Patrz –spojrzała w niebo – Zaczyna się przejaśniać. Nawet rychło w czas. To na razie!
- Do zobaczenia!
Marta chwyciła swoją torbę i zniknęła w klatce.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
jelcz392 · dnia 22.04.2011 09:56 · Czytań: 976 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: