Wrota Piekieł - theMarshall
Proza » Obyczajowe » Wrota Piekieł
A A A
Zielony, zabłocony minibus zajechał na parking u podnóży szlaku na Radunię i Ślężę. Z samochodu, wprost na późno październikową słotę, wyszło dwóch mężczyzn, którzy wyglądem zewnętrznym mogli z powodzeniem służyć za przykład w encyklopedii obok hasła „subkultura metalowa”. Pasażer zarzucił włosy do tyłu i związał je w kucyk. Natomiast kierowca podszedł do niego, narzekając:
- Skurwiały GPS, nie miał się kiedy zjebać. Zdążymy jeszcze dziś na szczyt?
Robert zerknął na zegarek.
- Jeśli się pospieszymy. Kupię tylko coś do picia i startujemy.
Minibus zapiszczał dwukrotnie, sygnalizując, że jest zamknięty i zabezpieczony.
Ich przybycie obserwowało dwóch młodych mężczyzn, otulonych w szare, grube dresy, siedzących przy stoliku pod parasolem i popijających piwo z butelek. Na głowach mieli zarzucone ciasne kaptury i podobnie jak nowo przybyli, mogli stanowić wzór w encyklopedii, tylko pod nieco innym hasłem.
- Ty pa, świry już są – oznajmił Damian, pociągnąwszy solidnego łyka ze swojej butelki.
- Chyba są tu pierwszy raz. Zagadaj z nimi może dadzą coś zarobić.
Rozmówca pociągnął nosem i wzruszył ramionami. Najwyraźniej uznał to za dobry pomysł, bowiem odezwał się do podchodzących mężczyzn:
- Siema ziomale. Przyjechaliście tu na czarną mszę? – może nieco zbyt wulgarnie, żeby zyskać przychylność, ale takie już miał usposobienie.
- Odbywają się tu takie imprezy? – zapytał Robert, zatrzymując się przy stoliku.
Jarek także był ciekawy, ale kolega klepnął go w ramię, ponaglając by kupił co trzeba. Kiedy zniknął za drzwiami przy akompaniamencie małego dzwonka, Robert powtórzył pytanie:
- Więc? Odbywają się, czy nie?
Damian uniósł swoją butelkę i zmierzył odpychająco gościa.
- Ty mi powiedz. Jesteś jednym z tych, co je organizują.
Robert prychnął, ale nie zamierzał wyprowadzać z błędu swego rozmówcy. Zamiast tego naciskał dalej:
- Ty za to jesteś miejscowy. Powinieneś wiedzieć lepiej.
Damian wzruszył ramionami.
- Pojęcia nie mam, w sumie. Przyjeżdżają tu tacy jak wy parami, czasem w większych grupach i łażą po szczycie jak nawiedzeni. Czasem ich oprowadzamy, ale nie siedzimy z nimi po nocach. Kilku waszych ziomali poszło niedawno na szczyt. Pewnie nie zejdą do rana.
- Czyli nie wiecie – westchnął Robert i odwrócił się w stronę drzwi.
- Wiemy sporo, ale nic na temat czarnych mszy – Damian starał się uratować sytuację. – Jeśli będziecie potrzebować przewodnika, to za drobną opłatą oprowadzimy was tu i tam.
- Mamy mapę, dzięki.
Robert nacisnął klamkę i otworzył drzwi do sklepu. Znajome dzwonienie rozległo się po pomieszczeniu. Stracił zainteresowanie rozmową, gdy zorientował się, że to tylko nieudolna próba wyłudzenia pieniędzy.
- Ale nie macie klucza do kościoła.
Robert w pierwszej chwili zignorował tę informację, lecz zaraz przypomniał sobie, że na szczycie Ślęży były ostatnio prowadzone prace wykopaliskowe i teren rzeczywiście mógł być zamknięty. Tylko skąd para dresiarzy może mieć do niego dostęp? – pytał sam siebie i sam sobie odpowiadał: Może ktoś z ich znajomych nadzoruje teren i zajebał klucze.
Wrócił na zewnątrz.
- Zamieniam się w słuch. Co mam zrobić, żeby dostać ten klucz?
- Klucza ci nie dam, bo to mój jedyny a nie mam gwarancji, że mi go zwrócisz. Ale za stówkę chętnie przejdę się z wami, otworzę drzwi i nawet oprowadzę po kliku zakamarkach. Po drodze jest też ciekawa jaskinia.
Robert wyszczerzył zęby.
- Stówka? Nieźle się cenicie, ale nie sądzę, żebym znalazł tam coś na tyle ciekawego. Wjazd do muzeum kosztuje dychę.
- Do muzeum może wejść każdy – oznajmił Damian.
Uśmiech Roberta przygasł. I nie towarzyszy temu aura tajemniczości – dopowiedział sobie.
- Dam ci pięć dych, wystarczy żeby się dopić po takim spacerze.
- Osiem, kolega też będzie spragniony.
Siedzący nieco z tyłu Arek uśmiechnął się mimowolnie.
- Dobra, to zbierajcie się. Musimy tam dotrzeć jeszcze dziś.
- To zrozumiałe – oznajmił Damian. Jednym tchem opróżnił swoją butelkę i wstając, dokończy myśl: - W końcu dziś jest ta noc.
Robert zmarszczył brwi, lecz po chwili przypomniał sobie jaka jest data. Otworzył usta, żeby zdementować pogłoskę, jednak oddalający się dresiarze w ogóle nie byli zainteresowani. Zauważył jak gratulują sobie żółwikiem, nie próbując nawet tego ukryć.
- Dzwonek oznajmił, że Jarek wyszedł ze sklepu. Podając Robertowi jedną z litrowych butelek napoju energetyzującego zapytał:
- Co się dzieje?
- Chyba właśnie dałem się wyruchać – odparł. – Masz aparat?
- Ta.
- To idziemy za nimi, podobno mają klucze do kościółka na szczycie.
Ruszyli wiec za przewodnikami, którzy zdążyli już zejść z parkingu na błotnisty szlak ku szczytowi Ślęży. Zaraz po przekroczeniu ściany lasu, na rozwidleniu wybrali łagodniejsze podejście, przy czym Damian poinformował przyjezdnych:
- Jaskinia jest na tym trudniejszym, ale jeśli zależy wam na czasie, lepiej obejrzeć ją w drodze powrotnej.
- A warto w ogóle się fatygować?
Pytanie Roberta przytłumił wysokotonowy dzwonek telefonu komórkowego. Idący nieco z boku Arek odebrał, mrucząc jakieś przekleństwo po zerknięciu na wyświetlacz.
- Czego? – odsłuchał rozmówcę, po czym skwitował: - A co mnie to? Pierdole, nie jestem jej niańką. Pewnie siedzi u tego swojego skejta. Mamo, daj mi spokój! Nara.
Rozłączywszy się, schował telefon do kieszeni, poprawił kaptur i wbił wzrok w ziemię, zupełnie zwracając uwagi na niezręczną ciszę jaka zapadła. Przerwał ją Robert, wracając do tematu:
- Co jest w tej jaskini?
- W sumie nic. Ślady biwakowania, w chuj satanistycznych symboli i zbyt wąskie jak dla nas przejście do następnej groty. Takie w kształcie litery „C”.
- Jakie to symbole? Pamiętasz? – zapytał zaintrygowany Robert. Nie spodziewał się rewelacji w tej kwestii, ale wrodzona ciekawość kazała mu się upewnić.
- Pentagramy, odwrócone krzyże i potrójne szóstki. To co zwykle.
Robert wywrócił oczami i zaklął cicho.
- Symbolika jak z taniego horroru, żadnych rewelacji – oznajmił Jarek.
- Jak to z taniego horroru? – zapytał Damian od niechcenia. Temat zupełnie go nie interesował, ale z drugiej strony wiedział, że z tymi ludźmi nie pogada o nowym albumie Peji, czy o wynikach polskiej ligi piłki nożnej. A jednak rozmowa na jakikolwiek temat potrafi znacznie skrócić czas podróży.
- Chodzi o to, że symbole, o których mówisz niewiele mają wspólnego z satanizmem.
Damian aż zatrzymał się ze zdziwieniem, mierząc swego rozmówcę.
- Niewiele?
- Albo i mniej – ruszyli dalej ramię w ramię. – Sporo czytałem ostatnio o symbolice i stwierdziłem, że to społeczeństwo przyjęło sobie te znaki jako złe, ale ich znaczenie historyczne nie ma z szatanem nic wspólnego. Pentagram na przykład był znany na długo przed chrześcijaństwem i odwrócenie nie czyni go złym. Eliphas Levi pod koniec dziewiętnastego wieku, wkomponował w środek szkic głowy kozła i tak zostało. Krzyż odwrócono wcześniej, ale nie zrobił tego żaden diabeł tylko święty Piotr, którego ukrzyżowano do góry nogami z szacunku dla Chrystusa. Sataniści przywłaszczyli sobie te znaki, sugerując się odwrotnością, ale jak wspomniałem, tak naprawdę znaczą coś innego i na pewno nic złego.
- Więc to ściema z tymi krzyżami?
- Pewnie. Gdyby odwrócony krzyż miał cokolwiek wspólnego z diabłem, to każdy pacyfista byłby satanistą. A nie wydaje mi się, żeby Jurek Owsiak był wcieleniem zła, w końcu co roku w styczniu zakłada te samą chyba koszulkę.
Damian zmarszczył brwi.
- Ale pacyfa ma złamane ramiona.
- Chrystus na każdym obrazie ma inna twarz, a i tak wszyscy wiedzą, że to on. Nieważne jak wygląda, tylko co przestawia.
- Ale podobno o trzech szóstkach jest wzmianka w biblii.
- Jest ale na tyle niejasna, że ludzie prześcigają się w ich interpretacji. Kiedy czytałem o tym w necie, to kopara mi opadła ile matematycznych kombinacji wymyślono na przestrzeni wieków i wciąż dochodzą nowe. Dobry matematyk czy paranoik z każdej cyfry może zrobić złą lub dobrą i dowieść tego na kilku przykładach. Dobrym przykładem jest film „Liczba 23” Joego Shumachera. Dlatego z dystansem traktuję ten symbol, ale mam go na uwadze właśnie ze względu na wzmiankę w biblii. Data też jest… była, całkiem zwyczajna. Nic specjalnego nie wydarzyło się w sześćset sześćdziesiątym szóstym roku. Zresztą w tych czasach ludzie i tak najbardziej obawiają się liczby dwa tysiące dwanaście.
Damian poderwał głowę z ekscytacją.
- Masz rację! Ja też się boję, żebyśmy nie dali dupy na tych mistrzostwach. Jak nie wyjdziemy z grupy to będzie siara.
Robert westchnął i zerknął na Jarka, który słysząc rozmowę, poczęstował go rozbawionym uśmiechem.
- A wiec to wszystko ściema? – zapytał po przetrawieniu wszystkich informacji Damian.
- Jak dla mnie tak. Satanizm, to tyko filozofia życia sprzeczna z naukami kościoła. I Tyle. Są wprawdzie sekty, jak ty to mówisz, swirów, którzy czczą szatana jako bóstwo i organizują czarne msze, składają ofiary w przeklętych miejscach. Ja tylko odwiedzam te miejsca z czystej ciekawości, poszukując tej magii, duchowości, jakichś nadprzyrodzonych zjawisk, czy śladów diabelskiej obecności.
- Normalny człowiek boga szuka – skwitował Damian.
- Zbyt pospolite. A dla twojej wiadomości, jak znajdę szatana to i znajdę boga. W końcu jedno bez drugiego istnieć nie może. Zwłaszcza wespół z ludźmi.
Las zaczął się z wolna przerzedzać, odsłaniając mały, zaniedbany budynek, niczym nie wskazujący na to, że niegdyś stał tam klasztor.
- To ten kościółek?
- Taa. Ruiny są pod podłogą. Rozkopali całe wnętrze, kilka razy była nawet telewizja.
Dotarłszy na szczyt stanęli przed masywnymi, drewnianymi drzwiami, zamkniętymi na ogromną kłódkę. Damian, niewiele myśląc wyjął z kieszeni scyzoryk i otwieraczem do butelek w kształcie haka wprawnie ją otworzył.
Drzwi stanęły otworem.
Robert pierwszy przekroczył próg, a przechodząc obok Damiana skomentował:
- Klucze, co?
- Uniwersalne. Patrz pod nogi.
Robert zatrzymał się zaraz za drzwiami, gdyż podłoga urwała się nagle dwumetrowym, pionowym spadem niemal na całej szerokości podłogi. Nawet ołtarz zdemontowano.
- Co za ironia budować kościół u bram piekieł – skomentował Jarek i przecisnąwszy się obok Roberta zszedł drabinką na dół.
Ostatni w wykopie znalazł się Damian. Pocierając dłonie z zimna zagadnął:
- Dobra. Powiedzcie, czego szukacie, to może pójdzie nam szybciej.
- Jak wspomniałem wcześniej szukamy śladów diabelskiej działalności. Możemy się rozdzielić, tylko nie wołajcie nas do każdego namalowanego sprayem pentagramu czy odwróconego krzyża…
- Wiem, wiem – machnął ręką Damian. – Wbrew temu, co se myślisz, słuchałem, co do mnie mówiłeś.
- Cieszę się. W szczególności interesują nas symbole wykute w kamieniu, i które mają związek z legendą o wrotach do piekieł.
- Jaką legendą? – zapytał z uniesionymi brwiami Arek.
- Tą o bójce na kamienie miedzy aniołami i demonami? – zapytał Damian
- Tą samą.
- Mieszkam tu od urodzenia, a o tej nie słyszałem – stwierdził Arek.
- Pokrótce – wyjaśnił Damian – według legendy, kiedyś miedzy Radunią a Wieżycą były otwarte wrota do piekieł. Któregoś dnia na Wieżycę zeszły anioły i rozpoczęły walkę na skalne bloki z diabłami. Te były jednak zbyt ciężkie i żaden nie docierał do celu. Wszystkie spadały mniej więcej w połowie drogi i utworzyły Ślężę. Brama została zasypana, anioły nawiały i tak zostało. Nawet Lucek nie był w stanie otworzyć z powrotem wrót. Wkurwił się i tupnął kopytem, tworząc przełęcz Tąpadła.
- Tandetna historyjka – parsknął Arek.
- Ale zapisała się w historii Ślęży. I powiem wam, że w tym wypadku mogliśmy jednak zacząć od groty. Droga do wrót piekieł z pewnością będzie wiodła jaskiniami w dół. Tutaj jest tylko klasztor i punkt widokowy.
Robert spojrzał na zegarek.
- Zrobimy kilka zdjęć i zejdziemy do tej groty.
Usłyszawszy to Jarek wyjął zza pazuchy mała cyfrówkę. Grupa rozeszła się po pogrążonych w półmroku korytarzach, które co jakiś czas rozświetlał flesz lampy błyskowej. Brak komunikacji wywołał niemal przerażającą ciszę, którą, w miarę jak Jarek zbliżał się do północnej ściany, zakłócał rytmiczny, basowy pomruk. Mężczyzna schował aparat i przytkał ucho do zimnej ściany. Pomruk nabrał nieco kształtów. Brzmiał jak męski chór bez melodii… jak modlitwa.
Jarek zaklął pod nosem, kiedy uświadomił sobie, co odkrył. Odwrócił się, żeby zawołać Roberta, lecz ten już nadchodził razem z przewodnikami.
- Słyszałem – uprzedził go Robert, po czym zwrócił się do Damiana. – Jest jakieś przejście za tą ścianę?
- Stąd na pewno nie – oznajmił. – Od kilku miesięcy nic się tu nie dzieje a jakiś tydzień temu z Arkiem przetrzepaliśmy te ruiny wzdłuż i wszerz. Najgorsze jest to, że nie znam żadnej jaskini, która prowadziłaby tak blisko szczytu.
Damian ominął ich i przytknął policzek do ściany.
- Wydaje się być tak blisko. Zaledwie parę centymetrów.
Uderzył pięścią w kamienie ale nawet nie drgnęły. Chwile potem, tuż obok jego dłoni wbił się gruby łom. Damian natychmiast się wycofał, unikając sypiącego ze szczelin gruzu.
Robert wyraźnie poruszony hałasami za murem, chciał za wszelką cenę się przebić, tak, by nie zwrócić uwagi znajdujących się po drugiej stronie ludzi.
- Ktoś wchodził na szczyt przed nami? – dopytywał się w międzyczasie.
- Hej, nie przesiaduję pod tamtym sklepem całymi dniami. Ale pół godziny przed wami na szlak weszło może trzech świrów.
Zważywszy na to, że pogoda była pod psem i z punktu widokowego niewiele byłoby korzyści musieli dołączyć do tych za ścianą, gdyż po drodze nikogo nie minęli – dukał Robert.
- Jakaś miejscowa dziewczyna zaginęła w ostatnich dniach?
Damian zmarszczył brwi, nabierając coraz więcej powagi sytuacji.
- Kurna, naprawdę myślisz, że tam się odbywa czarna msza?!
- Wszystko na to wskazuje i nie uczestniczą w niej trzy osoby – odparł z całą pewnością.
Kolejne uderzenie obruszyło większy kamień. Jarek wyjął go z wnęki, po czym oznajmił:
- Jeszcze się nie przebiliśmy.
Robert zaczął odłupywać skałkę obok
- Mi się nie obiło o uszy, żeby ktoś w miasteczku zaginął. A możliwe jest, że przywieźli kogoś ze sobą? – zasugerował kolega Damiana.
Robert, słysząc głos Arka natychmiast przypomniał sobie rozmowę telefoniczną. W tych okolicznościach jego obecność była wysoce niewskazana, jednak musiał się upewnić w swoich przekonaniach.
- Oni tak nie działają. Jarek weź Arka i poszukajcie jakichś narzędzi. Sam nie przebiję się do rana.
Gdy mężczyźni zniknęli za rogiem Robert odłupał kolejny kamień. Wyjął go z wnęki i zabrał się za następny.
- A jego siostry od jak dawna nie ma?
- To na nic – machnął ręką Damian. – Ona nie jest dziewicą.
- Zapomnij na chwilę o stereotypach i odpowiedz na pytanie.
- Od wczoraj, ale nie rozumiem…
Robert zaklął pod nosem i oparł się o łom, żeby odpocząć i skupić myśli na wyjaśnieniu.
- Czystość cielesna to cnota katolików. Szatan ma to w dupie. Dla niego ważna jest czystość duszy. Jeśli dziewczyna nie puszcza się co noc z innym, tylko dała komuś z miłości, to ma czyste serce i nadaje się idealnie.
- A skąd oni by niej tyle wiedzieli?
Robert wrócił do pracy i jednym uderzeniem poszerzył dziurę na tyle, by móc zacząć kuć kolejną warstwę.
- Mają swoje sposoby – opowiadał. – Są jak tajni agenci diabła. Wywiad czyni cuda. Potrafią w czasie mszy wejść do konfesjonału w miejsce spowiednika i poznać cię na wskroś.
- Do kościoła? Przecież to sataniści…
- Robisz to specjalnie?! - wściekł się Robert. – Skup się. To sataniści a nie demony. Woda i ziemia święcona im nie straszna.
- Mamy ciężki młot – przerwał im w biegu Jarek.
Robert przystawił koniec łomu do wzruszonego wcześniej kamienia i przytrzymało nisko obiema rękami. Jarek tymczasem zamachnął się i uderzył w drugi koniec. Pręt do połowy wbił się w dziurę.
- Przebiliśmy się!
Robert kucnął i zajrzał do środka, żeby sprawdzić czy nie zwrócił czyjejś uwagi. Niczego jednak nie dostrzegł.
- Musimy być na jakiejś półce skalnej, bo nic stąd nie widać.
Jarek z Robertem podjęli pracę, by poszerzyć wejście.
- Trochę mnie to przeraża, sądząc po głosach musi ich tam by kilkudziesięciu – odezwał się Arek.
Robert odwrócił się i spojrzał na Damiana. Ten jednak, nawet jeśli zrozumiał wzrokową sugestię nie zamierzał się do niej stosować.
- Jest gorzej, stary. Ich ofiarą może być Aśka.
- Moja Aśka? – upewnił się, unosząc brwi. – Co ty, przecież ona nie jest…
- Nieważne – przerwał mu – oni mają to gdzieś.
- Co mogą jej zrobić? – zwrócił się do Roberta z poważną miną z wolna przeobrażającą się w gniew.
Mężczyzna odwrócił wzrok, wracając do pracy.
- Gwałt, zapewne wielokrotny, zależy ilu jest kapłanów i na koniec zasztyletowanie.
Arek zacisnął pięści i wyrwał się do przodu, zabierając Jarkowi młot.
- Musimy to przerwać!
Damian złapał kolegę i przycisnął go do ściany.
- Taki mamy zamiar, ale trzeba to zrobić z głową. Musimy ocenić sytuację, bo nie wiemy nawet co tam tak naprawdę się dzieje. Zdrada naszej pozycji to najgorsze co możemy zrobić…
- Chyba się przecisnę – oznajmił Jarek i zaczynając od ramion wczołgał się do dziury.
Miał małe trudności na wysokości bioder, wobec czego Robert poszerzył wejście.
- Dobra chodźmy.
Powiedziawszy to, odstawił łom.
- Tylko pamiętajcie. Głowy nisko, cisza i spokój – wycelował palcem w Arka. – Nawet jak rozpoznasz siostrę.
Robert miał rację w swej ocenie. Znajdowali się na skalnej półce a jakieś pięć metrów pod nimi odbywała się najbardziej mroczna ceremonia czarnej mszy jaką miał okazje obserwować w całym swoim życiu. A było ich kilka, zważywszy na jego pasję. Nigdy w żadnej nie uczestniczył, ze względu na brak wiary, ale obserwował ich sporo, z czego większość po kryjomu bez żadnej ingerencji.
Światło kilkudziesięciu pochodni padało na blisko setkę zakapturzonych wiernych, którzy zgodnym, basowym chórem cytowali słowa modlitwy: „Ojcze nasz, któryś jest w piekle, święć się imię twoje, przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja, jako w piekle tak i na ziemi…”, robiło przerażające wrażenie. Wszyscy członkowie sekty z pokorą pochylali głowy skupieni, nie przed, a wokół kamiennego ołtarza, na którym miotała się, przywiązana naga dziewczyna. Równie nagi kapłan stał nad jej głową ze sztyletem uniesionym na wysokości piersi, czekał na zwieńczenie modlitwy, by zadać ostateczny cios.
Robert nie mógł na to patrzeć. Przewrócił się na plecy i zakrył twarz dłońmi.
- Spóźniliśmy się.
- Nieeee! – zawołał głośno Arek, rozpoznawszy najwyraźniej swoją siostrę.
Wierni jednak nie zareagowali i zgodne, gromkie „amen” sprawiło, że sztylet utkwił w piersi niewiasty, uwalniając strumień krwi.
W tym samym czasie zatrzęsła się ziemia a ze sklepienia posypał się grad drobnych skał. Wierni skupieni na mszy nawet nie zwrócili uwagi na intruzów. Po drugim wstrząsie kapłan zawołał donośnym głosem, rozkładając ramiona:
- Wypełniło się!
A pozostali zawtórowali.
- Wynośmy się stad! – zawołał Jarek, wyrywając wszystkich z osłupienia.
- Co to za eksplozja?
- Nie wiem, pewnie coś na zewnątrz. Chodźmy zanim się zawali.
- Albo zanim nas dopadną – oświadczył Robert zauważywszy, że dopiero teraz wszystkie kaptury były zdjęte a przeszło setka głów zadarta do góry, spoglądając w ich kierunku.
Na zewnątrz rozległo się wycie syren. Nieskoordynowany alarm z każdego pobliskiego miasteczka sprawił, że zawodzenie brzmiało bez przerwy i nijak nie dało się rozróżnić rodzaju sygnału jaki nadawały. Z ulgą przecisnęli się ciasną dziurą i wyszli na parter kościoła, gdyż kolejny, mocny wstrząs targnął okolicą a z wewnątrz jaskini dało się słyszeć paniczne wrzaski oraz jęki cierpienia.
Robert przystanął przed wyjściem i odwrócił się z przerażeniem.
- Oni tam wszyscy…
- I bardzo dobrze! – Damian strzelił z palców w kierunku groty. – Banda pojebów!
Wstrząsy i eksplozje przybrały na częstotliwości, zmuszając ich do wyjścia.
- Co to? Wojna jakaś? – mruknął idący przodem Tomek. A kiedy znalazł się na zewnątrz zrozumiał jak blisko był prawdy.
Rozpogodziło się w międzyczasie, dzięki czemu wyraźnie widział, jak cały nieboskłon przecinały setki ognistych pręgów, które, lądując na ziemi wywoływały niemałą eksplozję.
Tomek nie mógł wydusić z siebie słowa. Podobnie stojący za nim Robert. Natomiast Damian puścił się biegiem na wyższe kondygnacje szczytu, wołając:
- Ja pierdolę! Deszcz meteorytów!
Marek był zbyt przygnębiony, by podzielać entuzjazm kolegi. Stał w przejściu, tępo i bez cienia zaciekawienia oglądał fascynujący i tragiczny zarazem spektakl.
- Ja jebie! Patrzcie jaki wielki! – wołał podekscytowany Damian. – Jebnij w posterunek policji!
Robert przysiadł na schodach i trzęsącymi się rękoma zapalił papierosa. Zaciągnąwszy się mocno schował twarz w dłoniach.
- Wiesz co mnie najbardziej wkurwia? – zapytał Jarka. – Właśnie spełnia się największe biblijne proroctwo a ja wciąż nie potrafię uwierzyć? Co jest ze mną nie tak? Tyle poszukiwań na marne.
- Już ci kiedyś powiedziałem – oznajmił Jarek, siadając obok niego. Wyjął mu papierosa spomiędzy placów i zaciągnął się. – Wiary nie odnajdziesz w terenie, tylko w sercu. Od niego powinieneś zacząć szukać.
Oczy Roberta zaszkliły się ale nie uronił łzy. Przetarł je i odebrał koledze swojego papierosa.
- Ale jazda! – zawołał Damian, zbliżając się do nich.
- Jazda to dopiero będzie – oznajmił Robert, a kiedy Damian zmarszczył brwi ten tylko wskazał palcem pionowo w górę.
Chłopak zadarł głowę i to, co zobaczył sprawiło, że banan na jego twarzy wygiął się w drugą stronę. Jedną czwartą całej rozciągłości nieba przysłaniała asteroida, złapana z pewnością przez ziemską grawitację i cisnęła bezlitośnie prosto na nich.
- Ożeż kurwa!!!
Jej brzegi zaczęły płonąć, co mogło oznaczać, że właśnie weszła w jonosferę.
- Możemy… możemy jakoś uciec? – zagadnął zszokowany Damian.
- Przed tym? – parsknął Robert. – Nawet jeśli uda ci się w ciągu minuty znaleźć na drugiej półkuli i tak zginiesz od fali niedługo po uderzeniu. To coś przebije się przez całą skorupę… do samego piekła.
- Taaa - przyznał Jarek, czując jak zerwał się gorący wiatr sugerujący, że asteroida przebiła się właśnie przez górną warstwę troposfery. – Zdaje się, że ostatni kamień został właśnie rzucony na Ślężę.

„I piąty anioł zatrąbił: i ujrzałem gwiazdę, która z nieba spadła na ziemię,
i dano jej klucz od studni Czeluści. I otworzyła studnię Czeluści,
a dym się uniósł ze studni jak dym z wielkiego pieca,
i od dymu studni zaćmiło się słońce i powietrze.” (Ap 9,1-2)

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
theMarshall · dnia 04.05.2011 19:25 · Czytań: 1033 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Eferelin Rand dnia 04.05.2011 20:46
Najpierw parę uwag technicznych:

- Nie ważne jak wygląda, tylko co przestawia. - "nieważne" łącznie

- Woda i zmienia świecona im nie straszna - literówka (ziemia)

- Damian uniósł swoją butelkę i zmierzył odpychająco gościa - czym zmierzył? wzrokiem? "Odpychająco też jakoś nie pasuje.

- - O rzesz kurwa!!! - "o żeż" chyba powinno być.

- że banan na jego twarzy wygiął się w drugą stronę - miał banana na twarzy? ;) Slangowe określenie tu nie pasuje.

- że sztylet bez skrupułów utkwił w piersi niewiasty, uwalniając strumień krwi. - sztylet nie może mieć skrupułów. Całe to zdanie jest niedobre. Może: "sztylet zagłębił się w pierś niewiasty". Wzmianka o strumieniu krwi zbędna (oczywiste).

Tyle tak na szybko wyłapałem.

Co do samego opowiadania to raczej przeciętne. Historia nie porwała mnie szczególnie, a końcówka niestety zupełnie mi się nie podobała.
Nawiązując do końcowego cytatu z Biblii, na którym zresztą opiera się cały sens tekstu w powiązaniu z jakąś lokalną legendą, to jest on średnio trafiony z tego względu, że gdyby chodziło o biblijną apokalipsę, to najpierw zagrałyby pierwsze cztery trąby i świat byłby już całkiem zdewastowany, a cała akcja nie mogłaby mieć miejsca.

Pozdrawiam.
theMarshall dnia 04.05.2011 23:14
Dzięki. Oczywiste błędy już poprawiłem, natomiast te, do których mam wątpliwości zostają do analizy przez pozostałych komentatorów.
zajacanka dnia 04.05.2011 23:37
Hehe, mało oryginalny tytuł. Ale wrócę jutro, jak przeczytam całość:)
Pozdrawiam nocnie
mahuss dnia 05.05.2011 08:04
Mnie trochę raziła mała autentyczność postaci - o ile turystów-metali odbierałem jako współczesnych miłośników okultyzmu i tu w zasadzie wszystko było dobrze, o tyle dresiarze witający się "żółwikiem" czy zachęcający do zwiedzania "ciekawych jaskiń" trochę trącili mi harcerzami, którym jakiś nieodpowiedzialny drużynowy dał do potrzymania butelki. Zakończenie nie powiem, zaskakujące. Spodziewałem się bohaterskiej obrony siostry Arka (swoją drogą -Arek i Damian - można by wymyślić im jakieś pijackie ksywki:)) a tu bach... koniec świata.
zajacanka dnia 05.05.2011 17:59
Witaj, na początek kilka uwag:
Cytat:
Robert zaczął odłupywać skałkę obok

brak kropki
Cytat:
Chwile

chwilę
Cytat:
odsłuchał rozmówcę,

odsłuchać można nagraną wiadomość. Lepiej "wysłuchał"
Cytat:
zupełnie zwracając uwagi

zupełnie NIE zwracając uwagi
Cytat:
biblii

z dużej litery
Cytat:
swirów,

brak polskiej czcionki
Cytat:
Normalny człowiek boga

Boga
Cytat:
przytkał

przytknął
Cytat:
wiec

brak pol. czcionki
Cytat:
sypiącego ze szczelin gruzu

sypiącego się
Cytat:
- Hej, nie przesiaduję pod tamtym sklepem całymi dniami. Ale pół godziny przed wami na szlak weszło może trzech świrów.
Zważywszy na to, że pogoda była pod psem i z punktu widokowego niewiele byłoby korzyści musieli dołączyć do tych za ścianą, gdyż po drodze nikogo nie minęli – dukał Robert.

kto, co mówi? zły zapis dialogu
Cytat:
nabierając coraz więcej powagi sytuacji.

bez "sytuacji"
Dojechałam tylko do połowy, a dalej też tego trochę.
Dialogi sztuczne.
Za często używasz imion bohaterów. Postaraj tak się poprowadzić opowiadanie, żeby nie trzeba było co chwilę wstawiać: - powiedział Robert; - zapytał Arek itd.
Interpunkcja kuleje, nawet ja to widzę:)
Zakończenie ciekawe: Robert nie musiał im zapłacić :)
Pozdrawiam :)
theMarshall dnia 05.05.2011 22:30
A tyle razy czytałem ten tekst... jednak redakcją powinna zawsze zajmować się osoba trzecia.
Dzięki, jutro poprawię. Znaki interpunkcyjne powstawiałem wedle mojej skromnej wiedzy, jeśli tekst ma być idealnie prawidłowy, to proszę wskazać palcem każdy brakujący lub zbędny przecinek.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty