1313 Gdynia - rozdział 4 - jelcz392
Proza » Historie z dreszczykiem » 1313 Gdynia - rozdział 4
A A A
_____ 4

Nazajutrz była sobota. Ten dzień kojarzył mu się zwykle z intensywna pracą, szczególnie wieczorem i w nocy. Tak to już bywa, że ludzie najchętniej bawią się podczas weekendu aż do zamknięcia lokali, a potem potrzebują wrócić czymś do domu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio całą sobotę miał wolną. Ale z drugiej strony przez ten jeden wieczór potrafił zarobić tyle ile przez pozostałe dni tygodnia razem wzięte. Dlatego też w te dni ranki i przedpołudnie poświęcał na gruntowne sprzątanie samochodu oraz na zakupy i gotowanie. Gdy jeszcze byli z Anką, to zwykle razem jeździli do Auchana do Gdańska i kupowali zapasy na cały tydzień. Po jej odejściu rzadko tam się wybierał. Chleb, wędlinę i ser kupował zwykle w samie na osiedlu, obiady często jadł na mieście, jedynie w soboty i niedziele gotował w domu. Ale mięso i warzywa wolał kupić na hali targowej bo zawsze było świeże, w przeciwieństwie do tego z marketu. Nie był może mistrzem patelni, ale schabowe, mielone i pomidorowa wychodziły mu znakomicie. Nawet Karolina chwaliła jego skromne zdolności, gdy wpadali czasem na ciepłą kolację.
Po obiedzie, składającym się z młodych ziemniaków, chrupiącego schaboszczaka i sporej misy sałaty ze śmietaną i z jajkiem na twardo poczuł się tak ociężały, że zasnął w fotelu przed telewizorem oglądając po raz któryś z rzędu „Misia”, świetną komedię Barei. Obudził się przed czwartą. Wziął szybki prysznic dla rozbudzenia i nie mając za wiele do roboty, zaczął szykować się do pracy. Dopiero gdy wkładał kluczyk do stacyjki przypomniał sobie, że wieczorem jest zakończenie regat żeglarskich o puchar prezydenta Gdyni. Zapowiedziano występy kilku zespołów młodzieżowych, wielkie ognisko na plaży miejskiej połączone z pieczeniem darmowej kiełbasy, a na zakończenie miał się zaprezentować Kabaret Moralnego Niepokoju, nowy, podobno rewelacyjny i niezwykle jajcarski. Najbardziej miał ochotę na ten kabaret i ta darmową kiełbaskę z ogniska, a do tego zimne piwo z beczki… Na samą myśl odczuł delikatne ssanie w żołądku, mimo iż jeszcze nie strawił dobrze obiadu. Do rozpoczęcia imprezy zostały wprawdzie jeszcze ze dwie godziny, ale przez ten czas mógłby pooglądać jachty, które będą cumować w basenie żeglarskim. Trochę szkoda mu było sobotniego utargu, ale szybko wytłumaczył sobie, że nie może być niewolnikiem własnego samochodu i że nikt go do kierownicy sznurkiem nie przywiązał. Szybko wysiadł, zamknął drzwiczki i niespiesznym krokiem skierował się w stronę szutrowej drogi biegnącej w dół, w kierunku bulwaru nadmorskiego. Słońce przygrzewało dość mocno, ale na szczęście od morza wiała leciutka bryza, która dawała uczucie przyjemnego chłodku.
Mimo wczesnej pory na drodze nie było zbyt wielu spacerowiczów. Może dlatego, że trwała jeszcze poobiednia sjesta, a może dlatego, że ta trasa nie cieszyła się wśród gdynian dobrą sławą? Była to właściwie dróżka, wysypana żwirkiem, po deszczu dość śliska z racji spływającej z góry wody. Częściowo tam, gdzie przebiegała przez las, zwężała się, a po jej obydwu stronach rosły gęste, wysokie krzaki. Wprawdzie na całej jej długości były ustawione latarnie, ale akurat te stojące w lesie dość często były zepsute i wieczorem panowały tu egipskie ciemności. Widocznie ktoś musiał dbać o te „awarie” bo często dochodziło tu do napadów i rozbojów, a nawet kilka razy miały miejsce próby gwałtu. Ktoś złośliwy puścił plotkę, że wieczorami można tu spotkać jedynie zakonnice drepczące wzdłuż krzaczków tam i z powrotem z nadzieją, że „może się przydarzy” i że to one są zapewne tą niewidzialną ręką uszkadzającą oświetlenie. Dlatego też większość wybierała nieco dłuższą, ale wygodniejszą drogę.
Gdzieś w połowie drogi wydało mu się, że widzi przed sobą Martę. Znikała właśnie za zakrę-tem, za kolejną kępką krzaków. Chciał ją zawołać, ale już zniknęła mu z oczu. Pomyślał, że zaraz i tak ja dogoni, bo potem zaczynał się dłuższy odcinek prostej. Wydłużył nieco krok i pokonał zakręt. Tu droga zwężała się i klucząc wcinała się nieco w nadmorskie zarośla. To był właśnie ten najmniej przyjemny i najmniej bezpieczny odcinek trasy. W pewnym momencie jego ucho wychwyciło jakiś stłumiony okrzyk, a po paru sekundach zbliżający się szybko chrzęst kroków na ścieżce. Ktoś musiał biec pod górę, bo odgłos nasilał się z każdą chwilą. Nagle zza zakrętu wyskoczył jakiś mężczyzna. Otarł się o Jacka, omal nie spychając go w krzaki, ale nawet się nie oglądnął i nie przeprosił i nim Jacek zdążył zareagować, tamten zniknął już za następnym zakrętem. Wszystko działo się tak błyskawicznie, że Jacek nie zdążył się przyglądnąć mężczyźnie. Nawet nie przyglądnął się dokładnie jakie miał włosy, bo o zobaczeniu twarzy nie było raczej mowy. Mógł jedynie stwierdzić, że był raczej solidnej postury, bo dość mocno walnął go łokciem w pierś.
Co to za dzik, pomyślał. Coś się stało i biegł po pomoc? Chyba nie, bo przecież by się zatrzy-mał… A może on uciekał bo kogoś… Poczuł tylko jak skóra jeży mu się na ciele na samą myśl, co może zastać kilka metrów niżej… Nie zastanawiał się dłużej, tylko puścił się biegiem na dół. Tym razem to on o mało nie potrącił jakiejś dziewczyny, która stała na środku ścieżki kilkanaście metrów niżej. Wybiegł właśnie zza zarośli, które przesłaniały mu widok. Dziewczyna krzyknęła przestraszona i na dzień dobry przyłożyła mu pięścią prosto w prawe ucho. Setki delikatnych dzwoneczków wypełniło jego głowę. Zatrzymał się raptownie nieco zszokowany nieoczekiwanym atakiem i ze zdziwieniem stwierdził, że nieoczekiwanym napastnikiem okazała się być Marta.
- O matko! Nic ci się nie stało ?! –zaniepokoiła się jego lekkim zamroczeniem. – Myślałam, że to ten facet wraca!
- Jaki facet? Tu nikogo nie ma..
- Był, przed chwilą! Chciał mnie napaść! Zaczęłam się z nim szarpać, chyba krzyczałam. Chciał mnie przewrócić, ale zaczęłam kopać go po nogach. Chyba się przestraszył, a może ty go spłoszyłeś, bo nagle puścił mnie i rzucił się do ucieczki. Myślałam, że może to on wraca, dlatego przygotowałam się by go trochę ogłuszyć..
- No to ci się prawie udało! Pogratulować ciosu… Trenujesz boks?
- Nie. Czasami biorę hantle mojego brata i trochę ćwiczę…
- A tobie nic się nie stało? Ten typ gonił jak szalony, o mało nie rozdeptał! Najpierw myślałem, że to jego ktoś goni, ale kilka sekund wcześniej doleciały mnie jakieś krzyki no i tak skojarzyłem, że to on może kogoś napadł? Ty tego nie wiesz, ale ta dróżka cieszy się raczej złą opinią wśród mieszkańców.
- No tak, teraz będę już uświadomiona.
- Co tu się właściwie wydarzyło?
- Normalnie. Szłam ścieżką w stronę morza, on szedł przede mną, a raczej wlókł się noga za nogą, tak jakby kulał trochę. Wyprzedziłam go a on nagle zaatakował mnie od tyłu. Chwycił mnie za szyję, zaczął trochę dusić, próbował zatkać usta, ale zaczęłam się szarpać, krzyczeć, wyrywać. Chyba się przestraszył, że nie da mi rady albo nie spodziewał się oporu z mojej strony bo uciekł. Na szczęście nic mi nie zrobił.
- Przyjrzałaś mu się może jak wyglądał?
- Nie, nie bardzo… To się działo tak błyskawicznie… Właściwie widziałam go tylko od tyłu… Wiesz, przez moment pomyślałam, że to ty bo wydał mi się podobny do ciebie, mniej więcej twojego wzrostu, postury nawet włosy miał takie lekko kręcone jak ty.
- No tak i pewnie pomyślałaś sobie, że to byłem ja i chciałem ci zrobić głupi kawał?
- Zupełnie jakbyś przy tym był!
- Dobrze, że tak to się skończyło… Gdyby to było po zmroku to nie wiem czy wyszłabyś z tego bez szwanku. Dziwne jest to, że zaatakował praktycznie w biały dzień…
- To co, trzeba zawiadomić policję?
- Pewnie tak- Jacek skrzywił się nieco - ale nie oczekiwałbym z ich strony większego zainteresowania. Popsujesz im jedynie statystyki. Tego gościa raczej na pewno nie znajdą, bo praktycznie nawet nie ma rysopisu, sprawa pójdzie do umorzenia i popsuje im statystyki wykrywalności.
- Widzę, że nie bardzo wierzysz w możliwości naszych stróżów prawa…
- Kilka razy miałem z nimi do czynienia i niestety, trudno mieć pochlebne zdanie na temat ich pracy. Stracimy tylko czas i kupę nerwów. No, ale jak chcesz, to chodź, pojedziemy do centrum na komendę bo tu w pobliżu nie ma komisariatu. – Jacek bez entuzjazmu odwrócił się i ruszył z powro-tem.
- Pewnie miałeś inne plany na ten wieczór?- zagadnęła przymilnie Marta.
- Owszem, wybierałem się na imprezę na Skwerze Kościuszki. A miało być tak pięknie… -westchnął.
- Wiesz, to może dajmy sobie spokój z tą policją, co?- spojrzała na niego rozmarzonym wzrokiem.- Zgłosić można jutro, a dziś faktycznie szkoda takiej zabawy. Prawdę mówiąc, też miałam ochotę tam zajrzeć- przytrzymała go za rękę.
Stali blisko siebie. Dopiero teraz poczuł dyskretny zapach jej perfum, dostrzegł platynowe włosy związane w koński ogon, kusą bluzeczkę opinającą dość ciasno ponętne ciałko a na nogach czarne buty pumy i białe skarpetki kontrastujące z szarymi rybaczkami.
-Czemu mi się tak przyglądasz? Ubrudziłam sobie nosek?
-Poniekąd. Teraz przynajmniej wiem, co zrobiłbym na miejscu tego faceta.
-No, co byś zrobił?- zapytała zaczepnie.
-Też bym się na ciebie zaczaił, tyle, że z lepszym skutkiem…
-Jesteś tego pewien?
-Nie wiem wprawdzie, na ile twój brat cię podszkolił w sportach obronnych, ale mam wraże-nie, że na mój widok nie stawiałabyś długo oporu…
-Czy ty nie jesteś aby troszkę zarozumiały?- przyjrzała mu się filuternie.
-Skądże! Ja po prostu znam swoją wartość. Wiem, jak działam na kobiety…
-Tak? A dużo miałeś tych kobiet?
- Zasadniczo to jedną, ale tylko, a może aż do wczoraj… Nie, nie martw się- dodał szybko wi-dząc jej znikający uśmiech –nic takiego się nie stało. Po prostu się rozwiodłem.
-Kawaler z odzysku?- zażartowała. –Trzeba przyznać, że nie marnujesz czasu …
-Nie bardzo rozumiem… - udał zdziwienie. –Chyba nie sądzisz, że wracając ze sprawy rozwo-dowej specjalnie wywołałem ulewę, a jeszcze wcześniej sprawiłem, że pomyliłaś autobusy?
-Przypuszczam, że był to taki sam zbieg okoliczności jak i dzisiaj…
Spojrzał na nią, ale nie dostrzegł na jej twarzy żadnego błąkającego się uśmieszku. Wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę w nadziei, że nie wytrzyma jego świdrującego wzroku i parsknie nagle śmiechem, ale nic takiego się nie stało. Czyżby faktycznie myślała, że mam cos wspólnego z tym napadem? Cholera, co za bzdura!
-Ty chyba nie myślisz, że… że ja… -poczuł się trochę nieswojo. Nigdy jeszcze nie był w takiej sytuacji. Musiał mieć nietęgą minę, bo Marta w końcu nie wytrzymała i zachichotała rozbawiona, aż z oczu pociekły jej łzy.
-Ale łatwo cię nabrać! Jeszcze chwila, a mogłabym ci wmówić, że to ty chciałeś mnie napaść!
-Rzeczywiście, baaardzo śmieszne!- udał, że się gniewa, ale w głębi duszy śmiał się razem z Martą. –Zawsze jesteś taka jajcarska?
- Od urodzenia. W Mrągowie wszyscy o tym wiedzą!
- O tak, nie wątpię! A teraz wie jeszcze jedna osoba z Gdyni! A tak w ogóle to mieszkasz w Mrągowie?
- Tak, bardzo ładne miasto. Wprawdzie nie mamy morza, ale za to mnóstwo jezior dookoła.
- Znam tylko jedno, to z pikniku country, bodajże Czos czy jakoś tak?
- Dokładnie.
- Znaczy się, że jesteś dziewczyna z Mazur. A może na dodatek córka rybaka?
Marta uśmiechnęła się lekko, ale nie odpowiedziała.
Doszli do promenady po której przechadzało się sporo ludzi zwabionych atrakcjami festynu. Większość kierowała się w stronę plaży miejskiej, ale wiele osób zatrzymywało się przy stoiskach handlowych ulokowanych wzdłuż falochronu. W oddali, na wysokości redy widać było unoszące się na fali kolorowe trójkąty żagli, które z każdą chwilą przybliżały się do portu. Regaty już się zakończyły i za kilkadziesiąt minut miała się rozpocząć ceremonia dekoracji zwycięzców, a po niej festyn.
- A wiesz, że ja też mam taką małą łajbę?
Przechadzali się właśnie dookoła basenu portowego przyglądając się jak załogi uwijają się na pokładach jachtów klarując żagle i przygotowując się do zejścia na ląd. Jacek nie byłby sobą, gdyby nie pochwalił się „Bosmanem”.
- Tak?- Marta ożywiła się nieoczekiwanie. – A która to twoja łódka?
- O, tamta w głębi, po prawej stronie – wskazał ręką na czerwonego slupa przykrytego bre-zentem.
- „Bosman”? Piękna żaglówka, widać, że zadbana, choć nowa chyba nie jest. Ale nie wyglą-dasz na wilka morskiego, a już na bosmana w ogóle-uśmiechnęła się. – Jesteś marynarzem?
- Z wykształcenia i zamiłowania, z zawodu już nie… Zresztą dostałem tę łódź w spadku po wujku, czasem lubię popływać po okolicy, kilka razy nawet zapędziłem się do Szwecji…
- No to pewnie nieźle żeglujesz? A nie chciałeś brać udziału w regatach?
- Nie lubię wyścigów. Wolę żeglować tak rekreacyjnie, bez bliżej określonego celu, bez narzucania norm, wytycznych.
-To podobnie jak ja. Wprawdzie nie mam swojej żaglówki, ale w lecie często jeździmy z całą paczką do Mikołajek albo do Giżycka, wypożyczamy łajbę na cały tydzień i ganiamy się z wiatrem po jeziorach.
- Widzę, że wodne klimaty nie są ci obce. Ale pływanie po morzu wygląda nieco inaczej. Tu nie widać brzegu tylko woda, mewy, a jak ma się szczęście to można spotkać i fokę.
- Fokę? W Bałtyku?
- Jasne! Przecież na Helu jest fokarium, które zajmuje się badaniem i hodowlą fok, a także opiekuje się tymi okazami, które są osłabione i wymagają pomocy lekarskiej. Niekiedy można je spotkać na plaży, od strony otwartego morza, gdy odpoczywają. Dwa razy miałem to szczęście i spotkałem fokę, raz nawet była z małym, takim śmiesznym futrzaczkiem.
- Zazdroszczę ci. U nas podobno można co najwyżej spotkać szczupaka olbrzyma albo suma ludojada. Ale tylko podobno, bo jak dotąd te okazy istnieją jedynie w bujnej wyobraźni wędkarzy, którzy rozgrzewają się przez noc butelczyną, a nad ranem byle płotka urasta w ich oczach do rozmiarów rekina.
- Chodzisz na ryby?
- Ja nie, ale mam starszego brata i ze wszystkimi legendami jestem na bieżąco.
- A brat mocno starszy?
- Tak ociupinkę. Jest na drugim roku Akademii Rolniczej w Olsztynie na wydziale rybactwo śródlądowe.
- Nie poszłaś w ślady brata?
- Wystarczy, że on poszedł w ślady ojca.
- Czyżby jednak był rybakiem?
- Kiedyś był. Teraz jest kierownikiem przetwórni rybnej w Kętrzynie. Dwóch zapaleńców w rodzinie to aż za nadto…
Na rozmowach i rozrywce czas mijał im bardzo szybko. Kabaret Moralnego Niepokoju okazał się fenomenalny, a perlisty śmiech Pakosińskiej było chyba słychać aż na Witominie. Wypili po kilka piw, Marta okazała się być odporna na alkohol, ale po siódmym browarze widać było, że ma już dosyć. Zrobiła się taka miluśka, trzymała się kurczowo jego ramienia i tuliła się do niego mrucząc mu namiętnie do ucha. Nie oponowała, gdy błądził rękami po jej ciele zahaczając niby to niechcąco, raz po raz, o jej pełne, twarde piersi albo kształtne, jędrne pośladki. Zapowiadała się interesująca noc… Gdzieś około jedenastej wyszli, jako jedni z ostatnich z imprezy. Na drogę wzięli sobie jeszcze po puszce piwa i sącząc je szli niespiesznym krokiem skrajem bulwaru w kierunku Redłowa. Czy to on pierwszy ja pocałował czy też to jej usta pierwsze musnęły w przelocie jego wargi? Po kilkunastu sekundach nie miało to już większego znaczenia. Raz rozbudzone żądze domagały się coraz śmielszych pocałunków, coraz intymniejszych dotknięć. Zajęci sobą nie spostrzegli nawet, że bulwar dawno już się skończył, a oni idą teraz plażą. Byli praktycznie sami, z rzadka mijając podobne do nich pary. Rozglądał się za jakimś ustronnym miejscem, gdzie mogliby dać upust swojej namiętności. Plaża była tu wąska i nie dawała schronienia przed spojrzeniami bliźnich, ale miejsce wydało mu się jakby znajome. Tak, nie mylił się. Jeszcze kilkanaście metrów i doszli do zatoczki, którą zwykle obserwował z góry, a teraz sam miał skorzystać z jej dobrodziejstw.
Marta poddała mu się zupełnie. Bez oporu a nawet rzekłby z ochotą pozwoliła mu na to, by ułożył ją na chłodnym, ale przyjemnie miękkim piasku. Rozgrzewał ją stopniowo całując delikatnie usta, uszy, szyję. Rękę wsunął pod jej bluzeczkę i stopniowo podnosił ją do góry odsłaniając płaski brzuszek z kształtnym pępuszkiem pośrodku.
-Zaczekaj, cos mnie gniecie w głowę –Marta podniosła się na łokciu. –Chyba jakiś kamień… -sięgnęła do tyłu ręką próbując znaleźć przyczynę niewygody. Już zamierzał przyłączyć się do poszukiwań gdy wrzask Marty poderwał go na równe nogi. Ona sama odskoczyła jak oparzona na dobre kilka metrów. Schylił się by zobaczyć, co ją tak nagle przestraszyło? W pierwszej chwili myślał, że ma jakieś zwidy, ale minęło kilkanaście sekund a makabryczny obraz nie znikał. Wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że wystająca spod górki piasku ludzka głowa mruga do niego raz po raz szeroko otwartym okiem…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
jelcz392 · dnia 22.05.2011 09:15 · Czytań: 927 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 9
Komentarze
Azazella dnia 22.05.2011 09:33
Cytat:
zakrę-tem
- zakrętem
Cytat:
Pomyślał, że zaraz i tak ja dogoni, bo potem zaczynał się dłuższy odcinek prostej. Wydłużył nieco krok i pokonał zakręt. Tu droga zwężała się i klucząc wcinała się nieco w nadmorskie zarośla. To był właśnie ten najmniej przyjemny i najmniej bezpieczny odcinek trasy. W pewnym momencie jego ucho wychwyciło jakiś stłumiony okrzyk, a po paru sekundach zbliżający się szybko chrzęst kroków na ścieżce. Ktoś musiał biec pod górę, bo odgłos nasilał się z każdą chwilą. Nagle zza zakrętu wyskoczył jakiś mężczyzna. Otarł się o Jacka, omal nie spychając go w krzaki, ale nawet się nie oglądnął i nie przeprosił i nim Jacek zdążył zareagować, tamten zniknął już za następnym zakrętem. Wszystko działo się tak błyskawicznie, że Jacek nie zdążył się przyglądnąć mężczyźnie. Nawet nie przyglądnął się dokładnie jakie miał włosy, bo o zobaczeniu twarzy nie było raczej mowy
dużo tego się. Trochę nadużywasz go w całym tekście
Cytat:
zatrzy-mał
zatrzymał
Cytat:
-Czemu
spacja

Masz kilka powtórzeń. Momentami jest dużo się, Jacek też pojawia się zbyt wiele razy. Zapominasz też o spacjach. Przejrzy tekst jeszcze raz, to raczej kosmetyczne poprawki;). Sama treść nie jest zła, czyta się bardzo dobrze, chociaż początkowo trochę zniechęciła mnie długość tekstu. Tylko mało mi tego klimatu kryminału, a końcówka rozbawiła mnie strasznie:). Poczytam poprzednie części, mimo wszystko zainteresowałeś mnie. Pozdrawiam
MaximumRide dnia 22.05.2011 10:04
,,ruszył z powro-tem.,,
,,ale mam wraże-nie,,
,,szybko wi-dząc jej znikający uśmiech,,
,,sprawy rozwo-dowej,,
,,bre-zentem,,
,,nie wyglą-dasz,,
W tych zdaniach też bez myślnika.
Co do tekstu. Podoba mi się. A zakończenie jest bardzo dobre. Skończyłeś w odpowiednim momencie.Czuję taki niedosyt. Dobrze, płynnie napisane. Nie dłużyło mi się ale spróbuj dodać więcej akcji. Czekam na kolejne części. Pozdrawiam:)
julanda dnia 22.05.2011 10:29
Powinnam się przyznać, że próbowałam się nie nudzić, ale wyszło na to, że jednak natura zwyciężyła. Tekst wydaje się naciągany, jak polskie filmy z lat 70. Powtórzenia, jakby Autor pisał szybko i nie czytał później uważnie, co wyszło. Wklejenie spowodowało w środku rozbicie wyrazów.
Nienaturalne się wydaje zdarzenie z napaścią. Dziewczyna jest za spokojna, ma nawet ochotę na flirt - wydaje mi się to naciągane pobożnymi życzeniami Autora, a ja, jako czytelniczka nie umiem się dać zwieść.
Może coś z tego opowiadanka niewątpliwe powstać, trzeba jeszcze pomyśleć, pokombinować i poczyścić. Pozdrawiam.
julass dnia 22.05.2011 15:18
ponieważ czytałem wszystkie części to dostaniesz komentarz zbiorczy... pierwsza część była zdecydowanie najlepiej zbudowana... potem już trochę słabiej...
przydałoby się przejrzeć dokładnie tekst i poprawić literówki, przecinki, spacje... powtórzenia tez się przydarzają... stylowo możnaby dopracować ale nie jest aż tak bardzo źle... czasami trochę przeinaczasz krajobraz rzeczywisty ale w zasadzie można wybaczyć jak ktoś nie jest stałym mieszkańcem...
no i generalnie cieszę się że w końcu coś się zaczęło dziać:)
green dnia 22.05.2011 16:31
Jakoś mnie ten tekst nie przekonuje. Nie czytałam wcześniejszych części i nie sięgnę po nie, bo ten fragment mnie zniechęcił.
Nie wspomnę już o błędach, które wymienili poprzednicy.

Pozdrawiam.
green dnia 22.05.2011 16:31
Jakoś mnie ten tekst nie przekonuje. Nie czytałam wcześniejszych części i nie sięgnę po nie, bo ten fragment mnie zniechęcił.
Nie wspomnę już o błędach, które wymienili poprzednicy.

Pozdrawiam.
Usunięty dnia 22.05.2011 23:05
Jakoś nie dla mnie, nie dzisiaj. Nuda, od pierwszej litery po ostatnią kropkę. Nic co zabrałoby mnie w Ten świat, nic co zechciałoby zostać ze mną na dłużej.
Wasinka dnia 23.05.2011 11:20
Czyta się dość gładko, choć rozmowa bohaterów wydaje się być nieco nienaturalna, julanda wspomniała też już o zachowaniu dziewczyny po "napadzie"... Przydałaby się kosmetyka zwykła, ale też czasem stylistyczna. Interpunkcja się zaprawdę rozhasała. Spacje również. Zresztą inni komentujący już napomykali o pewnych kwestiach.
Początek był nawet niezły, ale potem wyglądało, jakbyś zaczął się spieszyć i już nie dbałeś o efekt. Końcówka z tym okiem mnie nieco rozbawiła, a nie przeraziła...

Parę sugestii:

Ale mięso i warzywa wolał kupić na hali targowej bo zawsze było świeże - były

na ten kabaret i ta darmową kiełbaskę z ogniska - ta-na

wieczorem panowały tu egipskie ciemności. Widocznie ktoś musiał dbać o te „awarie” bo często dochodziło tu do napadów i rozbojów/Ktoś złośliwy puścił plotkę, że wieczorami można tu spotkać jedynie zakonnice drepczące wzdłuż krzaczków tam i z powrotem z nadzieją, że „może się przydarzy” i że to one są zapewne niewidzialną - czasem Ci się wymykają zaimki, tutaj akurat wskazujące

i tak ja dogoni - ją

Ktoś musiał biec pod górę, bo odgłos nasilał się z każdą chwilą. - trochę to dziwnie brzmi, jakby fakt, że coś głośniej słychać spowodowany był biegiem pod górę, że to charakteryzuje taki bieg.

się nie oglądnął i nie przeprosił i nim Jacek zdążył zareagować, tamten zniknął już za następnym zakrętem. Wszystko działo się tak błyskawicznie, że Jacek nie zdążył się przyglądnąć mężczyźnie. Nawet nie przyglądnął się dokładnie - niezgrabne powtórzenia, poza tym wolę formę nie obejrzał/przyjrzał - tutaj chyba bardziej pasuje...

Coś się stało i biegł po pomoc? - niezgrabnie

Poczuł tylko jak skóra jeży mu się na ciele - celowo skóra, a nie włosy?

zszokowany nieoczekiwanym atakiem i ze zdziwieniem stwierdził, że nieoczekiwanym napastnikiem

Ten typ gonił jak szalony, o mało nie rozdeptał! - kogo nie rozdeptał?

Stali blisko siebie. Dopiero teraz poczuł dyskretny zapach jej perfum, dostrzegł platynowe włosy związane w koński ogon, kusą bluzeczkę opinającą dość ciasno ponętne ciałko a na nogach czarne buty pumy i białe skarpetki kontrastujące z szarymi rybaczkami. - dziwne to trochę... Jak stali tak blisko, to zabawnie musiał wyglądać, patrząc na jej buty ;-)

Spojrzał na nią, ale nie dostrzegł na jej twarzy żadnego błąkającego się uśmieszku. Wpatrywał się w nią przez

mam cos wspólnego z tym - coś

Przechadzali się właśnie dookoła basenu portowego przyglądając się jak załogi uwijają się na pokładach jachtów klarując żagle i przygotowując się do zejścia na ląd. Jacek nie byłby sobą, gdyby nie pochwalił się „Bosmanem”. - no nieco przesadziłeś na tak małym poletku...

Czy to on pierwszy ja pocałował - ją

stopniowo całując delikatnie usta, uszy, szyję. Rękę wsunął pod jej bluzeczkę i stopniowo podnosił ją


To jedynie przykłady, żebyś sobie zerknął, na co zwrócić ewentualnie uwagę. Warto by było przejrzeć tekst i dopracować.

Pozdrowienia słoneczne.
jelcz392 dnia 23.05.2011 12:08
Wielkie dzięki za wszystkie uwagi. Czytając swój tekst nie dostrzegam tych wszystkich błędów, powtórzeń. Dlatego opinie osób " stojących z boku" są dla mnie bardzo cenne. Te spacje w tekście powstały przy wklejaniu, brak ogonków przy "ą" i "ę" jest efektem słabego przyduszania klawisza "alt" na klawiaturze. Dialogi - przyznaję- nie są moją mocną stroną, szczególnie takie ple ple ple o niczym.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty