Bose stopy Kanako Kato cz.1 - Darksio
Proza » Długie Opowiadania » Bose stopy Kanako Kato cz.1
A A A
Historia ta rozpoczęła się mniej więcej w połowie mojego rocznego stażu w zakładach Toshiby w południowym Tokio. Znalazłem się tam na poły przypadkowo, z nieznaczną, ale wielce skuteczną protekcją wuja – wysokiego urzędnika w MSZ.

Właściwie historia ta zaczęła się dokładnie w momencie, kiedy przeniosłem się z Musashimurayama leżącego w dość dużym oddaleniu od, nazwijmy to, centrum stolicy, przez które to oddalenie miałem nieustanne kłopoty z dojazdem do pracy. Dla mnie – europejczyka z typowo zachodnim postrzeganiem świata, zamieszkiwanie w tym kraju niczym się nie różniło od przebywania na odległej planecie opanowanej przez obcą cywilizację. Dziękowałem Bogu, że Japońcy w większości doskonale władają angielskim, nie da się ukryć, dużo lepiej niż ja, co pozwalało mi na, w miarę normalne, porozumiewanie. Rzecz w tym, że poruszanie się i funkcjonowanie w tak egzotycznym świecie zależało głównie nie od znajomości języka, który, oprócz kilku wyklepanych na pamięć formułek, był dla mnie śpiewem pijanego w sztok, bezzębnego Masaja, puszczonym od tyłu, co od znajomości przynajmniej jednego z trzech krzaczastych alfabetów, jeśli w ogóle można te domki nazwać alfabetem. Zacznijmy od tego, że w tym cholernym kraju ulice nie mają nazw, co zresztą nic by mi nie pomogło, wiadomo – „domki”. Wybranie się na jakąkolwiek eskapadę po mieście bez biegłego przewodnika gwarantowało długie i niezapomniane atrakcje w postaci wałęsania się po okolicy niczym dziecko we mgle i kończyło zazwyczaj odwiedzinami na posterunku policji z błagalną prośbą o ratunek wymalowaną w spanikowanych oczach. Długo i wytrwale uczyłem się na pamięć wykaligrafowanej nazwy linii metra, którą podróżowałem z domu do pracy i z powrotem. Równie długo poznawałem najbliższą okolicę, w której mieszkałem ze względu właśnie na brak nazw ulic. Dopiero wtedy mogłem w miarę swobodnie podróżować na jednym odcinku trasy, z tym że nie na pewno. Pamiętam doskonale jak wsiadłem do metra o ”hieroglifach” łudząco podobnych do wymalowanych na wagonikach właściwej linii. Zamiast do miasteczka docelowego dotarłem do oddalonego o prawie pięćdziesiąt kilometrów molocha o dziwacznie i zupełnie obco brzmiącej nazwie, i nawet przez chwilę nie podejrzewałem, że jadę w innym kierunku. Droga powrotna okazała się drogą przez mękę i, dobrze, że zaczął się weekend zajęła mi półtora dnia. Rzecz jasna, z łzami bezradności w oczach, skrajnie skołowany poprosiłem w końcu o pomoc policję, na której posterunek natknąłem się zupełnie przypadkowo.

Nie przyznawałbym się do mojej nieporadności w ekstremalnym dla europejczyka środowisku, gdyby nie to, że zdenerwowany stanem rzeczy zapukałem do drzwi gabinetu mojego szefa, pana Umeki. I tu właśnie rozpoczyna się ta historia. Właściwie rozpoczęła się dużo później, ale od czegoś trzeba zacząć.

Stanąłem zatem w gabinecie przełożonego i zupełnie ignorując zdziwione spojrzenie, wyłuszczyłem przyczynę, dla której ośmieliłem się zakłócić harmonię tego miejsca. Byłem nazbyt zdesperowany, aby owijać w bawełnę, co niezupełnie mieściło się w kanonach dobrych obyczajów, przynajmniej wschodnioazjatyckich dobrych obyczajów. Prawdę mówiąc puściły mi hamulce i wpadłem w słowotok na tyle wartki, na ile pozwalała mi znajomość języka pewnych flegmatycznych przyjaciół, zamieszkujących inne wyspy, w innej części świata, co nie przeszkadzało, aby tym właśnie językiem posługiwać się na tych wyspach i w tej części świata. Monolog, który wygłosiłem zawierał w sobie przeróżne uwagi i spostrzeżenia na temat problemów współczesnej komunikacji miejskiej, z którą borykać się muszą nieporadne władze stołecznej prefektury. Nie omieszkałem zahaczyć także o niezrozumiałe, według mnie, rozmieszczenie tokijskich sypialni, znajdujących się stanowczo w zbyt dużej odległości od centrum, przez co ja – władający normalnym alfabetem, a nie rysowanymi jak kura pazurem obrazkami, których za cholerę nie idzie, nie tylko przeczytać, ale nawet spamiętać, mam nieliche kłopoty z określaniem miejsca pobytu i ustalaniem właściwych tras dojazdu. Zamierzałem powiedzieć, gdzie ja mam takie wycieczki krajoznawczo – turystyczne, ale z tego wszystkiego zapomniałem, jak po angielsku brzmi słowo „dupa”. Na szczęście. Zdążyłem się opanować i nie wspomniałem nic o marnowaniu czasu na dojazdy, ani o przymusie wstawania o czwartej rano. Mogłoby to być stanowczo źle odebrane przez pana Umeki.

Normalnie, w każdym mniej lub bardziej cywilizowanym kraju, leciałbym już na łeb, na szyję po schodach, a za mną leciałoby wypowiedzenie. Ale nie tu. Pryncypał poczekał z anielską cierpliwością, aż skończę, co miałem do skończenia i z niezmąconym spokojem stwierdził, że znajdzie mi kwaterę w centrum Tokio, skoro sobie tego życzę, po czym, nie odrywając ode mnie wzroku, ukłonił się. Dziwna sprawa z tymi ichnimi cacankami. Za każdym razem kiedy ciała dokonują tego aktu grzeczności, oczy wcale na grzeczne nie wyglądają. Przewiercają cię spojrzeniem tak zimnym, że czujesz je w kręgosłupie. Zawsze w takich wypadkach wyobrażam sobie jak samurajska katana w ułamku sekundy przecina mi kark, wskutek czego głowa pozbawiona wszelkich mocowań z resztą ciała turla się pod nogami, a ja to widzę wyraźnie. Nie wiem jak można widzieć własną głowę leżącą na podłodze. Przecież oczy stanowią jej wyposażenie i również turlają się po ziemi, co skutecznie uniemożliwia taką obserwację. Nie przeszkadza to jednakże, abym tak właśnie odczuwał. Widocznie za dużo naoglądałem się pewnego serialu z Richardem Chamberlainem w roli głównej.

Nie pozostało mi nic innego, jak z wielką wprawą - chodziło się kiedyś na judo, wykonać analogiczny ukłon i opuścić ten przybytek, co uczyniłem bez ociągania.

C.d.n.

Nie oczekuję rozbieranki, bez tego dokładnie wiem ile razy użyłem "się" w niniejszym tekście. Oczekuję określenia wrażenia czytelniczego. Czy da się to czytać i czy opowieść zaciekawia.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Darksio · dnia 22.05.2011 09:15 · Czytań: 1746 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 32
Komentarze
Azazella dnia 22.05.2011 09:51
Cytat:
Rzecz w tym, że poruszanie się i funkcjonowanie w tak egzotycznym świecie zależało głównie nie od znajomości języka, który, oprócz kilku wyklepanych na pamięć formułek, był dla mnie śpiewem pijanego w sztok, bezzębnego Masaja, puszczonym od tyłu, co od znajomości przynajmniej jednego z trzech krzaczastych alfabetów (jeśli w ogóle można te domki nazwać alfabetem)
:uhoh:
Mnie bardzo zaciekawiła. Fakt, europejczycy mają niemałe trudności z porozumiewaniem się japońskim, nie wspominając już o różnicach kulturowych. Jedna rzecz mnie tylko zastanawia - od kiedy to Japończycy mówią dobrze po angielsku? Raczej maja problemy z tym językiem, a przynajmniej część z nich. Jeżeli wiesz ile razy użyłeś się to nie wypisuję, ale jest tego dużo;).
Twój "gajdzin" ma, delikatnie mówiąc, przerąbane.
Tekst bardzo mi się podobał, napisany lekko i z humorem, szkoda tylko, że taki krótki. Czekam na więcej i mam nadzieję, że coś sie pojawi w najbliższym czasie. Pozdrawiam
MaximumRide dnia 22.05.2011 10:15
Mnie tekst się podobał, choć nie jest jakiś strasznie wciągający. Ale jest to pierwsza część, więc mam nadzieję, że kolejne będą lepsze. Dodaj jakieś akcji, niech bohater wplącze się w jakąś historie. Niech się coś dzieje. Jest w końcu w Japonii, więc wypadków i zdarzeń można wymyślić co nie miara.
Czekam na kolejną część. Życzę weny. Pozdrawiam:)
julanda dnia 22.05.2011 10:45
Hej, no to wrażenia: o Japonii napisano mnóstwo książek, od powieści po wspomnienia. Czytałam tego trochę z racji pewnej "fazy rozwojowej". Wsiąkałam po uszy w książkach, budując wizję Krainy kwitnącej wiśni. Wciągało. Do dziś miejscem odpoczynku w moich marzeniach jest ustronny onsen w magicznym ogrodzie, gdzie przy świetle księżyca mogę oddychać zapachem kwiatów. Przyznam się szczerze, że jeśli będziesz swoje opowiadanko snuł w tym stylu, nie będę, jak to fajnie pisze Greenka, Twoim targetem.
Pozdrawiam!
P.S. Japończycy od podstawówki uczą się angielskiego, ale tak naprawdę go nie umieją. :(
Darksio dnia 22.05.2011 11:43
Witam szanowne panie.
Azazella
Dziękuję za komentarz.
Cytat:
od kiedy to Japończycy mówią dobrze po angielsku?

Mówią! Tu, we Frankfurcie, mam przyjaciółkę - Japonkę, która wychowała się i uczyła jeszcze w Japonii. Wszystkie "niuanse" konsultuję z nią właśnie. Dużo mi opowiada o codziennym życiu w tym kraju. Obecnie od jakiegoś czasu (dłuższego) panuje tam kult zachodu, z wszelkimi jego przejawami. Także znajomość angielskiego jest na znacznie wyższym poziomie. Niemcy także uczą się tego języka i to nie od podstawówki, ale od przedszkola. Według mojej Japonki, nie dorównują Azjatom. Moim atutem jest to, że mam naprawdę fachową doradczynię. :) Tekst krótki, bo będzie kilka odcinków - drugi już w poczekalni, trzeci w głowie. :)
MaximumRide
To dopiero początek, ale to dłuższe opowiadanie, choć pójdzie (podejrzewam) w innym kierunku, niż się spodziewasz. Akcji (w sensie perypetii) tam nie będzie na pewno. To opowiadanie o czymś zupełnie innym. ;)
Julanda
O języku angielskim napisałem wyżej. Odniosę się do Twojego zarzutu - to nie jest opowiadanie o Japonii! To jest opowiadanie o pewnej osobie (więcej nie zdradzę z wiadomych powodów). Japonia jest jedynie tłem, miejscem, w którym rzecz się dzieje (tak samo dobrym, jak każde inne), a rzecz musi się tam dziać ze względu na tę właśnie osobę.
Wszystkim Wam serdecznie dziękuję za te kilka słów pod tekstem, bo, szczerze mówiąc, zastanawiałem się czy kontynuować, czy ciepnąć to do kosza.
wodniczka dnia 22.05.2011 13:01
Witaj
kierując się prosbą o nierozbieranie tekstu tyko wrażenia czytelnicze, mogę napisać, że tekst da się czytać;). Jest zawiazana jakaś akcja - chociaż to dopiero początek to trudno coś więcej powiedzieć. Nie ma natłoku wydarzeń anio zbytniego dynamizmu - ale każdy woli coś innego. Wiec nie wyrzucaj niczego do kosza tylko po prostu publikuj-jak już napisane. Nawet jeżeli to bedzie niszowe - to na pewno zyska czytelników - i teraz się powtórzę ''bo każdy lubi coś innego''. A tekst czyta się płynnie więc chyba jest ok. :).

Pozdrawiam serdecznie!:)
Darksio dnia 22.05.2011 13:37
Wodniczko.
Dziękuję za słowa zachęty. Jest to moje pierwsze opowiadanie od, bez mała roku (nie licząc pewnego zaginionego w akcji scenariusza), przez co czuję się po trosze jak olimpijski pływak, który po długiej przerwie nie bije już rekordów świata, a jedynie zdobywa dawna formę. Stąd moje rozterki. Zdaję sobie sprawę, że to opowiadanie jest dość mierne, ale jak już napisałem odbudowuję formę, przed czymś o wiele bardziej znaczącym, co tkwi od pewnego czasu w moim umyśle, niczym drzazga pod paznokciem.
Dziękuję za słowa podbudowania, bo bez tego trudno...
Pozdrawiam.
julass dnia 22.05.2011 14:48
wrażenie czytelnicze jest pozytywne a opowieść z pewnością zaciekawi jak tylko się coś zacznie dziać bo jak na razie to nie wiadomo za bardzo czy to będą wspomnienia z pobytu okraszone opisami otaczającej przyrody czy też zbiór anegdot z okolicy czy też za chwilę pojawi się jakiś kryminał i sensacja:)
Darksio dnia 22.05.2011 14:55
Julass.
Dzięks za przybycie. :) Kryminału i sensacji nie będzie, od razu lojalnie uprzedzam. Będzie moja ulubiona, ukochana obyczajówka. ;)
przyroda dnia 22.05.2011 15:20
Już tytuł sam w sobie jest intrygujący... co do treści - przyznaję, że dałam się w ten fragment wciągnąć... dalej, zależy od tego co tam wplączesz w opowieść... mnie te smaczki kulturowe kuszą...:bigrazz:

Pozdro!
Izolda dnia 22.05.2011 15:23
Jestem na tak. Nie wyrzucaj do kosza tylko racz nas ciągiem dalszym, chętnie zajrzę.
Darksio dnia 22.05.2011 15:48
Przyrodo, Izoldo, bardzo Wam dziękuję!
zajacanka dnia 22.05.2011 15:53
To i ja dorzuce grosik: lekko napisane, okraszone ironia, ktora tak lubie. Bohater - Europejczyk w Wielkim Miescie - tak mi sie skojarzylo :) to niezla gadula:) Mowi tak szybko, jak szybko sie zyje w japonskiej metropolii.
Co do wykonania (nie bede rozbierac, bo to nie moja dzialka), ale kilka razy piszesz o poczatku historii. Jakbys nie zdecydowal jeszcze, gdzie sie zaczyna. Moze to dobry zabieg, czuc tok myslenia bohatera, wahanie, wspominki... Zobaczymy pozniej:)
A, i nie podobaja mi sie dygresje w nawiasach. To znaczy nawiasy, a nie dygresje:) Pozbadz sie ich, dopowiedzenia wplec w tekst...
Czekam na cd.
Pozdrawiam
a
green dnia 22.05.2011 16:36
Ależ mi się podobało. I żałuję tylko, że tak krótko, więc niecierpliwie będę czekać na c.d.
Twoje opowiadanie jakoś przywołało we mnie wspomnienia z oglądania filmu, zresztą uważam, że znakomitego "Między słowami". Lubię takie klimaty jak u Ciebie.

Pozdrawiam.
Darksio dnia 22.05.2011 18:40
zajacanka
Dziękuję, Aniu. Nawiasy poprawię, sam nie jestem z nich zadowolony, są tak bezosobowe... Cieszę się, że dostrzegłaś pozytywy.
Green
Tobie również jestem bardzo wdzięczny, może nie uwierzysz, ale jesteś jedną z osób, które... dlatego warto pisać!
Ukłony dla Was.
Darksio dnia 22.05.2011 19:22
Jeszcze do Julandy.
Będziesz moim targetem, wierz mi. Wkrótce sielanka i "nieznośna lekkość bytu" się skończą. To jest tragiczna opowieść, wbrew pozornie autoironicznemu stylowi.
Adela dnia 22.05.2011 19:32
Napisane ciekawie - brakuje mi szczegółów, które uzupełniłyby obraz ów egzotycznego kraju. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, kiedy posłużę się przykładem książki Buczkowskiego "Bezsenność w Tokio" - ona mnie porwała i gdy tylko ją otworzyłam byłam z bohaterem w Japonii. Pewnie dlatego, że w niej właśnie było mnóstwo szczegółów - od krótkiego opisu danej ulicy, mieszkań - tak bardzo różniących się od euopejskich, po dogłębne ludzkie relacje: od relacji bohater - sklepikarz czy barman po bohater -szef Japończyk. A po drodze jeszcze kalejdoskop twarzy z całego świata:). No, ale wiadomo: ja jestem taki typ czytelnika - im więcej info- tym lepiej.
Niemniej zaciekawiłeś mnie. Zresztą do dopiero początek podróży bohatera, więc czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Darksio dnia 22.05.2011 19:41
Adelo.
To dopiero początek historii. Nie darmo umieściłem ją w długich opowiadaniach. Jak na długie opowiadanie przystało akcja rozwija się nieco spokojniej niż w szortach.
Dziękuję Ci za wpis. Bardzo.
Adela dnia 22.05.2011 20:39
Naprawdę jestem bardzo ciekawa jak się to wszystko rozwinie. Nie ukrywam, że mam nadzieję na fajne, pikantne informacje:)
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Darksio dnia 22.05.2011 21:13
Adelo, mam cichą nadzieję, że nie zawiodę. Nic nie jest takim, jakim się wydaje na pierwszy rzut oka.
Usunięty dnia 22.05.2011 23:08
Nie oczekuję rozbieranki, bez tego dokładnie wiem ile razy użyłem "się" w niniejszym tekście. Oczekuję określenia wrażenia czytelniczego. Czy da się to czytać i czy opowieść zaciekawia.


mówisz i masz:D. Najlepszy tekst jaki dziś przeczytałam, bez zbędnego pitu-pitu. Nie nudzi, nie rozczula a jednak ma w sobie "to coś".
Darksio dnia 22.05.2011 23:33
Mamo M.
Dziękuję, to jest najbardziej rzeczowy komentarz. Chyba się w Tobie zakocham.
Usunięty dnia 22.05.2011 23:39
Oj no to konwalie i czekoladki pistacjowe a będę Twoja ;)
mariamagdalena dnia 23.05.2011 00:33
razem z Adelą czytam to po Buczkowskim
jestem podobnie porwana w ten miniświat, bo miałam kiedyś niezłą fazę projapońską - estetyka, język, filozofia (do), co tylko dziwne i odmienne kulturowo -> chłonęłam i chłonę nadal
krzaczaście pozdrawiam
Darksio dnia 23.05.2011 08:34
MM.
Dziękuję za odwiedziny, postaram się nie zawieść. :)
Wasinka dnia 23.05.2011 11:51
Do kosza to raczej nie wyrzucaj...
Nieźle zakręcasz zdaniami, są czasem poplątane jak myśli bohatera. Rytm prowadzenia opowieści współgra też z tym, co dzieje się wokół czy też w jego głowie. Daje to dobry efekt. Do tego smaczek w postaci warstewki humoru czy też ironii, którymi podszywasz obrazek.
Jeśli ma być to w rezultacie tragiczna historia, to całkiem interesujący swym odmiennym od dramatyzmu klimatem wstęp Ci wyszedł.
Trochę jest jednak do dopracowania.
Fajniutki tytuł.

Pozdrowienia słońcem wymuskane i witaj znowu na pokładzie.
Darksio dnia 23.05.2011 12:19
Wasinko.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Do dopracowania - nie przeczę, jak już napisałem wyżej, odbudowuję formę, więc za dobrze na pewno od razu nie będzie. :)
Dziękuję za pozdrowienia i postaram się trochę więcej udzielać na tym pokładzie.
Pozdrawiam z już upalnego (jak cholera) Frankfurtu.
Usunięty dnia 24.05.2011 10:00
Tytuł świetny. A o reszcie ciężko coś powiedzieć, poza tym, że niektóre zdania masz tak rozbudowane, że na końcu zapomina się, o czym było na początku. Za krótko, żeby we mnie wzbudzić jakiekolwiek zainteresowanie.
Darksio dnia 24.05.2011 20:38
Dzięki, Oke.
Zdania rozbudowane, fakt, ale czy przesadnie - tu już bym się spierał. Taka konwencja. Będzie tak jeszcze trochę, ale później zrobi się (chciałbym napisać oszczędniej, ale tak nie napiszę) więcej opisów. Na pocieszenie dodam, że to mój jedyny taki "gadatliwy" tekst. Ale jak mówię, tak miało być.
Usunięty dnia 24.05.2011 21:00
Ale mimo wszystko, mogłeś dać więcej fabuły...
Darksio dnia 24.05.2011 21:24
To jest dłuższe i "wolniejsze" opowiadanie. Myślę, że jakieś pięć, sześć odcinków. Nie mogę gnać jak w miniaturce. :)
Usunięty dnia 25.05.2011 08:12
No tak, ale nie podoba mi się nowy trend, żeby dłuższe opowiadania wrzucać w mikroskopijnych częściach... Bury ostatnio wrzucił jedenaście stron i ludzie jakoś przebrnęli :)

Jak już muszą być takie krótkie części, to niech chociaż każda zawiera coś ważnego...

Jeszcze a propos tego japońskiego angielskiego: nasz profesor od językoznawstwa kiedyś nam o tym opowiadał, że niektóre nacje mają tak odmienny sposób mówienia, że choćby nie wiem jak dobrze nauczyli się niektórych języków obcych, to i tak nikt ich nie rozumie, no i pod to podpadają Japończycy ze swoim angielskim, ogólnie chyba większość Azjatów ma ten problem.
Darksio dnia 25.05.2011 18:37
Oke, zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Z tym tekstem tak wyszło, jak wyszło. Na wakacje będzie tekst długaśny, ale w jednym kawałku. Z językiem jest tak i siak. Niektórzy Japończycy faktycznie mówią niezrozumiale, wynika to z różnych względów. Lecz są i tacy, którzy mówią dość dobrze. Moja Japonka mówi świetnie po angielsku i niemiecku, w obu językach lepiej niż ja, choć uczyła się w Japonii i ponoć nie jest wyjątkiem. :yes:
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty