Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.11 - Elatha
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.11
A A A
Punktualnie o jedenastej schodzę do salonu. Wszyscy Strażnicy są już obecni. Sir Gilleabart siedzi w fotelu. Witam się i siadam na kanapie.
- Jesteśmy już wszyscy, więc mogę zacząć – posyła mi przyjazne spojrzenie, które jednak niczego nie wyraża. – Nie zajmę wam wiele czasu, bo wiem, że chcecie szybko wyruszyć.
- To prawda – Edan jest dzisiaj wyjątkowo skupiony. – Chcemy dolecieć do Przełęczy Sutherland i przejść ją, aż do grzbietu gór. Potem pogoda ma się zmienić. Deszcz utrudni nam marsz.
- Chciałeś powiedzieć, że ja będę go zwalniać – doskonale wiem, że sprawnościowo przegrywam z wampirami. – Dlaczego nie polecimy dalej?
- Chcemy rozejrzeć się po drodze, Effie – cierpliwie tłumaczy Samuel. - Nic nie może przedostać się tą drogą do Wyndham. Musimy ją odpowiednio zabezpieczyć.
- To znaczy jak? – pytam zaniepokojona.
- Postaramy się zablokować Przełęcz – odzywa się Philippe. W jego głosie wyczuwam zmęczenie.
- Chcecie wysadzić Przełęcz? – ta myśl wzbudza we mnie lęk.
- To będzie konieczne – sir Gill nie ma zamiaru brać mojego zdania pod uwagę. Informują mnie o tym tylko z grzeczności. – Wyndham pozostanie bez ochrony Strażników. Musimy spróbować każdego sposobu, by zatrzymać Czarny Płomień, Effie!
- Rozumiem – mówię spokojnie, choć wszystko we mnie kipi ze złości. – Szkoda tylko, że zostaniemy odcięci od powrotnej drogi. Jeśli po drugiej stronie gór wydarzy się coś nieprzewidzianego, nie będziemy mieli szans na odwrót i ostrzeżenie was!
- Strażnicy są tylko od walki, Effie! – sir Mac Clamer rzuca bezdyskusyjnie. – Będę wiedział, kiedy zginiecie!
- Świetnie – wstaję mając dość tego spotkania. – Dla mnie dalsza rozmowa nie ma sensu. Czekam na was przed domem. Żegnam, sir Gilleabartcie.

Ze swojej sypialni zabieram wszystko, co wcześniej przygotowałam. Kuchennymi drzwiami wychodzę na zewnątrz. Terenowy samochód stoi przed domem. Pakuję swój bagaż i zajmuję miejsce za kierownicą. Jestem zbyt wściekła na to, żeby siedzieć z tyłu. Strażnicy zjawiają się chwilę później. Każdy z nich ma plecak podobny do mojego. Broń trzymają w dłoniach. Bez słowa sprzeciwu wsiadają do samochodu. Ruszam, mimo, iż de Bran nie zdążył zamknąć drzwi. Wiem, że jest szybki i poradzi sobie. Mówi coś do mnie, ale nie rozumiem go. Skupiam się na jeździe. Mam dość tego miejsca i sir Gilla. Nawet cieszę się, że opuszczamy Wyndham. W drodze na lądowisko zaliczam chyba każdą nierówność, jaka się pojawia. Strażnicy milczą, choć jazda nie należy do najprzyjemniejszych. Tylko Finn ma wesołą minę, gdy z piskiem opon parkuję w pobliżu jedynego śmigłowca.
- Niezła jazda, Effie! – chwali mnie mrugając porozumiewawczo. – Szybko się uczysz!
- Dzięki – wzruszam ramionami.
- Dobrze, że dalszą podróż odbędziemy śmigłowcem – mruczy Fredrik. – Edanie, mam nadzieję, że nie będziesz leciał tak, jak Effie prowadziła.
- Coś ci nie odpowiadało? – pytam jadowicie słodko.
- Effie, proszę uspokój się – Philippe odciąga mnie na bok. – Jeśli chodzi o to, co powiedział sir Gill...
- Teraz przynajmniej wiem, że Strażnicy mają tylko dwa wyjścia: mogą albo przeżyć, albo zginąć! – omijam go.
Strażnicy nie mówią nic. Cieszę się, że w czasie lotu nie będę musiała z nikim rozmawiać. Przymykam oczy zaraz po starcie, aby całkiem ich zniechęcić do konwersacji. Nie chcę nawet oglądać widoków. Myślę o Alexandrze, cioci Edwinie, ostatnich chwilach spędzonych z Fredrikiem i pozostałymi Strażnikami. Potem ogarnia mnie senność.

- Effie, jesteśmy na miejscu – ciepły głos Lenna wyrywa mnie ze snu. – Musimy się zbierać. Pogoda popsuła się szybciej niż przypuszczaliśmy.
Wyglądam przez okno. Chmury są ciężkie od deszczu, ciemne i groźne. Szybko zabieram broń i plecak.
- Fredrik idzie ze mną jako pierwszy, – Samuel wydaje rozkazy – Effie w środku, Philippe z prawej, Lenn na lewo. Edanie zamykasz oddział. Przygotujcie broń.
- Spodziewamy się ataku? – Edan pewnie trzyma miecz.
- Kto wie – najstarszy wampir wyciąga coś z plecaka. – Effie, włóż to. Ta kurtka ochroni cię przed deszczem i chłodem.
- Dziękuję – odpowiadam. – Co ze śmigłowcem? Zostanie tutaj?
- Tak – Edan patrzy z żalem na maszynę, która gładko wylądowała na niewielkiej łące w dolinie. – Nie ma w nim już paliwa, więc nikt nim nie poleci.
- Czas ruszać – Philippe wskazuje na niebo. – Niedługo zacznie padać, a my musimy dzisiaj zamknąć Przełęcz.
Ruszamy kamienistą dróżką, która kilkaset metrów dalej zmienia się w wąską ścieżkę pokrytą sporymi głazami. Idę szybko, niemal depcząc po piętach Fredrikowi i Samuelowi. Nie chcę opóźniać marszu. Boję się jednak, że kondycyjnie mogę nie wytrzymać, jeśli każą mi iść przez długie godziny. Zwalniamy, gdy pierwsze krople deszczu spadają na ziemię. Strażnicy obawiają się o moje bezpieczeństwo. Ja też uważniej stawiam kroki na śliskich kamieniach, nie chcąc skręcić kostki. Ale wspinanie się i jednoczesne trzymanie broni w dłoniach nie ułatwia mi marszu.
Trzy godziny później Przełęcz Sutherland zostaje za nami, a my docieramy do wąskiej ścieżki, która wspina się w wyższe partie Gór Tremaine. Ja nie nazwałabym jej nawet ścieżką, ale nie dyskutuję z wampirami. Od tej pory czeka nas wspinaczka. Strażnicy szybko zakładają ładunki wybuchowe. Kiedy przeszywający huk roznosi się po górach, siedzimy już bezpiecznie ukryci pod skalną półką. Na szczęście nie spada na nas lawina kamieni. Potem jeszcze długo echo niesie wokoło głuche pomruki, które potęgują mój strach. Przełęcz Sutherland została zasypana przez wielkie bloki skalne i tony drobniejszych głazów. Po tym, co zrobiliśmy jeszcze bardziej odczuwam niechęć południowego pasma Gór Tremaine. Zimny deszcz i przenikliwy wiatr wywołują u mnie dreszcze. Góry nam chyba nie sprzyjają...

Tysiące kilometrów dalej Alexander Bryce wraz z kilkoma mężczyznami przegląda mapy. Jego twarz jest surowa, a spojrzenie skupione.
- Kapitanie, wszystko gotowe – młody mężczyzna melduje się z szacunkiem. – Możemy ruszać.
- Co z pogodą, sierżancie? – Bryce pakuje mapy do małej tuby. – Poprawiła się?
- Po naszej strony tak, – inny z żołnierzy sprawdza ostatnie dane z satelity – po ich jest gorzej. Pada deszcz. Odnotowaliśmy też wybuchy na Przełęczy Sutherland. Ale nadajnik działa. Idą dalej.
- Wysadzili ją dla bezpieczeństwa. Tym samym odcięli sobie drogę powrotną – marszczył brwi. – Lecimy większym śmigłowcem. Przepakujcie szybko sprzęt.
- W razie kłopotów wampiry wrócą z nami? – jeden z żołnierzy ma zacięty wyraz twarzy, gdy to mówi. – Kapitanie, powinniśmy zabrać tylko pańską dziewczynę, a tamtych zostawić...
- To twoje zdanie, poruczniku – odpowiada twardo Alex. – Ja zdecyduję, kogo zabrać. A teraz wykonać rozkaz! Ruszamy za dziesięć minut!

Tego dnia pokonujemy spory odcinek drogi, chociaż czuję, że powinniśmy przejść więcej. Jednak zimny deszcz skutecznie utrudnia mi chodzenie. Kilka razy tracę równowagę się na śliskich kamieniach i tylko dzięki czujności wampirów nie dochodzi do upadku. Nadal nie rozmawiamy ze sobą. Właściwie to ja nic nie mówię, bo Strażnicy od czasu do czasu wymieniają uwagi na temat wspinaczki. Na szczęście nie zauważamy żadnych śladów, które można powiązać z Czarnym Płomieniem. Góry milczą złowrogo. Jest już niemal ciemno, gdy Samuel decyduje o postoju. Philippe dostrzega półkę skalną na tyle dużą, by wszyscy mogli się pod nią ukryć. Lenn rozpala małe ognisko z dziwnych kostek, które ma w plecaku. Nie wiem nawet, co to jest.
- Przygotuję kolację – Edan najwyraźniej odpowiada za zaopatrzenie, bo wyciągnął z plecaka wszystko, co jest potrzebne do przygotowania posiłku dla jednej osoby. – Lenn, może zaaplikujesz Effie coś rozgrzewającego?
- Dziękuję, ale nie chcę – przypominam sobie miksturę, którą dał mi Edan. – Już jedną mi dałeś.
- I nic ci się nie stało – wampir chichocze. – Lenn nic nie napisał na buteleczce o dawkowaniu.
- I tak nie przeczytałbyś etykietki! – rzuca ostro Fredrik przygotowując dla mnie posłanie. – Effie, zdejmij kurtkę i wejdź do środka. Zaraz zgasimy ognisko. Jak wiesz, my nie jesteśmy w stanie cię ogrzać.
- To dopiero początek naszej podróży, a ja jestem tylko ciężarem dla was – jestem wściekła na samą siebie. – Zabraliście dla mnie wszystko, co potrzebne do przetrwania! Sami zapewne bardzo ograniczyliście swój ekwipunek. To mnie przerasta!
- Zabraliśmy wszystko, co było potrzebne dla nas i dla ciebie – Samuel jest cierpliwy. – Nie jesteś żadnym obciążeniem dla nas. Idzie ci świetnie. Nie myśl o tym w ten sposób. Po prostu troszczymy się o ciebie.
- A jeśli nie będę w stanie iść? Co wtedy?
- Będziemy cię nieść – Edan uśmiecha się przyjaźnie. – Nie martw się na zapas.
- Kiedy przejdziemy przez góry? – zmieniam nagle temat. – I co znajdziemy po drugiej stronie?
- Jutro o tej samej porze powinniśmy schodzić w dół – Philippe wpatruje się w mrok. - Południowe pasmo Gór Tremaine jest niższe od pozostałych i łatwiej je przejść. Idziemy najkrótszą drogą, żeby jak najszybciej opuścić góry. Gdybyśmy zostali tutaj zaatakowani, trudniej byłoby nam walczyć.
- Po drugiej stronie gór rozciąga się stary las, a za nim pasmo bagien i kamieniste wybrzeże poznaczone klifami – Fredrik błądzi gdzieś myślami, gdy to mówi. - Ten obszar nie ma wielkiej wartości. Żadnych surowców, pięknych plaż. Nawet fauna i flora jest uboga. Ludzi też tam nie ma.
- Czy któryś z was był już tam kiedyś? – spoglądam na każdego z nich uwagą. – Znacie ten teren?
- Ja byłem tam wieki temu – Samuel wraca do wspomnień. – Żeglowaliśmy na zachód. Zatrzymaliśmy się na krótko, żeby uzupełnić zapasy wody. Potem szybko odpłynęliśmy. Ludzie morza nie lubili tej okolicy i nigdy na dłużej nie zatrzymywali się tam.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Nigdy o tym nie mówili.
- Byłeś już przemieniony, prawda – jestem ciekawa.
- Tak – Quinn myśli nad czymś intensywnie. – Wiedziałem, że istnieją na świecie siły, o których nikt nie chce mówić, by ich nie przywołać. Czułem moc tamtego miejsca, ale nie myślałem o tym. Może, dlatego, że spotkałem wcześniej już coś podobnego i nie dziwiło mnie to.
- A ta siła nie była inna od tamtych? – drążę dalej, choć spojrzenie de Brana mówi, żebym nie ciągnęła tego tematu.
- Nie wiem, Effie – wampir wydaje się w tej chwili bardzo stary. – Nie pamiętam tego tak dobrze, żeby przywołać dokładne emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. Wybacz, ale nie odpowiem dokładniej na twoje pytanie.
- Oczywiście – uśmiecham się lekko. – To ja przepraszam.

Zjadam szybko posiłek, który przygotował dla mnie Edan. Jest smaczny i pożywny. Siły powoli mi wracają i dlatego decyduję się podjąć kolejny temat. Niepokój, jaki czuję wolę zagłuszyć pytaniami i ustalić jakiś punkt oparcia dla mojego przerażenia. Na szczęście warta, którą pełnią Strażnicy nie uniemożliwia nam rozmowy.
- Mam kilka pytań – zaczynam spokojnie niezrażona wymownym spojrzeniem Fredrika.
- To będzie długa noc – chichot Edana prawie poprawia mi humor.
- Jak dużo jest tych pytań, Effie? – pyta de Bran.
- Kilka.
- Słuchamy – Cass wydaje się zaprzątnięty swoimi myślami.
- Czy macie jakieś podejrzenia, co do tego, czym lub kim jest Czarny Płomień i skąd się wziął? Słyszeliście jakieś legendy, które mogły mieć związek z nim?
- Ja na pewno nie, – Finn od razu odpowiada – jestem zbyt młodym wampirem.
- Ja również nic nie wiem – Amargein staje na skraju urwiska i wpatruje się w mrok nadchodzącej nocy.
- Ani ja – Philippe ma zamknięte oczy, ale wiem, że jest bardzo skupiony. – Przykro mi.
- Samuelu, Fredriku? – zwracam się w stronę najstarszych wampirów.
- Zło zawsze istniało na świecie – zaczyna powoli Samuel. – Najgorsze jest to, które przywołują niemądrzy ludzie, by osiągnąć swoje cele. Ono rośnie wtedy w siłę, żerując na takich głupcach. Staje się potężniejsze.
- Można je pokonać? – pytam drżąc ze strachu.
- Czasem można je tylko uśpić – odpowiada cicho. – Nie wiem, czy można je całkowicie zniszczyć, skoro istnieje od zawsze. Powstało z dobrem i z nim podąża. Te dwie siły są złączone ze sobą. Od pewnego czasu zmieniają się. Kiedyś zło było inne: dzikie, pierwotne, nieokiełznane, ale nie tak okrutne. Zadawało ból, cierpienie, ale nie czerpało z tego przyjemności. Z chwilą, gdy posmakowało rozkosznego bólu nastąpiły zmiany. Dobro również ewoluuje. Traci na wartości i pojmowane jest przez wszystkie istoty według własnych przekonań, a nie starych zasad.
- Czy ludzie stworzyli zło?
- Na pewno coś, co istniało i mogło wybierać między dobrem, a złem – ponury głos Fredrika i jego mroczne spojrzenie wywołują u mnie przerażenie. – Może byli to ludzie, może wampiry, a może całkiem inne istoty, o których nic nie wiemy. Czy to ważne, by szukać winnego?
- Raczej nie – w twarzy Edana czai się smutek. – Istotne jest to, żeby znaleźć sposób na powstrzymanie tego zła.
- To może być bardzo trudne – Philippe nie ma złudzeń.
- Czarny Płomień jest złem pierwotnym? – pytam bojąc się odpowiedzi i nawet na nią nie czekam. – Jeśli tak, to dlaczego od niedawna atakuje, a potem znika? Dlaczego pojawiło się tylko w Wyndham, a nie w innym rejonie świata? A jeśli nie da się go powstrzymać, pozostaje nam tylko śmierć?
- Pozwólcie, że coś powiem – Lenn niespodziewanie dla wszystkich odzywa się, a jego głos brzmi niemal spokojnie. – Nie wiem, czym może być to zło, które zjawiło się w Wyndham, nie wiem, kto je stworzył, skąd się wzięło i dlaczego zostało obudzone. Może nawet zadajemy niewłaściwe pytania i nieprawdziwe są nasze przypuszczenia. Pewien jestem jednego - jeśli tego nie powstrzymamy za wszelką cenę, wszystko, co znamy zginie!.
- Lenn ma rację – Edan jest poruszony. – Nie możemy się poddać i przegrać. To jedyny pewny argument, jakiego powinniśmy się trzymać.
- Wszystko to prawda, co mówicie – Fredrik przysuwa się do mnie, co trochę mnie uspokaja. – Nie możemy przegrać, nie możemy zginąć, bo istnienie wszystkiego będzie przesądzone. Wiemy to od ponad stu pięćdziesięciu lat.
- Do czego zmierzasz, Fredriku? – Samuel marszczy brwi.
- Ktoś obudził zło – oczy wampira stają się niemal czarne. – Ty wiesz, że ono budzi się w szczególnych chwilach. Widziałeś to nie raz.
- Tak, ale nie coś takiego – Samuel przyznaje z trudem.
- Czyżby? – Fredrik niemal chichocze. – Zło ma różne imiona, różne formy przybiera, ale budzi je ktoś, kto czegoś pragnie.
- Zwykli ludzie nie mają takiej możliwości – wtrąca Philippe, który od dłuższej chwili jest spięty.
- Zwykli na pewno nie, – potwierdza – ale tacy, którzy dysponują mocą i wiedzą. Samuelu, wielu ich było w przeszłości. Sam znałeś kilku i zabiłeś ich.
- Tak, to prawda – najstarszy ze Strażników jest przygnębiony. – Wiem, co chcesz powiedzieć...
- Co chcesz powiedzieć, Fredriku? – zdobywam się na odwagę, żeby zadać to pytanie, choć mam niejasne przeczucia, że odpowiedź mnie przerazi.
- Samuel i ja niszczyliśmy wyznawców zła – mówi cicho. – Zabijaliśmy ich przez całe nasze istnienie. To była nieustanna walka, ale nie byliśmy w stanie pokonać wszystkich. Uczniowie uciekali, kryli się i przekazywali następnym pokoleniom wiedzę oraz część swojej mocy. A następne pokolenia umacniały się w posługiwaniu nią.
- Ja jestem potomkinią tych wyznawców? – szepczę wstrząśnięta. – Ferris Ryann też nim był?!
- To niemożliwe! – Philippe staje w mojej obronie, ale mam pewność, że wierzy de Branowi. – Effie nie jest zła!
- Nie jest, to prawda – wampir przyznaje szczerze. – Ma jednak moc, którą odziedziczyła po Ferrisie. A po kim on ją otrzymał? Czy któryś z nas to sprawdził? Nie, bo Ferris był dobrym człowiekiem i dobrym wampirem. Zginął walcząc z Płomieniem! Nikt z nas nie pomyślałby nawet o tym, że może mieć jakieś powiązania z wyznawcami zła!
- To wszystko brzmi nieprawdopodobnie – Lenn próbuje mnie dotknąć, ale odsuwam się.
- Uspokójcie się wszyscy – głos Samuela działa prawie kojąco na mnie. – Fredriku, wyjaśnij nam skąd te wszystkie przypuszczenia? Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś?
- Nie wiedziałem – wampir spogląda na mnie, a ja wiem, co będzie dalej. – Zacznę od naszego pojawienia się w Wyndham.
- Jaki to ma związek z tym wszystkim? – Edan jest niecierpliwy.
- Posłuchajmy go – Lenn uspokaja przyjaciela.
- Zjawiliśmy się w tym mieście, ponieważ ataki na wampiry stały się bardzo powszechne – Fredrik cofa się w przeszłość. – Szukaliśmy schronienia i znaleźliśmy je.
- Wydawało mi się, że wieki średnie były złym czasem dla wampirów – mruczy Edan.
- Istotnie, tamten czas nam nie sprzyjał, ale to współczesne czasy przestały zapewniać nam tak potrzebną anonimowość – wampir kontynuuje dalej. – Dlatego postanowiliśmy zniknąć z oczu pewnym kręgom władzy.
- To prawda – Lenn również wraca do dawnych czasów. – Ukryliśmy się w Wyndham.
- I byliśmy tu bezpieczni, aż do śmierci Treviny Ryann...
- A co ona ma z tym wszystkim wspólnego?! – Philippe nie wytrzymuje. – Nie przesadzasz?!
- Słuchaj! – głos Fredrika de Brana brzmi władczo. – Ferris założył miasto mając trzydzieści lat. Odnalazł płaskowyż przechodząc przez Przełęcz Sutherland. To była jedyna droga. Gdzie wcześniej żył, nie wiem. Wspomniał tylko, że przypłynęli w poszukiwaniu ziem, na których będą mogli osiąść. My zjawiliśmy się piętnaście lat później. Ferris pozwolił nam tutaj żyć. Wiedzieliśmy, że ma moc. Tylko nam o niej powiedział. Rodzina być może domyślała się, ale nigdy nie poruszano tego tematu. Był zakazany.
- To prawda – Samuel wpatruje się we mnie. – Ferris nie używał swojej mocy. Tylko raz zademonstrował nam swoje umiejętności.
- Pamiętam – Philippe przypomina sobie tamtą chwilę. – Ale gdy Trevina zmarła zaczął korzystać z mocy.
- Dokładnie – Fredrik potwierdza przypuszczenia przyjaciela. – Poznawał ją i wtedy pojawił się Czarny Płomień. Zwabiła go moc Ferrisa. Zapewne nie on go zbudził. To byłoby zbyt łatwe. Zło wiedziało, że jego wyznawca mieszka w Wyndham, na dodatek w otoczeniu wampirów. Wycofało się. Trudno powiedzieć dlaczego. A Ferris właśnie wtedy został przemieniony. Stał się wampirem, żeby bronić swojego miasta. Jako człowiek był na to za słaby, ale wampir obdarzony mocą...
- Żaden wyznawca zła nie był wampirem – szepcze wstrząśnięty Samuel. – Zabijaliśmy tylko ludzi. Bardzo silnych ludzi obdarzonych mocą. A oni polowali na nas,.
- Tak – głos de Brana emanuje siłą i pewnością. – Kiedy Płomień powrócił, Ferris stanął do walki, jako wampir. Nie zginął od razu, ale pamiętam te wściekłe ataki zła wymierzone przeciw niemu. Opierał się im, choć przegrał. To była kara za zdradę.
- Dlaczego wtedy nie zabiło nas wszystkich? – najstarszy Strażnik jest poruszony do głębi. – Dlaczego nie zniszczyło Wyndham?
- Może ucierpiało i wycofało się, żeby odbudować siły? – Lenn rozważa dokładnie każdą możliwość.
- Może – Fredrik wzdycha. – Wiele lat minęło od ostatniego spotkania. Kilkanaście dni temu wyczuliśmy obecność Płomienia, dlatego wezwaliśmy Edwinę i Effie.
- Sophie znajdując medalion, zesłała na Effie wizję Płomienia – Philippe mówi to chłodnym tonem. – To dlatego przestałaś walczyć. Mierzyłaś się z czymś innym. Zło cię rozpoznało i dało znak, że się zjawi. Wiedziało, że jesteś w Wyndham!
- Powinniście mnie zabić, – szepczę wstrząśnięta tym, co usłyszałam – póki jest jeszcze czas! Zabijcie mnie i uciekajcie, żeby ostrzec innych! Może wtedy Płomień zostawi was w spokoju! Skoro chodzi mu o mnie...
- Oszalałaś?! – Fredrik łapie mnie za ramiona. Jego spojrzenie przepełnia gniew i wściekłość. Na dnie czai się coś jeszcze - obawa. – Co ty mówisz?! Mamy cię zabić?!
- Twoja śmierć jeszcze bardziej rozwścieczyłaby zło – Samuel kładzie dłoń na ramieniu Fredrika, by go uspokoić. – Nie ma na tym świecie miejsca, w którym bylibyśmy bezpieczni. Dopóki Płomień istnieje, wszystkim nam grozi niebezpieczeństwo.
- Więc zamieńcie mnie w wampirzycę! Wtedy stanę się silniejsza i być może uda nam się razem pokonać zło! – błagam ich o to mając w oczach łzy. – Proszę...
- Nie – Fredrik nie ma zamiaru spełnić mojej prośby. – Ferris nie zdołał pokonać Płomienia, chociaż był wampirem.
- Mówiliście, że nie dysponował taką mocą, jak ja! – nie daję za wygraną.– Wiesz, co potrafię!
- Wiem, ale szansą dla nas jest przymierze krwi, a nie twoją przemiana!
- Fredriku, skąd to przypuszczenie? – Philippe w końcu zadaje to pytanie. – Wyjaśnisz nam to?
- Ferris został tylko przemieniony, ale nadal działał sam. W walce z Czarnym Płomieniem był za słaby nawet, jako wampir – tłumaczy. – Uważam, że przymierze krwi połączy nas i wzmocni. Effie będzie silniejsza, ponieważ otrzyma część naszych zdolności. Nie jestem jednak pewien, czy przymierze zawarte pomiędzy wampirami przyniesie jakiś efekt. W ostateczności podejmiemy zapewne i taki krok. Wcześniej nie pomyślałem o tym, bo nie było wśród nas Effie. Dopiero czas spędzony z nią dał mi wiele odpowiedzi.
- My też z nią byliśmy – Amargein podejmuje temat. – A mimo to nic takiego nie przyszło nam na myśl.
- Effie użyła na mnie swoich mocy. Wymogłem to na niej – Fredrik nie okazuje lęku patrząc w chmurne oczy Strażników. – Nie ucierpiała przy tym. Potem próbowała mnie zauroczyć.
- Żartujesz? – Finn jest wściekły.
- Nie żartuję – odgryza się de Bran. – Jestem od tego daleki. Nie udało jej się. Na żadnym z nas nie powiedzie się takie działanie. Nie o to jednak chodzi.
- A o co? – z niepokojem czekam na wyjaśnienia.
- Wieki temu doświadczyłem już podobnych emocji – zaczyna cicho. - Byłem wtedy inkwizytorem. Zanim skazałem tego człowieka, spróbowałem jego krwi... Smaku twojej nie znam, ale odczucia są podobne. On był wyznawcą jakiegoś kultu. Dzisiaj dopiero uświadomiłem sobie, że coś was łączy. Ten człowiek miał moc, ale w starciu ze mną był bez szans. Ty też ją posiadasz, ale opierałaś się naszym atakom w czasie treningu. Owszem, z trudem, jednak nie wytrąciliśmy ci broni z ręki...
Nie wiem, jak udaje mi się wygrzebać z posłania. Teraz chcę tylko skoczyć w dół. Pragnę nie myśleć już o tym, że cokolwiek łączy mnie z Czarnym Płomieniem, zapomnieć. Bycie Strażniczką to zaszczyt, ale świadomość, że jestem powiązana ze złem dręczy mnie bezlitośnie. Zaskoczeni Strażnicy nie są w stanie zareagować na mój ruch. Tylko Philippe, który jako jedyny stoi, nie pozwala mi zrobić tego, co zamierzam. Łapie mnie w ostatniej chwili i mocno przytula. Nie wytrzymuję i zaczynam płakać.
- Nie jesteś niczemu winna – szepcze ocierając łzy z mojej twarzy. – Nikt cię nie obwinia. Poradzimy sobie. Staniemy razem do walki i zrobimy wszystko, żeby pokonać zło.
- Effie... – Fredrik podchodzi bliżej. – Jesteś gotowa zawrzeć z nami przymierze?
- To chyba nie jest najlepszy moment – prycha Cass. – Effie jest przytłoczona tym, co powiedziałeś.
- Effie jest Strażniczką! – wampir nie daje za wygraną. – Jest jedną z nas! A czas jest odpowiedni. Jesteśmy jeszcze blisko Wyndham. To nasze miasto. Po drugiej stronie wkroczymy na obce nam tereny. Masz pewność, że nic tam nie zakłóci przymierza?
- Zgadzam się z Fredrikiem – Quinn spogląda w moją stronę. – Effie, decyzja należy do ciebie. Zrozumiemy, jeśli odmówisz.
- Nie mam zamiaru zrezygnować – mówię cicho pragnąc tego w tej chwili najbardziej na świecie. – Co mam zrobić?
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Elatha · dnia 16.06.2011 07:46 · Czytań: 800 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Komentarze
Azazella dnia 16.06.2011 11:35
Tym razem, mimo narracji, spodobało mi się bardziej niż poprzednio. Czytałam z zainteresowaniem, mimo, że temat wampirów już mi się zaczyna powoli nudzić. Zobaczymy czym zaskoczysz w następnym odcinku. Pozdrawiam.
julass dnia 16.06.2011 18:35
Cytat:
Po tym, co zrobiliśmy jeszcze bardziej odczuwam niechęć południowego pasma Gór Tremaine.

hmm.. ze niby góry są niechętne bohaterom?

Cytat:
Po naszej strony tak, – inny z żołnierzy sprawdza ostatnie dane z satelity

"stronie" i kropka zamiast przecinka

Cytat:
- Wysadzili ją dla bezpieczeństwa. Tym samym odcięli sobie drogę powrotną – marszczył brwi.

zmarszczył

Cytat:
Kilka razy tracę równowagę się na śliskich kamieniach

bez "się"

Cytat:
Ono rośnie wtedy w siłę, żerując na takich głupcach.

bez "Ono "

Cytat:
Wiem, ale szansą dla nas jest przymierze krwi, a nie twoją przemiana!

twoja

Cytat:
Na żadnym z nas nie powiedzie się takie działanie.

jakieś takie koślawe to zdanie

tak sobie tylko powypisywałem trochę bo nie wiem co napisać:)
generalnie nigdy w życiu nikt mnie nie przekona do tego że wampiry sobie posuwają beztrosko w świetle dnia...
julanda dnia 16.06.2011 20:32
Nie znam się na wampirach. Przeczytałam, myślę nawet, że to jest całkiem fajne! Poza tym podziwiam, że to już kolejna część i Autorka stwarza ten świat, wciąż mając pomysły. Pozdrawiam!
Wasinka dnia 16.06.2011 22:18
Coś niecoś się rozjaśniło, rozmowa potrzebna, gdyż czytelnik dostaje nowe informacje. Ale poprzedni fragment bardziej przemówił.
Niesamowita pasja pisania w Tobie siedzi. Fajne to.
Pozdrowienia księżycowe.
Elatha dnia 17.06.2011 10:23
Azazello, dziękuję za miłe słowa. Wampiry fascynują mnie od kilkunastu lat i jeszcze mi się nie znudziły, co nie znaczy, że nie piszę o zwykłych ludziach ;).

Julass, poprawiłam błędy. Dziękuję za ich wskazanie. Każdy ma swoje własne wyobrażenie o wampirach i ich istnieniu. Ja łamię wiele utartych stereotypów w tym temacie, bo tak jest ciekawiej :). I nie tylko w tym.

Julando, pomysłów mi nie brak i czasem żałuję, że nie da się pisać szybciej :). Dziękuję :).

Wasinko, trafnie mnie oceniłaś. To wielki komplement :).

Zapraszam Wszystkich do dalszego czytania i komentowania.
Pozdrawiam ciepło.
MaximumRide dnia 17.06.2011 21:51
No bardzo ładnie. Jest to dopiero druga część, którą czytałam i coraz bardziej mi się podoba. dletego wróce do wcześniejszych, jak tylko znajdę czas. Pomysły masz naprawdę ciekawe. A wampiry i inne stwory to dobry temat. Mnie w ogóle nie nudzi. a wręcz fascynuje. Bardzo ładnie i zgrabnie opisane. Można by dodać jeszcze troche wiecej emocji ale i tak jest naprawde dpobrze.
Pozdrawiam
Elatha dnia 19.06.2011 10:09
MaximumRide, dziękuję za miłe słowa :). Emocji nie zabraknie w tej powieści, to mogę zagwarantować :).
Pozdrawiam ciepło.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:54
Najnowszy:pica-pioa