Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.14 - Elatha
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.14
A A A
Rytuał trwa kilka chwil. Wprawdzie dręczą mnie mdłości i zawroty głowy, ale szybko o nich zapominam skupiając się na gromadzeniu mocy. Cały czas towarzyszą mi troskliwe spojrzenia Alexa, niepewne porucznika Mac Rea, oskarżycielskie porucznika Lunna, powściągliwe sierżanta Lennoxa, pogardliwe sierżanta Struana, czy zafascynowane kaprala Sullivana. Fredrik i Philippe zajmują się dostarczeniem odpowiedniej liczby drzew, Edan gromadzi stos kamieni i przygotowuje zaprawę, a Lenn czeka, by powiązać to wszystko ze sobą. Samuela odnajduję na krawędzi klifu. Wpatruje się w ocean.
- Zdążymy? – odzywa się, gdy podchodzę. – Słońce niedługo zajdzie. Po zmroku będziemy w wielkim niebezpieczeństwie.
- Zdążymy – wierze, że uda nam się wszystko przygotować na czas. – To coś nie spieszy się. Chce nas sprawdzić.
- Ktoś musi tym kierować – sugeruje Quinn. - Nie wierzę, by samo decydowało, gdzie uderzyć.
- Też tak myślę – odpowiadam po chwili namysłu. – Muszę ci coś wyznać.
- Nic nie musisz, Effie – uśmiecha się lekko. – Widzę więcej niż się wszystkim zdaje. Nie oceniam, nie analizuję. Może jestem zbyt stary, żeby zaprzątać sobie tym głowę albo mój czas nadszedł.
- Nie mów tak – dotykam jego dłoni. – Twoja mądrość jest dla nas nieoceniona. Chyba nie zostawisz niedoświadczonej Strażniczki z tym wszystkim?
- Poradziłabyś sobie – śmieje się. – Zresztą Fredrik jest rozsądnym wampirem.
- Dlaczego nie powiesz tego o Philippie, Lennie, czy Edanie? – spoglądam mu w oczy, w których znajduję jedynie sympatię i troskę.
- Znasz odpowiedź – bierze mnie w ramiona i całuje w czoło. – Zaakceptuję wszystko. Jeśli pozwolisz, to nadal chciałbym smakować twoją krew. Dzięki niej czuję, że istnieję.
- To dla mnie zaszczyt – muskam ustami jego policzek. – Musimy iść.

Kapitan Bryce i jego podwładni właściwie w niczym nam nie pomagają. Alex zaopatrzył nas tylko w wodę na wypadek dłuższego pobytu w jaskini. Kiedy wszystko jest gotowe, a słońce kryje się za horyzontem, wchodzimy z Samuelem do środka. De Bran i Cass mocują w wejściu konstrukcję z powiązanych drzew. Amargein starannie ją wypełnia. Finn wpatruje się w nasze dzieło z nieukrywanym zachwytem. Ale gdy ostatni promień niedzielnego światła pozostaje na zewnątrz, a w jaskini staje się mroczno, dreszcze przemykają po mojej skórze. Ta zapora wydaje się solidna, ale doskonale wiemy, że z siłą Czarnego Płomienia nie ma żadnych szans. Mam nadzieję, że przetrzyma, chociaż pierwsze uderzenie, dzięki czemu będziemy mieć trochę więcej czasu na rozeznanie się w sytuacji. Jeśli zostanie zniszczona od razu, nasz chaotyczny atak może przynieść więcej szkody, niż pożytku. Poświęcam wiele swojej mocy, by ją umocnić. Czuję, jak wnika w zaporę, której kontury przez moment rozmywają się. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie używałam swoich zdolności przez długi czas i teraz przyznaję, że tęskniłam za tym. Opieram czoło o chłodną skałę. Przynosi mi to ulgę tylko na chwilę.
- To pierwsza przeszkoda dla zła – szepczę przymykając oczy ze zmęczenia.
- Masz jakieś przeczucia? – Samuel ścisza głos. – Kiedy nastąpi atak?
- Nie wiem. Zostanę tutaj i będę czuwała.
Samuel odchodzi, by porozmawiać z resztą Strażników. Wyciągam broń i wygodnie opieram się o skałę. Jestem gotowa stanąć do walki. Miecze lśnią w blasku latarek. Moc kondensuje się w moim ciele. Zmęczenie szybko mija.
- Twoje oczy wyglądają, jak u szaleńca – słyszę tuż obok szyderczy głos porucznika Lunna. – Zresztą, ty sama jesteś szalona.
- A ty, jaki jesteś? – spoglądam na niego z żalem. – Spokojny, opanowany, pewny siebie? Uwierz mi, że jeśli Strażnicy zginą, ty również wpadniesz śmierci w objęcia. I obyś szybko wtedy zginął...
- A ty przeżyjesz?
- Ja pewnie zginę pierwsza – śmieję się ironicznie. – Jestem człowiekiem. Nie dorównuję wampirom w ich umiejętnościach. Ale też nie zamierzam stchórzyć i patrzeć na wszystko z boku.
- Jesteś głupia, jeśli wierzysz, że oni będą cię chronić – próbuje mnie podejść. – Po tym, co powiedział im Bryce, będą chcieli tylko przeżyć, żeby uciec i ostrzec podobnych sobie! Masz rację, nigdy im nie dorównasz, więc, po co oddajesz się tak łatwo? Nie wiem, co kapitan widzi w takiej dziwce, jak ty. Najpierw całujesz się z wampirem, a potem z człowiekiem...
Porucznik Lunn nie zauważa tego, że od dłuższej chwili wszyscy przysłuchują się naszej rozmowie. Dostrzegam nieznaczny złość na twarzy Fredrika, ale Samuel nakazuje mu zachować spokój. Za to nikt nie powstrzymuje Alexandra, który stoi najbliżej nas i czeka.
- Poruczniku, odwróć się – mówię bez emocji, gdy go mijam. – Jesteś zadowolony ze swojego przemówienia?
- Powiedziałem prawdę... – mamrocze unikając spojrzenia dowódcy.
- Nikogo nie interesuje twoje zdanie na temat tego, co robiła Effie! – Alex chwyta swojego żołnierza za ramię. – A teraz wracaj do najciemniejszego kąta jaskini i módl się, żebyś doczekał cały i zdrowy, choć do północy! Jeśli dotrwasz do świtu, uznaj to za cud!
Od tej chwili w jaskini panuje względny spokój. Żołnierze Alexa rzadko się odzywają. Unikają też mojego spojrzenia. Siadam blisko niewielkiego ogniska, żeby się nieco ogrzać. Strażnicy czuwają wsparci o ścianę jaskini. Kiedy Alex pojawia się obok, chcę odejść. Powstrzymuje mnie jednak przytrzymując za ramię.
- Co mamy robić, jeśli pojawi się Płomień? – kieruje te słowa nie tylko do mnie. – Nie sądzę, żeby nasza broń pomogła w walce.
- Trzymajcie się jak najdalej od tego, co się tutaj pojawi – ostrzega Samuel. – Nie strzelajcie, bo możecie trafić Effie. Jeśli każemy wam uciekać, to uciekajcie. Podejrzewam, że macie tu gdzieś w pobliżu jakiś środek transportu. Nie wahajcie się go użyć.
- A co z Effie?
- Ja się nigdzie nie wybieram – uśmiecham się wrednie. – Nawet nie próbujcie mnie gdziekolwiek wysyłać!
- Może powinnaś to rozważyć? – Lenn ma dobre chęci i troszczy się o mnie, dlatego nie denerwuje mnie jego uwaga.
- Oczywiście – kiwam głową. – Pod warunkiem, że wy wszyscy pójdziecie ze mną.
- To mamy problem rozwiązany – rzuca twardo Fredrik. – A wy nic nie możecie zrobić, więc nie przeszkadzajcie.
- Wiesz tak samo, jak ja, że to dla nas hańba – Alex nie patrzy nam w oczy. Jest przygnębiony. – Jestem żołnierzem.
- Dzisiaj twoja duma musi pozwolić nam walczyć – głos wampira łagodnieje. – Ale nie martw się, jeśli uratujemy wasze życia to ja z pewnością upomnę się o nagrodę.
- Fredriku! – Philippe gromi go spojrzeniem. – Nie ratujemy ich dla nagrody!
- Dla zwykłej nagrody na pewno nie, – odpowiada Strażnik – ale dla niepodległości Wyndham mogę uratować nawet kogoś takiego, jak porucznik Lunn. Chociaż w sumie ktoś taki, powinien raczej zostać ogrodnikiem. Gdyby był moim żołnierzem, niezależnie od epoki, w której żyłem pozbyłbym się go raz na zawsze!
- Czasy się zmieniły, de Bran – Alex wstaje. – Gdybym miał eliminować każdego, kto okazuje strach, nie miałbym żadnych ludzi pod sobą.
- Takich, którzy się boją trzeba zapoznać z tym, co ich może spotkać – dodaje Fredrik. – Ale takich, jak Lunn należy albo mieć stale na oku, albo po prostu wyeliminować.
- Nie jestem tobą! – Bryce mierzy się spojrzeniem z wampirem.
- Alex, porozmawiaj ze swoimi żołnierzami – wtrąca Lenn. – To odpowiednia chwila.
- Jeśli zamierzacie skakać sobie do oczu, to czarno widzę tę noc. Nawet bez udziału Płomienia – cedzę surowym głosem w stronę wampira, gdy Alex nie może mnie już usłyszeć. – Wracam na swoje miejsce. I nie chcę tam żadnego z was.
- Effie... – Edan próbuje coś powiedzieć, ale odchodzę kręcąc głową.
- Pięknie! – Cass posyła de Branowi chmurne spojrzenie. – Udało ci się ją zdenerwować.

Nie patrzę w stronę Strażników i nie przysłuchuję się ich rozmowie. Skupiam się na swoich myślach. Wiem, że muszę za wszelką cenę wytrwać w walce. Nie mogę sobie pozwolić nawet na moment zwątpienia, bo wtedy dołączyłabym do porucznika Lunna. Nie potępiam go jednak. Żaden z tych żołnierzy nie jest w stanie nic zrobić. Nawet, gdyby chciał. My możemy ich uratować. Słowa Fredrika brzmiały twardo, ale jemu również przyznaję rację. Nie wiem nic o jego żołnierskich perypetiach. Mogę sobie jedynie wyobrazić, jakim był dowódcą. Tracę poczucie czasu. Wydaje mi się, że jest już późny wieczór. Moje nogi domagają się odpoczynku, ale nie siadam. Na szczęście broń nie męczy dłoni. Jest idealnie dopasowana.
- Jak zwykle twarda – Fredrik podaje mi manierkę z jakimś płynem. – Lenn kazał ci to wypić. Nic nie jadłaś od rana.
- Dziękuję – upijam kilka łyków i uświadamiam sobie, że czuję głód. – A teraz możesz odejść.
- Nie mów do mnie, jakbym był twoim służącym – strofuje mnie. – Nigdzie się nie wybieram. A ty powinnaś odpocząć. Może ta wizja nie była...
- Jaka? – przerywam mu. – On przyjdzie. Jestem tego pewna!
- Wierzę ci – próbuje mnie udobruchać. – Całowałaś się z Alexem?
- Słucham?! – mam ochotę wymierzyć mu solidny policzek, ale z trudem się powstrzymuję. – Co to ma być?! Przesłuchanie?! Nie pytasz, czy całowałam się z innymi Strażnikami, ale o nim wspominasz?! O tamtych nie jesteś zazdrosny?!
- Strażnicy to nie ludzie – parska. – Nas łączy przymierze krwi!
- Alexa znam dłużej niż ciebie! Sypiałam z nim! Planowałam przyszłość! – głos mi się załamuje, gdy moją głowę przeszywa ostry ból. Ignoruję go jednak. – Czego ty chcesz?!
- Niczego! – syczy i odchodzi nawet na mnie nie patrząc.
- Cholera... – kolejny atak niemal zwala mnie z nóg.
W jednej chwili dociera do mnie, co się dzieje. Serce mi zamiera. W ostatniej chwili odskakuję od zapory, która nagle staje w płomieniach. Lekko krzyżuję broń i czekam na ugiętych nogach gotowa natychmiast odpowiedzieć na atak. Strażnicy błyskawicznie są już obok mnie. Kątem oka dostrzegam Alexa, który w napięciu czeka na to, co się stanie. Za plecami ma swoich żołnierzy.
- Jest już bardzo blisko nas – szepczę wpatrując się w nasze dzieło, które spala się błyskawicznie. – Nie przedarł się od razu, ale to kwestia czasu...
Urywam nagle, bo coś z ogromną siłą rzuca mną o skalną ścianę. Na szczęście zdążyłam zasłonić się mieczami i mocą. Strażnicy odwracają głowy, żeby sprawdzić, czy żyję. Nie mogą mi pomóc, bo w tej samej chwili zapora rozlatuje się na drobne, płonące drzazgi, a do jaskini z głuchym pomrukiem wdziera się zło.

Ze ściśniętym grozą sercem patrzę na kłęby czarnych płomieni, które przybierają postać grubego węża. Chwilami jarzą się krwawym blaskiem. Szybko wracam na swoją pozycję, miedzy Samuela i Fredrika. Uderzenie daje mi się we znaki, ale skrzętnie skrywam przed Strażnikami swój ból.
- Przybyłem ukarać zdrajczynię! – Czarny Płomień przemawia głosem tak ponurym i przepełnionym nienawiścią, że nogi niemal uginają się pode mną. – A przy okazji zabiję tych, którzy pozbawiali życia moich wyznawców!
Atak następuje bez ostrzeżenia. Płomień rozszczepia się na kilkanaście mniejszych języków i próbuje nas osaczyć. Strażnicy nie dają się zaskoczyć. Walka dwoma mieczami z więcej niż jednym przeciwnikiem nie jest im obca. Z trudem obijają ataki, ale nie poddają się. Widzę, że kosztuje ich to wiele sił. Ja nawet nie jestem w stanie zadać ciosu. Zasłaniam się tylko przed wściekłymi napadami jednej odnogi, która spycha mnie w stronę ściany. Nie mogę na to pozwolić. Robię unik. Płomień uderza w ścianę, z której sypią się odłamki. Umykam w bok i atakuję wkładając w ten cios nie tylko cała swoją siłę, ale i moc. Przeraźliwy ryk ogłusza mnie, a jęzor płomieni z impetem uderza o przeciwległą ścianę tuż przy wejściu. Jaskinia drży. Nie czekam ani chwili dłużej. Dopadam go i tnę, raz za razem przelewając swoją moc. Błyskawicznie tworzę ochronną tarczę, kiedy mój Płomień rozpryskuje się na miliony iskier. Nie mogę dopuścić, by ktokolwiek został nimi skażony. Moja radość jest ogromna w tej chwili. Nie wiem skąd nadchodzi kolejne uderzenie, który odbiera mi oddech na kilka chwil. Upadam blisko Alexa, który szybko stawia mnie na nogi. W ostatniej chwili zasłaniam się mieczami i posyłam moc w stronę dwóch jęzorów. Odrzuca je, ale nie rezygnują. Kiedy dołącza trzeci mam ochotę wyć! To na mnie skupiają swoją uwagę. Próbują mnie okrążyć i osaczyć. Nie jestem tak szybka, jak wampiry i nie poradzę sobie z odbijaniem ciosów, wymierzonych jednocześnie przez trzy płomienie! Strażnicy widząc, co się dzieje starają się odwrócić uwagę pozostałych odnóg, ale te wypełniają wydany rozkaz i zbliżają się do mnie.
- Effie, uciekaj! – słyszę przerażony głos Alexa.
Ogarnia mnie dziwny spokój. Nie zdołam umknąć. Zamykam oczy i krzyżuję na piersi miecze, zaciśnięte w dłonie. Przywołuję całą moc, jaką posiadam. Wzmacniam ją nigdy nieużywanymi wizjami i szybko rozpościeram ramiona. Powietrze złowrogo iskrzy wokół mnie. Dociera do mnie stłumiony głos Samuela, który rozkazuje wszystkim paść na ziemię. Zabójcza siła, jaką powołuję do istnienia rozbłyska błękitnym światłem i rozlewa się po całej jaskini. Dziki skowyt rozdziera ciszę, gdy moc sięga Czarnych Płomieni. Przestaję słyszeć. Patrzę tylko, jak jęzory wiją się w agonalnym tańcu. Niektóre umykają poranione. Reszta spływa milionami czarnych iskier. Żadna nie sięga Strażników i żołnierzy. Teraz dopiero mogę odpocząć. Oparta plecami o zimną skałę oddycham z trudem. Dłonie układam wzdłuż ciała na ziemi. Nadal spoczywają na rękojeściach mieczy. Zamykam oczy, gdy wszystko wokół zaczyna wirować z ogromną szybkością. Fredrik i Alex docierają do mnie najszybciej. Samuel wydaje rozkazy. Jestem pewna, że trzej pozostali Strażnicy pilnują teraz wejścia.
- Nic mi nie jest – jęczę, ale to oczywiste kłamstwo. – Czuję się tylko ogłuszona...
- Napij się... – Fredrik podnosi mnie do pozycji siedzącej. Czuję też na swojej skórze ciepłe dłonie Alexa. – Och, Effie, tylko nie to!
Spoglądam przytomniej zaniepokojona jego głosem. Twarz ma ściągniętą ze strachu i niepokoju. Oczy ciemnieją mu błyskawicznie. Przenoszę spojrzenie na uniesione dłonie. Są całe we krwi.
- Co ci się stało, Fredriku? – pytam słabym głosem i nagle wszystko sobie przypominam.
- Lenn, zmienię cię, a ty zajmij się Effie – Samuel widząc, co się dzieje wzywa Strażnika.
- Nie musicie pilnować wejścia – próbuję ich uspokoić, ale bez rezultatu. – Dzisiaj nie wróci. Chyba trochę go poraniłam.
- Effie, nic nie mów – Lenn kładzie mi palec na ustach. – Pozwól mi obejrzeć twoje plecy.
- Nie trzeba – próbuję się bronić, ale Fredrik przytula mnie i nie wypuszcza. – Nic mi nie jest.
Alex trzyma moją dłoń. W jego oczach dostrzegam przerażenie, gdy Lenn rozcina materiał tuniki. Coś jest nie tak. Nie mogę dostrzec spojrzeń innych, ale wyczuwam ich lęk. Gdy chłodne palce Lenna dotykają mojej skóry myślę, że oszaleję z bólu. Wbijam paznokcie w dłoń Alexa i plecy Fredrika. Żaden nawet nie reaguje.
- Wcześniej nie bolało – syczę złowrogo. – Dlaczego teraz czuję ten piekielny ból?!
- Adrenalina go blokowała – głos Lenna działa kojąco. – Effie, to poważne rany.
- Poradzisz sobie, Lenn – uśmiecham się znacząco do Alexa, który próbuje odpowiedzieć tym samym, ale mu nie wychodzi.
- Musisz znowu napić się krwi – Amargein nie żartuje. – Nie wiem, jak zareagujesz na drugi raz w ciągu zaledwie kilku godzin, ale nie mamy wyjścia.
- Dobrze – próbuję się ruszyć. De Bran nie zmniejsza jednak uścisku swoich rąk na moich biodrach. – Tym razem musicie mi pomóc przy zawarciu przymierza.
- Effie, Fredrik podzieli się z tobą krwią – słyszę stanowczy głos Samuela. – Lenn użyczy swojej tylko do natarcia ran. Zaczynajcie. Alex chodź ze mną.
Bryce niechętnie puszcza moją dłoń, ale spełnia prośbę Quinna. Zostajemy sami. Nikt nie patrzy w naszą stronę. Cieszę się z tego. Czuję się zażenowana całą sytuacją. Sprawiam tylko kłopoty Strażnikom. Krew Fredrika smakuje wybornie, jak nigdy wcześniej. Z każdym łykiem ból ustaje, a moje ciało nabiera sił. Wypijam jej mnóstwo. Przestaję, gdy wampir opiera się o ścianę. Jest bardzo zmęczony. Lenn naciera moje plecy swoją krwią, a potem okrywa je jakimś materiałem. Układam swoją głowę na piersi de Brana. Walczę z ogarniającą mnie sennością.
- Effie, do rana wszystko się zagoi – w głosie Amargeina pobrzmiewa optymizm. – Jesteś silną Strażniczką. Uratowałaś nas dzisiaj, dziękujemy.
- Drobiazg – zamykam oczy. – Jeszcze wiele razy powinnam się wam odwdzięczyć. Przepraszam, ale czuję się bardzo senna.
- Śpij, Effie – Lenn narzuca lekki koc na mnie i Fredrika. – Sen dobrze ci zrobi.

- Zasnęła – Alex siada w pobliżu Fredrika, który tuli do siebie Effie. – Lenn, czy ona wydobrzeje?
- Tak – wampir podaje de Branowi kubek z parującym płynem. – Rany na plecach znikną. Nie zostanie po nich ślad.
- I to wszystko dzięki waszej krwi? – kapitan Bryce nie dowierza. – Dziękuję za uratowanie Effie życia.
- Daj spokój – Lenn uśmiecha się serdecznie. – Zrobiłbyś dla niej to samo.
- Oczywiście, ale nie uratowałbym jej bez odpowiedniego sprzętu i leków – z przekonaniem mówi mężczyzna. – Tutaj tego nie mamy. Dobrze, że jesteście wy.
- Kapitanie? – porucznik Mac Rea podchodzi bliżej. – Sprawdziliśmy z sierżantem Lennoxem dane z satelity. To coś wróciło na wyspę, ale ślady termiczne są słabsze, niż wcześniej. Będziemy jednak dalej monitorować ten obszar.
- Dziękuję, Liamie – Alexander kiwa głową. – Gdyby coś was zaniepokoiło dajcie mi znać. A teraz odpocznijcie.
- Tak jest – żołnierz salutuje i odchodzi.
- Effie załatwiła potwora? – Edan siada bliżej ogniska. Nadal wpatruje się w dogasającą konstrukcję.
- Solidnie go poraniła – mówi Samuel zmęczonym głosem. – Powiedziała, że wróci.
- A ty chcesz go zaskoczyć – Fredrik roześmiałby się, gdyby mógł. – Tylko, jak dostaniemy się na wyspę?
- Żartujecie, prawda? – Alex spogląda na nich badawczo. – Chcecie tam płynąć?
- A wolisz czekać tutaj na kolejny atak? – pyta najstarszy wampir. – Następnym razem Płomień wróci jeszcze silniejszy i Effie nie zdoła go pokonać. My możemy walczyć z kilkoma jęzorami jednocześnie, ale nie ona. Nie możemy też odpierać ataków do końca świata. Jeśli dziewczyna zginie, my również.
- Pomogę wam dostać się na wyspę, – oznajmia nagle Bryce – ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? – de Bran staje się podejrzliwy.
- Pozwolicie mi płynąć z wami – ton jego głosu nie daje choćby cienia szansy na przedyskutowanie tematu. – Nawet, jeśli Effie zaprotestuje, popłynę. Moi żołnierze otrzymali rozkaz pilnowania śmigłowca. Jeśli wrócimy, odlecimy nim razem.
- Jak dotrzemy do wyspy? – ponawia pytanie Fredrik. – Effie wpadnie w furię, gdy się dowie, co właśnie uknuliśmy.
- Trudno – wzrusza ramionami kapitan. – W śmigłowcu mamy specjalny ponton z silnikiem. Popłyniemy nim. Wyruszymy o świcie, ale musimy coś sobie wyjaśnić. Jeśli nie wrócimy za dwie doby wojsko podejmie odpowiednie kroki.
- Jakie kroki? – Philippe marszczy czoło.
- Wysadzą wyspę używając odpowiedniej broni – wyjawia cicho Bryce. – Wcześniej ewakuują Wyndham, ponieważ promieniowanie zabiłoby wszystkich...
- Chcecie użyć broni atomowej?! – Lenn jest poruszony o głębi. – Zniszczycie wszystko, co żyje! Teren zostanie skażony na długie lata!
- Lenn, jeśli zginiemy będzie nam obojętne, co się stanie – rzuca Fredrik. – Nie ma nawet pewności, że taka broń zadziała. Cóż, to chyba ostateczne wyjście. I jedyne, które jeszcze może coś zdziałać, jeśli my polegniemy.
- Chyba nic innego nam nie zostało – Samuel uświadamia sobie, że właśnie rozpoczęli walkę o przetrwanie. – Przekaż rozkazy swoim ludziom i zapoznaj ich z naszymi planami. Niech czekają dwie doby, choć obawiam się, że to optymistyczna prognoza. Nie wiem, czy zdołamy nawet stanąć na tej wyspie.
- Przekonamy się – Alex skłania głowę i odchodzi.
- Kilkadziesiąt lat temu Czarny Płomień nie walczył tak zajadle – Philippe spogląda na Strażników z dziwnym błyskiem w oku. – Jest w nim coś znajomego, ale nie umiem tego określić.
- Masz rację – Lenn przytakuje. Słowa przyjaciela potwierdzają jego odczucia. – Odniosłem takie same wrażenie.
- To możliwe – Samuel przez cały czas nad czymś duma. – Wampiry polowały na jego wyznawców, ginąc przy tym, więc zdołał nas poznać przez wieki.
- Samuelu, nie jestem pewien, czy o to chodzi – Fredrik de Bran usiłuje zapanować nad myślami, ale bliska obecność Effie nie pozwala mu się skupić. – Tylko ty i ja walczyliśmy z wyznawcami. Teraz obaj byliśmy atakowani częściej, niż pozostali. Nie wspominam już o Effie, bo na nią nagle wszystkie zapragnęły uderzyć. Zło wie, kim jesteśmy. Pytanie tylko, czy osobiście zna nas z wcześniejszych walk, czy poprzez wyznawców? A może rzeczywiście pragnie tylko unicestwić każdego wampira?
- Na pewno wkrótce poznamy prawdę – Philippe ma takie samo wrażenie, jak pozostali, że coś im umyka.
- Za wszelką cenę musimy ochronić Effie – Lenn ma wątpliwości w tej kwestii. – Gdyby była wampirem byłbym odrobinę spokojniejszy.
- Gdyby była wampirem, to ona przewodziłaby Strażnikom – Edan chichocze spoglądając z czułością na pogrążoną we śnie dziewczynę. – Bez urazy, Samuelu.
- Masz szczęście, że to Samuel, a nie sir Gilleabart – prycha Fredrik. – Pewnego dnia twój niewyparzony język ci zaszkodzi.
- Nic nie poradzę – wzrusza ramionami. – Kiedy będę w twoim wieku, czyli za milion lat, zacznę się zastanawiać nad każdym słowem.
- Samuelu, każ mu zamilknąć – ostrzega de Bran. – Pokazałbym mu jego miejsce wśród nas, ale nie chcę zbudzić Effie.
- Edanie... – najstarszy ze Strażników spogląda tylko znacząco w stronę Finna. – Odpocznijcie wszyscy. Ja stanę na warcie.
- Zmienię cię potem – zapewnia Philippe. – Ty też musisz być silny. Potrzebujemy cię.
Samuel uśmiecha się łagodnie i siada blisko wejścia. Przymyka oczy, ale zmysły wyostrzone walką reagują na każdy ruch.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Elatha · dnia 02.07.2011 08:54 · Czytań: 800 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Komentarze
MaximumRide dnia 02.07.2011 12:57
,,Dostrzegam nieznaczny złość na twarzy Fredrika,,,

raczej: nieznacznĄ złość

Bardzo mnie wciągnęło.
Czytałam z rosnącym zaciekawieniem, aż doszło do sceny walki i aż wstrzymywałam oddech.
Naprawdę udało ci się zbudować wspaniały klimat opowiadania.
Walkę opisałeś bardzo dokładnie, płynnie. I z napięciem.
Podoba mi się. Umiesz pisać fantastykę.
Wszystko przedstawiasz bardzo realistycznie. Łącząc świat wampirów i zła z ludźmi. Bardzo udane opowiadanie. Podoba mi się klimat.
Pozdrawiam
Elatha dnia 02.07.2011 21:49
MaximumRide, ślicznie dziękuję za słowa uznania :). Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Mam nadzieję, że w dalszych częściach nie będziesz narzekała na brak emocji :).

Doszukałam się kilku drobnych błędów. W jakiś dziwny sposób je przeoczyłam.

Pozdrawiam ciepło.
Azazella dnia 02.07.2011 22:49
Nie pozostaje mi nic innego jak pochwalić za dobry tekst. Czytałam z zainteresowaniem, bardzo sprawnie prowadzisz czytelnika przez swoją opowieść. Akcja ma swoje, prawidłowe tempo. Nic nie dzieje się ani za szybko ani za wolno. Trochę mi żal, że to już koniec tej części, poczytałabym sobie jeszcze, ale cóż... pozostaje mi czekać na kolejne. Pozdrawiam
Elatha dnia 03.07.2011 16:15
Azazello, dziękuję za miłe słowa :). Kolejny fragment będzie dłuższy. Myślę, że to Cię usatysfakcjonuje :).

Pozdrawiam ciepło z deszczowej krainy.
Wasinka dnia 04.07.2011 01:20
Dobrze napisane, zatem i czyta się całkiem gładko, ale... opowieści o wampirach to jednak nie moja działka... Przejadły mi się, choć nigdy jakoś specjalnie nie fascynowała mnie literatura wampirza... Jakieś naukowe (a może i pseudo) to bardziej kiedyś... Jednakowoż muszę przyznać, że starasz się, by było ciekawie, stopniujesz napięcie i ładnie wprowadzasz czytelnika w "swój" świat.
Parę potknięć się zdarza, np.

ale szybko o nich zapominam(,) skupiając się na gromadzeniu mocy

- Zdążymy – wierz(ę), że uda nam się wszystko (czy zdanie po myślniku to narracja, czy ciąg dalszy wypowiedzi? Bo jeżeli nie wypowiedź, to sugeruję wielką literę "Wierzę" i kropkę po "Zdążymy" )

Widzę więcej(,) niż się wszystkim zdaje.

- Nie mów tak(.) – ( D )otykam jego dłoni.

Powstrzymuje mnie jednak(,) przytrzymując za ramię. - jakoś tak zgrzyta koło siebie powstrzymuje/przytrzymując

Kiedy dołącza trzeci(,) mam ochotę wyć!

- Wcześniej nie bolało – syczę złowrogo. - "złowrogo" jakoś mi tu nie pasuje znaczeniowo do kontekstu

Układam swoją głowę na piersi de Brana. Walczę z ogarniającą mnie sennością. - wyrzuciłabym podkreślony zaimek, bo wiadomo, o czyją głowę chodzi (gdyby chcieć się pozbyć np. "mnie", to wystarczy wyrzucić z "ogarniającą mnie" - piszę to dlatego, że czasem masz niepotrzebne zaimki - chodzi mi o całość, a bardzo łatwo można się ich pozbyć, zwyczajnie z nich rezygnując - oczywiście zdarza się często, że tak się nie da i trzeba kombinować inaczej ;-) )

Wysadzą wyspę(,) używając odpowiedniej broni


To parę przykładów - tak z przypadku wyciągniętych, rozejrzyj się jeszcze w tym kierunku.

Pozdrowienia z ciemnością za oknem.
julass dnia 04.07.2011 02:47
Cytat:
Fredrik i Philippe zajmują się dostarczeniem odpowiedniej liczby drzew

drew [no chyba że przynoszą całe drzewa...]
albo "odpowiedniej ilości drzewa"

Cytat:
Umykam w bok i atakuję wkładając w ten cios nie tylko cała swoją siłę
całą

no niby coś się dzieje ciekawego wreszcie ale nawet atak płomienia słabo wyrywa mnie zez nudzenia... jedyne ożywienie następuje tylko przy poranionych plecach ale i to wkrótce umyka... to tylko rany... następują kolejne rozmowy bohaterów... zasypiam...
julanda dnia 04.07.2011 06:16
Być może temat wymaga takiej długiej opowieści, ale znudziłam sie, jakby typowy schemat. Czytam, a w mojej głowie wyświetla się "czarnym męczący" film. W dodatku przez wampiry, mam wrażenie, że wszystko dzieje się w nocy. Poprzednie częścu bardziej mnie wciągnęły, ale to pewnie okoliczności czytania, mglisty poranek nad kawą. Pozdrawiam!
Elatha dnia 04.07.2011 10:22
Wasinko, dziękuję :). Potknięciami się zajmę. Cóż, temat wampirów dopiero od jakiegoś znowu powrócił taką falą. Ale zawsze był obecny i będzie. Teraz chyba zostaniemy zasypani tekstami w stylu "Gry o tron" ;).

Julass, chodziło mi o całe drzewa ;). Drugi błąd poprawiłam, dzięki. Tak się zastanawiam... Moje teksty są dla Ciebie nudne, ale coś Cię chyba do nich przyciąga, skoro komentujesz :). Może to ta nuda :D. Dość się w życiu naczytałam nudnych opisów, więc stawiam na dialogi. Może kiedyś minie mi ta "przypadłość", jak niektórym awersja do interpunkcji ;).

Julando, dziękuję :). Moje wampiry są całodobowe :), ale utarty schemat, powielany od dawna każe im egzystować literacko i filmowo w nocy. Chociaż znam teksty, które unikają stereotypów. Ja tez podążam tą drogą ;).

Za mój dzisiejszy humor odpowiada pogoda :). Pozdrawiam Was serdecznie :).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty